mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Uprzedzenia. Konf. 17.05.2016

Zacisze, 17 maja 2016

Konferencja ks. Andrzeja Kopczyńskiego

Uprzedzenia

http://republika.pl/blog_hv_1178694/2406312/tr/rece.jpg

Jesteśmy powołani do świętości, czyli do zjednoczenia z Panem Jezusem. Aby wejść na drogę do zjednoczenia się z Nim należy zacząć się modlić, uczestniczyć w Eucharystii i w życiu sakramentalnym, ale też podjąć praktyczną realizację przykazania miłości bliźniego.

Realizacja przykazania miłości bliźniego jest ważnym wymiarem życia chrześcijańskiego, bez którego trudno jest wyobrazić sobie świętość. W realizacji tego przykazania można napotkać przeszkody. Jedną z nich są uprzedzenia. Pewna małżeństwo posyłało swoje dzieci do szkoły katolickiej. Ze mną, księdzem utrzymywali dobre kontakty, były też podejmowane rozmowy duchowe. W czasie jednej z rozmów przekazałem im krytyczne uwagi na temat zachowania się ich dzieci, i odtąd nasze relacje się skończyły, unikają rozmów ze mną. Pojawiło się zranienie i uprzedzenie do mojej osoby. Uprzedzenia są przeszkodą w realizacji przykazania miłości bliźniego.

Uprzedzenia rządzące naszymi relacjami z ludźmi mogą wynikać nie tylko ze zranień , ale też ze sposobu oceniania ich postaw, nastawienia, opinii, poglądów, w tym politycznych. Ewangelicznym przykładem uprzedzenia jest postawa Samarytanki wobec Jezusa. Przychodzi do niej oczekiwany Zbawiciel i prosi ją o wodę, a ona rozpoczyna rozmowę od ujawnienia uprzedzeń jakie mają Samarytanie wobec Żydów: „Jakżeż Ty będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, bym Ci dała się napić? Żydzi bowiem z Samarytanami unikają się nawzajem.” (J 4, 9). Samarytanką rządzą schematy myślenia na temat Żydów, które bez skrępowania prezentuje.

Jednym z uczynków miłosierdzia względem duszy jest chętne darowanie uraz, dlatego z uprzedzeń powinniśmy się leczyć. Nie powinniśmy pozwolić, na to, by uprzedzenia zawładnęły naszym życiem. Powinniśmy zwracać się do Jezusa i prosić Go: „Uzdrów mnie, ulecz mnie, wyzwól mnie z uprzedzenia”. Powinniśmy pamiętać, że świat uprzedzeń, schematów myślenia o innych, koncentracji się na sobie może uniemożliwić czynne praktykowanie miłości bliźniego.

Na miłość bliźniego można spojrzeć głębiej. Siostry Misjonarki Miłości ze Zgromadzenia założonego przez bł. s. Teresę z Kalkuty widzą Chrystusa w każdym człowieku, a przede wszystkim w poniżonym, chorym i biednym. Zaczynają swój dzień pracy od uczestnistwa w Eucharystii i od adoracji Jezusa w Najświętszym Sakramencie, by później adorować Go w tych, którymi się zajmują.

Żyjąc w komunii z Maryją, możemy zwracać się do Niej, prosząc: „Pomóż mi kochać Jezusa ukrytego w drugim człowieku. Pomóż mi kochać Jezusa ukrytego w moim współmałżonku, dzieciach, sąsiadach, współpracownikach i wszystkich, których spotykam”. W takiej postawie powinniśmy się zwracać się do Matki Bożej. Trudno nam jest ocenić, jaka jest nasza modliwa, czy się Panu Bogu podoba, czy jest doskonała. Nie wiemy, czy jesteśmy otwarci na Eucharystii, na spowiedzi, czy w pełni jesteśmy zjednoczeni z Jezusem. To jest dziedzina, którą nie możemy sami ocenić, ale kontakt z drugim człowiekiem, to jest konkret. Spotykamy się z konkretnym człowiekiem, z konkretną jego potrzebą i podejmujemy konktetne działania wynikające z miłości do Chrystusa. Dzisiaj zaskoczył mnie kierowca autobusu, który ustąpił mi pierwszeństwa przy wyjeździe z bramy na ulicę. Miłość bliźniego należy do drogi uświęcenia. Nie „fruwajmy w obłokach”, nie zastanawiajmy się na jakim etapie życia wewnętrznego jesteśmy, czy nasza modlitwa jest doskonała. Miłość bliźniego zawsze możemy praktykować.

Uprzedzenia wobec bliźnich uśmiercają nas duchowo, a długo pielęgnowane budują w nas bariery nie do przeskoczenia. Może uprzedzenia są dość silne i potrzebujemy czasu, by ochłonąć, ale nie pozwólmy, by zły duch nami zawładnął i wzmacniał bariery w naszych sercach, tak jak wzmacniał je w sercach Samarytan i Żydów.

To nie jest dobre, jeśli łatwo się uprzedzamy. Powinniśmy się spowiadać z realizacji przykazania miłości bliźniego, i z uprzedzeń. Może jest w nas postawa pielęgnowania ich, szukania argumentów, na to, że mamy rację w złym nastawieniu. Nie może tak być, że zamiast miłością bliźniego, żyjemy uprzedzeniami. W kontakcie z innymi zawsze będą się pojawiać zranienia, nie da się ich uniknąć, ale nie mogą nami rządzić uprzedzenia. Miłość bliźniego jest elementem życia w zjednoczeniu z Chrystusem.

Maryjo, pomóż nam kochać Chrystusa ukrytego w drugim człowieku. Tobie oddajemy nasze uprzedzenia i prosimy, by one nie utrudniały nam praktykowania przykazania miłości do Boga i bliźniego.

Tekst nie autoryzowany. Zapisany na podstawie własnych notatek E. Myśliwiec

Miłosierdzie, które wszystko naprawia. Konf. 10.05.2016

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 10 maja 2016

Miłosierdzie, które wszystko naprawiahttp://www.orygenes.pl/wp-content/uploads/2015/09/ScreenShot013.jpg

Powoli kończy się okres wielkanocny. W czasie jego trwania przypominane nam były i są spotkania Zmartwychwstałego Jezusa z Jego uczniami. Przychodzący Zbawiciel okazuje im Miłosierdzie Boże i chce naprawić wszystko, co przeszkadza, by uczniowie mogli zjednoczyć się z Nim. Jezus w okresie wielkanocnym wobec nas, również podejmuje dzieła naznaczone miłosierdziem mające na celu naprawienie wszystkiego, co przeszkadza nam, byśmy mogli zjednoczyć się z Nim.

Oto, jakie przeszkody chce usunąć Zmartwychwstały Jezus, które utrudniają zjednoczenie się z Nim:

Niepełna skrucha.

Piotr po aresztowaniu Jezusa trzykrotnie wyparł się Go, zaprzeczając, że jest Jego uczniem. Po swojej zdradzie okazuje żal, płacze, jest upokorzony swim czynem. Ale żal i łzy nie są wystarczającą skruchą, by być w jedności z Jezusem. Kontynuacją łez Piotra jest scena nad jeziorem Galilejskim, kiedy Jezus zwraca się do tego ucznia zadając trzykrotne pytanie: „Piotrze, czy ty Mnie miłujesz?” Pytanie to ma obudzić w Piotrze miłość do Jezusa i uświadomić mu, że Jezus jest miłością. Za każdym razem, kiedy Piotr odpowiada twierdząco, Pan powierza mu odpowiedzialność za Kościół.

Skrucha, to nie tylko żal i łzy, ale odkrycie, a nawet pewność, że jesteśmy kochani, że Pan mam przebacza, zaprasza do głębszej więzi ze sobą i powierza odpowiedzialność za innych. Skrucha, to przede wszystkim pewność miłości Jezusa, która nam daje siłę i chęci do pełnienia posługi w Kościele. Jeśli skrucha jest niepełna, to nie będziemy mieli siły do zaangażowania się i wypełnienia planów Bożych.

Niewiara w realną obecność Jezusa.

Jeden z uczniów, Tomasz nie był w stanie uwierzyć w to, że Jezus rzeczywiście ukazał się żywy i prawdziwy po Zmartwychwstaniu. Swoje wątpliwości i sceptycyzm wyrażał głośno, twierdząc, że tylko wtedy uwierzy, jeśli bezpośrednio, osobiście sprawdzi prawdziwość słów apostołów. Jezus spełnia te żądania. Ukazuje się Tomaszowi i prosi, aby sprawdził, dotknął Jego ciała i ran. Pan okazuje troskę o pogłębienie wiary Tomasza.

Jezusowi nie wystarcza wiara w to, że On jest. On chce, by wiara wynikała z osobistego spotkania, dającego pewność i przekonanie, że jest On realnie obecny tak, że można Go dotknąć. Miłosierdzie Boże naprawiające wszystko podejmuje działania do przekonania nas do wiary, że Jezus jest realnie i rzeczywiście obecny, tak, abyśmy byli tego pewni. Jeśli tego przekonania nie będzie, to wiara nasza będzie niepełna, częściowa, a nawet będziemy kuszeni niewiarą. Jezus wie, że potrzebujemy pewności wiary.

Brak wdzięczności.

Jezus umarł i zmartwychwstał, a dwóch uczniów przeraziło się tą wiadomością i zamiast dążyć do spotkania z Jezusem, smutni i zawiedzeni udają się w kierunku Emaus. Okazują niezdolność do zobaczenia Bożego działania i Jego logiki. Jezus wykazuje swoją inicjatywę i nie dopuszcza do tego, by się oddalili. Naprawia wszystko swoją miłością i przenikliwością, odkrywając logikę Boga, tłumacząc im Pisma, rozpalając ich entuzjazm w wyznawaniu wiary. Uczniowie, kiedy zrozumieją zamiary Boga, z radością i wdzięcznością wrócą do Jerozolimy, dając świadectwo swojego spotkania z Panem.

Wobec nas Jezus podejmuje działania, mające na celu wyjaśnienie nam logiki działania Boga, wyjaśnia nam Jego zamiary, abyśmy mogli okazać Mu wdzięczność za możliwość współuczestniczenia w Jego wielkim dziele. Brak wdzięczności ma destrukcyjny wpływ i zamyka nas na możliwość uczestniczenia w planach Bożych. Zamyka nas na przeżywanie jedności z Jezusem.

Smutek.

Święto Wniebowstąpienia Pana Jezusa przeżywaliśmy w ostatnią niedzielę. To wydarzenie jest też naznaczone Jego miłosierdziem, które wszystko naprawia. W liturgii Słowa tego dnia śpiewaliśmy Psalm 47, któremu towarzyszył refren: „Pan wśród radości wstępuje do nieba”. W Ewangelii (24, 46-53) św. Łukasz zapisał, że „W Betanii Jezus podniósł ręce, aby błogosławić (uczniów). A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i błogosławiąc Boga”. Apostołowie wrócili z wielką radością, ponieważ zobaczyli otwarte niebo. Męczennik Szczepan przed swoją śmiercią widział również otwarte niebo i Jezusa siedzącego po prawicy Boga.

Otwarte niebo jest dziełem Miłosierdzia Bożego. Jezus w niebie jest szczególnie blisko nas i nic Go nie zatrzymuje, aby tak było. W każdej chwili naszego życia możemy być blisko Niego. Jezus jest blisko nas pozostających tutaj na ziemi. „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20b). Świadomość, że niebo zostało otwarte i że Jezus jest blisko budzi radość.

Odkrycie źródła życia.

Jezus wielokrotnie obiecywał zesłanie Ducha Świętego. I uczniowie otrzymali obiecaną „moc z wysoka”. Zesłanie Ducha Świętego, to przeniesienie źródła życia na tego, który tę moc otrzymuje. Źródło życia zostaje zaszczepione człowiekowi. Odtąd człowiek nie musi szukać daleko, poza sobą mocy uzdrawiającego działania Bożego. Ten ogień zostaje dany człowiekowi. Apostołowie nie musieli jeździć do innych miast, by się umocnić, czy odnowić. Mogli odtąd sami nieść ogień miłości Bożej, zapalać innych, mogli oglądać moc Boga i Jego dzieła. W nich zostało zaszczepione źródło prawdy i nadziei, źródło miłości, która wszystko naprawia.

My też nie musimy biegać, szukać. Został nam dany Duch Święty i otrzymaliśmy Jego dary. Możemy być źródłem Bożej mocy, które w nas istnieje z miłosierdzia Jezusa.

Kończący się okres wielkanocny przyjmijmy jako Boży dar odkrywania działania Jezusa, który chce wszystko naprawić, abyśmy mogli z Nim się zjednoczyć.

Tekst nie autoryzowany. Zapisany na podstawie własnych notatek E. Myśliwiec

Maksymalizm i hojność. Konf. 26.04.2016

Konferencja ks Andrzeja Kopczyńskiego

Zacisze, 26 kwietnia 2016

http://www.jezuschrystus.net/misc/obrazy/jezus/przypowiesc-o-siewcy.jpg

W życiu duchowym człowieka można zauważyć skłonność do powracania do starego życia, starych przyzwyczajeń, nawyków. Można odejść od Pana Boga nie tylko w sposób spektakularny, demonstracyjny i widoczny dla wszystkich. Odejść od Pana Boga można w sposób mało widoczny dla innych, a nawet dla siebie. Ks. Tadeusz Dajczer w „Rozważaniach o wierze” pisze, że można odejść w minimalizm. Można zachować przyzwoitość, pozory, spełniać praktyki religijne, przystępować do sakramentów, jeszcze się modlić, ale już zaczyna się „odpływanie w letniość”.

Podobną tendencję do minimalizmu prezentowali apostołowie po śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa. Choć przeżyli przy Nim kilka fascynujących lat, choć zobaczyli Go zmartwychwstałego w Wieczerniku, to po kilku dniach powracają nad Jezioro Genezaret, aby łowić ryby. Powracają do starego życia, jakby nic się nie stało, jakby nie spotkali Boga.

Człowiek minimalistyczny może unikać ciężkich grzechów z powodu własnej pychy lub by nie mówiono o nim źle, albo się to mu zwyczajnie nie opłaca. Człowiek minimalista nie unika grzechów z powodu miłości do Boga, ani by wyrazić wdzięczność za Jego dobroć, ale z powodów egoistycznych, by nie wypaść źle w oczach swoich i innych ludzi.

Ks. Tadeusz Dajczer w „Rozważaniach o wierze” pisze, że człowiek żyjący duchem ewanelicznym to maksymalista w myślach, w działaniu, w zamiarach, w gorliwości, w życiu modlitewnym, w relacjach z innymi. Minimalista prezentuje jakąś formę niewierności, odejścia czy zdrady własnego Boga.

W Adhordacji Apostolskiej „Amoris Laetitia” papież Franciszek pisze o hojności. Można powiedzieć, że maksymalizm to hojność. Trzeba być hojnym, bo tyle otrzymaliśmy od Pana. Jezus oddał hojnie swoje życie za nasze zbawienia, umarł i zmartwychwstał, hojnie też udziela swoich łask, nie męczy się w przebaczaniu, ani podnoszeniu nas na duchu, hojnie udziela nam swojego Ducha Świętego. W porównaniu do hojności Jezusa jesteśmy nie tylko minimalistami, ale sknerami, skupionymi na sobie.

Powinniśmy być hojni w dawaniu swojego czasu Bogu, a okazujemy się sknerami na modlitwie. Na hojność Boga odpowiedamy w sposób minimalny, jak sknera, żałujący każdego grosza, czasu, poświęcenia, zaangażowania, ofiarności. „Kto skąpo sieje, ten skąpo zbiera”. (2Kor 9, 6)

Mała Tereska z Lisieux była osobą pokorną i skromną, ale w pragnieniach i w życiu była hojna, sięgała wysoko, była szalona w zaufaniu Panu Bogu. Na zewnątrz była skromnym ptaszkiem, ale wewnętrznie była orłem.

Podobnie Maryja działała bez kompleksów, nie wahała się zaufać Bogu. Nie miała wątpliwości, że On jest dobry. Do sług w Kanie Galilejskiej powiedziała: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. (J 2, 5) Ona hojnie rozdaje łaski, bo tak chce Bóg. Zadajmy sobie pytanie, czy nie popadamy w minimalizm?

Pewien ojciec, zawodowy żołnierz miał 18 – letniago syna, z którym miał słaby relacje. Między nimi panował dystans i rezerwa. Syn zwracał się do niego bezosobowo, nie wymawiając słowa – tato. W Roku Miłosierdzia ojciec postanowił nawiązać kontakt z synem. Zmienił pracę, starał się być blisko syna, nawet odwoził go do szkoły samochodem. Po kilku miesiącach syn po raz pierwszy powiedział do niego – tatusiu. Po ludzku myśląc, nie powinien nawiązać kontaktu z dzieckiem, zbyt wiele było zaniedbań narosłych przez lata, ale wiara, zaufanie, modlitwa i cierpliwe staranie się o nawiązanie więzi, przyniosło efekt. Ojciec był hojny w swoich staraniach i walce o miłość syna.

W wierze i zaufaniu Bogu nie można być skąpcem. Zawsze mamy dostęp do miłosierdzia Jezusa i do Jego łask. Nawet w pragnieniach jesteśmy minimalistyczni. Jezus skarżył się św. Faustynie, że tak mało dusz przychodzi do Niego i nie ma komu udzielać swoich łask. Chce okazać ludziom swoją hojność, a ludzie są obojętni. Człowiek minimalistyczny to sknera, który nie daje z hojnością, ale też nie pragnie, ani nie chce przyjąć niczego od Jezusa. Zaufanie Bogu – to hojny gest miłości do Niego. Jeśli zrezygnujemy z hojności i z maksymalizmu, to w szybkim tempie staniemy się starymi duchowo ludźmi.

Niech Matka Boża, zawsze hojna w rozdawaniu łask, wyprasza nam maksymalizm wiary i miłości. Rok Miłosierdzia jest czasem szczególnej hojności Boga. Nie zmarnujmy tego czasu i Bożych darów.

Tekst nie autoryzowany. Zapisany na podstawie własnych notatek E. Myśliwiec

Powołani do zjednoczenia przeobrażającego. Konf. 19.04.2016

Konferencja 19 kwietnia 2016

ks. Kazimierz Sztajerwald

http://centrumzawierzenia.jasnagora.pl/wp-content/uploads/2015/06/adam-e1435043126526.jpg

W czasie okresu wielkanocnego słyszymy czytania z Dziejów Apostolskich. Wprowadzają nas one w klimat życia pierwszych chrześcijan, którzy z entuzjazmem przyjmowali wiarę. Doświadczenia duchowe Apostołów wzmocnione zostało działaniem Ducha Świętego, który dynamicznie wprowadził młody Kościół w Nowy Testament. Wszyscy żyjący Starym Testamentem i jego prawami potrzebują zrozumieć, czym były doświadczenia duchowe Apostołów, aby tak jak oni, dali się porwać działaniu Ducha Świętego.

Zmartwychwstanie Jezusa było i jest trudną do zrozumienia tajemnicą. Dzięki Jezusowi w człowieku dokonuje się wielka zmiana i wszystko staje się nowe. Rodzi się w nim nowa jakość i odtąd żyje nie tyle dla siebie, ale dla Tego, który go odkupił. Choć żyje w tym świecie, to zwraca się do innej rzeczywistości. To Jezus dokonuje w nim tej zmiany, ponieważ chce, by miał życie w pełni i mógł wejść w komunię z Nim. Czyni go swoim dzieckiem i chce, aby człowiek był wolny i żył dla Niego.

Człowiek zapominając o swojej godności dziecka Bożego ulega pokusom szatana. Szatan może się zgodzić na naszą walkę ze słabościami, z grzechami. Zgodzi się na to, że będziemy szlachetnie postępowali, zgodzi się nawet na dobro, abyśmy zajęli się i skupili na wszystkim , ale nie zgodzi się na to, by nasze serce żyło dla tylko Boga. Szatan walczy w naszej duszy o pierwsze miejsce dla siebie, dlatego jest zaniepokojony, gdy to miejsce oddajemy Bogu. Szatan nie chce, byśmy obarzali pełnym zaufaniem Boga, Jemu oddali swoje życie i dla Niego tylko żyli.

Bóg wchodzi w przymierze z człowiekiem i chce pozostać z nim w osobowej relacji. Oddanie się Bogu prowadzi do komunii z Nim, do zjednoczenia przeobrażającego, by człowiek stał się bogiem. (por. „Ta właśnie miłość Pana nas odnawia, abyśmy stali się nowymi ludźmi...oni są bogami i wszyscy są synami Najwyższego i braćmi jedynego Syna Bożego...” św Augustyn, Traktat 65, 1-3) Będziemy zanurzeni w Nim, przeniknięci Bogiem. Przez Chrystusa i w Chrystusie mamy udział w Jego naturze. Wtedy będziemy chcieli tego, co chce Bóg. Tak, jak Jezus chciał tego, co chciał Jego Ojciec, gdyż był z Nim w pełni zjednoczony.

Aby, taki proces mógł się dokonać, człowiek musi stanąć w prawdzie. Zadać sobie pytania: kim jest Bóg i kim jestem ja? Bóg mówi: Jest tym, który Jest. A ja „jestem tym, który nie jest”. Jednak ta różnica nie jest przeszkodą w miłości i w rozwoju relacji Boga z człowiekiem.

Człowiek nie lubi czuć się bezradny, dlatego szuka oparć w sobie, w swoich talentach, możliwościach, sprycie, sile, w pieniądzach, znajomościach, zamiast zaufać Bogu. Nawet w sprawach duchowych chce radzić sobie sam, opierając się np. na własnej wiedzy religijnej, ilości zaliczonych rekolekcji. Chce zrealizować własną wizję świętości. Robi wszystko, byleby tylko nie być tym żebrakiem ewangelicznym, który liczy tylko na Boga. Dlaczego czuje niechęć do powierzenia się Miłosiernej Miłości? Żaden człowiek sam nie zbawi się w oderwaniu od Boga.

Człowiek nie chce żyć prawdą o sobie, o własnej grzeszności, ale zapominając o własnej nędzy, traci wolność. Prawda jest taka: jesteś nędzarzem i nie masz nic. Tylko w Bogu możesz prawdziwie żyć i mieć w Nim wszystko. To wtedy Bóg będzie w tobie i przez ciebie działał, troszczył się o rodzinę, o zdrowie, pracę, a także twoje i innych zbawienie. Muszę stracić wszystko, bym mógł się odbić i dać się nieść przez Boga.

„Bóg chce dla naszego dobra, abyśmy z własnego doświadczenia poznali naszą nędzę, aby nie przytrafiło się nam to, co Lucyferowi”. (św. Teresa z Avila) Zostawia nam udręki i pokusy, nawet dopuszcza do upadku, abyśmy nie czuli się doskonałymi z samych siebie, nie przywłaszczyli sobie łask i by nie zdominowała nas pycha. Tak, jak przytrafiło się to, zachwyconemu swoim pięknem i doskonałością Lucyferowi, który się potępił, bo nie uznał, że wszystkie dary pochodzą od Boga. Nie chciał służyć Bogu. Szatan nie chciał być przeniknięty Bogiem i mieć udział w naturze Boga. Szatan chciał być Bogiem niezależnym (będziesz, jak Bóg), być drugim Bogiem.

Papież Franciszek w swojej homilii z 31 stycznia 2014 wygłoszonej w Domu św. Marty mówi m.in. o potrzebie świadomości grzechu, podając przykład izraelskiego króla Dawida. Problemem Dawida nie była pokusa cudzołóstwa, ani nawet samo cudzołóstwo z Betszebą. Problemem był brak świadomości grzechu, który doprowadził do dalszego, jeszcze większego zła: śmierci Uriasza, wojny domowej, zarazy. Dopiero interwencja Boga, który przemówił przez proroka uświadomiła Dawidowi życie w kłamstwie. Choć król uznał swój grzech, jednak skutki długo skrywanego grzechu uderzyły w jego rodzinę i królestwo izraelskie. Wielu ludzi straciło życie, w tym dwaj synowie Dawida.

Ważne jest, aby uznać, że jestem grzesznikiem, by zło nie zaowocowało. „Utrata poczucia grzechu jest chorobą cywilizacyjną. Pamiętajmy o licznych Uriaszach, którzy także dzisiaj cierpią, z powodu naszej chrześcijańskiej mierności. Gdy tracimy poczucie grzechu, pozwalamy na to, by ginęło Królestwo Boże”. Módlmy się za siebie samych, byśmy nie utracili poczucia grzechu, byśmy z powodu lęku nie odrzucali prawdy o nas samych. Módlmy się za chrześcijan, którzy czują się pewnie, żyjąc iluzją, że są lepsi od niewierzących. Tak stają się odpowiedzialni za Uriaszów, którzy giną daleko od Kościoła.

Apostołowie mieli doświadczenie wybrania przez Jezusa, ale też doświadczenie własnej mierności i zdrady. Zawsze przypominali sobie, kim są. Kiedy się próbuje nawracać innych z pozycji „porządnego nauczyciela”, nie przynosi to błogosławionych owoców. „Diabeł niszczy jedność chrześcijan powodując rozłamy i grzechy w rodzinach, w społecznościach. Jego działanie zaczyna się od przekonania nas, że jesteśmy dobrzy, a może nawet lepsi od innych. Nawet najwspanialszy charytyzmat może ulec wypaczeniu, gdy zamykamy się, czy chcemy różnić się od innych. Pokora i posłuszeństwo budują jedność. (fragment przemówienia papieża Franciszka z 18 marca 2016 do rodzin neokatechumenalnych przed posłaniem ich na misje)

Potrzeba oddać serce Panu i powiedzieć Mu: Ty decyduj. Ty troszcz się. Ty działaj. Potrzeba zmienić swój sposób myślenia, tak aby Bóg żył i kierował naszym życiem. Trzeba oddać Mu wszystko „na przepadłe”. (św. Faustyna)

Kiedy oddajemy Bogu nasze serce, warto prosić Maryję, aby to Ona prowadziła nas do źródła prawdziwego Dobra. Maryja wypraszać będzie dla nas miłosierdzie Boga, byśmy żyli w prawdzie, tak jak Ona. Kiedy myślimy i mówimy, że to nie dla mnie, że do niczego się nie nadajemy, bo grzech nas przekreśla, to Maryja jest świadkiem, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, bo Bóg nigdy nas nie przekreśla. On jest zawsze wierny, nigdy nas nie opuszcza, nie zdradza człowieka zwracającego się do Niego z ufnością. Pozwólmy się ogarnąć Bożej mocy. Powiedzmy Mu: „Ufam Tobie!”, albo „Mam tylko Ciebie”.

Prośmy Matkę Bożą, by za nas się modliła o to, byśmy się stali nowymi ludźmi, aby otworzyła nasze serca, zdjęła „bielmo” z naszych oczu, abyśmy z pokorą patrzyli na innych, tak, jak widzi ich Bóg, docierali do prawdy i pragnęli komunii z Panem, jako ludzie wolni.