Archiwum

Z Maryją dziękować za miłosierdzie - materiały na pielgrzymkę na Jasną Górę 28.11.2015

Franciszek, Misericordiae vultus
I.
Mamy być narzędziami miłosierdzia, ponieważ pierwsi otrzymaliśmy je od Boga.
Mamy być szczodrzy dla wszystkich, wiedząc, że również Bóg wielkodusznie
udziela nam swojej dobroci. Miłosierni jak Ojciec jest zatem „mottem” Roku
Świętego.
II.
«Cierpliwy i miłosierny» – to podwójne określenie spotykamy często w Starym
Testamencie jako opis natury Boga. To Jego bycie miłosiernym znajduje swe
potwierdzenie w wielorakich dziełach historii zbawienia, gdzie dobroć Boga
zwycięża nad chęcią kary i zniszczenia. Psalmy w sposób szczególny okazują tę
wielkość Boskiego działania: «On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy
wszystkie twe niemoce, On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i
zmiłowaniem» (Ps 103[102], 3-4). (...)
Miłosierdzie Boga nie jest więc jakąś abstrakcyjną ideą, ale jest konkretnym faktem,
dzięki któremu On objawia swoją miłość ojcowską i matczyną, która wypływa z
wnętrzności i zwraca się do syna. To naprawdę jest ten przypadek, kiedy może
mówić o miłości wypływającej z wnętrza. Pochodzi ona z wnętrza jako głębokie
uczucie, naturalne, akt czułości i współczucia, odpuszczenia i przebaczenia.
III.
«Bo Jego miłosierdzie na wieki» (Ps 136[135]). Jest to refren powtarzany po
każdym wersecie Psalmu, który opowiada historię objawienia się Boga. W mocy
miłosierdzia wszystkie dzieje starożytnego ludu pełne są głębokiego znaczenia
zbawczego.
To nie przypadek, że lud Izraela zechciał włączyć ten Psalm, „Wielki hallel”, jak
bywa również nazywany, do najważniejszych tekstów liturgicznych.
Przed swoją męką Jezus modlił się tymże właśnie Psalmem miłosierdzia.
Zaświadcza o tym Ewangelista Mateusz, gdy pisze, że «po odśpiewaniu hymnu»
(Mt 26, 30) Jezus wraz z uczniami wyszli w stronę Góry Oliwnej. Podczas, gdy
Jezus odprawiał po raz pierwszy Eucharystię, jako Wieczną Pamiątkę swojej realnej
obecności pomiędzy nami, umiejscawiał symbolicznie ten najwyższy akt Objawienia
w świetle miłosierdzia. W tymże samym horyzoncie miłosierdzia Jezus przeżywał
swoją mękę i śmierć, świadomy wielkiej tajemnicy miłości, która wypełniła się na
krzyżu. Świadomość, że sam Jezus modlił się tym Psalmem, czyni go dla nas
chrześcijan jeszcze ważniejszym i sprawia, że powinien stać się on naszą modlitwą
uwielbienia: «Bo Jego miłosierdzie na wieki».
IV.
Rok Święty zostanie rozpoczęty 8 grudnia, w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia
Najświętszej Maryi Panny. Ta uroczystość liturgiczna wskazuje sposób, w jaki Bóg
działa już od początków naszej historii. Po grzechu Adama i Ewy Bóg nie chciał
zostawić ludzkości samej, wystawionej na działanie zła. Stąd też w swoim zamyśle
zechciał On, aby Maryja, święta i niepokalana w miłości (por. Ef 1, 4), stała się
Matką Odkupiciela człowieka. Na ogrom grzechu Bóg odpowiada pełnią
przebaczenia. Miłosierdzie będzie zawsze większe od każdego grzechu i nikt nie
może ograniczyć miłości Boga, który przebacza. W tę właśnie Uroczystość
Niepokalanego Poczęcia otworzę z radością Drzwi Święte. (...)
Myśl moja biegnie teraz do Matki Miłosierdzia. Słodycz Jej spojrzenia niech nam
towarzyszy w tym Roku Świętym, abyśmy wszyscy potrafili odkryć radość z czułości
Boga. Nikt tak jak Maryja nie poznał głębokości tajemnicy Boga, który stał się
człowiekiem. Wszystko w Jej życiu zostało ukształtowane przez obecność
miłosierdzia, które stało się ciałem. Matka Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego
weszła do sanktuarium miłosierdzia Bożego, ponieważ wewnętrznie uczestniczyła w
tajemnicy Jego miłości.
Wybrana na Matkę Bożego Syna, Maryja była od zawsze przygotowana przez
miłość Ojca na to, by stać się Arka Przymierza między Bogiem i ludźmi. Zachowała
w swoim sercu Boże miłosierdzie w doskonałej syntonii ze swoim Synem Jezusem.
Jej pieśń pochwalna, odśpiewana na progu domu św. Elżbiety, została
zadedykowana miłosierdziu, które się rozciąga «z pokolenia na pokolenie» (Łk 1,
50). Również i my zostaliśmy ujęci w tych proroczych słowach Dziewicy Maryi.
Niech to będzie dla nas pocieszeniem i wsparciem, podczas gdy przekraczać
będziemy Drzwi Święte, aby doświadczyć owoców miłosierdzia Bożego.
Pod krzyżem Maryja wraz z Janem, uczniem miłości, stała się świadkiem słów
przebaczenia, które wyszły z ust Jezusa. Najwyższy akt przebaczenia dla tego, kto
Go ukrzyżował, ukazuje nam jak daleko może sięgać Boże miłosierdzie. Maryja
potwierdza, że miłosierdzie Syna Bożego nie zna granic i dociera do wszystkich, nie
wykluczając nikogo. Zwracamy się do Niej słowami starożytnej, a zarazem zawsze
nowej modlitwy, zaczynającej się od słów Salve Regina [Witaj, Królowo] prosząc,
aby nigdy nie przestała zwracać ku nam swoich miłosiernych oczu i uczyniła nas
godnymi kontemplacji oblicza miłosierdzia swojego Syna Jezusa.


Jan Paweł II, Dives in misericordia, 9 (Matka miłosierdzia)
Maryja jest równocześnie Tą, która w sposób szczególny i wyjątkowy — jak nikt inny
— doświadczyła miłosierdzia, a równocześnie też w sposób wyjątkowy okupiła swój
udział w objawieniu się miłosierdzia Bożego ofiarą serca. Ofiara ta jest ściśle
związana z krzyżem Jej Syna, u którego stóp wypadło Jej stanąć na Kalwarii. Ofiara
ta stanowi swoisty udział w tym objawieniu się miłosierdzia, czyli bezwzględnej
wierności Boga dla swej miłości, dla Przymierza, jakie odwiecznie zamierzył, a w
czasie zawarł z człowiekiem, z ludzkością — w tym objawieniu, które ostatecznie
dokonało się przez krzyż. Nikt tak jak Matka Ukrzyżowanego nie doświadczył
tajemnicy krzyża, owego wstrząsającego spotkania transcendentnej Bożej
sprawiedliwości z miłością, owego „pocałunku”, jakiego miłosierdzie udzieliło
sprawiedliwości (por. Ps 85 [84], 11). Nikt też tak jak Ona — Maryja — nie przyjął
sercem owej tajemnicy, Boskiego zaiste wymiaru Odkupienia, która dokonała się na
Kalwarii poprzez śmierć Jej Syna wraz z ofiarą macierzyńskiego serca, wraz z Jej
ostatecznym fiat.
Maryja jest więc równocześnie Tą, która najpełniej zna tajemnicę Bożego
miłosierdzia. Wie, ile ono kosztowało i wie, jak wielkie ono jest. W tym znaczeniu
nazywamy Ją również Matką miłosierdzia — Matką Bożą miłosierdzia lub Matką
Bożego miłosierdzia, a każdy z tych tytułów posiada swój głęboki sens teologiczny.
Mówią one o tym szczególnym przysposobieniu Jej duszy, całej Jej osobowości do
tego, aby widzieć poprzez zawiłe wydarzenia dziejów naprzód Izraela, a z kolei
każdego człowieka i całej ludzkości, owo miłosierdzie, które z pokolenia na
pokolenie (por. Łk 1, 50) staje się ich udziałem wedle odwiecznego zamierzenia
Przenajświętszej Trójcy.
Nade wszystko jednak powyższe tytuły, jakie odnosimy do Bogarodzicy, mówią o
Niej jako o Matce Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Jako o Tej, która
doświadczywszy miłosierdzia w sposób wyjątkowy, w takiż sposób „zasługuje” na to
miłosierdzie przez całe swoje ziemskie życie, a nade wszystko u stóp krzyża
swojego Syna. Mówią o Niej wreszcie jako o Tej, która poprzez swój ukryty, a
równocześnie nieporównywalny udział w mesjańskim posłannictwie swojego Syna,
w szczególny sposób została powołana do tego, ażeby przybliżać ludziom ową
miłość, jaką On przyszedł im objawić. (...)
Ta właśnie „miłosierna” miłość, która potwierdza się nade wszystko w zetknięciu ze
złem moralnym i fizycznym, stała się w sposób szczególny i wyjątkowy udziałem
serca Tej, która była Matką Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego — udziałem Maryi.
I nie przestaje ona w Niej i przez Nią nadal się objawiać w dziejach Kościoła i
całej ludzkości. Jest to objawienie szczególnie owocne, albowiem opiera się w
Bogarodzicy o szczególną podatność macierzyńskiego serca, o szczególną
wrażliwość, o szczególną zdolność docierania do wszystkich, którzy tę
właśnie miłosierną miłość najłatwiej przyjmują ze strony Matki. Jest to jedna z
wielkich i życiodajnych tajemnic chrześcijaństwa, najściślej związana z tajemnicą
Wcielenia.
Rozważania o wierze
Syn, w którym jest duch najemnika, nie potrafi zdumiewać się miłością. Syn
marnotrawny nie odkrył zranienia ojca, nie widział jego bólu, widział tylko
własne nieszczęście i szukał dróg wyjścia z niego. W przypowieści o wynajętych
robotnikach dobrocią gospodarza zdumiewali się ci z ostatniej godziny, a nie
umówieni za określoną sumę najemnicy. Zdumiewać się potrafi tylko
ewangeliczne dziecko, ponieważ zdumienie zakłada kontrast. Dziecko wie, że jest
takim małym „nic” i że jest nieustannie obdarowywane czymś wielkim. Ten ogromny
kontrast własnego „ja” i obdarowania rodzi w nim zdumienie.
Człowiek staje się chrześcijaninem, kiedy staje się dzieckiem, kiedy zaczyna
go zdumiewać szaleństwo miłości Boga Ojca. Odnajdujemy tu nowy aspekt
dziecięctwa ewangelicznego – pewną tożsamość między dzieckiem
a skruszonym grzesznikiem. Na czym polega skrucha? Skrucha to żal, ale żal w
obliczu krzyża, kiedy świadomy własnej nędzy i grzeszności patrzysz na krzyż i na
rany Jezusa, kiedy próbujesz w duchu całować te rany, które sam przecież
Jezusowi zadałeś – to jest skrucha. U syna marnotrwnego takiej skruchy nie było.
Dopiero wtedy, gdy skruszony całujesz rany Jezusa i wierzysz w Jego miłość,
powracasz do Boga w postawie dziecka, i tylko taki powrót ma sens. Nigdy nie
wracaj do Boga jako najemnik, bo znowu Go zdradzisz.
Prawdziwą skruchę widzimy u jawnogrzesznicy podczas jej spotkania z
Jezusem w domu faryzeusza Szymona. Jej prostota, spontaniczność i autentyczna
skrucha świadczą o postawie ewangelicznego dziecka. Aby wyrazić Jezusowi swoją
skruchę, podeszła do Niego, nie oglądając się na względy ludzkie, wylała nardowy
olejek, łzami zrosiła Jego stopy i włosami je otarła (Łk 7, 38). Oto prostota,
spontaniczność i skrucha grzesznika, który jest dzieckiem ewangelicznym. Tak
naprawdę Boga kochają skruszeni grzesznicy, którym wiele przebaczono, i święci,
bo jedni i drudzy mają naturę dziecka – potrafią zdumiewać się miłością Boga,
szaleństwem Jego miłości ku nim. Nie najemnicy, a dzieci, nie ci, którzy zbierają
zasługi i usiłują zawierać z Bogiem kontrakty, ale ci, którzy wierzą w Jego
miłosierdzie. – Bo tak naprawdę wierzy tylko dziecko.
(I.4.6)