Adwentowy Dzień Skupienia Ruchu Rodzi Nazaretańskich na Jasnej Górze 2024
W sobotę poprzedzającą rozpoczęcia Adwentu 30 listopada 2024 uczestniczyliśmy w Adwentowym Dniu Skupienia na Jasnej Górze. Hasło Dnia Skupienia brzmiało: Zawierzmy nasz dom Maryi.
Z diecezji warszawsko-praskiej udało się na Jasną Górę 90 osób, większość autokarami, a kilka osób przybyło własnymi samochodami. Był razem z nami ks. Kazimierz Sztajerwald. W czasie podróży rozważaliśmy Słowo Boże przeznaczone na czas pielgrzymki i odmówiliśmy różaniec z rozważaniami bł. ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.
Konferencja
Pierwszym miejscem spotkania członków RRN przybyłych z całej Polski była sala ojca Kordeckiego. Słowo powitania skierował do nas Moderator Krajowy RRN, ks. Dariusz Kowalczyk. Obejrzeliśmy również prezentację o ks. Andrzeju Buczelu przygotowaną z okazji 30 rocznicy Jego śmierci, która przypada 5 grudnia 2024. Wysłuchaliśmy konferencji ks. Moderatora, który powoływał się na analizę sytuacji człowieka uwikłanego w grzech opracowaną przez ks. dr Andrzeja Buczela pt: Chrześcijańskie spojrzenie na grzech.
Ks. Dariusz powiedział: Grzech nie jest sprawą prywatną grzesznika. Dotyka go osobiście i innych ludzi żyjących obok niego, w danej społeczności. Grzech jest raną zadaną przez grzesznika Kościołowi, ponieważ jesteśmy duchowo ze sobą połączeni. Jeśli jeden członek Kościoła wybiera zło, pozostali członkowie Kościoła odczuwają jego skutki. Podobnie jest też ze świętością. Jeśli jeden członek Kościoła podąża drogą świętości, to pozostali członkowie Kościoła mają udział w dobrych owocach jego wyborów.
Przyczyny grzechu
Grzech sam w sobie nie jest atrakcyjny. Jeśli grzesznik by wiedział czym jest zło, jakie niesie skutki dla jego duszy, jakie są konsekwencje jego grzechu dla jego najbliższych, to nigdy by nie popełnił grzechu. Zło przybiera pozory dobra. Grzesznicy są oszukiwani przez złego i dlatego potrzebują ratunku.
Wyrzuty sumienia
Niepokój sumienia jest wielkim darem Boga, ponieważ pomaga stawać w prawdzie, a przez to przyczynia się do nawrócenia. Aktem destruktywnym jest niszczenie sumienia i określanie go kompleksem winy. Gdy człowiek grzeszy, to skutki grzechu dotykają go samego, ponieważ taki człowiek staje się tym, co wybiera, czego pragnie. Jeśli człowiek w wolności wybiera zło, staje się narzędziem zła. Jeśli chcemy żyć miłością, wybieramy miłość, a jeśli wybieramy zło jesteśmy przeniknięci złem i stajemy się narzędziem zła. Próba leczenia u psychologa lub psychiatry nie zniszczy wyrzutów sumienia. Terapia da krótkotrwałe efekty, gdyż człowiek się nie zmieni i pozostanie zły.
Etapy grzechu
Etapów grzechu jest siedem. My omówimy ostatnie trzy.
Piąty etap, to przyzwyczajenie do grzechu, łatwość grzeszenia. Człowiek zaczyna rutynowo grzeszyć. Wydaje się, że grzech stał się jego drugą naturą. Ma słabą wolę. Gdy pojawia się pokusa natychmiast jej ulega. Odrzuca prawdę Bożą. Uważa, że taki się urodził i nic nie może tego zmienić. To nie jest wolność, to fatalizm. Zagłusza wyrzuty sumienia twierdząc, że musi zaspokajać swoje potrzeby i uważa grzech za normę. Nurzanie się w grzechu uzasadnia, tym, że musi to robić. Gdy ktoś go upomina, to denerwuje się, odpowiada: odczep się, nie będziesz mnie pouczał, ja wiem, co robię.
W kolejnym etapie człowiek wewnętrznie odczuwa zawód sobą, przeżywa rozpacz, czuje, że życie nie ma sensu. To są skutki złych wyborów. Szuka lekarstwa jeszcze zuchwalej grzesząc. Nie wstydzi się swojego postępowania i innym narzuca swój styl życia. Zło staje się dla niego dobrem. Takie zniewolenie złem prowadzi do satanizmu. Nie potrafi wyjść z tego zniewolenia o własnych siłach. Tylko Bóg może go uleczyć za cenę ofiary Jezusa, Jego śmierci na krzyżu. Tylko Jezus może wziąć na siebie skutki jego grzechu.
Ostatni etap rzeczywistości grzechu, to piekło. Piekło, to nie jest stan po śmierci. Już w tym życiu się zaczyna piekło. To utrwalenie grzechu na zawsze. Piekło, nie jest miejscem, gdzie Bóg odrzuca człowieka. Piekło, to miejsce, gdzie człowiek odrzuca Boga. Zamyka się na miłość, odwraca się od Boga i staje się niezdolnym do miłości. Samotne serce, nienawidzi siebie i nienawidzi innych ludzi. Życie w samotności i w nienawiści jest piekłem. Jezus daje miłość, a człowiek nie jest w stanie tej miłości przyjąć. Zamknięte serce nie przyjmuje miłości Bożej, trwa w samotności, cierpieniu i nienawiści. Ile takich ludzi mamy wokół siebie.
Skąd się bierze grzech?
Pierwszych ludzi do grzechu pierworodnego skusił szatan. Akt nieposłuszeństwa wobec Boga ma głębsze przyczyny. Szatan zasiał w sercu człowieka nieufność, niepokój i zwątpienie. Szatan nie kazał dokonać złego czynu. Tylko się pyta Ewy: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Gdy Ewa temu zaprzeczyła i powiedziała, że tylko z jednego drzewa nie mogą spożywać owoców, ani ich dotykać, aby nie umarli. Wtedy szatan zasiał wątpliwość co do zamiarów Boga: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy Adam i Ewa przestali wierzyć w miłość Boga, chcieli Go sprawdzać. Zaczęli podejrzewać, że Bóg chce ich oszukać, że nie chce ich dobra. Stało się to źródłem udręki, gdy przestali opierać się na Bogu.
Najpoważniejszy grzech, to grzech w strefie duchowej, zwątpienie w Bożą miłość, zwątpienie w dobroć Boga, w Jego opatrzność. Nieczystość, zdrada, narkomania itp. nie są najpoważniejszymi grzechami. To są tylko owoce zwątpienia w Boga. Najtrudniej jest wydobyć człowieka z braku zaufania Bogu. Trudno jest przekonać człowieka, że Bóg jest Ojcem, że jest miłością. Potrzeba wielu lat życia duchowego, życia sakramentami, modlitwą, by uwierzyć, że Bóg nas kocha. Jezus mówił do św. Faustyny: Palą Mnie płomienie miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie. O jaki mi sprawiają ból dusze, które je przyjąć nie chcą. Największy ból sprawiamy Bogu, gdy przestajemy Mu ufać. To jest największy grzech.
Lekarstwo
Żyjemy wśród ludzi owładniętych grzechem i jeszcze w ten grzech wciągają innych. Niektórzy uważają, że grzesznika trzeba potępić, wykluczyć, że grzesznik musi być ukarany. To nie jest droga, którą wybiera Jezus. Trzeba zainterweniować tam, gdzie jest korzeń grzechu, czyli obudzić ufność w miłość serca Ojca niebieskiego, obudzić przekonanie, że grzesznik jest Jego ukochanym dzieckiem i Bóg nie przestał go kochać. Jezus powiedział do św. Faustyny, że jest miłością i miłosierdziem samym i nie może karać grzeszników, jeśli ci odwołują się do Jego miłości. On ich wtedy usprawiedliwia.
Miłosierdzie jest naszym programem. Mamy być współpracownikami Bożego miłosierdzia. Jezus zapewnił, że jeśli dusza zbliża się do Niego z ufnością, to napełnia ją takim ogromem łask, że nie jest w stanie pomieścić je w sobie, więc promienieje na inne dusze. Miłosierdzie spływa najpierw do ludzkich serc, a przez nich spływa na innych. Jezus powiedział, że dusze szerzące cześć do Bożego miłosierdzia wynagrodzi, osłoni w godzinie śmierci.
Św. Tereska z Lisieux odczuwała pragnienie, by w imieniu grzeszników przyjmować miłość Boga do swojego serca. Chciała wynagrodzić Bogu Ojcu wzgardę, jaką okazują Mu ludzie. To jest tajemnica Kościoła, że można przyjąć Boże łaski zamiast kogoś, kto tych łask nie chce przyjąć. Jeśli utożsamiamy się z człowiekiem udręczonym przez grzech musimy przyjąć jego problemy, jego krzyż i ofiarować go Bogu Ojcu. To jest propozycja dla każdego z nas. To jest tajemnica królewskiego kapłaństwa dostępna dla ludu Bożego.
W czasach ostatecznych zajaśnieje Maryja, która jest szczególnym kanałem miłosierdzia Bożego. Ona jest ratunkiem dla świata. Miłość Jezusa dociera najłatwiej do człowieka przez serce Maryi. Ona jest czuła, delikatna i czeka na swoje dziecko. Naszym programem jest ukazać czułość, dobroć i miłość Maryi. W Fatimie dzieci usłyszały pytanie: Czy chcesz pocieszać Niepokalane Serce Maryi zranione przez grzechy ludzi? Jezus na krzyżu w godzinie ciemności zawierzył nas Maryi. Nie zostaliśmy zawierzeni tylko dla samych siebie. Zostaliśmy zawierzeni w godzinie naszych ciemności i możemy przyprowadzać do Maryi innych w godzinie ich ciemności. Zostaliśmy zawierzeni Maryi, by przyprowadzać do Niej ludzi pogubionych.
Często ludzie mają wypaczony obraz Boga, myślą, że Bóg jest mściwy i chce karać. Mają fałszywy obraz Kościoła. Myślą, że Kościół ich potępia. Kościół jest jak Maryja, pełna łaski, dobroci serca. Ludzie, którzy mówią, że są Kościołem, a negują biskupów, papieża – nie są Kościołem. Trzeba ukazywać prawdziwy obraz Boga, prawdziwy obraz Maryi, prawdziwy obraz Kościoła. Trzeba zawierzać wszystkich Maryi. Ona da sobie radę. Dlatego zawierzajmy nasz dom Maryi. Po konferencji wysłuchaliśmy świadectwa Beaty.
W Kaplicy Cudownego Obrazu odnowiliśmy nasze zawierzenie Maryi. Później przeszliśmy do Bazyliki jasnogórskiej, by uczestniczyć w uroczystej Eucharystii. Przed Jej rozpoczęciem powitał nas podprzeor Zakonu Paulinów o. Marcin Ciechanowski, który życzył nam, aby nasze rodziny była święte, tak jak święta była Rodzina Jezusa, Maryi i Józefa.
Eucharystia
Eucharystia była sprawowana przez 18 kapłanów pod przewodnictwem ks. Bernarda Kasprzyckiego z diecezji radomskiej. Homilię wygłosił ks. Stefan Czermiński z diecezji katowickiej. Na wstępie ks. Stefan zadał pytanie: Czy jesteśmy pielgrzymami nadziei? W Ewangelii usłyszeliśmy o powołaniu przez Jezusa rybaków na uczniów. Co takiego było w Jezusie, że rybacy, tak raptownie porzucili swoje zajęcia rybackie i poszli za Jezusem? Oni odkryli miłość, odkryli potęgę Jego Słowa, odkryli nadzieję. Jezus spojrzał na nich z miłością.
Św. Paweł w Liście do Rzymian napisał: Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. (Rz 10, 9-10) Czujecie radość? – zapytał ks. Stefan. Posmakowaliśmy radości Apostołów. Oni zostali zanurzeni w miłości Bożej, czuli wszechmoc Boga i Jego miłosierdzie.
Hasło nowego roku liturgicznego brzmi: Pielgrzymi nadziei. Pielgrzymem nadziei był św. Andrzej Apostoł, patron dzisiejszego dnia. Kiedy został skazany na śmierć, na miejscu straceń ujrzał krzyż i się ucieszył. Zawołał: Witaj krzyżu. Dotąd bałem się ciebie, ale kiedy ozdobiony zostałeś przez perły krwi Chrystusa, stałeś się nadzieją. Krzyż św. Andrzeja jest znany w Kościele wschodnim i zachodnim.
Ks. Stefan wyjaśnił kim są apostołowie śmierci, którzy dążą, do promowania na świecie deprawacji, demonizacji i depopulacji. Pierwsi apostołowie śmierci pojawili się w Polsce jeszcze przed I wojną światową i uczyli ludzi, jak zmniejszyć ilość dzieci w rodzinach. Z ich inicjatywy w 1927 roku zmieniony został hymn Polski z „Bogurodzicy” na „Mazurek Dąbrowskiego”. Św. Wincenty Kadłubek napisał, że tylko wiara jest światłem w ciemności, bezpiecznym schronieniem wśród burzy. Gdy wszystko zgaśnie tylko wiara zostanie. Bez wiary ten, kto był kimś, staje się nikim.
Jeśli nie postawimy na Chrystusa, to zginiemy marnie. Dostaliśmy od Chrystusa dar Maryi. W 1877 roku w Gietrzwałdzie objawiła się Maryja dwóm dziewczynkom. Wtedy Polska była pod zaborami, a ludność polska była prześladowana. Wtedy populacja polska liczyła ok 15 mln osób, a do roku 1933 powiększyła się dwukrotnie. Obecnie w naszym kraju spada dzietność.
Czekamy na pielgrzymów nadziei. Jezus jest naszym Panem. On nas uratuje. Na zakończenie ks. Stefan powiedział: Maryjo, Twoją misją jest zwycięstwo nad smokiem.
Ponownie w sali o. Kordeckiego
Wróciliśmy do sali o. Kordeckiego, gdzie mogliśmy adorować Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Adorację prowadził ks. Dariusz Kowalczyk. Później odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego. Na zakończenie ks. Moderator podziękował wszystkim, którzy przyczynili do przeprowadzenie Adwentowego Dnia Skupienia. Udzielił błogosławieństwa uczestnikom na drogę powrotną do domów.