mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Wola Boża w świecie, który przemija. Konf. 29.11.2022

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 29 listopada 2022

Zanim Słowo stało się Ciałem - biblia.wiara.pl

Z biegiem lat widzimy, że świat przemija, także my wyglądamy inaczej niż w młodości. Świat przemija, ale my powołani jesteśmy do wieczności. Czas jest nam dany, aby uchwycić się Boga i wraz z Nim przejść do wieczności.

Z czasem kojarzą mi się dwa określenia: chronos – czyli czas, który można obliczyć za pomocą zegara, oraz Kairos – to grecki bożek łysy, ale z grzywką, patron szczęśliwego zbiegu okoliczności, a jednocześnie niewykorzystanej szansy. Człowiek, który go napotykał – biegnącego przez życie – miał jedynie krótką chwilę, by go złapać, gdy go minął, ten uciekał już bezpowrotnie…

Na ziemi mamy do dyspozycji określony czas, który jest darem Boga. Każda sekunda jest okazją do pochwycenia Boga przez modlitwę, sakramenty, służenie najbliższym. Czas nas prowadzi do wieczności, do Niego. Przemijanie ma sens, ale tylko w Bogu, bez Niego przemijanie nie ma sensu.

Pewien człowiek nie wierzący w Boga, wybrał się ze swoim kolegą na mecz do pubu. Po wypiciu piwa, gdy był rozluźniony, wyjawił koledze swój problem, jaki ma z przemijalnością życia. Powiedział, że przeraża go myśl, że po śmierci nie ma już niczego. Dzięki wierze ufamy, że jeśli człowiek podejmuje trud, to Bóg go umacnia i prowadzi do wieczności nieprzemijającej. Czas jest nam dany, byśmy byli darem dla drugiego człowieka. Mamy dar życia, które przemija, więc dziękujmy Bogu za ten dar i prośmy Go, abyśmy wykorzystali swój czas, jak najlepiej.

Końskie odchody nie są przyjemne, ani miłe w zapachu, ale mogą być wykorzystane jako nawóz użyźniający ziemię. Bez nawozu plony byłyby słabe. Nawozem możemy nazwać naszą grzeszność, którą można w sakramencie spowiedzi zawieść na pole kochającego Boga i tam pojawią się dobre plony. Jesteśmy grzesznikami, ale powinniśmy swoją grzeszność zanosić do Boga.

Stanisław Sojka napisał piosenkę pt: Tolerancja, gdzie refren brzmi następująco: „Na miły Bóg,.. życie nie tylko po to jest, by brać. Życie nie jest po to, by bezczynnie trwać, i aby żyć siebie samego trzeba dać”. Czy dzisiaj ta piosenka ma znaczenie? Człowiek nieopierający się na Bogu jeśli dostrzega przemijalność życia staje się smutnym i zgorzkniałym. Zaś człowiek, który opiera się na Bogu wie, że jego przemijalność ma sens w Bogu i podejmuje wymagania Boże, by biec ku Temu, który go umacnia.

W psalmie 121 czytamy: „Wznoszę swe oczy ku górom. Skądże nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja przyjdzie od Pana, co stworzył niebo i ziemię”. Wznosimy do Boga nasze oczy i serca, by móc codziennie oddawać swoje życie Bogu, wypełniać jak najlepiej swoje obowiązki i żyć w przyjaźni z Chrystusem. On chce, byśmy byli darem dla drugiego człowieka przez ofiarowanie siebie. Przemijalność, czasowość powinniśmy przeżyć jak najlepiej.

„W życiu wiernych świeckich...ani troski rodzinne, ani inne sprawy świeckie nie powinny pozostawać poza sferą ich życia duchowego według słów Apostoła: „Wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub uczynku, wszystko w imię Pana Jezusa Chrystusa «czyńcie», dziękując przez niego Bogu Ojcu” (Kol 3,17). (…) Tylko przez światło wiary i rozważanie słowa Bożego można zawsze i wszędzie poznawać Boga, w którym „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28), w każdym wydarzeniu szukać Jego woli, widzieć Chrystusa we wszystkich ludziach, czy to bliskich, czy obcych, trafnie osądzać prawdziwe znaczenie i wartość rzeczy doczesnych tak samych w sobie, jak i w stosunku do celu człowieka. W tej doczesnej pielgrzymce życia, ukryci z Chrystusem w Bogu, wolni od więzów bogactwa, zwracając się do dóbr wiecznotrwałych, wielkodusznym sercem poświęcają się całkowicie szerzeniu Królestwa Bożego i kształtowaniu oraz doskonaleniu porządku spraw doczesnych w duchu chrześcijańskim”. Sobór Watykański II, Dekret o apostolstwie świeckich

Święty Maksymilian Kolbe miał świadomość, że wszystko przemija, jednak w swojej pracy wykorzystywał wszystkie dostępne środki ze względu na Niepokalaną. Wszystko czynił z miłości do Boga i człowieka. Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie i nie zachwieje się moje przymierze pokoju, mówi Pan, który ma litość nad tobą”. (Iz 54, 10)

Przypisy:

Tolerancja - autor tekstu Stanisław Soyka

1 Dlaczego nie mówimy o tym, co nas boli otwarcie?

Budować ściany wokół siebie - marna sztuka

Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą

Czasami tylko tego pragnę, tego szukam

Ref:

Na miły Bóg,.. Życie nie tylko po to jest, by brać

Życie nie po to, by bezczynnie trwać

I aby żyć siebie samego trzeba dać

2

Problemy twoje, moje, nasze boje, polityka

A przecież każdy włos jak nasze lata policzony

Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień, niech rzuci

Daleko raj, gdy na człowieka się zamykam

Ref:

Na miły Bóg,.. Życie nie tylko po to jest, by brać

Życie nie po to, by bezczynnie trwać

I aby żyć siebie samego trzeba dać!

 

Poddać się działaniu Ducha Świętego, Konf. 22.11.2022

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 22 listopada 2022

Poddać się działaniu Ducha Świętego

Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze Ziemi, tej Ziemi!". 38 lat temu Jan  Paweł II przybył po raz pierwszy do Ojczyzny. WIDEO

Święty Jan Paweł II na Placu Zwycięstwa w Warszawie, 2 czerwca 1979 roku

W języku hebrajskim słowo duch - ruah, oznacza: tchnienie, wiatr. Jezus porównuje działanie Ducha Świętego do wiatru, kiedy mówi: „Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.” (J 3, 8). Każdy kto się poddaje Duchowi Świętemu nie wie dokąd go On zaprowadzi, dlatego pozwalajmy się prowadzić Duchowi Świętemu.

Jan Paweł II w sobotę 2 czerwca 1979 roku na Placu Zwycięstwa w Warszawie celebrował Mszę świętą, podczas której wygłosił homilię do licznie zgromadzonych wiernych. Homilia była przerywana wielokrotnie przez słuchających. Ojciec święty wspominając zachowanie ludzi przyznał, że początkowo chciał ukrócić śpiewy zakłócające mu wygłoszenie homilii, ale później zajaśniała mu w głowie myśl, by zwrócić uwagę w jakich momentach pojawia się śpiew. Wtedy zauważył, że ludzie w spontaniczny sposób reagują, gdy jego wypowiedź wskazywała na osobę Jezusa Chrystusa. Wtedy skorygował swój sposób myślenia i zamiary. Już nie interweniował, by uciszyć śpiewających, ale pozwolił ludziom wybrzmieć. Autokorekta swojego sposobu myślenia i postępowania jest ważnym elementem efektu działania Ducha Świętego.

Święty Paweł w Liście do Tymoteusza przypominał swojemu uczniowi aby: „Rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości i trzeźwego myślenia”. (II T1, 6-7) Trzeźwe myślenie pochodzi od cnoty umiarkowania, czyli zdolności do skorygowania swojego poprzedniego sposobu myślenia czy postępowania, dzięki wydarzeniom, które się dzieją w nas za sprawą Ducha Świętego. Wtedy poprawiamy swoje myślenie i działanie, by było ono zgodne z wolą Bożą.

W Dziejach Apostolskich opisane są wydarzenia, kiedy Duch Święty prowadził św. Pawła i jego towarzyszy poprzez pobudzanie do mówienia i działania, albo czasem poprzez zabranianie mówienia i działania, by korekta postępowania była zgodna z wolą Bożą. Dzięki inspiracji Ducha Świętego Apostoł Paweł z uczniami przeprawili się do Grecji i tym samym weszli do Europy, aby głosić Dobrą Nowinę. Było to jedno z wielu działań Ducha Świętego.

Duch Święty jest pierwszym darem dla wierzących, a nawet najważniejszym darem. Duch Święty może działać w człowieku, którego serce jest czyste, pokorne i bez grzechu. Takie jest serce Maryi. Duch Święty działa również w sercu człowieka, do którego Maryja przynosi Jezusa. Tak się stało w domu św. Elżbiety i Zachariasza. Wtedy Duch Święty był obecny wśród tych, których Ona nawiedziła.

Ducha Świętego należy traktować jak żywą Osobę, a nie jako narzędzie do poszerzania własnych możliwości. Osoba ma prawo wchodzić w dialog, pomagać, prowadzić. Duch Święty jest pełen miłości i rozlewa miłość w naszych sercach.

Święty Paweł zachęca nas: „Nie zasmucajcie Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani”. (Ef 4, 30) Owocami Ducha Świętego są: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”. (Gal. 5, 22) Kiedy nie stawiamy przeszkód Duchowi Świętemu, to On kontynuuje swoje działanie w naszym życiu. Nie przestaje się nam udzielać, nawet gdy Go zasmucamy, albo uniemożliwiamy Mu działanie w nas. Ducha Świętego zasmucamy, przypisując sobie Jego działanie jako własne. Co zasmuca rodziców obdarowujących swoje dzieci prezentami? Zasmuceni są, gdy dziecko nie interesuje się podarunkiem, nie powie dziękuję, albo ma pretensje, że nie taki prezent chciało otrzymać.

Prośmy Matkę Bożą, byśmy przyjmując dary Ducha Świętego nie zasmucali Go. Zabiegamy, by nadal się nam udzielał oraz innym przez nas. Prośmy Maryję, byśmy nie ograniczali Jego działania i nie stawiali barier Jego miłości.

Duch Święty nazywany jest też Parakletem, to znaczy Tym, którego się zaprasza, którego się przywołuje. Już samo imię Paraklet, świadczy, że potrzebna jest z naszej strony otwartość. Potrzebujemy darów Ducha Świętego, więc starajmy się Go nie zasmucać oraz nie przywłaszczać Jego darów, bo to ogranicza Jego działanie.

Historia życia każdego z nas jest historią przyjmowania, współdziałania i prowadzenia Ducha Świętego. On jest niewidoczny jak wiatr, jednak rozpoznajemy Go po skutkach działania. Przyjmujmy Go i pamiętajmy, że nie da się Nim kierować, zawładnąć i przeniknąć Go. Kiedy On się udziela, to z naszej strony potrzebna jest uległość.

Stanowisko Rady Stałej KEP w obronie św. Jana Pawła II

STANOWISKO
RADY STAŁEJ KONFERENCJI EPISKOPATU POLSKI
WOBEC DZIAŁAŃ JANA PAWŁA II
ODNOSZĄCYCH SIĘ DO PRZESTĘPSTW SEKSUALNYCH WOBEC MAŁOLETNICH

W przestrzeni publicznej coraz częściej słyszymy pytania o postawę Jana Pawła II wobec dramatu wykorzystywania seksualnego osób małoletnich i bezbronnych przez duchownych, a także o sposób reagowania na tego rodzaju przestępstwa podczas jego pontyfikatu. Coraz głośniej stawiana jest teza, że Papież nie podchodził właściwie do tego rodzaju czynów i niewiele robił, aby ten problem rozwiązać, a nawet go ukrywał. Wydaje się, że panuje swego rodzaju moda na formułowanie tego typu opinii. Wpisuje się to w próby podważenia autorytetu Jana Pawła II, a nawet zakwestionowania jego świętości, potwierdzonej w procesie beatyfikacyjnym i kanonizacyjnym. W  konsekwencji stanowi to usiłowanie pomniejszenia znaczenia tego wyjątkowego pontyfikatu dla Kościoła, świata, kultury i człowieka.

Medialny atak na św. Jana Pawła II i jego pontyfikat znajduje także swoją przyczynę w nastawieniu do jego nauczania, wyrażonego chociażby w takich encyklikach, jak Redemptor hominis czy Veritatis splendor, a także w głoszonej przez niego teologii ciała, co  nie odpowiada współczesnym ideologiom propagującym hedonizm, relatywizm i nihilizm moralny.

W tej sytuacji uczciwe szukanie prawdy i dawanie jej świadectwa jest obowiązkiem każdego prawego sumienia. Spojrzenie na działania Jana Pawła II powinno uwzględniać kontekst historyczny i ówczesny stan wiedzy, a także uwarunkowania, w jakich on żył. Były one naznaczone przede wszystkim następstwami rewolucji kulturowej 1968 roku, odrzucającej obiektywne kryteria moralności i osobowej odpowiedzialności. Powszechnie głoszono, zwłaszcza w środowiskach uniwersyteckich Zachodu, że wszystko ma tę samą wartość i że, w konsekwencji, nie istnieje odtąd żadna różnica między dobrem i złem, prawdą i fałszem, pięknem i brzydotą. Obecnie pojawiają się nowe ideologie, które są spuścizną rewolucji 1968 roku. Podważają one chrześcijańską antropologię, której podstawową prawdą jest stworzenie człowieka przez Boga, jako kobietę i mężczyznę, na Jego obraz i podobieństwo. W sposób oczywisty walka z chrześcijańską wizją człowieka łączy się z próbami podważania wielkiego autorytetu, jakim na całym świecie cieszy się św. Jan Paweł II, który z ogromną mocą głosił tę wizję na wszystkich współczesnych mu areopagach.

Starając się zrozumieć podejście Jana Pawła II do problemu wykorzystywania seksualnego małoletnich, pragniemy pokazać konsekwentnie podejmowane przez niego działania.

  1. Już w początkach pontyfikatu w wprowadzonym przez Jana Pawła II w 1983 roku nowym „Kodeksie Prawa Kanonicznego” jednoznacznie zobligowano przełożonych kościelnych do karania sprawiedliwą karą członków kleru, będących sprawcami wykorzystania seksualnego małoletnich, nie wyłączając wydalenia ich ze stanu duchownego.

W 1992 roku Jan Paweł II ogłosił „Katechizm Kościoła Katolickiego”, który w artykule 2389 stwierdza, że „nadużycia seksualne popełniane przez dorosłych na dzieciach lub młodzieży powierzonych ich opiece” są grzechem, będącym „jednocześnie gorszącym zamachem na integralność fizyczną i moralną młodych, którzy będą nosić jego piętno przez całe życie, oraz pogwałceniem odpowiedzialności wychowawczej”.

  1. Prawdopodobnie pierwszy poważny sygnał o przestępstwach seksualnych popełnianych przez duchownych na szkodę osób małoletnich dotarł do Jana Pawła II z Kościoła w Stanach Zjednoczonych w 1985 roku za pośrednictwem nuncjusza apostolskiego w Waszyngtonie. Była to analiza dotycząca nieskuteczności dotychczasowych działań Kościoła w USA wobec sprawców wspomnianych przestępstw. O rzeczywistej skali tego zjawiska nie miano jednak wtedy pełnego wyobrażenia.
  2. Podczas wizyty ad limina episkopatu USA w 1993 roku Jan Paweł II zauważył, że biskupi nie byli jednomyślni w stosowaniu prawa karnego w odniesieniu do przestępstw seksualnych popełnianych przez duchownych. Dominowała tendencja do minimalizowania znaczenia prawa karnego w życiu wspólnoty kościelnej, a istniejące narzędzia prawne często nie były stosowane. Nie uświadamiano sobie również tego, jak głębokie i szkodliwe dla psychiki ofiar mogą być skutki tych przestępstw. W tym samym bowiem czasie w skali światowej rosły w siłę ruchy domagające się legalizacji pedofilii.

Po tej wizycie w liście do biskupów amerykańskich Jan Paweł II napisał: „kanoniczne kary, które są przewidziane za niektóre przestępstwa i wyrażają społeczną dezaprobatę wobec zła, są w pełni uzasadnione. Pomagają one zachować wyraźne rozróżnienie między dobrem a złem, przyczyniają się do moralnego zachowania, a także tworzą właściwą świadomość wagi popełnionego zła”.

W drugiej części tego listu Jan Paweł II przestrzegał przed traktowaniem zła moralnego jako okazji do sensacji. „Zło rzeczywiście może być sensacyjne, ale sensacyjność wokół niego jest zawsze niebezpieczna dla moralności” – pisał. Możliwe, że ten sposób myślenia Papieża był pewną konsekwencją wynikającą z jego polskich bolesnych doświadczeń, gdy pod rządami komunistów mass media były niejako urzędowo wrogie wobec Kościoła i częstokroć pojawiające się w niej informacje były po prostu kłamstwami i oszczerstwami. Postawa nieufności i niedowierzania wobec pojawiających się zarzutów dotyczących duchownych była zatem w dużej mierze uzasadniona, tym bardziej że w systemie komunistycznym były one często sposobem dyskredytowania pozycji i działania Kościoła oraz okazją do werbowania współpracowników spośród duchowieństwa.

  1. Wydaje się, że w okresie od połowy lat osiemdziesiątych do połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku skandal wykorzystania seksualnego rysował się dla Jana Pawła II głównie jako problem Kościoła w Stanach Zjednoczonych i w krajach anglosaskich. Dlatego w 1994 roku wydał on indult dla Kościoła w USA, którego celem było zapewnienie większej ochrony dzieci i młodzieży poprzez uzgodnienie przepisów kościelnych z prawem amerykańskim. Dokument ten podniósł wiek ochrony osób małoletnich z 16 do 18 lat i wydłużył okres przedawnienia przestępstw wykorzystania seksualnego małoletnich do 10 lat od ukończenia 18. roku życia przez osobę skrzywdzoną. Dwa lata później, w 1996 roku, Papież wydał podobny indult dla Kościoła w Irlandii, skąd również zaczęły napływać informacje o przestępstwach seksualnych popełnionych przez duchownych.

Świadomość Papieża dotycząca skali i skutków tych przestępstw wzrastała zatem wraz z upływem lat. Stawało się dla niego coraz bardziej jasne, że biskupi i wyżsi przełożeni zakonni nie podejmowali adekwatnych i przewidzianych prawem działań oraz że nie radzili sobie z ich stosowaniem.

  1. Dlatego, pomimo posoborowych tendencji decentralizacyjnych, w 2001 roku Jan Paweł II wydał dokument Sacramentorum sanctitatis tutela dla całego Kościoła. Dziecko zostało w nim ukazane jako jeden z największych skarbów, który za wszelką cenę należy chronić. Krzywda wyrządzona dziecku w sferze seksualnej została uznana za jedno z najcięższych przestępstw kościelnych i zrównana z profanacją Najświętszego Sakramentu czy złamaniem tajemnicy spowiedzi. Aby uniknąć bagatelizowania tych przestępstw w ramach Kościołów lokalnych, Papież na mocy tego dokumentu ustanowił jurysdykcję Stolicy Apostolskiej nad wszystkimi przypadkami wykorzystania seksualnego małoletnich od momentu uprawdopodobnienia się przestępstwa i nakazał jego zgłoszenie do Kongregacji Nauki Wiary. Odtąd postępowania karne prowadzone w tych sprawach zostały zarezerwowane Stolicy Apostolskiej i po dzień dzisiejszy pozostają pod jej ścisłą kontrolą. Decyzja ta pokazała, że Jan Paweł II zdał sobie sprawę ze skali i globalnego charakteru kryzysu spowodowanego wykorzystaniem seksualnym dzieci i młodzieży. Ta zmiana w stosowaniu i egzekwowaniu prawa była prawdziwie bezprecedensowa. Z perspektywy czasu widać, że okazała się ona punktem przełomowym w walce Kościoła z przestępstwami seksualnymi we własnych szeregach. W ślad za tymi decyzjami Jana Pawła II Stolica Apostolska zobowiązała wszystkie Episkopaty do wprowadzenia szczegółowych norm postępowania w takich przypadkach, przy równoczesnym respektowaniu prawa świeckiego.
  2. Przejawem wzrastającej świadomości Papieża było jego przemówienie do kardynałów amerykańskich w kwietniu 2002 roku podczas spotkania, które było bezpośrednim następstwem fali ujawnień przestępstw wobec dzieci i małoletnich dokonanych przez osoby duchowne, sprowokowanej przez serię artykułów zamieszczonych w dzienniku „Boston Globe”. Dokonując diagnozy kryzysu, Jan Paweł II wskazał na ból osób zranionych przestępstwem. Ofiary nadużyć oraz ich rodziny zapewnił o „swojej głębokiej solidarności i trosce”. Zaznaczył przy tym, że zmierzenie się z tymi bolesnymi skutkami musi odmienić Kościół i uczynić go bardziej świętym. Podkreślił też, że kto krzywdzi młodych, jest tej świętości zaprzeczeniem i że „w kapłaństwie i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby małoletnich”. Za istotną część problemu uznał też fakt, że „wielu czuje się zranionych sposobem podejścia hierarchów do tych przestępstw” oraz ich „decyzjami, które w skutkach okazały się błędne”. Podana przez Papieża diagnoza kryzysu jest zatem jasna, a kierunek działań, które mają uzdrowić sytuację – jednoznaczny.
  3. Z przedstawionych działań Jana Pawła II wobec ujawniającego się coraz wyraźniej kryzysu wyłania się obraz Pasterza, który odważnie i zdecydowanie pragnął się z nim zmierzyć, będąc równocześnie świadomy, że kryzys ten może zagrozić zdolności Kościoła do właściwego pełnienia jego misji w świecie. Papież doszedł do wniosku, że tylko „Kościół, stawiający czoła problemowi wykorzystywania z jasnością i determinacją” może również pomóc społeczeństwu przeciwstawić się pladze przestępstw seksualnych wobec małoletnich i bezbronnych. Widząc, że wobec tego problemu punktowe odpowiedzi nie są wystarczającym rozwiązaniem, w 2001 roku Papież podjął decydujący krok i zmienił prawo, które stało się narzędziem dla całego Kościoła. Tą zmianą uruchomił proces oczyszczania Kościoła, kontynuowany przez jego następców: papieży Benedykta XVI i Franciszka.

Usiłując dzisiaj zrozumieć ówczesną sytuację, trzeba też uwzględnić dominującą wtedy także w Kościele mentalność dyskrecji. Jeśli więc nawet podejmowano jakieś działania, to jednocześnie panował lęk i opór przed ich transparentnym komunikowaniem.

Ponadto lektura raportu Stolicy Apostolskiej dotyczącego byłego kard. Theodora McCarricka każe stawiać pytania o to, w jakim stopniu Jan Paweł II był rzetelnie informowany przez powołane do tego organy, a w jakim stopniu pewne decyzje były podejmowane bez jego wiedzy na innych szczeblach władzy, zgodnie z kompetencjami. W każdym razie raport nt. McCarrica nie pokazuje jakiegokolwiek „tuszowania” czy „zamiatania pod dywan” przez Jana Pawła II przestępstw seksualnych, których dopuścili się duchowni.

Próba zrozumienia postawy i działań świętego Jana Pawła II może być dla nas szansą na uświadomienie sobie, że działanie Boże przechodzi przez zwykłe – uwarunkowane kontekstem dziejowym i osobistą historią – człowieczeństwo. Jest także dla nas drogą do głębszego zrozumienia świętości, która polega na heroicznym przeżywaniu wiary, nadziei i miłości. Papież wielką wrażliwością otaczał każdego człowieka, o czym świadczy jego życie i nauczanie. Ogłoszenie przez Kościół świętości człowieka nie jest stwierdzeniem jego bezgrzeszności, a tym bardziej bezbłędności, lecz uznaniem świadectwa jego więzi z Chrystusem, mimo i na przekór ludzkim ograniczeniom i uwarunkowaniom.

Bezspornym faktem jest, że Jan Paweł II był papieżem, który zgodnie z nabywaną wiedzą podjął zdecydowaną walkę z przypadkami wykorzystywania seksualnego dzieci i małoletnich przez niektórych duchownych oraz wprowadził obowiązujące w całym Kościele normy  rozliczania tego typu przestępstw, podkreślając, że w „stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby młodych”. Rozpoczął jakże ważny i kontynuowany do dziś proces oczyszczenia Kościoła w tej sferze.

Jasna Góra, 14 listopada 2022 roku

Gdy wola Boża staje się niezrozumiała. Konf. 8.11.2022

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 8 listopada 2022

o. Walter Ciszek jako więzień w ZSRR

Apostoł Syberii ks. Walter J. Ciszek SJ (4 listopada 1904 - 8 grudnia 1984)

Gubimy się w rozpoznawaniu woli Bożej i nie wiemy, jak postąpić, kiedy pojawiają się trudności. Rodzice dwunastoletniego Jezusa również nie potrafili rozpoznać woli Bożej, kiedy ich Syn się zagubił w czasie drogi powrotnej do domu ze świątyni jerozolimskiej. A właściwie, to nie Jezus się zagubił, tylko Oni się zgubili w tej sytuacji. Jezus pozostał w tym, co należało do Jego Ojca, kiedy stał się pełnoletni wobec Prawa Mojżeszowego w czasie obrzędu Bar micwa. Rodzice nie rozumiejąc Jego czynu, zadali pamiętne pytanie: „Synu, czemuś nam to uczynił?” (Łk 2, 48) Jezus w charakterystyczny dla siebie sposób odpowiedział pytaniem na pytanie: „Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca?” (Łk 2, 49)

To pokazuje, że Bóg traktuje nas z wielkim szacunkiem i angażuje nas w swój plan, choć nie odkrywa szczegółów, które zależą nie tyle od warunków zewnętrznych, ile od dyspozycji naszego serca. To tak, jakby zaproszeni na wycieczkę chcieli wszystko wiedzieć, poznać dokładny plan. Nie przewidując, że w jej trakcie mogą się pojawić zaskakujące sytuacje zmieniające założony plan, w tym nawet to, że uczestnicy będą chcieli zawrócić. Dlatego Bóg na pewne pytanie nie odpowiada, np.: „Jak długo będę żył?” „Nie powiem”. Co będę robił?” „Zobaczysz”, itp.

Ksiądz Marek Dziewiecki – znany psycholog, terapeuta i znawca tematu uzależnień, twierdzi, że mamy kochać każdego człowieka bezwarunkowo, ale w taki sposób na jaki ktoś będzie pozwalał. „To, że cię kocham zależy ode mnie, a to w jaki sposób – od ciebie”. W inny sposób się kocha rodzica, inaczej współmałżonka, inaczej dziecko, a jeszcze inaczej sąsiada. Każdy dzień jest inny, więc także reakcja może ulegać zmianie.

Nie wiemy, co Bóg dla nas przygotowuje, tak jak nie wiemy, czy nie będziemy stawiać oporu. A może będziemy potrzebowali ponawiania zaproszenia, aż dojrzale podejmiemy Jego wezwanie. Ludzka słabość jest przez Boga brana pod uwagę i On ją uwzględnia. Józef i Maryja otrzymali od Jezusa odpowiedź ambitną, lecz nie od razu ją zrozumieli.

Nie wiemy dlaczego trudne wydarzenie miało miejsce w naszym życiu. Nie wiemy jaką podjąć decyzję. Drugi człowiek nie zawsze potrafi nam pomóc. A może Bóg nie chce, by nam akurat ktoś pomagał. Będzie nam natomiast podpowiadał poprzez sytuacje skłaniające nas do żarliwego i szczerego zwracania się do Niego. Jeśli potrafimy zwracać się o pomoc do ludzi, to tym bardziej możemy wołać z głębokości naszego serca do Boga.

Sługa Boży ks. Walter Ciszek, syn polskich imigrantów urodził się w USA. W młodości miał opinię skłonnego do bijatyk chuligana, co było powodem zmartwień rodziców. Ale Bóg wybiera tak, jak chce. W jezuickim nowicjacie w 1929 r w Nowym Jorku usłyszał list papieża Piusa XI wzywający młodych kleryków do zgłaszania się na misje w Rosji. „Było to dla mnie, jakby bezpośrednie wezwanie od Boga. Wiedziałem, że muszę się zgłosić na tę misję”. Po przygotowaniu na studiach misyjnych w Rzymie, w 1937 r. przyjął święcenia kapłańskie w rycie wschodnim. Jego prośba o pozwolenie na wjazd do Rosji została odrzucona przez radzieckie władze, więc został skierowany na polskie Kresy. Nieoczekiwanie Rosja przyszła do niego 17 września 1939 r. Pod zmienionym nazwiskiem głosił się na ochotnika do pracy na Uralu. Po roku został rozpoznany i uwięziony na Łubiance w Moskwie. Wyczerpany przesłuchaniami, groźbami, zadręczany psychicznie, głodzony, złamał się i zgodził na podpisanie dokumentów, z których wynikało, że był „szpiegiem Watykanu”. Odkrył w tym wydarzeniu rękę Boga. „Bóg wystawił mnie tym doświadczeniem na próbę, niczym złoto w tyglu, abym zobaczył, ile zostało we mnie mojego jestestwa po wszystkich modlitwach i wyznaniach wiary w Jego wolę” – napisał, wyjaśniając, że dzięki temu został oczyszczony z ciężaru samego siebie, przestał liczyć na własne siły, a nauczył się polegać jedynie na Bogu. Został skazany na 15 lat łagrów na Syberii. Wraz z zesłaniem rozpoczął się najpiękniejszy okres jego kapłańskiej działalności. Spotykał ludzi, takich samych jak on – skazańców. Oni od dawna czekali na Pana Boga. Z powodu duszpasterskiej posługi był prześladowany. Przenoszono go do innych łagrów i w tych miejscach na nowo nauczał i służył więźniom. Nawet wtedy gdy kara się skończyła nie mógł pojechać, gdzie chciał lecz wyznaczano mu miejsca pobytu. Przyjmował to jako wolę Boga, który go kieruje tam, gdzie ma apostołować, gdzie jest potrzebny. Gdy do Ameryki dotarła informacja, że żyje, został wymieniony za dwóch radzieckich szpiegów. Wrócił do USA w 1963 roku. Stał się znanym rekolekcjonistą i kierownikiem duchowym i znawcą Rosji sowieckiej. Dzielił się swoim doświadczeniem i drogą duchową, jaką przeszedł w ZSRR. „Jak udało ci się przeżyć?” – to najczęstsze z pytań, na jakie musiał odpowiadać po swoim powrocie do Ameryki. Powtarzał: „Dzięki Opatrzności Bożej”. Zdawał sobie sprawę, że nie jest to odpowiedź wyczerpująca, dlatego pisał książki, w tym: „…bo Ty jesteś ze mną. Duchowe świadectwo z Syberii”. Kiedy umierał w 1984 r., otaczała go powszechna opinia świętości. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1996 r.

Sami z siebie nie wypracujemy otwartości i łatwości w odczytywaniu woli Bożej, bo nie jest to sprawa wiedzy. Dopiero w trudnych wydarzeniach i doświadczeniach odkryjemy mądrą miłość Boga. Potrzebujemy takich niełatwych doświadczeń, by Bóg nas wychowywał. Nie wiemy, jak je przyjmiemy. Bóg będzie nas uczył stopniowo i cierpliwie. Tak jak uczył Matkę Bożą. Ona była otwarta na tę naukę i była przekonana, że Bóg wie wszystko. Na Nim samym się opierała.

W niezrozumiałych wydarzeniach jest ukryta miłość Boga. I choć jesteśmy bezradni, a właściwie dzięki temu, Bóg chce, żebyśmy się Jemu powierzali. Ufa nam, że z uporem będziemy się zwracać do Niego i ostatecznie się nie zbuntujemy i nie uciekniemy.