mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Duch Prawdy doprowadzi was do całej prawdy. Konf. 28.05.2024

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 28 maja 2024

Duch Prawdy doprowadzi was do całej prawdy

Nasza Winnica » Ogłoszenia – Zesłanie Ducha Świętego

 

Czy poznanie prawdy jest dla nas powodem radości? Jezus w czasie ostatniej wieczerzy zapowiedział uczniom zesłanie Ducha Świętego. „Gdy przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie”. (J 15, 26)

Pierwszym powołanym, by mówić Prawdę jest Jezus Chrystus. Jezus ma wiele do powiedzenia uczniom, ale oni nie są w stanie tego znieść. Nie możemy znieść prawdy, ponieważ Dobra Nowina jest trudna do przyjęcia. Potwierdzeniem jest to, że nie lubimy, gdy ktoś powie nam trudną prawdę o nas. Najczęściej nie jest to dla nas przyjemne. Ale ważne jest, jak zostanie nam to przekazane. Czy będzie to powiedziane z uśmiechem, życzliwie, bez potępiania? Przypomnijmy sobie, w jaki sposób przekazujemy trudną prawdą dzieciom. Czy jest to dla nich przyjemne? Szatan też posługuje się prawdą, ale w jaki sposób? On mówi tak, żeby zniechęcić, przygnębić. Jezus posyła Ducha Prawdy, który ma przekonać świat o grzechu, jednocześnie dając nadzieję. Tak, by człowiek nie skupiał swojej uwagi wyłącznie na grzechu, ani na sobie samym, ale kierował swoje myśli ku Jezusowi, wzywającemu skruszonego grzesznika: „Pójdź za Mną”. Bóg nie potępia, ani nie odrzuca człowieka lecz z radością przyjmuje go, kiedy przyznaje się do grzechu i do prawdy o sobie.

Pewna starsza pani mieszkała ze swoją rodziną. Ubolewała, że choć ich dobrze wychowała, to dzieci nie chodzą do kościoła, nie modlą się. Próbowała ich upominać, ale to przynosiło odwrotny skutek. Zastanowiło ją to. Przemyślała swoją postawę. Uświadomiła sobie, że jest pyszna, bo chce narzucić swojej rodzinie, jak mają żyć. Coś się w niej zmieniło. Przestała napominać rodzinę. Przepraszała Boga za swoją postawę, prosiła o cud. I cud się dokonał.

Jezus powiedział, że: „Duch Święty, gdy przyjdzie, to przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu - bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś - bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie - bo władca tego świata został osądzony. Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. ”. (J 16, 8 – 13) Dlaczego Jezus mówi, że tak trudno uczniom znieść prawdę? Ponieważ dopóki Jezus był wśród nich nie mogli znieść prawdy, ale po Jego śmierci poznali prawdę o sobie i ją przyjęli. Kto pozna prawdę o sobie i ją przyjmie, zostanie usprawiedliwiony przez Jezusa. Duch Święty, Paraklet – to nasz adwokat, obrońca i daje nam Chrystusa. Nie broni przed oskarżeniami, ale pomaga nam się otworzyć, pomaga przyznać się do winy i grzechu, pomaga otworzyć się na Chrystusa. Paraklet pomaga uznać prawdę i żyć prawdą. Pomaga radować się prawdą o sobie. Duch Święty daje świadectwo o nas jacy jesteśmy. My stając w prawdzie dajemy świadectwo o miłosierdziu Chrystusa. Człowiek stojący w pokornie w prawdzie przynosi chwałę Bogu. Czy Matka Boża stawała w prawdzie? Ona żyła w prawdzie. Nie doświadczyła grzechu, ale uznawała, że sama z siebie nie ma nic. To też jest prawda.

Gdy Bóg stwarzał przemówił do morza, aby w nim zaroiły się ryby, ale nie przemawiał do ryb. Bóg przemówił do ziemi, aby na niej rozmnażały się rośliny i zwierzęta, ale nie przemawiał do roślin i zwierząt. Stwarzając człowieka powiedział: Uczyńmy człowieka na nasze podobieństwo. Morze może żyć bez ryb, ale ryby bez morza nie mogą. Ziemia może istnieć bez roślin i zwierząt, ale rośliny i zwierzęta nie mogą żyć bez ziemi. Bóg może istnieć bez człowieka, ale człowiek bez Boga nie może istnieć. Bez Boga byśmy uschnęli i znikli.

Matka Boża raduje się tym, co ma. Bóg nie buduje na pustce. On widzi w nas dobro i na tym buduje. Nie skupia się na grzechu. Grzech jest prawdą o nas, ale prawdą jest też to, że jesteśmy odkupieni. Gdy nie potrafimy sobie darować złych uczynków, przypomnijmy sobie. Czy nie wyspowiadaliśmy się z tych grzechów? Czy nie otrzymaliśmy rozgrzeszenia? Więc dlaczego nie cieszymy się tym, co otrzymaliśmy? Bóg chce w nas działać. Matka Boża jest radosną żebraczką oczekującą na wielkie łaski Boże. Dziękujmy Bogu za trudnych bliźnich, którymi Bóg się posługuje, by nas przemieniać.

Maryja wobec tajemnicy naszej śmierci. Konf. 21.05.2024

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 21 maja 2024

Maryja wobec tajemnicy naszej śmierci.

Łucja, Franciszek i Hiacynta. Co wiemy o objawieniach od dzieci z Fatimy? -  Stacja7.pl

Łucja dos Santos (10 lat), Franciszek Marto (9 lat) i Hiacynta Marto (7 lat) z wioski Aljustrel znajdującej się blisko Fatimy

Maryja w czasie objawienia w Fatimie trojgu pastuszkom: Hiacyncie, Franciszkowi i Łucji poruszyła między innymi także sprawę śmierci. Dzieci jeszcze nie wszystko rozumiały. Chociaż ze śmiercią się wcześniej stykały. Trwała wtedy I wojna światowa. Mężczyźni z ich wioski szli na wojnę. Część z nich zginęła, część wróciła do domu jako inwalidzi wojenni, część zaginęła bez wieści, niewielu wróciło zdrowymi.

Maryja zapowiedziała Hiacyncie i Franciszkowi, że ich niedługo zabierze z tego świata. Dzieci były przejęte tym, że Maryja przyjdzie i ich zabierze. Łucja według zapowiedzi Maryi miała jakiś czas pozostać na świecie, ponieważ Bóg chciał, aby rozszerzał się kult Najświętszego Serca Maryi w świecie. Łucja miała za zadanie przyczynić się do jego rozszerzenia i świadczyć o prawdziwości objawień.

Hiacynta była wesołym, pełnym humoru dzieckiem, a nawet trochę roztrzepanym. Kiedy zachorowała na grypę „hiszpankę” została wywieziona daleko od domu, do szpitala znajdującego się w stolicy kraju, aby tam w lepszych warunkach, pod dobrą opieką lekarską dojść do zdrowia. Liczono, że uda się ją uratować. Dla dziecka taka sytuacja była trudna. W chorobie nie miała obok siebie rodziców, odeszła samotnie z tego świata.

W tamtym czasie nie wszyscy uwierzyli w prawdziwość objawień w Fatimie. Wiele osób będących pod wpływem wrogo nastawionych do spraw religii dziennikarzy powątpiewało w prawdziwość ukazania się Maryi. Część osób wyśmiewało to wydarzenie, wyśmiewano widzące Maryję dzieci. W takiej atmosferze odchodziła z tego świata Hiacynta. Zgodnie z zapowiedzią towarzyszyła jej Maryja, która obiecała, że jej nie opuści i przyjdzie po nią, by ją zabrać do nieba. Dzieci nie wątpiły w to, co widziały, nie wątpiły w prawdziwość słów Maryi. Modliły się, pokutowały, tak jak tego oczekiwała od nich Maryja. Jednak nie wiedziały dlaczego nie rozumieli ich najbliżsi i sąsiedzi z ich wioski. Nie rozumieli dlaczego nie mieli od nich wsparcia.

Gdy myślimy o naszej śmierci, to wydaje się nam, że to nas nie dotyczy, że to inni mogą umrzeć, ale nie my. Wydaje się nam, że będziemy żyć wiecznie. Dlatego na później odkładamy nawrócenie. Przecież nie wiemy, kiedy przyjdzie nasza pora na odejście z tego świata. Warto się przygotować na nie porządkując nie tylko swoje sprawy doczesne, ale i sprawy duchowe, byśmy nic nie zaniedbali.

Dzieci fatimskie umierały na rękach Maryi. Prośmy Maryję, by towarzyszyła nam w odchodzeniu. W obliczu śmierci będziemy dostrzegać w sobie przepaść zła. Wiedząc jaka jest prawda o nas, będziemy przerażeni ogromem naszego zła. Jednak, gdy pozostaniemy na rękach Maryi nie musimy się tym przejmować, ponieważ to Bóg woła nas do siebie. Pamiętajmy, że On przygotował dla nas miejsce w niebie. Pozostając na rękach Maryi możemy ufać, że dzięki Niej odnajdziemy Boże miłosierdzie, które wydobędzie nas z przepaści zła.

Chodzi o postawę dziecięctwa i wiary. Gdy będziemy mieli taką postawę, to nic nie będzie nas przerażać, nie będziemy się lękać, ani trwożyć. Św. Filip Neri nie lękał się chwili śmierci. Gdy czuł, że zbliża się jego czas odejścia do Boga, zawołał swojego jednego z braci, powiedział mu, że niedługo umrze, położył się i umarł. On szukał woli Bożej i ją realizował. Twierdził, że trudności i przeciwności słusznie mu się należą.

Chciejmy spojrzeć z wiarą na tajemnicę naszej śmierci i zaprośmy Maryję na ten etap naszego życia.

Maryja na drodze naszego krzyżowania. Konf. 14.05.2024

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze 14 maja 2024

Maryja na drodze naszego krzyżowania.

Ruch Rodzin Nazaretańskich diecezji warszawsko-praskiej - Droga krzyżowa  2019

Jezus powiedział: Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!" (Łk 9, 23) Na drodze podejmowania krzyża jesteśmy powołani do bliskiej relacji z Jezusem i jednocześnie bliska relacja z Jezusem będzie zachowana, jeśli każdego dnia podejmiemy krzyż.

Co może być naszym krzyżem, który z woli Bożej powinniśmy podjąć? Krzyżem mogą być: obowiązki stanu, odpowiedzialność za kogoś lub za dzieło, a także choroby, słabości fizyczne lub psychiczne i inne trudności. Kiedy już rozpoznamy, co jest naszym krzyżem i wyrazimy zgodę na jego podjęcie, to okazuje się, że niesienie krzyża wiąże się z trudem, nieraz ponad nasze siły oraz z upadkami. Jeśli jest coś za ciężkie, co mamy nieść, to nic dziwnego, że upadamy. Na drodze niesienia krzyża zdarzają się chwile pocieszenia, ulgi, doznawanej pomocy ze strony innych ludzi, nawet ze strony takich, od których nie spodziewamy się pomocy. Fakt, że Bóg stawia nam na drodze osoby pomagające nam w niesieniu krzyża, to znak, że nie jesteśmy na tej drodze sami, bo Bóg nad nami czuwa i posyła człowieka przychodzącego z pomocą.

Na drodze niesienia krzyża, towarzyszy nam często niezrozumienie ze strony innych ludzi, a także wyśmiewanie się, słuszne lub niesłuszne, prawdziwe lub nieprawdziwe zarzuty, które nas ranią. Zranienia niejednokrotnie są trudniejsze niż samo niesienie krzyża. Można to niekiedy porównać do bycia krzyżowanym, któremu oprócz krwawiących ran towarzyszy przekonanie, że nie możemy się już oddzielić, uwolnić od krzyża.

To doświadczenie choć trudne do przeżycia, to jednak z punktu widzenia życia duchowego jest bardzo ciekawe. Im bardziej się staramy, tym bardziej jesteśmy niedocenieni. Im bardziej chcemy podejmować krzyż, tym bardziej jesteśmy nierozumiani i lekceważeni. Im bardziej chcemy podjąć swoje powołanie, tym bardziej jesteśmy traktowani, jako osoby niższej kategorii, mniej ważne.

Bóg dopuszcza takie doświadczenia, byśmy się nawrócili, ponieważ w takich sytuacjach „stary człowiek” w nas jest przybijany do krzyża. „Starego człowieka” w nas trudno jest rozpoznać. Ujawnia się jego żywotność, kiedy chce nas oddzielić od bliskości z Bogiem. Jeśli przybijany jest nasz „stary człowiek”, możemy zobaczyć sens przeżywanych doświadczeń. Gdy zburzony zostaje nasz świat mamy szansę, by żyć w większej bliskości z Bogiem. Sensem krzyżowania „starego człowieka” w nas jest pomoc w usuwaniu wszelkich przeszkód w życiu w bliskości z Bogiem.

Gdzie jest miejsce Maryi, kiedy przychodzi krzyżowanie? Maryja trwała pod krzyżem blisko umierającego Jezusa. Ona wiedziała, że to co dzieje się z Jej Synem jest dobrodziejstwem dla całego świata. Mamy prawo uważać, że jesteśmy niesieni na Jej rękach. Ona widzi w każdym z nas swoje ukochane dziecko i nas wspiera. Dzięki Jej bliskości możemy przyjąć trudny dar krzyżowania. Krzyż wiąże nas z Maryją, a przez Maryję jesteśmy związani z Chrystusem.

Tajemnica wiary Maryi w obliczu krzyża. Konf. 7.05.2024

Konferencja ks. Emila Adlera

Zacisze 7 maja 2024

Tajemnica wiary Maryi w obliczu krzyża

Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał.

Kościół wraz z Maryją znajduje się u stóp krzyża i my wraz z Maryją mamy stanąć u stóp krzyża. Jak mamy reagować na trudności w naszym życiu, jeśli ich nie rozumiemy? Co mamy zrobić, kiedy doświadczenia nas przygniatają i stajemy się ich ofiarami? Potrzebujemy nowego spojrzenia na swoje trudności.

Pan Jezus ostatni cud uzdrowienia dokonał bezpośrednio przed rozpoczęciem się Wielkiego Tygodnia. Był to cud dokonany wobec człowieka niewidomego od urodzenia. My również potrzebujemy mieć otwarte oczy wiary. Potrzebujemy spojrzenia wiary na trudne wydarzenia, które mają się nastąpić.

Jezus nie wjechał tryumfalnie do Jerozolimy. Nie wjechał na wspaniałym rumaku, jak wielcy wodzowie. Wjechał na osiołku. Tłumy wołały „Hosanna Królowi Dawidowemu”, oczekując, że teraz wprowadzi oczekiwane królestwo króla Dawida. Chcieli poczuć dumę ze swojego państwa Izrael, które, natychmiast powinno zostać uwolnione z niewoli rzymskiego okupanta. Gdy nadzieje nie zostały spełnione, ten sam tłum kilka dni później wołał: Ukrzyżuj Go”, bo nie na takiego Zbawcę oczekiwali, jakiego im Bóg dał w osobie Jezusa Chrystusa. Właśnie dlatego Go odrzucili.

Jezus przynosił inną logikę, niż oczekiwali, Bożą logikę. Jezus jadący na osiołku, nie okazywał swojej potęgi i władzy. Okazał się Sługą pokornym, nie narzucającym się, nie żądającym ofiar, jako Ten, który bierze na siebie ciężar zbawienia. W czasie ostatniej wieczerzy umywał nogi uczniom, podkreślając postawę służby. Umywanie nóg było powinnością niewolnika. Jezus pokazał logikę służby: „Skoro Ja wam to uczyniłem, to i wy Mnie naśladujcie”. Zmuszanie do służby rodzi niewolnika, albo najemnika, a zachęcanie do dobrowolnej służby, uczyniło ich i czyni nas – wolnymi.

Jezus dobrowolnie zdecydował się oddać życie, aby nas zbawić. Logika Jezusa jest inna od ludzkiej logiki, która dąży do tego, by czuć się docenianym, chwalonym, podziwianym, domagającym się swoich praw, spełniania oczekiwań przez innych. Logika Jezusa zachęca do podjęcia odpowiedzialności za drugiego człowieka, za wspólnotę. Jezus zachęca do tego, by uklęknąć i umywać nogi swoim bliźnim. Jeśli chcesz być szczęśliwym, to uczyń kogoś innego szczęśliwym. Nie wymagaj, nie oczekuj, ale służ. Chrześcijanin nie jest władcą przybywającym na koniu, ale sługą na ośle. Spotkaliśmy w życiu ludzi, którzy nam i innym służyli. Byli to nasi rodzice, kapłani, przyjaciele, wychowawcy. Kiedy odchodzą, to okazuje się, że brakuje nam ich i ich pokornej służby. Gdy podejmujemy dobrowolnie służbę, wtedy dzielimy się z bliźnimi talentami i czasem otrzymanym od Boga.

W czasie Eucharystii słyszymy słowa: „Bierzcie i jedzcie”. Mamy nie tylko spożywać Eucharystię, ale również zdecydować się służyć jak Jezus i jak On przyjąć ciężary. Krzyż wydaje się wielką stratą. Jezus choć był wielki i mógł mieć wszystko, to stracił wszystko. Z pozoru wszystko wydawało się bezsensowne. Jednak poznając historię męki na krzyżu przekonujemy się, że pozorna klęska Jezusa na krzyżu okazała się owocna, ponieważ przyniosła zbawienie. Możemy korzystać z owoców dokonanego zbawienia i włączyć się w jej historię.

Pan Jezus powiedział, że posyła swoich uczniów, a tym samym nas, byśmy głosili Ewangelię, tak jak Jego posłał Bóg Ojciec. Jakie było apostolstwo Jezusa? Czy zbawił nas przez nauczanie, albo przez dokonane cuda? Jezus zbawił nas przez przyjęte dobrowolnie cierpienie. Apostołowie, tak jak Jezus nauczali, czynili cuda, ale również oddawali swoje życie. Grzech pierworodny wynikał z nieposłuszeństwa, dlatego świat zbawia posłuszeństwo, które zapoczątkował Jezus. Dlatego zbawienie stało się możliwe dla wszystkich ludzi, także dla nas.

Słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: „ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa”, nie oznaczają, że zbawczemu cierpieniu Chrystusa czegoś brakowało. Wszyscy mamy mieć udział w Jego posłuszeństwie. Mamy jednoczyć nasze cierpienia z Jego cierpieniem. Powierzając się Bogu, łączymy się z cierpieniem Jezusa. Pozwalamy, by nasze cierpienie było zbawcze.

Cierpienie staje się owocne, gdy spełnia następujące warunki:

Akceptacja – potrzebna jest chrześcijańska akceptacja cierpienia. Każde zdarzenie może być przyjęte, jako dar z ręki Boga. Maryja pod krzyżem przyjmuje wszystko ze spokojem, bo wie, że Jezus wypełnia wolę Ojca. Ona, tak jak Jezus przyjmuje wszystkie doświadczenia, jako dar od Boga.

Powierzenie się Bogu – Maryja sama powierza się Bogu. My również w tym, co nas dotyka mamy powierzyć się Panu Bogu. Nie jest to rezygnacja, nie jest to obojętne stwierdzenie, „a niech się dzieje co chce”. Powierzenie się jest daniem Panu Bogu dostępu do siebie, do swojego serca, do swojego cierpienia, smutku, czy samotności.

Działanie – polega na ofiarowaniu Panu Bogu swojego cierpienia w intencji innych.

W ten sposób dopełniane są braki udręk Chrystusa. Choć cierpieniu Chrystusa niczego nie brakuje, to my musimy się włączyć i stać się częścią Jego krzyża. Tylko wtedy nasze cierpienie ma wartość. Nie jest bezsensowne, samotne. Bez Chrystusa cierpienie jest tylko bólem. Cierpienie przeżywane z Chrystusem ma sens i ratuje świat.

Maryja pod krzyżem nie rozpacza, nie narzeka na brak sprawiedliwości, nie złorzeczy oprawcom, nie krzyczy, że wszystko nie ma sensu. Maryja łącząc się z Chrystusem staje się Współodkupicielką.

Powierzajmy Maryi siebie, swoje cierpienie, to co jest bolesne, co nam nie daje nadziei. Niech Ona uczy nas postawy zawierzenia i akceptacji i aktywnego włączenia się w cierpienia Jezusa Chrystusa.