Konferencja ks. Adama Kurowskiego
Zacisze, 19 listopada 2024
Gdy modlitwa zawierzenia nabiera charakteru modlitwy kontemplacyjnej
Wielu z nas doświadczyło wielu łask pociągających, ukierunkowujących nas na Matkę Bożą. Wtedy uważaliśmy, że życie jest niezwykłe, przeżycia cudowne, tak w sferze emocjonalnej jak i poznawczej. Modlitwa nas pociągała ku Matce Bożej. Jednak, kiedy przyszły niezrozumiałe doświadczenia, nie czuliśmy się już tak wspaniale i bezpiecznie.
Donald Trump prezydent – elekt USA niedawno wypowiedział zdanie: Bóg nigdy nie zaczyna, żeby nie skończyć. Słowa te wypowiedział w czasie wiecu wyborczego po nieudanym zamachu na jego życie 13 lipca 2024. Takie słowa w ustach znaczącego polityka światowego mocarstwa mówią wiele o nowym trendzie dającym nadzieję na zwycięstwo dobra i prawdy w świecie, są wyjątkowe na tle ogólnoświatowego przekazu. Bóg daje światełka dające nadzieję, byśmy nie ulegli pokusie zwątpienia i zniechęcenia.
Gdy podejmujemy modlitwę zawierzenia nie czujemy się przez to mocniejsi, atrakcyjniejsi czy młodsi. Zwracamy się do Matki Bożej myślą i modlitwą serca. Fakt zwracania się do Maryi nie sprawia, że smutki zostaną zakryte, lub pokusy znikną. To, że wcześniej byliśmy w cudowny sposób pociągani, doznawaliśmy niezwykłych skutków modlitwy wstawienniczej, to nie znaczy, że nasza modlitwa była lepsza i skuteczniejsza. Z biegiem czasu pojawiać się mogą trudności wewnętrzne i zewnętrzne, choć wcześniej byliśmy pociągani, prowadzeni przez Boga. Choć doznawaliśmy pozytywnych skutków modlitw, zauważaliśmy zmiany naszej postawie, przestawaliśmy się lękać, nie przejmowaliśmy się przemijającymi sprawami.
Przeżywane trudności po tak wspaniałym wcześniejszym okresie choć nie jest łatwe, ale za to jest bezcenne, ponieważ poznajemy siebie i z większą pokorą zwracamy się do Matki Bożej. Zostajemy oczyszczeni, jak „złoto w tyglu”. Jest to dar łaski Jezusa. Oczyszczanie w ogniu i doświadczanie oczyszczania pozwala nam uznać, że jesteśmy prochem. Czujemy, jakby nam coś zabrano, to boli, ufność zanika. Za to zaczyna nas pociągać świat albo tracimy nadzieję. Te doświadczenie nie przeszkadzają nam jednoczyć się z Chrystusem i nawracać się. Kryterium naszej pobożności nie są poruszające medytacje, radość z bycia na Mszy świętej. To jest tylko pomoc, by modlitwa zawierzenia była podejmowana na płaszczyźnie woli. Chcemy się zwracać do Matki Bożej, chcemy, by Matka Boża była z nami w doświadczeniach wewnętrznych i zewnętrznych. Nie musimy domagać się emocjonalnych przeżyć, jasnego rozumienia. Ciemność w trudnościach może być pomocą, by widzieć w Matce Bożej skarb. Skarb w Niej samej.
W dzisiejszej Ewangelii przypomniany był celnik Zacheusz. Jak myślicie: co było większym wydarzeniem tamtego dnia w Jerycho? To, że Zacheusz rozdał swój majątek czy to, że Jezus nawiedził dom Zacheusza? Na pewno największym wydarzeniem było odwiedzenie Zacheusza w jego domu przez Jezusa. Ale nie o tym ludzie mówili. Oni emocjonowali się tym, że Zacheusz rozdaje swój majątek. Ostatnio media społecznościowe podały, że Elon Musk wsparł biednych znaczną sumą pieniędzy. Jednak żadna z tych gazet i stacji nie napisała z jakiego powodu tak się stało. Nie napisali, że multimilioner przeżył spotkanie z Panem Jezusem.
Pan Jezus jest nieskończonym Bogiem, Matka Boża jest niezwykła. Ona jest Niepokalanym Poczęciem. To, co Bóg uczynił w Niej jest największym darem. Reszta darów, to pomniejsze prezenciki. To, co otrzymujemy od Boga w pierwszej fazie naszego oddania się Jemu, takie jak pocieszenie, ulga w cierpieniu, emocjonalne pociągnięcia, to są prezenciki. Prawdziwym darem jest sam Pan Jezus i Matka Boża, która jest pomocą, by odkrywać Jezusa. Matka Boża, gdy zwraca na siebie uwagę, to mówi, że Jej serce jest zjednoczone z sercem Pana Jezusa.
W czasie modlitwy kontemplacyjnej dary, pocieszenia, trudności przestają mieć znaczenie, bo najważniejszym darem nie są rozwiązane problemy, tylko Matka Boża. Będziemy patrzyli na świat tak, jakbyśmy go nie widzieli, bo serca będą otwarte na Matkę Bożą. Najważniejsze to, że Jezus przyszedł na świat, aby uratować to, co zginęło. Bóg jest wielki, a człowiek, cóż...Nie musimy się przejmować łaskami pociągającymi albo trudnymi łaskami. Nie ulegajmy zamętowi, ani się nie zniechęcajmy. Możemy powiedzieć do Matki Bożej: „Widzisz, jaki jestem oschły. Nawet nie jestem ani zimny, ani gorący”. To nas odrywa od naszego trudnego charakteru.
Kiedy Bóg zabiera, to, co wcześniej nas zachwycało, to nie dzieje się nic strasznego. Pan Bóg, Pan Jezus, Matka Boża są prawdziwi, piękni, dobrzy i godni zaufania i uwagi. Reszta nas znudzi, popsuje się czy zniszczy. Chciejmy się zwracać do Matki Bożej całym swoim sercem i wolą. Nie smućmy się, że Jej nie widzimy. Nawet nie widząc Jej możemy się cieszyć Jej obecnością.