Ze względu na Miłość odrzucić miraże szczęścia. Konf. 23.11.2021

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 23 listopada 2021

Biblia w obrazach bezpłatnie :: Dawid i Goliat :: Dawid walczy z  filistyńskim olbrzymem (1 Samuela 16-17)

Bóg wzywa nas, abyśmy podejmowali trud odrzucania fałszywych wyobrażeń szczęścia i kwestionowali swoje przyzwyczajenia. Podkreślone to zostało w dzisiejszej Ewangelii, w której Pan Jezus mówi o świątyni jerozolimskiej: „z tego na co patrzycie nie zostanie kamień na kamieniu” Łk 21,5. Nie chodzi tylko, co się później stało ze świątynią, ale o to, jak zostały pogrzebane wyobrażenia Izraelitów o mesjańskim królestwie, co się stało z Panem Jezusem, z Cesarstwem Rzymskim, które się rozpadło w późniejszych latach.

W historii Izraela było zapamiętanych wiele wydarzeń, które opisują upadek ludzi uchodzący za wielkich, ale i wielkich narodów, a nawet samego Izraela. Przykładem jest Goliat, pewien zwycięstwa, który został śmiertelnie ugodzony kamieniem z procy chłopca Dawida. Upadek króla Saula, którego wybór na ten urząd był wymuszony na Bogu przez Izraelitów.

W czasie dzielenia w grupach nie będzie trudno nam przypomnieć swoje liczne rozczarowania, które przeżyliśmy w naszym życiu, gdy poszukiwaliśmy miraży szczęścia. Widzieliśmy jak to, co było dla nas ważne i koniecznie potrzebne okazywało się niewiele albo nic nie znaczące. Dlatego ważne jest byśmy potrafili zakwestionować wielkość tego, co wydaje się niezbędne, bez czego nie potrafimy żyć, a co po pewnym czasie okazuje się mirażem szczęścia. Tu potrzebny jest nasz wysiłek, ale i zgoda na to, przez co Bóg będzie nas przeprowadzał.

Miraże kuszą, wpływają na nasze myślenie, wyobrażenia, emocje. Niekiedy sami te miraże tworzymy i przyjmujemy i dążymy by je jak najszybciej zrealizować. Na tej naszej słabości bazuje siła reklamy, bo łatwo nam jest wmówić, że czegoś bardzo potrzebujemy, choć naprawdę nie jest konieczny produkt.

Bóg widzi z jaką łatwością przyjmujemy złudę miraży, a z drugiej strony z jakim trudem borykamy się, by pokusę od siebie odsunąć. Widzi z jaką łatwością się zapalamy, by zrealizować marzenia, które nie są dla nas dobre, a nawet mogą przynieść szkodę. Bóg widzi także, jak smucimy się, gdy nie możemy je zrealizować. Warto jest sobie uzasadnić, że to co jest powodem do szczęścia, z drugiej strony jest często powodem do zawiedzenia. Czasami dobrze jest, kiedy nie stać nas na pewne rzeczy.

Wyobraźmy sobie dużą szafę, w której sporą część zajmują ubrania na nas za małe, następną część staromodne, kolejną zbyt drogie, by je wyrzucić, dalej ubrania zbyt zużyte, by je nosić, ale mogą się przydać, i tylko kilka ubrań, w których naprawdę używamy. Nie ruszymy zbędnych rzeczy, bo wszystkie wydają się potrzebne. Konieczne są takie wydarzenia, by coś się nie udało, albo nie będziemy czegoś mieli, abyśmy mogli odrywać się od tego, co jest zbędne, co zajmuje zbyt dużo czasu, zaangażowania, nerwów. Bolejemy nad tym, że je tracimy, ale przecież nie od tego zależy nasze życie.

W dniu dzisiejszym (23.11.2021) odbył się pogrzeb Roberta Białka. Możemy patrzeć na to wydarzenie ze smutkiem, bo przecież był jeszcze młody, miał dopiero 51 lat. Na jego pogrzebie jego żona powiedziała, że w tym roku świętowali 25-lecie małżeństwa i dziękuje Bogu, że mogła poznać Roberta, przeżyć z nim połowę jego życia i patrzeć, jak zmieniał się jego sposób patrzenia na to, co miał w życiu. Zmiana nie wiązała się ze smutkiem i narzekaniem. Za to dokonywały się w nim przewartościowania, kiedy coś się nie udawało. Robert miał sportowe pasje, np.: narty. Kontuzja oderwała go od tej przyjemności.

W ciągu ostatnich dwóch lat Robert zmagał się z problemami zdrowotnymi, ale był pogodzony z traceniem powodów do szczęścia. Nie narzekał, nie marudził i był niepoprawnym optymistą. Przez ostatnie dni cierpienia był świadomy, przytomny i nie zagubiony w tym, co się z nim działo. Był świadectwem otwierania się na prawdziwe szczęście. Bardzo osobiście i wewnętrznie przeżywał sprawy duchowe, które są nam dane. Robert mówił kazanie przez swoje życie i sposób przeżywania cierpienia i przyjmowania Bożej łaski i Bożej woli. Bóg go otwierał skutecznie. Był pogodzony, miał jasny umysł. Wiedział, jak ma przeżywać ostatnie chwile. To pokazywało, że Bóg skutecznie otwierał go na prawdziwe życie. Jego świadectwo wiary i sposób przeżywania cierpienia na pewno wyda owoce wśród jego najbliższych, przyjaciół z Ruchu, z pracy, sąsiadów. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem wspólnoty, jaka została nawiązana w czasie pogrzebu wśród większości nie znających się wcześniej osób.

Rzeczywistość duchowa jest niewidzialna, ale „prześwituje” w naszym życiu i zachęca, byśmy bez lęku otwierali się na prawdziwe szczęście.