Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda (wedłuj notatek własnych E. Myśliwiec, tekst nieautoryzowany)
Zacisze, 10 września 2024
Zawierzenie Maryi ucznia grzesznego i bezradnego.
Bóg stworzył człowieka, by był w relacji miłości z Nim. Człowiek otrzymał Bożego ducha i Boże wnętrze. Kiedy zgrzeszył, nagle zobaczył, że jest nagi i nie ma nic. Zaczął się ukrywać przed Bogiem, a przede wszystkim została zakłócona relacja z Bogiem. Diabeł podsuwał mu fałszywy obraz Boga, którego trzeba się bać. Od tego momentu człowiek stał się podejrzliwy, zaczął się bronić, oskarżać innych za swój błąd. Takie przeżywanie grzeszności pochodzi od diabła.
Uczeń Jan był świadomy swojej niewierności. Zostawił swojego Pana, spał, kiedy miał czuwać i modlić się. Dlatego pod krzyżem czuł się jak bankrut. Jedynie Maryja była świadoma, co się dzieje i jakie ma znaczenie ofiara Jezusa na krzyżu. Jan jeszcze niedawno wraz ze swoim bratem Jakubem chciał zasiadać w królestwie Bożym obok Chrystusa. Pod krzyżem zobaczył siebie jako tego, który zdradził i zlekceważył swojego Mistrza. Jednak Jezus czuwał cały czas nad nim.
Czy patrzymy na swój grzech oczami Boga, czy oczami diabła? Czy jesteśmy przygnębieni, nie ma w nas nadziei, albo siebie oskarżamy? Św. Paweł w Liście do tych, co uwierzyli w Chrystusa pisze: że prowadzą spory pomiędzy sobą i do tego swoje sprawy roztrząsają w sądach, przed sędziami, którzy są poganami. Dalej św. Paweł pisze, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego. Do nich zaliczają się: rozpustnicy, bałwochwalcy, cudzołożnicy, rozwiąźli, mężczyźni współżyjący ze sobą, złodzieje, chciwcy, pijacy, oszczercy, zdziercy. Czy my tak się zachowujemy? Pan w swoim ludzie upodobał sobie. Widzimy swoją grzeszność, bo lekceważymy mądrość i wolę Bożą, pomniejszamy nasze słabości i patrzymy na grzech oczami diabła.
Bóg nie potępia człowieka. Już w I Księdze Starego Testamentu jest zapowiedź ewangeliczna, że Niewiasta zmiażdży głowę węża. Pod krzyżem Maryja na mocy słów Jezusa „Oto Matka twoja” - staje się Matką Jana. Wtedy zaczął patrzeć na Chrystusa oczami Maryi. Tak jak Janowi, Jezus daje nam swoją Matkę. Maryja daje nam taką łaskę, byśmy świadomi grzeszności dotknęli krzyża, przyjęli miłość Jezusa i wyznali Mu swoją miłość.
W raju nie można było się dotknąć drzewa życia. Teraz Maryja nas zachęca, abyśmy dotykali krzyża, który jest drzewem życia. Czy o tym pamiętamy podczas przyjmowania komunii świętej? Nie musimy się obawiać. Stoimy w obecności Boga prawdziwego, jest obecna Maryja, pośredniczka wszelkich łask i Matka wiary. Bóg patrzy na nas oczami swojej Matki. Jak nie kochać Pana Jezusa?
Dostrzegając swoją grzeszność jesteśmy zadziwieni, że On wybrał nas takimi, jacy jesteśmy. Czujemy się zadziwieni. Przyjmując Jezusa dotykamy przepaści naszej grzeszności, przepaści wdzięczności i przepaści miłosierdzia. Spotykamy się z miłującym spojrzeniem Jezusa wołającego: Oddaj mi siebie i jednocześnie zwracającego się do Maryi: Weź to biedne dziecko, by się nie zagubiło. Kiedy jesteśmy rozczarowani sobą Matka zachęca nas, byśmy oddali Jej siebie.
Chcemy zasługiwać na miłość Bożą, chcemy się godnie przygotowywać do przyjęcia Boga, a wystarczy, jak mówiła św. Tereska z Lisieux uznanie, że nie jest się godnym i oddanie siebie Bogu Miłosiernemu. Cieszmy się, że możemy wrócić do Jezusa, że będą odpuszczone nasze grzechy, że jesteśmy leczeni z pychy. Zwróćmy się do Jezusa: Panie, potrzebuję Ciebie, nie radzę sobie ze swoim grzechem, z wadami, ze słabościami, ulegam pokusie zwątpienia, rezygnacji i rozpaczy. Maryja nas zachęca, byśmy powiedzieli wszystko Jezusowi. Nie bójmy się. Nie będziemy sami.
Maksymilian Maria Kolbe zapisał: „Każda bez wyjątku łaska jest nadejściem Pośredniczki łask wszelkich. Chcesz, by Ona do ciebie często zaglądała, chcesz, by Ona w duszy twojej zamieszkała na stałe, pragniesz, by Ona i tylko Ona kierowała twoimi myślami, by Ona całe twoje serce opanowała, byś żył dla Niej? Jeśli naprawdę tego pragniesz – otwórz przed Nią swoje serce i oddaj się Jej bez granic i na zawsze, choćby tylko jednym westchnieniem duszy. Najdoskonalszym zbliżeniem się do Niepokalanej jest oddanie się całkowite, poświęcenie się na rzecz i własność. Oddanie się Jej musi być bezgraniczne, bez zastrzeżeń, nie tylko w tym lub w innym zajęciu lecz we wszyskich. Bez granic, bez żadnych granic.”. Jeśli pojawia się smutek, to znaczy, że postawiliśmy granicę, nie jesteśmy wolni, bo nie oddaliśmy Jej wszystkiego. Dlatego mówmy do Maryi: Oddaję wszystko w Twoje ręce.
Czy Matka, której dziecko się oddało nie upomni się o swoją własność? Jeśli nie odwołaliśmy swojego oddania, to Ona nie zostawi nas samych. Nie cieszymy się z grzechu, ale z tego, że prowadzi nas Matka Boża. Jezus wie, co robi, dając nam Matkę. On nas zna. Wie jak szybko zamykamy się w pysze. Zachęca nas: uczcie się od Niej pokory, miłości, wdzięczności. Jesteśmy w dobrych rękach. Amen.