Konferencja ks. Emila Adlera
Zacisze, 1 października 2024
Jak uniknąć niewłaściwego patrzenia na własne zło?
Jesteśmy Bożymi dziećmi. Nasze Boże dziecięctwo ma swoje źródło w Bożym ojcostwie. Przypomniała nam o tym św. Tereska od Dzieciątka Jezus. Przykładem dziecięcego stawania przed Ojcem jest Jezus. On poucza nas, kim jest Bóg i poucza nas, jak mamy podchodzić do własnego zła i grzechu.
Nasze poczucie winy, które jest skoncentrowane na sobie jest z gruntu fałszywe. Widząc grzech ganimy siebie samych z powodu niedoskonałości. Spowiadamy się z tego, że popełniliśmy grzech, że zło się wydarzyło, ponieważ sami na sobie się zawiedliśmy. Nie ma w tym prawdy. Stajemy wprawdzie przed Ojcem, ale żal nie jest doskonały. Z pomocą przychodzi nadzieja chrześcijańska, świadomość, że jesteśmy umiłowani, choć popełniamy błędy. Tak zostaliśmy stworzeni przez Boga, który jest miłością.
Zło nie tyle chce, byśmy popełnili błąd, czy grzech. Zło uderza w coś, co jest istotne, czyli uderza w nasze relacje miłości z Bogiem, podważając pewność, że jesteśmy umiłowanymi dziećmi. Walka ze złem, to walka o świadomość, że jesteśmy kochani. Widząc zło, martwimy się, że nie jesteśmy tacy, jacy chcemy być. Bóg dał nam Syna i przez Niego przekazuje nam pewność, że jesteśmy umiłowani, przekonuje nas o swojej miłości.
Cała historia biblijna dotyczy historii relacji Bóg – człowiek. Odchodzimy od Boga, ponieważ Go lekceważymy. Dopiero problemy, jakie przeżywamy przyprowadzają nas do Niego z powrotem. Do Jezusa ludzie przychodzili z problemami, z chorobami, z grzechami. Jezus chce nam dać zbawienie i chce nam dać poczucie i pewność, że jesteśmy umiłowani. Właśnie w ten obszar uderza szatan. Sugeruje nam, że tylko wtedy będziemy kochani przez Boga, jeśli spełnimy wymogi idealnego dziecka. Jeśli nie spełnimy wymagań ideału, zły przychodzi z pokusą, że nie jesteśmy tacy, jacy powinniśmy być.
Po chrzcie w rzece Jordan, Jezus udał się na pustynię. Tam modlił się i pościł. Szatan przyszedł do Niego z trzema pokusami. Co było istotą pokus? Zły rozpoczynał kuszenie od zdania: Jeśli jesteś Synem Bożym, to... (zamień kamienie w chleb, rzuć się z wysokiego muru, oddaj mi pokłon). Zły podważał status Jezusa wobec Boga Ojca, czy na pewno jest Synem Bożym, czy na pewno jest umiłowanym Synem. Uderzał w relację miłości Jezusa z Bogiem.
Syn marnotrawny, gdy zrozumiał swoje położenie i że nie pozostaje mu już nic innego, tylko wrócić do domu ojca, myśli sobie: „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". Syn już nie zdążył dokończyć przygotowanej wypowiedzi, bo ojciec mu przerwał. „Ojciec rzekł do sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić”.(Łk 15, 18-24) Ojciec nie pozwolił powiedzieć, że syn marnotrawny chce być najemnikiem, czy niewolnikiem, zamiast być i czuć się synem. Nie można podważać tego, że na pewno jesteśmy dziećmi Boga. Zresztą Jezus ucząc modlitwy zachęca nas do zwracania się do Boga – Ojcze nasz.
Kiedy się uczymy, to w proces nauki wpisana jest możliwość popełniania błędów. Nie bójmy się błędów, aż przyjdzie dzień pewności. Jesteśmy umiłowani przez Boga. Przechodzimy przez czas próby i jesteśmy kuszeni, tak jak Jezus, pytaniem: czy na pewno jesteśmy dziećmi Boga. Zły skupia nas pokusą doskonałości, na przekonaniu, że musimy zasłużyć na miłość. Judasz tak był kuszony.
Jak nauczyć się właściwego patrzenia na własne zło? Mojżesz nauczył się, że Bóg jest Bogiem ludzi niedoskonałych. Przyszedł na świat z wyrokiem śmierci. Był balastem dla swojej rodziny, więc porzucono go na rzece. Porzucenie jest wielką raną dla człowieka, bo żyje się z przekonaniem, że nie należy się do nikogo. W młodości jesteśmy przywoływani do obowiązków. Rodzice, nauczyciele ciągle coś chcą. Chcielibyście, aby was nie wołali? To by było obraźliwe. Nie czulibyście się wtedy ważni, ani potrzebni. Mojżesz został zraniony brakiem relacji przez własną rodzinę. Doświadczenie zranienia rodzi wewnętrzną złość, którą nosi się latami. Mojżesz ze złości śmiertelnie zranił Egipcjanina. Stał się zabójcą i dlatego musiał uciekać.
Jeśli nasza historia naznaczona jest złem, nieszczęściem, to te czyny sprawiają, że jesteśmy niedoskonali. Zły mówi wtedy: nie jesteś godny, by być umiłowanym dzieckiem Boga, nie znajdziesz nikogo, komu mógłbyś zaufać. Mojżesz po zabójstwie stał się obcy wśród Egipcjan i obcy wśród swoich rodaków. Nie mógł nikomu zaufać. Uciekał na pustynię, uciekał ze swojej historii. Nawet jeśli nie uznajemy naszej grzeszności, to nie odbiera nam to sensu życia i nie uniemożliwia doświadczenia miłości.
Skoro Bóg jest miłością, to powinien zaleczyć rany historii. Ale Bóg nie leczy, tylko wchodzi w naszą historię. Bóg zaczyna działać w historii, nie poza nią, byśmy jako ludzie niedoskonali potrzebowali Boga. Mojżesz był niedoskonały – jąkał się, miał wadę wymowy, był niezrozumiały dla innych, co utrudniało mu przemawianie. Bóg nie uleczył go z tej wady, ale wskazał na Aarona, który miał być jego głosem i przemawiał do ludzi. Chcemy, by nas Bóg uleczyć, uzdrowił ze zranień, uleczył blizny ran. Jednak Bóg raczej wybiera niedoskonałych, zamiast tych bez wad.
Mojżesz w Egipcie był zraniony przez swoich, narastała w nim złość. Na pustyni został powołany. Na pustyni Mojżesz zaakceptował siebie i prawdę o sobie. Potem został powołany przez Boga, który ukazał się mu w krzaku gorejącym. Mojżesz przyjął odpowiedzialność za siebie i odpowiedzialność za innych, których miał wprowadzić do ziemi obiecanej. Grzechy i słabość pozostają, ale Mojżesz realizuje plan Boży. Potem następuje kolejny etap, pozostawania na pustyni przez 40 lat z powodu buntu. Na polecenie Boga Mojżesz uderza w skałę, z której wypływa woda, ale nie było wdzięczności za ten cud. Dlatego Mojżesz i jego pokolenie nie weszło do Kanaan, do ziemi obiecanej.
Mamy różne problemy. One przypominają nam o granicach. Przypominają nam, że nie jesteśmy idealni, ani doskonali. One nas uczą pokory, byśmy potrzebowali Boga. Św. Paweł pisze w swoim świadectwie: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”. (2 Kor 12, 7-9)
Niedoskonałości pomagają człowiekowi w stanięciu w prawdzie, ułatwiają przyznanie się do winy, zostaje zraniona pycha, a uczy nas to, że nie jesteśmy doskonali. Człowiek pokorny staje w prawdzie, ufa Bogu. Przepaść grzechu i przepaść ufności otwierają go na przepaść miłości Boga.