Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda
Zacisze, 14 września 2021
Pycha jest grzechem pierworodnym, Umiejscowiona jest w głębinach naszej osobowości. Pierwotnie w raju między Stworzycielem a stworzeniem była relacja miłości. Wszystko w człowieku było skierowane ku Bogu. W relacji do Boga nie było pychy. Została ona wzbudzona dopiero przez szatana. Człowiek trzymał się zasady – niedotykania drzewa wskazanego przez Stwórcę.
Jeśli Bóg jest umieszczony w centrum zainteresowania człowieka, to człowiek nie skupia się zbytnio na sobie. Jeśli człowiek stawia siebie i swoje sprawy w centrum, to tak naprawdę stawia w centrum szatana i jego sprawy. Po owocach niewłaściwych wyborów można poznać, że pycha rozkwita. Jeśli człowiek dalej brnie w takie wybory, to następują kolejne odsłony jego egocentryzmu, których nie ma końca.
Człowiek chcący walczyć z własną pychą może dostrzec, że jest ona jak masyw skalny. Pomimo mozolnej pracy nad sobą wydaje się podobny do ludzi pracujących w kamieniołomach. Wali w skałę kilofem, ale masyw pychy jest zbyt wielki, więc praca nie ma końca. Jednak rezygnacja z tej pracy jest zgubna. Pan Bóg zachęca, by bardziej walczyć o relację z Nim, ponieważ tylko On może naprawdę skruszyć olbrzymie pokłady pychy. Bóg widząc pokorne zmaganie się człowieka, który nie zniechęca się, sam pomaga mu dając oczyszczenia bierne.
Mojżesz powiesił na palu miedzianego węża, który przypominał Izraelitom ich grzechy. Spojrzenie na krzyż ma przypominać człowiekowi skutki jego grzechów i ofiarę Jezusa, który te grzechy przebacza i zbawia człowieka. Wystarczy spojrzenia na krzyż i przyznanie: chcę stanąć w prawdzie. To stanięcie w prawdzie ratuje życie. Pokora jest prawdą, a pycha jest kłamstwem.
Jeśli pycha jest śmiertelnym zagrożeniem naszego życia duchowego, to nie są żarty. Bóg walczy z naszą pychą dopuszczając nawet grzech. Osłabia nas, ponieważ nas kocha i nie chce utracić. Walczy o nasze dusze. Patrząc na krzyż widzimy własne grzechy i odnajdujemy życie. Bóg dopuszczając grzechy zabiega o to, by nie utrwaliła się w nas pycha prowadząca do potępienia. Człowiek idąc ku sobie, idzie ku śmierci wiecznej. Bóg dopuszczając słabości, czy grzechy chce doprowadzić do sytuacji, kiedy człowiek uzna i z pokorą powie Bogu: Potrzebuję Ciebie.
W życiu duchowym dokonuje się jedna walka, w której walczą dwie siły: pokora i pycha. To jest front, na którym człowiek dokonuje wybory. Walka polega na uznaniu Boga, uznaniu prawdy o sobie, oddania się Maryi, i tak do końca życia. Jeśli dokonujemy inne wybory, to przychodzi zaciemnienie. Przed każdym uczynkiem należy się pytać, czy jest on miły Bogu.
Kiedy pojawi się grzech, którego nie chcemy, albo który nas zawstydza pycha kieruje nasze myśli w następujące tory: jak mogłem to zrobić, przeze mnie się to stało, pojawia się smutek i zniechęcenie. Pokora kieruje nasze myśli w inne tory: dziękuję Ci Panie, że pokazałeś mi mój grzech, idę do spowiedzi, pójdę do komunii świętej, tu otrzymam uzdrowienie.
Walka z pychą jest walką o pokój, miłość, radość, uwalnia od chorób fizycznych i psychicznych, otwiera na Bożą nieskończoność.
Czy fale morskie mogą zatopić balon? Mogę oddać się Bogu, jak słabe dziecko. Jeśli mamy się czego bać, to przede wszystkim pychy. Lęk przed własną pychą uwalnia od wszystkich lęków. Życie wewnętrzne polega na myśleniu, zastanawianiu się, wyciąganiu wniosków, byśmy nie przyzwyczajali się do odwracania się od Boga.
W chwili śmierci, Bóg widząc nasze zmaganie się z pychą, zmiażdży ją. Wtedy zwycięży skupienie na Bogu i poddanie się Jego woli. Uciekajmy od pokus, oddawajmy się Matce Bożej.
Chęć życia w całkowitej samowystarczalności czyni nas słabymi i bezbronnymi, choć wydawać się może nam, że jesteśmy silni, mocni. Należy odwrócić się od takiego myślenia. Pozwolić działać Bogu i być Mu wdzięcznym. Gdy to zrozumiemy inaczej będziemy patrzyli na narzędzia, jakimi posługuje się Bóg dla naszego zbawienia.