Rekolekcje wielkopostne 2014
Trzydniowe rekolekcje wielkopostne w tym roku przygotował i wygłosił ks. Krzysztof Husak. Każdego dnia przed rozpoczęciem konferencji wspólnie modliliśmy się, by Matka Boża pomogła nam zrozumieć to, co Pan Jezus chciał nam przekazać, a szczególnie byśmy właściwie patrzyli na krzyż Jezusa i własny krzyż.
Teraz pisząc tę relację z naszych rekolekcji, też zwracam się do Matki Bożej, aby pomogła mi z zapisanych notatek wydobyć i przekazać najistotniejsze myśli i przesłanie, które poprzez księdza Krzysztofa skierował do nas Pan Jezus. Tym bardziej, że konferencje były bogate dygresje, przykłady i anegdoty. Część z nich została w tym tekście zapisana.
Na zakończeniu tych konferencji znajduje się link muzyczny.
Utwór "Zdumienie" pochodzi z " Tryptyku rzymskiego".
Autor tekstu: Jan Paweł II
Muzyka: Piotr Rubik
Wykonanie: Janusz Radek
Dzień I – poniedziałek 31 marca 2014 r.
Konferencję poprzedziła pieśń „Zbawienie przyszło przez krzyż” wykonana przez młodzieżową grupę RRN. Ksiądz powiedział, że Duch Święty zainspirował młodzież i księdza, gdyż nie konsultując się wcześniej ze sobą, podejmują ten sam temat.
Ksiądz przywołał słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, który w 1997 roku powiedział: „Na całym świecie stworzonym z miłości, musiał Ktoś odpowiedzieć Bogu miłością.” Tą osobą był Jezus. Jak mam patrzeć na krzyż Jezusa i swój ? Co ma do powiedzenia Bóg o krzyżu Jezusa i o moim krzyżu? Pan Jezus powiedział do swoich uczniów: „Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien" oraz „Kto chce pójść za Mną, niech zaprze się samego siebie, niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje!”
Jezus nie mówi tutaj o swoim krzyżu, ale naszym. To uczniowie i my mamy brać swój krzyż i naśladować Mistrza. Św. Paweł w jednym ze swoich listów napisał, że on w swoim ciele dopełnia udręk Chrystusa. Jezus znalazł sens każdej niedogodności, którą przeżywał. Nie mówił, że jakoś to zniesie, weźmie tabletkę przeciwbólową. Wiedział, że ma zbawić świat. Naszym zadaniem jest naśladowanie Jezusa. Ludzie wierzący dzielą się na uczniów i sympatyków. Czy my z sympatii przyszliśmy na Mszę św? Nie raz się słyszy, jak ktoś mówi, że jest katolikiem „z dziada pradziada”. Albo ma pretensję, że budował kościół, a teraz bolą go nogi. Pewnie myśli, że udział w budowie kościoła powinien go zabezpieczyć przed chorobą.
Słyszy się często z ust osób starszych słowa, że „Panu Bogu nie udała się starość”. A jednak to przemijanie ma sens. Papież Jan Paweł II nie koncentrował się na swoim bólu i cierpieniu, nie robił grymasów. Nie demonstrował swoich dolegliwości, chociaż bardzo cierpiał. (Zwłaszcza po 1996 roku, kiedy to po złamaniu nogi, każdy jego krok był naznaczony bólem). Papież podał intencje cierpienia. Były to prorocze intencje. Cierpienie ofiarował za rodziny i za pokój. Papież dopełnił w swoim ciele udręk Chrystusa. Wokół nas jest wielu cichych i pokornych świętych.
Patrząc na Chrystusa na krzyżu, wydaje się nam, że nie cierpiał. On pomimo bólu i uczucia duszności nie mówi o sobie, nie skarży się, ale myśli o innych:
„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”,
„Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju”,
„Niewiasto, oto syn Twój”,
„Oto Matka twoja”
„Boże mój, Boże czemuś Mnie opuścił” to początek psalmu 22. Modlitwa słowami tego psalmu wyraża wielką ufność wobec Boga w obliczu zagrożenia i nadzieję, że Bóg uratuje z zagrożenia. Nie jest to psalm cierpiętniczy czy opuszczenia. Jezus panuje nad sytuacją. Nikt Go nie zabił. On sam wybrał krzyż. Wcześniej chciano Go zabić, strącić ze skały, ale nikomu nie udał się ten zamiar. Jezus oddał swoje życie, kiedy sam chciał. Jednak to nie umiejszało cierpienia Jego i Maryi. Często na ikonach przedstawia się Jezusa na krzyżu w złocistej szacie i w koronie na głowie. Ikona w sposób symboliczny pokazuje istotę rzeczy. Jezus panuje, króluje.
Cierpienie staje się zbawcze, gdy naśladujemy Pana Jezusa. Gdy ofiarujemy swoje niedogodności za innych. Powinniśmy mówić chorym, by nie zmarnowali swojego cierpienia. Chorzy są największym skarbem Kościoła. Dla Jana Pawła II, sparaliżowany ks. biskup Deskur, był ważną osobą, dlatego odwiedza go w szpitalu natychmiast po swoim wyborze. Później mianuje na kardynała Kościoła Katolickiego. Cierpienie ks. kardynała Deskura było ściśle związane z pontyfikatem papieża.
Nie każde cierpienie jest krzyżem. Ludzie, którzy atakują Kościół też cierpią, ale na swój sposób. Cierpienia nie ofiarowują Panu Jezusowi za innych. Czasem chwalą się, że gdy byli zdrowi, przewrotnie wypełniali przykazania: zabijając, kradnąc, kłamiąc, mówiąc fałszywe świadectwa. Świat jest bezczelny, bo proponuje eutanazję starszym osobom, a nawet dzieciom. Szatan ma teraz swoje pięć minut i my karmimy tego diabła brakiem zaufania Bogu, nawet wtedy, gdy mówimy, że: „ Bogu nie udała się starość”. W ten sposób dokładamy się do posiewu nieufności zasianego przez diabła.
Po zakończeniu pewnych rekolekcji przyszli do księdza młodzi z zapytaniem, czy mogą żyć w czystości do czasu ślubu, bo wcześniej żyli ze sobą. Ksiądz im odpowiedział, że to wspaniałe postanowienie. Jeśli będą czyści, to skutki tej czystości będą błogosławieństwem dla nich samych, dla ich małżeństwa, dzieci i wnuków.
Także po rekolekcjach, przed samym zamknięciem kancelarii przyszedł ojciec z synem i zapytał, czy kancelaria jest otwarta. Lubię się czasami podroczyć, więc odpowiadam, że kancelaria jest zamknięta, ale Kościół jest otwarty, lub, że kancelaria jest zamknięta, ale ksiądz jest otwarty. Wtedy ojciec mówi, że chciałby się ochrzcić razem z synem. To są błogosławione owoce rekolekcji.
Mamy dopełnić udręk męki Chrystusa i z Nim cierpieć. Gdy przyjdzie choroba, mamy powiedzieć „błogosławiony bracie raku”. Pewna młoda osoba zachorowała na białaczkę, a wcześniej miała mnóstwo planów na przyszłość. Gdy dowiedziała się o swojej chorobie powiedziała do Jezusa: „Teraz Ty Jezu możesz planować moją przyszłość”. Egzorcyzm humoru może być uzdrawiający. „Teraz Ty Jezusie zajmuj się mną”. Zachorujemy, jak nie na raka, to na co innego. My mamy się przygotować do cierpienia i umierania, które ma sens. Dzięki krzyżowi nie jesteśmy bezradni. Ciężko chorzy mogą ewangelizować zdrowych. Tak, jak Jezus ewangelizował niewiasty płaczące na Jego drodze krzyżowej. W czasie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania wszystko się zaczęło, a nie skończyło, dla Pana Jezusa i dla nas. Moja wola i plany nie są istotne, ważne jest to, co Ty chcesz Boże ze mną zrobić. Tak samo w modlitwie, nie chodzi o moje plany, ale by Bogu pozwolić działać. Należy wsłuchać się w głos Boga.
Papież Franciszek powiedział: „U stóp krzyża stoi Niewiasta Bolesna otwarta na tajemnicę większą niż cierpienie”. Gdy umarł Jezus, Maryja mogłaby powiedzieć, że obietnice ze Zwiastowania nie były prawdziwe. Lecz Ona wierzyła i z nadzieją patrzyła na przyszłość Boga. Jedyna lampka, która się świeciła w grobie Jezusa, to nadzieja Matki.
Spróbujmy z nadzieją czekać na jutro Boga, na przyszłość, która do Niego należy i dziękujmy za Jego działanie.
Dzień II – wtorek 1 kwietnia 2014 r.
Ksiądz Krzysztof poprosił nas w dniu wczorajszym, abyśmy w domach przeczytali z uwagą psalm zaczynający się od słów: „Boże mój, Boże czemuś Mnie opuścił”, którym Jezus na krzyżu modlił się. A dzisiaj dla wszystkich przeczytał głośno jeszcze raz tekst tego psalmu.
Pan Jezus, pomimo że był unieruchomiony na krzyżu i bardzo cierpiał i ledwie mógł mówić z powodu duszności, to jednak panował nad sytuacją. On na krzyżu był dlatego, że sam tego chciał. Z wysokości krzyża ogarniał swoim sercem wszystkich ludzi, jak matka, która dba o wszystkie swoje dzieci. Zatroszczył się o dobrego łotra, o swojego ucznia Jana, o własną Matkę, a także o ludzi wrogo do niego usposobionych: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Kiedy przyjdą trudności w życiu należy sobie przypomnieć, że Jezus też cierpiał. Pod krzyżem stała Matka Bolesna otwarta na tajemnicę większą niż cierpienie. Tak samo, każdy człowiek nie powinien skupiać się tylko na swoim cierpieniu, ale ofiarować je Jezusowi. Człowiek cierpiący staje w prawdzie o sobie samym, już niczego nie udaje. Ma okazję stanąć w prawdzie przed Bogiem. Ważne jest prawdziwe życie. „Prawda nas wyzwoli”. Wszystko w naszym życiu ma być robione naprawdę.
Powinniśmy pozbyć się tego, co nam przeszkadza żyć na 100%, i oddać się Jezusowi. To tajemnica wielka: żyć naprawdę i kochać naprawdę. Matka Boża pod krzyżem nic nie mówiła, bo gdy się kocha naprawdę, to się milczy. Jak miała tłumaczyć innym kobietom, co się stało, że Jej ukochany Syn umiera? Kiedy Jezus umiera, a ja nie milczę, to znaczy, że Go nie kocham naprawdę. Może poruszam w sobie tylko emocje np.: w czasie nabożeństwa Gorzkich Żalów, wzruszam się słuchając słów lub melodii, a nie uświadamiam sobie, jak bardzo jestem kochany. To, co wydarzyło się na krzyżu Jan Paweł II określił słowami: "Z wdzięczności za dar stworzenia, musiał Ktoś odpowiedzieć Bogu miłością na miłość." Nikt Jezusowi nie zabierał życia. On sam oddał je dla ciebie. Ciebie widział, umierając na krzyżu.
Jezus mówił do św. Faustyny: „ Powiedz ludziom, że jestem prawdziwy, że nie jestem przedmiotem. Moje serce jest bijące”. Nie jesteśmy mistykami. Nie słuchamy Boga, lecz ludzi. A ludzie nie mówią nic mądrego. Przy coraz bardziej zaawansowanej technologii, w telewizji nie ma nic ciekawego do oglądania. Można wyrzucić telewizory z domów. Ale nie róbcie tego, ze szkodą dla rodziny, bo gdy będzie mecz, mąż pójdzie do sąsiada. W czasie egzorcyzmów diabeł, wychodząc z opętanego człowieka powiedział: my niedługo będziemy w każdym domu, a nasze rogi będą na każdym dachu. Można się domyślać, że chodziło o telewizory, które teraz ludzie posiadają w swoich domach.
Wierzący są z innego świata, mają zakasać rękawy i zbawiać świat przez swój krzyż. Trzeba zaprzeć się samego siebie, nie dla doskonałości własnej, ale ze względu na miłość do Jezusa. Mamy przyjąć cierpienie, dlatego, że kochamy. Nie pytaj, za jakie grzechy, ale przyjmuj. Krzyż może być znakiem twojej miłości. Gdy czyny podejmujemy z pragnienia doskonałości, zaczynamy rywalizować między sobą, a nawet możemy się pokłócić. Mamy wszystko to robić z miłości. Każdy z nas i na każdym poziomie. Każdy może zatrzymać się pod krzyżem w milczeniu. Wtedy Bóg może ci coś powiedzieć.
(Miałem sprawdzać czas, czy nie za długo mówię, więc zdjąłem zegarek z ręki, a potem...schowałem go do kieszeni :))
Nie możemy, jako chrześcijanie żyć, tak jak inni ludzie. Nie jesteśmy zwykłymi zjadaczami chleba. My mamy zbawiać ten świat, nauczając wszystkie narody. Mam żyć naprawdę. Poznać w pełni Boga. Jedna jest prawda, (choć różne są jej interpretacje). Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem – tak powiedział o sobie Pan Jezus. Jest to prawda o Bożym miłosierdziu i prawda o ludzkiej kondycji. Pewien człowiek umierał na raka. Rodzina wezwała księdza zbyt późno i chory nie był w stanie się wyspowiadać. Powiedział tylko „ Boże mój kochany”. Na stole w pokoju leżały lekarstwa, jakaś świeczka i wypełniony kupon totolotka. Czy to było jego zajęcie przed śmiercią? Toczy się walka o duszę człowieka, a oni chcą grać w totolotka. Nie możemy przyjścia Boga wymusić, ale On przychodzi sam. Jakie są moje pragnienia? Czy naprawdę chcę tego, co deklaruję? Czy może chcę mieć te miliony w totolotku, a nie myślę o zbawieniu? Zapytałem się dzieci, czy chciałyby, bym wygrał w totolotka 10 milionów. Odpowiedziały, że tak. Wtedy powiedziałem, że gdybym wygrał, zapomniałbym o Bogu, drżałbym o pieniądze, jak je zagospodarować, zabezpieczyć. Mamy żyć naprawdę i dziękować za to, co mamy. Za to, że wodę mamy czystą, a nie każdy ją ma. Nie potrzebuję cudownej techniki. Czego innego potrzebuję do życia.
Na prośbę o głośniejsze mówienie do mikrofonu, ksiądz odpowiedział: „Jak ktoś nie słyszy, to znaczy, że ma nie słyszeć. Słowo Boże jest ważne, komentarz jest nie ważny, tylko zaciemnia Ewangelię”
Autostopem zabrała się ze mną pewna dziewczyna, która wcześniej była na Mszy św. Wtedy była czytana Ewangelia o spotkaniu Pana Jezusa z Samarytanką przy studni. Zapytałem dziewczynę: „czy ty pragniesz tej wody żywej, tak naprawdę?” Odpowiedziała mi patrząc się w oczy, że tak. Powiedziałem jej: „To zaproś kogoś, to będziemy kopać studnię.” I ona tak zrobiła. Już od 10 lat pije wodę żywą. Bojaźń Boża jest początkiem mądrości. Poznałem tę mądrość na Ukrainie i na Łotwie u babinek niepiśmiennych.
Matka Boża pod krzyżem jest otwarta na tajemnicę większą niż cierpienie. Każdą niedogodność można wykorzystać, by zaprzeć się siebie. Nie jest istotne, co ja chcę, ważna jest wola Boga, to co On chce. Mam Boga kochać i wierzyć w Jego miłość do mnie.
Do zobaczenia, do jutra.
Dzień III – środa 2 kwietnia 2014 r.
Dzisiaj jest ważny dzień, bo 9 lat temu umarł papież Jan Paweł II. Tego dnia odbywała się pielgrzymka RRN na Jasną Górę, a kilka dni wcześniej rozpoczęły się rekolekcje kapłańskie. Nie mieliśmy świadomości w jakim stanie jest Ojciec Święty. Pamiętam, że o godz. 15.00 rozpoczęła się Msza święta z udziałem wszystkich pielgrzymów z RRN w intencji Papieża. A później wieczorem Papież umarł. Gdy wróciłem do domu okazało się,że parafianie włamali się na plebanię, aby zabrać klucze do kościoła, by móc się modlić. Później nastąpiło kilka dni wspaniałych rekolekcji dla wszystkich Polaków. Wiele osób chciało pojechać na pogrzeb papieża i prosiło mnie o pomoc w wyczarterowaniu samolotu, bo wszystkie planowe rejsy były już zajęte. Lecz, gdy emocje minęły, wszystko wróciło do normy, jakby zapomnieliśmy. A nawet było gorzej, bo wszyscy się pokłócili i nastąpił podział. Jakie to śmieszne kłócić się o władzę... Nie potrafimy zagospoarować czasu, tego daru, który został nam dany.
Modlitwa za umierających jest bardzo ważna. Ktoś usilnie modlił się za umierającą osobę, o jej uzdrowienie. A kiedy umarła, przyszedł do mnie i powiedział, że Bóg go oszukał. Odpowiedziałem: „ Mój Bóg nie oszkuje. Skoro twój bóg cię oszukał, to przyjdź do mojego Boga.” Ta osoba nie mogła nadążyć z rozumem i z wiarą za Bogiem i za sensem umierania.
Matka Bolesna pod krzyżem milczała. Gdy człowiek umiera nie ma co mówić, słowa są zbędne. Po projekcji filmu „Pasja” Mela Gibsona, wracałem samochodem wraz z grupą osób (trasa liczyła 25 kilometrów)– nikt nie odezwał się w czasie podróży. Wszyscy byli zamyśleni i pod wrażeniem tego, co zobaczyli. Każdy miał ściśnięte gardło i serce. Na naszych krzyżach w domach, Jezus nie ma innych ran, niż te na nogach i dłoniach. A tak naprawdę ciało Jezusa było skatowane, całe było w ranach.
Papieża Jan Pawł II w swojej encyklice napisał: „Matka Boża jest najbardziej osobistym darem Jezusa dla jego uczniów”. Uczniowie, to ci, którzy przyjmują z wiarą tajemnicę Chrystusa, Słowa Wcielonego i Odkupiciela świata... ale zarazem szukają w Maryi oparcia dla swojej wiary.
Szukajmy oparcia naszej wiary, w wierze Maryi. Możemy zacząć się modlić na różańcu, godzinkami lub odmawiać litanię. Ale mamy przede wszystkim, modlić się z wiarą. Może to być początek mądrości. Później nasza wiara stanie się jak ziarnko gorczycy. Są takie sytuacje ekstremalne w życiu, gdy stwierdzamy, że chociaż próbujemy się modlić z wiarą i wypowiadamy akty strzeliste, to nie wystarcza. Wtedy spróbujmy szukać oparcia dla swojej wiary, w wierze Maryi. Jej wiara była większa, niż wiara wszystkich proroków razem wziętych. Większa niż wiara Apostołów i wsystkich świętych ze wszystkich wieków. Ona jest osobistym darem Boga dla nas, ludzi. Powinniśmy Ją „zagospodarować” w naszej duchowości, bo może się okazać, że nasza pobożność na nic się nie zda. Bóg jest miłością. „ Ukochałem cię miłością odwieczną”. Nie ma drugiego takiego Boga, który by tak kochał. Inni bogowie wymagają miłości, ale nie kochają. W ostatecznych czasach, Bóg przemówił przez Syna. Tego Syna mamy pytać, także w czasie rekolekcji, jak mamy Jemu ofiarować nasze cierpienia, plany. Mamy nie tyle prosić Boga, ile zgadzać się na Jego wolę w naszym życiu. Nasze pomyłki życiowe wynikają z buntu, błędu, zagubienia drogi. Czasem w dobrej wierze idziemy w złą stronę. Tak, jak pielgrzymi idący na spotkanie z papieżem w 1979 roku triumfalnie szydzili z milicjantów pilnujących porządku. Nie dali przykładu miłości bliźniego.
Na pewnym filmie przedstawiony jest świat po katastrofie. Wszędzie panuje mafia. Aby uprawomocnić swoją dominację mafia poszukuje księgi Pisma Świętego. Okazuje się, że zachował się tylko 1 egzemplarz Pisma. Właściciel przez 2 lata broni jej zażarcie, choć nigdy do niej nie zajrzał. Później okazało się, że Pismo Święte było napisane brajlem, pismem dostosowanym dla osób niewidzących... Jeśli nie wyrzuciliście telewizora, obejrzyjcie ten film. (Niestety nie usłyszałam tytułu filmu).
Pewna osoba skarżyła się, że wnuki się jej nie słuchają. Wnuki nie mają cię słuchać, lecz szanować. Czy masz coś ciekawego do powiedzenia? Dzieci mają niezwykły zmysł, nieraz są najlepszymi prorokami, dlatego Matka Boża się nimi posługuje. Czy wszyscy mają się ciebie słuchać? A, czy ty się słuchasz Boga? Raczej módlcie się za dzieci, błogosławcie je, przekazujcie im to, co ważne, wychowujcie je roztropnie, bo mogą być dla was prorokami. Czasem pytamy się wnuków: dlaczego tu jeszcze nie posprzątane? Może paść odpowiedź: babciu nie masz prawa nam rozkazywać. Sprawdźcie, czy nie są to prorocze słowa. Nie rozdrażniajcie swoich wnuków, bo uciekną w inny świat. Raczej posprzątajcie sami i zaproście je: Chodźcie dzieci, już posprzątane, można już znowu brudzić. Owoce mogą być błogosławione.
Bóg nie ogranicza się do mówienia, ale sam staje się miłością. Od momentu Wcielenia, mówi do nas osobiście, przemawia z wnętrza każdego ludzkiego doświadczenia i każdej sytuacji. Jezus ukochał nas sercem Boskim i ludzkim, ukochał miłością czułą i wytrwałą. W wychowaniu dziecka najważniejsza jest miłość i konsekwencja. Ważne jest świadectwo słowem, ale przede wszystkim życiem. Niech ktoś spojrzy ci w oczy i zakocha się w Bogu.
Bóg szczególnie ukochał grzeszników i przebacza im. On głęboko się wzrusza, jak miłosierny Samarytanin. Gdy zobaczy poranionego grzesznika, potrzebującego pomocy, przybywa na pomoc. Jak odkryjesz, że Bóg kocha ciebie grzesznika, to stwierdzisz, że żadna inna osoba nie jest w staniem, tak ciebie pokochać, jak On. Czy można żyć bez miłości? Tak, można, ale to jest wegetacja. Miłość przywraca nadzieję, godność, wolność. Eucharystia pomnaża tę miłość w nas. Miłość wzbogaca się o przyjaźń. „Już was nie nazywam sługami, lecz przyjaciółmi”. Bóg nie ukochał nas dla żartu. Co robimy, gdy jesteśmy świadomi, że Bóg nas tak ukochał? Z nadzieją pójdźmy pod krzyż na spotkanie z Panem.
Poniżej link do pieśni: "Zdumienie". Wystraczy go nacisnąć, aby odsłuchać.