Rekolekcje wakacyjne 2024 – konferencje
Murzasichle, 29 czerwca 2024
ks. Kazimierz Sztajerwald
Nowe narodziny pod krzyżem
Bóg stworzył człowieka do szczęścia, do życia w niebie. Kiedy stwarzał ryby przemówił do morza, aby zaroiło się rybami. Kiedy stwarzał rośliny przemówił do ziemi, aby wydała wszelkie rośliny zielone. Kiedy stwarzał człowieka powiedział: „Stwórzmy człowieka podobnego nam”. Morze istnieć będzie bez ryb, ale ryby bez morza nie mogą istnieć. Ziemia może istnieć bez roślin, ale rośliny bez ziemi nie mogą istnieć. Bóg może istnieć bez człowieka, lecz człowiek bez Boga nie istnieje.
Człowiek został uwiedziony przez demona, który wmówił mu, że Bóg go ogranicza, każe pracować, chce, by się Go pytał o wszystko, nie daje wolności. Została zerwana serdeczna więź. Ale Bóg nie zrezygnował ze swojego planu. To, że człowiek zerwał więź, nie znaczy, że Bóg jest bezradny. On zawsze może naprawić zerwaną bliskość z człowiekiem. Już w raju obiecał, że potomstwo Niewiasty pokona nieprzyjaciela człowieka i Boga.
Drzemie w nas tęsknota za szczęściem i harmonią, za wiecznością i Bogiem. „Gdy nastała pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z Niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5). Nowy Testament zapowiada narodzenie się nowego człowieka, piękniejszego niż ten stworzony w raju, który już nie jest sługą, ale przyjacielem. Jezus chce z nami nawiązać serdeczne więzi, uczy nas zwracać się do Boga – Ojcze. Przywraca nam godność Bożego dziecka. Ofiaruje nam swoją Matkę. Zachęca, do nawiązania więzi z Maryją. Maryja rozważała Boże Słowa i chce nam pomóc zrozumieć, co On do nas mówi.
Nowy człowiek rodzi się przebitego boku Jezusa. Maryja najlepiej rozumie słowa Jezusa, niż my jesteśmy w stanie je zrozumieć. Nasza osobista relacja z Maryją jest odpowiedzią na Jej miłość. A w miłości konieczne jest zawierzenie, oddanie życia i wzajemność.
Gdy dziecko nam się zawierza, to podejmujemy za nie odpowiedzialność. Chociaż dzieci ograniczają wolność, to jak im nie pomóc, kiedy mają tylko nas, a do tego bezgranicznie nam ufają. Miłość i zawierzenie buduje wzajemność. Maryja pomaga człowiekowi, który się Jej zawierza. Słabości i grzechy odsłaniają naszą bezradność. Na kim oprzeć w swojej bezradności? Tak się składa, że Bóg czeka na naszą bezradność. Przed Bogiem błogosławiony jest ten moment, kiedy odkryjemy, że jesteśmy słabi, nie możemy niczemu zaradzić i nie mamy siły.
Kiedyś ktoś obudził mnie nad ranem. Choć nie mogłem już zasnąć, nie zwracałem mu uwagi. Jednak usilne moje zabiegi nie przynosiły rezultatu. Wreszcie zwróciłem się do Maryi: „Maryjo, tylko Ty mi zostałaś. Tylko Ty możesz mój problem oddać Bogu”. Wtedy momentalnie zasnąłem. Wstałem wyspany, bez cienia urazy do tego człowieka. Nie potępiałem go nawet w myślach. Ta łaska przyszła, kiedy zaakceptowałem swoją słabość.
Mamy Matkę Maryję, której wszystko możemy oddać, wszystko Jej zawierzyć. Ona sama przeszła drogę zawierzenia Bogu, kiedy czuła się bezradna w czasie ucieczki do Egiptu, w czasie poszukiwań Jezusa w Jerozolimie, kiedy słyszała trudne słowa Jezusa. Ona sama przeszła trudne sytuacje i wie jak nas przeprowadzić.
Juan Diego na prośbę Maryi zebrał róże. Potem poukładane przez Nią kwiaty zaniósł do biskupa. Nasz nieład, trudności życiowe i duchowe oddajmy Maryi. Ona to poukłada, uporządkuje, byśmy poszli do świata i świadczyli o pomocy i dobroci Boga. A potem mamy znowu przyjść do Maryi, by mogła nadal troszczyć się o nas jak o swoje dzieci.
Ludźmierz, 30 czerwca 2024
ks. Dariusz Kowalczyk
Jak przerwać pęd ku przepaści.
Maryja mówi do nas: Tak, jestem Matką Nowego Życia. Charyzmat Ruchu Rodzin Nazaretańskich polega na tym, byśmy przynieśli w ofierze Maryi nas samych, ze wszystkimi naszymi ułomnościami, a nawet z grzechem. Ona z tego grzechu uczyni szczęśliwą winę. Ona chce w nas i za nas kochać Boga, i w nas i za nas będzie kochać drugiego człowieka.
Zawierzenie się Maryi opiera się na czterech krokach, zwanych przepaściami, czyli na czterech tajemniczych głębiach, które są stopniami do wejścia w komunię życia z Maryją.
Jak przerwać pęd ku przepaści? Widzimy, że świat lęka się przyszłości. Wydaje się, że świat zwariował i pędzi ku zagładzie. Nam samym zadawane są rany, a jednocześnie sami siebie ranimy i nie wierzymy w siebie. Tak się czuli uczniowie po pojmaniu Jezusa. Panowało wśród nich zwątpienie i rozczarowanie. Tylko Maryja była Arką, która ratowała ich z potopu zniszczenia. W ciemnościach zranienia Bóg nie załamuje rąk, nie jest bezradny. W ciemnościach my również nie załamujmy rąk, nie czujmy się bezradni. Nie jesteśmy sami. Mamy Maryję. Mamy Matkę. Im człowiek bardziej czuje się słabszy, tym silniejsza staje się więź z Maryją.
Św. Franciszek z Asyżu (1181 - 1226) też żył w trudnych czasach dla Kościoła. Postanowił: aby coś zmienić, musi się on sam zmienić. Aby przerwać pęd ku przepaści musimy wejść na drogę nawrócenia i zawierzenia się Maryi. W sercu człowieka znajduje się się rana, będąca źródłem zła na świecie, np.: nie potrafimy przebaczyć. Bóg nie oskarża, tylko szatan potępia człowieka. Ks. biskup Antoni Baraniak (1904 – 1977), gdy był torturowany w więzieniu mówił do siebie: „Nie zmuszą mnie, bym ich znienawidził”.
Starszy brat Syna Marnotrawnego nie potrafił przebaczyć, bo nie zaznał miłosierdzia. Myślał, że jest doskonałym synem. Nie rozumiał ojca. Tylko ten będzie miłosierny, kto sam dozna miłosierdzia. Tam, gdzie nie ma Boga – wkracza zło. Dobro nigdy nie przegrywa, bo jest silniejsze. Bóg pokonuje zło, a jeśli je dopuszcza, to wie, że wyprowadzi ze zła większe dobro. Bóg dał nam wolność, nie łamie naszej woli, choć wiąże się to z tajemnicą Jego cierpienia. On nam współczuje i cierpi, gdy się gubimy. Jednak, kiedy odkryjemy serce Boga będziemy inaczej patrzeć na porażki, słabości swoje i innych.
Co możemy zrobić, aby poradzić sobie ze złem? Bóg chce, byśmy pozwolili się Jemu kochać, byśmy się Jemu zawierzyli. Nikt nie przychodzi do Maryi, by pokazać Jej, jaki jest silny. Przychodzi się do Maryi, by oddać Jej swój ster życia. Ona sobie poradzi, nawet wtedy, gdy ster życia pękł, a maszt został połamany.
Bóg powołał nas do specyficznej relacji z Maryją. Z Nią nigdy nie zginiemy. W Hiroszimie po wybuchu bomby atomowej całe miasto zostało spalone. Ocalał jedynie klasztor jezuitów, a znajdujący się w nim zakonnicy nigdy nie zachorowali na chorobę popromienną. Matka Boża potrafi ocalić tych, którzy się uciekają do Niej i się Jej zawierzają.
W jaki sposób zostaniemy ocaleni przez Maryję? Stanie się to wtedy, gdy pokażemy Matce Bożej swoje zranienia, słabości, trudności, tak jak chorzy pokazują lekarzowi miejsca na swoim ciele zmienione chorobowo. Aby Matka Boża mogła nas wziąć na ramiona, potrzeba przyznać się do swoich braków i niedoskonałości oraz dać się wyleczyć przez Matkę Bożą. Czasem Bóg dopuszcza grzech, aby człowiek mógł się nawrócić. Tak jak król Dawid nawrócił się, kiedy uznał swój grzech po upomnieniu przez proroka. Nasza dusza potrzebuje ratunku. Potrzebujemy zawrócenia z drogi prowadzącej ku przepaści. Czasem potrzeba, by Bóg postawił barierę, byśmy się nie zagubili i nie zginęli. Tak Bóg okazuje nam swoje miłosierdzie i miłość. Przypomina to zabiegi pielęgnacyjne, jakie musi przeprowadzić ogrodnik z krzewem winnym. Krzew winny wymaga przycinania. Co jest wart pies, który nie szczeka i nie ostrzega przed niebezpieczeństwem. Bóg nas ostrzega i posługuje się Maryją.
Św. Alfons Liguori (1696 – 1787) powiedział, że jeśli nie ma nędzy, to i nie ma miłosierdzia. Aby doznać troski Maryi musimy doświadczyć zagubienia i biedy. Matka Boża nie brzydzi się swoim dzieckiem. Im bardziej potrzebuje ono opieki, tym bardziej troszczy się o niego. Nie zwleka z pomocą, ale wyprzedza nas i okazuje czułość. Wyprzedza nas zanim poprosimy i zapobiega nieszczęściu.
Każde zło mocą Boga może być zamienione w dobro. Jeśli przecinamy sznur łączący nas z Bogiem, Matka Boża zawiązuje ten sznur, by więź z Bogiem została przywrócona. A nawet okazuje się, że na skutek zawiązania sznura odległość pomiędzy człowiekiem a Bogiem ulega skróceniu. Słabość człowieka ułatwia przyjęcie miłosierdzia Boga i Maryi.
Małe Ciche 1 lipca 2024
Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego
Matka, która o wszystkim wie, wszystko rozumie i skutecznie pomaga.
Każdy człowiek jest zaproszony na drogę pogłębiania życia duchowego. Czasem, to zaproszenie od razu przyjmuje, a czasem nie potrafi go właściwie rozpoznać. W czasie rekolekcji chcemy zrozumieć, czym jest pogłębianie życia duchowego wchodząc w modlitwę zawierzenia, modlitwę czterech przepaści: pogłębiania świadomości przepaści grzeszności, wchodzenia w przepaść ufności i wdzięczności i kenozy Chrystusa. W akcie ufności chodzi o przynaglenie, by zwrócić się z ufnością do Tego, który nas szuka. Inicjatywa należy do Niego. Moja grzeszność i słabość jest zaproszeniem do wejścia w relację z Tym, który jest źródłem życia i wzrostu duchowego. Sięgając do lektury Słowa Bożego możemy zobaczyć w szerszej perspektywie, jak Jezus prowadził swoich uczniów drogą pogłębiania życia duchowego.
W ubiegłym tygodniu zwróciłem się z prośbą do ks. biskupa diecezji warszawsko-praskiej o to, by sformułował intencję modlitwy dla grupy osób świeckich, których jestem opiekunem duchowym. Ks. biskup prosił o modlitwę w intencji młodzieży o łaskę ufności i o pokój serca. Człowiek młody często nie umie, nie potrafi, albo nie chce dostrzec ważności aktów ufności kierowanych do Boga, by oprzeć się na Jego miłości i opiece. Jeszcze jako małe dzieci jesteśmy zdolni z ufnością zwrócić się do Boga. Jednak z wiekiem tracimy tę zdolność, dlatego potrzebujemy wrócić do postawy ufności.
W czasie swojej publicznej działalności Jezus zachęcał uczniów do aktów ufności. Maryja dostrzegając brak wina na weselu w Kanie Galilejskiej, widziała rozwiązanie w tym, by skierować uwagę sług na słowa Jezusa, i by je spełnili. Wtedy dokonał się cud przemiany wody w wino, a widzący ten ciąg wydarzeń uczniowie uwierzyli w Jezusa. Znamienny jest sposób działania Jezusa. Pokazał On, że w Nim warto pokładać nadzieję i ufność.
W podobny sposób działa wobec nas Maryja. Zanim zwrócimy się do Niej z prośbą o pomoc, Ona działa w sposób uprzedzający. Jesteśmy przynaglani, by zwracać się z ufnością do Matki Bożej. Modlitwa ufności nie jest codzienną praktyką naszego życia. Nie dostrzegamy, że nami Maryja kieruje, zanim nie zauważymy naszych braków i słabości. Jezus kształtował postawę ufności u uczniów odwołując się do wszechmocy Boga, a przez to buduje naszą wiarę i ufność. Matka Boża również wie, jak ukształtować w nas postawę ufności.
Jezus przez trzy lata troszczył się o formację duchową uczniów i tak samo teraz troszczy się o naszą formację. Jego Słowo skierowane do uczniów. Podobnie i w nas Jezus kształtuje postawę ufności. Przykładem człowieka, którego ufność i wiara były pochwalone przez Jezusa był Setnik. On uznając swoją niegodność, wierzył i ufał, że Jezus udzieli łaski uzdrowienia jego sparaliżowanemu słudze. Stojąc na gruncie prawdy o sobie był pewien, że zostanie wysłuchany.
Do tej pory słowa Setnika są modlitwą wypowiadaną przez nas w czasie Mszy świętej: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko Słowo, a będzie uzdrowiona moja dusza”. Istotną jest postawa duchowa, czyli uznanie, że nie jestem godzien. Nie jest ważne, czy przyjmiemy Ciało Pańskie na klęcząco, na stojąco, czy do ust, czy do rąk. Kto nie adoruje Jezusa przed Jego przyjęciem, nie jest Jego godzien. Dlatego przed podaniem wiernemu komunii jest chwila zatrzymania, aby człowiek mógł przyjął postawę Setnika, czyli uznania, że jest się niegodnym, a jednocześnie pełnym ufności, że zostanie obdarowany wielką łaską.
O taką postawę Jezus zabiegał u swoich uczniów. Również nas zachęca do aktów ufności i daje wzorcowe przykłady osób, które taką postawę prezentowały. Charakterystyczne, że były to najczęściej osoby nie należące do Narodu Wybranego, albo stojące najniżej w żydowskiej hierarchii społecznej czy poza jej nawiasem. Kobieta kananejska, której prośbę o uzdrowienie córki Jezus początkowo nie chciał spełnić, uznała, że jej dziecko jest jakby szczenięciem, któremu wystarczą okruszki spadające ze stołu dzieci. Uboga wdowa oddająca wszystko, co miała na potrzeby świątyni i jednocześnie zdająca się wyłącznie na opiekę i troskę Boga.
Jezus kierując spojrzenie uczniów na akty ufności pokazuje, co to znaczy ufać. Akt ufności ze strony człowieka sprawia wyzwolenie miłości ze strony Boga. Żywy i prawdziwy akt ufności samorzutnie zmienia się w akt wdzięczności. Ufający widząc dziejące się cuda jest wdzięczny za okazaną łaskę. Pokój serca wynika z postawy ufności i wdzięczności.
Największym darem, jaki otrzymaliśmy jest dar Maryi, troszczącej się o postawę ufności i wdzięczności w nas. To zachęca nas do zawierzenia się Jej. Pozostając w w relacjach więzi z Maryją możemy mieć pewność, że Ona będzie się troszczyła o nas, o naszą postawę ufności i postawę wdzięczności w każdej sytuacji. Maryja sama przechodziła drogą ufności i wdzięczności i dlatego w Niej odnajdujemy pokój serca. Jej obecność w Wieczerniku, gdzie rodzi się Kościół jest wskazaniem woli Jezusa, by proces zawierzenia i pogłębienia życia duchowego, który jest naszą drogą, miał swoje źródło w ofierze Jezusa i w pełni się objawił.
Małe Ciche, 2 lipca 2024
ks. Kazimierz Sztajerwald
„Wszystko mogę w Tej, która mnie umacnia” (św. Maksymilian Kolbe). Dar komunii z Maryją.
Jezus na krzyżu zawierzył nas Maryi mówiąc do Niej „Oto syn Twój” i do ucznia: „Oto Matka twoja”. W tamtej chwili otrzymaliśmy dwa największe dary Jezusa: pierwszy to dar zbawienia, a drugi dar Matki.
Dar Matki jest nam potrzebny, byśmy przyjęli Boga, szczególnie wtedy, gdy mamy trudności z otwarciem serca na Boga, gdy grozi nam załamanie, gdy brakuje nam wiary, ufności, mamy wątpliwości, gdy trudno nam jest się zdobyć na akty zawierzenia. W takich sytuacjach warto przypominać słowa Jezusa: „Oto Matka twoja”. Całe życie uczymy się zawierzenia, oczekiwania i zdawania się pod opiekę Maryi.
Dzieci nie martwią się o siebie, bo mają matkę, która troszczy się o ich potrzeby. Kiedy zabraknie matki ich życie staje się smutne i puste, nawet gdyby obfitowali we wszystko, co niezbędne do życia. Jesteśmy podobni do beztroskich dzieci, które nie muszą się martwić o nic, bo Matka stale o nas myśli, kiedy one nie myślą o Niej. Warto Ją zaprosić do codziennych spraw, do swojego życia i prosić, by w nas kochała Boga i ludzi, kiedy brakuje nam miłości, wierzyła w nas, gdy nam brakuje wiary, ufała w nas, gdy brakuje nam ufności. W ten sposób będzie Ona żyła za nas dla Boga.
Św. Augustyn nazwał Maryję „forma Dei”. Artysta może stworzyć figurę rzeźbiąc w wybranym materiale lub zastosować metodę odlewu. Do formy wlewa materiał plastyczny, który zastyga i po pewnym czasie artysta wyjmuje gotową figurę. Żyjąc w komunii z Maryją pozwalamy kształtować siebie na Jej podobieństwo. Matka Boża jest najdoskonalszą formą, która może ukształtować człowieka na swój wzór. Wszystko zależy od tego, czy jesteśmy wystarczająco plastycznym i skruszonym materiałem, który pozwoli się ukształtować w Jej formie. W Niej najlepiej zostanie odwzorowany idealny obraz Boga. Pozwolić się Jej kształtować, bo to najlepsza, najspokojniejsza i pewna droga. Choć czasem możemy nie dostrzec, czy i jak jesteśmy kształtowani przez Maryję.
W Ewangelii opisującej spotkanie Maryi ze św. Elżbietą zaznaczone jest, że Duch Święty napełnił Elżbietę. Tam, gdzie przychodzi Maryja jest obecny Duch Święty. Jest On darem Boga towarzyszącym Jej obecności. Wolą Jezusa jest byśmy wprowadzali Maryję w nasze życie i żyli z Nią w komunii.
Na drodze komunii z Maryją mogą się pojawiać przeszkody.
Pierwszą przeszkodą jest lenistwo duchowe, które odrzuca nas od od pracy nad sobą. Łatwiej jest nam odmówić różaniec, niż rozważyć Słowo Boże, czy pójść na adorację Najświętszego Sakramentu. A medytacja i adoracja to szczególne miejsca łaski. Nie jest złą modlitwa na różańcu, ale złem jest pomijanie woli Bożej. Możemy wykonywać wiele dobrych uczynków, ale zapominać o czułości i budowaniu dobrych relacji. Co to jest komunia święta? Jest to przyjęcie do serca Pan Jezusa. Czy jest to to samo serce, które pompuje krew? Serce w znaczeniu duchowym, to jest rozum, wola, dusza. Warto się zastanowić, jakie są nasze myśli i czy je oddajemy Maryi
Druga przeszkodą jest pośpiech. Kiedy się spieszymy, to myślimy o celu, a zapominamy o chwili obecnej, co się dzieje z nami teraz. W pośpiechu brakuje zatrzymania się nad wolą Bożą. Maryja chce, byśmy Jej oddali swoje zmartwienie, zdenerwowanie, a w zamian chce nam dać swoje wnętrze swój pokój. Myślimy, że skoro nikogo nie zabiliśmy, nie okradliśmy, to nie mamy grzechów. A większym grzechem jest życie tak, jakby Boga nie było, nie poświęcanie Mu swoich myśli, pragnień, czasu. Jeśli oddaliśmy się Matce Bożej, to przyjęliśmy zobowiązanie. A kiedy je nie spełniamy, to Ją zasmucamy i zasmucamy Jezusa. Z tego powodu powinniśmy uderzać się w piersi, widzieć ogrom swojej głupoty i tępoty.
Trzecią przeszkodą jest przywiązanie do nieuporządkowanych skłonności.
Czwartą przeszkodą jest przywiązanie do dobrego mniemania o sobie. Zależy nam na tym, by inni dobrze o nas myśleli, nie chcemy się skompromitować. Matka chce nas wziąć na swoje ręce i jest dla nas wzorem. Ona nie wymuszała na Jezusie, co ma zrobić na weselu w Kanie, tylko przedstawiła problem. Jezus rozeznał, jaka jest wola Ojca, czego Ojciec oczekuje od Niego. Po chwili otrzymał światło, że wolą Ojca jest spełnienie prośby Matki, dlatego uczynił cud przemiany wody w wino. Zanim podejmiemy działanie, zatrzymajmy się, by otrzymać światło pozwalające poznać, jaka jest wola Boża. Nawet, jeśli nie otrzymamy jasnego rozeznania, to nie można pomijać praktyki zatrzymania się i rozeznania, jaka jest wola Boża, bo Bóg na swój sposób pokieruje naszym działaniem.
Św. Tereska z Lisieux, jako mistrzyni nowicjatu zawsze udzielała trafne uwagi swoim siostrom. Na pytanie, skąd czerpie inspiracje, odpowiedziała, że przed wypowiedzeniem trudnego słowa, zawsze wzywała na pomoc Najświętszą Pannę. Gdy miała zwrócić uwagę prosiła o taką podpowiedź, by jej krytyczne zdanie przyniosło, jak najwięcej dobra. Czasem była zdziwiona, czego nauczała młodsze siostry.
Przyjmując akt zawierzenia się Maryi, też jesteśmy zobowiązani do tego, by pytać się Jej o zdanie, oddawać Jej wszystko, chcieć tego, co Ona chce. Ile kłótni jest w rodzinach, ponieważ jej członkowie bardzo są przywiązani do własnego zdania i nie chcą ustąpić, nie modlą się wspólnie, by Ona w nich działała. Akty czystej miłości więcej są warte przed Bogiem, niż najwspanialsze czyny. Idąc drogą maryjną stajemy się idealnym materiałem do umieszczenia nas w formie Dei (w formie Bożej). Uformowani na wzór Maryi stajemy się tymi, co przemieniają świat. Tacy ludzie są ważni dla swoich rodzin i dla całego świata.
Małe Ciche, 3 lipca 2024
ks. Janusz Kopczyński
Dar przyjaźni ze zranionymi sercami Jezusa i Maryi.
Łatwo nawiązać dobre relacje z ludźmi pozytywnie nastawionymi do nas. Kiedy ktoś nas zrani, obrazi, skrzywdzi, więc nie chcemy mieć z nim nic do czynienia. Św. Dominik Savio (1842 - 1857) potrafił nawiązywać dobre relacje się ze swoimi przeciwnikami, którzy go zranili. Miał taki dar od Boga, żeby odnosić się przyjaźnie do człowieka mu nie życzliwego.
Fulton Sheen (1895 – 1979) podzielił się spostrzeżeniem, że grzech Adama i Ewy w raju sprawił, że cały ogród sprzedali za jedno jabłko. . Czasem się zdarza, że rodzice przekazują swojemu dziecku cenną rzecz, a ono sprzedaje je poniżej wartości, za bezcen. Cały majątek za jedną przyjemność.
W Ewangelii św. Łukasza zapisane jest, że do Jezusa zbliżali się celnicy i grzesznicy, by Go słuchać, a On ich nie odrzucał lecz chętnie przebywał z nimi i jadał z nimi. Jezus chce odzyskać cały ogród i oddać go na nowo ludziom. Niektórych to oburzało. Byli to faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy stawiali granice, by grzesznicy i celnicy nie mieli dostępu do zbawienia.
Bóg chce odkupić człowieka. Ale zły duch robi wszystko, aby człowiek zlekceważył zbawienie, nie nawrócił się i nie uznał swojej grzeszności, by tak jak on, cały czas trwał w postawie odrzucenia Boga.
Do ks. Bronisława Bozowskiego (1908 - 1987), który posługiwał przy kościele sióstr Wizytek w Warszawie przyszedł młody człowiek, który miał problemy z uzależnieniem. Ksiądz w czasie rozmowy z nim wyjął zakrwawioną koszulę – relikwię innego chłopca, powstańca, który w czasie powstania warszawskiego miał tyle lat, co on, a oddał życie w obronie ojczyzny. Dla uzależnionego człowieka było to wstrząsające doświadczenie. Zobaczył miłość stąpającą po ziemi. Jeden młody człowiek zginął, żeby drugi mógł żyć, a jego nie stać na zrezygnowanie z nałogu?
Św. Jan Vianey (1786 - 1859) mawiał, że kiedy grzeszymy, wciągamy Jezusa na krzyż, a kiedy żałujemy za grzechy, to zdejmujemy Jezusa z krzyża. Powinniśmy jak najszybciej wracać do Boga i odpowiadać na miłość Bożą miłością. Pomimo, że męka i śmierć drogo Jezusa kosztowała, to On nie unikał jej podjęcia. Był gotów zabrać natychmiast do nieba skruszonego człowieka wiszącego obok na krzyżu. Stojąca pod krzyżem Matka słyszała złośliwe i bluźniercze słowa wypowiadane ze strony złowrogiego tłumu, jednak sama nie złorzeczyła. Zjednoczona była ze swoim Synem, współcierpiała wraz z Nim chciała tego samego, co On, aby dokonało się zbawienie człowieka, nawet za cenę taką, jaką płacił Jezus i Ona.
Jezus wylewa swoje łzy, pot i krew, Maryja wylewa swoje łzy, byśmy zostali obmyci z naszych grzechów i stali się na nowo dziećmi Boga. Kiedy udzielane jest nam rozgrzeszenie myślmy o krwi Chrystusa, która spływa na naszą duszę i ją obmywa z grzechów. Kiedy zranimy Jezusa grzechami, to jak najszybciej wróćmy do Boga, wyznając grzechy w sakramencie spowiedzi. Jezus bierze te grzechy na siebie, by nie było bariery między nami, a Bogiem.
W pewnej rodzinie doszło do kłótni pomiędzy mężem, a żoną. Kiedy awantura nasiliła się i mąż zamachnął się, by uderzyć żonę, nagle zza drzwi wyskoczył syn. Stanął pomiędzy rodzicami i został uderzony w policzek przeznaczony dla jego matki. Podobnie jest z nami. Kiedy za popełnione grzechy mamy otrzymać karę, ale żałujemy i wyznajemy je w spowiedzi, wtedy Jezus nadstawia policzek i zostaje zraniony za nas. Kierujmy oczy ku Bogu. Krzyżując Jezusa grzechami, nie zatrzymujmy się na tym, lecz przychodźmy do Niego wyznając swe winy. Inicjatorem przyjaźni między nami a Bogiem jest zawsze Bóg. Kiedy Go zranimy przychodźmy do Niego, bo On chce budować z nami więzy przyjaźni. Zraniony Bóg, pomimo wszystko, otwiera nam drogę do bliskości ze sobą.
Ks. Walter Ciszek (1904 - 1984) zauważył w więzieniu, że jeden z żołnierzy spieszył się do domu, do żony i dzieci. Ułatwił mu wcześniejsze wyjście do domu. Następnego dnia wdzięczny żołnierz przyniósł mu kanapkę zrobioną przez żonę. Doświadczenie okazanego serca sprawiło, że otworzyło się serce wrogo nastawionego człowieka.
Zbawić nas może tylko Jezus, zaś Judasz chciał się ratować sam. Żałował za swój czyn i na własny sposób odpokutować chciał odpokutować. To tak, jakby topielec chciał wyciągnąć się z głębokiej toni chwytając się za własne ręce. Ratować się trzeba chwytając za ręce Jezusa, tylko On może wyciągnąć nas z grzechu. On chce byśmy chwycili się Jego ręki, dotknęli Jego ran, podobnie jak św. Tomasz dotykał. Trzeba doświadczyć miłości, by na nią odpowiedzieć miłością. Bóg widzi nasze zmagania i chce byśmy zwrócili nasze serca i oczy na Niego.
„Nie takiego mamy Arcykapłana, który by nam nie mógł współczuć, gdy przeżywamy słabości, ale doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4, 15). On widzi naszą biedę, gdy sprzedajemy cały ogród za jedno jabłko. On chce nas odkupić, a my widząc Jego cierpienia zdejmujemy Go z krzyża. Kiedy grzeszymy, wyciągajmy do Niego nasze ręce, wołając: Jezu, zlituj się nad nami. Oddając Jemu nic nie warte jedno jabłko, odzyskamy cały ogród.
Małe Ciche, 4 lipca 2024
konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego
Maryja cię potrzebuje, by ratować świat.
Kilka lat temu do parafii Świętej Rodziny w Warszawie został zaproszony ks. Arcybiskup Henryk Hoser (1942 – 2021), który wcześniej pracował jako misjonarz w Afryce i pracował w Watykanie w Komisji do spraw Misji. Grupa, która go zaprosiła na pewnym etapie swojej formacji miała podjąć misję. Misja polegała na odwiedzaniu parafian w domach. Przed rozpoczęciem misji biskup udzielił im swoje błogosławieństwo i wyjaśnił, w jakim celu mają się udać do domów. Słowo biskupa było oparte na Ewangelii o posłaniu przez Pana Jezusa 72 uczniów po dwóch do miejscowości, do których później miał zamiar się udać. Tam, gdzie pójdą mają pamiętać, by nie skupiać swojej uwagi na tym, co mają powiedzieć, ani na tym, co usłyszą, ale by pamiętali o słowie Pana Jezusa, że idą tam, gdzie Jezus zamierza przyjść. Zadaniem misjonarzy było opowiedzieć o swoim doświadczeniu działania Boga w ich życiu i wysłuchać odwiedzanych. Z błogosławieństwem biskupa i z zaświadczeniem od proboszcza ruszyli do wyznaczonych domów. Po dwóch latach misji okazało się, że słowa arcybiskupa Hosera, były dla nich umocnieniem i siłą. Nie było ważne jak zostali przyjęci, ale to, że Jezus w te miejsca zamierza przyjść, a nawet tam jest.
Jesteśmy zaproszeni, by wypraszać łaski dla tych, których spotkamy na drodze życia. Zostaną oni obdarowani przez Jezusa, ale też misjonarz może mieć udział w tym obdarowaniu. Nieraz są to osoby, których misjonarz nigdy później nie spotka. Dzięki ofierze swojego życia, posłani otrzymują strumienie łask. Takie było też doświadczenie św. Teresy od Dzieciątka Jezus (1873 - 1897), karmelitanki, która sama fizycznie nie wyruszyła na misje, a stała się patronką misji.
W różnorodny sposób może się dokonywać obdarowywanie łaskami. Widać to wyraźnie na przykładzie Ewangelii o uzdrowieniu paralityka. Kilka osób z wiarą przyniosło chorego. Jezus chciał przede wszystkim uzdrowienia jego duszy, więc udzielił mu łaski przebaczenia grzechów, a znakiem przebaczenia było u zdrowienie ciała z paraliżu. Łaska Boża przemieniła go wewnętrznie, tak, że mógł chodzić, modlić się i wielbić Boga.
W 1830 roku św. Katarzynie Laboure (1806 – 1876) ukazała się Maryja i prosiła, aby ludzie nosili medalik z Jej podobizną, na którym będzie umieszczony napis: „Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami grzesznymi, którzy się do Ciebie uciekamy”. Na wizerunku Matki Bożej widać, że ma Ona na palcach pierścienie, z których wypływają promienie. Jedne promienie są wyraziste, jasne, inne blade. Jaśniejsze promienie oznaczają łaski, o które prosimy z wielką wiarą, a blade oznaczają łaski, o które prosimy z małą wiarą. Wezwanie na medaliku oznacza, że zwracamy się do Maryi jako grzesznicy do Tej, która jest poczęta bez grzechu. Możemy mieć udział w tym, by strumienie łask były jasne i obfite, hojne i wyraziste.
Św. Jan Paweł II wyznał, co się z nim działo, kiedy po konklawe wchodził na balkon, gdzie miało być ogłoszone, że został wybrany papieżem. Bóg go prowadził wewnętrznie, a współbrzmiało to z tym, co działo się na zewnątrz. Na filmach widzimy, że idzie pewnym krokiem, a on sam później wyznał, że przeżywał w czasie obawy i odczuwał lęk. W pewnym momencie wewnętrznie usłyszał słowo – „Nie lękaj się”. I za chwilę dzielił się tym słowem ze wszystkimi: „Nie lękajcie się”. Nasze życie wewnętrzne nie jest tylko dla nas. Jego naturalnym przedłużeniem jest spotkanie z innymi i dzielenie się swoim doświadczeniem, bo „z obfitości serca mówią usta”. (Łk 6, 45)
Bóg powierzając nam swoje dzieła, np.: misje, najpierw kształtuje nas wewnętrznie. Dzieła są czymś wtórnym do tego, co On sprawia w naszym wnętrzu. Tak właśnie Bóg przygotował do pracy misyjnej św. Pawła i Barnabę. Ich przygotowanie do misji trwało wiele lat. W tym czasie Kościół dotarł do pogan. Barnaba sprzedał swój majątek, a pieniądze złożył u stóp apostołów. Dzięki temu był dyspozycyjny dla apostołowania. Wysłany do Antiochii odkrył, że wśród pogan Duch Święty z mocą działa. Przypomniał sobie o Pawle, który przez 6 lat oczekiwał, aż Barnaba wprowadzi go w posługę misyjną. Paweł po swoim nawróceniu został odrzucony przez zwolenników i przyjaciół z którymi zwalczał wcześniej Kościół, a w Kościele spotkał się z wrogością i brakiem zaufania, bo pamiętano, że był ich prześladowcą. Czasami przygotowania do misji muszą trwać długo, wymagają wiary, ofiary, uległości, współpracy, by wszyscy mogli ze sobą w zgodzie współpracować.
Gdy się podejmujemy budowania Kościoła, to niebezpieczeństw jest tak wiele, że modlitwa zawierzenia staje się konieczna. Kiedy apostołów nie chciano słuchać w synagodze, to punktem wyjścia była modlitwa zawierzenia. Św. Paweł nie czuł się lepszym od tych, którzy go odrzucali, bo mógł sobie przypomnieć, że on też kiedyś nie chciał słuchać nauki Chrystusa. Ale kiedy z ufnością zwrócił się do Jezusa o łaskę, mógł dziękować za łaski otrzymane dla zbudowania siebie i innych, bo dzieło zbawienia się dokonuje.
Każde wydarzenie można odczytywać w kluczu 4 przepaści, by prosić, ufać i dziękować, że realizuje się owoc wiary. Kiedy Pawła i Barnabę chciano uczynić bogami, oni nie zgodzili się na to, bo wiedzieli, że byłoby to bluźnierstwo. W innym czasie Duch Święty nie pozwolił Pawłowi działać i głosić Ewangelii. Gdy dajemy się Duchowi Świętemu prowadzić, a pomocą jest dla nas modlitwa zawierzenia czterech przepaści. Taka jest droga dla ratowania świata, na którą jesteśmy zaproszeni.
Małe Ciche, 5 lipca 2024
Konferencja ks. Adama Kurowskiego
Matka łączy nas w jedną rodzinę.
Sami nie potrafimy żyć w jedności duchowej. Maryja jest dla nas pomocą w udzielaniu daru zbawienia. Jezus i wszystkie łaski przychodzą do nas przez Maryję. Wszyscy święci otrzymywali łaski przez Maryję. Nie możemy przyjąć Jezusa bez Maryi, nawet łaski Miłosierdzia Bożego są nam udzielane dzięki Jej pośrednictwu.
Scena z filmu „Rio Grande”:
Rewolwerowiec ma zamiar zabić człowieka.
Ofiara prosi: - Nie zabijaj mnie. Mam żonę, dzieci.
Rewolwerowiec odpowiada: - Dobrze, nie zabiję cię, jeśli zgadniesz, które oko mam prawdziwe: lewe, czy prawe? Zaznaczam, że jedno jest sztuczne, ale tak doskonale zrobione, że niczym się nie różni od prawdziwego.
Człowiek odpowiedział: - Prawe.
Rewolwerowiec się pyta: - Po czym poznałeś?
Ten odpowiada: - Bo tylko ono litościwie na mnie patrzy.
A my, które oko mamy patrzące po ludzku?
Na rekolekcjach jesteśmy jakby na pustyni. Nawet jak coś robimy, to w kontekście wiary i zbawienia. Nie uczymy się tutaj, jak zdrowo się odżywiać, ale jak właściwie patrzeć na drugiego człowieka. Uczymy się jak właściwie patrzeć na różnorodne sytuacje, by nas podnosiły i kształtowały. Nawet, jak spojrzymy lewym okiem i zaczniemy narzekać, to zaraz mamy spojrzeć prawym, by niedogodności, trudności czy niesprawiedliwość nas wewnętrznie budowały. Nie musi to nastąpić od razu. Po jakimś czasie też możemy dojść do właściwych wniosków.
W wąskim przejściu znalazło się dwóch ludzi, którzy się nie lubili. Jeden powiedział, próbując wymusić pierwszeństwo: - Głupcom się nie ustępuje. Drugi, ustępując powiedział: - Wprost przeciwnie, właśnie głupcom się ustępuje. Ta sytuacja pokazuje, że nawet możemy ustąpić, byleby racja była po naszej stronie. Rozmawiamy z ludźmi, chcemy ich poprawiać i coś wiemy. Co nami kieruje, na podstawie jakich przesłanek myślimy inaczej? Która racja jest właściwa? Tylko Boża racja jest właściwa. Mądry jest tylko Bóg, a nam jest to trochę dane.
Otrzymaliśmy różnorodne talenty, może trochę lepiej się uczymy, potrafimy coś zrobić, co innym się nie udaje. Lecz to nie my układamy nasze życie. To, że coś otrzymaliśmy stało się tak bez naszej zgody i udziału. Dary i zdolności zostają przez nas przyjęte na skutek naszego wysiłku i pracy. Czasem więcej jest tej pracy niż talentu. Ale wysiłek, cierpliwość, wytrwałość też są talentami. Niekiedy otrzymujemy zdolności, choć się o nie nie staraliśmy, a czasem prosimy o nie i je otrzymujemy z miłości i życzliwości od Boga. Trzeba się tylko zwrócić, wypowiedzieć od siebie: proszę.
Jeśli się zrażamy się, że nasza prośba jest niespełniona, to pamiętajmy, że Bóg w ten sposób uczy nas cierpliwości i większego zaufania. Kiedy trasa jest trudniejsza, niż to przewidywaliśmy, to możemy pomyśleć, że trudności zostały nam dane w bonusie. Bóg je daje, by nas uczyć zaufania do siebie. Mamy jedno oko wyostrzone, drugie widzi nieostro. Przez to widzimy wszystko, jak w krzywym zwierciadle. Nie chcemy patrzeć miłosiernie. Bóg obdarza nas osobami trudnymi, czasem niewygodnymi dla nas. Kto jest twardy trafi na twardszego, bo inaczej nie naprawi się. Bóg wie kiedy, w jakich okolicznościach i kogo nam dać na naszej ścieżce życia.
Walter Ciszek (1904 - 1984), amerykański ksiądz, jezuita, polskiego pochodzenia, podpisał dokumenty podsunięte mu przez przesłuchujących, w których przyznał się do nieprawdziwych zarzutów. Potem został zesłany na Sybir na wiele lat. W trudnych warunkach zgadzał się z wolą Bożą. Na Syberii otaczał opieką innych więźniów, nawracał do Boga spotkanych ludzi.
W domu będziemy wspominać rekolekcje, jak było nam na nich dobrze. Wszędzie jest dobrze, jeśli będziemy zwracać się do Matki Bożej, jeśli będziemy uniżali się przed Bogiem. Kościół jest wspólnotą nieudaczników, grzeszników, a nie skłóconych mądrali.
Św. Benedykt widząc tonącego brata wysłał jednego z uczniów, Placyda, by wyciągnął go wody. Placyd udał się ratować biedaka idąc po wodzie. Potem powiedział do św. Benedykta: „Twoja modlitwa sprawiła, że szedłem po wodzie”. Na to odpowiedział święty: „Nie bracie. To twoje posłuszeństwo sprawiło, że szedłeś po wodzie”. Ktoś nas niesprawiedliwie oceni, zostaniemy potraktowani zbyt surowo, wtedy przypomnijmy sobie, jak kiedyś sami byliśmy niesprawiedliwi dla bliźnich, którzy byli niewinni.
Małe Ciche, 6 lipca 2024
Homilia na zakończenie rekolekcji.
Ks. Andrzej Mazański
W tym świecie dar Nowego Życia jest zagrożony, tak jak zagrożone było życie małego Jezusa w Betlejem. Nowe Życie powierzone trosce Maryi i św. Józefa i w ten sposób zostało ochronione przez Boga. Ewangelia pokazuje, jak Bóg działa w udzielając wprost zaleceń Józefowi. Maryja się chętnie temu podporządkowuje. Jeśli małżonkowie chcą pełnić wolę Bożą, to Bóg może udzielić swojego światła jednej osobie, a drugi współmałżonek od razu pojmie, że to Bóg przemawia. W ten sposób oboje podporządkowują się Bogu, słuchają tego, komu objawia się Bóg. Więź, dzięki działaniu Boga, pomiędzy małżonkami staje się głęboka i obejmuje różne dziedziny życia.
Pamiętając, że Bóg nas ochrania możemy wyruszyć w drogę, podejmować nowe wyzwania i pójść tam, gdzie Bóg nas potrzebuje. Drogą Nowego życia nie można iść po staremu, tak jak nie można wlewać nowego wina do starych bukłaków. Nowe Życie, to osobista relacja z Jezusem, Oblubieńcem, z którego miłością się spotkaliśmy i odpowiedzieliśmy na Jego wezwanie, by pójść za Nim.
W ten sposób będziemy troszczyli się o Nowe Życie i uczestniczyli w jego darach. Maryja i Józef troszczyli się o Nowe Życie, czyli o Jezusa.