mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Tajemnica duchowego macierzyństwa Maryi. Konf. 20.02.2024

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 20 lutego 2024

Michał Kmieć: Czy Anglia umarła?

Kadr z filmu Pasja. Reżyser Mel Gibson

Maryja w pełni zaufała Bogu i uważała Go za Ojca. Ona nas objęła swoją miłością, gdy stojąc pod krzyżem na mocy słów umierającego Syna Jezusa przyjęła za swoje dziecko nie tylko stojącego obok Niej św. Jana, ale każdego człowieka.

Sobór Watykański II w swoich dokumentach zapisał, że „Chrystus dokonał dzieła odkupienia w ubóstwie i wśród prześladowań, tak i Kościół powołany jest do wejścia na tę samą drogę, by udzielać ludziom owoców zbawienia”. Żyliśmy do tej pory w czasach zwycięstwa Kościoła i trudno jest nam, gdy widzimy wokół siebie ludzi inaczej myślących niż my, ludzi zmęczonych, zapracowanych w realizacji własnych planów. Możemy się temu dziwić. Dlatego dane jest nam uczestnictwo w życiu Kościoła poprzez przyjęcie ubóstwa, prześladowań i cierpień.

Zwiastowanie było wydarzeniem dla Maryi niezwykle pięknym. Wtedy powiedzenie FIAT było łatwiejsze, niż pod krzyżem, gdyż wiązało się z wyrażeniem zgody na cierpienie Syna i zgody na własne cierpienie. Kiedy Jezus dokonał odkupienia wokół znajdowało się wielu ludzi, z których większość była wrogo nastawiona. To wszystko nie było łatwe dla Maryi, ale mimo to, wypowiedziała trudne FIAT.

Na mocy słów Chrystusa Maryja stała się Matką Kościoła i wszystkich ludzi. Na swoje nowe dzieci od początku patrzyła z niewysłowionym bólem, gdyż widziała jak są prześladowane, torturowane i zabijane z powodu wiary w Jezusa. Jak wiadomo po śmierci Jezusa wybuchło prześladowanie. Pierwsi męczennicy, to ukamienowany św. Szczepan i ścięty mieczem św. Jakub. To były Jej dzieci, ale nie tylko oni. Jej dziećmi byli też ci, którzy nienawidzili i prześladowali pierwszych wyznawców Chrystusa. Bóg nie szczędził Jej cierpień i krzyża, a Ona chciała być uległa i przyjęła nowe powołanie.

Bóg kochał Maryję w sposób wyjątkowy i obdarzył Ją cierpieniem wyjątkowym. Tak Bóg traktuje swoich przyjaciół. Gdyby Bóg nie dotykał cierpieniem swoich przyjaciół, to czy byłoby ich więcej? Przyjmując cierpienia pomagamy Maryi ratować ludzi od potępienia.

Patrząc na postawę Maryi mamy wyrzuty sumienia, że nie potrafimy tak, jak Ona przyjąć cierpienia. Jej próby wiary kończyły się zawsze większym zawierzeniem się Bogu. Ona nigdy Boga nie zawiodła. Nie było w Niej nigdy rozdwojenia pomiędzy słowem, a czynem. My niejednokrotnie chcemy dobrze, mamy dobre zamiary, pragnienia, a spore trudności sprawia nam wykonanie tych zamiarów i postanowień. U nas próby wiary często kończą się cofnięciem się w życiu duchowym, albo odejściem od Boga.

Zawiedzeni rzucamy się w świat marzeń i wspomnień, bo nie czujemy się dobrze w czasie teraźniejszym. Ten świat wydaje się nam inny, nie przystający do Ewangelii, do życia, które znaliśmy. Sama Maryja była wychowywana w świątyni, czytała psalmy, słyszała nauczającego Jezusa. A musiała się spotkać z innym światem. Światem, który nie żył wartościami wpajanymi Jej od młodości. Światem, który brutalnie obszedł się z Jej Synem i który prześladuje i torturuje Jej nowe dzieci. Ona niezmiennie wypowiada trudne FIAT i wstawia się do Boga Ojca za dziećmi prześladowanymi i prześladującymi.

Maryja w Gietrzwałdzie zwróciła się z prośbą do dzieci: módlcie się na różańcu. Modlitwą możecie wiele wyprosić: odzyskanie niepodległości przez Polskę, powrót księży na parafię.

Patrząc na Maryję wyciągajmy do Niej ręce, prosząc o Jej orędownictwo i wstawiennictwo. Nie zawiedziemy się zwracając się do Niej w naszych sprawach i sprawach innych ludzi. Powierzajmy Jej siebie i naszą Ojczyznę.

 

Wraz z Maryją otwierać się na moc Bożą w uniżeniu i słabości. Konf. 13.2.2024

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 13 lutego 2024

Czy Zmartwychwstały spotkał się ze swoją Matką? - Karmel.pl

W pierwszych latach istnienia Kościoła nie było jeszcze oficjalnych prześladowań chrześcijan - no może poza elitami żydowskimi. Jednak od początku choć pociągali ludzi prostych - "Patrzcie, jak oni się miłują!" (Tertulian) byli swoistym wyrzutem sumienia dla ludzi władzy tamtych czasów. Inne od światowych zasady życia, dystans do doczesności, brak zrozumienia stanowiły przeszkodę w zaakceptowaniu wyznawców Chrystusa.

Zawsze byli ludzie słabsi, mniej zaradni, nie stosujący przemocy. Nasza niezaradność, mniejsza samodzielność, nie rozumienie twardych praw życia powodują, że nie jesteśmy akceptowani. Jesteśmy naczyniami glinianymi. Wychodzimy z kościoła po Mszy świętej, po konferencji. Coś nas pokrzepiło, podniosło na duchu, coś zrozumieliśmy, czuliśmy się zaakceptowani. Spotykając się z bliźnimi dziwimy się, że oni czegoś nie rozumieją, czujemy się mądrzejsi, wywyższamy się. Wychodzi z nas stary człowiek.

Bóg ma dwa sposoby prowadzenia nas drogami uniżenia. Pierwszy sposób spowodowany jest czynnikami zewnętrznymi. Są dni kiedy jesteśmy w słabszej formie fizycznej czy psychicznej, albo opadamy z sił ze zmęczenia. Spotykamy trudniejsze niż zazwyczaj okoliczności życia. Wczoraj mogliśmy fikać koziołki, a dzisiaj ledwo nogami powłóczymy. Potrzebujemy czasu, by dojść do siebie. Drugi sposób wynika z wewnętrznych trudności. Bóg daje nam światło uznajemy do czego nas wzywa - chcemy być dla kogoś życzliwym, a nie potrafimy mu darować winy, chcemy pomóc, ale nie znajdujemy chęci lub zastanawiamy się, dlaczego mamy pomagać.

Zewnętrzne i wewnętrzne okoliczności powodują, że nie potrafimy podjąć zadania, ale kiedy się prześpimy, zobaczymy  na nowo swoje pragnienia i możliwiści, to następnego dnia przemyślimy swoje pragnienia i możliwości, to następnego dnia możemy mieć przekonanie i chęć do działania. Myślimy, że to my mamy większą sprawczość, ale tak naprawdę sprawczość ma Bóg. On daje nam zrozumienie i siły. Myślimy, że wreszcie coś zrozumieliśmy, że nie jest z nami tak źle. Nie chodzi o to, by tak nie myśleć, ale o to, by być wdzięcznym i nie gorszyć się swoją słabością i drugiego człowieka. Bóg daje sytuacje, by do Niego móc się zwracać i dziękować Mu za siły, że coś do nas dociera, że chcemy pełnić Jego wolę, za postanowienie, by inaczej postępować. Kiedy różnorodne sytuacje utrudniają nam wykonanie podjętego postanowienia i ukazuje się nasza słabość i nieumiejętność w czynieniu dobra, to możemy się uśmiechnąć, bo one pokazują jacy jesteśmy i zachęcają, by modlić się za siebie i za tych, przez których ujawnia się nasza słabość.

Na szczęście jest Bóg, więc można być spokojnym o te osoby i o siebie. Bóg na szczęście się nie gorszy i nie musimy się bać niczego. To Bóg daje nam umiejętność zachowania się w danej sytuacji. Mamy Matkę Bożą. Ona przeżyła swoje życie z wiarą. W Ewangeliach nie ma zapisanego spotkania Jezusa po zmartwychwstaniu z Matką, ale Ona wierzyła, wiedziała, że On zmartwychwstał, więc Jezus nie musiał do Niej przychodzić.

Maryjo, naucz nas wierzyć nie widząc. Ty żyj wiarą we mnie, że Jezus mnie widzi. Ucz mnie, że każda sytuacja, także trudna, jest dla mnie optymalną do życia wiarą.

Noc wiary w zwyczajności życia. Konf. 6.02.2024

Konferencja ks. Wojciecha Lipki

Zacisze, 6 lutego 2024

Pietà, czyli ucieczka do Egiptu - Mój komentarz do wszystkiego - blog ks.  Andrzeja Draguły - Laboratorium WIĘZI

Fritz von Uhde (1848 - 1911): Pieta, czyli ucieczka do Egiptu

Zwykłe, codzienne życie potrafi zgasić nasze wspaniałe plany, a nieraz podcina nam skrzydła. To, co miało być niezwykłe staje się szare i mało ciekawe. Ktoś zwierzył się, że kiedyś bardzo cenił swojego spowiednika. Słowa księdza były dla niego cenne, traktował je niemal, jak proroctwa. A teraz po latach pouczenia spowszedniały i już je tak nie przeżywa. To co kiedyś było super, teraz już nie jest tak ekscytujące.

Jak to było u Maryi? Początek był świetny. Pojawił się archanioł Gabriel i przedstawił niezwykłą propozycję. A potem było „pod górę”. Najpierw podróż do św. Elżbiety, by sprawdzić, czy anioł powiedział prawdę. Potem trudy wyprawy do Betlejem. A tam okazało się, że nocleg w betlejemskim domu, wśród ludzi Jej się nie należy. Tak jakby mówili: „Idź stąd, w pole, do zwierząt. Tam Twoje miejsce”. A miało być tak wspaniale, że klękajcie narody. Później okazało się, że nie tylko Betlejem było niegościnne. Zabrakło miejsca w całym kraju i musiała uciekać do Egiptu. Dlaczego Bóg dopuścił, że Matka Mesjasza musiała uciekać? Panie Boże, czy nie można było tak pokierować Jej życiem, aby było normalnie? Maryja nie straciła wiary, ale rozważała wszystko w swoim sercu. Tylko jedno wspaniałe wydarzenie, jakim było spotkanie i rozmowa z aniołem musiało przeważyć wszystkie trudności i zagrożenia, jakie były udziałem Maryi przez przeszło 30 lat. Tego nas uczy Matka Najświętsza.

Jeśli spotkałem Boga i żyję Nim, to nie oczekuję by mnie rozpieszczał, obsypywał pocałunkami. Muszę trwać w wierze mimo wszystko. Inni mają uniesienia, wizje, a my nic. Pewna kobieta powiedziała, że wymodliła wiele dobrych rzeczy. Można pomyśleć: „Dobra jesteś. Ale czy w wierze, czy w pysze?” Wiara, to jest trwanie bez bodźców. Poleganie na jednym słowie przez dziesięciolecia. Tak powiedziane przez małżonków przed ołtarzem, obowiązuje przez całe zwyczajne życie.

Jak zachować wierność w zwyczajności życia? Jak zachować taki sam stan gorliwości wiary, jak wtedy kiedy się nawróciliśmy, odkryliśmy Boga, doznaliśmy przemiany? Matka Boża patrzyła na Dzieciątko Jezus i widziała Jego nieporadność i bezbronność, którego tak, jak inne dzieci trzeba umyć, nakarmić, przebrać. To nas uczy, by patrzeć na drugiego człowieka, nie tylko, jak na przykład: Marka czy Zofię, ale jak na brata i siostrę w Chrystusie. Takie spojrzenie wiary zachwyca. Zachwyca, że Bóg przeprowadza nas przez szarość i codzienność i potrafi nas kształtować. On się pyta: Czy jesteś ze Mną tylko wtedy, kiedy ci dobrze „płacę”? Jak długo jesteś w stanie trwać przy Mnie bezinteresownie? Ukryte życie w Nazarecie jest ideałem naszego życia. Dlatego jesteśmy w Ruchu Rodzin Nazaretańskich, bo chcemy dostrzegać i odkrywać Boże życie w codzienności i mówić „wierzę”, choćby Bóg powiedział do nas tylko jedno pociągające słowo.

Nasze negatywne reakcje i nastroje biorą się z braku wiary. Ostatnio ukazały się wywiady z byłymi księżmi. Mówili, co spowodowało, że opuścili stan kapłaństwa. Na początku podawali sensacyjne informacje o tym, że ks. biskup ich nie rozumiał, mówili o niedobrej atmosferze wśród kapłanów, o tym że Kościół to biurokratyczna i bezduszna instytucja. Ale na końcu wywiadu przyznali, że powodem odejścia była utrata wiary. Jeśli nie pilnujemy wiary i nie otaczamy się szklanym kloszem, to byle wiatr może nam tę wiarę zdmuchnąć. Nie wystarczy, że jesteśmy ochrzczeni. Potrzebna jest stała troska o utrzymanie ognia wiary.

Taka była wiara Maryi. Dlatego nie załamała się kiedy Jezus odszedł z domu, kiedy wybierał tłumy zamiast Niej. Nie załamała się kiedy Jezus umierał na krzyżu. Nasza wiara jest poddawana różnorodnym próbom. Uczmy się od Maryi wytrwałości, stateczności. Zaufałem Bogu i bać się nie będę.

Maryja przewodniczką na drogach prób wiary - II. 30.01.2024

Konferencja ks. Jarosława Kukowskiego

Zacisze, 30 stycznia 2024

Parafia Chrystusa Dobrego Pasterza Radom - Święto Świętej Rodziny Święto  świętej Rodziny zaczęto obchodzić w różnych krajach i diecezjach od wieku  XVIII. Po raz pierwszy ustanowił je 4 listopada 1684 r. w

Cechą mężczyzn jest realizowanie się poprzez wykonywanie zadań. Cechą kobiet jest to, że źle się czują, jeśli nie są bezpieczne. Kobieta chce być zabezpieczona, dlatego dla św. Józefa szukanie noclegu i niemożność zapewnienia bezpiecznego domu dla Maryi było upokorzeniem. My jesteśmy przyzwyczajeni do wygody. Wystarczy, że zapłacimy i wszystko mamy. A historia Świętej Rodziny jest jak żywioł, bardzo trudny dla św. Józefa, pragnącego wypełnić swoje zadanie.

Kiedy wreszcie udało się znaleźć miejsce dla Świętej Rodziny, gdzie Maryja urodziła Jezusa, to nieprzewidywalność znowu narosła. W środku nocy przychodzą ludzie o „szemranej reputacji”. W tamtych czasach do pilnowania stad w górach najmowały się osoby uznawane za „najgorszy element” w tamtym społeczeństwie. W górach nikt ich nie pilnował, nie musieli być trzeźwi, a przy tym potrafili zabić sztukę ze stada, by się najeść, a właścicielom opowiadali bajki, że wilk porwał owieczkę. Tacy ludzie „pchali się” do małego Jezusa w środku nocy, by Mu oddać hołd. Kto by wpuścił takich kolędników? Na szczęście nic się nie stało.

Inna sytuacja. W nocy św. Józef usłyszał polecenie, aby ze Świętą Rodziną natychmiast udać się do obcego kraju. Była to swoista „ścieżka zdrowia” z permanentnym brakiem planu i poczucia bezpieczeństwa. W tamtych czasach na drogach nie było bezpiecznie, grasowały bandy. Ale skoro Bóg tak chce, to niech serce się nie burzy. Wierzył, że Bóg wie, co robi. Dla Maryi była to też trudna sytuacja. Po męczącej wędrówce do Betlejem w ostatnich dniach przed porodem, krótkim odpoczynku po urodzeniu, czekała Ją nowa wędrówka, i to w pośpiechu. Ci, którzy chcą odejść od wiary powinni usłyszeć pytanie: Czy jarzmo pochodzące od Jezusa jest słodkie, a ciężar lekki? Czy zdają sobie sprawę, że uwalniając się od jarzma i ciężaru Jezusowego zapędzą się w „dyby”, które nie są ani słodkie, ani lekkie, z których nie będą mogli się tak łatwo uwolnić? To, co jest podejmowane z woli Bożej jest lekkie i słodkie. Bóg daje potwierdzenie, że ciężar jest lekki, a jarzmo słodkie, więc warto zawierzyć.

Trzeba wstać i udać się do Egiptu. Za chwilę się przekonają, że było warto posłuchać Bożego polecenia. Wcześniej mieli dyplomatyczną wizytę. „Przyplątali się” zacni panowie i składając hołd Jezusowi złożyli cenne dary. Św. Józef się uśmiechnął i stwierdził, że Bóg jest kochany, bo zabezpieczył ich materialnie na podróż do Egiptu. Szkatułka na bieżące wydatki, mirra i kadzidło. Te dobrej jakości dary były zabezpieczeniem, listem żelaznym, albo paszportem na drogę w nieznane. Próbki dobrego towaru, czyli mirra i kadzidło, uwiarygodniały św. Józefa jako dobrego handlowca mającego dostęp do towaru najwyższej wartości. Kto by źle traktował, albo zabijał człowieka mającego taki towar i doskonałe kontakty. Egipt stał przed Świętą Rodziną otworem. Pomoc Boga była wymierna materialnie.

Dlaczego Bóg chce, by człowiek najpierw Mu zawierzył w ciemno? Czy nie powinno być odwrotnie? Kolejność Boża jest najlepsza, czyli najpierw człowiek ma zaufać Bogu, choć to trudne, a potem Bóg wyposaża człowieka w dobra. Człowiek wtedy widzi, że Bóg nie rzuca słów na wiatr. Dzięki tej kolejności, człowiek dojrzewa w wierze. Gdyby było inaczej, to byłaby to tresura.

Św. Józef wybierając się ze Świętą Rodziną do Egiptu miał pieniądze na bieżące wydatki i glejt bezpieczeństwa. Bóg snuje wielkie plany, a my, ci którzy zawierzyliśmy Bogu jesteśmy ich uczestnikami. Św. Józef był uczestnikiem wielkich planów Bożych.

Jesteśmy dziećmi, które Bóg wychowuje dla nieba. Trzeba wiele wysiłku, by wyrzeźbić świętego człowieka. Nie ważne, kim jestem. Ważne, bym dojrzewał w wierze. Chodzi o wyrzeźbienie pięknego i świętego człowieka. Pamiętajmy o tym.