Kronika

Nie jesteśmy gorsi od tych, co żyli w czasach Jezusa. Konf. 22.01.2019

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka (wypowiedź nieautoryzowana)
Zacisze, 22 stycznia 2018
Podobny obraz                                                                       św. Benedykt Józef Labre

Obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie
    Uniżenie Jezusa zostało nam objawione nie tylko w czasie Jego narodzenia w Betlejem, ale także na krzyżu, kiedy umierał dla naszego zbawienia. Miejscem Jego uniżenia jest też obecność w Najświętszym Sakramencie. W każdym kościele jest to miejsce zaznaczone palącą się czerwoną lampką. Obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie jest szczególnym darem Jezusa Chrystusa dla nas, abyśmy nie czuli się gorsi od tych, którzy mieli łaskę żyć w Jego czasach. Łaską przebywania z Bożym Synem mieli Maryja i św. Józef, pasterze, trzej Mędrcy, a póżniej liczni Jego uczniowie, faryzeusze i zwykli ludzie, którzy mieli możliwość rozmawiania z Nim, pytania się, obserwowania Jego działania.
    Na wyznanie wiary św. Tomasza: Pan mój i Bóg mój, Jezus odpowiedział: Uwierzyłeś dlatego, ponieważ Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. (J 20, 28-29) Tu jest mowa o nas. Jezus zadbał, byśmy nie czuli się gorsi. Dlatego jest obecny w Najświętszym Sakramencie i na Mszy świętej. On jest zawsze z nami. On sam jest Darem dla nas.
Wszystko jest darem
    Św. Tersea z Lisieux podkreślała, że wszystko jest darem. Św. Bernardeta Soubirous umiała przyjąć nawet trudne dary i za nie dziękować. Warto uznać, że wszystko jest darem. My nic nie posiadamy, zaś wszystko jest darem oraz oczekiwaniem daru od Boga. Żyjemy w czasach obdarowania. Jesteśmy otoczeni różnorodnymi darami. Źródłem darów jest Bóg. Czy uznajemy, że wszystko, co posiadamy pochodzi od Boga? Może prezentujemy inną postawę, uważając, że wszystko, co posiadamy zdobyliśmy własnymi siłami.  
    Na lekcji uczeń uważał, że wszystko najlepiej wie. Nauczyciel wykazał pychę dziecka, gdy zadał mu trudniejsze pytanie. Uczeń nie wiedział, jak odpowiedzieć. Musiał przyznać znać, że jego wiedza nie jest efektem własnego poznania, ale zależy również od umiejętności przekazania informacji przez nauczyciela, zależy też od wysiłku rodziców, którzy zapewniają mu warunki do nauki.
Umiejętność oddawania darów
    Dary powinny być przyjmowane z oderwaniem, aby możliwe było ich oddanie. Dzieci chętnie przyjmują dary, ale nie potrafią się nimi podzielić nawet z własnym rodzeństwem. Oddawanie darów nie mieści się to w pojęciu świata. Ludzie myślą, że jeśli ktoś oddaje to, co otrzymał, to znaczy, że dar jest nie trafiony. Przyjmując dar od Boga, powinniśmy być gotowi dzielić się tym darem z innymi. Umiejętność przyjmowania darów Bożych powinna być powiązana z umiejętnością ich oddawania. Wszystko jest darem Boga i nie jest twoją własnością. Czy jesteś gotów oddać dary Boże w każdej chwili? Bogaty młodzieniec nie był gotowy na oddanie swoich dóbr.
Św. Benedykt Józef Labre, wyznawca
    Św. Benedykt miał szczególne nabożeństwo do daru Eucharystii. Nie był przywiązany do darów doczesnych, i niewiele ich miał. Próbował wstąpić do kilku klasztorów, ale żaden go nie przyjął. Szukał ciszy i możliwości adorowania Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Stale był w drodze. Wchodził do kościołów i trwał tam przed Najświętszym Sakramencie. Znajdywał Jezusa i Jego dar. Tylko Jezus go przyjmował, choć wszyscy go odrzucili. U Niego znajdował miłość, zrozumienie, oparcie, akceptację, ukojenie w samotności. Mieszkancy Rzymu nazywali go Ewangelicznym Szaleńcem.
    Przykład życia św. Benedykta jest dla nas zachętą, aby szukać Jezusa. Szukać Jezusa uniżonego w betlejemskiej stajence, na krzyżu i w Najświętszym Sakramencie.
    Maryjo, chcemy pójść za przykładem św. Benedykta. Poprowadź nas, abyśmy na drodze życia dostrzegali dary Boże, a szczególnie dar jedyny, jakim jest obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

Życiorys św. Benedykta (źródło: Internetowa Liturgia Godzin - Czytelnia)
    Święty Benedykt urodził się w Amettes we Francji 26 marca 1748 r, jako najstarszy z piętnaściorga rodzeństwa. Jego rodzice byli wieśniakami, żyli skromnie, ale zależało im na kształceniu dzieci. Benedykt uczęszczał do szkoły parafialnej, prowadzonej przez miejscowego wikariusza, a kiedy miał 12 lat, zajął się nim stryj, ks. Józef Labre, rektor kościoła w Erin. Chłopak od młodości pokazywał, kim będzie w przyszłości. Stronił bowiem od zabaw chłopięcych, a lubił zatapiać się w modlitwie. W szesnastym roku życia zamierzał wstąpić do kartuzów, ci jednak go nie przyjęli, pomimo ponawianych kilkakrotnie z jego strony próśb. Poznali zapewne, że odpowiada mu zupełnie inny tryb życia. Zgłosił się więc do trapistów, ale i ci go nie przyjęli. Wreszcie po latach poszukiwań i niepewności znalazł schronienie u cystersów w Sept-Fons, gdzie też otrzymał habit zakonny (1769). Miał wówczas 21 lat. Niebawem został jednak wydalony. Mistrz nowicjatu napisał o nim, że jest za mało święty, zbyt roztargniony i jako zakonnik niepewny.
Benedykt jednak nie zrezygnował tak łatwo. Udał się do Włoch w nadziei, że tam znajdzie dla siebie odpowiednią rodzinę zakonną. W Asyżu wstąpił do III Zakonu św. Franciszka. Kiedy był już w Piemoncie (północne Włochy), w mieście Chieri napisał pożegnalny list do rodziny. Tu też rozstrzygnęły się jego losy. W czasie modlitwy otrzymał nadprzyrodzone światło i usłyszał głos: "Twoim powołaniem jest cały świat. Klasztorem twoim ulice i drogi. Masz być pielgrzymem Bożym". Wyzbył się więc wszystkiego, co miał, i w jednej szacie, z workiem na plecach udał się w dalszą drogę. Wziął ze sobą tylko Nowy Testament, brewiarz, który odmawiał codziennie, i książkę Tomasza à Kempis "O naśladowaniu Chrystusa". Na piersi nosił krzyż, a w ręku trzymał różaniec. Spał najczęściej pod gołym niebem; jadł, co mu miłosierna ręka podała. Bywało, że cały dzień nie miał nic w ustach. Znano go we Włoszech, we Francji, w Hiszpanii, w Szwajcarii i w Niemczech. Celem jego wędrówek, które traktował jako pokutę za winy swoje i świata, były sanktuaria. Tam się modlił i kajał. Ostatnie sześć lat swego tułaczego życia spędził w Rzymie, mieszkając w ruinach Koloseum. Był znany z dobroci, miłości i daru modlitwy.
W Wielką Środę, 16 kwietnia 1783 roku znaleziono go na schodach kościoła Matki Bożej dei Monti. Był zupełnie wyczerpany. Zmarł tego samego dnia w komórce, której mu litościwie użyczył pewien rzeźnik. Miał wtedy zaledwie 35 lat. Pochowano go w kościele, przy którym go znaleziono w agonii. Jego doczesne szczątki dotąd tam właśnie spoczywają.
Żywot św. Benedykta Józefa napisał jego własny spowiednik, ks. Marconi, profesor Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Opublikował go w rok po śmierci Benedykta. Można tam znaleźć opis ponad 100 cudownych uzdrowień, jakie w pierwszych miesiącach po zgonie zdarzyły się przy jego grobie. Jego beatyfikacji dokonał papież Pius IX w roku 1861, a kanonizacji papież Leon XIII w roku 1881.