Konferencja ks. Emila Adlera
Zacisze, 20 kwietnia 2021
Na drodze życia duchowego ważne jest uznanie swojej grzeszności. W Anglii obowiązuje przepis nakazujący umieszczenie na tablicy rejestracyjnej samochodu litery W (whisky) kierowcom, którym udowodniono, że prowadziły samochód pod wpływem alkoholu. Przepis jest krytykowany za to, że stygmatyzuje na wiele lat osobę, która może miała chwilową słabość. Stygmatyzuje również inne osoby, choćby z rodziny, które nie popełniły tego wykroczenia, ale mają uprawnienia do kierowania naznaczonym pojazdem. Pewien kapłan, choć nigdy nie pił alkoholu, nie potępiał kierowców prowadzących samochód z taką tablicą rejestracyjną.Mawiał: To mógłbym być ja. Ja też mogłbym tak postąpić.
W moim sercu jest „coś”, czego nie lubię, nienawidzę, cząstka „ja”, której nie mogę zaufać. W naszym życiu naznaczonym błędem i grzechem pozostają blizny podobne do blizn na ciele. Ludzie czasem chwalą się swoimi bliznami po operacjach. Jednak są ślady, blizny na duszy, które nigdy nie będziemy chcieli pokazywać. Mogą być to ślady po traumatycznych wydarzeniach z dawnych lat, albo ślady świadczące, że kogoś skrzywdziliśmy.
Rudolf Hoess (1900-1947) był pierwszym komendantem obozu koncentracyjnego KL Auschwitz w latach 1940-1943. Po wojnie, choć ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem został rozpoznany i wydany polskim władzom. Po rocznym procesie skazany na śmierć i wyrok wykonano. Człowiek ten miał silne poczucie, że skrzywdził olbrzymią rzeszę ludzi. Z wielką raną pozostawił rodziny ofiar, całe pokolenie zostało naznaczone traumą tamtych przeżyć. W okupowanej Polsce do jednego z domów zakonnych jezuitów wtargnęli Niemcy i zaaresztowali wszystkich mieszkańców. Zostali oni deportowani później do obozu i tam zginęli. Tylko jeden jezuita ocalał, ponieważ w chwili aresztowania był poza domem. Był to o. Włodzimierz Lohn SJ, który był prowincjałem Prowincji Polski Południowej Jezuitów i rektorem Seminarium Duchowego w Krakowie. Kiedy wrócił do domu, nikogo z jego współbraci nie było. Czuł, że on też powinien być aresztowany, ale z niewiadomych powodów został uratowany. Czuł się z tym źle i chciał dołączyć do pozostałych. Dowiedział się, że zostali wysłani do obozu w Auschwitz i tam pojechał. Zgłosił się do komendanta Hoessa spodziewając się, że zostanie więźniem. Komendant go wysłuchał, zapamiętał jego nazwisko i nakazał wracać do domu. Jezuita zamieszkał w Łagiewnikach. Po kilku latach Rudolf Hoess znalazł się w polskim więzieniu i tam przebywając wraz z polskimi więźniami skazanymi za udział w walce w armii podziemnej doświadczył szacunku i ludzkiego traktowania, pomimo że wszyscy wiedzieli, kim on jest. Te wszystkie okoliczności spowodowały, że zaczął wracać do wiary, którą wyznawał w dzieciństwie i nawrócił się. Przed wykonaniem wyroku poprosił o możliwość spowiedzi. Kiedy zastanawiano się kogo wybrać na spowiednika, Rudolf Hoess sam wskazał o. Włodzimierza Lohna jezuitę, który kiedyś dobrowolnie zgłosił się do obozu.
Jezus po zmartwychwstaniu płaczącej Marii Magdalenie zadał pytanie: Niewiasto, czemu płaczesz? Możemy jeszcze dodatkowo zapytać: Co jest twoją raną? Gdzie jesteś człowieku? W czym pokładasz nadzieję? Nasze spotkanie z Jezusem też wymaga zaangażowania. Jezus choć zna nasze rany i blizny, wskazuje na swoje przebite ręce, nogi i bok. Przychodzi nie robiąc nam wyrzutów, ale przekazuje Ducha Świętego i przebacza winy. Jezus pokazuje nam swoje rany, abyśmy nie bali się pokazywać Jemu swoich ran spowodowanych grzechem. Wielka jest moc spowiedzi, która wymazuje grzechy i leczy zadane rany i blizny. Jezus przychodzi do Wieczernika, jako Ten, którego uczniowie zdradzili i mówi: „Pokój wam”. Oni się przestraszyli, a potem ucieszyli, że z nimi jest. Wiedzieli, że nie zasługują na Jego miłość i przebaczenie, ale czuli, że Go potrzebują. Nie bali się Mu pokazywać zranionego życia. Jezus pokazuje na swoim ciele skutki naszych grzechów, abyśmy nie bali się przyjść do Niego z zaufaniem. Grzech jest okropny, ale miłosierdzie Boże nie ma granic. Okazuje się darem danym za darmo tym, którzy tak naprawdę, nie zasługują ani na szacunek, ani na miłosierdzie.
Jezus posyła świadków, nie spośród herosów, ludzi mocnych, choć może ich świadectwo wzbudziłoby chwilowy poklask świata. Jezus narodził się po to, aby świat uwierzył, że ma Ojca w niebie i Bóg Go posłał. Jesteśmy dziećmi Boga i możemy doświadczać miłości Ojca i świadczyć o Bożym życiu w nas. Świadectwem są nasze dobre uczynki, ponieważ ludzie widząc je będą mogli chwalić nie nas, jacy jesteśmy wspaniali, ale będą chwalić Boga Ojca w niebie.
Po rozmnożeniu chleba Jezus udał się na modlitwę, ludzie się rozeszli, a uczniowie przeprawiali się na drugi brzeg łodzią. Wiatr był przeciwny i w pewnym momencie uczniowie zobaczyli Jezusa kroczącego po jeziorze. Przestraszyli się, potem chcieli zabrać Jezusa do łodzi, jakby nie mógł sobie poradzić bez ich pomocy, a potem bez wysiłku w jednym momencie wszyscy znaleźli się u celu podróży.
Co mamy czynić, by pełnić dzieła Boże? Dzieło Boże polega na tym byśmy uwierzyli w Syna Człowieczego, uwierzyli, że mamy Boga Ojca w niebie, a my jesteśmy Jego dziećmi. Mamy pozwolić Bogu, by był naszym Ojcem, pozwolić Jezusowi, by leczył nasze rany, bo w Jego ranach jest nasze zdrowie.