Kim jest Maryja
4. W szkole Maryi, najdoskonalszej uczennicy Chrystusa
Maryja przez trzydzieści lat niejako chłonęła Bożą obecność swojego Syna. Dlatego też Jej oblicze w sposób najdoskonalszy odtworzyło Oblicze Chrystusa, i to jest Jej wielkość. Jak bardzo musiało Chrystusowi zależeć na tym, by stworzyć to Arcydzieło - najdoskonalszy swój obraz - skoro poświęcił Maryi aż trzydzieści lat. Ona stale chłonęła Jego myśli, Jego pragnienia i Jego wolę, stając się przez to coraz bardziej jedno ze swoim Synem.
Powinieneś więc też, tak jak Maryja, chłonąć Jego myśli i pragnienia, aby później nimi żyć. Powinieneś całkowicie i do końca naśladować Maryję w otwarciu się na to wielkie Chrystusowe dzieło kształtowania każdego z nas na Jego podobieństwo.
On pragnie również w tobie ukształtować swoje Oblicze, tak jak zrobił to ze swoją umiłowaną Matką (1).
Jan Paweł II wskazuje na słowa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który „opisuje, jak wspaniała jest jedność między Synem i Matką: «Jest Ona do tego stopnia przemieniona w Ciebie przez łaskę, iż już nie Ona żyje, nie Ona jest, jedynie Ty jeden, o mój Jezu, który żyjesz i królujesz w Niej (...). Ach, gdyby znano chwałę i miłość, jakie odbierasz w tej istocie cudownej (...). Maryja jest tak dogłębnie z Tobą zjednoczona (...), albowiem płomienniej Cię miłuje i doskonalej sławi niźli wszystkie inne stworzenia społem»” (2).
Dlatego święty papież w Liście o różańcu naucza, że mamy iść do Chrystusa w „szkole Maryi”: „Chrystus jest Nauczycielem w całym tego słowa znaczeniu, jest objawiającym i samym Objawieniem. Nie chodzi jedynie o nauczenie się tego, co głosił, ale o nauczenie się Jego samego. Jakaż nauczycielka byłaby w tym bieglejsza niż Maryja? Jeśli ze strony Boga to Duch Święty jest wewnętrznym Nauczycielem, który prowadzi nas do pełnej prawdy o Chrystusie (por. J 14,26; 15,26; 16,13), wśród istot stworzonych nikt lepiej od Niej nie zna Chrystusa; nikt nie może, tak jak Matka, wprowadzić nas w głęboką znajomość Jego misterium” (3).
Tę prawdę potwierdzają święci. Św. Faustyna powiedziała o Maryi: „Ona mnie nauczyła wewnętrznie kochać Boga i jak we wszystkim pełnić Jego świętą wolę. Radością jesteś, Maryjo, bo przez Ciebie Bóg zszedł na ziemię [i] do serca mego” (4).
Św. Maksymilian Kolbe uczy: „Przez Maryję idzie się do Jezusa i właśnie ta droga jest najpiękniejsza, najmilsza i najpewniejsza. Powierzywszy się Sercu Matki, takiej Matki, dochodzi się do Serca Syna (...) i Maryja sama Go nam przynosi i w sposób nadzwyczaj pocieszający, w sposób, jakiego tak bardzo potrzebujemy” (5).
I dodaje:
„Przez kogo Jezus przyszedł na ten świat? Kto wychował Pana Jezusa? Komu był On posłuszny? Wychowała Go Matka Najświętsza, Ona to własną piersią Go karmiła. Jej był posłuszny nawet w ciągu trzechletniej swej pracy apostolskiej i niejednokrotnie podkreślał, iż pełni wolę Ojca swego. Pan Jezus narodził się z Matki najświętszej, potrzebował Jej pomocy. Ona Go wykarmiła, wychowała i wiele się dla Niego natrudziła.
Cóż nam pozostaje?
Pozwolić się wychować Matce Najświętszej na wzór Pana Jezusa. Widzimy stąd, że jasna jest tu rola Matki Najświętszej. Święci czasów minionych czyż nie dlatego zostali świętymi, że wychowywała ich troskliwie Najlepsza Matka – Maryja? Wszyscy święci wychowywali się na rękach Matki Najświętszej, gdyż wszystkie łaski, które w życiu dla uświęcenia swego otrzymali, przeszły przez ręce Niepokalanej Pośredniczki wszelkich łask” (6).
Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort wyjaśnia: „Cała doskonałość nasza polega na upodobnieniu się do Chrystusa Pana, na zjednoczeniu z Nim i poświęceniu się Jemu”, zaś „ze wszystkich stworzeń najpodobniejsza do Chrystusa Pana jest Matka Najświętsza”. Dlatego „Bóg Syn pragnie się codziennie kształtować w swoich członkach i niejako wcielać przez ukochaną swoją Matkę” (7).
(1) Por. Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, III.4.3. Rola Słowa Bożego w modlitwie; (2) Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP, 63 w: Jan Paweł II, List do Braci i Sióstr z rodzin montfortiańskich (2003), 4; (3) Jan Paweł II, List o różańcu Rosarium Virginis Mariae, 14; (4) Dzienniczek, 40; (5) Pisma, 1211; (6) Konferencje, 25; (7) Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP, 120, 31.
3. Wiara Maryi jako postawa dziecięctwa
„W Liście apostolskim Novo millennio ineunte napisałem, – uczy św. Jan Paweł II – że «do Jezusa nie można dotrzeć inaczej jak tylko przez wiarę» (p.19). Taka była właśnie droga, którą postępowała Maryja przez całe swe ziemskie życie, i jest to droga Kościoła pielgrzymującego aż do końca czasów” (1).
Życie Maryi to nieustanne zawierzanie siebie Bogu. Pomiędzy Maryją a Bogiem dokonywała się stale przedziwna komunia osób, zbudowana na ufności, na całkowitym i stale ponawianym zawierzeniu (2).
Św. Jan Paweł II powie: „Maryja uczy nas pokornego uznawania «niezbadanych wyroków» i «niezgłębionych dróg» Boga”. Ta, „która z odwiecznej woli Najwyższego znalazła się – rzec można – w samym centrum owych «niezgłębionych dróg» oraz «niezbadanych wyroków» Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym” (3).
Gdy rozważamy postawę Tej, która prowadzi nas „w pielgrzymce wiary”, nasuwa się pytanie: gdzie tkwi tajemnica tak wielkiego zawierzenia Maryi i Jej tak doskonałego poddania się woli Bożej?
Szukając odpowiedzi spróbujmy spojrzeć na życie Maryi w świetle jednego z Chrystusowych wezwań: „Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego»” (Mt 18, 1-3).
W zawierzeniu Maryi uwidacznia się bardzo wyraźnie Jej postawa dziecka.
W momencie Zwiastowania, kiedy stanęła w obliczu wielkiej Bożej tajemnicy, zadaje tylko jedno, i to najprostsze z pytań, jakie miała przecież prawo stawiać: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34).
Maryja jako bardzo młoda, kilkunastoletnia wówczas dziewczyna zapewne nie miała jeszcze takiej wiedzy, jaką mieli uczeni w Piśmie. Stąd też wynikała prostota Jej zachowania. W chwili Zwiastowania wiedziała tylko, że Bóg oczekuje na Jej zgodę – i Ona od razu godzi się.
Jej „tak”, powiedziane Bogu bez wahania, świadczy, że patrzyła Ona na wysłańca Bożego oczami ewangelicznego dziecka.
Dziecko, choć nie ma ani rozległej wiedzy, ani doświadczenia, nie potrzebuje zbyt wielu wyjaśnień, bo jego pełne ufności i nadziei serce wszystkiemu wierzy. Maryja też nie potrzebowała dokładnego i wyczerpującego uzasadnienia.
Kiedy dokonywało się Wcielenie i kiedy dotykała jednej z najgłębszych Bożych tajemnic, rozważała ją w ciszy serca, godząc się jednak na to, że pozostanie ona dla Niej tajemnicą.
Tę postawę dziecięcej ufności wobec Boga widzimy w całym Jej życiu, zwłaszcza w wydarzeniach, które były dla Niej najtrudniejszymi próbami wiary (4).
Cechą charakterystyczną drogi do świętości jest przechodzenie przez próby wiary – przez doświadczenia, które mogą być niekiedy bardzo trudne, ponieważ w momencie ich przeżywania nie zawsze będziemy w stanie zrozumieć zaistniałą sytuację. Jeżeli otrzymamy łaskę pewnego zrozumienia niektórych prób, to najczęściej dopiero po ich przejściu. Wcześniej na ogół odnosimy wrażenie, że znajdujemy się w sytuacji bez wyjścia (5).
Maryja przechodziła przez szczególnie trudne próby zawierzenia Bogu. Jej „pielgrzymowanie” w wierze było nieustannym przeżywaniem coraz to nowych sytuacji przekraczających ludzkie możliwości zrozumienia. I wtedy okazywała Ona „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga” (Sobór Watykański II, Dei Verbum, 5) (6).
(1) List do Braci i Sióstr z rodzin montfortiańskich (2003), 7; (2) „Oto Matka twoja”, 1.2.Próby wiary w Jej życiu; (3) Redemptoris Mater, 14 (4) „Oto Matka twoja”, 1.5.Duchowe dziecięctwo Maryi; (5) Tamże, 1.1.Próby wiary; (6) Tamże, 1.2.Próby wiary w Jej życiu.
Spotkanie 2.
Pokorna Służebnica Pańska
Bóg wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy, mówi Magnificat, bo Ona, będąc Niepokalaną, pełną łask, uważała się za najmniejsze stworzenie na świecie, mniejsze niż proch. I tak żyła. Bóg zachwycił się Nią i dlatego Ją wybrał, wybrał Jej łono na miejsce, gdzie począł się nasz Zbawiciel. Z powodu Jej małości, z powodu świadomości, że znaczy mniej niż proch, w najdoskonalszy sposób mógł Ją zamieszkać. W Magnificat Maryja śpiewa historię ludzkości, śpiewa, że Bóg „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (1).
Pan, „cichy i pokornego serca” (Mt 11, 29), woli prostaczków, którym objawione jest królestwo Boże (por. Mt 11, 25); oni są wielcy w Jego oczach i na nich patrzy (por. Iz 66, 2). Otacza ich szczególną miłością, ponieważ sprzeciwiają się „pysze tego życia”, która pochodzi ze świata (por.
1 J 2, 16). Maluczcy mówią Jego językiem – językiem pokornej miłości, która wyzwala. Dlatego Bóg powołuje ludzi prostych i gotowych, by byli Jego rzecznikami i im powierza objawienie swojego imienia i tajemnic swego Serca (2).
Maryja króluje przez świadomy wybór bycia „niewolnicą Pańską”. Ma Ona tylko jedno pragnienie – spełnić wolę Tego, który jest dla Niej wszystkim. Swoją postawą stale powtarza Bogu – „fiat”; przyjmuje każdą formę objawienia się woli Bożej jako najcenniejszy dar. Tak przechodzi przez życie Ta, która jest pierwszą wśród wszystkich stworzeń.
Maryja w niczym nie szuka siebie. Całym swoim życiem służy, choć jako Matka Syna Bożego będzie powołana na Królową wszelkiego stworzenia.
W Nazarecie była uważana za zwyczajną kobietę i matkę. Jako żona cieśli nie miała żadnego liczącego się miejsca w hierarchii społecznej.
Ta, która jest Matką Boga, znika w tłumie zwyczajnych ludzi. Niczego dla siebie nie pragnie. Całą swoją postawą stwierdza: Jestem „niewolnicą Pańską”, mnie nic się nie należy. Oczekuję jedynie tego, co wynika z woli Bożej.
Królowanie Maryi wyraża się niezmiennie służbą. Chce Ona być niewidoczną, chce zniknąć – aby ludzie kierowali swój wzrok na Tego, który jest jedyny i najważniejszy (3).
W okresie publicznej działalności Chrystusa Maryja pozostaje całkowicie w cieniu Syna i nadal żyje swoim „fiat”. Żyje w ukryciu, by nie przesłaniać Jezusa. Jest dyskretna nawet w swoim współcierpieniu z Synem, kiedy stojąc pod krzyżem w pełni się z Nim jednoczy. (…)
Po Wniebowstąpieniu Jezusa Maryja służy tworzącemu się Kościołowi. Towarzyszy mu w najważniejszych wydarzeniach, razem z nim przeżywa Zesłanie Ducha Świętego. Żyje jednak w cieniu ustanowionej przez Chrystusa hierarchii Kościoła, w cieniu Apostołów. Oni zaś szanują to Jej szczególne pragnienie pozostania ukrytą (4).
Bóg, gdy ma kogoś wybrać, zawsze wybiera maluczkich. (…) Tak stało się również z ustanowieniem narodu wybranego – najmniejszego spośród narodów. (…) Tak też było z namaszczeniem dokonanym przez Samuela, któremu Bóg zalecił: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”. I tak wybrany został najmłodszy, Dawid, ten, którego nawet nie było w domu przy ojcu, bo musiał pilnować owiec.
My wszyscy na mocy Chrztu zostaliśmy wybrani przez Pana. (…) Chrześcijańska wierność, nasza wierność, polega po prostu na zachowywaniu tej naszej małości, by móc podjąć dialog z Panem. – Trzeba strzec tej małości. Dlatego pokora, cichość, łagodność są tak ważne w życiu chrześcijanina, bo jest to ochrona naszej maleńkości, która podoba się Panu. I tak będzie zawsze dialog między naszą małością a wielkością Boga (5).
(1) Kuszeni mirażem tronu. I. W świetle prawdy; (2) Papież Franciszek, Homilia na Mszy św. z okazji 1050.rocznicy chrztu Polski, Częstochowa, 28.07.2016; (3) Wezwanie do życia w duchu błogosławieństw, II.3. Królować znaczy służyć;
(4) Tamże, II.4. Nigdy nie przesłaniała Boga; (5) Papież Franciszek, homilia w domu św. Marty, 21.01.2014.
Spotkanie 1
W pełni oddana Bogu
Maryję, która jest dla nas wzorem zawierzenia, można by nazwać Matką Bożą Akceptacji, Matką Zawierzenia, ponieważ Ona wciąż mówiła Bogu: „niech się tak stanie, jak Ty chcesz”. Najważniejsze wydarzenie w dziejach świata dokonało się w ciemności nocy w Getsemani. Tym wydarzeniem było Chrystusowe – „tak” wypowiedziane do Ojca. Najważniejsze wydarzenia twojego życia dokonują się wtedy, gdy tak jak Maryja wybierasz drogę przyzwolenia. U Niej przyzwolenie rozciągało się na całe życie, podobnie ma być i u ciebie. Twoje życie składa się z nieustannych zwiastowań, rozumianych jako wezwania łaski i jako próby wiary. Czas jest bezcenny, bo jest obecnością Boga. Chwila obecna jest kierowanym do nas wezwaniem i próbą wiary, jest ze strony Boga oczekiwaniem – „czy powiesz Mi tak”? Nasze życie wiarą sprowadza się do tego – „tak”. Istota chrześcijaństwa to ustawiczne mówienie Bogu: „bądź wola Twoja”. Matka Boża wciąż powtarzała Bogu te słowa – czy można kochać więcej? (1)
Moglibyśmy pytać, dlaczego Jezusowi tak zależy, byśmy szli Jej śladami, byśmy szli ku Niemu drogą Maryjną. Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest radykalizm Matki Bożej, radykalizm oddania się Bogu (…).
Bóg oddaje się duszy w miarę, jak ona oddaje się Jemu. Jak bardzo więc Słowo musiało oddawać się Maryi, skoro Ona tak całkowicie stała się darem dla Niego. Maryja to typ duszy, którą Jezus ukochał za Jej pełne oddanie. Jezus chce, byśmy szli drogą Maryjną, ponieważ chce, byśmy realizowali się w tym typie duszy, którą On tak kocha za pełne oddanie. Jego gorącym pragnieniem jest, by znajdować dusze podobne do Niej, które poszłyby za Nim do końca, by mógł przelewać na nie nieskończone zdroje swojej miłości i swoich łask. Pragnienie znajdowania takich dusz jest Jego „głodem", który pozostaje w Nim ciągle niezaspokojony. On powołuje cię na drogę Maryjną, by ci ukazać wielkość swych pragnień wobec ciebie.
Jeśli będziesz naśladował Maryję, jeśli będziesz stawał się coraz bardziej do Niej podobny, wówczas Jezus będzie mógł na miarę twojego oddania ukochać cię taką miłością, jaką Ją ukochał (2).
Przylgnąć do Chrystusa to poddać własną wolę Jego woli. Życie wewnętrzne dokonuje się w ciągłym napięciu między wolą Boga i wolą człowieka. Napięcie to wypływa z faktu, że my ciągle obracamy się wokół własnej woli, wokół tego, co nam jest wygodne, podczas gdy wiadomo, że zakres naszych planów i pragnień, zakres tego, czego my chcemy, nie pokrywa się z tym, czego chce Bóg. Człowiek broni się przed przekreślaniem własnych pragnień. Broni się bądź świadomie, odmawiając Bogu podporządkowania się Jego woli, bądź jest to proces nieświadomy, który często przybiera formę obronnego mechanizmu racjonalizacji. Mechanizm ten ukazuje, jak wiele jest w naszych pragnieniach i działaniu szukania samego siebie. (…) Mówiąc językiem potocznym powiedzielibyśmy, że do tego, co robimy, by zrealizować własne pragnienia i zamiary, dorabiamy pewną samousprawiedliwiającą teorię, która nas uspokaja. (...)
Mówimy – przecież muszę odpocząć, nie mogę się tym zająć, przecież mam prawo do tego, przecież skrzywdzono mnie, muszę się bronić itd. Możesz nawet bardzo oddawać się rzekomej miłości, apostolstwu, szlachetnym zainteresowaniom, a u źródeł tego wszystkiego może leżeć ukryty i nieświadomy egoizm.
To egoizm sprawia, że nasze życie wewnętrzne toczy się w ramach nieustannego napięcia między naszą wolą i wolą Boga. Jeżeli życie wiarą oznacza przylgnięcie do Chrystusa i Jego woli, to w tym kontekście należy podkreślić, że szukanie własnej woli jest czymś najgorszym. Jest ono źródłem zła i grzechu, źródłem naszego nieszczęścia i zniewolenia. Przylgnięcie do Chrystusa i Jego woli oznacza, że wtedy, gdy Jego wola jest niezgodna z naszą, my godzimy się, by On zburzył nasze plany, by je pokrzyżował.
(1) Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze. II.3.3. Próby wiary w życiu Maryi; (2) Tamże; (3) Tamże, I.2.2. Wola Boża a nasza wola.