Jak bezpiecznie spotkać się z tym, kto myśli inaczej. Konf. 27.10.2020

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze 27 października 2020

 Cieszmy się na deszcz – łapmy wodę do ogrodu!

Wiosną 2020 roku długo nie było opadów deszczu. Ziemi brakowało wody. Prognozy meteorologiczne nie napawały optymizmem. Zapowiadała się klęskę nieurodzaju. Zachęcano nas, aby zbierać deszczówkę, która mogłaby być użyta do podlewania. Kupując zbiorniki kierowano się przekonaniem, że im większy tym lepiej. W kolejnych tygodniach było jednak coraz więcej opadów deszczu i zapowiadana klęska nie nastąpiła.

W dzień wspomnienia św. Jana Pawła II (22 października) Trybunał Konstytucyjny wydał (cudem) orzeczenie dające ochronę dzieciom nienarodzonym zagrożonym aborcją z powodu wad wrodzonych i genetycznych. Orzeczenia lekarskie kwalifikujące dzieci nienarodzone do aborcji eugenicznej niejednokrotnie są jak prognozy pogody – sprawdzają się lub nie. A do obrony prawnej dzieci poczętych dołączyły pewne skutki. Są nimi protesty, wypowiedzi, reakcje, które nie budzą zachwytu.

Jak się zachować, co mówić w takiej sytuacji. Z jednej strony mamy pozytywny fakt, a z drugiej gwałtowna reakcja, z powodu braku akceptacji decyzji TK. Jak odnieść się do osób oburzonych? Jaka powinna być postawa wierzącego chrześcijanina? Tutaj należy sobie zadać pytanie: jakie jest moje serce? Na ile jestem przemieniony przez miłosierdzie? Czy żyję prawdą o sobie? Na ile przemiany potrzebuję ja sam? Ta sytuacja przypomina prognozę pogody, że będzie sucho, czyli trudno, bo zanosi się na manifestacje, protesty, niepokoje. Widzimy, że dzieje się dobro, bo nienarodzone dzieci są chronione prawnie, a jednocześnie ujawnia się zło ludzkich serc.

Jeżeli chcę właściwie przeżyć tę rzeczywistość powinienem przygotować większy „zbiornik” miłosierdzia. A to może się dokonać przez uznanie, że nie jestem taki święty jak myślę. Jeśli chcę skonfrontować się z protestującym człowiekiem powinienem uznać, że jestem gorszym niż on. Jeśli myślę, że to ja jestem lepszy, to znaczy, że będzie we mnie mało miłosierdzia.

Jezus powiedział, że lekarza potrzebują chorzy, a nie zdrowi (por. Łk 5,31). Dlatego miłosierdzie otrzymali ci, którzy widzieli, że go potrzebują, ale na nie nie zasługują. Właśnie oni i tylko oni. Mam prosić, ale nie żądać. Mam oczekiwać, ale nie domagać się. Mam przygotować się na konfrontację z tymi, co nie są przygotowani na trudy życia, a także nie mają wiary, ani nadziei w odkupienie i muszą iść w zaparte, by ratować stan swoje iluzorycznej równowagi.

Jak spotkać się z tymi, którzy nie są za życiem? Jeśli nawet nikogo nie przekonując to przynajmniej nie dokładając kolejnego zła. Tu zbiornik miłosierdzia musi być naprawdę duży. A to oznacza uznanie, że mogę być wewnętrznie gorszym od swego adwersarza, ponieważ więcej łask zmarnowałem w życiu. Bóg nas weryfikuje przez spotkanie z drugim człowiekiem i różne wydarzenia pokazujące, jak naprawdę żyjemy. Ważne jest przyznanie się, że jeśli nawet nie grzeszę, to jednak jestem zdolny do nawet najgorszych grzechów. To daje podstawę, by bardziej ufać Bogu i patrzeć z miłosierdziem na siebie i drugiego człowieka.

Można w duchu zadać komuś pytanie: co ty wiesz o grzeszeniu? Owszem, widzę twoje zło, ale jest słaby przy moim. Gdy tak pomyślę z ufnością, to nie będzie we mnie wrogości, ale współczucie i troska, że jest tu człowiek, który nie wie, co się dzieje. Nie należy walczyć z człowiekiem, ale z błędnym myśleniem. Jeśli nie będę potrafił życzliwie spotkać się osobą, która myśli inaczej, to wyniknie z tego konfrontacja. Jezus patrzył z życzliwością i zrozumieniem na ludzi. Nie tracił wewnętrznej równowagi, bo miał ją w Ojcu. Jeśli mamy przez miłosierdzie dostęp do miłości Ojca, wtedy będziemy oczekiwać miłosierdzia dla siebie i innych ludzi.

Ten, kto nie pływa albo nie wchodzi do wody albo bezpiecznie trzyma się blisko brzegu. Dobry pływak chętnie wypływa daleko od brzegu, na głębię i dalej i dalej. Czy nie boimy się spotkać z kimś, by nie zobaczyć własnej nędzy? Czy chcemy odpływać od brzegu dobrego mniemania o sobie? Weryfikuje nas konfrontacja z osobą, która ma inne poglądy. Sprawdza nas jako uczniów Chrystusa. Czy jestem gotowy spotkać się z kimś kto myśli inaczej niż uczy nas Dobra Nowina i chcieć mu pomóc, a nie go pokonać? O pomyślności zaważy to czy będę widział w sobie większego biedaka uznającego własną nędzę i ufającego bardziej miłosierdziu Bożemu?