Chrystus, który oczekuje na naszą miłość w bliźnich - Spotkanie, 24.10.2015

 

 

24 października 2015 (sobota)

http://kanonizacja.diecezja.pl/images/artimages/68-Jose-Tapiro-y-Baro.jpg

Chrystus, który oczekuje na naszą miłość w bliźnich.

Gdy Syn Czlowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych (ludzi) od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.

Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.

Wówczas zapytają sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzieliśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?

A Król im odpowie: Zaprawdę, powiedam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.

Wtedy odezwie się do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, anie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory albo w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.

Wówczas zapytają i ci: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?

Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko czego nie uczyniliście jednemu z tych najm,niejszych, tegoście i Mnie nie uczynili.

I pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.

Mt 25, 31 - 46

Tekst dla grup dzielenia

Św. Teresie od Dzieciątka Jezus polecono kiedyś wieczorem przygotować nocną lampkę dla gości nocujących na zewnątrz. Trzeba było poszukać oliwy i knota, a wszystkie siostry przebywały już w celach i drzwi były pozamykane. „Czułam – wspomina później – wielką walkę w sobie. Szemrałam wewnętrznie na osoby i okoliczności i miałam za złe siostrom zewnętrznym, że dały mi taką pracę w czasie odpoczynku, kiedy one same mogły to całkiem dobrze zrobić. Ae nagle zabłysło światło w mej duszy. Wyobraziłam sobie, że służę Świętej Rodzinie w Nazarecie, że przygotowuję lampeczkę dla Dzieciątka Jezus i wtedy włożyłam w mą pracę tyle, tyle miłości, że zrobiłam to radośnie i z sercem przepełnionym czułością.

Odtąd – dodała – zawsze posługuję się tym sposobem, który dał mi takie wspaniałe wyniki”. W codziennym życiu każdego z nas zdarzają się takie sytuacje, kiedy czujemy się wykorzystywani, kiedy sądzimy, że ktoś nadużywa naszej dobrej woli służenia innym. Doświadczamy wówczas uczuć podobnych do opisanych przez św. Tereskę. Mamy za złe takiej osobie, że wyręcza się nami, zamiast wziąć obowiązek na siebie. W jaki sposób wybrnąć z tej sytuacji, co zrobić z uczuciami, które budzą się na skutek niesprawiedliwego – jak nam się wydaje – traktowania nas przez innych?

Wtedy gdy czujemy się wykorzystywani i niezrozumiani przez drugą stronę, trzeba umieć przełamać naturalną barierę psychiczną. Trzeba chcieć z radością i miłością zrobić to, czego się od nas dodatkowo wymaga. Św. Teresa radzi, by wykonać tę czynność dla Chrystusa. A zatem żona służąc mężowi, służy Chrystusowi. Będzie np. przyrządzała posiłek dla Pana Jezusa.

Tu jednak pojawia się nowa trudność: co robić, kiedy ten drugi człowiek zachowuje się w sposób odpychający i budzący lęk? Jak dostrzec obecnego w nim Chrystusa? Jak stworzyć w sobie motywację do służenia bliźniemu? Powinniśmy wtedy starać się wczuć w sytuację drugiego człowieka – może jest on zagubiony, może boryka się z trudnościami, o których nic nie wiemy? Musimy przy tym pamiętać, że Chrystus – obecny w każdym człowieku na skutek Odkupienia, które czyni nas dziećmi Bożymi i świątynią Boga – tym bardziej w nim cierpi. Cierpi dlatego, że ten człowiek nie szanuje drugiego człowieka. Obecny w nim Chrystus oczekuje okazania Mu czułości i serca.

Jeżeli np. żona okaże mężowi miłość ze względu na obecnego w nim cierpiącego Chrystusa, prawdopodobnie zacznie inaczej patrzeć na niego. Przestanie być ważna jego wroga czy niechętna postawa, skoro Chrystus w nim uśmiecha się do niej i mówi: „Kocham ciebie. Kocham ciebie i umarłem za ciebie”. Tak mówi obecny w bliżnim Chrystus, choć sam człowiek może zachowywać się niewłaściwie. Trzeba żyć tym, co mówi Chrystus, bo to jest prawdą.

Jeżeli będziemy patrzyli z miłością na drugiego człowieka, a dostrzegając w nim Chrystusa, będziemystarali się prowadzić w sercu rozmowę z Nim, w krótkim czasie bliźni ten zacznie się zmieniać. Wobec prawdziwej miłości nawet najbardziej zagubiony człowiek staje się inny. Musi to być jednak miłość prawdziwa, a nie taktyka. Musi to być autentyczne zwracanie się do Chrystusa. Może wówczas usłyszymy w srecu Jego słowa: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”. (Mt 25, 35)

Uczyniłeś to właśnie wtedy, kiedy ofiarowałeś miłość Bogu obecnemu w twojej żonie czy w mężu, który był zły, który cię nie szanował. W tym bowiem człowieku sam Chrystus był spragniony, głodny, nagi, udręczony i oczekujący miłości.

To prawda, że jest to trudne, ale właśnie w takiej postawie kryje się tajemnica prawdziwej miłości. W taki sposób powinniśmy patrzeć na siebie nawzajem. Jak bardzo zmieniłby się świat, gdybyśmy byli dobrzy dla bliźnich nie tylko dlatego, że oninsą dla nas dobrzy, lecz ze względu na ukrytego w nich Chrystusa.

Materiały archiwalne dla grup dzielenia, Wilanów 16.11.1990

 

Tekst dla grup dzielenia

Parę dni temu, w dniu święta Aniołów Stróżów, snuliśmy rozważania nad posłuszeństwem Bogu, posłuszeństwem Duchowi Świętemu, które jest drogą świętości i życia chrześcijańskiego. Wczoraj, dzisiaj i jutro liturgia zachęca nas do refleksji nad
przeciwieństwem tego, czyli oporem wobec woli Bożej: nieposłuszeństwem.

Postacią, która się sprzeciwia, jest prorok Jonasz. (...) Jonasz miał swoje pomysły i przemyślenia, i nikt — nawet Bóg! — nie mógł skłonić go do ich zmiany. We wczorajszej liturgii była mowa o tym, jak Pan posłał go do Niniwy, żeby nawoływał do nawrócenia Niniwe, a on udał się w przeciwnym kierunku, w stronę Hiszpanii. Później doszło do rozbicia statku i całej historii, którą znamy (Jon 1). Po tym doświadczeniu Jonasz nauczył się, że winien być posłuszny Panu: „ Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: «Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam». Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan”. (Jon 3, 1-3) Jonasz posłuchał, idzie i głosi — głosi bardzo dobrze: łaska Boża jest z nim, tak iż miasto się nawraca, czyni pokutę, zmienia życie. Doprawdy, dokonuje cudu, bowiem w tym wypadku odstąpił od swojego uporu i okazał posłuszeństwo woli Bożej, i zrobił to, co Pan mu polecił.

W czwartym rozdziale (Jon 4, 1-11) mowa jest o tym, że Niniwa się nawraca, a wobec tego nawrócenia Jonasz, ten człowiek nieposłuszny Duchowi Bożemu, złości się. „Nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się. Modlił się przeto do Pana i mówił: «Proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w moim kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą.” (Jon 4, 1-2)

Tak więc w pierwszym rozdziale jest opór wobec misji, którą mu powierza Pan: «Wstań, idź do Niniwy - wielkiego miasta - i upomnij ją, albowiem nieprawość jej dotarła przed moje oblicze» (Jon 1, 2). Później, w drugim rozdziale jest posłuszeństwo, a kiedy jest się posłusznym, dzieją się cuda. Oto więc posłuszeństwo Jonasza woli Bożej i nawrócenie Niniwy. Wreszcie trzeci rozdział: jest tu opór wobec miłosierdzia Boga. Jonasz zwraca się do Pana, jakby chciał powiedzieć: „Ja wykonałem całe zadanie głoszenia, dobrze wykonałem swoją pracę, a Ty im przebaczasz?”. W jego sercu jest ta surowość, która nie dopuszcza Bożego miłosierdzia: ważniejsze jest moje głoszenie, ważniejsze są moje myśli, ważniejszy jest cały szereg przykazań, do których przestrzegania mam nakłonić — wszystko, wszystko, wszystko — niż Boże miłosierdzie.

Tego dramatu doświadczył także Jezus, mając do czynienia z uczonymi w Prawie, którzy nie rozumieli, dlaczego nie pozwolił On ukamienować tamtej cudzołożnej kobiety i dlaczego jadał kolację z celnikami i grzesznikami. Rzecz w tym, że nie rozumieli miłosierdzia.

Psalm 129, którego słowami dzisiaj się modliliśmy sugeruje nam, aby oczekiwać Pana, „bowiem u Pana jest łaska, i obfite jest u Niego odkupienie'”. Zatem tam, gdzie jest Pan, jest miłosierdzie. A św. Ambroży dodawał: 'A gdzie jest surowość, tam są Jego kapłani', odnosząc się do uporu, który sprzeciwia się misji, który sprzeciwia się miłosierdziu. Jako że bliskie jest rozpoczęcie Roku Miłosierdzia, prośmy Pana, aby pozwolił nam zrozumieć, jakie jest Jego serce, co oznacza 'miłosierdzie', co to znaczy, kiedy On mówi: 'Miłości pragnę, nie ofiary'. I dlatego w Kolekcie Mszy św. modliliśmy się tymi słowami tak bardzo pięknymi: „Okaż nam swoje miłosierdzie”, bowiem miłosierdzie Boga można zrozumieć tylko wtedy, kiedy zostało na nas wylane, na nasze grzechy, na nasze niegodziwości.
na podstawie homilii Papieża Franciszka w Domu św. Marty, 6 października 2015

____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

 

 

24 października 2015 (sobota)

http://kanonizacja.diecezja.pl/images/artimages/68-Jose-Tapiro-y-Baro.jpg

Chrystus, który oczekuje na naszą miłość w bliźnich.

Gdy Syn Czlowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych (ludzi) od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.

Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.

Wówczas zapytają sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? Lub nagim i przyodzieliśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?

A Król im odpowie: Zaprawdę, powiedam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.

Wtedy odezwie się do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, anie daliście mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory albo w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.

Wówczas zapytają i ci: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?

Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko czego nie uczyniliście jednemu z tych najm,niejszych, tegoście i Mnie nie uczynili.

I pójdą ci na mękę wieczną, a sprawiedliwi zaś do życia wiecznego.

Mt 25, 31 - 46

Tekst dla grup dzielenia

Św. Teresie od Dzieciątka Jezus polecono kiedyś wieczorem przygotować nocną lampkę dla gości nocujących na zewnątrz. Trzeba było poszukać oliwy i knota, a wszystkie siostry przebywały już w celach i drzwi były pozamykane. „Czułam – wspomina później – wielką walkę w sobie. Szemrałam wewnętrznie na osoby i okoliczności i miałam za złe siostrom zewnętrznym, że dały mi taką pracę w czasie odpoczynku, kiedy one same mogły to całkiem dobrze zrobić. Ae nagle zabłysło światło w mej duszy. Wyobraziłam sobie, że służę Świętej Rodzinie w Nazarecie, że przygotowuję lampeczkę dla Dzieciątka Jezus i wtedy włożyłam w mą pracę tyle, tyle miłości, że zrobiłam to radośnie i z sercem przepełnionym czułością.

Odtąd – dodała – zawsze posługuję się tym sposobem, który dał mi takie wspaniałe wyniki”. W codziennym życiu każdego z nas zdarzają się takie sytuacje, kiedy czujemy się wykorzystywani, kiedy sądzimy, że ktoś nadużywa naszej dobrej woli służenia innym. Doświadczamy wówczas uczuć podobnych do opisanych przez św. Tereskę. Mamy za złe takiej osobie, że wyręcza się nami, zamiast wziąć obowiązek na siebie. W jaki sposób wybrnąć z tej sytuacji, co zrobić z uczuciami, które budzą się na skutek niesprawiedliwego – jak nam się wydaje – traktowania nas przez innych?

Wtedy gdy czujemy się wykorzystywani i niezrozumiani przez drugą stronę, trzeba umieć przełamać naturalną barierę psychiczną. Trzeba chcieć z radością i miłością zrobić to, czego się od nas dodatkowo wymaga. Św. Teresa radzi, by wykonać tę czynność dla Chrystusa. A zatem żona służąc mężowi, służy Chrystusowi. Będzie np. przyrządzała posiłek dla Pana Jezusa.

Tu jednak pojawia się nowa trudność: co robić, kiedy ten drugi człowiek zachowuje się w sposób odpychający i budzący lęk? Jak dostrzec obecnego w nim Chrystusa? Jak stworzyć w sobie motywację do służenia bliźniemu? Powinniśmy wtedy starać się wczuć w sytuację drugiego człowieka – może jest on zagubiony, może boryka się z trudnościami, o których nic nie wiemy? Musimy przy tym pamiętać, że Chrystus – obecny w każdym człowieku na skutek Odkupienia, które czyni nas dziećmi Bożymi i świątynią Boga – tym bardziej w nim cierpi. Cierpi dlatego, że ten człowiek nie szanuje drugiego człowieka. Obecny w nim Chrystus oczekuje okazania Mu czułości i sreca.

Jeżeli np. żona okaże mężowi miłość ze względu na obecnego w nim cierpiącego Chrystusa, prawdopodobnie zacznie inaczej patrzeć na niego. Przestanie być ważna jego wroga czy niechętna postawa, skoro Chrystus w nim uśmiecha się do niej i mówi: „Kocham ciebie. Kocham ciebie i umarłem za ciebie”. Tak mówi obecny w bliżnim Chrystus, choć sam człowiek może zachowywać się niewłaściwie. Trzeba żyć tym, co mówi Chrystus, bo to jest prawdą.

Jeżeli będziemy patrzyli z miłością na drugiego człowieka, a dostrzegając w nim Chrystusa, będziemystarali się prowadzić w sercu rozmowę z Nim, w krótkim czasie bliźni ten zacznie się zmieniać. Wobec prawdziwej miłości nawet najbardziej zagubiony człowiek staje się inny. Musi to być jednak miłość prawdziwa, a nie taktyka. Musi to być autentyczne zwracanie się do Chrystusa. Może wówczas usłyszymy w srecu Jego słowa: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”. (Mt 25, 35)

Uczyniłeś to właśnie wtedy, kiedy ofiarowałeś miłość Bogu obecnemu w twojej żonie czy w mężu, który był zły, który cię nie szanował. W tym bowiem człowieku sam Chrystus był spragniony, głodny, nagi, udręczony i oczekujący miłości.

To prawda, że jest to trudne, ale właśnie w takiej postawie kryje się tajemnica prawdziwej miłości. W taki sposób powinniśmy patrzeć na siebie nawzajem. Jak bardzo zmieniłby się świat, gdybyśmy byli dobrzy dla bliźnich nie tylko dlatego, że oninsą dla nas dobrzy, lecz ze względu na ukrytego w nich Chrystusa.

Materiały archiwalne dla grup dzielenia, Wilanów 16.11.1990