Archiwum

Miłość doskonała. Rekolekcje wielkopostne 13.03.2017

Zacisze 13.03.2017

ks. Sławomir Kowalski

Podobny obraz

Zdjęcie z portalu internetowego: stacja7.pl

Miłość człowieka może wznieść się na najwyższy poziom. Może on kochać miłością najczystszą, najbardziej bezinteresowną. Człowiek może kochać nie tylko swoich najbliższych czy przyjaciół, a nawet wrogów. Może kochać samego Chrystusa. Powinniśmy sobie zadać pytanie, czy człowiek może dokonać tego sam? Czy może wznieść się na najwyższą formę miłości bez interwencji i pomocy z zewnątrz? Można to prześledzić na przykładzie minerałów.

Drobinki minerałów tkwią nieruchomo w strukturze ziemi, ich przestrzeń życia jest niewielka i same z siebie nie mogą tego zmienić. Sytuacja może ulec zmianie, gdy do ziemi wpadnie ziarenko. Pod wpływem wilgoci, odżywiając się zawartymi w ziemi minerałami ziarenko rozpoczyna intensywny wzrost, wyrastając na roślinę. Minerały zostają wprowadzane w młody organizm i uniesione w górę przez korzenie, łodygę, gałązki i liście. Choć nie zmieniają swojej struktury są elementem budulcowym rośliny i zostają wprowadzone w nową formę życia. Czy jest to ostateczna forma życia, w jakiej mogą żyć minerały? Roślina jest składnikiem pożywienia innych organizmów. Zgłodniałe zwierzę podchodzi do rośliny, zrywa ją i zjada liście i gałązki. Minerały w nich zawarte zostają wchłonięte, i w wyniku trawienia wprowadzone w krwioobieg, a potem do komórek jego organizmu. Minerały stają się elementem budulcowym zwierzęcia. Przeszły w nową, wyższą formę życia. Czy jest ona ostateczna? Mięso zwierząt jest pożywieniem ludzi. Człowiek zabija zwierzę i przygotowuje posiłek. Minerały znajdujące się w mięsie przechodzą z potrawy do organizmu o najwyższej formie istnienia na ziemi, do organizmu człowieka i odżywiają go. Człowiek jest zdolny do jeszce wyższej formy życia niż rośliny i zwierzęta. Może pracowć, tworzyć, wierzyć, kochać.

Czy człowiek sam z siebie jest zdolny kochać na najwyższym poziomie? Oto, jak o miłości doskonałej pisze św. Paweł: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. (1Kor 13, 4-7) Kto jet zdolny do takiej miłości? Czy forma miłości noszona przez człowieka jest najwyższym poziomem, do jakiego może się on wznieść? Kto może nas podnieść do takiej miłości? Tylko Bóg kocha miłością doskonałą. Bóg podnosi i daje łaskę. Sami nie jesteśmy w stanie tego osiągnąć. Powinniśmy o to prosić Boga, o to żebrać. On nie odmówi naszej szczerej prośbie.

Pewne starsze małżeństwo nosiło w sobie bolesną tajemnicę. Otóż kiedy się poznali, ona nie była pewna swojego wyboru i zaangażowała się emocjonalnie z innym mężczyzną. Przeżyła kilkumiesięczny romans w trakcie narzeczeństwa ze swoim przyszłym mężem. Później zerwała romans, wyszła za niego za mąż i będąc przykładną żoną. Mimo to, jej mąż nosił w sobie do końca pamięć o tamtej zdradzie i nie był w stanie jej darowć. Na ich wieloletnią przyszłość miało wpływ kilka miesięcy jej wahania. Zraniona ludzka miłość nie była w stanie sobie sama poradzić. Nie była w stanie wznieść się ponad krótki incydent.

A miłość Chrystusa? Piotr zdradził swojego Pana w najważniejszym momencie, a mimo to Jezus mu przebaczył. A nawet posunął się dalej, na wyższy poziom. Powiedział: Ty będziesz skałą, na twoim życiu, zbuduję przyszłość Kościóła! „Paś owce moje” (J 21, 17) Zraniony w miłości człowiek powiedziałby: Nie mogę na tobie zbudować mojej przyszłości. Kto może to zmienić? Gdzie szukać sił do przebaczenia? Czy można kochać taką miłością, jaką Chrystus odbarował Piotra?

Przykład innej ludzkiej miłości, która zaistniała pomiędzy osobami świętymi. Św. Józef zakochał się w Maryi miłością czystą i szczerą. Co działo się w jego sercu, kiedy dowiedział się o tym, że jego żona znajduje się w stanie błogosławionym, nie z jego przyczyny? Wprawdzie nie chciał narazić Jej na zniesławienie i poważne konsekwencje, ale postanowił Ją oddalić po kryjomu, ponieważ go zraniła. Jeśli serce świętego mężczyzny nie było w stanie znieść takiej traumy, to co mówić o sercu każdej innej osoby? Przykład św. Józefa wskazuje, że są granice ludzkiej wyrozumiałości i odporności na ból. Kiedy zdradzi nas kochany człowiek nie jesteśmy w stanie być tacy sami, jak przed zdradą. Już nasza gotowość do poświęcenia, zainteresownie, zaangażowanie zaczyna słanąć. Nie chcemy budować własnego ojcowstwa, czy macierzyństwa z osobą, która okazała słabość. Kto podniósł serce Józefa do góry, by nie oddalił swojej żony? To Bóg. On powiedział: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło”. (Mt 1, 20)

Wśród małżeństw przeżywających kryzysy słyszy się takie słowa: „Nie dobraliśmy się. Musimy się rozstać”. Poświęcenie jest ważne, aby miłość nie została zaprzepaszczona, a rodzina pozostała szczęśliwa. Rodzina jest silna Bogiem. On wszystko podnosi, bo sama z siebie ludzka miłość nie jest w stanie uporać się ze wszystkimi zagrożeniami. Powinniśmy stale wznosić do Boga prośbę, aby pozwolił naszej miłości się rozwinąć i podniósł nasze serca na wyższy poziom. Jeśli św. Józef nie był w stanie, pomimo wszystko, kochać najpiękniejszej, najświętszej i najczystszej kobiety świata, to co można powiedzieć o nas zwykłych ludziach, kochających zwykłą ludzką miłością naszych współmałżonków?

Można sobie zadać przewrotne pytanie: Czy powinniśmy współczuć naszym współmałżonkom, że mają taką żonę, czy męża, jak ja? Zadawanie takich pytań, prowadzi do bardziej pokornego myślenia o sobie i swojej doskonałości. Na początku św. Józef mógł współczuć Maryi, że dopuściła się zdrady, ale później mógł sobie współczuć, że nie umiał rozpoznać w Niej swojego największego skarbu.