Zacisze 12, 13 kwietnia 2019
Rekolekcje wielkopostne dla wspólnoty RRN diecezji warszawsko-praskiej prowadził ks. Ryszard Półtorak, Moderator RRN diecezji elbląskiej.
Powrót syna marnotrawnego
Homilia, 12 kwietnia 2019
Do wiary dochodzi się przez kryzysy
W dzisiejszym Słowie Bożym mogliśmy usłyszeć, jak różne były postawy ludzi wobec Boga. Pomimo trudnych doświadczeń prorok Jeremiasz okazał Jemu zaufanie. Zaś w Ewangelii Żydzi powątpiewają w prawdziwość słów Jezusa, okazując Jemu nieufność. Jezus jest zdziwiony taką postawą, pomimo tylu dobrych czynów i znaków jakich dokonał dla nich. Żądali wciąż nowych cudów. Także apostołów cuda i znaki Jezusa nie pobudzały do wzrostu wiary. Do zaufania Bogu dochodzi się przez kryzysy. Jeremiasz spotykał się z niechęcią, a nawet z wrogością swoich współbraci. To skłoniło go do aktu zaufania. Konieczna jest próba, by człowiek zdał się na Boga. Słuchając słów Jeremiasza możemy zazdrościć mu wiary i zaufania. W pragnieniach jesteśmy blisko ufności Jeremiasza, ale by się ona ujawniła potrzebne są próby. Ufność jest łaską i nie jest dana raz na zawsze. Jest dana w pewnym momencie.
Miałem pragnienie dobrze przeżyć Jubileusz Roku 2000. Chciałem otrzymać łaski, które pomogłyby mi być dobrym i gorliwym księdzem. W roku Jubileuszu przyszły wydarzenia, które były dla mnie jak „walec”. Byłem organizatorem pielgrzymek w diecezji i z tego powodu cieszyłem się poważaniem. Ale w tym roku pielgrzymki, które organizowałem miały trudności. A to nie dojechały autokary, a to jeden z autokarów spalił się. W czasie pielgrzymki do Częstochowy spadła gałąź na mój samochód. Te i wiele innych wydarzeń spowodowały, że „walec” niemiłych wydarzeń zaczął mnie przygniatać i zacząłem odczuwać wielkie pragnienie Boga. Rok wcześniej nie zgodziłbym się wyjechać na rekolekcje RRN, a po tych doświadczeniach zgodziłem się pojechać i w czasie takich rekolekcji usłyszałem komentarz do swoich trudnych wydarzeń.
Boimy się trudnych doświadczeń, ale jeśli one przyjdą powinniśmy wierzyć, że Bóg za nimi stoi. Kiedy miałem mieć operację miałem wcześniej umówiony termin i lekarzy, którzy mieli się mną zająć. Ale operację trzeba było przeprowadzić wcześniej i żaden z umówionych medyków nie odpowiadał na telefony. To był trudny czas, ale dla mnie cudowny. Było mi dobrze w tym wszystkim, ponieważ miałem świadomość, że Bóg jest ze mną. Miałem pragnienie oparcia się na Bogu. Doświadczałem, jak cierpienie może być słodkie. To był wspaniały czas, choć teraz bym się o niego nie upominał, ponieważ nie mam gwarancji, że przez niego przejdę tak samo. Kryzys w Ruchu jednych zraził i odeszli, a inni zostali umocnieni, bo uchwycili się Maryi.
Bóg buduje wiarę Agnieszki
Towarzyszę w umieraniu pewnej osoby, która jest teraz w hospicjum. Agnieszka jest pełna ufności do Boga. Wcześniej Agnieszka była w trudnej sytuacji rodzinnej. Urodziła syna, który nie miał wykształconych nerek. Przez 10 lat jego życie było zagrożone. Musiała z mężem stworzyć mu odpowiednie warunki w domu. Wzięli kredyt w frankach, wybudowali dom, a w nim specjalny pokój dla dziecka, gdzie można było przeprowadzać zabiegi medyczne, w tym dializy. Chłopiec dobrze funkcjonował, ale raz na jakiś czas jego stan się pogarszał tak, że nie było wiadomo czy przeżyje. Do Boga się zwracała z ufną modlitwą, że zgadza się z Jego wolą bez względu na to, co się wydarzy. Bardzo przeżywała umieranie swojego syna. Jej wiara rodziła się przy łóżku chorego dziecka, szczególnie, jego życie było zagrożone. Później dziecko zostało zakwalifikowane do przeszczepu nerki. Choć pierwszy przeszczep został odrzucony, to drugi się przyjął. I wtedy kiedy wszystko się szczęśliwie ułożyło z synem, ona zachorował na raka, który szybko dał przerzuty. Kiedy ludzie chcą ją pocieszać, ta niezwykła i ufna kobieta mówi: Pan Bóg się nie myli.
Rozmawiam z nią. Gdy martwi się o rodzinę, mówię jej: możesz się troszczyć o rodzinę z nieba. Gdy pyta: jak w niebie znajdę Jezusa? Odpowiadam jej: należysz do Maryi, Ona cię doprowadzi do Jezusa. Przychodzą do niej różne osoby wierzące i niewierzące, by zaczerpnąć od niej siły. Przy jej łóżku dzieją się cuda. Prosi, by jej czytali Ewangelię lub fragmenty z książki Alicji Lenczewskiej. Chce, by zastanawiali się nad znaczeniem przeczytanych słów. Niewierzący czytają i płaczą. Niektórzy proszą, by ich nauczyła modlić się na różańcu. Agnieszka spowiada się co tydzień. Największym jej zmartwieniem jest, by nie zmarnowała cierpienia. Ufność Agnieszki jest owocem Bożego prowadzenia od wielu lat.
Wielu z nas może powiedzieć swoje świadectwo zaufania Bogu. Wielu może potwierdzić, że prawdziwa wiara i prawdziwe uchwycenie się rąk Jezusa i Maryi zaczyna się w chwilach prób, kiedy nic nam nie pozostaje tylko Bóg.
Konferencja, 12 kwietnia 2019
Wołanie krzyża Chrystusa
Od V niedzieli Wielkiego Postu w kościołach postać Jezusa na krzyżu jest zasłonięta. Dlaczego tak się dzieje? Chodzi o to, by zatęsknić za Jezusem. Zatęsknić za nowym spojrzeniem na krzyż. Do pewnego diakona przygotowującego się do sakramentu kapłaństwa przyszedł kleryk pytając się: jak widzisz się w kapłaństwie? Diakon odpowiedział: chciałbym mieć pokój, w którym jest klęcznik i wielki krzyż wiszący na ścianie. Musi być wielki, by mnie wołał. Gdy nie będę słyszał wołania z krzyża, to zginę, bo dobrze siebie znam. W Wielki Piątek w kościołach krzyż zostanie odsłonięty, abyśmy mogli na niego spojrzeć z miłością i adorować ukrzyżowanego Jezusa. Kierujemy spojrzenie na krzyż, by zrozumieć jego wymowę i sens, zrozumieć miłość Jezusa i przytulić się do Niego. Jezus woła: beze Mnie i bez Mojej miłości nic nie możecie uczynić. Krzyż nas woła.
Znaczenie obecności Maryi pod krzyżem
Gdy nie potrafimy się modlić Bóg daje pomoc, by właściwie spojrzeć na krzyż. Tą pomocą jest Maryja. Bez Matki Jezusa trudno by nam było odkryć sens krzyża. Bez Maryi pod krzyżem nie byłoby Jana i garstki kobiet. Na Golgocie było wielu ludzi, lecz tylko Maryja była wierzącą osobą. Wyznanie wiary przez jednego z łotrów byłoby niemożliwe bez obecności i wiary Maryi. Wiara Maryi promieniowała na innych, także na setnika. Dzięki Jej wierze wyznał on wiarę w Jezusa, jako Syna Boga. Promieniująca ufność Maryi dała szansę na nawrócenie się wielu osób.
Trwanie Maryi pod krzyżem Jezusa dało szansę, by zrodziła się wiara u innych ludzi. Obecność Maryi pod krzyżem jest nieodzowna. Jezus potrzebował Jej obecności. Jeśli krzyż do nas przemawia, to dlatego, że patrzymy na niego oczami Maryi. Potrzebujemy oczu wiary i promieniowania Maryi. Zasłonięty krzyż zaprasza do pogłębionego spojrzenia. Zaprasza do spojrzenia oczyma wiary Maryi. Ona zachowała wiarę w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę. Tylko Jej wiara nie zgasła.
Konferencja 13 kwietnia 2019
Wiara jako proces nawracania się.
Nawrócić się trzeba od i do. Mamy pragnienie pogłębiania własnej wiary, ale chcemy być przede wszystkim „w porządku”. Tak jak ewangeliczny młodzieniec, który chciał żyć wiarą tylko trochę, bo nie był w stanie wszystkiego zostawić. Nawrócić się trzeba od czegoś, czyli od grzechów, ich skutków i narosłych przyzwyczajeń. Nawrócić się trzeba do Kogoś. Jeśli nie nawrócimy się do Boga, to zwrócimy się do bożków. Chcemy się nawrócić, ale od czego mamy zacząć? Nasza wiara jest krucha. Jesteśmy wierzący, wypełniamy przykazania, ale czujemy, że czegoś nam brakuje. Potrzebna jest nam żywa wiara, która zapala, zachwyca i pociąga. Ale jest też wiara martwa. Taki człowiek może wypełniać praktyki religijne bardzo dobrze. Może modlić się, uczestniczyć we Mszy świętej, spowiadać się, chodzić na spotkania, a w duszy przeżywa dramat.
Symptomy martwej wiary
Symptomami martwej wiary są: smutek, zniechęcenie, nieufność, narzekanie, lęk, stres, pośpiech, niezadowolenie, narzekanie. Jeśli osobie wierzącej brakuje radości nikogo nie pociągnie do Boga. Martwa wiara wiąże się z dwoma typami mentalności, które dostrzegamy u dwóch braci z przypowieści o Marnotrawnym Synu.
Mentalność najemnika
Młodszy syn (marnotrawny) przywłaszczył majątek ojca i roztrwonił go w lekkomyślny sposób. Później doświadczył życia w biedzie wykonując poniżające prace. Wracając do domu marzył, by pracować w domu ojca jako najemnik. Wraca z powodu korzyści jakich spodziewał się, że będzie miał przynajmniej lepsze warunki pracy niż u obcych ludzi. Ojciec nie zgodził się na to by, by syn został najemnikiem. Chciał mieć syna, nie pracownika.
Mentalność niewolnika
Starszy syn pozostał w domu, był posłuszny ojcu, razem z nim pracował. Kiedy zobaczył, jak ojciec z wielką radością i hojnością przyjął marnotrawnego brata, ujawniła się jego mentalność niewolnika. Ojciec tłumaczył mu, że wszystko, co on ma jest jego, ponieważ jest dziedzicem, a nie niewolnikiem. Może starszy brat po cichu zazdrościł młodszemu, że odważył się na skorzystanie z beztroskiego życia.
Często w nas ujawnia się mentalność najemnika lub niewolnika. Z tego należy się nawracać. Skutki naszych grzechów i ich okoliczności sprawiają, że te dwa typy mentalności stają się przyczyną martwej wiary.
Przyczyny martwej wiary:
Spełnianie tradycji
Spełnianie tradycji z przyzwyczajeń czy z rutyny. Zwyczaje są ważne, ale powinny być trampoliną do spotkania z Chrystusem. Młode pokolenia odchodzą od Kościoła, bo sama tradycja nie wystarczy.
Wypełnianie prawa
Obowiązkowość, przestrzeganie przepisów prawa są ważne, ale jeśli się na tym zatrzymamy to nasza wiara będzie martwa. Młody człowiek myśli: do 18 roku będę wypełniał obowiązki religijne, tak jak rodzice wymagają, ale gdy stanę się dorosły zerwę z tym. Jeśli rodzice nie przekazali swojej wiary żywej, to dziecko nie ma z czego czerpać.
Zastępowanie wiary dobrem
Przekonanie, że wystarczy tylko postępować dobrze, a Bóg, który zbawia nie jest potrzebny. Istotą wiary nie jest bycie dobrym, ale przyjęcie miłości Boga. Samo dobro może mieć różne intencje, może wiązać się z egoizmem, czy z interesem. Jedną z metod działania masonerii jest, której ostatecznym celem jest walka z Bogiem i anty chrześcijaństwo. Jezus powiedział, że tylko Bóg jest dobry. Nie ma dobra poza Bogiem. To, co człowiek uważa za dobro może się obrócić przeciwko niemu, a to uważał za zło może stać się źródłem dobra. Prawdziwa dobroczynność wynika z miłości i miłosierdzia. Według Jana Pawła II miłosierdzie jest wydobywaniem dobra spod różnorodnych pokładów zła. Dobro wynikające z miłości do Boga może przekraczać nasze siły i możliwości, ale tylko Bóg wie jak je wydobyć.
Spełnianie obowiązków
Kiedy wiara zanika, a pozostaje wypełnianie obowiązków. Wynika to z lęku, że żeby inni nie dostrzegli, co się w nas dzieje i by mieć poczucie, że jednak jesteśmy w porządku.
Powinniśmy dostrzegać sprawy, od których powinniśmy się nawracać. Wiara jest dynamiczna. Może wzrastać lub maleć. Kiedy wiara nasza usycha potrzebuje użyźnienia. Powinniśmy o wiarę zabiegać, ponieważ nie jest nam ona dana raz na zawsze. Mentalność najemnika lub niewolnika stale się w nas ujawnia. Czy nas bulwersuje, że źle postępujący ludzie mogą się nawrócić i być zbawionymi? Czy cieszymy, że ktoś, kto prowadził burzliwe życie skończył marnie? Popatrzmy jakie są nasze intencje. Ile jest w nich egoizmu, samozadowolenia z tego, co zdobyliśmy? Co to ma wspólnego z miłością bliźniego? Jeśli nie będzie w nas pragnienia nawrócenia od grzechów, do Boga, to nie doświadczymy owoców przemiany i nawrócenia. Nie możemy się kręcić wokół siebie dziwiąc się, że nic się w nas nie zmienia. Wstydzimy się przyznać do tego jacy jesteśmy. Wolimy to głęboko ukryć. Jednak wydobyta prawda, nazwana, i poznana daje szansę na odkrycie wolności.
Pytanie dla grup dzielenia
Czy odkrywam w sobie mentalność niewolnika i najemnika? Czy widzę w sobie źródła martwej wiary? Czy kogoś moją wiarą zapalam? Czy moja wiara opiera się na poprawności?
Homilia, 12 kwietnia 2019
Bóg chce mieć dzieci, nie służących
Jezus w przypowieści o Synu Marnotrawnym pokazał, że ojciec czeka na okazję, by pomóc synom stać się dziećmi. Starszy syn pomimo że przebywał w domu ojca, pracował z nim nie doceniał jego bliskości. Stworzył dystans, by nie przekroczyć granicy, jaka jest pomiędzy niewolnikiem, a jego panem. Młodszy syn musiał przejść drogę upadku, by odkryć, że jest dla ojca dzieckiem, a nie najemnikiem. Ojciec zabiegał, by synowie poczuli się dziećmi. Tak samo Bóg Ojciec nie chce mieć w nas niewolników lub najemników lecz chce mieć w nas kochane dzieci.
Przykazanie miłości
Bóg pokazuje nam, jak mamy się nawrócić, zachęcając do wypełniania przykazanie miłości, które brzmi:
Będziesz miłował Pana Boga twego
z całego serca swego,
z całej duszy swojej
i ze wszystkich sił swoich,
a bliźniego swego jak siebie samego.
Bóg zmienia znaczenie przykazania. Mówi: Ja, Bóg uzdolnię cię do tego, byś kochał mnie z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego będziesz kochał jak siebie samego. Boże pragnienie jest pierwsze. Bóg dokonuje przemiany, jeśli tego chcemy. Dać chce nam nowe serce i nowego ducha. Odbierze serce kamienne, a da nam serce z ciała. Bóg wychodząc do człowieka robi tysiąc kroków, ale człowiek musi zrobić przynajmniej jeden krok. Krokiem człowieka jest skrucha, przyznanie się do mentalności niewolnika, czy najemnika.
Cechy żywej wiary (powinniśmy je znać, by wiedzieć o co zabiegać)
Życie sakramentem
Człowiek dostrzega, że jego życie jest związane z Bogiem
Życie wdzięcznością
Człowiek dziękuje za życie i uznaje, że Bóg się o wszystko troszczy. Wdzięczność sprzeciwia się postawie niezadowolenia i narzekania. Przez ćwiczenie się we wdzięczności nasze serce się poszerza i dostrzega łaski i dobro Boga. Zmienia się system wartości, bo dostrzega się, co ma prawdziwą wartość, a co jest mniej ważne w życiu za czym nie warto gonić.
Życie ufnością
Człowiek zdobywa się na akty ufności, ponieważ jest pewny, że Bóg jest ponad wszystkim.
Wrażliwość na grzech
W człowieku wzrasta wrażliwość na grzech. Pragnie klarowności w określeniu, co jest dobre, a co złe.
Ewangelizacja
Człowiek pragnie apostołować. Nie dlatego, że musi, czy powinien, ale dlatego, że chce pokazać czym żyje. Żywa wiara nie pozwoli na obojętność wobec bliźniego. Potrzebujemy świadków takich, jak Agnieszka, byśmy sami stali się świadkami. Bóg troszczy się o wiarę apostoła.
Miłość jest cierpliwa, nie działa na siłę.
Pracując w szpitalu jako kapelan chodziłem do chorych pytając się czy nie chcieliby przyjąć sakramenty. Jeden z nich odmówił mówiąc, że był pierwszym sekretarzem partii. Nie widział potrzeby spowiedzi i pojednania się z Bogiem. Gdy wrócił do domu jego żona przyszła z prośbą, abym do niego przyszedł. Przygotował się do sakramentu spowiedzi i przystąpił do niego na drugiej wizycie. Za kilka dni już nie żył. Bóg zatroszczył się o jego przygotowanie do spowiedzi. Mentalność niewolnika, czy najemnika nie musi nam towarzyszyć na zawsze, choć może się czasem odzywać. Dziecko Boga czuje się synem, jest wdzięczne, patrzy na wszystko oczyma Boga, chce innym pokazać, jaki jest Bóg.
Może z nami jest coś nie tak. Może brakuje nam tego Bożego ognia, ale chcemy poddawać się Bożemu działaniu. To znajdujemy na drodze duchowości Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Nie wystarczy jeden raz przeżyć nawrócenie. Potrzebujemy ciągle się nawracać.
Zapisana treść nauk rekolekcyjnych pochodzi z własnych notatek E. Myśliwiec i nie tekstem autoryzowanym.