Czy powinniśmy poznawać własną grzeszność? Konf. 29.05 2018

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 29 maja 2018

Znalezione obrazy dla zapytania poznawanie własnej grzeszności obrazy

Czy jest rzeczą pożądaną zgłębiać własną grzeszność? Można odpowiedzieć, że i tak, i nie. Wszystko zależy od tego, jak patrzymy na siebie i na własną grzeszność. Wiara zakłada przyjęcie prawdy o sobie. A prawdą naszego życia jest to, że jesteśmy grzeszni.

W sytuacji konfliktowej z bliźnim wychodzi często nasza słabość. Złościmy się czy czujemy się zdenerwowani. Mawiamy, że ktoś nam zburzył radość życia. A przecież radość życia wypływa z naszego wnętrza i sprawy zewnętrzne nie mogą jej zniszczyć.

Czy poznanie własnej grzeszności może być powodem do radości? Niektórzy ludzie mają tendndencję do powracania pamięcią do wcześniej wyznanych grzechów. Ciągle nie mogą sobie darować pewnych zachowań, słów. Zapominają, że już spotkali się z miłosierdziem Jezusa darowującego im dawne grzechy. Nie wierzą, że otrzymali przebaczenie, nie dziękują za okazaną przez Jezusa dobroć. Boją się spojrzeć na „dno” własnej duszy. Wydaje się im, że ktoś mógby ich zranić, więc muszą się bronić. Nie oddając wszystkiego Jezusowi i Matce Bożej wpadają w depresję. A pedagogika szatana jest taka, byśmy przeżywali naszą słabość sami, sami, sami. Grzeszność przeżywana w samotności rodzi pychę, a przeżywana z Bogiem rodzi pokorę.

Poznanie głębi grzeszności może być pożyteczne, jeśli będziemy pewni, że na „dnie” znajduje się nieskończona miłość Jezusa. Jemu możemy dziękować, że nas kocha pomimo że jesteśmy słabi. Powinniśmy być szczęśliwi ze spotkania ludzi, którzy doprowadzili do odkrycia naszych zaniedbań czy grzeszności. Gdybyśmy o tym pamiętali, to bylibyśmy im wdzięczni.

Czy mamy zwalniać się z walki z pokusami? Walka z grzechem może dawać zadowolenie z siebie. Ale jeśli pamiętam, że za mój grzech Jezus musi zapłacić swoją krwią, to raczej wolałbym umrzeć niż obrazić Boga grzechem. Już moje zadowolenie nie będzie na pierwszym planie. Nawet za mój najlżejszy grzech Jezus musi zapłacić najwyższą cenę. Jest to z Jego strony ogromne uniżenie, mnie zawstydzające. Jezus umiera za mnie na każdej Mszy świętej. Nie muszę się bać uznawać własną grzeszność, bo spotykam się z miłością Jezusa. Poznając ciągle własną nędzę, tym bardziej będę się powierzać Bogu i Matce Bożej. Jest to proces nieustanny. Poddanie się temu procesowi daje prawdziwą radość, wdzięczność i wolność.

Ci, którzy nie wierzą, sami muszą sobie radzić ze swoją grzesznością. Chociaż mechanizmy obronne pomagają im łagodzić przeżywanie słabości, to jednak grzeszność ciągle do nich powraca i niektórych może doprowadzić do depresji. Bez Boga jesteśmy małostkowi i niemiłosierni dla samych siebie. Adam w raju został oszukany przez diabła. Nie poradził sobie z prawdą o własnej grzeszności. Ukrył się przed Bogiem w krzakach. My nie musimy się ukrywać. Możemy wyjść z „krzaków” i spojrzeć na Jezusa. Nie musimy się bać, oskarżać czy bronić.

Poznawać swoją grzeszność możemy w czasie spowiedzi. Gdy szczerze mówimy o sobie wzrusza się kapłan, wzrusza się Bóg. On się raduje, gdy odkrywamy przed Nim nasze grzechy. Sakrament pokuty odsłania uniżenie i piękno spowiadającej się osoby.

Matka Boża towarzyszy wszystkim, którzy chcą poznać prawdę o sobie. Ona była przy Jezusie do końca, aż do krzyża i nas też nie zostawi.