mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Pożegnanie śp. Zofii Sekścińskiej

Zacisze, 12 maja 2023

Dnia 3 maja 2023 roku zmarła animatorka grupy parafialnej RRN przy kościele Świętej Rodziny na Zaciszu. Na uroczystości pogrzebowe, aby podziękować Bogu za dar życia śp. Zofii przybyła Jej Rodzina i przyjaciele z Ruchu Rodzin Nazaretańskich, z Kółka Różańcowego, Towarzystwa Przyjaciół Seminarium, z pracy i sąsiedzi.

Mszę świętą koncelebrowaną sprawował ks. Andrzej Mazański wraz z ks. Dariuszem Rosłoniem z Seminarium Diecezjalnego w diecezji warszawsko-praskiej w Warszawie. Homilię wygłosił ks. Andrzej, który wspominając Zmarłą powiedział, że śp. Zofia była zaangażowana w liczne inicjatywy, miała wiele osobistych relacji i była otwarta na drugiego człowieka.

Imię Zofia pochodzi z języka greckiego i oznacza mądrość. Znamy dwa rodzaje mądrości, są to mądrość ludzka i mądrość Boża. Mądrości ludzkiej uczy nas świat, abyśmy ten świat zrozumieli. Jednak mądrość ludzka jest niewystarczająca i trzeba szukać mądrości Bożej, której uczymy się przez całe życie i do niej dorastamy. Aby wzrastać w mądrości Bożej należy jej szukać w Słowie Bożym, w codziennym uczestniczeniu w Eucharystii, w modlitwie, w poszukiwaniu środowiska formacyjnego, w którym można dalej wzrastać.

Śp. Zofia początkowo była zaangażowana we wspólnocie Neokatechumenalnej, później związała się z Ruchem Rodzin Nazaretańskich, gdzie była animatorką grupy parafialnej na Zaciszu. Była również członkinią Kółka Różańcowego i przewodniczącą Towarzystwa Przyjaciół Seminarium. Opiekowała się swoją chorą mamą, a później znalazła siły, aby nieść pomoc osobom opiekującym się chorymi. Wspierała ich, doradzała, pomagała. Zofia szukała siły w pielgrzymkach do Medjugorie. Czuła, że musi tam jeździć, aby wzmocnioną wrócić do swoich obowiązków.

Śp. Zofia zmarła w święto Matki Bożej Królowej Polski. Matka Boża jest Królową, aby służyć. Św. Mateusz zapisał słowa Pana Jezusa: „Kto między wami chce być wielki, niech będzie waszym sługą. I kto wśród was chce być pierwszy, niech będzie waszym sługą. Tak jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, ale aby służyć i oddać swoje życie na okup za wielu.” (Mt 20, 26-28) Te słowa Pana Jezusa były dla Zofii myślą przewodnią. Taka mądrość powoli kształtowała Jej życie, by służyć w rodzinie, w której wychowała czworo dzieci, służyć w parafii, służyć chorym poprzez umacnianie, pocieszanie i modlitwę. Służenie drugiemu człowiekowi czyni człowieka wielkim w oczach Boga. Służba chętnie podejmowana trwałe zakorzenia nas w Chrystusa. Św. Paweł napisał: „Nikt nie żyje dla siebie, ani nikt nie umiera dla siebie. Jeśli żyjemy, żyjemy dla Pana, jeśli umieramy, umieramy dla Pana.” (Rz 14, 7-8) Służąc wypełniamy zamysł Boży, szczególnie, jeśli jest to służba podejmowana wobec osób mało znaczących, zapomnianych, nie mogących się już odpowiednio odwdzięczyć z braku możliwości i środków. Każdy, kto tak służy otrzymuje pokrzepienie od Boga. Zofia przychodziła na Eucharystię, bo oczekiwała pokrzepienia od Jezusa Chrystusa, dlatego polecajmy Jemu naszą siostrę.

Tak o śp. Zofii powiedziała Bożenka Markowska: Żegnamy naszą koleżankę z RRN Zosię Sekścińską, która była gotowa na wszelką pomoc ludziom. Była pomocna, życzliwa, dobra, ciepła i dała się poznać, jako aktywna animatorka. I dodała: Jestem zawsze z Tobą, tak jak zawsze było. Proszę żyj w szczęściu, by nic się nie skończyło."

Śp. Zofia została pochowana na cmentarzu bródnowskim w Warszawie.

Myślenie tylko „po ludzku” – źródłem zgorszenia. Konf. 25.04.2023

Konferencja ks. Rafała Leguckiego

Zacisze, 25 kwietnia 2023

Jezus wciąż pyta: kim Ja jestem dla ciebie? | Homilie i rozważania

Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: «Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki». (Mt 16, 21-23)

Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie. (Mt 18, 6-7)

Jaka jest definicja wiary? Wiara, to odpowiedź człowieka na objawiającego się Boga. Wiara jest uczestnictwem w postrzeganiu Boga i widzeniu rzeczywistości tak, jak Bóg ją widzi. (ks. Tadeusz Dajczer: „Rozważania o wierze”)

Kiedy człowiek cierpiący z powodu bólu brzucha przychodzi do lekarza, to nie wie dokładnie, co mu jest, ani, jaki konkretnie organ go boli. Lekarz go zbada, postawi diagnozę i powie, co dolega choremu oraz zaproponuje leczenie. Chory zaczyna patrzeć na swoją dolegliwość, tak jak widzi ją lekarz. W chorym budzi się zaufanie do lekarza, poszerza się jego wiedza na temat dolegliwości, zaczyna rozumieć, co się z nim dzieje. Podobne zaufanie może się budzić u właściciela zepsutego samochodu. Wcześniej nie wiedział, dlaczego samochód nie działał. Po przeglądzie mechanik mówi, jaka jest usterka, co należy wymienić. Wiedza kierowcy o samochodzie staje się szersza, zaczyna rozumieć, dlaczego potrzebna będzie naprawa i co trzeba wymienić. Buduje się w nim zaufanie do mechanika, że prawidłowo usunie usterkę.

Wiara jest uczestniczeniem w widzeniu Boga. Im bardziej człowiek jest wierzący i ufa Bogu, to tym lepiej będzie rozumiał rzeczywistość i będzie patrzył na wydarzenia, tak jak Bóg patrzy. Im mniejsza jest jego wiara, tym płytsze i pobieżne będzie widzenie rzeczywistości. Człowiek głęboko wierzący widzi sens w tym, co dla niewierzącego jest bez znaczenia. Człowiek wierzący uznaje ofiarę Jezusa za zwycięstwo, chociaż dla niewierzącego jest ona porażką.

Dlaczego lepiej jest widzieć tak jak Bóg widzi? Czy patrząc „po ludzku” możemy ranić drugiego człowieka? Kiedy wiara jest mała i patrzy się na sposób ludzki to rani się i krzywdzi się bliźnich. Jeśli ma się głębsze spojrzenie, takie jak Bóg, to drugi człowiek się ubogaca.

W Bogu jest piękno, radość, miłość i chce On się dzielić z nami swoim szczęściem. Kiedy urodzi się nowy członek rodziny, to rodzice nie ukrywają dziecka przed światem, tylko cieszą się i dzielą się radosną wiadomością. Jesteśmy powołani do dzielenia się szczęściem poznania Boga.

Piotr słysząc od Jezusa słowa o cierpieniu i śmierci Mesjasza, protestuje: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie. Jezus mu odpowiada: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki. Czemu Jezus mówi tak brutalne słowa do Piotra? Bo Piotr myśli po ludzku. Jesteś Mi zawadą, czyli jesteś zgorszeniem. Piotr zostaje nazwany szatanem. A szatan, który odrzucił swoje powołanie, nie ufa Bogu, myśli po swojemu, kusi innych do nieposłuszeństwa Bogu i przyciąga ich do siebie. Takim to szatanem zostaje Piotr w oczach Jezusa, więc jest dla Jezusa zawadą, zgorszeniem, a nawet gorszycielem.

Myślenie po ludzku jest zgorszeniem. Gorszycielowi byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza, niż by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą w Jezusa. Wydaje się nam, że myślenie po ludzku jest naszą prywatną sprawą. Nie jest to prawda, ponieważ myślenie po ludzku jest powodem zgorszenia innych. Zgorszenie nie jest tylko widocznym dla wszystkich dramatycznym wydarzeniem, ponieważ samo myślenie po ludzku już jest zgorszeniem.

Świat próbuje pokazywać niektóre autorytety w złym świetle, odsłania ich słabości i wady. W ten sposób przedstawia się podziwianego człowieka jako gorszyciela. Mówią: patrzcie, jaki z niego autorytet? Widzimy to na przykładzie św. Jana Pawła II. Nie ważne czy te informacje są prawdziwe, czy fałszywe, byleby efektem było podważenie zaufania ludzi małej wiary. Po takich informacjach część osób odchodzi z Kościoła, nawet nie sprawdzając czy zarzuty były słuszne. Ludzie dając wiarę kłamstwu, czują się zgorszeni i w ten sposób rodzi się kolejne zło.

Gorszyciel zawsze wykrzywia obraz Boga w drugim człowieku i utrudnia widzenie Bożej obecności. Ktoś nie ugruntowany w wierze słysząc kłamstwa o świętym, może stracić wiarę na lata. Każdy jest grzesznikiem. Świętość Jana Pawła II nie wynikała z tego, że nie popełniał grzechów, ale wynikała z jego bliskości z Bogiem. Dla uznania świętości nie jest istotne, czy ktoś był wielkim, czy małym grzesznikiem, bo najważniejszym wyznacznikiem jest jego bliski kontakt z Bogiem.

Wiara, to patrzenie oczami Boga, myślenie tak, jak Bóg myśli, czynienie tak, jak Bóg czyni. Wiara, to nie puste deklaracje. Często jest zadawane pytanie: jak zachęcić dzieci, by chodziły do kościoła? Trzeba wrócić do patrzenia na życie oczami Boga, nie po ludzku. Nasze ludzkie patrzenie będzie odciągało od Boga tych nieugruntowanych w wierze. Jeśli rodzic nie potrafi patrzeć na rzeczywistość oczami Boga, to dziecko może się buntować. Rodzic patrzący tak, jak Bóg widzi, może zadać pytanie: do czego Bóg mnie zaprasza? Może ma tylko przeżyć czas buntu nastolatka lub doświadczyć bólu odejścia dziecka od Boga. Może dziecko jest blisko Boga, a inni tego nie dostrzegają. Bóg ocenia inaczej niż my. Wie, co się dzieje w duszy i jakie skutki dla duszy dziecka będzie miał młodzieńczy bunt.

Wezwani jesteśmy, by patrzeć na codzienność oczami Boga, widzieć ją głębiej, po Bożemu. A jeśli tak nie jest, to szybko powinniśmy przyjąć do siebie słowa skierowane do Piotra: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki. I nawrócić się.

Przecedzanie komara, połykanie wielbłąda. Konf. 18.04.2023

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego
Zacisze, 18 kwietnia 2023

W drodze do wsi, zwanej Emaus

Jezus zwracając się do faryzeuszy czynił im zarzuty, że są obłudnikami, ponieważ dbają bardziej o to co zewnętrzne, niż o swoje wnętrze, które jest pełne zdzierstwa oraz niegodziwości. Krytykując ich postawę powiedział, że przecedzają komara, a połykają wielbłąda.

Każdy może się odnaleźć w tym obrazie. Zabiegamy, aby o nas ludzie mówili oraz dobrze oceniali, ale mniej ważne staje się dla nas zabieganie o to, by nasze wnętrza nie były pełne zdzierstwa oraz niepowściągliwości. Jeśli nie udaje się nam sprawić, by nasze wnętrze było czyste, wtedy skupiamy się na tym, co powierzchowne.

Nie jest łatwo dbać o własne czyste wnętrze, a często niemożliwe. Wiele osób rezygnuje z zabiegania o czystość swojej duszy, gdy zawodzą ich własne siły. Dlatego pomijają starania, a cały wysiłek wkładają w to, aby być w porządku w oczach innych ludzi. Jezus podpowiada jaka jest droga wyzwolenia. “Raczej dajcie to, co jest wewnątrz na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste” (Łk 11, 41). Takiej ofiary Jezus od nas oczekuje, a nawet pragnie. Ostra krytyka Jezusa jest dla nas wezwaniem, by podejmować sprawy pierwszej wagi, a nie skupiać na drugorzędnych.

Jezus również ostrzegał, by nie szukać drzazgi w oku bliźniego, ale dostrzegać belkę w swoim oku. Jeśli z łatwością zauważamy drzazgę w oku brata, to jaka musi być belka w naszym oku, której nie widzimy? Tę myśl można wykorzystać z duchowym pożytkiem. Gdy pojawia się chęć oceniania innego człowieka, to niech to mnie przynagla do zastanowienia się, jaka jest belka w moim oku? Stawianie sobie takiego pytania ułatwia dostrzeganie w sobie belki, a nawet belek w nas tkwiących.

Przez analogię możemy przejść do przypowieści o komarze I wielbłądzie. Jeśli zajmuję się przede wszystkim sprawą drugorzędną, to co się dzieje ze sprawą dużej wagi, którą pomijam, czy nie dostrzegam? Jeśli cały swój wysiłek włożę w sprawy mniej istotne, to jednocześnie nie będę w pełni mógł się zaangażować w sprawy duchowe. Mało ważne sprawy wysysają siły oraz chęć rozpoznania woli Bożej. Rozpoznanie woli Bożej wymaga wysiłku, studiowania Pisma świętego, modlitwy, zauważania Bożych znaków w życiu, rozpoznawania jaką misję powierzył Jezus, a nie zastanawiania się nad tym, co ludzie powiedzą, jak ocenią.

W Okresie Wielkanocnym czytania liturgiczne kierują naszą uwagę na wydarzenia po Zmartwychwstaniu Pana Jezusa. On interweniuje, pojawia się na drodze wielu osób korygując ich postawy.

Widzimy Marię Magdalenę stojącą przy pustym grobie oraz płaczącą. Była gotowa na poszukiwania, bo myślała, że ciało Pana Jezusa zostało zabrane. Kobieta była skupiona na sobie, na własnych odczuciach, zawodzie jaki ją spotkał. Jezus koryguje jej postawę. Zachęca, aby nie skupiała się na sobie. Posyła ją z misją udania się do uczniów, by im przekazała, że chce się z nimi spotkać. Płacz jest mało ważny, nieistotny, drugorzędny. Ważniejsze jest udanie się uczniów. Powiadomienie ich, że Pan chce się z nimi spotkać. Ta korekta ujawnia jej powołanie – Apostołka Apostołów. Jezus uzdolnił ją do podjęcia i do wykonania misji. Płacząc nie byłaby zdolna spełnić polecenia, czyli tego, co jest najważniejsze. Jezus ją kieruje na to, co jest zgodne z jego wolą.

„Komarem” dla uczniów idących do Emaus było pełne zaangażowania rozprawianie o niespełnionych nadziejach na wyzwolenie Izraela. Przygniatała ich myśl, że Jezus nie okazał się tym na którego czekali. Były to sprawy drugorzędne, ale tak zajmujące, że nie zauważyli Tego, który się dołączył. Byli zdziwieni, że nie interesuje się tym, co się wydarzyło w Jerozolimie. Jezus przekierowuje ich na inny sposób myślenia. Przypominał proroctwa, cytował fragmenty Pisma świętego odnoszące się do Jego Osoby, które potwierdzały, że to co się wydarzyło z Mesjaszem było dawno przewidziane, oraz, że właśnie się wypełniło. Jezus skierował ich myślenie na inne tory, tak, że z radością, jak na skrzydłach, wracali do Jerozolimy, do uczniów, by im oznajmić, że widzieli Pana. Podjęli zamysł Boży. Wypełnili misję, spełnili wolę Jezusa.

Dla Piotra sprawą drugorzędną, nad którą się skupiał, która go przygniatała było zaparcie się Jezusa. Jezus pokazuje mu, co jest ważne, by wypełnił wolę Bożą. Zapytał Piotra, czy Go miłuje. Sprawił, że Piotr to wypowiedział na głos. Dopiero wtedy powierzył mu misję: paś owce moje.

Podobnie było ze wszystkimi osobami, które spotkały się z Jezusem Zmartwychwstałym. Pokazywał im, co jest ważne. Uzdalniał do przyjęcia misji, zadania, by mieli udział w Jego dziele.

Ogólnopolska Pielgrzymka RRN na Jasną Górę 2023

Dnia 15 kwietnia 2023 odbyła się XXVI Ogólnopolska Pielgrzymka RRN na Jasną Górę pod hasłem: Rozpalić na nowo dar Boży (por. 2 Tm 1, 6), w wigilię Niedzieli Miłosierdzia.

Katedra częstochowska
Nasze spotkanie rozpoczęliśmy w pięknie odnowionej archikatedrze częstochowskiej. Rozpoczęło się ono od powitania przybyłych pielgrzymów z całej Polski i zawiązania wspólnoty. Towarzyszyła nam międzydiecezjalna schola złożona z muzyków i osób prowadzących śpiew.
Po krótkim przywitaniu został wystawiony Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie. Rozważania w czasie adoracji były zaczerpnięte z „In sinu Jesu” i z konferencji św. Maksymiliana Kolbego.
Po zakończonej adoracji p. Dorota z warszawskiego kościoła Świętej Rodziny na Zaciszu złożyła świadectwo działania Matki Bożej w jej życiu. P. Dorota uczestniczyła w czasie Wielkiego Postu w parafialnych rekolekcjach maryjnych prowadzonych przez ks. Andrzeja Kopczyńskiego na Zaciszu.
Następnie wszyscy wysłuchaliśmy konferencji, którą wygłosił ks. Dariusz Kowalczyk, Moderator Krajowy RRN.

Konferencja

Rozpalić na nowo dar Boży (2Tm 1, 6) – słowa te pochodzą z Listu św. Pawła, w którym Apostoł prosi swojego ucznia Tymoteusza, aby na nowo rozpalił w sobie charyzmat, jaki otrzymał przez nałożenie rąk. Charyzmat, to dar Ducha Świętego. Autor Listu zachęca Tymoteusza do rozpalenia w sobie na nowo ognia i płomienia Bożego. O tym ogniu wcześniej mówi Pan Jezus: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, aby on zapłonął”. (Łk 12, 49) W rozmowie z Samarytanką skierował do niej prośbę: „Daj mi się napić” i dopowiedział : „O gdybyś znała dar Boży i wiedziała kim jest Ten, który ci mówi daj mi się napić, prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej”. (J 4, 10) Później na krzyżu powiedział : „Pragnę” (J 19, 28). Jezus chce, abyśmy przyjęli Boży dar, jakim jest ogień Boży i by on w nas zapłonął.

W czasie Liturgii wigilii Wielkanocnej trzymaliśmy zapalone od paschału świece, dając tym wyraz, że przyjmujemy od Chrystusa ogień, aby stał się on w nas światłością. Później świece ponownie zostały zapalone i odnowiliśmy przyrzeczenia chrzcielne. Chcieliśmy przez to wyrazić, że pragniemy, aby Bóg na nowo w nas rozpalił ogień chrztu świętego.

Św. Ludwik Grignion de Montfort zapisał, że najlepszą drogą, by żyć oddaniem się Panu Jezusowi jest oddanie się Matce Bożej. Do św. Faustyny zwrócił się Jezus mówiąc: „Palą Mnie płomienie miłosierdzia i pragnę, aby się one rozlewały na ludzkość”.

Pierwszą osobą, w której został rozpalony ogień Boży była Maryja. Ona została nazwana „krzewem gorejącym”. Pamiętamy Mojżesza, który podszedł do krzaka palącego się, a nie spalającego się. Na potwierdzenie tego w Liturgii z 1 stycznia w święto Bożej Rodzicielki Maryja jest nazwana „Krzakiem Gorejącym” - jako Ta, która jest ogarnięta ogniem miłości Bożej, czyli ogniem Ducha Świętego.

Ten płomień ma dwa znaczenia: oznacza płomień i żar miłości Bożej oraz jest płomieniem oczyszczającym wypalającym brud duchowy i grzeszność. Aby zbliżyć się do Boga potrzebne jest jedno i drugie działanie. Jeśli odnawiamy w sobie akt zawierzenia się Matce Bożej powinniśmy się zgodzić na większą miłość i nieustanne oczyszczenia. Miłość Maryi jest wielka. Ona przychodzi do człowieka dotyka go, przemawia do jego serca. Każdy, kto oddał się Maryi, doświadczył spotkania z Nią, tak jak z żywą osobą. Bo spotkanie z Maryją zawsze jest spotkaniem z żywą osobą. Każdy z nas ma swoją niepowtarzalną historię spotkania z Matką Bożą. Może to miało miejsce na modlitwie, w czasie odmawiania różańca lub gdy udzielaliśmy pomocy komuś potrzebującemu, albo ktoś nam okazał pomoc. Odnawiając akt oddania się Matce Bożej przypomnijmy sobie te doświadczenia, jakie mieliśmy na początku. Taki moment spotkania miał miejsce w życiu kapłana czy siostry zakonnej, ktoś inny doświadczył tego spotkania w czasie sakramentu małżeństwa, kiedy prosił o błogosławieństwo i opiekę Maryi dla siebie lub współmałżonka, albo to spotkanie dokonało się, gdy ktoś prosił o dar rodzicielstwa lub w czasie modlitwy intencji dzieci. Kiedy spotkały nas trudności, choroby, albo wiele innych sytuacji, w których zwracaliśmy się z prośbą do Maryi i zostaliśmy wysłuchani.

Składając Akt Zawierzenia się Matce Bożej spotykamy się z Maryją i wtedy działa Duch Święty, ale nie tylko w tym momencie, ale i dalej, bo Matka Boża chce działać w nas przez całe życie. Przypomnijmy sobie, ile cudów dokonała Matka Boża w naszym życiu. A tak łatwo zapominamy o Jej opiece i się zamartwiamy nowymi problemami. Mamy swoje ulubione obrazy Matki Bożej, gdzie możemy odnawiać nasz Akt Zawierzenia.

Mamy głosić światu miłość Niepokalanego Serca Maryi, która jest ogniem oczyszczającym. Św. Jan Chrzciciel przemawiał do Żydów: „Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem” (Mt 3, 11). Miłość Boga nas porywa i oczyszcza. O Jezusie pisał prorok Malachiasz: „Albowiem On jest jak ogień złotnika i jak ług farbiarzy. Usiądzie więc, jakby miał przetapiać i oczyszczać srebro, i oczyści synów Lewiego, i przecedzi ich jak złoto i srebro, a wtedy będą składać Panu ofiary sprawiedliwe” (Ml 3,2-4). Jezus, choć jest Synem Bożym nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. Maryja jest doskonałą uczennicą Pana Jezusa, szła Jego drogą, nauczyła się posłuszeństwa wiary przez to, co wycierpiała. Ona też przechodziła przez pustynię.

„Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie. Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy” (Syr 2, 1-2). Doświadczenia codziennego życia, doświadczenia cudownego działania Matki Bożej, dotknięcia Jej miłości są działaniem oczyszczającym. Komunia życia z Maryją pomaga nam żyć jak „na skrzydłach”, a sytuacje trudne są po to, by tę komunię pogłębić. Taki jest sens kłopotów, zmartwień, chorób, trudności. Ale pamiętajmy, że są one jak śnieg i pod wpływem Bożych promieni znikną. Zostanie tylko miłość. W szarej codzienności wyczerpania, stresów, kłopotów z bliskimi, nie bójmy się zawierzać Maryi. To wszystko pogłębia naszą komunię z Nią. Świętość nie wykuwa się w ucieczce od życia, ale w komunii z Bogiem.

Uczniowie Jezusa łowili ryby przez całą noc i nic nie zdołali złowić. Byli zmęczeni i bezradni. W tej bezradności zobaczył ich Jezus. Zawołał: „Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia? Odpowiedzieli Mu: Nie. On rzekł do nich: Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć” (J 21, 1-19). Potem przyszedł do nich przez zamknięte drzwi. Trzeba poczuć się bezradnym, by doświadczyć ognia miłości promieniejącego z Jezusowych ran.

Ks. Żychliński uważał, że: „Centralnym punktem życia duchowego jest, gdy człowiek przechodzi z ludzkiego działania na nadprzyrodzone”. Św. Piotr i św. Jan po Zesłaniu Ducha Świętego przechodzący w Jerozolimie przez jedną z bram zobaczyli chromego od urodzenia człowieka. Został on przez nich uzdrowiony. Faryzeusze pytając, jak to się stało, że ten człowiek wstał i chodził, rozpoznawali w Apostołach uczniów Jezusa. Chromy został uzdrowiony nie ludzką mocą, ale mocą Jezusa i w Jego imię. Trzeba zwątpić we własne siły, aby pozwolić działać Bogu. On prosi o niewiele, by Mu zaufać. Wtedy możemy wszystko w Tym, który nas umacnia.

Składając Akt Zawierzenia otrzymaliśmy zalążek życia, który wzrastał w nas w codzienności. Nie wiemy jak ten wzrost się dokonywał, bo to Bóg daje wzrost. My możemy jedynie go pielęgnować, podlewać. W ten sposób Akt Zawierzenia wydaje owoce.

Miłość nasza jest jak „kwiat polny, albo trawa polna. Rano zielona i kwitnąca, a wieczorem usycha” (Ps 90). Co z tego, że garncarz ulepi piękny kształt, jeśli nie wypali go w piecu, to ulepiony przedmiot łatwo się zdeformuje. Trzeba włożyć do pieca Bożej miłości ten zalążek zawierzenia się Maryi. Bóg chce byśmy zbliżali się do Niego. Chce nam dawać coraz więcej łask, nie chce byśmy się od Niego odwracali. Jeśli ktoś odwraca od Boga swoje serce, to serce Matki Bożej cierpi. Czy chcesz wyciągać z serca Niepokalanej ciernie zadane Jej przez ludzi?

Procesja na Jasną Górę
Po zakończonej konferencji wszyscy wyszliśmy ze świątyni i procesyjnie udaliśmy się na Jasną Górę. W czasie przejścia odmawiana była I część różańca. Procesja zakończyła się przy pomniku bł. Księdza Prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Kaplica Matki Bożej Jasnogórskiej
W Kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej uroczyście odnowiliśmy Akt Oddania Matce Bożej przed cudownym wizerunkiem Czarnej Madonny. W ten sposób podjęliśmy wezwanie Ojca Świętego Franciszka, aby w rocznicę zawierzenia świata, Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Sercu Maryi (które miało miejsce 25 III 2022 r.) odnowić zawierzenie Matce Bożej w naszym życiu osobistym i wspólnotowym. Złożenie Aktu poprzedziła modlitwa różańcowa, a następnie w obecności Moderatora Krajowego Akt Oddania się Matce Bożej na wyłączną służbę Kościołowi został odczytany przez Animatorów i za nimi wszyscy, którzy wyrażali takie pragnienie powtarzali słowa zawierzenia.

Bazylika

W Bazylice Jasnogórskiej o godz. 15.00 odmówiliśmy Koronkę do Miłosierdzia Bożego i bezpośrednio po modlitwie rozpoczęła się Eucharystia pod przewodnictwem ks. Andrzeja Kopczyńskiego, wraz z nim Eucharystię sprawowało ok 25 kapłanów. Homilię wygłosił ks. Andrzej Kopczyński.

Homilia

W wigilię Święta Miłosierdzia Bożego gromadzimy się w niezwykłym miejscu, w swoistej Kanie, u Tej, która nas kocha, u Matki Bożej Jasnogórskiej. Jutro będziemy słyszeć Ewangelię o tym, jak uczeń Tomasz dotykał ran Pana Jezusa. Nie były to rany z krzyża, ale rany chwalebne, zwycięskie. Jezus zwyciężył grzech i śmierć i odniósł zwycięstwo. Były to cierpienia podjęte z miłości do nas. Rany Zmartwychwstałego są chwalebne i nigdy się nie goją, nie tak jak rany stygmatyków, które znikają się po ich śmierci.

Z ran Jezusa czerpiemy łaski, a pierwszą osobą, która skorzystała z tych łask jest Niepokalana Maryja Dziewica. Ona tak obficie z nich tak zaczerpnęła, że archanioł określił Ją nowym imieniem – Pełna Łaski. Maryja ma szczególny dostęp do rany boku Jezusa. Bóg wysłuchuje Ją, gdy o cokolwiek poprosi. Ona wie o co prosić. Gdy będziemy żyć w komunii z Maryją, będziemy wiedzieć o co prosić Boga.

Św. Jan pod krzyżem usłyszał, jak umierający Jezus zwraca się do swej Matki: „Niewiasto, oto syn Twój” (J 19, 26). Jezus czyni w sercu Maryi miejsce dla Jana. Tak jak przy zwiastowaniu anioł otworzył serce Maryi na Jezusa, tak Jezus na krzyżu czyni miejsce w sercu Maryi na Jana. Ale nie tylko Jan tam znajduje dla siebie miejsce, bo wszyscy, którzy się zrodzą z męki i śmierci Jezusa znajdą w sercu Maryi swoje miejsce. Jeśli kto jest zawierzony Maryi, to dlatego, że Jezus uczynił miejsce w sercu Maryi dla niego. Maryja nie czyni nic sama od siebie, ale czyni to, co Bóg chce i przyjmuje nowe dzieci. Kącik niewielki, ale wystarczający dla każdego.

Patryk – dobrze wychowany, kochany, wrażliwy, oczko w głowie swoich rodziców. Traci ojca, gdy był w wieku dojrzewania. Zostaje tylko matka. Po kilku latach zakochuje się w Ani. Już oczekiwali na zawarcie małżeństwa, kiedy Ania rezygnuje. Patryk się czuje dogłębnie zraniony, pozostaje sam. Po raz pierwszy zrozumiał, jak wielkim darem jest dla niego matka. Nauczył się z nią rozmawiać, znalazł w niej oparcie.

Maryję odnajduje się w trudnych doświadczeniach. Wtedy z Nią buduje się szczególną więź. Kim był św. Jan? Dlaczego Jezus okazywał umiłowanemu uczniowi, tak wiele serca? Nie tylko dlatego, że był najmłodszym z uczniów, może Jan był zraniony, może miał trudnego ojca. Jezus wyróżnia Jana, okazuje mu wiele serdeczności ze względu na wolę Ojca, oraz ze względu na zranienia, jakich wcześniej doznał uczeń. Dlatego Jan został powierzony Maryi. Jan Paweł II mówił, że relacja pomiędzy umiłowanym uczniem, a Maryją była komunią życia. Co wtedy przeżywał św. Jan – nie wiemy. Pan Jezus okazuje Niepokalanej stan Jana, jego bunt, ból, gorycz z powodu opuszczenia Mistrza. Jan dzięki Maryi doświadczył łask płynących z przebitego boku Jezusa.

Jezusa ranimy grzechami ciężkimi i lekkimi, ale zapominamy, że ranimy Go równie dotkliwie przez opuszczenie Go. Postawmy sobie pytanie: czy nie opuszczamy Pana Jezusa? Czy żyjemy z Nim w relacji? Czy nie opuszczamy życia w komunii z Maryją? Pewien chłopiec uzdolniony muzycznie miał mieć pierwszy występ publiczny. Ojciec chce być na występie syna. Jednak okazało się, że w tym czasie musi wyjechać na delegację. Pomimo przeciwności ojciec jedzie nocą, by zdążyć na koncert, by nie opuścić syna. Maryja nie opuściła Syna. Czy opuszczamy Chrystusa? Czy opuszczamy Maryję? Czy opuszczamy Miłość Bożą?

Ks. Andrzej Buczel w ostatnich dniach życia, kiedy go odwiedziłem, ścisnął mi mocno rękę i powiedział: „Andrzeju, żyj dla Matki Bożej. Wszystko inne jest nieważne”.

Bądźmy apostołami, zawierzajmy się Matce Bożej, przeżywajmy codzienność z Maryją. Nie lękajmy się żyć z Maryją. Ona wie, o co prosić dla nas. Bóg zawsze daje to, o co Matka Boża prosi. Może prosimy o to, co Ona nie chce, bo kochamy siebie, a Ona chce czegoś więcej.

Moja mama, kiedy do niej telefonowałem, zawsze kończyła rozmowę słowami: Pamiętaj synu, że cię zawsze kocham. Ale pewnego razu inaczej zakończyła rozmowę. Wtedy zapytałem ją: Mamo, czy czegoś nie zapomniałaś? Ona roześmiała się i powiedziała: Już mówię – Synu pamiętaj, że cię zawsze kocham.

Wyjedźmy stąd z taką myślą, że jesteśmy kochani i że życie ma sens. Czujmy się posłani, by apostołować w komunii z Maryją. Może przyjdą trudne czasy dla Kościoła, ale nikt nie zabierze nam życia w komunii z Maryją. Ona będzie nas przemieniać, jeśli będziemy żyli w komunii z Nią. Pamiętaj, że jesteś ukochanym dzieckiem Maryi.

Po zakończonej Liturgii i udzielonym błogosławieństwie wszyscy udaliśmy się swoich domów.

Relacja przygotowana na podstawie osobistych zapisków. Zapisane konferencja i homilia nie stanowi całości wypowiedzi kapłanów. Całość wypowiedzi można wysłuchać i obejrzeć na stronie ogólnopolskiej RRN.