Konferencja ks. Adama Kurowskiego
Zacisze, 13 lutego 2024
W pierwszych latach istnienia Kościoła nie było jeszcze oficjalnych prześladowań chrześcijan - no może poza elitami żydowskimi. Jednak od początku choć pociągali ludzi prostych - "Patrzcie, jak oni się miłują!" (Tertulian) byli swoistym wyrzutem sumienia dla ludzi władzy tamtych czasów. Inne od światowych zasady życia, dystans do doczesności, brak zrozumienia stanowiły przeszkodę w zaakceptowaniu wyznawców Chrystusa.
Zawsze byli ludzie słabsi, mniej zaradni, nie stosujący przemocy. Nasza niezaradność, mniejsza samodzielność, nie rozumienie twardych praw życia powodują, że nie jesteśmy akceptowani. Jesteśmy naczyniami glinianymi. Wychodzimy z kościoła po Mszy świętej, po konferencji. Coś nas pokrzepiło, podniosło na duchu, coś zrozumieliśmy, czuliśmy się zaakceptowani. Spotykając się z bliźnimi dziwimy się, że oni czegoś nie rozumieją, czujemy się mądrzejsi, wywyższamy się. Wychodzi z nas stary człowiek.
Bóg ma dwa sposoby prowadzenia nas drogami uniżenia. Pierwszy sposób spowodowany jest czynnikami zewnętrznymi. Są dni kiedy jesteśmy w słabszej formie fizycznej czy psychicznej, albo opadamy z sił ze zmęczenia. Spotykamy trudniejsze niż zazwyczaj okoliczności życia. Wczoraj mogliśmy fikać koziołki, a dzisiaj ledwo nogami powłóczymy. Potrzebujemy czasu, by dojść do siebie. Drugi sposób wynika z wewnętrznych trudności. Bóg daje nam światło uznajemy do czego nas wzywa - chcemy być dla kogoś życzliwym, a nie potrafimy mu darować winy, chcemy pomóc, ale nie znajdujemy chęci lub zastanawiamy się, dlaczego mamy pomagać.
Zewnętrzne i wewnętrzne okoliczności powodują, że nie potrafimy podjąć zadania, ale kiedy się prześpimy, zobaczymy na nowo swoje pragnienia i możliwiści, to następnego dnia przemyślimy swoje pragnienia i możliwości, to następnego dnia możemy mieć przekonanie i chęć do działania. Myślimy, że to my mamy większą sprawczość, ale tak naprawdę sprawczość ma Bóg. On daje nam zrozumienie i siły. Myślimy, że wreszcie coś zrozumieliśmy, że nie jest z nami tak źle. Nie chodzi o to, by tak nie myśleć, ale o to, by być wdzięcznym i nie gorszyć się swoją słabością i drugiego człowieka. Bóg daje sytuacje, by do Niego móc się zwracać i dziękować Mu za siły, że coś do nas dociera, że chcemy pełnić Jego wolę, za postanowienie, by inaczej postępować. Kiedy różnorodne sytuacje utrudniają nam wykonanie podjętego postanowienia i ukazuje się nasza słabość i nieumiejętność w czynieniu dobra, to możemy się uśmiechnąć, bo one pokazują jacy jesteśmy i zachęcają, by modlić się za siebie i za tych, przez których ujawnia się nasza słabość.
Na szczęście jest Bóg, więc można być spokojnym o te osoby i o siebie. Bóg na szczęście się nie gorszy i nie musimy się bać niczego. To Bóg daje nam umiejętność zachowania się w danej sytuacji. Mamy Matkę Bożą. Ona przeżyła swoje życie z wiarą. W Ewangeliach nie ma zapisanego spotkania Jezusa po zmartwychwstaniu z Matką, ale Ona wierzyła, wiedziała, że On zmartwychwstał, więc Jezus nie musiał do Niej przychodzić.
Maryjo, naucz nas wierzyć nie widząc. Ty żyj wiarą we mnie, że Jezus mnie widzi. Ucz mnie, że każda sytuacja, także trudna, jest dla mnie optymalną do życia wiarą.