Archiwum

Rekolekcje wielkopostne 2016 - katechezy

Rekolekcje wielkopostne 2016

Katecheza 1

Tajemnica grzechu

Rekolekcje są czasem, w którym jesteśmy wezwani do nawrócenia. Jezus dopomina się: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk1, 15). Nawrócenie to całkowite odwrócenie się, zmiana kierunku. Św. Franciszek słysząc w sercu słowa: „Bierz to, co gorzkie i uważaj za słodkie”, pocałował w usta spotkanego na drodze trędowatego człowieka. Wcześniej brzydził się takimi ludźmi, jednak pod wpływem poruszających słów, okazał współczucie i miłość choremu. Pokonał swoje uprzedzenie i naturalne odruchy. W ten sposób zostało zweryfikowane jego zaufanie i posłuszeńtwo Jezusowi. Do nas również w pierwszym dniu rekolekcji kierowane są słowa: „Bierz to, co gorzkie i uważaj za słodkie”. To, co nas spotka w okresie rekolekcji, a wydaje się „gorzką pigułką”, czy tragedią, mamy uważać za okazję do zmiany swojego nastawienia. Nasze nawrócenie jest poddaniem się Bożej interwencji i Jego chwałą.

Nie zmarnujmy okresu Wielkiego Postu. Nawrócenie nie cierpi zwłoki. Nie można go odkładać za tydzień, za miesiąc czy za rok. Biskupi za największe zagrożenie dla chrześcijan uważają pragmatym życiowy, który polega na tym, że życie się toczy swoim torem, ale traci się z oczu jego istotę. Możemy stracić Boga, bo za deklaracją, że jesteśmy wierzący, nie idą życiowe wybory. Każda dobra modlitwa, Msza święta zaczyna się od słów: „Nawróć się”. Ciągle i zawsze musimy się nawracać. Jezus Chrystus jest wzorem, jest żywą osobą, z Nim powinniśmy budować nasze życie. Wiara w Ewangelię jest programem życia.

Formacja chrześcijańska powinna być oparta na codziennej lekturze Słowa Bożego. Bóg codziennie chce mówić do naszego serca: „nawróć się, bo czeka na ciebie większa miłość, nawróć się i odwróć od grzechu”. Jeśli chcemy się nawrócić to znak, że Duch Święty działa.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego w punkcie 387 czytamy: „Rzeczywistość grzechu, a zwłaszcza grzechu pierworodnego, wyjaśnia się dopiero w świetle Objawienia Bożego. Bez tego poznania Boga, jakie ono nam daje, nie można jasno uznać grzechu; pojawia się pokusa, by wyjaśniać go jedynie jako wadę w rozwoju, słabość psychiczną, błąd, konieczną konsekwencję nieodpowiedniej struktury społecznej itd. Tylko poznanie zamysłu Bożego wobec człowieka pozwala zrozumieć, że grzech jest nadużyciem wolności, której Bóg udzielił osobom stworzonym, by mogły Go miłować oraz miłować się wzajemnie.”

Tajemnica grzechu pierworodnego została opisana w Księdze Rodzaju. Adam jest podobny do swojego Stwórcy: czuje się szczęśliwy, swoje życie daje jako dar, nie myśli co będzie miał, co zyska. Adam został stworzony na podobieństwo Boga, bo jest Jego dzieckiem. Grzech zdewastował prawdę o dziecięctwie Bożym.

Niezrozumienie prawdy o grzechu można pokazać na przykładzie małego chłopca, który chce wszystkiego dotknąć. Widzi choinkę i na niej zawieszone błyszczące bombki, próbuje je złapać, ciągnie. Rodzice krzyczą, nie dotykaj, bo się skaleczysz. Od choinki do ściany biegnie sznur, łapie za niego, a dorośli krzyczą, nie ciągnij kabla. Idzie do kuchni, matka krzyczy nie dotykaj kuchenki, bo się sparzysz. Dziecko chciało dobrze, a dorośli podnoszą głos. Myślimy podobnie, jak to dziecko. Nie rozumiemy sensu zakazów, nie pojmujemy zła grzechu. Kościół mówi, co jest złe, a my myślimy: bez przesady, to jest dobre. To zły duch podsuwa nam takie myślenie. Nie znamy ceny, jaki za sobą pociąga grzech.

Biblijny potop zalał zepsuty przez grzech świat. Bóg nawet żałował, że stworzył świat. On musiał postawić zaporę przed dalszym zalewem zła, bo grzech zatruł ludzi. Bóg nie mógł udawać, że zło jest cnotą. Nie mógł być pobłażliwy zgadzając się na grzech, jakby nic się nie stało. Wtedy nakazał Noemu budować arkę. Bóg nie lekceważy ludzkich wyborów. Uznaje człowieka za partnera. Kiedy człowiek depcze zobowiązania, Bóg nie zgadza się na grzech, nie zgadza się, aby grzech zniszczył świat. Potop był przejawem miłosierdzia Boga. Był to swoisty „reset”. Od tego momentu wszystko miało się zacząć na nowo.

Jaką cenę ma grzech, dowiedzieliśmy się, kiedy Jezus przyjął na siebie nasze winy. Nabożeństwa Drogi Krzyżowej, czy Gorzkich Żali uzmysławiają nam wagę grzechu. Pewnej nocy w kaplicy, ja sam zrozumiałem za jaką cenę został zgładzony mój osobisty grzech. Moje grzechy widziałem jako strzały bezwiednie wypuszczone przeze mnie i tkwiące w ciele Jezusa. Jezus przyjmuje te grzechy i umiera za mnie. Taką ma wartość Eucharystia. Kiedyś ks. Janusz Kopczyński powiedział mi: choćbyś był tylko jedynym człowiekiem żyjącym na świecie, to Jezus też umarłby za ciebie. Za ciało św. Wojciecha zapłacono tyloma kilogramami złota, ile ono ważyło. W oczach Boga mamy większą wartość niż złoto, jeśli za nas umarł Jezus, Jego Syn.

Przeżywając dzisiaj Eucharystię, uwierzmy, że Jezus będzie teraz umierać za nas, byśmy mogli żyć. On mówi: „dziś za ciebie umrę”. Taka jest odpowiedź Jezusa na mój grzech. Przychodzimy do Jezusa z tajemnicą naszej grzeszności. On za nas umiera, byśmy mogli żyć. Oddajmy Mu wszystkie nasze grzechy, bo za te, które Mu nie wyznamy, Jezus nie odda swojego życia.

Wielki Post 2016

Katecheza 2

Ludzkie relacje

Porozumiewamy się z ludźmi nie tylko za pomocą słów. Nasza postawa, gesty, strój, milczenie, sposób wypowiadania zdań też jest komunikatem. W obcym kraju, bez znajomości języka też można się porozumiewać. Słowami wyrażamy tylko 15% naszych myśli, 85% stanowią inne środki jak: sposób wypowiadania się, gestykulacja, mowa ciała, strój, i inne. Na propozycję nocowania w jednym pokoju z kolegą odpowiedziałem, że się zgadzam. Ale po minie wiedziano, że tego nie chcę.

Jak rozmawiać, aby się wzajemnie nie ranić? Jak rozmawiać w rodzinie, we wspólnocie, w pracy, by nie robić sobie krzywdy? W umiejętnym komunikowaniu obowiązują następujące zasady:

To, co mamy przekazać powinniśmy powiedzieć wyraźnie i prostymi słowami, tak jakbyśmy rozmawiali z człowiekiem nie znającym naszego języka. Przykładem niewłaściwej komunikacji jest następująca rozmowa. Mąż pyta: co to jest to, zielone w zupie? Żona odpowiada: jak ci nie smakuje, to nie jedz. Lub inny przykład: Żona siedzi smutna. Mąż pyta się: dlaczego jesteś smutna? Ona odpowiada: nic. Mąż odchodzi i wtedy żona mówi z wyrzutem: nawet cię nie interesuje, co się ze mną dzieje. (Ksiądz w żartobliwy sposób opisał tę sytuację. Bóg kiedy stwarzał świat najpierw stworzył mężczyznę, a później kobietę. Czyli kobieta jest doskonalszym stworzeniem od mężczyzny, a mężczyzna jest uboższą wersją kobiety. To oznacza, że nie zawsze domyśla się, co ona chce powiedzieć. Dlatego powinna mówić do niego w sposó prosty i jasny, żeby niczego nie musiał się domyślać. Często dochodzi do konfliktów, bo mężczyźni nie domyślają się, co chcą powiedzieć kobiety.)

Kiedy przekazujemy swoje zdanie, to powinniśmy upewnić się, czy właściwie zostaliśmy zrozumieni. Warto poprosić, by ta osoba powtórzyła to, co usłyszała, żeby nie było nieporozumień. Wypływa to z tego, że mamy skłonność do tworzenia schematów myślowych i sami w myślach dopowiadamy coś, co nie zostało powiedziane. Każdy z nas jest inny i to, co się mówi nie zawsze oznacza to, co się rozumie. I odwrotnie, słuchając innych, powinniśmy się upewnić, czy na pewno zostało powiedziane to, co usłyszeliśmy. Czasem ktoś narzeka, że inni zawsze źle go traktują, albo nudzą się w jego towarzystwie. Jeżeli wszyscy się nudzą, to może ta osoba ma problem ze sobą. Nawet o tym nie wiemy, że mamy na twarzy wypisane, co o sobie myślimy, czy się lubimy, więc później nie dziwmy się, że nas się unika.

Postanówmy nigdy nie rozmawiać ze sobą w gniewie. Lepiej rozejść się na chwilę, aż emocje opadną i później w spokojniejszej atmosferze nawiązać rozmowę. Inaczej będzie to „nabożeństwo wypominkowe” - ty zawsze jesteś taki, ty nigdy tego nie rozumiesz, itp. Pewne małżeństwo, gdy zaczynało się kłócić, mówiło: rozejdźmy się na „kółko”, czyli na dziesiątkę różańca. Po modlitwie wracali do spornej romowy.

Nie zwracajmy uwagi osobie, której nie umiemy kochać, czy nie lubimy, bo możemy ją skrzywdzić. Jeżeli nie uznajesz, że w tym człowieku mieszka Chrystus to nie zwracaj mu uwagi.

Nie odwołujmy się w swojej argumentacji do przeszłości, której ten człowiek nie może zmienić, bo jest to „kopanie leżącego”. Nie przypominaj mu, co się wydarzyło kilka lat temu, co zrobił brat tej osoby, czy co powiedziała jego żona, bo on nie ma na to wpływu.

Nie mówmy o jego cechach, które nie mają znaczenia w rozmowie, np.: że jest gruby, brzydki. Nie używajmy epitetów poniżających go.

Rozmawiajmy z drugim człowiekiem z pokorą. Nie jest istotne, że mamy rację, ale jak to powiemy. Do fabryki przysłany jest dyrektor bez doświadczenia. Od kogo przyjmnie uwagi? Od majstra, który mówi: pan się na niczym nie zna, jest pan do niczego, czy od drugiego, co powie: jestem prostym robotnikiem, ale po mojemu, jak w tę stronę pójdziemy, to z tego nic nie będzie.

Przekazujmy swoje zdanie, opisując swoje uczucia. Lepiej powiedzieć: ranisz mnie, gdy tak mówisz. Wtedy nie oceniamy osoby, ale mówimy jej, co się stało i jak się czujemy. Jeśli zaczniemy opisywać swoje emocje łatwiej możemy być zrozumieni przez drugą stronę. Pewna mama miała syna nadużywającego alkohol. Kiedy wracał do domu pijany, robiła mu awantury, ale to nie przynosiło rezultatów. Po pewnym czasie postanowiła zmienić swój sposób zachowania. Zaczęła się modlić i pościć w intencji syna. Kiedy on wracał pod wpływem alkoholu do domu, nie zwracała mu uwagi. Syn po pewnym czasie zapytał się jej o przyczynę zmiany. Ona powiedziała mu: wiesz synu, źle cię traktowałam, teraz poszczę i modlę się za ciebie, bo mnie to boli, że pijesz. Gdy ktoś otwiera się, opowiada o swoim bólu, to zaczyna nawiązywać się relacja. Dobry nauczyciel zastanawia się, dlaczego wszyscy uczniowie otrzymują niskie oceny z jego przedmiotu. Nie ocenia uczniów jako złych, ale decyduje się na zmianę swoich metod nauczania, aby uczniowie lepiej przyswoili sobie wiedzę.

Wielki Post 2016

Katecheza 3

Jak Bóg widzi zło?

Kościół ma problem z miłosierdziem. W Ewangelii św. Jana (J 8, 1-11) znajdujemy opis wydarznia z życia Jezusa, kiedy faryzeusze przyprowadzają do Niego cudzołożną kobietę. (W najstarszych kanonach Nowego Testamentu, czyli w Kodeksie Synajskim czy Aleksandryjskim, obydwa z IV wieku, opowiadanie to jest nieobecne. Co więcej, greccy Ojcowie Kościoła, w tym św. Bazyli i św. Chryzostom, komentując Ewangelię św. Jana, pomijają ten fragment, co świadczy o tym, że nie znali opowiadania o kobiecie cudzołożnej). Fakt, że Jezus nie potępił kobiety i nie dążył do ukamienowania jej, był drażliwy i trudny do zaakceptownia przez chrześcijan pierwszych wieków. Gorszono się tym, że Jezus nie zadał cudzołożnicy nawet pokuty, tylko powiedział: „Ja ciebie nie potępiam. Idź i nie grzesz już więcej”. Jezus okazał się łagodnym spowiednikiem, który nie gasi knotka, ani nie łamie trzciny. (W czasie Roku Miłosierdzia ks. Robert spowiadał kobietę, żyjącą w czystości, która od 10 lat nie przystępowała do sakramentu pokuty, ponieważ ktoś ją źle poinformował, że po rozwodzie nie może przystępować do sakramentów, w tym też do spowiedzi).

Św. Piotr po trzykrotnym zaparciu się Mistrza, trzykrotnie potwierdził swoją miłość do niego. To wystarczyło Jezusowi, by powierzyć mu Swój Kościół. W pierwszych wiekach za wiarę ludzie oddawali swoje życie. Wtedy nie było przebaczenia dla tych, którzy wyparli się wiary, dokonali zabójstwa, czy popełnili grzech cudzołóstwa. Musieli pokutować do końca swojego życia, dopiero na łożu śmierci mogli uzyskać przebaczenie, jak zdążyli. Tak było do III wieku. Jezus inaczej to widział i było to skandalem dla chrześcijan pierwszych wieków.

Pewien kat hitlerowski nawrócił się w więzieniu. Przebywał w jednej celi z tymi, których prześladował. Kiedy odprawiana była konspiracyjna Msza święta w celi, jego dłonie splamione krwią tysięcy ludzi, służyły za ołtarz, na którym sprawowana była Najświętsza Ofiara. Nie ma granic dla miłosierdzia, ważne tylko by człowiek tylko się otworzył. Boże Miłosierdzie jest skandalem dla wielu „sprawiedliwych”.

Pewien człowiek odkrył w sobie powołanie, aby iść do osób mieszkających w slamsach i głosić im Słowo Boże, mówić im o Chrystusie. Znalazł takich, którzy go posłuchali i zapragnęli żyć wiarą. Po 2 tygodniach on i nowonawróceni chcieli pójść w niedzielę do kościoła na Mszę świętą. Gdy tylko się pojawili w swiatyni, rozgległy się głosy oburzenia tych „porządnych” wiernych. Nie zgodzili się na udział w nabożeństwie wyrzutków ze slamsów.

W kościele znajdującym się na terenie Katolickiego Uniwesytetu Lubelskiego odbywała się uroczysta Msza święta, na którą przybyły osoby pełniące funkcje publiczne i polityczne, także przedstawiciele przeciwnej opcji politycznej. Gdy się pojawili w kościele można było usłyszeć głośno wypowiadane słowa: „ci tutaj, po co przyszli?” To nie jest miłosierdzie. Jeśli nie tu, w kościele, to gdzie można spotkać miłosierdzie?

Jezus milczy i przygląda się wszystkim, co oskarżają cudzołożnicę. Jest On w trudnej sytuacji. Faryzeusze chcą, aby osądził kobietę, aby później na tej podstawie osądzić Jego. Według prawa Mojżeszowego za grzech cudzołóstwa kobieta powinna być ukamienowana. Czy tylko ona była winna? Gdzie był mężczyzna, z którym popełniła ten czyn? Uciekł. Cudzołożnica w takich okolicznościach spotkała Jezusa. (Ks. Robert powiedział, że z grzechu aborcji spowiadają się tylko kobiety, a mężczyźni nie. Może myślą, że nie ponoszą odpowiedzialności?)

Kto chciałby przeżywać sakrament spowiedzi na oczach wszystkich? W pierwszych wiekach wierni publicznie wyznawali swoje grzechy, a pokuta trwała wiele lat. Do świątyni na nabożeństwa mieli prawo wejść tylko co, którzy byli w stanie łaski, reszta stała za drzwiami. W wejściu kościoła prosili wchodzących o modlitwę. Każdy znał winy grzeszników i wiedziano, za kogo się trzeba modlić. Dzisiaj też mamy takich „pokutników”. Do kościoła chodzi około 20% wiernych, a 80% nie. Mamy za kogo się modlić.

Kościół pierwszych wieków brał odpowiedzialność za grzeszników i modlił się za nich. Dzisiaj grzech traktuje się, jako sprawę prywatną. Kiedyś grzesznik miał wsparcie modlitewne. Modlono się za siebie wzajemnie. Więzy chrztu były silniejsze, niż więzy krwi. Wierzący traktowali się, jak rodzina.

Jezus powiedział, że nie potrzebują lekarza sprawiedliwi, lecz ci, co się źle mają. Do Jezusa przychodzili celnicy, żołnierze, ubodzy, margines społeczny, a rzadko faryzeusze. Czy na spotkanie z Jezusem przychodzimy, jako grzesznicy czy jako uczeni w Piśmie?

W swoich listach apostolskich św. Paweł często powraca do swojej niechlubnej przeszlości. Nawet mówi o sobie, że Jezus przyszedł do niego jako do „poronionionego płodu”. Mówi o tym, jak wiele zawdzięcza Jezusowi. Człowiek nie musi się bać Jezusa, który jest delikatny, empatyczny, taktowny. Nie traktuje nikogo z góry. Kiedy faryzeusze oskarżają cudzołożnicę, to ona stoi, a Jezus jest schylony i pisze na piasku. Św. Augustyn twierdził, że Jezus zapisywał tylko jedno słowo – „cudzołóstwo”, a przez świątynię wiał wiatr Ducha Świętego i zacierał to Słowo.

Jeżeli będziemy stawali w prawdzie, to będziemy się spotykali z Jezusem. Nieraz spowiedź traktujemy, jak pralnię, gdzie się pozbywamy grzechów. Grzech jest raną, wymagającą leczenia i pielęgnacji. Jezus chce zalać nasze rany oliwą miłości, która leczy. Spowiedź nie jest jednorazowym aktem. Konfesjonał jest miejscem, gdzie doswiadczamy pielęgnacji ran naszych grzechów. Nie można powiedzieć: już się wyspowiadałem i znów mogę grzeszyć. Mamy zachwycić się miłością Jezusa przebaczającego nam grzechy.

W pewnym filmie jest przedstawiona scena wskrzeszenia Łazarza. Kiedy Jezus przychodzi, Łazarz jest od trzech dni złożony w grobie. Jego ciało już się zaczyna rozkładać, cuchnie. Jezus jest wytrwały w walce o człowieka. Woła: Łazarzu wyjdź! Modli się za niego. Na tym filmie pokazane jest, jak z cienia wyłania się ręka i chce wciągnąć Jezusa w ciemność grobu. Jezus podaje swoją rękę i wyciąga przyjaciela. Nie ma takiej sytuacji, żeby Jezus zrezygnował z walki o nas. Bóg się nie nudzi nami. To my wątpimy w siebie, myśląc, że nie warto. On nie rezygnuje. Taka miłość przychodzi do nas w czasie komunii świętej. Otoczy nas i wypełni. Miłosierdzie, to imię Boga. Miłosierdzie, to Jego „dowód tożsamości”. Taki obraz Boga nieśmy całemu światu.

Wielki Post 2016

Katecheza 4

Jak skutecznie ewangelizować rodzinę?

Kościół jest rodziną, a rodziny tworzą Kościół. Małżeństwa uczestniczą w dziele stworzenia, poprzez stół i łoże. Rodzice przekazując życie, biorą udział w Bożym dziele stworzenia świata. Wszystko, co dotyczy małżeństwa jest czyste i godne. Religia chrześcijańska, to religia Wcielenia. Wiarę przeżywamy w swojej cielesności. Ewangelia Jezusa, to nie teoria, ale jest wpisana w duszę i ciało, czyli też w pragnienia i emocje. Stół eucharystyczny wychowuje, jak ma wyglądać stół i łoże. To wszystko ma się przekładać na codzienność. Wielu myśli, że tylko duchowość się liczy, a ciało nie. Zmartwychwstaniemy w ciele, więc ciało też ma znaczenie.

Kościół przekazuje wiarę i rodzina przekazuje wiarę. Jednak przekaz wiary w rodzinie jest silniejszy niż w Kościele. Trudno jest człowiekowi odnaleźć się w Kościele, jeśli w rodzinie nie otrzymał właściwej katechezy, ani przykładu z życia wiarą rodziców. Nie zastąpi ich w tym nawet pomoc dziadków. Istnieje niebezpieczeństwo, zbytniego zaangażowania się rodziców w sprawy Kościoła, kosztem dzieci, co może spowodować odejście dzieci od Kościoła, skarżących się, że „Bóg ukradł im rodziców”.

Papież Franciszek zachęca do ewangelizacji, zachęca by odkrywać radość, jaką niesie Ewangelia. Ewangelizatorzy powinni być prowadzeni przez Ducha Świętego. W jaki sposób skutecznie ewangelizować w rodzinie i nie tylko, aby nie popełnić błędów. W ewangelizacji ważne są trzy etapy, które powinny następować w odpowiedniej kolejności i żadnego z nich nie wolno pomijać.

Etap pierwszy – modlitwa.

Bez modlitwy przeprowadzenie ewangelizacji jest niemożliwe. Tylko ten, który sam prowadzi życie duchowe i jest zakochany w Jezusie może ewangelizować. Kto dba o własny rozwój staje się „motorem napędowym” dla drugiego człowieka. Ważne jest, aby sam medytował Słowo Boże, adorował Najświętszy Sakrament, brał udział we Mszy świętej. Trudno wymagać codziennej medytacji od dziecka, kiedy się samemu nie modli Słowem Bożym. Zamin się zacznie ewangelizować trzeba rozpocząć przynajmiej miesięczny modlitewny szturm do Boga za tę osobę, nieraz wzmocniony postem.

Etap drugi – poznanie człowieka.

Po etapie kontemplacji trzeba poznać człowieka, któremu mam mówić o Bogu. Poinno się z nim nawiązać relację, poznać jego potrzeby, zranienia, problemy, z którymi się zmaga. Zainteresowanie się człowiekim oznacza akceptację jego osoby. Nie powinno się go krytykować, patrzeć na niego z góry. Zainteresowanie oznacza pomoc w problemach i służenie mu z miłości do Jezusa. Przylgnięcie do Jezusa ułatwi nam właściwe rozpoznanie ewangelizowanej osoby. Mamy poznać cierpienie człowieka, który na zewnątrz demonstruje niepokój, a może i agresję. Do kościoła przychodzi 40% wierzących, gdyby każdy z nich skutecznie zewangelizował tylko jedną osobę, to w kościele byłaby 80% frekwencja.

Etap trzeci – głoszenie kerygmatu.

Czas na przekazanie swojej wiary w Jezusa. Jezus w podobny sposób ewangelizował. Najpierw był czas życia ukrytego w Nazarecie. Czas 40-to dniowej modlitwy na pustyni. Później poznawał ludzi, nawiązywał z nimi przyjazne kontakty, rozpoznawał ich potrzeby, czynił cuda. Gdy już zdobył zaufanie, dopiero mówił o Ojcu i ewangelizował. Ostatnim etapem było oczekiwanie na wzrost, zainicjowany przez Ducha Świętego. Na wiosnę rolnik sieje na przygotowanej glebie, a potem czeka na wzrost. Tak samo jest w procesie ewangelizacji. Ewangelizacja jest dziełem Ducha Świętego.

Ewangelizator ma prosić Boga, by uczynił go pokornym narzędziem, by nie zrobił nikomu krzywdy, by nie przekazał swojego nieuporządkowania innym. Pewna rodzina wzięła na wychowanie chłopca z rodziny alkoholika i schozofreniczki. Okazano mu miłość, wiarę i starano się dobrze go wychować. W wieku 18 lat chłopiec dowiedział się, skąd pochodzi i zaczął sprawiać kłopoty wychowawcze, buntować się. Zrozpaczeni rodzice zwrócili się po poradę do księdza, czy to wszystko, co przekazali chłopcu nie ma znaczenia, czy wysiłek ich poszedł na marne. Usłyszeli odpowiedź: jeśli miał dobry przykład waszego życia, to to wróci. Po okresie buntu, chłopiec postanowił pójść do seminarium i został księdzem.

Wielki Post 2016

Katecheza 5

Łaski Jubileuszowego Roku Miłosierdzia.

Ten rok jest okazją, by zanurzyć swoje życie w Bożym Miłosierdziu i skorzystać z łask w Nadzyczajnym Roku Miłosierdzia. Dotychczas Jubileusze ogłaszano co 50 lat. Ten Rok został ogłoszony bez żadnej okazji. Papież Franciszek rozeznał, że świat potrzebuje miłosierdzia. Na czas Jubileuszu Kościół daje odpusty. „Odpust jest to darowanie przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, zgładzonej już co do winy” (KKK 1471). Darowanie kary może być pełne, czyli całkowite, albo częściowe. Czym jest odpust i dlaczego jest potrzebny? W czasie sakramentu pokuty odpuszczane są nam grzechy, ale skutki grzechów pozostają.

W filmie „Misja” główny bohater był odpowiedzialny za śmierć wielu osób. Gdy zrozumiał swoje postępowanie, zmienił się. Chciał się uwolnić od wyrzutów sumienia, odpokutować winy, więc przywiązał do nogi ciężar i ciągnął go za sobą. Jednak ta pokuta nie mogła przywrócić życia swoim ofiarom. Od tego ciężaru na duszy i na ciele uwalnił go jeden z tych, których skrzywdził.

Kościół dopiero w XI wieku wprowadził odpusty dla żałujących grzeszników. Wcześniej za popełnione winy nakładane były długie pokuty, a nawet dożywotnia banicja. Za grzech bratobójstwa udzielano rozgrzeszenia dopiero na łożu śmierci. Potrzeba było czekać wiele wieków, aby Kościół uznał, że to nie pokuta gładzi grzech, tylko Jezus Chrystus. Po spowiedzi nie ma żadnej przeszkody między mną, a Jezusem. Pozostają jednak skutki, jakie ten grzech spowodował.

W III wieku na skutek prześladowań, wielu chrześcijan wyparło się wiary. Za taki grzech nie było wtedy przebaczenia. Powstało pytanie, co robić z upadłymi? Odpuszczać, czy nie odpuszczać im grzechu? Postanowiono odpuszczać, ale nie wpuszczać do kościoła. Musieli wpierw wyleczyć rany, jakie ten grzech spowodował. Mieli prosić wchodzących do kościoła o modlitwę wstawienniczą, o uzdrowienie ich duszy.

Po grzechu zostają jego skutki, któte osłabiają duszę. Są one jak blizna, czy nie zaleczona rana. Po grzechu łatwiej popełnić następny, podobny grzech – są to grzechy nałogowe. Są grzechy, które rodzą następne grzechy, np. gniew rodzi nienawiść, a nienawiść brak przebaczenia, a ten utwierdza nienawiść.

Łaska Jubileuszu Roku Miłosierdzia dotyczy udzielania odpustów. Drzwi Święte zostały otwarte. Kiedyś, by otrzymać odpust trzeba było jechać do Rzymu. Teraz biskupi mogą wyznaczyć w swoich diecezjach kościoły, w których zostały otworzone Drzwi Miłosierdzia. Powinno się pójść do takiego kościoła przynajmiej raz na miesiąc. W 1600 roku na Jubileusz przybyło do Rzymu przeszło milion osób. My nie musimy jechać do Rzymu. W naszej diecezji jest wiele takich kościołów.

W 1997 roku została nam przekazana nauka o odpustach. Kościół chce się dzielić obfitością miłości Jezusa i tym, co wysłużyli dla nas święci. To jest największe bogactwo Kościoła. My również poprzez własne cierpienia, choroby, starość dopełniamy braków cierpień Chrystusa. (Kol 1, 24)

W naszych sercach rozlana jest miłość, a grzech nam tę miłość zabiera. Bóg odpuszczając nam grzechy, posyła Ducha Świętego, który tę miłość na nowo rozlewał. Odpust – to zanurzenie w miłości Jezusa Chrystusa. Jezus skarży się do św. Faustyny, że niewiele osób przychodzi do Niego, aby zanurzać się w Jego Miłosierdziu.

W psalmie 118 czytamy: „Oto jest brama Pana, przez nią wejdą sprawiedliwi”. Refrenem tego psalmu są słowa: „Bo Jego łaska na wieki” Można zamienć słowo „łaska” na słowo „miłosierdzie” i powtarzać: „Bo Jego miłosierdzie na wieki”. Psalm 118 był śpiewany przez Izraelczyków, kiedy wrócili z niewoli do ojczyzny i odbudowywali zrujnowaną Świątynię. Ten psam był recytowany przez Jezusa, kiedy wychodził z uczniami z Wieczernika do Ogrójca. Jezus w Ewangelii św. Jana mówi o sobie, że jest bramą owiec, bramą wiodącą do Ojca (J 10). On jest bramą, przez którą wejdą sprawiedliwi mający na sobie Jego krew, którzy zjednoczyli się z Nim.

W Rzymie z okazji Jubileuszu często odprawiane są nabożeństwa z okazji Roku Miłosierdzia. U nas nie ma takiego poruszenia. Otrzymaliśmy wielką łaskę i warto ją odkrywać. Kto z nas nie potrzebuje przebaczenia, odpuszczenia grzechów, miłosierdzia? Nasza Katedra oraz Konkatedra na Kamionku są kościołami, gdzie codziennie można otrzymać łaski związane z Jubileuszem. Zachwycajmy się Miłosierdziem Boga. Pozwólmy się otoczyć Jego łaskami.

Wielki Post 2016

Katecheza 6

Emocje.

Emocje potrzebują ewangelizacji. Przez nieznajomość tej sfery życia człowieka powstaje wiele zranień. Ksiądz poprosił młodych ludzi z gimnazjum, którzy nie chodzą często do kościoła, aby mu pomogli przy pewnej akcji w niedzielę. Przestali cały dzień. Gdy wieczorem weszli do kościoła, jedna z pobożnych osób powiedziała: „co za młodzież, nie wiecie, że trzeba uklęknąć, gnoje jedne”. Ksiądz później usłyszał od młodych: „jeśli tak wygląda Kościół, to dziękujemy”. Powinniśmy przyciągać do Kościoła , nie odciągać.

Nie potrafimy określić, jakie emocje przeżywamy. Jeśli nie znamy ich, to zły duch może wyprowadzać nas tam, gdzie chce i kiedy chce. Nad poznanymi i nazwanymi emocjami możemy panować. W złym stanie emocjonalnym nie powinniśmy podejmować żadnych decyzji. Będąc w ciemnościach, w strapieniu jesteśmy obciążeni ryzykiem podjęcia złej decyzji, czy działania.

Pierwsze nawrócenie jest związane z wysokim poziomem emocji. Powinniśmy je umiejętnie wsprzęgnąć w okresie strapienia, aby później nie zadawać sobie pytanie, dlaczego się to skończyło. Pocieszenie i strapienie przychodzą po sobie na przemian. Powinniśmy znać świat emocji, który nam Bóg daje do dyspozycji.

Kościół nas wzywa, byśmy porządkowali świat naszych emocji. W czasie medytacji, Eucharystii, sakramentu pokuty możemy rozpoznawać własne emocje i zadawać pytanie, dlaczego nie umiemy nad nimi panować. Mówimy: Boga kocham, tylko z ludzmi mi się nie układa. Im bliżej Boga, tym bliżej człowieka. Na ile kocham Boga, na tyle kocham człowieka. Z obrażania się i z „cichych dni” powinniśmy się spowiadać.

Proste rady

Emocje są moralnie obojętne, nawet zdenerwowanie nie jest złe. Gorzej gdy emocje przechodzą w postawę. To, że się denerwujemy czy gniewamy nie jest grzechem. Ważne jest to, co z tymi uczuciami zrobimy. Wśród siedmiu grzechów głównych przeszkadzających w budowaniu wspólnoty jest wymieniony gniew. Staje się on grzechem, gdy się nim „nakręcam”. Ciągle rozmyślam, co powinienem zrobić, jak powiedzieć. W myślach „kręcimy film” , nawet serial. Nie jest to film pod tytułem „M - jak miłość, ale „N - jak nienawiść”. Co robię pod wpływem gniewu?

Emocje są przyjemne i nieprzyjemne, kochane i niekochane. Jak te uczucia przeżywać? Najpierw należy je nazwać po imieniu, czy jest to np. znużenie, przemęczenie, złość. Cecylia wychowała się w domu bez uczuć. Tęskniła za ciepłem, pochwałą, akceptacją. Poznała mężczyznę, w którym się zakochała. Mówiono jej, że nie jest właściwym kandydatem na męża. Nie słuchała uwag. Po ślubie była szczęśliwa może miesiąc. Gdy była w ciąży, powiedział jej: albo ja, albo dziecko. Usunęła ciążę, a on dwa lata później popełnił samobójstwo. Gdy nie poznamy naszych pragnień, zranień, emocji będziemy żyli, jak automaty. Nie będziemy mieli wpływu na to, co dzieje się w naszym życiu.

Człowiek nie może tłamsić w sobie narastających emocji. Nie wyrażone uczucia doprowadzają do tego, że wybuchamy i nie panujemy nad tym, co mówimy w afekcie. Ranimy innych swoimi słowami i postępowaniem. Czym innym jest powiedzieć: denerwujesz mnie, gdy tak się zachowujesz, a czy innym powiedzieć: ty tak zawsze, nigdy tego nie rozumiesz. Jesteśmy odpowiedzialni za swoje emocje. Drugi człowiek może denerwować, ale to my powalamy na to, żeby emocje nad nami panowały. Najpierw oceniam, jaka nazywa się stan w jakim się znajduję, a później określam, jak go przeżywam. Mamy mówić o swoich emocjach w pierwszej osobie liczbie pojedynczej.

Nie muszę funkcjonować pod dyktando drugiego człowieka. Możemy powiedzieć: dziękuję za to, co usłyszałem, przemyślę to sobie, dziękuję, że mi to powiedziałeś.

Wiele wspaniałych dzieł Bożych zostało zaprzepaszczonych, gdy sprawy ludzkie takie jak: ambicje, chęć dominowania stały się ważnejsze. Jeśli nie wypowiadamy tego, co myślimy, to gromadzimy w sobie wiele niewypowiedzianych emocji.

Każdego dnia należy powrócić do przeżytych emocji. Codzienny rachunek sumienia nie tyle powinien być przypomieniem swoich czynów, ile powinien być przypomnieniem emocji, jakie przeżywało się w ciągu dnia. Należy je przywołać, nazwać i przeżyć jeszcze raz. Efektem nieprzeżytych emocji jest depresja. Wypychamy niektóre emocje, np. lęk. Należy zatrzymać się koło tego uczucia i zapytać się go: co chcesz mi powiedzieć moja emocjo? Potrzeba przeżyć ją jeszcze raz, ale tak na zimno. Chodzi o to, by emocje nas nie rozwalały. Byśmy nie chodzili osowiali lub jak tykająca bomba. U pewnej osoby przez wiele lat narastała nienawiść do matki. Ksiądz jej powiedział: to niech pani pójdzie do lasu, weżmie kij i nim z całej siły uderza w drzewo. Miała uzewnętrznić swoją złość, pozwolić emocji wyrazić się, przeżyć ją, by odzyskać spokój.

Aby panować nad swoimi emocjami należy je nazwać, wypowiedzieć i przeżyć.