Konferencje z rekolekcji RRN w Małym Cichym 2018
Każdego dnia rekolekcji słyszeliśmy konferencję nawiązującą do tematu dnia, która była podstawą do dzielenia. Każda kończyła się pytaniem ułatwiającym dzielenie się w grupie domowej.
W skrócie przypomnijmy myśli z poszczególnych konferencji:
Palą Mnie płomienie Miłosierdzia i chcę je wylać na dusze ludzkie. (Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej)
30 czerwca, sobota, ks. Kazimierz
Bóg pragnie dzielić się z nami swoją miłością i boli Go nasze odrzucenie, a szczególnie bunt, obojętność, życie, jakby On nie istniał. Czy mamy odwagę zobaczyć swój grzech, w co jesteśmy uwikłani? Czy mamy odwagę spojrzeć Jezusowi w oczy i odwrócić się od zła? Może wolimy ukryć się przed Nim, jak Adam w krzakach? Może odwracamy się od Niego, udając, że On nie istnieje? W czasie rekolekcji warto zobaczyć, kiedy i w jakich sytuacjach mówimy Bogu „nie”. Zechciejmy wrócić do Boga. Miejmy odwagę stanąć przed Bogiem, spojrzeć Mu w oczy i uznać, że tylko On tak naprawdę nas zna. My nie znamy siebie i nie wiemy na co nas stać. Bóg bada nasze serca. Wie, jak nas uleczyć i upomina się o nasze nawrócenie.
W przypowieści o marnotrawnym synu widać, że tylko Ojciec naprawdę kochał. Młodszy syn powrócił z wyrachowania, bo było mu źle. Chciał zostać jednym z najemników. Nie marzył, by powrócić do swojej pozycji syna. Gdy wyznał grzechy zrozumiał miłość ojca, którą zlekceważył. Przemiana jego serca zaczyna się w chwili, gdy ojciec spojrzał mu w oczy. Starszy syn, pomimo że pozostał w domu też miał mentalność najemnika. Dbał tylko, by nie stracić prawa do dziedziczenia majątku.
Czym się kierowaliśmy przyjeżdżając na rekolekcje? Większość naszych wyborów wynika z nieuporządkowanej miłości własnej. Kiedy pojawiają się jakieś trudności, coś idzie nie po naszej myśli, to ujawniają się nasze nieuporządkowane pragnienia. Przyglądajmy się naszym reakcjom, przyglądajmy się sobie, co jest w naszym sercu. Na co nas stać, gdy spotykamy się z przeciwnościami, z trudnymi bliźnimi. Sami z siebie możemy być tylko nieprzyjemni, kłótliwi, egoistyczni.
Spójrzmy na nasze trudności, jako na dar, a nie ograniczenie. Celem nawrócenia jest odkrycie miłości Boga. Postawa owcy bezradnej powinna być stałą naszą postawą. Tylko Bóg daje nam siłę i zapał do podejmowania nowych zadań. Kiedy jesteśmy zaradni, zamykamy się na Boga i na Jego miłosierdzie. Wieprz tratujący perły, narzuca Bogu swoją wolę i nie umie korzystać z pereł, ani ich docenić. A perłami są: medytacja, Msza święta, spowiedź, konferencja, grupa dzielenia, adoracja Najświętszego Sakramentu. Bóg wobec bezradnej owcy nie żałuje łask. Czyni dla niej wielkie cuda.
Na ile dostrzegam swoją grzeszność w kontekście nieuporządkowanej miłości własnej?
Mój mały ukochany synu, niech się nie trwoży twoje serce. Czyż to nie Ja jestem twoim wybawieniem. (słowa Matki Bożej z Guadalupe)
1 lipca 2018 – niedziela, ks. Kazimierz
Osoby pokorne, uznające własną nędzę, bezradność, słabość wobec pokus w szczególny sposób otwierają nas na Boga. Jezus zachwycał się ludźmi pokornymi, oczekującymi na Jego łaskę. Takimi byli np.: setnik, proszący o uzdrowienie dla swego sługi, czy Syrofenicjanka, zabiegająca o łaskę zdrowia dla swojego dziecka.
Kiedy Matka Boża objawiła się św. Juanowi Diego w 1531 roku, on nie czuł się godny podjąć Jej misji. Maryja mówi mu, by się nie zniechęcał. Posyła go ponownie do biskupa, choć wymagało to od niego dużej odwagi. Kiedy zachorował wuj, serce Juana było zatroskane o dobro dla krewnego, tak bardzo, że postanowił ominąć wolę Bożą i nie wypełnić jej. Gdy powtórnie ujrzał Matkę Bożą, usłyszał słowa:
„Mój mały ukochany synu, niech się nie trwoży twoje serce,
Czyż nie jestem przy tobie Ja, twoja Matka?
Czy nie stoisz w moim cieniu?
Czyż nie jesteś ukryty w fałdach mego płaszcza
i w moich ramionach, które cię obejmują?
Czy to nie Ja jestem twoim wybawieniem?
Czyż potrzebujesz czegokolwiek innego?”
Nie martw się o wuja, on jest już zdrowy. Ty podejmij moją misję.
Gdy mamy wypełnienić Bożą wolę, to często pojawiają się problemy, które diabeł wyolbrzymia, abyśmy się zniechęcili. Dzieje się tak, bo problemy chcemy przeżywać sami. Jeśli prosimy o pomoc Maryję, problem może nie zniknąć, ale jest inaczej przeżywany, bo wiemy, że Matka czuwa. Nie chodzi o to, by Matka Boża rozwiązywała nasze problemy, ale byśmy je przeżywali z Nią. Ona zachęca: przyjdź do Mnie ze swoimi problemami, zaproś Mnie. Matka Boża chce, byśmy na nowo odkryli w sobie tożsamość dziecka.
Co to znaczy otrzymać godność dziecka Bożego? Nasze serca różnie przeżywają swoje dziecięctwo. Serce niewolnika – wszystko wykonuje z lęku przed karą. Serce najemnika – wykona polecenie, ale oczekuje zapłaty. Serce dziecka – wykonuje polecenia dlatego, że kocha. Szatan dąży, byśmy mieli serca niewolników, albo najemników ale nie serca dzieci. Czy chcemy mieć serca dziecięce ogarnięte miłością do Boga, który jest Ojcem? Nasze zniechęcenie i smutek wynika z tego, że nie mamy czym się pochwalić przed Bogiem. Ważne są dobre uczynki, ale nie w nich mamy zasługi przed Bogiem. Uczynków dobrych może być mniej, lecz powinny wynikać z miłości do Boga.
Mamy żyć postawą dziecka, a dajemy się kusić przez diabła: wiarą w siebie, pragnieniem sukcesu i pychą. Dlatego potrzebne są procesy osłabiające nas, byśmy przyszli i przyjęli Boga. Sami nie potrafimy skorzystać z łask i przyjść do Boga. Potrzebujemy Matki Bożej szczególnie w ciemnościach, w rozczarowaniach. Ona przychodzi pod krzyż i otacza opieką tych, których Jezus Jej zawierza. W czas zawierzenia wpisany jest czas ciemności i lęku. Sami byśmy tego zawierzenia nie podjęli. Lęk jest złego ducha i jest tak silny, że będziemy chcieli się wycofywać. Bóg dobrze wie, jak do nas dotrzeć. Czy przez chorobę, czy też przez osamotnienie. On chce, byśmy pozwolili się prowadzić Jego Matce. Ona jest specjalistką od ciemności. Pozwólmy się prowadzić Matce Bożej. Pokazujmy Jej swoje rany, ból serca. Przeżywajmy z Nią swoje życie.
Kim jest dla mnie Matka Boża? Czy doświadczam owoców modlitwy zawierzenia?
W Jego ranach jest nasze zdrowie. (Iz, 53, 5)
2 lipca 2018 – poniedziałek, ks. Dariusz
Jeśli chcesz odkryć zdroje Miłosierdzia, wołaj: O Krwi i Wodo, która wypłynęłaś z Najświętszego Serca Jezusowego, ufam Tobie. Niech ta Krew i Woda mnie obmyje. Popatrz na krzyż. „Nikt ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Jezus uczynił cię swoim przyjacielem w czasie Eucharystii.
Kiedy widzisz swoją nędzę, grzęzawisko grzechów i ich skutków, diabeł podpowiada: nie jesteś godny. Zaś Jezus zmartwychwstały przychodzi i pokazując rany, które Mu zadałeś, mówi: pokój z tobą, nie lękaj się. Z ran Jezusa wychodzą promienie miłosierdzia. W Jego ranach jest twoje zdrowie.
Może myślisz: nie mam z czego się spowiadać. Idąc do spowiedzi popatrz na krzyż i pomyśl: czym zraniłeś Jezusa. Jeśli smucisz się, że masz nawał obowiązków i nie dajesz sobie rady, to znaczy, że użalasz się nad sobą. To jest zły smutek. Nie myślisz, co rani Jezusa. Walczysz o byt, akceptację i znaczenie, a nie widzisz prawdy o sobie. Trudno jest ci powiedzieć: Jezu zraniłem Ciebie, czy Ty mnie jeszcze kochasz?
Jezus mówi, by miłować nieprzyjaciół. Jeśli tę prawdę zaakceptujesz, naprawdę staniesz się wolny, nawet jeśli od dzieciństwa nie byłeś lubiany. Nie myśl o swoich problemach, ale o zranieniach Jezusa. W Jego ranach jest twoje zdrowie. Nie wystarczy być tylko w porządku, wypełniać przykazania i dalej nic więcej. Co zraniło Jezusa? Zraniłeś Przyjaciela zapraszającego cię do głębokiej więzi i serdecznej relacji. Jezus i Maryja spotykają się z wielką niewdzięcznością.
Matka Boża zaprosiła Juana Diego do współpracy, by był uczestnikiem wielkiego dzieła, nawiązała z nim przyjaźń. Kiedy przyszła próba, Juan chciał się wycofać. Kiedy w życiu przychodzą próby, wówczas wychodzi prawda o tobie, o twojej więzi i przyjaźni z Matką Bożą. Maryja zaprosiła Juana do współpracy, zaufania i bliskości, a kiedy pojawiła się pierwsza przeszkoda, Juan zapomniał, że wcześniej poznał Matkę Bożą. Nie poprosił Jej o pomoc, poszedł inną drogą, zachował się, jakby Jej nie znał, jakby Jej nigdy nie widział i nie rozmawiał z Nią.
Na innej drodze zaskoczony Jej obecnością, zawstydził się, że tak postąpił. To dobry objaw. Dobrze, byś się też zawstydził, gdy popełnisz grzech. To jest dar skruchy. Skrucha jest łaską. Może się okazać, że nawet w godzinie śmierci nie będziesz umiał się skruszyć. Skrucha jest łaską i rodzi się, gdy patrzysz na krzyż i pozwalasz, by Jezus na ciebie spojrzał, a z twoich oczu płyną łzy. Łzy duszy.
Katechizm Kościoła Katolickiego wyróżnia żal za grzechy doskonały, którego źródłem jest miłość do Boga, oraz żal za grzechy niedoskonały, opierający się na innych motywacjach, często egoistycznych, np.: strach przed karą.
Przyjaciel Matki Bożej potrafi odgadywać pragnienia Jej serca. Nie rozumiesz, jakie cierpienia nosi w sobie nawet ktoś ci bliski, a tym bardziej nie wiesz, jakie cierpienia dotykają Serce Jezusa i Serce Maryi. Im bardziej będziesz kochał Maryję, tym lepiej zrozumiesz, jak bardzo jesteś wobec Niej gruboskórny, niewdzięczny. Możesz powiedzieć o sobie: jestem wielkim grzesznikiem, jak mi daleko, by zaspokoić potrzebę Serca Jezusa i Maryi. Jezus powiedział: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie” (J 16, 12). Powoli poznajesz sprawy, których od razu nie możesz znieść, ani zrozumieć.
Maryja pyta: Dlaczego Mi nie ufasz? Dlaczego masz pretensje, jakbym chciała cię skrzywdzić? Dlaczego nie masz czasu? Męczysz się sam. Dlaczego Mnie nie pytasz? Nie chcesz Mojej pomocy i kierowania? Nie są to słowa wyrzutu, ale słowa zapraszające do bliskości.
„Błądzą, jak owce nie mające pasterza” (Ps 119). Wołaj: Pasterzu szukaj mnie, nie umiem wrócić. To wołanie stanie się głębsze, gdy będziesz miał serce spragnione Jezusa, gdy będziesz poruszony Jego męką na krzyżu. Jezus odpowie: choć jesteś mały i słaby, Ja kocham w tobie tę nędzę. Chcesz wiele zmienić w swoim życiu, a tak mało kochasz Jezusa. Dobry Pasterz cię szuka. Nie jesteś sam. Wybrał cię nie dlatego, że jesteś najlepszy, ale dlatego, że jesteś najnędzniejszy i chce ci przebaczyć.
Matka Boża zaprasza małych i zagubionych. Ona chce zająć się wszystkimi twoimi sprawami, w tym domem, dziećmi, obowiązkami, pracą. Z Przyjacielem możesz się podzielić każdą troską.
Jezus jest zakochany w skruszonych łotrach, którzy płaczą, że zdradzili. Kiedy patrzysz na krzyż, pomyśl, że Jezus wisi na twoim miejscu i pokutuje za twoje grzechy. Jest wrażliwy i słyszy, kiedy Jego owieczka prosi o pomoc, wołając: Jezu, ratuj mnie.
W jaki sposób Jezus prowadzi mnie drogą przyjaźni ze sobą? Kiedy wołałeś, jak owca: Jezu, ratuj mnie, a On cię uratował? Jakiego rodzaju smutek cię ogarnia: dobry, wynikający z tego, że zraniłeś Jezusa, czy zły, gdy użalasz się nad sobą?
Z Maryją przyjmować dar Bożego Miłosierdzia.
3 lipca 2018 – wtorek, ks. Arkadiusz
Na konferencji w Bukowinie Tatrzańskiej usłyszeliśmy, że Jezus gorąco pragnął spożyć Paschę razem z uczniami, zanim miał cierpieć. Również oczekiwał na Eucharystię, w której uczestniczyliśmy. Czy równie gorąco oczekujemy na Eucharystię, jak Jezus? Często spóźniamy się na Mszę świętą, nie mamy czasu na modlitwę, na rozważenie Słowa Bożego, albo odkładamy medytację, bo zajmuje nas coś innego. Śpieszymy się. Pośpiech może być dobry i zły. Eucharystia zaczyna się od porannej medytacji, która jest przygotowaniem na spotkanie z Jezusem w czasie Mszy świętej. Jeśli zaprosimy Maryję do modlitwy oczekiwania, to Ona pomoże obudzić się nam na poranną modlitwę, pomoże właściwie oczekiwać i uczestniczyć we Mszy świętej.
Jak wygląda moja modlitwa oczekiwania na Mszę świętą? Czy próbowałem zapraszać Maryję do modlitwy oczekiwania?
Z Maryją być narzędziem Bożego Miłosierdzia wobec bliźnich.
4 lipca 2018 – środa, ks. Dariusz
Tego dnia udaliśmy się do Ludźmierza do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala. Wraz z innymi wspólnotami RRN z innych diecezji odbywających rekolekcje na Podhalu uczestniczyliśmy w Eucharystii sprawowanej przez 30 kapłanów z naszego ruchu pod przewodnictwem ks. bp Stanisława Stefanka, a później wysłuchaliśmy konferencji ks. Dariusza Kowalczyka, moderatora krajowego RRN. Homilię i konferencję można odsłuchać na www.rrn.info.pl
Z Maryją otwierać się na dar przebaczenia w sakramencie pokuty.
5 lipca 2018 – czwartek, ks. Andrzej
W czasie spowiedzi przyznajemy się do naszych grzechów i otrzymujemy dar przebaczenia. Naszym obowiązkiem jest wyznanie grzechów ciężkich, czyli czynów podjętych świadomie i dobrowolnie będących przekroczeniem Bożych przykazań w rzeczach ważnych. Spowiedź powszechna w czasie Mszy świętej gładzi grzechy lekkie. Warunkiem jest uznanie popełnionych grzechów i swojej grzeszności, szczery żal, gotowość przeproszenia i zadośćuczynienia.
Zawierzenie się Maryi w duchu czterech przepaści jest stanięciem w postawie szczerej skruchy, głębokiej ufności, poruszającej wdzięczności wobec Boga i uświadomienie sobie, że Jezus chce się z nami spotkać w głębi naszej grzeszności. To sprawia, że nie musimy bać się wchodzenia w głąb własnej grzeszności.
Ojciec święty Benedykt XVI w czasie uroczystości Chrztu Pańskiego (Watykan, 8.01.2012) powiedział, jakie są warunki owocnego wychowania dzieci przez rodziców. „Modlitwa jest pierwszym warunkiem do wychowywania, ponieważ modląc się, jesteśmy w stanie pozostawić Bogu inicjatywę, zawierzyć dzieci Temu, który zna je wcześniej i lepiej niż my sami, i wie dokładnie, co dla nich jest prawdziwym dobrem. Gdy się modlimy, słuchamy jednocześnie Bożych natchnień odnośnie tego, co winniśmy zrobić z naszej strony, co należy do nas i czego musimy dokonać. Sakramenty, a zwłaszcza Eucharystia i Pokuta, pozwalają nam wykonywać pracę wychowawczą w jedności z Chrystusem, w komunii z Nim oraz ciągle odnawiać się przez Jego przebaczenie. W modlitwie i Sakramentach otrzymujemy owo światło prawdy, dzięki któremu możemy być jednocześnie łagodni i stanowczy, postępować jednocześnie delikatnie i z mocą, milczeć i rozmawiać w odpowiednim czasie, napominać i korygować we właściwy sposób”. Spowiedź święta odnawia zdolność do miłowania Boga i bliźnich, w tym męża, żony i dzieci.
Juan Diego w 1531 roku liczył ok. 57 lat, przyjął chrzest 8 – 10 lat wcześniej. Gorliwie uczęszczał na sobotnie katechezy prowadzone przez franciszkanów, a w każdą niedzielę na Mszę świętą. Był jednym z nielicznych ochrzczonych Azteków, większość jego rodaków była wrogo ustosunkowana do hiszpańskich najeźdźców, więc i ewangelizacja wśród nich była mało skuteczna.
Jakkolwiek w czasie objawienia się Maryi nie ma mowy wprost o sakramencie pokuty, ale są pewne symptomy pośrednio na niego wskazujące. Objawienie było wezwaniem do podjęcia misji. Gdy Juan Diego je otrzymał, ujawniły się jego braki, poziom życia duchowego i zdolność do współpracy z łaską. Każdy, kto żyje we wspólnocie Kościoła i w łączności z Chrystusem wcześniej czy później otrzymuje misję np.: animatora, odpowiedzialnego za śpiew, itp. Dopóki nie zostaniemy powołani do jakiegoś zadania często myślimy, że wystarczająco kochamy Pana Boga i jesteśmy w porządku. Otrzymując misję wiążącą się z pewnym trudem, mamy okazję do pogłębienia życia duchowego i otwierania się na Boga.
Bóg czyni nas swoimi narzędziami, chociaż nie jesteśmy tego godni. Bóg powierza nam najczęściej proste zadania. Małą rzecz, ale ważną. Juan Diego miał pójść do biskupa i prosić o zbudowanie świątyni, gdzie Maryja chciała okazać współczucie ludowi. Prosta misja okazała się zbyt trudna, w chwili gdy biskup poprosił go o powtórne przyjście. Juan Diego stwierdził, że się nie nadaje, że jest najgorszy, niegodny i najlepiej by było, gdyby Matka Boża posłała kogoś innego. Ujawniła się jego pycha względów ludzkich przesłaniając mu to, czego Bóg od niego oczekuje i zatrzymując go w kontynuowaniu misji. Pycha względów ludzkich może wiele zniszczyć, odwlec dzieło Boże, a nawet sprawić, że nie będziemy mieć udziału w nim.
Biskup zachował się prawidłowo, próbował rozeznać sytuację zwrócił się do Juana Diego i powiedział: przyjdź innym razem, chętnie cię posłucham. Pycha względów ludzkich martwi się: czy będziemy odrzuceni czy zaakceptowani. Maryja potwierdziła reakcję biskupa, ale sprawiła, że Juan Diego nie uległ zniechęceniu.
W drugim spotkaniu, do którego doszło następnego dnia, biskup poprosił o znak potwierdzający misję Juana Diego. Matka Boża ucieszyła się z tego. Indianin w kolejnym spotkaniu z Nią zgodził się przyjść po znak następnego dnia. Sytuacja jednak skomplikowała się. Jego wuj ciężko zachorował i poprosił o obecność kapłana. Juan Diego odpowiedział najpierw na prośbę wuja, a powierzoną mu przez Matkę Bożą misję odsunął na późniejszy czas. Nawet wybrał inną drogę, by nie spotkać Maryi. Ona jednak sama staje na jego drodze. A on tłumaczy się i prosi o wybaczenie. Przygotowując się do spowiedzi skupieni jesteśmy na sobie, a zapominamy o osobistej relacji z Jezusem, którego grzesząc zraniliśmy. Czy błagamy Go: Jezu proszę Cię, abyś mi przebaczył?
Kiedy Juan Diego pozbierał kwiaty wskazane przez Maryję, Ona podeszła do niego i poukładała je w jego tilmie. Przygotowując się do spowiedzi czynimy rachunek sumienia, żałujemy za grzechy i wyrażamy chęć poprawy. Możemy prosić Matkę Bożą, aby poukładała w naszej głowie wszystko, co chcemy wyznać. Nasze myśli są często pogmatwane, nie jesteśmy pewni, co jest bardziej ważne, a co mniej ważne, górują emocje. Nie wiadomo, co dzieje się w sercu człowieka. Matka Boża może to wszystko poukładać, by spowiedź była owocna.
Kiedy przed biskupem na tilmie ujawnił się wizerunek Maryi, było to już zwieńczenie misji Juana Diego. Ten wizerunek biskup umieścił w nowozbudowanej świątyni.
Który warunek spowiedzi jest dla mnie najtrudniejszy i czy potrzebuję pomocy Maryi? Jakie widzę owoce sakramentu pokuty i czy te owoce widzą inni?
Z Maryją zanurzać się w Miłości Miłosiernej na modlitwie.
6 lipca 2018 – piątek, ks. Mieczysław
Jesteśmy jak owce bezradne potrzebujące Dobrego Pasterza, które nie zawsze potrafią Go słuchać i za Nim iść. Pójście za Jezusem, Dobrym Pasterzem wymaga rozpoznania Jego głosu. Ten głos będzie dla nas czytelny, jeśli będziemy się modlili. Człowiek wystawiony na próby i pokusy potrzebuje modlitwy.
Jeśli zapaloną święcę wystawi się na działanie suszarki lub użyje spryskiwacza z wodą, wtedy ona gaśnie. Ale gdy otoczy się zapaloną świecę tarczą, wtedy działanie podmuchu suszarki i wody ze spryskiwacza okaże się daremne. Świeca zachowa płomień. Tak samo jest z człowiekiem, który modlitwą osłania swoją wiarę przed działaniem pokus zniechęcenia i znudzenia.
Modlitwa może być radością, trudem, przymusem, koniecznością, potrzebą, a niekiedy jest rutyną. Nie warto odkładać modlitwy na koniec dnia, gdy jesteśmy zmęczeni. Szukajmy czasu, miejsca i możliwości, by zwrócić się z całego serca do Boga. Modlitwa, to rozmowa z Bogiem. Czy rozmawiamy z Nim z pozycji pychy, żądając, by spełnił nasze zachcianki? Czy też mówimy do Boga z głębokości skruszonego serca? Podstawą modlitwy jest skrucha. My nie zawsze do końca wiemy, co służy dobru, ale On to wie. Jak żebracy prośmy, aby Bóg dał nam tylko to, co On uznaje za dobre.
Warto uczyć się nowego spojrzenia na modlitwę. Nasze niedoskonałości i słabości mogą być punktem startowym do upokorzenia się przed Bogiem. Brak dóbr jest uciążliwy, możemy o nie prosić, ale uznajmy, że Bóg da nam je we właściwym czasie i to On zdecyduje, czy i kiedy je otrzymamy. Gdy czujemy się zmiażdżeni naszymi brakami, popełnionymi grzechami i skutkami tych grzechów, gdy widzimy, do jakich grzechów jesteśmy zdolni jest to dobry punkt wyjścia, aby modlić się. Liczyć na Jego miłosierdzie, że podniesie i poprowadzi. Boimy się ludzkiej krytyki, oceny. Przed Bogiem nie musimy się bać prawdy o sobie, bo nie doznamy od Niego odrzucenia.
Św. Leopold Mandić w konfesjonale modlił się modlitwą pustych dłoni za tych, których spowiadał. Duchowe znaczenie modlitwy pustych dłoni jest ogromne. W takiej modlitwie zawarta jest prawda, że ja nic nie mogę dać, ale proszę Pana, by napełnił mnie swoją łaską. Kiedy przytłacza nas nawał obowiązków, modlitwą pustych dłoni możemy prosić o łaski Boga. Pewna kobieta, gdy była przytłoczona zbyt wielką liczbą spraw, które musiała załatwić, mówiła sobie: najpierw zacznę od modlitwy.
Jaka jest moja modlitwa? Jaką postawę przyjmuję na modlitwie, postawę pokory, czy wyniosłości? Czy potrafię modlić się modlitwą pustych dłoni?
Z Maryją poddać się w uniżeniu mocy Ducha Świętego.
7 lipca 2018 – sobota, Ks. Artur
W czasie konferencji w Murzasichlu usłyszeliśmy, że różnica między Maryją a nami polega na tym, że Ona chciała bardziej zależeć od woli Boga, a my bardziej chcemy polegać na naszej wiedzy i doświadczeniu. Ona była otwarta na działanie Ducha Świętego, a my chcemy być niezależni i opierać się na sobie. My cenimy swobodę i wolność, a Ona nazwała siebie niewolnicą Pańską.
Wielkość polega na tym, że wykonuję nie to, co sam uważam, co powinienem zrobić, ale to, do czego zaprasza mnie Bóg. Im więcej wypełniam wolę Boga, a nie swoją, tym bardziej jestem wolny. Budując relację z Bogiem, mogę prosić Maryję, by uczyła mnie jednoczenia się z wolą Boga. Uczyła rezygnowania z własnej woli, planów, ponieważ moja wola nie jest zjednoczona z wolą Boga - Ducha Świętego. W czasie Mszy świętej śpiewaliśmy:
„Matko Boża zabierz moją wolę,
wszystkie plany, wszystkie przywiązania.
Uczyń pustkę w domu mego serca,
abyś mogła w nim bez przeszkód działać”.
Kluczem do takiej postawy jest zaufanie Bogu. Nie zawsze głos Boga jest dla nas jasny i klarowny. Nie powinniśmy z tego powodu narzekać i popadać w smutek, bo tracimy w ten sposób łaskę. We właściwym rozeznaniu Bożego głosu potrzebujemy spowiednika. Mamy z Maryją poddać się w uniżeniu woli Bożej. Nie musimy wszystkiego rozumieć. Uniżenie stwarza miejsce dla Ducha Świętego.
Nie opierajmy się na własnej wiedzy i doświadczeniu, ale pozwólmy poprowadzić się Bogu. Taka postawa rodzi ufność, pokój i radość, a Maryja działa. Gdy jesteśmy zapraszani do rzeczy trudnych, ale godziwych, to trzeba je podjąć. Kończąc rekolekcje wchodzimy w praktykę życia. Pozwólmy Maryi działać. Spójrzmy z radością na nasze obowiązki, bliskie osoby, problemy. Zapraszajmy Maryję i róbmy miejsce dla Ducha Świętego.
Czy potrafimy rezygnować z własnych planów, przyjmować propozycję Boga i uznawać ją za własną drogę?
Konferencje są spisane z własnych notatek Elżbiety Myśliwiec i nie zawierają całości wypowiedzi.