Miłość, która działa przez pokorę. Konf. 18.01.2022

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 18 stycznia 2022

08 | marzo | 2015 | MISAL DIARIO

Naaman w wodach rzeki Jordan

W czasie świąt Bożego Narodzenia przeżywaliśmy prawdę, że miłość Boża działa przez pokorę. Papież Franciszek w czasie pasterki powiedział: „Ewangelia kładzie nacisk na kontrast. Ukazuje pierwszego cesarza w jego wielkości. Ale zaraz potem przenosi nas do Betlejem, gdzie nie ma nic wielkiego; tylko ubogie dziecię owinięte w pieluszki, a wokół niego pasterze. Tam jest Bóg w małości. Oto przesłanie: Bóg nie szuka wielkości, lecz uniża się w małość. Małość jest drogą, którą obrał, aby do nas dotrzeć, by dotknąć naszych serc, aby nas zbawić i sprowadzić ku temu, co się liczy”.

Miłość działa przez pokorę – tak postanowił Bóg dając nam Swojego Syna. Św. Paweł w Liście do Filipian w drugim rozdziale tak powie: „On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie”. Siłą miłości zawsze pozostaje pokora i małość. Obrazem tej Bożej idei jest stajenka betlejemska oraz tajemnica przyjścia Jezusa na świat w tak skromnych warunkach, wręcz uwłaczających ludzkiej godności. Standardy obecnego życia nieustannie rosną. Stajemy się coraz bardziej wygodni i upodobniamy się w swoim byciu do dworu Cezara Augusta. Gustujemy i wręcz zabiegamy o coraz wyższy standard bytowania. Nawet remonty, które przeprowadzamy mają często nam zapewniać większą wygodę życia dopasowując nas do współczesnych nurtów życia ponad stan. Czy nasze życie przypomina styl betlejemskiej stajenki? Czy nie szukamy wielkości, a tak łatwo gardzimy wejściem w postawę uniżenia i małości? Czy gdzieś po drodze zagubiliśmy ducha skromności i pokory? Może zbyt duży jest ten kontrast między naszym domem wewnętrznym, który stał się dworem i targowiskiem przyziemnych pragnień a stajenką. To już powinno wyzwalać w nas skruchę i uniżenie. Biedak zawołał i Pan go wysłuchał – czytamy w psalmie 34.

Papież w przemówieniu do pracowników Kurii Rzymskiej tak zaznaczył: „Tajemnica Bożego Narodzenia jest tajemnicą Boga, który przychodzi na świat drogą pokory. Można odnieść wrażenie, że czas obecny zapomniał o pokorze, albo też zdegradował ją do formy moralizatorstwa, pozbawiając wstrząsającej mocy, jaką jest obdarzona. Ale gdybyśmy mieli wyrazić całą tajemnicę Bożego Narodzenia jednym słowem, to sądzę, że najbardziej może nam pomóc słowo pokora”.

Utracić pokorę w życiu duchowym – to utracić tę siłę, która toruje drogę dla Miłości, ponieważ Miłość działa przez pokorę. Miłość z samej natury sprzeciwia się pysze. Najprawdopodobniej nie przemówiła by z taką mocą, gdyby Pan Jezus narodził by się na dworze ziemskiego króla. Stajenka pachnie siankiem ubóstwa, skromności i prostoty. Tam nie ma miejsca dla przepychu i wyniosłości. Jest nowonarodzone Dziecię, Maryja i Józef. Stajenka milczy otulona ciszą i kontemplacją. Nie ma zbędnych słów i fałszywej gadaniny. A Bóg przemawia w Tajemnicy Pokory i Małości Swojego Syna.

Do królestwa miłości wchodzi się przez bramę pokory i małości. Atmosfera stajenki przypomina w sobie coś z z atmosfery adoracji i kontemplacji w ciszy Najświętszego Sakramentu. Adoracja i kontemplacja są najlepszą odpowiedzią człowieka na spotkanie z tajemnicą. Adwent był czasem oczekiwania, teraz jest czas adoracji i kontemplacji Wcielonego Słowa. Stajenka wraz z Jezusem, Maryją i Józefem milczy. Zachęca do wchodzenia przez odrzwia pokory. Do stajenki można wejść i wejść w postawę adoracji i kontemplacji. Skromność wystroju betlejemskiego sprzyja skupieniu i koncentracji na modlitwie wokół Jezusa. Pycha i wyniosłość zawsze jakoś zasłaniają Boga. Człowiek po grzechu pierworodnym ulega tendencji do nieświadomego wykorzystania Boga dla reklamy samego siebie. Czy przez pychę i skupienie na sobie nie zasłaniamy Boga? Czy nie wykorzystujemy Boga do promowania samych siebie? Ubóstwo stajenki pozwala doświadczyć zachwytu nad objawiającą się miłością. Natomiast pokora doprowadza do zachwytu, adoracji i kontemplacji.

Papież Franciszek powie: Pokora była Jego bramą wejściową i zaprasza nas, abyśmy przez nią przeszli. Nie można iść naprzód bez pokory i nie można iść na przód w pokorze bez upokorzeń. Św. Ignacy mówi nam, by prosić o upokorzenia. Gdy słyszymy to duchowe wezwanie św. Ignacego, żeby prosić o upokorzenia, to wszystko w nas się wzdraga i buntuje. Często śpiewamy w naszych grupach: Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie. Byś został tylko Ty, jedynie Ty. Pewnie jeszcze nie jesteśmy na to gotowi. Zbyt przywiązani do sukcesów, albo przynajmniej do „świętego spokoju”. Lansuje się dzisiaj ludzi o wysokich aspiracjach, którzy potrafią promować samych siebie i wspinać się po szczeblach kariery. Cenią sobie sukces, który ich napędza i daje poczucie własnej wartości. Gotowi są poświęcić wiele na rzecz budowania wielkości i swojego pijaru. Czy ta świeckość życia nie wkrada się również do naszego życia? Czy nie przyjmujemy logiki świata deprecjonując logikę Ewangelii?

Nie można iść naprzód bez pokory i nie można iść naprzód w pokorze bez upokorzeń – jak zaznacza Papież. Droga pokory w życiu i misji Jezusa jest wyborem i planem Odwiecznego Boga. U nas jest raczej zgoła inaczej. Nie jest to to nasz wybór, lecz jest czymś jakby wymuszonym przez wydarzenia, które zaczynamy przyjmować jako łaskę upokorzeń. Skoro nie jesteśmy zdolni prosić o upokorzenia, to przynajmniej próbujmy je z wiarą i w komunii z Maryją przyjmować, gdy będziemy ich doświadczać. Przecież słusznie nam się należą ze względu na naszą pychę i grzeszność.

Miłość działa przez pokorę, W przeciwnym razie będzie tylko budowaniem siebie i swojego prestiżu. Ile osób mogliśmy poranić niby rzekomą miłością. Ogrom miłości objawionej w stajni betlejemskiej nie przytłacza pyszną wielkością i przepychem – jest po prostu uboga. Każdy się może do niej zbliżyć bez obawy: pasterze i magowie oraz zachwycić się. W stajence miłość świeci jak światło wśród ciemności. Mówi się w duchowości, że czasem w życiu duchowym wszystko się upraszcza. Modlitwa z gadulstwa i zarzucania Boga prośbami przeradza się w milczącą kontemplacją. Życie staje się znacznie prostsze i mniej jest narzekania i buntu. Człowiek staje się bardziej uległy Duchowi Świętemu. Jego życie staje się przejrzyste, a świadomość własnej grzeszności zachęca do permanentnej ufności i wdzięczności za Bożą Dobroć. Tak prosto żyła Maryja. Jej pokora i uniżenie pozwalały, aby miłość Boża wypełniały Ją po brzegi – Pełna Łaski.

My natomiast – jak mawiał św. Ludwik Maria Grignon de Montfort – nie mając w sobie pokory, lecz wszechobecną pychę i obłudę – tym większa jest nasza wiedza – zwracajmy się do Niej o pomoc. Widząc w sobie zakamuflowanych pyszałków wpatrzonych w swoje odbicie, wyniośle zadowolonych z siebie – wołajmy o ratunek.

Papież Franciszek zachęca do modlitwy: Panie, obym nie był pyszałkiem, obym nie był samowystarczalnym, obym nie myślał, że jestem w centrum wszechświata. Uczyń mnie pokornym, daj mi łaskę pokory i abym z tą pokorą umiał Ciebie znaleźć. To jedyna droga. Bez pokory nigdy nie znajdziemy Boga. Znajdziemy tylko siebie, ponieważ osoba pozbawiona pokory nie ma przed sobą perspektywy. Ma przed sobą lustro i patrzy na siebie. Prośmy Boga o rozbicie lustra i spojrzenia poza nie na perspektywy, gdzie jest On obecny. Ale to musi uczynić On. Dać nam łaskę i radość pokory, aby przejść tę drogę.

Tak trudno zrozumieć i pojąć czym naprawdę jest pokora. Papież mówi, że jest ona wynikiem przemiany, którą dokonuje sam Duch Święty. Papież ukazuje postać Naamana Syryjczyka. W czasach proroka Elizeusza, osoba ta cieszyła się wielką sławą. Był dzielnym generałem armii aramejskiej i wykazywał się wielokrotnie męstwem i odwagą. Ale oprócz sławy, siły, poważania, zaszczytów i chwały człowiek ten musiał żyć ze strasznym dramatem: był trędowaty. Jego zbroja, ta sama zbroja, która przynosiła mu sławę, okrywa w istocie kruche, zranione, chore człowieczeństwo. Często znajdujemy tę sprzeczność w naszym własnym życiu: czasami wielkie dary są zbroją, która przykrywa wielką słabość. Naaman rozumie fundamentalną prawdę: nie można spędzić życia chowając się za zbroją, spełnianą rolą, społecznym uznaniem – ostatecznie to szkodzi. Przychodzi taki czas w życiu każdego człowieka, kiedy ma pragnienie, aby nie żyć już za zasłoną chwały tego świata, lecz w pełni szczerego życia, bez potrzeby noszenia zbroi czy masek. To pragnienie pobudza dzielnego generała Naamana do wyruszenia na poszukiwanie kogoś, kto mu może pomóc, a czyni to dzięki sugestii niewolnicy, żydowskiej branki wojennej, która opowiada o Bogu zdolnym do leczenia takich sprzeczności. Zaopatrzony w srebro i złoto Naaman wyrusza w podróż i w ten sposób dociera do proroka Elizeusza. Prorok poprosił Naamana o prosty akt rozebrania się i obmycia się siedem razy w rzece Jordan. Bez sławy, bez honoru, złota i srebra! Łaska, która zbawia jest darmowa, nie można jej sprowadzić do ceny rzeczy tego świata. Naaman opiera się tej prośbie, wydaje się zbyt banalna, zbyt prosta, zbyt przystępna. Wydaje się, że siła prostoty nie miała miejsca w jego wyobraźni. Ale słowa jego sług sprawiają, że zmienia zdanie. Naaman poddaje się i w geście pokory „zstępuje”, zdejmuje swoją zbroję i zanurza się w wodach Jordanu, „a ciało jego na powrót stało się, jak ciało małego dziecka i został oczyszczony” (2 Krl 5, 14) Jest to wspaniała lekcja! Pokora obnażenia swojego człowieczeństwa, zgodnie ze słowem Pana przynosi Naamanowi uzdrowienie.

Miłość działa przez pokorę.