mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Sakrament kapłaństwa. Konf. 7.02.2017

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 7 lutego 2017

http://www.rrnpraga.pl/index.php?view=image&format=raw&type=img&id=116&option=com_joomgallery&Itemid=880

Sakrament kapłaństwa

Pewien ksiądz posługujący w jednym z krajów zachodnioeuropejskich opowiedział, jak przyszedł do niego dziennikarz z zamiarem przeprowadzenia wywiadu. Rozpoczął go szokującym stwierdzeniem: „Jeśli dziś publicznie ukrzyżuję księdza, czekają mnie sukcesy i nagrody. Jeśli księdza pochwalę, to mnie ukrzyżują!”. Dziennikarz miał przeprowadzić wywiad w taki sposób, aby zdyskredytować księdza, bo inaczej jego redakcja będzie mu robić wymówki, albo nie zapłaci.

Św. Paweł Apostoł narodów jest autorem wielu listów skierowanych do gmin chrześcijańskich. Zawierają one naukę o zbawieniu, ale też dostarczają nam wiele informacji o samym autorze. Pisze on wprost o sobie, jakim był gorliwym wyznawcą religii żydowskiej, jak zapalczywie zwalczał pierwszych chrześcijan. Pisze o spotkaniu Chrystusa w drodze do Damaszku. Św. Paweł dzieli się swoimi odczuciami, trudnościami i radościami, jego wypowiedzi są bardzo osobiste. W jednym z nich znajdujemy takie świadectwo: „Bracia nie przyszedłem do was, aby błyszcząc słowem i mądrością głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A moja mowa i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1 Kor 2, 1-5). Jezus wybrał św. Pawła nie w czasie swojego ziemskiego życia, ale po Zmartwychwstaniu, w drodze do Damaszku.

Sakrament kapłaństwa został ustanowiony na mocy słów Pana Jezusa w czasie Ostatniej Wieczerzy: „To czyńcie na moją pamiątkę” (Łk 22, 19). Sakrament kapłaństwa jest jednym z najważniejszych charyzmatów naszego Ruchu. Kapłaństwo nie jest powodem do wywyższania się wobec wierzących czy niewierzących. Św. Paweł mówi o sobie, jako o ostatnim z apostołów, ponieważ wcześniej prześladował wyznawców Chrystusa. Pamiętał o swojej przeszłości i o swoich grzechach.

Każdy z nas na pewno spotkał takiego kapłana, którego postawa, sprawowanie Mszy świętej, udzielanie sakramentu pokuty, rozmowa duchowa przybliżyła do Pana Boga. Takiego kapłana wspominamy z wielką wdzięcznością. Słowa, które głosił były wspaniałym zrealizowaniem się tego, co dał kapłanowi Pan Bóg, a otrzymana łaska okazała się ponad miarę, nawet ponad to, czego oczekiwaliśmy.

Kapłan nie z siebie ma godność, ale został nią obdarowany przez Chrystusa. Tego daru nie można kupić, ani zdobyć, nie otrzymuje się go za zasługi, ani nie dziedziczy. Został on dany za darmo, na skutek wybrania przez samego Jezusa. Jest to Boże powołanie i wezwanie. Kapłan ma głosić Chrystusa, sprawować Najświętszą Ofiarę za zbawienie nasze i całego świata. Ten dar jest nie tylko dla kapłana, ale też dla nas. Przez tego pośrednika otrzymujemy przebaczenie grzechów, łaskę Bożą, karmieni jesteśmy Najświętszym Ciałem Chrystusa. Jak patrzymy na kapłana? Czy widzimy w nim Chrystusa, który posługuje się tym narzędziem, by prowadzić nas do siebie?

Św. Faustyna w "Dzienniczku" pisała między innymi o kapłaństwie. Z lektury możemy dowiedzieć się, w jaki sposób święta widziała rolę kapłana, w tym rolę swojego spowiednika bł. ks. Michała Sopoćki. Uznawała, że przez tego pośrednika mówi do niej sam Chrystus, a to miało dla niej wielkie znaczenie. Św. Faustyna pisze w "Dzienniczku": "o wiele więcej byłoby dusz świętych, gdyby było więcej kierowników [duchowych] doświadczonych i świętych. Niejedna dusza szczerze dążąca do świętości, nie umie sobie poradzić sama, gdy przyjdą chwile doświadczeń i opuszcza drogę doskonałości. O Jezu, daj nam kapłanów gorliwych i świętych".

Dokumenty Kościoła mówią o tym, że w czasie święceń kapłańskich dusza ochrzczonego mężczyzny ochrzczonego zostaje naznaczona niezatartym znakiem przez Ducha Świętego. Nikt nie może wymazać tego znamienia. Nawet gdyby papież, czy biskup zwolnił go z kapłańskich funkcji, to znamię nadal pozostaje. Dlatego w nadzwyczajnych sytuacjach, w zagrożeniu życia może udzielić ważnego i godnego rozgrzeszenia poszkodowanej osobie.

Działanie Ducha Świętego jest obecne w życiu kapłańskim. Chociaż jako człowiek może zawodzić, to Bóg nadal będzie mógł skutecznie posługiwać się swoim narzędziem. Mocą Ducha Świętego chleb i wino przemienia się w Ciało i Krew Chrystusa. Działanie Ducha Świętego kapłan może odczuć w czasie wykonywania swoich obowiązków np.: przy administrowaniu parafią, sprawowaniu sakramentów, katechizacji, głoszeniu Słowa Bożego. Nawet kiedy trudne wydarzenia wywołują emocjonalne poruszenie, to odwołanie się do pomocy Boga z prośbą o mądrość, o Boże prowadzenie, czy by Bóg przemówił sam, powodują, że łaska Ducha Świętego go ogarnia i może swoimi słowami dotrzeć do ludzi.

Kapłan jest w szczególny sposób wezwany do tego, aby to co sam głosi, wypełniał w swoim życiu. On więcej wie, niż każdy inny człowiek. Dlatego tym większy  musi podjąć wysiłek, pracę nad sobą, aby słowa, które głosi wypełniały się w jego życiu.

Możemy się siebie zapytać, czy modlimy się za kapłanów, za swoich spowiedników, kierowników duchowych. Św. Faustyna często modliła się za kapłanów, a szczególnie przed spowiedzią. Św. Paweł podkreślał: „Moja mowa i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej”. Módlmy się za kapłanów nie tylko z powodu specjalnych okazji takich jak: imieniny, rocznice, Wielki Czwartek, ale częściej. Aby spełniła się wola Boża względem nich, by ich dusze postępowały w umiejętności świętych i by każdego dnia zbliżali się, a także i nas do Boga.

Doświadczenie duchowej oschłości. Konf. 31.01.2017

Konferencja ks. Andrzeja Kopczyńskiego

Zacisze, 31 stycznia 2017

Znalezione obrazy dla zapytania wierność Bogu obrazy

Doświadczenie oschłości duchowej.

Życie duchowe, to długi proces otwierania się na Boga, który poddawany jest pokusie rezygnacji lub letniości.

Na działanie Boga i Jego obecność otwieramy się najczęściej gdy otrzymujemy łaski pociągające. Wtedy Bóg działa na nasze uczucia, pragnienia, czujemy Jego bliskość, modlitwa staje się łatwa, spontaniczna, gorąca. Takie pociągnięcie przez Boga każdy z nas przeżył. Na działanie Boga otwierają nas też okoliczności życia i przymuszają do szukania Boga i Jego pomocy. Gdyby nie łaski pociągające i trudności życiowe żylibyśmy, jak poganie. A bez łaski Bożej nie wytrwałbyśmy w wierze.

Rodzi się pytanie: co powinniśmy zrobić, kiedy na drodze życia wewnętrznego doświadczamy oschłości? Kiedy brakuje entuzjazmu, modlitwa staje się sucha, a Bóg wydaje się daleki? W takich okolicznościach powinniśmy przestrzegać następujących zasad.

Powinniśmy wiernie wypełniać obowiązki stanu, ponieważ są one wolą Bożą i przez nie możemy się uświęcać. W domu, w swojej rodzinie, wobec najbliższych, w pracy powinniśmy starannie i wiernie pracować, czyli robić to, do czego jesteśmy powołani i zobowiązani. Pan Jezus powiedział: „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. (Mk 13,13) Za powierzone nam obowiązki powinniśmy dziękować. Dziękować za to, że mamy rodzinę, pracę, że nie jesteśmy bezrobotni, że mamy wypełniony czas zadaniami, przez które możemy dojść do świętości.

Nie wolno zrezygnować z modlitwy, a szczególnie z rozmyślania. Jeżeli mamy trudności na modlitwie, to może należy szukać innej formy modlitwy, ale jej nie porzucajmy. Ten problem należy przedstawić kierownikowi duchowemu, by podpowiedział, jak należy postąpić.

Nie wolno rezygnować z udziału we Mszy świętej. Nawet tym gorliwiej w niej uczestniczyć, im większe przeżywamy oschłości.

Nie powinniśmy rezygnować z komunii życia z Maryją. Powinniśmy się trzymać tego wszystkiego, do czego zostaliśmy powołani. Szczególnie w przeżywanym stanie oschłości powinniśmy trzymać się Maryi, aby nas przez ten trudny okres przeprowadziła.

Nie należy porzucać kierownika duchowego, ani stałego spowiednictwa, bo możemy się zagubić duchowo.

Nie należy rezygnować z apostolstwa. Kiedy przeżycie Boga jest intensywne apostolstwo wydaje się łatwiejsze. W okresie oschłości pojawia się pokusa, aby zrezygnować z apostolstwa. Pojawiają się myśli, że się nie nadajemy. Należy sobie uzmysłowić, że nie opieramy się na własnych siłach i możliwościach, ale na łasce Boga, pomocy Ducha Świętego, wstawiennictwu Maryi. Wszystkiego mamy oczekiwać od Boga. Może w oschłości Bóg wydobędzie z naszych ust takie świadectwo, które umocni innych, bardziej niż gdybyśmy nie przeżywali oschłości.

W oschłościach starajmy się, by Bóg poprowadził nas dalej. Wiara nas kształtuje, ale także kształtuje nas wierność.

Co to znaczy trwać w postawie żebraka ewangelicznego? Konf. 24.01.2017

Zacisze, 24 stycznia 2017

ks. Dariusz Kowalczyk

Znalezione obrazy dla zapytania grzesznik  obrazy

Postawa żebraka ewangelicznego jest istotną w duchowości Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Akt Oddania się Chrystusowi i Akt Oddania się Matce Bożej na wyłączną służbę Kościołowi zawierają słowa mówiące o tym, że składamy te Akty w postawie żebraka ewangelicznego. Skoro jest to, tak ważna sprawa, rodzi się pytanie: jak trwać w takiej postawie?

Słowo „żebrak” nie kojarzy nam się pozytywnie. Jednak jest to słowo ewangeliczne, którym Jezus posługiwał się w swoim nauczaniu. W Jego nauczaniu słowo żebrak, po grecku ptochos, jest użyte w pierwszym błogosławieństwie: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” (Mt 5, 3). W przypowieści o Łazarzu i bogaczu, Jezus mówił o Łazarzu, jako o żebraku – ptochos.(Łk 19, 19-31)

Postawa ubogiego żebraka jest wg św. Tereska od Dzieciątka Jezus warunkiem, by ofiarować się Bogu jako Miłości Miłosiernej. Siostrę uważającą się za niegodną, by złożyć taki Akt zapewniała, że jedynym przygotowaniem jest pokorne uznanie swojej niegodności. Święta zapewniała, że być małym dzieckiem przed Bogiem, to znaczy uznawać swoją nicość i oczekiwać wszystkiego od Boga. Tak jak małe dziecko oczekuje wszystkiego od swojego ojca.

Można się zapytać: co to znaczy uznawać swoją nicość? Bóg zbliżając się może poddać nas doświadczeniu niemocy, abyśmy doświadczając naszej słabości poznali Jego moc, potęgę i miłosierdzie. Nasza słabość staje się prawdziwą mocą przywołującą Jego działanie. Boże osłabianie polega na tym, że zostaje z nas zdjęty parasol ochronny, którym nas zasłaniał Bóg. Narażeni na trudności możemy uznawać, że bez pomocy Boga jesteśmy słabi i niezaradni. Bóg może wtedy dopuścić słabość, grzech, silną pokusę, któtrej wcześniej nie doświadczaliśmy albo trudne wydarzenie lub inne przeszkody, abyśmy uznali, że bez Niego nic nie jesteśmy uczynić. W Starym Testamencie opisane jest wydarzenie, jakie spotkało Gedeona i jego żołnierzy. Bóg chcąc, aby uznano Jego moc i przyznano, że to On zwycięża doprowadził do zredukowania liczebności wojska Gedeona z 32 tysięcy do 300 osób. Taka garstka stanęła naprzeciw 135 tysiącom wojska nieprzyjaciela, czyli 1 przeciw 450. Po zwycięskiej bitwie nikt nie miał wątpliwości, że to Bóg zwyciężył. (Sdz. 7, 9-19)

To, co Bóg wymaga wydaje się trudne, ponieważ słabość nas paraliżuje, odbiera chęć do życia i działania. Jednak kiedy Bóg osłabia, odpowiedzią jest żebranie. Św. Tereska mówiła: być dzieckiem, to uznać swoją nicość i oczekiwać wszystkiego od Boga, czyli wierzyć, że On może uczynić cud. Bóg nie jest bezradny. Powinniśmy zawsze oczekiwać Jego działania. Szczególnie w chwili słabości należy odnowić Akt Oddania się Chrystusowi i Matce Bożej. Bez oddania się Bogu nic nam się nie uda, nie damy rady.

Gdy zdobywamy się na ufne żebranie nasza słabość może stać się błogosławioną winą. W miejsce zmarnowanych łask i zła może wejść Bóg ze swoją mocą i darem Ducha Świętego. Akty kończą się słowami: „ufam, że odtąd Chrystus będzie żył we mnie” ze swoją mocą i potęgą.

W życiu św. Tereski Boża moc przejawiała się w zwykłych sprawach, w kontaktach z siostrami, w codziennych obowiązkach. Kiedy jesteśmy przeciążeni pracą i mamy wszystkiego dość mamy pokusę bycia opryskliwymi, tracimy cierpliwość powinniśmy, jak żebracy wyciągać ręce i prosić, by Bóg dokonał cudu i byśmy zdobywali się na okazanie miłości bliźniemu.

Okolicznością przymuszającą nas do żebrania może być czynnośc własna, czyli kiedy zapominamy o Bogu i działamy tak, jakby Go nie było, w sposób świecki. Miłość wymaga ofiary, wyniszczenia. Możemy odkryć Bożą wolę w tym, na co nie mamy ochoty. Matka Boża w Fatimie prosiła dzieci o dwie sprawy: o modlitwę i o ofiarę. Ofiara z czynności własnej, z przywiązania, z nawyku, z przyjemności nawet niewinnej. Św. Maksymilian Kolbe mawiał, że jeśli mu się czegoś nie chce, to znaczy, że taka jest wola Boża. Kiedy ci się czegoś nie chce, to jak dziecko, wchodź z uporem na piewszy schodek, ponawiaj wysiłek – podkreślała św. Tereska.

Kiedy ulegniemy czynności własnej, grzechom, egoizmowi pojawia się smutek, zniechęcenie, a dalej obojętność, letniość, cynizm, złe ocenianie tych, co więcej pragną, złośliwość, zatwardziałość serca. Zgoda na smutek bardziej rani Boga niż grzech. Św. Tereska mawiała, że dziecko ewangeliczne nie zniechęca się swoimi wadami. Dzieci często upadają, ale zawsze się podnoszą i dalej próbują chodzić. Bóg zawsze nas podniesie, kiedy nie stracimy ufności i będziemy żebrali o Jego pomoc. Zacznie czynić cuda w duszy, która jest uległa łasce. W odpowiedzi na ufność, Bóg przebacza, ale też wszystko odnawia przez cud łaski. Sami z siebie jesteśmy słabi, ale Pasterz przebaczając gotów jest wziąć nas na ramiona i przemienić.

Jako żebracy żyjemy na zasadzie nieustannego cudu, dlatego powinniśmy być wdzięczni. Maryja była wdzięczna Bogu za wszystko, co Jej uczynił i wyraziła to w domu Zachariasza i Elżbiety pieśnią Magnifikat. Sprawdzianem, czy rzeczywiście żyjemy postawą ewangelicznego żebraka jest wdzięczność. Kiedy dziękujemy Bogu za jedną łaskę, to On spieszy się z dziesięcioma następnymi.

Następnym sprawdzianem, czy żyjemy postawą żebraka ewangelicznego jest to, czy żyjemy modlitwą. Żebrak ewangeliczny nie może żyć bez modlitwy. Od modlitwy zaczyna dzień i kończy. Kiedy nie modlimy się, albo modlimy się sporadycznie, wtedy nie ma w nas postawy żebraka i nie otrzymujemy łask, które nam chciałby Bóg udzielić.

Poznać, przyjąć, pokochać swoją słabość, to nie znaczy usprawiedliwiać się, czy godzić się na grzech. Trzeba jak najszybciej coś z nim zrobić, oczekując na interwencję Boga. Wtedy należy na modlitwie stanąć w prawdzie i wzbić okrzyk ufności w Boże miłosierdzie, pomimo depresji, czy zniechęcenia, prosząc: Ty musisz mnie wziąć na ramiona!

Grzech niesie destrukcyjne skutki. Nie wolno grzechu lekceważyć, ani nie wolno lekceważyć czynności własnej. To poważna sprawa. Jeśli lekceważymy grzech, bo może nam się przytrafić to, co spotkało nieowocujący figowiec. Drzewo uschło, bo nie dał owoców Jezusowi. (Mt 21, 19) Albo możemy być wycięci podobnie, jak drzewo, które nie daje owoców, pomimo zabiegów rolnika. (Łk 13, 6-9) Zaniedbanie, lenistwo duchowe mają swój kres. Bóg może powiedzieć, że nasz czas się skończył, dosyć. Możemy powiedzieć, że nas się straszy. Mamy pełnić wolę Bożą nie ze strachu, ale z miłości. Ale kiedy miłość wysycha, pozostaje strach. Bóg chce ratować swoje dziecko, nawet odwołując się do strachu.

Środkiem pozwalającym nam najpełniej zdobywać ufność dziecka Bożego jest obecność na Eucharystii. Tutaj uczymy się zdobywać postawę dziecka mimo wszystko. Na Eucharystii otrzymujemy zastrzyk ufności, bo Jezus czyni nas uczestnikami dziecięctwa Bożego przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Dzięki Eucharystii mamy prawo oczekiwać z ufnością miłosierdzia i mamy prawo do miłości. Dla żebraka ewangelicznego najbardziej wytęsknionym i oczekiwanym momentem dnia będzie Eucharystia.

Prawda i Miłość. Konf. 10.01.2017

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego
Zacisze 10.01.2017
Znalezione obrazy dla zapytania uczniowie Piotr i Jan u grobu Pana obrazy
Prawda i Miłość
 
Święty Jan Ewangelista zapisał: „Bóg jest miłością”.(1J 4, 8) To zdanie ma znaczenie. Zapisał je człowiek, który w czasie Ostatniej Wieczerzy oparł swoją głowę na piersi Jezusa. Mógł wtedy usłyszeć bijące miłością serce swojego Mistrza.
To doświadczenie pozwoliło mu później uwierzyć, kiedy zabrakło mu wiary. Stało się to w poranek Zmartwychwstania, kiedy wraz z Piotrem biegł do grobu Pana zaniepokojeny wieścią o zaginięciu Ciała Chrystusa. Jan był młodszy i szybszy, ale zaczekał na Piotra, ponieważ zabrakło w Jego sercu łaski wiary i odwagi na gruncie prawdy, by wejść do grobu z  święcącą lampą wiary i wyznać: Pan rzeczywiście zmartwychwstał. Janowi zabrakło wiary w Jezusa Zmartwychwstałego. Jednak Bog prowadzi swoich uczniów. Piotr starszy i w słabszej kondycji fizycznej dobiegł do grobu później, ale wszedł jako pierwszy. Apostoł Jan zanotował o sobie w Ewangelii: „Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył". (J 20, 8) Tak to był ten moment przełomowy dla Jana, bo wtedy uwierzył. Dla Piotra momentem przełomowym wiary było spotkanie nad Jeziorem Genezaret, ale wcześniej przeszedł drogę własnej słabości: drogę zaparcia się, skruchy i próby powrotu do dawnego zawodu.
My, tutaj zgromadzeni żyjący w XXI wieku razem biegniemy w kierunku Chrystusa. Mamy już swoje lata. Też biegniemy w kierunku Chrystusa, w kierunku Jego pustego grobu, by mocą łaski Boga wyznać: Chrystus zmartwychwstał. Kto z nas pierwszy wejdzie i powie: Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał, by wspomóc innych na drodze wiary!
Możemy podobnie, jak Jan starać się być blisko Jezusa i wsłuchiwać się w rytm Jego serca, z którego bije miłość, a z miłości wiara i nadzieja, by Ewangelia stawała się ciałem w naszym życiu. 
Panie, prośmy Cię, by nasze oczy były otwarte na Twoje prowadzenie. 
Prośmy za ludzi młodych, którym brakuje odwagi wiary w zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i śmiercią, by starsi o słabszej kondycji fizycznej byli narzędziem w ręku Boga w mocnej wierze.
Prośmy za nas samych, byśmy mogli wyznać przed światem: Chrystus zmartwychwstał! Możemy ogłosić prawdę o miłości Boga. Bóg i Jego miłość zwycięża.
Święty Jan Apostoł nazwał Słowo Boże - Światłem. Kto je głosi, daje innym Światło miłości Bożej, daje Prawdę wiary. Prośmy o światło wiary dla nas i dla innych, byśmy potrafili umiejętnie przekazywać Słowo Boże nie tylko poznane, ale przez nas przemyślane i wprowadzone w życie. Takim Słowem powinniśmy się dzielić.
Słowo Boże to Słowo Prawdy. Człowiek może być kłamcą, ale Bóg przez swoje Słowo może wyprowadzić człowieka z kłamstwa. Bóg przychodzi z Prawdą i Miłością. 
Prawda i Miłość są rzeczywistościami wzajemnie się przenikajacącymi. Prawda wynika z Miłości, a Miłość z Prawdy. Miłość i prawda są nierozłączne, gdyż są Bogiem. Nie można tego oddzielać.
Prawda bez Miłości jest zabójcza, a Miłość bez Prawdy jest uwodzicielska. Kiedy człowiek slyszy prawdę bez milosci nie widzi nadziei dla siebie. Miłość bez prawdy prowadzi na bezdroża grzechu. 
Kiedy widzimy swój grzech zwróćmy się do Jezusa z prośbą: miej litość nade mną grzesznikiem. Miłość Boga uwalnia grzesznika z jego słabości, jeśli staje on w prawdzie o sobie.
Kto pierwszy dobiegnie do grobu? Nie wiadomo, kto z nas jest silny, a kto słaby i mały, Bóg to wie, ale zawsze można iść do Pana, uwierzyć w Niego i powiedzieć: Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał! On zwycięża i KRÓLUJE.