Gdy Bóg wyraża ci swoją miłość „pocałunkiem” upokorzenia. Konf. 11.01.2022

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 11 stycznia 2022

Róża widziała więcej - Przewodnik Katolicki

Błogosławiona s. Róża Czacka

Załóżmy teoretycznie, że w przyszłości zachorujemy na raka? Czy możemy jakoś przygotować się na chorobę? Czy wiemy na pewno jak zachowamy się w tej sytuacji? A jeśli się okaże, że nie zachorujemy, to jaki mają sens nasze przewidywania i przygotowania? Po co by było na ten temat myśleć, angażować naszą wyobraźnię, emocję, rozum i przygotowywać się na chorobę. Nie miałoby to żadnego uzasadnienia.

Podobnie jest z upokorzeniami. Możemy przewidzieć, a nawet być pewni, że pewne wydarzenia mogą zaistnieć w naszym życiu, ale nie wiemy, kiedy ani jakie one będą. Są dwa rodzaje upokorzeń. Pierwszy to te, które sami na siebie sprowadzamy, np.: powiemy lub zrobimy coś, co nas skompromituje. Drugi rodzaj upokorzeń spowodowany jest przez innych. Ktoś o nas źle powie, źle nas potraktuje. Mówimy wtedy „ktoś mnie upokorzył”. W gruncie rzeczy jednak to jest to samo – po prostu niewłaściwie zareagowaliśmy na jakąś sytuację. Jeśli nawet nasze przygotowanie na trudną sytuację sprawi, że nie odpowiemy na nią w niewłaściwy sposób głośno, pominiemy coś milczeniem i nie damy się sprowokować, ale w środku... burza.

Każde upokorzenie, bez względu na to przez kogo lub co jest spowodowane jest bezcenne. Wierzymy w dogmat o Bożej Opatrzności, ale czy pamiętamy o nim w każdej sytuacji? Nasz błąd to nie wina złych okoliczności, czy złych ludzi. We wszystkim jest obecny Bóg. Nic się nie stało przypadkiem, ani przez pomyłkę. Wszystko ogarnięte jest obecnością i mądrością Bożą. Wszystko jest przez Boga świadomie dopuszczone i potrzebne, aby nas ratować przed życiem na własną rękę. Przed życiem bez Niego. Bez Boga jesteśmy zdolni jedynie do zła i ta zdolność jest stała. Dlatego Kościół nikogo za życia nie ogłasza świętym, ponieważ do końca, do ostatniej chwili każdy człowiek może ulec błędowi, niewierze, wpaść w zwątpienie i rezygnację.

Wydarzenia upokarzające możemy nazwać „pocałunkiem” Boga. On daje nam w życiu trudne wydarzenia nie po to by nas sprawdzić, ale byśmy zobaczyli siebie w prawdzie i realnie zapraszali Go do swojego wnętrza i bez lęku uznawali, że sami nie jesteśmy w stanie się uniżyć.

Wiemy, że Bóg istnieje, ale i zły duch też o tym wie, a nawet lepiej od nas. Chodzi o to, byśmy nie tylko wiedzieli, ale żyli prawdziwie obecnością Bożą. Bóg chce być obecny w nas. „Pocałunek” upokorzenia jest nieatrakcyjny dla naszej samodzielności, ale potrzebny, byśmy się przekonywali, że Bóg przychodzi do nas skutecznie. Kiedy przeżywamy upokorzenie, jako sposób w jaki Bóg okazuje nam swoją bliskość, to wtedy sama trudna sytuacja nie będzie już „straszna”.

Bł. Elżbieta Róża Czacka stwierdziła nie przypadkiem, że utrata wzroku była dla niej największym darem. Gdyby nie doświadczyła tej straty, to jak sama powiedziała: nie wie, co by się stało z jej życiem. Powiedziała te słowa po latach bycia niewidomą, choć pogodzenie z tym nie było łatwe od razu. Potrzebowała na to czasu, pomocy duchowej, a przede wszystkim światła łaski Bożej do odkrycia bezcenności tego trudnego daru pomagającego jej w pokorze.

My też z pewnymi doświadczeniami możemy się nie zgadzać, buntować się, być niezadowoleni. Na szczęście Pan Bóg jest cierpliwy i konsekwentny i będzie pokazywał nam, że jest obecny zawsze przy nas. Nie chodzi o to by się nam nic czy coś nie udawało, ale byśmy odkrywali na ile naprawdę zależy nam na Panu Bogu. Z drugiej strony nie musimy naciskać, aby dawał nam upokorzenia. Bóg sam będzie wiedział kiedy i jak ma nas przeprowadzać przez świat duchowej formacji. Przygotowaniem na to jest nasza szczera modlitwa.