mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Największe pragnienie miłość. Konf. 23.09.2025

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 23 września 2025

Największe pragnienie – miłość.

Mark Twain stwierdził, że człowiek rodzi się dwa razy. Raz rodzi się przychodząc na świat. Drugi raz, gdy odkrywa po co żyje. Św. Maksymilian Kolbe mówił, że serce człowieka jest zbyt wielkie, by zapełnić je można było tylko pieniędzmi, zmysłowością lub zwodniczym, choć odurzającym dymem sławy. Ono pragnie dobra wyższego, bez granic i wiecznie trwającego. A takim dobrem to tylko – Bóg. Serca człowieka potrzebuje miłości, która jest jego strawą. Człowiek napełnia serce różnymi rzeczami, ale nie zawsze jest to miłość Boga.

Ludzka wielkość i ludzkie osiągnięcia w porównaniu z miłością mogą nie mieć żadnego znaczenia. Św. Paweł uczy, że nawet niezwykłe dokonania, jeśli nie ma w nich miłości, to w oczach Boga są niczym: Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił. a miłości bym nie miał, byłbym niczym. (1 Kor 13, 1-2) Niczym jest dar prorokowania, wiedza, poznanie tajemnic świata, a nawet wiara tak mocna, że zdolna jest góry przenosić. Serca człowieka stworzone do miłości jest zawsze jej spragnione, a często wręcz umiera z głodu miłości, którego nie są w stanie zaspokoić namiastki. Bez miłości stajemy się jak piasek na pustyni, jak zeschła ziemia, która pozbawiona życiodajnej wody nie może wydać plonu.

Jak napoić serce tym pragnieniem? Dobrze to oddaje Psalm 42: Jak łania pragnie wody ze strumienia, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! Dusza ma pragnie Boga, Boga żywego: Kiedyż przyjdę i ujrzę oblicze Boże? Łzy stały się dla mnie chlebem we dnie i w nocy, gdy mówią mi co dzień: Gdzie jest twój Bóg?

Świat zagłusza pragnienie Boga w człowieku. Jeżeli będziemy uganiać się za doczesnością, to możemy biec nie tam, gdzie trzeba. Nie ważny jest sam bieg, ale kierunek. Słoneczniki kierują swój kwiat w stronę słońca, tak serce człowieka, które kieruje swoje pragnienia w stronę Boga odnajduje szczęście. Autorka książki „Na skraju piekła”, po powrocie do kraju z zesłania napisała: Po powrocie zaczęłam chodzić do szkoły. Słabo mówiłam po polsku. Nie było głodu, nawet dawali tran, ale ja byłam głodna cały czas. Do 15 roku życia spałam z chlebem pod poduszką. Nie mogłam zasnąć, gdy go tam nie było. Teraz trudno nam zrozumieć, że może zabraknąć jedzenia.

Zły duch tak kieruje człowiekiem, by biegł po doczesność, a nie po wieczność. Tak zagładza się swoją duszę. W świątyni zgromadziliśmy się, by zaspokoić pragnienie duszy jaką jest tęsknota za Bogiem, by ludzkie serce wypełnił Bóg i Jego miłość. Trzeba szukać dróg do Niego przez uczestnictwo w Eucharystii, przez modlitwę, słuchanie słowa Bożego, przystępowanie do Stołu Pańskiego. Napełniając w ten sposób serca rzucamy się w Jego ramiona. Niech to pragnienie będzie żywe, bo jesteśmy dziećmi Bożymi pragnącymi Jego miłości.

W klasztorach sióstr św. Teresy z Kalkuty przy krzyżach widnieje napis „Pragnę”. W czasie męki, bólu i samotności Jezus powiedział wyraźnie: Czemuś Mnie opuścił? Tak bardzo był samotny i opuszczony, cierpiący na krzyżu. Podczas tej wielkiej męki powiedział: „Pragnę”. Ludzie myśleli, że chodziło o zwykłe pragnienie, więc podano mu natychmiast ocet. Jezus jednak pragnął czegoś innego: naszej miłości, czułości, głębokiego przywiązania do Niego i przeżywania z Nim Jego męki. Ciekawe, że powiedział „Pragnę”, a nie „Daj Mi swoją miłość”. Pragnienie Jezusa na krzyżu nie jest fikcją. Wyraziło się w słowie „Pragnę”. Jezus pragnie, byśmy swojego ducha wypełniali miłością.

Ludzie chętnie powtarzają za chrześcijanami, że Bóg jest miłością, a nie zauważają jednak, że słowa te w rzeczywistości nic nie znaczą, jeśli w Bogu nie ma przynajmniej dwóch osób. Słowo miłość wyraża stosunek jednej osoby do drugiej, czyli musi być relacja na płaszczyźnie ducha. Trzeba otworzyć drzwi Chrystusowi. W Apokalipsie św. Jana czytamy: „Oto stoję u drzwi i kołaczę”. Mamy dawać siebie Bogu i drugiemu człowiekowi. Św. Jan Vianey spotkał żebraka, który miał w ręku suchy chleb. Zobaczył, że żebrak nie miał zębów, dlatego zaproponował mu wymianę: święty oddał swój świeży i miękki chleb żebrakowi, a w zamian wziął jego stary i suchy chleb. Podobnie Bóg zabiera nam stare życie i jego problemy, których nie potrafimy rozwiązać, a daje nam w zamian swoją miłość, byśmy podnieśli głowy, byśmy żyli miłością i napełniali miłością relacje z innymi ludźmi.

Często przypominajmy sobie słowa z Psalmu 42 Jak łania pragnie wody ze strumienia, tak moja dusza pragnie Ciebie Boże i słowa z Psalmu 63 Pragnie Cię moja dusza. Powtarzajmy je sobie przez najbliższy tydzień codziennie. Boże wypełnij moje serce miłością, bym nie zakrztusił się doczesnością. Picie słonej wody nie gasi pragnienia, tylko je zwiększa. Podobnie, gdy napełnimy się doczesnością. Nie ugasimy pragnienia tylko będziemy pragnąć napełniać się doczesnością bardziej. Ale to nie ugasi w nas pragnienia Boga.

Niech Bóg nas prowadzi swoją miłością, byśmy zaspakajali w swoim życiu Boże pragnienia, byśmy nie rozbili się o skałę, którymi są pokusy światowe. Wołajmy do Jezusa: Napełnij moje serce miłością. Miłości nie znajdziemy bez krzyża, ale krzyża bez miłości nie udźwigniemy. Napełniajmy swoje serca Bogiem, by mieć siłę do pokonania trudności.

W górę serca.

Wielkie pragnienia i wielka niemoc.Konf. 16.09.2025

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze 16 września 2025

Wielkie pragnienia i wielka niemoc.

Jakie są nasze pragnienia? Czy są to pragnienia wielkie czy małe? Jeżeli są małe, to nie potrzebujemy niczyjej pomocy. Czy odzyskanie zdrowia jest pragnieniem wielkim, czy małym? Są też inne poważne sprawy: problemy materialne, wychowawcze.

Św. Piotr Jerzy Frassati (1901 – 1925) pochodził z dobrze sytuowanej rodziny. Pewnego dnia jego szofer zaczął z nim rozmowę: Pan jest szczęśliwy, nie musi się pan martwić o pieniądze, samochody ma pan do dyspozycji, niczego panu nie brakuje. Święty odpowiedział: Jesteś głupi, nic nie rozumiesz. Ja chciałbym mieć 80 lat i mieć pewność, że długo nie pożyję, wtedy byłbym pewny, że niedługo pójdę do Boga. Po kilkunastu dniach po tej rozmowie młody człowiek umarł. Spełniło się jego pragnienie szybkiego spotkania z Bogiem.

Dzisiaj na początku Mszy świętej śpiewaliśmy pieśń: Tak bardzo chcę być Twoim dzieckiem, w której w jednej ze zwrotek były następujące słowa: Wiem, że jestem zbyt mały, by zwyciężyć zło dręczące mnie. Bóg złożył w nas wielkie pragnienia i obiecuje, że je zrealizuje. Złożył obietnicę zmartwychwstania i nieśmiertelności, życia w obecności Boga i towarzyszenie aniołów, słodycz oglądania oblicza Bożego i mieszkanie w niebie. Do wielkich pragnień potrzebny jest wielki wysiłek. Zmagamy się i odkrywamy w sobie wielką pychę i wyniosłość, zachłanność i zachwyt nad sobą, pogardzanie drugim człowiekiem i realizowanie własnych zachcianek. Pycha i egoizm ciągle z nas wychodzi i okazuje się, że nawet Boga nie kochamy, a bliźniego nienawidzimy, prowadzimy lekkomyślne życie i marnujemy łaski, wychodzi z nas głupota i trudny charakter. Gdzie nam do szczytów świętości, gdy przygniata nas wielka bezradność. Słowa zachęty są piękne, ale my zamieniamy je w błoto. Jeżeli Pan Bóg włożył w serce człowieka pragnienie przebywania w niebie, widzenia Boga i oglądania aniołów, to nie na próżno. Potrzebny jest ktoś, kto pokaże drogę z przepaści grzeszności na szczyt świętości.

Bóg wybrał nas byśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Spowiedź jest niezwykłym sakramentem, który pokazuje człowiekowi jego nędzę i pokazuje perspektywę świętości. Zrealizowanie wielkich pragnień nie jest możliwe mocą ludzką. Wielkie pragnienia muszą być realizowane z pomocą wielkich mocy, gdzie tylko Bóg może poprowadzić, wtedy, gdy wydobywa z bezsilności, z niemocy i słabości.

Świat popycha nas do osiągania sukcesu za wszelką cenę. Sukces zamyka nas w doczesności bez perspektywy, bez dobra nie z tego świata. Nikt nie uczy przeżywania porażek. Dzięki Maryi i dzięki duchowości RRN widzimy, że w słabości jest nadzieja. Potrzebne jest doświadczenie słabości byśmy nie byli zbyt skupieni na sobie. Taką okazję miała rodzina dziewczynki, która intensywnie trenował i uległa wypadkowi. Lekarz zabronił jej na pewien czas forsownych ćwiczeń. Była to okazja dla dorosłych, by pomóc dziecku przeżyć rozczarowanie i porażkę i pomóc jej wejść na ścieżkę wiary. Bóg chce, byśmy byli świadkami, że wielkie pragnienia nie są utopią.

To jest nieprawdopodobne, że Bóg obiecał nam nieśmiertelność, życie w niebie i świętość. Dopóki wpatrujemy się w Niego, to realizujemy wielkie pragnienia, ale nie swoją mocą, ale mocą Bożą. To Bóg realizuje obietnicę wielkich pragnień. On jest Drogą i chce byśmy przyjęli Jego łaskę i poszli drogą świętości.

Matka Boża zrealizowała wielkie swoje pragnienia i pragnienia Boga. Nie jesteśmy pozostawieni bez pomocy. Nie wpatrujmy się w swoją wielką niemoc ale w moc Boga. Im większa niemoc, tym większa pomoc. Doświadczenie słabości nie jest nieszczęściem. To jest punkt zwrotny, by zaufać Bogu i zakrzyknąć: Panie, pragnie Cię moja dusza.

Serce, które pragnie nieskończoności. Konf. 9.09.2025

 

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 9 września 2025 r.

Serce, które pragnie nieskończoności.

Św. Jan Maria Vianney wyznał: „Kocham Cię, mój Boże i moim jedynym pragnieniem jest kochać Cię aż do ostatniego tchnienia mego życia. Kocham Cię, o mój Boże, nieskończenie dobry. Wolę umrzeć kochając Cię, niż żyć bez kochania Cię. Kocham Cię, Panie i jedyna łaska, o jaką Cię proszę, to kochać Cię wiecznie...Boże mój, jeśli mój język nie jest w stanie mówić w każdej chwili, iż kocham Cię, chcę, aby moje serce powtarzało Ci to, za każdym moim tchnieniem.” Skoro św. Jan Vianney tak powiedział, to czy ja też mogę? Czy nie będzie to z moje strony zuchwałe? Święty proboszcz z Ars pragnął nieba i Boga. Jako przecież też tylko człowiek jak każdy z nas przesunął zwrot z naturalnej miłości własnej na miłość ku Bożej miłości.

W każdym człowieku jest pragnienie nieskończoności, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Poznajemy to po pewnym czasie. Najpierw dążymy do tego co doczesne, chcemy coraz więcej, ale nic nas nie nasyca trwale. Gdy coś osiągniemy, to w pierwszej chwili jesteśmy szczęśliwi, ale już na drugi czy trzeci dzień przechodzi nam to – lepiej powiedzieć – zadowolenie. Coś przeżyliśmy, ale to skończyło się i ponownie nie jesteśmy zadowoleni, bo to, co wymierne nie jest nieskończone.

Bóg jest nieskończony i stworzył nas takimi, którzy pragną nieskończoności. Nasze serca pragną nieskończoności. Mądrość – jako związana w Bogu nierozdzielnie z miłością – łączy się w naszym życiu ze zdobywaniem wiedzy – choćby w postaci życiowego doświadczenia. Dążenie to wydaje się szlachetne, lecz człowiek może je skalać, gdy jego nieświadomym pragnieniem jest chęć panowania nad innymi, podniesienia swojego statusu. Podobnie jest, gdy ktoś zdobywa kolejne szczeble władzy nie po to, by służyć, ale być ważnym w oczach własnych bądź drugiego człowieka. Maskowania prawdy o biedzie wewnętrznej przed samym sobą nie można uznać jednak za mądrość.

Bóg powołuje nas do większego – Jego – szczęścia, które jest nieskończone. Można zwiedzić wiele krajów, przeżyć wiele przygód, ale nie może to być uznane za nieskończone szczęście. Wit de Larigaudie (1908 - 1940) nie mógł się doczekać spotkania z Bogiem. Powołany do wojska w czasie II wojny światowej, przed jedną z walk miał pewność, że zginie. W liście znalezionym przy nim zapisał, jak wielkie było w nim pragnienie Boga i radość, że niedługo się z Nim spotka.

Człowiek jest skończony, ponieważ jest stworzeniem. Może obiecywać sobie czy innym poprawę, a nie jest w stanie tego spełnić. Cóż szkodzi obiecać – jak stwierdziła pewna znana współcześnie osoba – dlatego w czasie spowiedzi nie powinniśmy mówić, że obiecujemy poprawę, tylko, że ją postanawiamy. Bóg chce byśmy chcieli, byśmy mieli takie pragnienie, bo wie, że nam się to samodzielnie nie uda. „Beze mnie nic nie możecie uczynić.” (J 15,15) Dlatego daje łaskę, byśmy się do Niego zwracali, a nie tylko chcieli się na chwilę upiększyć. Bóg patrzy głębiej i nie zwraca uwagi na to, co powierzchowne. On jest jak ratownik, który ratuje życie, a nie zwraca uwagi na wygląd ratowanego. Matka Boża jeśli dbała o swój wygląd to ze względu na miłość do Boga, a nie do siebie.

Jedynym, który może pragnąć nieskończoności jest Bóg. Jego serce pragnie wieczności i dobra także dla nas. Z tego powodu prowadzi nas tak, byśmy pragnęli tak jak On. Nasze pragnienia też spełnia, ale na swój sposób. Prowadzi nas, więc patrzmy na wydarzenia naszego życia tak, by nie okazywać Jemu swojego lekceważenia, jakby – choć nie wprost – „pokazując Mu swój język.” Bóg ma lepszy scenariusz i będzie nam pokazywał szersze i dalszą perspektywę według swojej miary, nie naszej. Odpowiadajmy na pragnienia nieskończonej miłości Bożej naszym ufnym zwracaniem się do Niego.

Pragnienie szczęścia i Boża obietnica. Konf. 2.09.2025

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 2 września 2025

Pragnienie szczęścia i Boża obietnica

Myślą przewodnią rekolekcji wakacyjnych w roku 2025 były słowa zaczerpnięte z psalmu 63: „Pragnie Cię moja dusza”. Słowa tego psalmu są zachętą do stawania przed Bogiem i nawiązywania z Nim więzi.

W Księdze Psalmów zawarte są słowa Boże kierowane do człowieka, są też słowa człowieka kierowane do Boga. W psalmach możemy też odczytać słowa Boga kierowane do Syna Bożego, który przyjdzie na świat i będzie Zbawicielem, a także uprzedzające Słowa Syna Bożego skierowane do Boga Ojca. Psalmy są pomocą, by się odnaleźć w tych słowach i pogłębić więź z Bogiem.

Dzisiejszy temat zachęca, by spojrzeć na nasze więzi z Jezusem. Pragnienie szczęścia wpisane jest przez Boga w naszą ludzką naturę. Pragnienie to przynagla nas, by szukać i odnajdywać drogę do Boga, który nas stworzył na swój obraz i podobieństwo. A my pragnienie szczęścia nie od razu wiążemy z osobą Boga.

Stworzyłeś nas Panie dla siebie i niespokojne jest serce, jeśli nie spocznie w Tobie” - to znany fragment z „Wyznania” św. Augustyna z Hippony, który przez wiele lat żył z dala od Boga zanim z Nim związał swoje szczęście. Jeżeli św. Augustyn pisał o niespokojnym sercu człowieka, to warto, by każdy przyjrzał się swojemu niespokojnemu sercu, ponieważ niepokój jest sygnałem, że szczęścia szukamy w niewłaściwym kierunku.

Szczęście jest dążeniem do Tego, który jest jego źródłem. Dążenie do szczęścia jest darem dynamicznym, więc nie można pozostawać w miejscu. Dar ten może nas doprowadzić do zjednoczenia z Bogiem, albo sprowadzić na manowce.

Słowo Boże definiuje i odkrywa pragnienie szczęścia i prowadzi nas we właściwym kierunku.

W jednym z psalmów czytamy: Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana, który chodzi Jego drogami. Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie”. (Ps 128, 1-2). Każdy człowiek poszukujący szczęścia w Bogu podąża we właściwym kierunku. Słowa: „każdy, kto boi się Pana” należy tłumaczyć jako: „każdy, kto służy Panu”. Jeżeli nie chcemy się pogubić, powinniśmy chodzić Bożymi drogami, wtedy szczęście będzie naszym udziałem. Jest to też sprawdzian, czy podążamy we właściwym kierunku i czy służymy Bogu. Dalej, znakiem szczęścia jest „pożywanie z pracy rąk swoich” i wtedy dobrze będzie temu, kto służy Bogu. Nie każdemu jest dane, by praca przynosiła mu oczekiwany zysk.

Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu”. (Dz Ap, 20, 36) To zdanie Pana Jezusa nie znajdziemy w księgach Ewangelii. Przypomniał je św. Paweł. Szukając szczęścia można się pogubić, dlatego należy kierować się zasadą dzielenia się z innymi. Obdarowanie innych jest ważniejsze, niż stawianie na własne korzyści. Takie ukierunkowanie istotne jest nie tylko w sprawach doczesnych, ale i w sprawach duchowych. Uczestnicząc we Mszy świętej, słuchając konferencji, adorując Najświętszy Sakrament niejednokrotnie myślimy o tym, co nam dają takie praktyki. Co zyskamy lub co stracimy, albo czy spełnią się nasze oczekiwania. Udając się na Mszę świętą, na adorację, idąc na spotkanie RRN myślmy raczej o tym, co możemy dać, ofiarować Bogu, albo co możemy dać i ofiarować drugiemu człowiekowi. Zastanówmy się z czym stajemy przed Bogiem i przed drugim człowiekiem? Dawanie czegoś z siebie jest najlepszą drogą, która nas doprowadzi do Boga.