"Oto Ja Służebnica Pańska."
Kim jest Maryja?
Małe Ciche,1 lipca 2017
ks. Andrzej Mazański
Jezus postawił pytanie swoim uczniom: za kogo ludzie Go uważają? Po usłyszeniu odpowiedzi, skierował do nich drugie pytanie: za kogo oni Go uważają? Takie pytania musiał sobie zadawać również św. Jan Chrzciciel, którego święto obchodziliśmy kilka dni temu (24 czerwca – Narodzenie św. Jana).
Św. Jan wzrastał na pustyni umacniany przez Boga, aby mógł wypełnić powierzoną misję. Swoim uczniom wskazywał na Jezusa, jako na Tego, który jest mocniejszy od niego. W czasie udzielania chrztu w Jordanie, usłyszał słowa: To jest mój Syn umiłowany. Wydawało się, że Jan był przekonany, co do osoby Jezusa. Jednak, kiedy znalazł się w więzieniu, pytał się na nowo: czy Jezus jest na pewno Tym, który miał przyjść? W kontekście więzienia prawda o Zbawicielu, jaką w sobie nosił była niewystarczająca. Musiał skorygować obraz Jezusa w sobie i na nowo odkryć sens swojej misji. Dlatego Jezus odpowiedział Janowi, jakby nie wprost: niewidomi widzą, głusi słyszą, chromi chodzą, a ubogim jest głoszona dobra nowina. Taka odpowiedź powinna wystarczyć Janowi.
Każdy może być postawiony w sytuacji trudnej, by skorygować w sobie obraz Jezusa, a także obraz Maryi. Przez pryzmat doświadczenia Jana możemy spojrzeć na naszą relację z Maryją, z którą więź ośmielamy się nazywać – komunią. Możemy sobie postawić pytanie: kim jest dla mnie Maryja?
Ona powiedziała o sobie: Oto Ja Służebnica Pańska, czyli niewolnica, gotowa zrobić wszystko, co Bóg rozkaże. Wybrana przez Boga, zgodziła się, by w Niej począł się Syn Boży. Św. Ludwik Grignion de Montfort nazwał Ją formą Bożą, w której Bóg ukształtował człowieczeństwo Swojego Syna. Naszym powołaniem jest upodobnić się do Chrystusa. Drogą prowadzącą do tego upodobnienia jest jedność z Maryją. Bóg może każdego z nas ukształtować na wzór Syna, byśmy byli jak Chrystus. Kościół nazywa Maryję „krzakiem gorejącym”. Matka Boża ukazuje Swojego Syna i pozwala, by był On rozpoznawalny przez wszystkich ubogich w duchu. Kiedy się z Nią spotykamy Ona objawia Chrystusa.
Przyjrzyjmy się naszej historii życia. Czy spotkaliśmy Maryję? Jakie były skutki tego spotkania? Dziękujmy Bogu za dar Maryi.
"Oto Matka twoja."
Duchowe macierzyństwo Maryi.
Małe Ciche, 2 lipca 2017
ks. Kazimierz Sztajerwald
Słowa „Oto Matka Twoja” mają wielką wartość dla wierzącego, ponieważ były wypowiedziane przez umierającego Zbawiciela. W oczach Boga mamy wielką wartość, gdyż jesteśmy przez Niego wybrani i uznani za dzieci. Wierzymy, że te słowa właśnie do nas kieruje. Jako dzieci Boże odkrywamy swoją wartość przez osobę kochającej nas Bożej Matki.
Maryja jest naszą duchową Matką, która chce, by w nas narodził się Jezus. Daje nam Jezusa w porządku duchowym. Kiedy brakuje nam wiary, nadziei i miłości powinniśmy się do Niej zwracać. Ona stała się naszą Matką w chwili Zwiastowania. Na Kalwarii dokonała się ofiara także Maryi. W chwili chrztu świętego stajemy się dziećmi Bożymi. Matka Boża daje nam łaski, Ducha Świętego i przez Maryję Chrystus rodzi się w naszym sercu.
W rodzinie pp. Łaszewskich narodziło się dziecko, za którym wcześniej tęsknili, modlili się o nie. W chwili jego narodzenia „świat się zawalił”, ponieważ dziecko okazało się niepełnosprawne. Wszystkie plany, marzenia runęły. Bóg dał im inne życie, nie takie, jakie sobie wyobrażali. Dziecko niepełnosprawne zawłaszczyło całą miłość matki, zajęło całe serce i czas.
Jako grzesznicy jesteśmy podobni do tego niepełnosprawnego dziecka. Wprawdzie mamy możliwość wyboru dobra lub zła, jednak brakuje mam siły, by wybierać dobro. Tylko dzięki Matce otrzymujemy dobro. Bez Niej nic nie możemy uczynić. Duchowo powinniśmy czuć się, jak dzieci niepełnosprawne wołające do Mamy. Zabiegając o to, by Matka nas ciągle pociągała, pobudzała i brała za rękę. Jest to wspaniały plan Boży, któremu powinniśmy się poddać. Matka Boża zawsze się troszczy się o nas i walczy o nas. Matka Boża patrzy się na nas ciągle zatroskana. Choć jesteśmy nieposłuszni, to widzi w nas dobro. Wierzy w nas i nie przestaje kochać. Patrzy na nas z miłością i nadzieją. Powinniśmy ciągle wracać do Jej spojrzenia i w ten sposób patrzeć na swoich najbliższych. Maryja swoją miłością dodaje nam odwagi do podjęcia zadań, do przyznania się do grzechu.
Jezus, Syn Boży daje nam Matkę, a my mamy Ją wziąć do siebie. Mamy Jej wszystko oddać, wszystko ofiarować. Ona na nas czeka, ma dla nas czas. Jesteśmy Jej zawierzeni. Nie mamy innej drogi, niż oddać się Jej. Z Nią wszystko się uda. Maryja się cieszy, gdy okazujemy Jej zaufanie i gdy Ją prosimy o pomoc.
Może nie mieliśmy świętych matek i trudno nam przyjąć Maryję jako Matkę, nie szkodzi. Ona wszystko zastąpi. Nauczy nas pełnić wolę Bożą, nauczy nas wiary. Matka Boża rozważała Słowo Boże i chce rozważać Słowo w naszym życiu. Wiele spraw nie rozumiemy. Ona, gdy nie rozumiała rozważała w swoim sercu, zadawała pytania, szukała odpowiedzi. Zatroskana o nasze życie wewnętrzne i życie codzienne czeka na zaproszenie. Kiedy Jej nie zapraszamy i nie prosimy, ranimy Ją. Ona czeka, byśmy się do Niej zwracali.
"Wziął Ją do siebie."
Cały Twój.
Małe Ciche, 3 lipca 2017
ks. Dariusz Kowalczyk
Na Golgocie, na krzyżu Jezus wypowiedział do Jana słowa: „Oto Matka twoja”. Wtedy rozpoczęło się duchowe macierzyństwo Maryi, podjęte przez Nią wobec każdego człowieka. Duchowe macierzyństwo Maryi jest niepowtarzalnym związkiem osób, niepowtarzalną relacją. Każdy z nas jest kochany przez Nią w wyjątkowy sposób.
Matka kocha każde dziecko w sposób jedyny i niepowtarzalny. Jezus nie mówi do Niej w liczbie mnogiej - oto Twoje dzieci, ale pojedynczej - oto syn Twój, aby każdy z nas przeżył wyjątkowe i osobiste doświadczenie bycia dzieckiem Maryi, aby zobaczył, że Maryja wszystko wie i zna nasze sprawy. Ufamy, że otrzymaliśmy łaskę, by poczuć, że Maryja kocha każdego z nas osobiście.
Maryja w Guadalupe zwróciła się do Juana Diego po imieniu. Nas także woła po imieniu, bo Jezus uczynił Ją naszą Matką. Czy mieliśmy okazję doświadczyć Jej uśmiechu, odczuć Jej miłość? Dar Matki to najbardziej osobisty dar Jezusa.
Każda miłość wymaga relacji obustronnej. Mama dziecka uśmiecha się do niego i czeka na odwzajemnienie spojrzenia, by nawiązać kontakt. Maryja również czeka na naszą odpowiedź. Jan, przejmując opiekę nad Maryją, wziął Ją do siebie, w ten sposób odpowiedział na miłość Matki. Każdy z nas jest wezwany do takiej odpowiedzi na miłość Maryi.
Jeżeli Maryja jest cała dla mnie, to i moja odpowiedź powinna być całkowita. Wszystkie moje sprawy i samego siebie mam oddać Jej na dziecięcy sposób. Czy tak chcemy postępować? Czy jesteśmy na to gotowi? Tego oczekuje od nas Jezus. Taka jest wola Kościoła, abyśmy weszli w zbawczy zasięg miłości Matki Bożej. Mamy wprowadzać Ją we wszystkie własne sprawy.
Jak dzielić z Maryją całe życie i pozwalać, by Ona je prowadziła? Maryja czeka i Chrystus czeka, byśmy w taki sposób budowali osobistą relację z Matką Bożą. Ona chce nam towarzyszyć we wszystkich sprawach. Jako dzieci bardzo jej potrzebujemy. Nie ma spraw, które nie mogłyby być objęte Jej opieką.
Trzeba Ją zaprosić do życia wewnętrznego, do modlitwy, do relacji z Bogiem, na Mszę świętą. Maryja najlepiej ugości Jezusa, jeśli z Nią będziemy przyjmować komunię świętą.
Mamy dać się prowadzić Maryi. Dzieci będące pod wpływem rodziców naśladują ich i odtwarzają ich gesty, słowa. Kiedy przyjmujemy Maryję nasiąkamy Jej usposobieniem, zaczymnamy powoli patrzeć na świat i ludzi Jej oczyma. Zaczynamy myśleć po Bożemu, nie po ludzku. Podobnie zaczynamy ufać jak Ona, myśleć jak Ona. Dialog z Maryją sprawi, że w Jej obecności upodobnimy się do Niej i podobnie jak Ona otworzymy się na dary Boże. Bóg przygotował dla nas wiele darów, ale nie wszystkie są przez nas podjęte. Niech Ona to prowadzi. Trzeba zaprosić Maryję do swoich sakramentów, niech Ona otworzy te zamknięte kufry, abyśmy mogli z nich w pełni korzystać. Maryja doskonale korzystała z darów Bożych i nam pomoże korzystać w pełni z naszych. Dlaczego spowiedź, komunia święta nas nie zmienia? Bo jest w nas blokowana. Najlepiej zrobimy, jeśli zaprosimy Matkę Bożą do naszego życia wewnętrznego.
Św. Ludwik Grignion de Montfort tłumaczył, że Maryi powinniśmy oddać nasze ciało, naszą duszę, dobra zewnętrzne i wewnętrzne, zasługi dawne i obecne. Wszystko Jej oddać bez zastrzeżeń. Mamy prawdziwie się oddać, nie tylko odmówić formułkę. Kiedy pytano papieża Benedykta XVI, czy zawierzy świat Matce Bożej, odpowiedział, że trzeba zacząć żyć aktem zawierzenia i urzeczywistnić go w sobie. W czasie rekolekcji możemy oddać wszystko Maryi. Ona na to oczekuje. Serce dziecka musi się otworzyć. Maryja pyta: czy chcesz być moim dzieckiem? Jeśli oddajemy się Chrystusowi, zaprośmy Maryję, by Ona włączyła się do naszego życia wewnętrznego. Warto zapraszać Matkę Bożą ciągle. Totus Tuus – cały Twój. Cały Twój Maryjo.
"Czyż nie jestem przy tobie?"
Dar duchowej obecności Maryi.
Zakopane – Krzeptówki, 4 lipca 2017
ks. Andrzej Mazański
Na weselu w Kanie Galilejskiej obecność Matki Bożej była dla gospodarzy i gości weselnych brzemienna w skutki. Sytuację braku zamieniła w sytuację nadmiaru. Podobnie Jej przybycie do domu św. Elżbiety okazało się brzemienne w skutki. Została nawiązana duchowa więź pomiędzy Jezusem i Janem. Obecność Matki Bożej jest dynamiczna i można porównać ją do obecności Boga wśród Izraelitów, kiedy przeprowadzał ich z Egiptu przez Morze Czerwone i przez pustynię do Ziemii Obiecanej. Obecność Matki Bożej w naszym życiu również jest widoczna poprzez wydarzenia, przemianę wewnętrzną i nawrócenie.
Św. Jan Paweł II mówiąc o obecności Maryi wskazywał na miejsca, gdzie Maryja promieniuje szczególnym światłem i pociąga ludzi do Siebie. Są to sanktuaria Maryjne. Do takich miejsc zaliczyć możemy m.in. sanktuarium w Fatimie (gdzie w czasach, kiedy wielu ludzi odchodziło od Boga, Matka Boża przez swoje przyjście uchroniła wielu ludzi przed potępieniem i piekłem) i sanktuarium w Guadalupe (gdzie obecność Maryi doprowadziła do pojednania wrogo do siebie nastawionych narodów: zwycięskiego – hiszpańskiego i podbitego – azteckiego).
Obecność Maryi miała wpływ również na samego Juana Diego. Kiedy biskup mu powiedział, aby przyszedł innym razem, by wysłuchać prośby Matki Bożej, on zniechęcił się i nie chciał ponownie pójść. Matka Boża uwolniła Juana z pychy względów ludzkich, a biskup uznał swoją niewiarę. Na tych dwóch osobach Bóg oparł cud nawrócenia 9 milionów Indian. Matka Boża przychodząc przynosi nadmiar Bożych owoców.
Obecność Matki Bożej na naszej drodze ma swój zamysł i cel. Przyjmując sakramenty święte otrzymujemy łaski, którymi nie zawsze potrafimy żyć. Są one podobne do skarbów zamkniętych w kufrach. Przywołując Maryję otrzymujemy pomoc, by sakramenty były owocne (przykładem może być sakrament małżeństwa – potrzebujemy wielu cudów, by budować wspólnotę małżeńską, podążać do świętości, aby dzieci były prowadzone do poznania Boga).
Juan Diego potrzebował obecności Maryi kiedy czuł się odrzucony i osądzony przez biskupa i narastała w nim niechęć do podejmowania kolejnych prób rozmowy z dostojnikiem Kościoła. Kiedy my doświadczamy niezrozumienia ze strony innych osób, również potrzebujemy obecności Matki Bożej. Kiedy Juan Diego, unikając spotkania, wybrał inną drogę, Maryja pojawiła się tam, ponieważ Ona przychodzi tam, gdzie jest Jej wybrany syn. Maryja pamięta o nas nawet wtedy, kiedy Ją pomijamy lub o Niej nie pamiętamy.
Maryja powiedziała do Juana, aby nie bał się tego, co ostre i bolesne. Słowa te są ważne dla wszystkich. Kiedy pojawiają się sprawy, których wolelibyśmy unikąć, Maryja mówi nam, abyśmy się ich nie bali, bo Ona wyprowadzi z tych trudności coś cennego. Matka Boża otwiera w nas zamknięte kufry, abyśmy mogli żyć w pełni łaskami sakramentów. Te skarby powinny być wydobyte z kufrów i puszczone w ruch, aby przemieniały nas i nasze otoczenie.
"Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie."
Wewnętrzne posłuszeństwo Maryi.
Ludźmierz, 5 lipca 2017
ks. Dariusz Kowalczyk
Konferencję można odsłuchać na stronie ogólnopolskiej RRN: www.rrn.info.pl
"Wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej."
Zrobić w sobie miejsce na działanie Ducha Świętego przez Maryję.
Małe Ciche, 6 lipca 2017
ks. Mieczysław Jerzak
Jeśli zapraszamy Matkę Bożą do naszego życia, wtedy Ona może na nie wpływać. Przykładem może być nawiedzenie św. Elżbiety. Przybycie Maryi miało wielkie znaczenie dla starszej krewnej oraz dla jej rodziny.
W dzisiejszym I czytaniu usłyszeliśmy historię z życia Abrahama, który miał złożyć ofiarę. Abraham miał poświęcić Bogu ukochanego syna Izaaka, ponieważ Bóg takiej ofiary od Abrahama zażądał. Tutaj skrzyżowały się dwie drogi. Droga pragnienia Abrahama posiadania potomka i droga woli Bożej. Abraham podjął walkę z własną wolą, by zrealizować wolę Bożą i to było mu poczytane za sprawiedliwe. Stał się ojcem wiary dla wszystkich wierzących.
Podobnie w życiu wewnętrznym krzyżuje się nasza wola i pragnienia z wolą Bożą, jaką On ma wobec nas. Bóg pragnie, byśmy Jego wolę odczytywali i realizowali we własnym życiu. Pomijanie woli Bożej, a realizowanie własnych pragnień określane jest jako czynność własna. Kiedy Abraham podjął walkę z własną wolą i złożył w ofierze czynność własną, wtedy zainterweniował Bóg uwalniając Izaaka.
Juan Diego uciekał przed Matką Bożą, ponieważ jego misja u ks. biskupa poniosła fiasko. Pojawił się konflikt między planami Matki Bożej, a tym, co chciał zrobić Juan wycofując się z powierzonego zadania, kiedy plany Boże stały się dla niego zawadą. Nie pytając o zdanie Maryi zaczął realizować własne pragnienia, które wydawały się słuszniejsze i pilniejsze. Nie wiedział, że powinien wyrzec się siebie, aby stać się Jej narzędziem.
Każdy chce pracować według własnego upodobania. Trzeba być narzędziem w Jej rękach, a nie według własnego upodobania. Słowa św. Maksymiliana Kolbe (chyba nie dokładnie zapisane przeze mnie): Nie jest ważne, co będziemy czynić; istotne jest to, czy robimy to z miłości własnej, czy z miłości do Boga. Czy badając własne sumienie, podejmując zadania szukamy woli Bożej, czy własnej? Św. Maksymilian powtarzał swoim braciom: „Potrzeba by Niepokalana żyła w naszej duszy, a my byśmy byli Jej posłuszni bez zastrzeżeń”.
Jak być posłusznym woli Bożej? Jak być narzędziem w rękach Niepokalanej? Sami z siebie nie jesteśmy do tego zdolni. Niepokalana musi sama przyjść do nas. Stąd są nasze akty oddania się Matce Bożej, zawierzenia się Jej przed sakramentem pokuty, przed Mszą świętą, przed modlitwą, przed każdą decyzją i podjęciem pracy. Wtedy skrzyżowania woli Bożej z naszymi pragnieniami i planami nie będą dla nas ostre, ani bolesne.
Rozważmy słowa wypowiedziane przez Maryję w hymnie Magnificat. W słowach tam zawartych czytamy, jak Ona we własnym wnętrzu podejmuje się spełnienia woli Bożej. Nie rozumie, ale podejmuje się ją wypełnić. Idzie za słowem usłyszanym od anioła i wybiera się do krewnej Elżbiety. Gdyby była dziennikarką, prokuratorem to za pomocą własnych narzędzi badałaby sprawę, czy jest zgodna z prawdą. Ona przyszła do krewnej i mówi słowa uwielbienia Boga, wyrażając przekonanie, że słowa usłyszane w Nazarecie uważa za wolę Bożą. Daje się nieść Bogu. Podejmuje słowa uwielbienia Boga za Jego wolę wobec Niej.
"Ja jestem twoim wybawieniem."
Matka Miłosierdzia.
Małe Ciche, 7 lipca 2017
ks. Mieczysław Jerzak
Tytuł Maryi jako Matki Miłosierdzia jest doświadczeniem Kościoła i ludzi dążących do zbawienia. Oni często wzywali Maryi, jako Matki Miłosierdzia. Najłatwiej jest nam przyjąć miłosierdzie Matki, gdy jesteśmy zagubieni w grzechach, czy planujemy zło. W historii ludzkości Matka Boża objawiała się uwypuklając miłosierdzie Boga.
Czy do nas może również przyjść? Czy możemy wzywać Ją jako Matkę Miłosierdzia? Do św. Juana Diego mówiła: Ja jestem twoim wybawieniem, kiedy czuł się pozostawiony ze swoimi problemami i nie widział dla siebie nadziei. Maryja przychodząc ukazała mu miłosierdzie Boże względem niego, jego wuja i całego jego narodu. Ratunek i wybawienie Juan znalazł w Maryi okazującej mu miłosierdzie Boże. Taki ratunek był dla niego łatwiejszy do przyjęcia, ponieważ pochodził ze strony Matki.
Kiedy Matka Boża w obrazie wizerunku z Jasnej Góry nawiedzała parafie zobojętniałe w wierze, ludzie mobilizowali się i garnęli do modlitwy. Miłość Miłosierna Boga przychodziła do nich ze strony Matki.
Po spowiedzi podejmujemy szczere zobowiązania do życia lepszego, wyrzekając się naszych grzechów i złych przyzwyczajeń. Jednak po pewnym czasie nasza wola słabnie i dobre zobowiązania już nas nie pociągają. Chcemy wybierać wolę Bożą, a wybieramy własną. Chcemy kierować się miłością bliźniego, a jesteśmy egoistami. Chcemy być ofiarni, a jesteśmy obojętni. Chcemy przylgnąć do Boga, a stajemy się niewolnikami ciała. Chcemy się modlić, a mamy wiele rozproszeń. Taka modlitwa jest „cudzołożeniem z bożkami i obraża Boga. Stając z pustymi rękami czujemy się bezradni. Owładnięci duchem tego świata potrzebujemy Matki Miłosierdzia. Wtedy jak balsam brzmią słowa Maryi: Czyż nie Ja jestem twoim wybawieniem?
Ofiarujmy naszą nędzę Matce Miłosierdzia. Wołajmy do Maryi o Jej obecność przy nas i w nas. Kiedy pozwolimy Maryi być z nami, spełnią się w nas słowa: żyję już nie ja, żyje we mnie Maryja i dopełnia we mnie to, co powinno być miłe Panu Bogu.
Szatan może zastawić na nas zasadzkę, abyśmy popełnili błąd. Kiedy pojawi się grzech mamy odruch, aby ukryć się przed Bogiem, uciec od Niego, ponieważ czujemy się nie godni. Postanawiamy wtedy, że sami z siebie się poprawimy i będziemy lepsi. Będziemy lepsi tylko dzięki Bożej interwencji, bo Matka Boża stanie w naszej sprawie i będzie się za nami wstawiała. Kiedy upadniemy, wzywajmy Matki Bożej, jako tej, która przynosi nam miłosierną miłość Boga. Obecność Maryi jest dla nas wybawieniem, kiedy nie wiemy jak wybrnąć z grzechu.
"Błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia."
Wprowadzić Ją do wszystkich serc.
Kalatówki, 8 lipca 2017
ks. Kazimierz Sztajerwald
Wolą Boga jest, by Maryja była uwielbiona. Wolą Bożą jest, by zbawienie przyszło ptrzez Maryję, a także, by Ją wprowadzić do wszystkich serc.
Troszczymy się o wiele spraw, czujemy się pogubieni w tym świecie, zaś serca mamy puste, ponieważ nie żyjemy w bliskiej relacji z Bogiem. Nasi bliscy, o których się troszczymy, naprawdę najbardziej potrzebują Boga. Najkrótszą drogą do zjednoczenia z Bogiem jest Maryja. Powinniśmy odkryć Maryję.
Pewien biskup dyskutował z komunistą o sprawach wiary. Wszystkie argumenty były odpierane. Wreszcie biskup powiedział: „dosyć, teraz porozmawiajmy o Maryi”. Gdy Jej imię zostało wezwane, rozmowa miała inny przebieg.
Nabożeństwo do Matki Bożej otwiera serca. W Meksyku ewangelizacja napotykała na opór tubylców, którzy nie chcieli przyjmować wiary najeźdźców. Wszystko się zmieniło, kiedy ukazała się Matka Boża w Guadalupe. W obrazie na tilmie odkryli Boga, w nim znaleźli symbole i znaki, które były czytelne dla ich kultury i tradycji. Maryja przyniosła im Chrystusa i Ewangelię.
Potomstwo Niewiasty miażdży głowę węża. Maryja ma pokonać demona. Powinniśmy pozwolić Jej posługiwać się nami i być uległym narzędziem w Jej ręku. Mamy być apostołami i wprowadzać innych w sprawy Boże. Jeżeli będziemy się zajmowali sprawami Bożymi, to wiele trosk będzie nam odjętych i rozwiązanych przez Maryję. Nie musimy się zbytnio martwić. Nasze serca powinny być poddane i uległe Matce Bożej, mamy się wyrzec własnych planów. Nie zawsze wszystko robimy z Nią. A mamy pozwolić, by opanowała całą naszą istotę, nasze serca. Oto nasz ideał. Skutecznie ewangelizować i wprowadzić Ją do serc innych ludzi możemy tylko z Nią. Potrzebujemy obecności Matki Bożej, życia w komunii z Nią, by ewangelizować innych. Warto wspominać to, co wydarzyło się w naszym życiu dzięki Maryi. Warto jej zaufać i być otwartym na Jej natchnienia.
Jakiego sposobu mamy użyć, by świat poznał Maryję? Mamy być pełni miłości do Niej i dla bliźnich. Mamy się troszczyć o tych, których Bóg stawia na naszej drodze, a będziemy wiedzieć jak głosić Maryję. Dokonuje się to przez wiele środków.
Pierwszy, to niech wszyscy dowiedzą się, że kochasz Maryję. Noszenie medalika, modlitwa na różańcu, przychodzenie na uroczystości maryjne są tego zewnętrznymi oznakami. Można wspomnieć imię Maryi w czasie rozmowy, zachęcać, by inni w potrzebie się do Niej zwracali. Nawet kiedy doznajemy lęku czy bezradności albo nie umiemy mówić, to Bóg chce naszej bezradności. Maryja nie wybiera doskonałych, lecz słabych. Wybiera nas i chce, byśmy byli Jej narzędziami przez pokorę, ufność, życzliwość.
Drugi sposób, to modlitwa. Czasem myślimy, że modlitwa jest dla słabych, dla starszych. A modlitwa to broń apostolska. Bez modlitwy nie powinniśmy nic zaczynać. Jeśli chcemy, by ktoś poszedł do spowiedzi, modlił się, to nie przekonamy go słowami. Nie skłonimy go sami z siebie do czynów nadprzyrodzonych. Bóg czeka na otwarte serca, uniżone i oddane Matce Bożej, by prawda o świętości i odkupieniu mogła dotrzeć do innych.
Trzeci sposób, to przyjęcie cierpienia. Cierpienie ofiarowane Jezusowi ma 100 razy większą wartość niż wiele modlitw. Często przyjęte cierpienie jest pomocą w nawróceniu innych. Umierająca żona ofiarowała swoje cierpienie za męża, który od niej przed laty odszedł. Niemożliwe jest, aby taka modlitwa nie była wysłuchana przez Boga.
Czwarty sposób, to głoszenie ewangelii życiem. Bądźmy uczciwi, nie naśladujmy innych, lecz patrzmy, jak żył Jezus, jak żyła Maryja. Niech ci, co nie podzielają naszej wiary będą zbudowani naszym postepowaniem. Słowa uczą, przykłady pociągają.
Powinniśmy ewangelizować na różne sposoby i pamiętać, że to nie my działamy, lecz Bóg działa i Matka Boża działa. Im zależy najbardziej na ewangelizacji. Bóg współpracuje z nami. Ci, którzy przychodzą do Boga i do Maryi i pozwalają się prowadzić są piękni i wszystko będzie im służyło do zbawienia siebie i innych.