Byli, jak owce nie mające pasterza - 2 Konf. 2.03.2021

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze 2 marca 2021

Jezus chodzi po jeziorze – Wikipedia, wolna encyklopedia

Kiedy czujemy się bezradni i zwracamy się do Boga, to On działa ze względu na naszą słabość. Dotyka naszego serca, czyni cuda, daje swoje łaski. Większość osób odchodzących z Kościoła odczuwa bezradność, są zagubieni, jednak nie idą w kierunku poszukiwania Boga, nie zanoszą do Niego swoich problemów, nie szukają uzdrowienia, ale w poczuciu swej samowystarczalności chcą sobie poradzić sami.

W Ewangelii o cudownym rozmnożeniu chleba przez Pana Jezusa ukazane jest jak szybko ludzie poszukujący i spragnieni Jego słów, będący jak owce nie mające pasterza poczuli się mocni, by narzucać swoje zdanie Jezusowi. To cienka linia, którą niekiedy niepostrzeżenie można przekroczyć. Postawa niewłaściwa pojawiła się w jednej chwili. Ledwie zostali nakarmieni cudownie rozmnożonym chlebem, a już byli gotowi porwać Jezusa, by obwołać Go królem. Czy rozmnożony chleb wyczerpał ich wszystkie potrzeby duchowe? Również my, pokornie prosząc Boga na modlitwie o zaspokojenie naszych różnorodnych potrzeb życiowych, cieszymy się, kiedy je otrzymamy, bo choroba minęła, problem się rozwiązał. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy wtedy zagrożeni duchowo.

Ks. Michał Sopoćko przeżywał trudności, zresztą zapowiedziane przez Pana Jezusa, a przekazane mu przez św. Faustynę Kowalską. Gdy św. Faustyna się modliła za niego, problem rozwiązał się w jeden dzień. Święta skomentowała to wydarzenie przed Jezusem, że jeszcze dotąd nigdy tak nie cierpiała, jak wtedy, gdy modliła się za ks. Michała. Jezus jej odpowiedział: Dałem ci tylko trochę odczuć moje cierpienie. Wtedy przeszło jej poczucie bohaterskiego cierpienia.

Każdy z nas znalazł się w sytuacji, że kiedy Bóg pomógł mu rozwiązać problemy, cieszył się, że jest On po naszej stronie. Bóg zawsze jest po naszej stronie, nawet kiedy myślimy, że działa wbrew nam, czy przeciwko nam.

Z Ewangelii pamiętamy takie wydarzenie: w czasie nocnej burzy na jeziorze, uczniowie walczą, by utrzymać łódź i nie utonąć i widzą kroczącego po wodzie Jezusa. Początkowo myśleli, że to zjawa, więc Jezus ich mija, udając, że chce iść dalej. Uczniowie zaczynają Go wołać. Roman Brandstaetter w książce „Jezus z Nazarethu” wyjaśnia, że to minięcie było pozorowane, aby w uczniach zrodziło się pragnienie obecności Jezusa i by wreszcie zaczęli wołać o pomoc i by Jezus zechciał do nich przyjść. Chodziło o to, by uświadomili sobie: czy Go naprawdę potrzebują czy nie.

Sytuacja bezradności jest nam potrzebna, abyśmy zaczęli zwracać się do Niego i zaczęli nawiązywać z Nim autentyczną relację, a nie ograniczali się tylko do relacji zewnętrznej i formalnej. Rozmawiamy z ludźmi, ale na ile są to rozmowy szczere, a na ile są tylko przekazywaniem informacji, wydawaniem poleceń.

Bóg jest wyczulony na to, czy nam zależy na Nim, czy na korzyściach, jakie możemy osiągnąć dzięki Niemu. Czy zależy nam tylko na „chlebie”? Czy chcemy Jezusa słuchać? A może chcemy narzucać Mu własne zdanie? Jezus mijając nas doprasza się, abyśmy Go traktowali inaczej, po ludzku, z szacunkiem, nie dyktując, co ma dla nas zrobić.

We własnych domach jesteśmy mało wyczuleni na budowanie właściwych relacji z najbliższymi. Nieraz jedyną rozmową jest przekazywanie poleceń, krytykowanie za nie wypełnienie poleceń. Nie okazujemy szacunku i zrozumienia przez traktowanie instrumentalne i z góry członków naszych rodzin. Każdy człowiek jest wrażliwy na to jak go się traktuje. Wystarczy nieraz tylko poprosić, okazać szacunek, życzliwość, a efekt może być zupełnie inny, niż gdy nakazujemy. Jeśli nie okazujemy bliźniemu szacunku, oczekując, że musi spełniać nasze życzenia i potrzeby, to działamy przeciwko sobie samym.

Bóg jest zatroskany o naszą właściwą postawę wewnętrzną, dającą prawdziwą wolność i prawdziwe życie. Nie ważne jest, czy nasz pomysł się zrealizuje, czy nie. Ważne jest, by nie przekroczyć cienkiej linii i zachować postawę zaufania, szacunku i życzliwości. To nie Bóg zwleka z realizacją naszych potrzeb, ale my Jemu przeszkadzamy, ponieważ niewłaściwie patrzymy na nasze sprawy, na naszą bezradność. Chodzi o to, byśmy mogli przeżywać nasze życie w postawie dziecięctwa Bożego i z ufnością.