Ogólnopolska inauguracja nowego roku formacyjnego 2024/2025 Ruchu Rodzin Nazaretańskich w Gdańsku Oliwie.

Bazylika archikatedralna w Gdańsku-Oliwie – Wikipedia, wolna ...

Dnia12 października 2024 archidiecezja gdańska była gospodarzem ogólnopolskiej inauguracji nowego roku formacyjnego Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Hasło dnia skupienia było zaczerpnięte z wypowiedzi bł. ks. kard. Stefana Wyszyńskiego: Wszystko postawiłem na Maryję.

Do Gdańska przybyliśmy na zaproszenie Ruchu Rodzin Nazaretańskich archidiecezji gdańskiej. Do Gdańska Oliwy przybyły w sobotę kilkaset członków Ruchu Rodzin z całej Polski. Z diecezji warszawsko-praskiej autokarem, samochodami i pociągiem przybyło 70 osób.

Kościół Matki Bożej Królowej Korony Polskiej

Spotkanie w sobotę rozpoczęło się w cysterskim kościele Matki Bożej Królowej Korony Polskiej w Oliwie. Przybyłych gości witał ks. Paweł Jakimcio, moderator RRN archidiecezji gdańskiej. Pierwszym punktem naszego dnia skupienia była modlitwa przed wystawionym w Najświętszym Sakramentem. Następnie wysłuchaliśmy konferencji, którą wygłosił ks. Stefan Czermiński z diecezji katowickiej.

Ks. Stefan w konferencji inaugurującej nowy rok formacyjny powiedział, że wiele osób nabiera z biegiem lat pewną duchową twardość nie pozwalającą im na przyjęcie w prostocie i z otwartością Bożego wezwania. Wszelkie próby zmiany ich postawy są nadaremne i przypominają prostowanie świńskiego ogona, którego nie da się wyprostować, ponieważ co by się nie zrobiło, to on zawsze powraca do swojego poprzedniego kształtu. Jesteśmy wezwani do tego, aby być posłańcami nadziei i ufności, którzy wszystko postawili na Maryję. Ale jak się stać posłańcem nadziei i ufności, który wszystko postawił na Maryję? Nie możemy rozłożyć się na kanapie i oczekiwać, że Matka Boża za nas będzie działać. Mamy stać się w naszych środowiskach synami pocieszenia, którzy podniosą innych na duchu. Czy jest w nas potencjał syna pocieszenia, czy bezradność idąca ku rozpaczy?

Teraz żyjemy w takim świecie,w którym ks. Michał Olszewski znajduje się w areszcie od wielu miesięcy, kiedy wielu młodych ludzi zajęci są tym, co znajdują na swoich komórkach, kiedy prawo naturalne nie jest oczywiste, kiedy Kościół przestaje wystarczać a wiele osób żyje nienawiścią. Można zapytać: skąd ta bezradność? Odpowiedź brzmi: z pogaństwa. Złota zasada ateizmu brzmi: Boga nie ma. Jesteś zdany sam na siebie. Silni wygrywają, a słabi giną. Jak sobie nie poradzisz, to nikt ci nie pomoże. Czy nas coś zaraziło od środka? Prawdziwe zagrożenie nie znajduje się na zewnątrz, tylko w nas. W jakiejś mierze nasze serca są zagrożeniem dla świata. Gdyby serca otworzyłyby się na łaskę, to Bóg by zwyciężył bez jednego wystrzału.

Oficjalnie wierzymy w Boga, a nieoficjalnie wierzymy w siebie. Rzeczywista wiara w Boga odsłania nam pełnię prawdy. Pierwszą prawdą jest to, że Bóg nas kocha miłością miłosierną, podnoszącą na duchu i wszechmocną. Druga prawda jest taka, że nasza słabość znika, jakby wyparowuje w momencie, kiedy włożymy naszą rękę w rękę Boga Ojca lub Matki Bożej. Trzymając się ich ręki możemy się wychylać, podziwiać wspaniałe widoki i być pewnymi, że Matka Boża i Bóg nas uratują. Trzecia prawda, to pewność, że wiara ma sens, bo Bóg tak powiedział, a On nie może się pomylić, ani przejęzyczyć, ani zasnąć.

Bł. Matka Czacka uważała, że jej ślepota jest niezwykłym szczęściem, które ją spotkało. Wiara w siebie prowadzi do kłamstwa, do manipulacji, do gry aktorskiej do udawania, że wszystko jest w porządku, że jesteśmy kimś. Ktoś się zapytał: jak ocalić godność osobistą? My nie jesteśmy godni. Jedyną naszą godnością jest bycie ukochanymi dziećmi Boga. Tej godności nikt nam nie odbierze. Kiedy myślimy wyłącznie o sobie i chcemy sobie sami poradzić, to wtedy rodzą się wojny, zbrodnie, nienawiść.

Jak nie wplątać się w pułapkę samowystarczalności i radzenia sobie bez Boga? Trzeba uważnie obserwować siebie i świat. Pewien człowiek jechał na ważne spotkanie. Zatrzymał się na stacji benzynowej, by zatankować samochód. Wyjeżdżając ze stacji nieumyślnie uszkodził kompresor. Rozejrzał się, czy nikt tego nie zauważył. Widział go inny kierowca, ale odjechał, tylko kamery zarejestrowały zdarzenie. Spieszył się na spotkanie i nie chciał tracić czasu na wyjaśnianie zdarzenia. Już chciał odjechać, ale zastanowił się, pomodlił się i przełamało się coś w nim. Zgłosił wypadek na stacji. Pracownik stacji był zdziwiony, jego postawą. Dlaczego nie uległ pokusie ucieczki od odpowiedzialności? On był zawierzony Maryi, pamiętał o miłości Boga, poznał, że to jest próba wiary. Kiedy podpisywał oświadczenie, na którym podał swoje dane, był już pełen pokoju. Dziękował Maryi, że nie uległ pokusie, że się nie wystraszył. Inny przykład. W czasie podróży samochodem ksiądz zatrzymał się, by zjeść posiłek z przyjaciółmi. Tak się skupił na rozmowie, że wyszedł później z baru nie zapłaciwszy za posiłek. Dopiero po roku przejeżdżając obok baru przypomniał sobie o niezapłaconym rachunku. Podjechał, wyjaśnił, i zapłacił. Nasza pycha i spryt szatana jest tak wielki, że łatwo i szybko uciekamy do łatwiejszych z pozoru rozwiązań. Bóg wie, jak jesteśmy słabi i daje nam doświadczenie miłości, abyśmy się nie bali. Doświadczamy miłości od dzieciństwa. Wzrastamy w wierze, że Bóg nas kocha. Otrzymujemy wiele znaków w życiu, które pomagają nam uwierzyć, aż do momentu, kiedy pojawi się Maryja i tak nas poprowadzi, że się Jej zawierzymy. Ona nie pozwoli, byśmy nie ulegli pokusie, byśmy byli zdolni do przyznania się do winy.

Bł. Carlo Acutis (1991 - 2006), zmarł w wieku 15 lat. Poruszał się z łatwością w internecie. Założył stronę internetową, gdzie umieszczał artykuły o świętych. Mówi, że Eucharystia jest autostradą do nieba. Mówił, że wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako kserokopie.

Gdybyśmy Maryi zawsze mówili: FIAT, to byśmy z biegiem lat stawali się coraz piękniejsi i wszyscy by się za nami oglądali. Jeśli nie mówimy Maryi FIAT, to stajemy się brzydcy, nudni i nieciekawi. Tylko teoretycznie uznajemy, że jesteśmy grzesznikami kochanymi przez Boga. Przecież nasza słabość i szorstkość dodaje nam uroku. Drewniana noga nie przeszkadzała Bogu działać w św. bracie Albercie. Bł. Stefan Wyszyński, po drugim roku uwięzienia, doszedł do przekonania, że słusznie Bóg dopuścił do jego uwięzienia i za to doświadczenie winien jest wyśpiewać Bogu: Te Deum. Uznał, że słusznie Bóg go odtrącił od Kościoła i ołtarza, że obronił owczarnią przed lichym pasterzem. Pisał: „Boże, masz rację, Wszystko słusznie uczyniłeś. Bądź pochwalony”.

Ile to kłopotów spada z głowy, kiedy człowiek uzna się za najgorszego. Kiedy się czujemy najlepsi, to zaczynamy się martwić, by nam „korona z głowy nie spadła”. Kiedy się czujemy najgorsi, to zaczynamy dziękować za wszystko, a godność Jezusa staje się naszą godnością. Jezus nas kocha i chce nas uczynić podobnymi do siebie. Jezus wie, jak nas wyrzeźbić.

Ciężko jest wytrzymać z ludźmi, którzy się uważają za najlepszych. Fryderyk Chopin był wrażliwym człowiekiem. Dobrze wychowany, tęsknił za ojczyzną i widział swoje słabości. Przyjaźnił się z Adamem Mickiewiczem. Wieszcz Adam przychodził do jego domu, siadał w kącie pokoju, prosił, aby mistrz grał. Ta gra była nie tylko ucztą dla ucha, ale też ucztą duchową dla nich dwojga. A Mickiewicz potrzebował kontaktu z Bogiem. Chopin nie wstydził się przyznać do swoich słabości, do grzechów. Był wdzięczny księdzu, który przyszedł go wyspowiadać przed śmiercią.

Kto wyjdzie z dobrym słowem do pogubionych, do gejów, niedowiarków, do wojujących ateistów, do pogubionych polityków. Nie pójdą ci, którzy uważają się za najlepszych. Pójdą ci, którzy czują się najgorsi. Takie serca nie będą osądzać bliźnich. Ich serca nie będą salą sądową, ale ogrzewalnią brata Alberta. Jezus zaprosił na ucztę wszystkich. Nawet bandyta się nawróci, kiedy spotka brata. Wszystkie grzechy są przez Jezusa zapłacone, nie musimy niczego spłacać. Mamy amnestię. Nie musimy mówić, że dopiero pójdziemy do spowiedzi, kiedy się poprawimy. Maryja daje nam wskazówki, zachęca nas, abyśmy odmawiali różaniec, byśmy się modlili i czynili pokutę. Siostra Darowska ze zgromadzenia Niepokalanek pytała Pana Jezusa, dlaczego spotyka jej zgromadzenie tyle cierpień. Jezus jej odpowiedział, że jest o nie zazdrosny. Chce ich doświadczyć, ponieważ, chce je widzieć w niebie. Bł. Alexandrina Maria da Costa uciekając przed gwałcicielem, wyskoczyła przez okno i doznała trwałego uszkodzenia kręgosłupa. Stała się osobą niepełnosprawną. Swoje cierpienia ofiarowała Bogu. Miała łaskę rozmawiania z Matką Bożą i z Panem Jezusem. Widziała jak jej modlitwa jest wysłuchiwana w niebie. Gdy poprosiła Matkę Bożą, o dobre przygotowanie się się do przyjęcia komunii świętej. Zobaczyła mieszkańców nieba i Maryję, którzy przyszli, aby ją przygotować do przyjęcia Pana Jezusa w komunii świętej.

Gdyby nie było trudnych doświadczeń, gdyby nie było trudnych czasów, to nie dowiedzielibyśmy się, jak działa Bóg przez tych, którzy są Jemu oddani. Jezus chce byśmy stali się aniołami pocieszenia, którzy pogubionym ludziom będą mówili o miłości Boga.

Pierwsza część spotkania zakończyła się agapą na terenie przykościelnym. Piękna i słoneczna pogoda sprzyjała w nawiązaniu wspólnotowych relacji.

Katedra oliwska

Druga część spotkania odbyła się w archikatedrze oliwskiej i kurii. Z kapłanami formującymi Ruch Rodzin Nazaretańskich w różnych diecezjach spotkał się w auli Jana Pawła II bp Szlachetka. W tym czasie członkowie wspólnot w archikatedrze oliwskiej wysłuchali koncertu organowego, zwiedzali zabytkowe wnętrze i wysłuchali informacji o historii cysterskiego klasztoru i archikatedry.

O godz. 14.00 rozpoczęła się koncelebrowana liturgia z udziałem dwudziestu kapłanów Ruchu z różnych diecezji, której przewodniczył bp Wiesław Szlachetka. On też wygłosił homilię. Skoncentrował się w niej na postaci Maryi. - W liturgii słowa słyszymy o Matce dobrego i prawego Syna, godnego największej czci. Kobieta, która błogosławi Maryję, postrzega w jej Synu, w Jezusie, przyczynę Jej szczęścia. Jednakże, przyglądając się życiu Maryi, zauważymy, że nie od razu Jej Syn stał się powodem szczęścia - mówił biskup pomocniczy archidiecezji gdańskiej. - To właśnie z powodu Jezusa nie miała łatwego życia, najpierw wśród swoich krewnych, ale także wśród sąsiadów w Nazarecie. Przyczyną ich niechęci do Niej i do męża Józefa stało się zwiastowanie, bo nikt nie uwierzył, że Maryja poczęła z Ducha Świętego. Czegoś takiego w historii jeszcze nie było i już nigdy nie będzie. I te okoliczności, w których zaszła w ciążę, zrodziły u krewnych i sąsiadów wiele podejrzeń, niechęć, a może nawet pogardę wobec Niej.

Wiele było trudnych momentów w życiu Maryi. Chyba największym brakiem szczęścia było dla Niej tych 30 lat codzienności w Nazarecie - ten czas wyczekiwania na spełnienie Bożych obietnic. Otrzymała obietnicę, że Jej Syn będzie wielki, że będzie nazwany Synem Najwyższego, że Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida, że Jego panowaniu nie będzie końca. Również pod swoim adresem usłyszała wiele pochwał i obietnic: że jest pełna łaski, że Bóg jest z Nią, że jest błogosławioną (czyli szczęśliwą) między niewiastami, że sławić Ją będą wszystkie pokolenia. A kiedy te wydarzenia związane z cudownym poczęciem Jej Syna się zakończyły, to tak naprawdę nic szczególnego, nic nadzwyczajnego nie zaczęło się dziać.

W jakiejś mierze czegoś podobnego sami doświadczamy. Gdy bierzmy udział w jakichś uroczystych i doniosłych przeżyciach religijnych, to powrót do codzienności staje się trudniejszy. Albo gdy jesteśmy na Mszy św., słyszymy wiele wspaniałych obietnic - że jesteśmy dziećmi Bożymi i dziedzicami nieba, że przygotowane są dla nas nadzwyczajne dobra, w których są wielka chwała i źródło wiecznego zachwytu i szczęścia. Ale gdy wracamy do domu, nic z tych obietnic się nie dzieje. Tylko ta szarość i jednostajna codzienność. Tylko to ciągłe zmartwienie, co będziemy jeść, co będziemy pić, w co będziemy się ubierać.

Na zakończenie ks. Biskup zwrócił się do zgromadzonych. - My, tu zgromadzeni uczestnicy Ruchu Rodzin Nazaretańskich, staramy się tak, jak Maryja słuchać słowa Bożego i je wypełniać. W tym pomagać nam będzie nowy rok duszpasterski, nowy rok formacji. Oby był błogosławiony, czyli prawdziwie szczęśliwy. Oby przygotowywał do wypełnienia Bożych obietnic w naszym życiu, które zadziwią nas takim szczęściem, jakiego teraz nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Święta Rodzino z Nazaretu, módl się za nami - zakończył bp Wiesław.

Na zakończenie liturgii członkowie Ruchu podziękowali moderatorowi krajowemu ks. Dariuszowi Kowalczykowi, moderatorom diecezjalnym i ks. Pawłowi Jakimcio, diecezjalnemu moderatorowi RRN, a także wszystkim, którzy przyczynili się do przygotowania spotkania.

Zapisane wypowiedzi ks. Stefana Czermińskiego i ks. bp Wiesława Szlachetki pochodzą z prywatnych notatek E. Myśliwiec i nie stanowią całości wypowiedzi. Na stronie ogólnopolskiej RRN można wysłuchać pełną nagraną relację z inauguracji nowego roku formacyjnego w Gdańsku.