mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Trwać „na rękach Maryi” w ciemnościach wiary. Konf. 17.10.2023

Zacisze, 17 października 2023

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

św. Ignacy Antiocheński

św. Ignacy Antiocheński

            Pewien spotkany człowiek wyjawił, że  nie ma prawa jazdy i nie chce się o nie starać. Na pytanie dlaczego, odpowiedział, że obawia się wypadku na drodze. Słysząc wyjaśnienie, że przecież można jeździć ostrożnie – odparł – ja będę jechał bezpiecznie, ale na pewno znajdzie się „wariat”, który spowoduje wypadek.

            Co to jest ciemność wiary? Możemy ją zrozumieć na podstawie następującego przykładu. Jeśli spowodujemy wypadek, to wynika on z naszej winy. Przyczyną może być roztargnienie, brak rozsądku czy bycie „pod wpływem...”. Możemy to bardzo przeżywać, być przygnębieni, ale nie jest to ciemność wiary. To zwykła konsekwencja naszej nierozważności. Ciemności wiary są wtedy, kiedy niekorzystne wydarzenia przytrafiają się nam bez naszej winy. Gdy mamy wypadek i zostaliśmy poszkodowani, ranni, czy rozbity został nasz samochód, a rodzą się w naszej głowie myśli: „Dlaczego akurat mi się to przytrafiło? Przecież jechałem prawidłowo. Podejmowałem właściwe decyzje”. We wszelkich trudnych okolicznościach jesteśmy zaproszeni, by nie wpadać w panikę. Przeżywając stratę (nawet z naszej winy) tym bardziej należy dążyć do Bożej obecności, do bliskości Maryi, która ogarnia nas swoimi ramionami.

            Św. Maksymilian Kolbe uczy, co należy czynić, kiedy znajdujemy się w trudnościach wewnętrznych. Zaleca, aby w zagubieniu, czy poczuciu niezrozumienia nie rezygnować z wcześniej podjętej decyzji oddania się Matce Jezusa. Oddanie się Maryi, nie jest kwestią rozumienia czy odczuwania. Ona pozostaje naszą Matką nawet wtedy, gdy wszystko wydaje się nam niezrozumiałe i nie mamy emocjonalnych doznań. Istota oddania się Maryi jest nadal ważna, nawet jeśli o tym nie myślimy. Stolarz wykonując zamówiony mebel, ale nie myśli bez przerwy o tym, dla kogo go wykonuje, czy klient będzie zadowolony, czy umowa została dobrze sporządzona, czy otrzyma wypłatę, tylko wykonuje swoją pracę. Dopóki nie odwołamy naszego oddania się Maryi, to jest ono w dalszym ciągu aktualne. Matka Boża na pewno się nie wycofa.

            Zastanawiając się nad przyczyną naszych porażek, pomimo oddania się Maryi, powinniśmy uznać, że widocznie Ona nie chce, by wszystko było zawsze po naszej myśli. Czasami chodzi o zgodę na coś niezrozumiałego, nawet nielogicznego. Odmawia nam ktoś bez powodu – może nie trzeba walczyć o swoje prawa, ale zgodzić się, że nie muszę mieć wszystkiego, co bym chciał. Sytuacja trudna może się okazać potrzebną, by nauczyć się, że to nie my nad wszystkim panujemy, nie wszystko musimy rozumieć i wiedzieć.

            Odmowę możemy dojrzale przyjąć albo się zbuntować i uparcie walczyć o „swoje prawa”, a to może być dziecinada. Po czym można poznać, że syn dorasta? Małe dziecko nie potrafi pokonać w grze ojca, ale ojciec tak gra, by dziecko wygrywało, czyli daje się ograć. Z czasem dorastający syn potrafi wygrać z ojcem bez takiej „pomocy”. Dziecko staje się dorosłe, gdy pozwala się ograć ojcu, bo już nie boi się ani porażki, ani straty. Gdy Bóg dopuszcza trudności, człowiek dojrzały duchowo nie boi się straty, nie buntuje się, nie złości, nie kłóci, ale pomimo wszystko zbliża się do Boga, szuka bliskości Maryi, by znajdować się w Jej ramionach. Staje się zdolny do pójścia za Bogiem na przekór modzie czy opiniom. Chociaż jest mu przykro to podejmuje wyzwania, zwraca się do Maryi, mówi co go boli, ostrzega, że może nie wytrzymać, ale wbrew wszystkiemu ufa.

            Św. Ignacy Antiocheński wieziony pod eskortą do Rzymu, wiedział, że zginie męczeńsko. Będąc w tej sytuacji pisał listy do gmin chrześcijańskich, w których zabraniał modlić się za siebie o uratowanie przed śmiercią. Chciał być zmielony zębami dzikich zwierząt, jak ziarno pszenicy w żarnach na czystą mąkę. Mógł jeszcze napisać wiele mądrych pism, wygłosić wiele pobożnych kazań, wiele dobrego uczynić lecz on nie bał się oddać swojego życia za Kościół i dać świadectwa swojej wiary. Ludzi mądrych i uczonych jest wielu, ale męczeńskich świadków wiary niekoniecznie.

            Pojawiające się trudności mają nas prowadzić do głębszej relacji z Jezusem. A możemy ją realizować przez pośrednictwo czułych ramion Matki niebieskiej. Bóg daje odwagę, uzdalnia do pokonania lęków i zazwyczaj małymi krokami przeprowadza przez ciemności wewnętrzne. Nie trzeba się martwić na zapas, ani przewidywać czarnych scenariuszy. Nie wszyscy będziemy męczennikami. Nasz Ojciec niebieski w swej mądrości wie jak doprowadzić nas bezpiecznie do świętości.

 

 

Codzienność w ramionach Maryi. Zdumienie. Konf. 10.10.2023

Konferencja ks. Andrzeja Kopczyńskiego

Zacisze, 10 października 2023

Pin auf Dreamlike

Children making silhaueltes - Carl von Bergen (1853 – 1933)

Papież Franciszek napisał: „Bóg jest Bogiem niespodzianek. Zdumienie jest cnotą, której brak w obiegu. Weź dziecko, pokaż mu coś, co przyciągnie jego uwagę: natychmiast się zdziwi. Zdumienie jest cnotą dzieci. Jeśli zatracimy zdolność dziwienia się, nie zdołamy zrozumieć Maryi. Aby Ją zrozumieć trzeba zawrócić, cofnąć się, stać się dziećmi, doświadczyć dziecięcego zdumienia. Powiedzieć „Zdrowaś Mario” jak dziecko, z sercem dziecka, z oczami dziecka, co nasza kultura utraciła. Cnota zdumiewania się nie jest powszechna. Musimy ją na nowo odnaleźć w życiu Kościoła. Musimy na nowo nauczyć się zadziwiać”.

Bóg jest Bogiem niespodzianek, który zadziwia ludzi tym, Kim jest i swoim działaniem. Do zdumienia są szczególnie predysponowane dzieci, u ludzi dorosłych taka postawa rzadziej się zdarza. Chociaż można zaobserwować, że wiele dzieci już nie potrafi się zadziwić. Może mają za dobrze i już się nie zdumiewają?

Starość nie liczy się liczbą lat, ale zdolnością do zdumienia się Bożymi niespodziankami. Starość, to mentalność, a nie wiek. Człowiek stary często jest znudzony, przygnębiony, bo utracił zdolność zdumiewania się. Jezus powiedział: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa niebieskiego”. (Mt 18, 3) Pomaga w tej odmianie cnota humoru, czyli trzeba mieć do siebie dystans.

Matka Boża żyła zdumieniem nad Bożym działaniem. Jak miała się nie zdumieć, kiedy Bóg wprowadził Ją w tajemnicę Wcielenia. Owocem Jej zdumienia była modlitwa Magnifikat. W mojej parafii mieszkał młody człowiek, któremu wcześniej zmarli rodzice. Miał on ciocię w USA, która znając jego sytuację materialną, zapisała na niego w testamencie sporą sumę pieniędzy. Przyszedł przerażony i mówił do mnie: „Co ja z tym zrobię?” On był zdumiony podarowanymi pieniędzmi. A my, czy nie jesteśmy zdumieni, że otrzymaliśmy chrzest, że otrzymaliśmy wiarę, że zostaliśmy zawierzeni Matce Bożej? Przyzwyczailiśmy się, brakuje nam entuzjazmu, znikło zdumienie.

Wszyscy jesteśmy zdumieni złem, które rozgrywa się na świecie. Dlaczego nie zdumiewamy się cierpliwością Boga, który na ziemię nie zsyła katastrof albo klątwy. Tak Jezus mówi o sobie cytując proroka Izajasza: „Nie będzie wołał, ani podnosił głosu. Nie da słyszeć krzyku swojego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomyku. On niezachwianie przyniesie Prawo. Nie zniechęci się, ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, na Jego pouczenia wyczekują wyspy”. (Iz 42, 2-4) Bóg jest cierpliwy i patrzy na dziwactwa i skandale ludzi. Nie rzuca piorunami. Gdyby było w nas coś z Maryi, to byśmy powiedzieli: „Boże, jaki jesteś cierpliwy i wielki.”

Kiedy Jezus umierał na krzyżu, to najważniejsza była dla Niego relacja z Ojcem. Ale na chwilę spojrzał na ziemię i zobaczył swoją Matkę Maryję, Niepokalaną i Jana, swojego ucznia. Zobaczył, że uczeń jest pogubiony, znajduje się w ciemności. Nie mógł go tak zostawić. Spojrzał na Maryję i powierzył Jana Maryi, a Maryję Janowi.

Jak możemy zobaczyć sprawy Boże, kiedy utraciliśmy oczy dziecka. Tylko się gorszymy i potępiamy. Co zostawimy po sobie? Lamentacje, narzekania, czy Magnifikat? Czy człowiek lamentacji dostanie się do nieba? W parafii w Ząbkach pracował ks. Wojciech Karolak. Na Mszy świętej z okazji 50 – lecia swojego kapłaństwa powiedział: „Wszystko miałem. Bóg dawał mi wszystko. Nic mi nie brakowało. Wszystko, co potrzebne dał mi Bóg”

Trzeba na nowo zdumiewać się Eucharystią, że jeszcze możemy w niej uczestniczyć, że jeszcze ksiądz jest wśród nas, że jeszcze nas nie zakneblowali, że mamy świątynię, sakramenty, sakrament pokuty i prostą pokutę za wyznane grzechy. Pewien człowiek po spowiedzi zdumiał się, że otrzymał za swoje przewinienia tylko dziesiątkę różańca do odmówienia. Myślał, że pokuta powinna być większa. Ksiądz mu odpowiedział: „Odmów dziesiątkę różańca i bądź wdzięczny”.

Nie jest za późno na zdumienie, które otwiera drogę do modlitwy zawierzenia, czyli modlitwy czterech przepaści. Przynajmniej zacznijmy pisać swoim życiem Magnifikat. Musimy nauczyć się na nowo zdumienia i zadziwienia. Zdumienie otwiera serca na wdzięczność. Po co być starym, kiedy można być młodym i zdumionym człowiekiem. Jezus widząc wokół siebie przeważnie biednych, niewykształconych i nieporadnych ludzi, którzy do Niego ciągnęli modlił się do Boga: „Wysławiam Cię Boże, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. ” (Mt 11, 25) Zdumiał się mądrością Boga.

Konferencja spisana z prywatnych notatek E. Myśliwiec. Nie jest dokładnym zapisem wypowiedzi..

Ogólnopolska inauguracja roku formacyjnego 2023/ 2024 w Wąwolnicy

Zdjęcie

Dnia 30 września 2023 w Wąwolnicy miała miejsce ogólnopolska inauguracja roku formacyjnego pod hasłem Z Maryją wypraszajmy miłosierdzie dla nas i dla całego świata. Do Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej przybyło ok 600 członków Ruchu Rodzin Nazaretańskich, w tym ok 120 osób z RRN Diecezji Warszawsko-Praskiej. Gospodarzem wydarzenia była wspólnota RRN z archidiecezji lubelskiej. We wrześniu 1278 roku w miejscowości Kęble wojska tatarskie plądrowały domy i brali do niewoli ludność. Jednym z łupów była figura Matki Bożej, którą chcieli poniżyć wyśmiewając się z niej. Wtedy miało miejsce niezwykłe wydarzenie. W kronice zostało to opisane: „nad Matką Bożą ukazała się jasność i unosić się zaczęła w górę, na przeciwległej górze o paręset kroków stanęła na lipie, jakoby uchodząc z rąk niewiernych, czasem jeszcze bardziej przerażeni Tatarzy, jak najszybciej uciekali, tak że łupy co nie były na wozach i jeńców pozostawili, nie myśląc o zdobywaniu zamku. Po ich ucieczce statua Matki Bożej nazad stanęła na kamieniu". Mieszkańcy z wdzięczności za ocalenie umieścili Figurę w kaplicy i tam doznawali łask i opieki od Matki Bożej. Później figura została przeniesiona do kościoła św. Wojciecha w Wąwolnicy. Tutaj do Matki Bożej Kębelskiej przyjeżdża wielu pielgrzymów i tak jak przed wiekami doznają łaski.

Świadectwo

Spotkanie rozpoczęło się od powitania przybyłych przez animatora diecezjalnego Jacka Bednarza. Wysłuchaliśmy słowo kustosza Sanktuarium, ks. Wojciecha Ważnego. Później mieliśmy możliwość wysłuchać świadectwa p. Mirosława, członka RRN z archidiecezji lubelskiej, który doznał uzdrowienia za przyczyną Matki Bożej Kębelskiej. Jest on nauczycielem akademickim na Politechnice Lubelskiej, dlatego ważne dla niego jest mieć sprawny aparat mowy. W 2010 roku zaczęły się u niego problemy z głosem. Laryngolog stwierdził, że na strunach głosowych znajduje się guzek, który należy jak najszybciej usunąć. Po interwencji chirurgicznej zagrożenie minęło. Jednak 2013 roku pojawił się nowy guzek. Trafił do lekarza, będącego ordynatorem oddziału laryngologii w Lublinie na konsultację. Lekarz obiecał szybkie usunięcie zmiany, ale też zachęcił do pielgrzymki do Wąwolnicy do Matki Bożej Kębelskiej. W jego gabinecie na biuru znajdował się obrazek z Matką Bożą i osiołkiem. Na pytanie, co oznacza ten obrazek, lekarz wyjaśnił, że: „Matka Boża to Pani Ordynator, a osiołek to ja”. Pan Mirek udał się do Wąwolnicy i prosił Maryję, aby się nad nim zlitowała, bo pracuje głosem, a jak nie będzie mógł mówić, to nie utrzyma rodziny. Prosił Jezusa: „Jezusie, Synu Boga dotknij mnie w obecności Twojej Mamy”. Po tej modlitwie nie czuł niczego nadzwyczajnego, oprócz smaku krwi w ustach. Zaniepokojony pojechał do swojego lekarza na badanie. Ten obejrzał jego krtań i stwierdził, że nie ma już żadnego guzka na strunach głosowych. Po tym badaniu pan Mirek pojechał do Wąwolnicy, aby podziękować za doznaną łaskę. „Tak jak w Kanie Galilejskiej Matka Boża jest z nami i trzeba mieć wiarę, jak ziarnko gorczycy. Niech nasze wołanie do Matki Bożej będzie przepełnione wiarą” – zakończył swoje świadectwo pan Mirek.

Konferencja

Konferencję wygłosił ks. Darek Kowalczyk, moderator krajowy RRN. Powiedział, że świadectwo, które usłyszeliśmy wprowadziło nas w atmosferę tego miejsca, gdzie Matka Boża okazała swoją wielką moc. Maryja tutaj jest, do Niej przyjechaliśmy. Ona chce otworzyć nasze serca na działanie Bożych łask. Nie jesteśmy sami, Jezus mówił, że tam, gdzie są zgromadzeni dwaj lub trzej w imię Jego, tam On jest z nimi. Jezus jest z nami i z Jego woli jest z nami Maryja.

Ksiądz Dariusz wspomniał wydarzenie z 27 czerwca tego roku. „Jechałem na rekolekcje RRN archidiecezji lubelskiej. Padał ulewny deszcz i samochód uległ awarii. Stanąłem na poboczu i nie wiedziałem, co robić dalej. Byłem ok 30 km od Wąwolnicy. Deszcz, awaria, kłopoty – to wszystko jest po coś, nie ma przypadków, pomyłek Boga. Tylko trzeba zaprosić do naszych bolączek i katastrof. Matka Boża pierwsza wychodzi do nas. Otrzymałem pomoc, tak że następnego dnia nawiedziłem Sanktuarium Matki Bożej na Górze Chełmskiej. Zrozumiałem, że wszystko było po to, bym nawiedził Sanktuarium maryjne, a resztą zajęła się Matka Boża. Trzeba bym doświadczył biedy, niedostatku, pustych rąk i żebrania, by przekonać się, że Matka Boża jest obecna i kocha mnie. Trudne sytuacje są potrzebne, ponieważ jesteśmy kształtowani przez pustynie, ciemność, by pójść tam, gdzie jest prawdziwy ratunek. Aby ukształtowało się w nas szaleństwo wiary, która nie jest teorią, ale czynem, konkretem”.

Kiedy w 1978 roku ks. kardynał Karol Wojtyła koronował cudowną figurę Matki Bożej Kębelskiej padał rzęsisty deszcz. Wspaniała uroczystość, a taka zła pogoda. Z punktu widzenia wiary tam, gdzie dokonuje się działanie Matki Bożej musi dojść do trudnych doświadczeń, aby bardziej kochać Maryję i oczekiwać na Jej działanie. To jest tajemnica zawierzenia rozpoczęta testamentem Pana Jezusa na krzyżu. Przyjęcie zawierzenia musi przejść przez burzę ciemności, braki, pustkę, słabość, a nawet grzech. Matka Bożą nigdy nie przestaje kochać. Gdy Ją zapraszamy zaczyna się prawdziwa komunia życia z Nią. Ona zaczyna żyć w nas i przez nas. To jest proces, proces zawierzenia i modlitwa czterech przepaści. Przepaści grzeszności i nicości, przepaści ufności, przepaści wdzięczności i kenozy, czyli wyniszczenia Jezusa i Maryi.

Przebite serca Jezusa i Maryi cierpią, bo ze strony ludzi spotyka ich opór. W 1531 roku w Meksyku Matka Boża ukazała się Juanowi Diego. Jego doświadczenia pokazują na czym polegają cztery przepaści.

W drodze do kościoła Indianin Juan Diego zachwycał się śpiewem ptaków, pięknym widokiem i nagle usłyszał kobiecy głos. To była Matka Boża, która powiedziała mu, kim Ona jest i wtajemniczyła go w misję, którą jemu powierzyła. Powiedziała mu, aby poszedł do miejscowego biskupa i przekazał mu prośbę od Niej, o wybudowanie kaplicy ku Jej czci. Dla Juana Diego było to wielkie i niespodziewane przeżycie i chociaż odczuwał radość z tego spotkania, to od razu zaczął wymawiać się z tej misji. Mówił: „poślij kogoś innego, godniejszego”. Maryja odpowiedziała: „mam wielu godniejszych, ale wybrałam właśnie ciebie”. Na tle miłości Maryi pojawił się od razu obraz nędzy duchowej Juana Diego. Kiedy jednak poszedł do biskupa, ten poprosił o znak, że rzeczywiście Indianin mówi prawdę. Maryja zapowiedziała, że biskup otrzyma znak, po który Juan Diego ma przyjść następnego dnia. W tym czasie zachorował krewny Juana Diego. Zapomniał on o miłości Maryi i zaczął sobie radzić sam z problemem, jakby Maryja nie istniała i popadł w zwątpienie.

Węzły, które rozwiązuje Maryja są węzłami niewiary. Człowiek nie wierzy Bogu, nie ufa Mu. Maryja potrafi zanieść wszystko do Boga, bo On bez trudu wszystkie problemy rozwiązuje. Kto czuje się kochany przez Boga, przez Maryję, to zrozumie, jak bardzo grzeszy przeciwko Bogu i Maryi. Juan Diego idzie ścieżką w żebraczych łachmanach, zatroskany, czując, że zdradził zaufanie Matki Bożej. Kiedy Ją ponownie spotkał spodziewał się nagany. Ale usłyszał słowa przedziwne, pełne miłości, wzywające do zaufania. Maryja uczy ufności. Nędza działa cały czas, a Maryja jest w środku tej nędzy, o wszystkim wie. „Nie bój się. Twój wuj jest już zdrowy”. My też ufamy, choć widzimy u siebie brak wiary. Przychodzimy by otrzymać łaskę ufności w miłość. Maryja mówi: „Zaufaj Mi, Ja ci pomogę. Daj się wziąć na ręce” Ufność ma przerosnąć grzeszność. Ufność wyraża się we wdzięczności. Ufam Ci i dziękuję za wszystko, choć jeszcze tego nie widzę. Dziękuję za to, czego nie widzę. Maryjo, Ty we mnie mów Magnifikat. Wdzięczność trzeba okazać. Odwdzięczyć się, to pomóc tym, co się pogubili, nie odrzucać nikogo. Maryja mówi: „wypełnij mój plan, zostaw swoje plany. Ja się będę troszczyć o ciebie”. Wyrazem ufności jest wypełnienie woli Bożej, choć mi to nie pasuje. Juan Diego przestał się martwić. Wszedł na wzgórze, zebrał róże, choć była to zima, i zaniósł je do biskupa. Pokazał znak od Maryi. Nie były nim róże, ale obraz Maryi odbity na tilmie, w której niósł kwiaty. Biskup modlił się całą noc przed obrazem Matki Bożej. Później zbudował kaplicę, w której Maryja mogła okazać Indianom swoje miłosierdzie i łaski, pocieszyć ich. Juan Diego stał się narzędziem Matki Bożej, dzięki któremu 9 milionów Indian przyjęło chrzest. Wcześniej misjonarze widzieli opór przed przyjęciem wiary. Matka Boża sprawiła, że do Jezusa zostało przyprowadzonych tylu nowych wyznawców.

Maryja może dokonać takie znaki mocą krzyża Jezusa. Trzeba mieć wiarę. Tą wiarą Maryja zaraziła ludzi, tak, że doświadczyli cudu przemiany. Wydaje się, że świat odszedł daleko od Boga, że nie można już dotrzeć do ludzkich serc, a Maryja pokazuje sposób nawrócenia poprzez modlitwę zawierzenia.

W Ewangelii został opisany nieudany połów ryb uczniów Jezusa. Łowili całą noc, a nad ranem mieli puste sieci. Zniknął ich zapał, byli zmęczeni. A Jezus powiedział im, aby ponownie zarzucili sieci. Wiedzieli, że pora jest nieodpowiednia na łowienie ryb, ale wypłynęli na słowo Jezusa. Trzeba wierzyć, że Bóg okaże działanie pełne mocy. Nowy zapał otrzymuje się w cichej adoracji Najświętszego Sakramentu. To jest czas na odnowienie wiary. Warto pójść na adorację z Maryją, by zarzucić sieci, nawet tam, gdzie „ryby nie biorą”. Ona pomaga uwierzyć i przynosi do Boga nasze problemy, problemy z naszymi bliskimi, może już niewierzącymi, żyjącymi w grzechu, gdy Ją prosimy, by ich ochroniła i nawróciła. Matka Boża odnowi wszystko i obdarzy łaską w sposób nadobfity. Pozwólmy Jezusowi użyć nas w dziele odnowy świata. Okażmy swoją miłość Maryi. Ona otworzy nas na działanie mocy Jezusa, a przez nas otworzy innych. Za te łaski podziękujmy z góry Maryi. Powierzajmy Matce Bożej członków RRN, prosząc o odnowienie naszego charyzmatu, o zawierzenie się Maryi, za bliskich, którzy się pogubili i o ich powrót do Boga.

Gospodarzem miejsca jest Matka Boża Kębelska. Jej zależy na nas i tęskni za nami. Przyjmuje nas, byśmy oddali Jej swoje troski prosili i podziękowali za łaski. Przyjdzie taki dzień, kiedy doświadczymy Jej miłości.

Homilia ks. Józefa Wróbla, biskupa pomocniczego Archidiecezji Lubelskiej

Ks. Biskup w swojej homilii przytoczył alarmujące dane statystyczne obrazujące kruchość małżeństwa i rodziny. Mówił o spadającej liczbie zawieranych małżeństw, a rosnącej liczbie rozwodów. Mówił o kryzysie demograficznym i rosnącej liczbie związków niesakramentalnych. Dane ukazują smutny obraz rzeczywistości. Coraz mniej ceni się małżeństwo i rodzinę, a ludzi coraz częściej łączą tylko emocje. Doświadczenie uczy, że emocje szybko się zapalają i szybko gasną. Konsekwencje tego ponoszą dzieci i młodzież. Młodych ludzi nie ma kościele. Nie zachwyca ich Bóg, wiara. Nie mają kręgosłupów religijnych, a swoje inspiracje życiowe szukają w świecie wirtualnym. Do tego dochodzi coraz większa liczba osób chcących się wypisać z rejestru Kościoła. Nawet nie podają przyczyny odejść.

To nas boli i jest wyzwaniem, byśmy nie byli naiwni. Pójście na ulicę i głoszenie Ewangelii nie jest przyjmowane. Ważne jest świadectwo, życie, nawrócenie życiowe, pokazanie, że w Bogu, w Kościele odnajdujemy radość i własną tożsamość. Małżeństwo i rodzina są istotnym wymiarem naszego życia. Młody człowiek sam kształtuje siebie, a później z bólem odkrywa swoją kondycję, doświadcza swojej kruchości. Czujemy się panami życia, ale jesteśmy nimi do czasu, gdy poczujemy własną bezsilność, na przykład z powodu choroby. Bóg chce byśmy odkrywali swoją tożsamość w rodzinie i w Kościele.

Jutro, 1 października będziemy obchodzili 126 rocznicę śmierci św. Tereski od Dzieciątka Jezus. Ostatnie jej chwile życia były wielkim cierpieniem spowodowanym przez rozwijającą się gruźlicę i związane z nią problemy z oddychaniem. Odnalazła swoją radość, kiedy zrozumiała, że w tym cierpieniu jest podobna do Jezusa Chrystusa. Odnajdujemy naszą radość życia upodabniając się do Jezusa. On przeżywał radość życia w rodzinie pod opieką Maryi i Józefa. Przeżywamy radość, powodowaną przez sukcesy, ale i małe sprawy ofiarowane Bogu z miłością i wdzięcznością. Jezus widział na swoją Matkę, jak z miłością spełniała swoje obowiązki dla Niego i dla św. Józefa. Widział św. Józefa jak z miłością spełniał swoje obowiązki dla Niego, dla Maryi i dla innych ludzi.

W duchowości RRN szukajmy sensu naszych wyrzeczeń i trosk. Odnajdujmy siebie wpatrzonych w Świętą Rodzinę. Prośmy Jezusa, aby nam towarzyszył w życiu na co dzień.

Agapa

Po zakończonej Eucharystii udaliśmy się do punktów, gdzie były wydawane ciepłe posiłki, ciasta oraz kawa i herbata. W gronie znajomych i przyjaciół prowadzono rozmowy, zawierano nowe znajomości. W czasie przerwy można było udać się do kaplicy, gdzie modliliśmy się przed słynącą łaskami figurą Matki Bożej Kębelskiej.

Wokół kościoła były umieszczone instalacje z archiwalnymi zdjęciami przedstawiającymi pacyfikację wsi we wrześniu 1946 roku przez milicjantów i funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Wieś została spalona za sprzyjanie i okazywaną pomoc oddziałom Armii Krajowej. Zdjęcia wykonał Amerykanin John Vaschon, fotograf pracujący dla United Nations Relief and Rehabilitation Administration, organizacji udzielającej pomocy ludności krajów w Europie i Azji poszkodowanych w czasie II wojny światowej. Podobne restrykcje, czyli kilkukrotne podpalenia, mieszkańcy Wąwolnicy doświadczali w czasie okupacji niemieckiej za pomoc udzielaną partyzantom.

Adoracja Najświętszego Sakramentu

Po przerwie wszyscy udali się do kościoła. Tam przed wystawionym Najświętszym Sakramencie przez ks. Stefana Czermińskiego była prowadzona adoracja. Wspólnie była odmówiona Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Na zakończenie ks. Dariusz Kowalczyk podziękował organizatorom naszego Dnia Skupienia inaugurującego nowy rok formacyjny, czyli członkom RRN archidiecezji, kapłanom Sanktuarium, animatorom dziecięcym i grupie muzycznej z diecezji radomskiej.

Relacja spisana z prywatnych notatek E. Myśliwiec. Nie jest dokładnym zapisem wypowiedzi. Całość wypowiedzi i relację można odsłuchać i obejrzeć na stronie ogólnopolskiej RRN, adres: www.rrn.info.pl

Niesieni na rękach Maryi. Konf. z 3.10.2023

Konferencja ks. Emila Adlera

Zacisze, 3 października 2023

Mirosław Grzelak Mozaiki

 

Mirosław Grzelak: Cud w Kanie Galilejskiej. Mozaika

Fakt, że jesteśmy niesieni na rękach Maryi mówi wiele o trosce Matki Bożej w stosunku do nas. Z kart Ewangelii możemy się wiele dowiedzieć o obecności Maryi w życiu Jezusa i innych ludzi oraz jak jesteśmy niesieni na Jej ramionach.

Na wesele w Kanie Galilejskiej, gdzie była obecna Matka Boża, zaproszono Jezusa i kilku uczniów. Było to jeszcze przed rozpoczęciem Jego publicznego nauczania. Nikt jeszcze nie wiedział kim jest Jezus. Zaślubiny młodych i wesele są początkiem ich życia małżeńskiego i rodzinnego, a tu brakuje wina. Wina rozweselającego, będącego znakiem miłości, radości i nadziei. Jak budować rodzinę, kiedy już na początku brakuje czegoś, co jest istotne. Nikt jeszcze braku wina nie zauważył tylko Maryja. Nikt też się do Niej nie zwrócił o interwencję. Jej miłość jest uprzedzająca.

Kiedy pojawiają się problemy lub gdy czegoś nam brakuje często postanawiamy udać się z pielgrzymką do sanktuarium maryjnego, wtedy czujemy, że Ona niesie nas na rękach. Tam przedstawiamy Jej swoje sprawy. To nie jest tak, że Matka Boża o czymś nie wie. Maryja widzi nasze sprawy nawet wtedy, gdy jesteśmy czymś zajęci, tak jak weselnicy weselem. Nie zauważamy braku wina miłości, wina nadziei, wina radości. Ona mogłaby zainterweniować wcześniej, zanim podjęliśmy decyzję o udaniu się na pielgrzymkę, zanim zaczniemy się modlić, Ona już wie, co nas boli. Przedstawiając Jej swoje sprawy dajemy Jej dostęp do naszego życia.

W czasie wesela w Kanie Galilejskiej, gdy Maryja zwróciła się do Syna słowami: „Nie mają już wina”, usłyszała odpowiedź jakby zniechęcającą: „Niewiasto, jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Zaraz przypominają się inne słowa Jezusa wypowiedziane później na krzyżu: „Niewiasto, oto syn Twój”. Kiedy nie otrzymujemy tego, o co prosimy, myślimy, że Matka Boża jest daleko i nie słyszy naszego wołania, albo zapomniała. Zniechęcamy się i wszystko staje się skomplikowane, tak, że mamy ochotę porzucić modlitwę. Właśnie wtedy jest najlepszy moment na zawierzenie. Tekst Ewangelii jest bardzo skąpy i nie wiemy, co jeszcze usłyszała Maryja od Jezusa, gdy później powiedziała do sług: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Cud nie nastąpił w momencie wyrażenia prośby. Oczekiwany cud w naszym życiu nie pojawi się wtedy, gdy skierujemy prośbę, ani wtedy, gdy udamy się na pielgrzymkę. Zanim poprosimy, to już Ktoś wstawia się za nami. Cud by nie nastąpił, gdyby nie działanie sług, gdyby nie nalali wody do pustych stągwi, nie zaczerpnęli i nie zanieśli do starosty weselnego. Łaska zadziałała, ponieważ słudzy byli posłuszni.

Maryja nas niesie w swoich ramionach, wstawia się za nami u Jezusa, ale i my też powinniśmy działać. Powinniśmy być posłuszni, jak ewangeliczni słudzy. Polecenie Jezusa, które jest do nas skierowane brzmi: Żyjcie Ewangelią. W tym wyraża się posłuszeństwo. Jeśli nie żyjemy Ewangelią, jak możemy prosić Maryję o wstawiennictwo. Życie świętych pokazuje, że Ewangelia daje wskazania inne niż daje świat. Dlatego chrześcijanie ożywieni duchem Ewangelii tworzą szpitale, opiekują się więźniami, pomagają uzależnionym wychodzić z nałogów. Życie Ewangelią, to życie miłością i jest to warunek do zaistnienia cudu.

Przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść. Przeciwieństwem miłości jest obojętność. Kapłani z przypowieści Jezusa o Miłosiernym Samarytaninie byli obojętni na los pobitego przez zbójców człowieka. Odwracali od niego wzrok i przechodzili dalej zajęci swoimi sprawami. Miłosierdzie okazał Samarytanin. On nie był obojętny. Nie mógł wiele zrobić, ale podjął się udzielenia pomocy.

W Ewangeliach nie znajdziemy wydarzeń, gdzie Maryja czyniłaby cuda. Tylko Jezus czynił cuda. Bóg jest autorem cudownych uzdrowień w Fatimie i Lourdes, a Maryja czyni tyle, ile może. Po zwiastowaniu idzie służyć swojej krewnej Elżbiecie. Służy, jak potrafi, by objawiła się łaska Boża. Zanim ludzie zadadzą pytania, już działa uprzedzająca miłość Maryi. Ona prosi Boga za nami, zanim poprosimy Ją o wstawiennictwo. Oczekuje od nas postawy miłości, a nie obojętności. Nawet jeśli nie wiemy w jaki sposób pomóc potrzebującemu człowiekowi, jak rozwiązać jego problem, to wystarczy tylko nie być obojętnym. Nie musimy doskonale rozwiązywać problemów. Nie jest najważniejsze sprawne działanie, ale bycie przy potrzebującym. Tak jak Bóg nie musi rozwiązywać problemów, wystarczy, że daje łaski i siły, by się z nimi zmierzyć. Problemy są po to, aby nas uświęcać pomimo przeżywanych trudności.

Jesteśmy niesieni na rękach Maryi, nawet gdy wydaje się nam, że Ona o nas nie pamięta, że nie myśli o nas i nas nie słucha. Ona jest blisko, wstawia się za nami. Nie jest zniechęcona, gdy Bóg od razu nie odpowiada. Jest wytrwała, nawet gdy trzeba długo czekać. Bóg wysłuchał, już wtedy, gdy została podjęta decyzja, aby się do Niego zwrócić. Jesteśmy niesieni na rękach Maryi, która wstawia się za nami. Z naszej strony zamiast zniechęcenia powinno się pojawić zawierzenie, wyjście z obojętności. Kiedy Ona wstawia się za nami, wtedy Bóg czyni cud. Ten cud jest od Boga!