mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Nie czekaj na huragan, który poruszy „martwą cegłę”. Konf. 11.04.2023

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 11 kwietnia 2023

Dawid – król Izraela – Historia powszechna

Król Dawid (ur. ok. 1040 r. pne Betlejem - zm. ok. 970 r. pne Jerozolima)

Kilka tygodni temu słyszeliśmy konferencję o „martwej cegle”. Jest ona obrazem przywiązania człowieka do zła i grzechu. Delikatny powiew wiatru, który jest symbolem działania Ducha Świętego, może poruszyć wypełniony powietrzem balon, ale nie może poruszyć cegły. Za to wiatr o sile huraganu czy tajfunu porywa w górę nie tylko cegły, ale i dachy, a nawet łamie drzewa jak zapałki. Człowiek ociężały na skutek słabości, grzechów, przywiązań jest jak „cegła”, bo tylko pod wpływem silnych podmuchów unosi się w górę, ale i też może się łatwo uszkodzić przy upadku. Przykład „cegły” uczy, że Bóg czasem dopuszcza na człowieka trudne wydarzenia, aby poruszyć jego sumieniem, aby dopomóc mu w nawróceniu się i zmianie sposobu myślenia.

Podobne trudne wydarzenia były udziałem króla Dawida, władcy izraelskiego, walecznego żołnierza, oraz autora psalmów. Król Dawid postanowił dokonać spisu ludności w swoim państwie. Dzięki spisowi dowiedział się: ile osób mieszka w jego kraju, ilu ma ludzi zdolnych do służby w wojsku, na jakie może liczyć dochody po opodatkowaniu ludności, jakim może dysponować budżetem, jak planować wydatki. Dawid miał powód do dumy, że jest królem wcale nie małego, bo ok. 4 milionowego społeczeństwa.

Jednak zaraz po przeprowadzeniu spisu Dawid zdał sobie sprawę, że popełnił błąd, sprzeniewierzył się zakazowi Boga, który nie chciał, aby naród przez Niego wybrany i prowadzony był liczony. Dawid miał opierać na Bogu, a nie na sobie, swoich umiejętnościach przywódczych i sile wojska. Zaczął przepraszać Boga za swój grzech i wtedy przybył prorok Samuel i dał Dawidowi do wyboru trzy propozycje kary, z których jedną miał wybrać. Dawid był winny, a skutki jego grzechu ponieśli jego poddani. Zginęło wtedy około 70 tysięcy ludzi. Król błagał Boga o litość, prosił o karę dla siebie, nie chciał, by umierali niewinni „To ja zgrzeszyłem, a te owce cóż uczyniły złego. Niech Twa ręka obróci się przeciwko mnie.” Po tej modlitwie Bóg powstrzymał karanie.

Wcześniejsze doświadczenia nie uczyły Dawida, że nie warto odwracać się od Boga, że nie warto grzeszyć. Podobny był do „martwej cegły”, której nie jest w stanie poruszyć subtelny podmuch Bożego wiatru. Dopiero potężna „burza”, która z jego powodu się rozpętała, powodująca straty w ludności poruszyła jego sumieniem. Bóg przez „huragan” poruszył serce Dawida.

W naszym życiu może być podobnie. Bóg, aby doprowadzić do naszego nawrócenia może dopuszczać do „huraganu” trudnych wydarzeń. Wielu świętych nawracało się z powodu „Bożych burz”, które zmieniały ich sposób myślenia i prowadziły do nawrócenia. Przykładem może być św. Paweł. Przeszedł on przez różne doświadczenia, aż w końcu przylgnął do Chrystusa i w Jego Imię ewangelizował narody Europy. Przez św. Pawła łaska Boża rozlała się obficie. Była to szczęśliwa wina, bo wiele ludzi skłoniła do nawrócenia i do pójścia za Chrystusem.

Prośmy Matkę Bożą, by wstawiała się za nami i wypraszała nam skuteczną łaskę, gdyż sami z siebie jesteśmy jak „martwa cegła”.

Modlitwa:

Maryjo, która trzymasz mnie w swoich rękach jako swoje dziecko, spraw bym ja, który jestem oporny na działanie łaski jak cegła na wiatr, stał się balonem na wietrze Ducha Świętego. Proszę Cię, przemieszczaj mnie tam, gdzie Duch Święty chce mnie zaprowadzić. Nie chcę wiedzieć: skąd ten Boski wiatr przychodzi i dokąd podąża, nie chcę do końca wszystko rozumieć, nie chcę narzucać Bogu żadnych swoich wizji i planów. Chcę być jak Ty całkowicie Jemu uległym. Ty jednak wiesz, że będzie to możliwe tylko wówczas, gdy Ty mimo że jestem jak cegła, będziesz przemieszczała mnie w swoich rękach tam, gdzie Duch Święty zechce. Chcę być Twoim sługą – niewolnikiem, pełniącym we wszystkim Twoją wolę, bym mógł dzięki Tobie odpowiedzieć na najcichsze tchnienia Ducha Świętego.

Wielkopostny Dzień Skupienia 1.04.2023

 .

Aktualności Diecezjalne Sanktuarium Św. Jakuba Apostoła w Lęborku

W okresie Wielkiego Postu nasza wspólnota Ruchu Rodzin Nazaretańskich wspólnie przeżyła Wielkopostny Dzień Skupienia. Spotkanie w kościele Świętej Rodziny na Zaciszu rozpoczęliśmy adoracją Najświętszego Sakramentu. Po półgodzinnej modlitwie ks. Wojciech wygłosił do nas konferencję. Ks. Wojciech Chudzik jest kapłanem RRN z diecezji łomżyńskiej, a także ojcem duchownym w seminarium w Łomży.

Konferencja

W czasie Liturgii Środy Popielcowej słyszeliśmy słowa: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”, a nasze głowy zostały posypane popiołem. Niekiedy słyszy się głosy oburzenia, że Kościół powinien podnosić na duchu, animować człowieka, a nie przygniatać ciągłym przypominaniem o grzeszności. Podobne oskarżenia padały też w kierunku naszego Ruchu, że przesadnie kładzie się nacisk na na grzeszność. W niektórych hiszpańskich kościołach usunięto konfesjonały i nie praktykuje się spowiedzi, a mówienie o grzechu uważa się za opresję doprowadzającą człowieka do poczucia niskiej wartości. Takie myślenie wynika z niezrozumienia.

Proch symbolizuje grzeszność, ale nie odbiera godności człowiekowi, ani poczucia wartości, za to uświadamia, jaka jest nasza wartość przed Bogiem. Jeśli widzi się tylko na proch, to perspektywa jest zaburzona. Ale gdy patrzymy na koniec (czyli na zmartwychwstanie Pana Jezusa), to widzimy, co naprawdę znaczy proch. Każdy potrzebuje być doceniany, aby inni poznali jego wartość, dostrzegli dobro, posiadane zdolności. Pozytywne ocenianie innej osoby ma swoją wartość, ponieważ dostrzega się w nim dobre cechy, talenty. Dostrzeganie wyłącznie stron pozytywnych niesie zagrożenia. Budzi pychę, wzbudza zazdrość u innych, którzy nie są tak chwaleni, oraz prowadzić może do lęku, że jeśli nie będzie się tak doskonałym za każdym razem, to można się narazić na odrzucenie. Dopiero kiedy zawodzimy i ktoś daje kolejną szansę, pomimo wad, pomyłek czy ewidentnie złych zachowań, wtedy taka osoba widzi, że ma wartość. Nikną napięcia, lęki, ponieważ ma się poczucie, że jest się kochanym, choć niejednokrotnie czujemy się zerem czy prochem. Właśnie dlatego ważne jest pokazywanie grzeszności, aby nam się oczy otworzyły ze zdziwienia, że jesteśmy kochani pomimo wszystko. Możemy odetchnąć z ulgą na myśl, że ta Miłość będzie nas kochać zawsze, pomimo naszych potknięć.

W niektórych kościołach, aby to podkreślić, jest zwyczaj mieszania prochu z wodą, aby utworzonym błotem zrobić znak na czole. Zwyczaj ten nawiązuje do ewangelicznego wydarzenia, gdy Jezus zmieszał ziemię ze swoją śliną i nałożył to błoto na oczy niewidomego. Pierwszą osobą, którą zobaczył uzdrowiony był ... Jezus. Wspomniany zwyczaj prowadzi do odkrycia, że proch naszej nędzy otwiera nam oczy na Boga.

Zazdrościmy świętym kontaktu z Bogiem, zapominając, że mieli oni głębokie poczucie własnej nędzy i grzeszności. Oni się częściej spowiadali niż my. Przed oczami mieli tylko Boga. Mamy do czynienia z dwoma duchami: Duchem Bożym i ze złym duchem. Jeśli Jezus znaczy nas prochem, wtedy otwierają nam się oczy ducha i widzimy siebie w prawdzie, a Duch Pocieszyciel otacza nas swoją opieką. Jeśli zły duch kładzie nam na oczy swoje błoto, nie widzimy siebie w prawdzie, ani nie widzimy Boga, a zamiast pocieszenia otrzymujemy pogardę dla siebie, przygnębienie i poczucie bezsensu. Jesteśmy słabi, to prawda fundamentalna. Na tym Bóg buduje konstrukcję bliskości z nami.

Bóg z prochu lepi człowieka. Każdy Wielki Post jest zaproszeniem, byśmy pozwoli Bogu ulepić nas na nowo. Bóg prosi: „wróć, bym na nowo cię ukształtował, bym mógł w tobie ukształtować Chrystusa”. Rzeczywistość słabości, grzeszności nas nie upokarza, ale zbliża do Boga. Każdego dnia prośmy Boga: „tak jestem prochem, więc musisz mnie na nowo ukształtować, ulepić, naprawić”. Ręce Boga kształtujące w nas Chrystusa są naszym domem.

Prośmy Matkę Bożą, która też była prochem i miała ludzką naturę i nigdy nie wychodziła z rąk Bożych, aby pozwoliła nam zobaczyć prawdę o naszej naturze.

Po zakończonej tej części naszego spotkania w małych grupach dzieliśmy się swoimi przemyśleniami i świadectwami po usłyszanej konferencji. W tym czasie wiele osób skorzystało z możliwości spowiedzi, tym bardziej, że było obecnych czterech kapłanów udzielających sakramentu pojednania.

Następnie rozpoczęła się Msza święta, której przewodniczył ks. Wojciech wraz z ks. Andrzejem i ks. Kazimierzem. Homilię wygłosił ks. Rekolekcjonista.

Homilia

Na początku Wielkiego Postu zostaliśmy posypani popiołem. Teraz nasze myśli kierują się w stronę Wielkiego Piątku, którego symbolem jest krzyż. W kruchcie hiszpańskiego klasztoru Wcielenia, gdzie przełożoną była św. Teresa z Avila, znajduje się krzyż. Św. Teresa prosiła swoje siostry: „Proszę was tylko o jedno, abyście na ten krzyż patrzyły”. Noszenie krzyża na piersi, pamiętanie o nim, posiadanie go w sercu jest ważne. Setnik, który był poganinem, na Golgocie tylko patrzył na Jezusa na krzyżu i to mu pozwoliło uzyskać wiarę. Krzyż ma moc. Życie w cieniu krzyża ma moc kształtować nas i nasze serca.

Krzyż jest podręcznikiem, przypominającym do czego jest zdolny proch, a jest on zdolny być katem Boga. Jesteśmy przyczyną śmierci Jezusa. A dokładnie: ja jestem przyczyną Jego śmierci. To ciało zostało wydane za mnie. Krew została wylana za mnie. Jest dwóch bohaterów: Jezus i ja. Krzyż daje świadomość, że ofiara Jezusa została złożona właśnie za mnie. Jednak ta świadomość szybko znika. Wyparowuje kiedy jestem zadowolony z wykonania czegoś dobrego, albo czuję się lepszy od innych. Łatwo przychodzi zapomnieć o swojej kondycji prochu. Tylko lekcja krzyża uczy żyć w pokorze.

Krzyż jest wskazaniem na Bożą miłość. Lekcja krzyża jest lekcją większą od wszystkich nauk, jakie wygłosił Jezus i od wszystkich dzieł, jakich wcześniej dokonał. Krzyż jest znakiem niezwykłej ofiary Jezusa. To nie gwoździe przybiły Jezusa do krzyża, ale Jego miłość. Grzech jest powodem, przyczyną, motywem, ale siłą sprawczą jest miłość Jezusa. To ona pchnęła Go do tego czynu.

Mówi się o Bogu, że jest sprawiedliwy, ale i miłosierny. Czy sprawiedliwość i miłosierdzie siebie nawzajem nie wykluczają? Czy można być jednocześnie sprawiedliwym i miłosiernym? Katechizm naucza, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Przede wszystkim Bóg jest sprawiedliwy. Świat jest zbudowany logicznie. Bóg nie jest obojętny na to, jak postępujemy. On wszystko widzi i słyszy i wydaje sprawiedliwy wyrok na nas i na cały świat. Ten wyrok jest jeden: zapłatą za grzech jest śmierć. Zapłatą za całe zło, za wszelkie zbrodnie jest wyrok potępiający. Sędzia wydaje sprawiedliwy, wyrok skazujący. Sędzia jednocześnie schodzi ze swojego trybunału i przyjmuje wyrok na siebie. Miłosierdzie jest jedną z form sprawiedliwości. Bóg nie zawiesza sprawiedliwości. Wydaje wyrok i sam go przyjmuje. Bóg jest Ojcem, dlatego chroni dzieci. Krzyż jest Bożą sprawiedliwością, a Ten, który na nim wisi jest Bożym miłosierdziem.

Krzyż jest drogowskazem i formą oddziaływania na świat. Wśród ludzi wierzących czasami rodzi się sprzeciw wobec środowiska LGBT. Bunt wobec tej ideologii czasami przybiera agresywne formy. Taka droga jest błędna. Jedynym rozwiązaniem jest wyjście naprzeciw temu środowisku z miłością. W Hiszpanii ludzie Kościoła wyszli z przesłaniem Jezusa do tego grona osób. Niektórzy z nich nawrócili się i zmienili swoje życie. Chociaż były to osoby, które radykalnie zmieniły swoją tożsamość, bo wcześniej przeszli okaleczające operacje zmieniające płeć, to po nawróceniu wszyscy z powrotem chcieli być takimi, tak jak się urodzili, czyli chcieli być mężczyznami. Jedynym sposobem nawracania bliźnich, który Jezus dopuszcza jest działanie podyktowane miłością. Wybieranie innych rozwiązań, jak agresja, niechęć, potępianie nikogo nie przekonają. Miłość jest siłą stwórczą.

Prośmy Matkę Bożą, aby otwierała nasze serca na lekcję płynącą z krzyża, aby mądrość i miłość Boża uczyła nas jak być skutecznym narzędziem Pana Boga.

Po zakończonej Mszy świętej podziękowaliśmy ks. Wojciechowi za to, że do nas przyjechał i wygłosił Słowo Boże, które poruszyło nas i skłaniało nas do okazania wdzięczności Panu Jezusowi, który z miłości ofiarował swoje życie za nas na krzyżu.

Treść zapisanej tutaj konferencji i homilii ks. Wojciecha pochodzi z osobistych notatek i nie stanowi całości wypowiedzi.

Martwy jak cegła. Konf. 7.03.2023

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 7 marca 2023

Rozmyślania o Męce – Pan Jezus w Ogrójcu – NiewolnikMaryi.com

Obraz z filmu Pasja Mela Gibsona

Martwy jak cegła

Od rekolekcji wakacyjnych roku 2022 trwamy na rozważaniu tematu woli Bożej, o którą się modlimy w modlitwie Pańskiej – „Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi”. Kolejny temat z tego cyklu, który będziemy rozważali w tym tygodniu, brzmi „Martwy jak cegła”.

Nasz Zbawiciel Jezus Chrystus przyszedł na ziemię, aby spełnić wolę swojego Ojca. Już po grzechu pierworodnym Bóg obiecał pierwszym ludziom, wygnanym z raju, że szatan zostanie pokonany przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. On, gdy przyszedł na ziemię miał jasną świadomość, że chce spełnić wolę swojego Ojca w niebie. Do tego dążył przez całe swoje życie. Na początku swojej publicznej działalności udał się na pustynię, aby modlić się i pościć przez czterdzieści dni. Tam zły duch kusił Jezusa, aby udowodnił swoją Boską moc. Lecz Zbawiciel za każdym razem odrzucał pokusy i odpowiadał złemu duchowi słowami z Pisma Świętego.

Kolejnym wydarzeniem związanym ze spełnieniem woli Bożej przez Jezusa było przygotowanie uczniów na swoją mękę i śmierć krzyżową. O tym przypominał im trzykrotnie. Święty Piotr, usłyszawszy zapowiedź, powiedział, że nigdy to nie przyjdzie na Jezusa, za co został surowo upomniany, że myśli po ludzku, a nie po Bożemu. Pan Jezus pragnął spełnić wolę swojego Ojca, a nie człowieka.

Ostatnim ważnym wydarzeniem była modlitwa Chrystusa w Ogrójcu, gdzie modlił się przed męką i śmiercią na krzyżu. Był wtedy sam. Apostołowie spali i nie czuwali z Jezusem. Chrystus na końcu swego życia ziemskiego prosił Ojca, aby Ten odsunął od Niego kielich cierpienia. Prosił o to trzy razy, ale jednocześnie też dodawał: Niech się spełni Ojcze Twoja wola, a nie moja. Jezus wypełnił do końca wolę Ojca, o czym świadczą Jego słowa z krzyża: „Wykonało się”.

Faryzeusze i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, bo nie przyjęli chrztu od św. Jana nad Jordanem, ani nie przyjęli Jezusa jako Zbawiciela. To samo dzieje się obecnie. Wiele ludzi popada w sekularyzm, czyli zeświecczenie poglądów i zwyczajów broniących humanizmu całkowicie oderwanego od Boga. Grzech jest zerwaniem synowskiej więzi z Bogiem i prowadzeniem własnego życia w nieposłuszeństwie wobec Niego. Grzech jest nie tylko negacją Boga, ale też życiem tak, jak gdyby On nie istniał.

Gdy przyjrzymy się sobie, to zobaczymy, jak bardzo jesteśmy przywiązani do swoich planów życiowych i zamierzeń. Pragniemy, by one się spełniły jak najszybciej i według naszej woli, upodobań i pragnień. „Dziś zamawiam, jutro już jest u mnie”. Z wolą Bożą i z planami Boskimi jest inaczej. Pragniemy wszystko dokładnie zrozumieć i wiedzieć. Chcielibyśmy już działać, ale po swojemu, Panu Bogu narzucając własną koncepcję życia. Taką postawę można określić, jako postawę cegły. Człowiek realizujący swoje plany podobny jest do cegły, która mimo wiatru leży tam, gdzie została położona. Najlepiej byśmy byli czuli na ciche tchnienie Ducha Świętego, który pokazuje, jaka jest wola Boża i prowadzi nas do jej spełnienia. Natchnienia Ducha Świętego da się odróżnić od pokus złego ducha, od woli własnej i od ludzkiej sugestii.

Prośmy Matkę Bożą, Oblubienicę Ducha Świętego, aby wyjednała nam uległość wobec natchnień Ducha Świętego na cały czas naszego życia.

JEZUS W OGRÓJCU

Wikipedia - domena publiczna. Obraz z portalu Aleteia

Tragiczne konsekwencje nadmiernego skupienia się na własnej wizji świata. Konf. 28.02.2023

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 28 lutego 2023

Tragiczne konsekwencje nadmiernego skupienia się na własnej wizji świata

75. rocznica śmierci o. Maksymiliana Kolbego - tvp.info

Człowiek chory często koncentruje się na swojej chorobie, albo na swoim samopoczuciu. Trudno mu być otwartym na innych i na Boga. Staje się w codziennym życiu często uciążliwy dla otaczających go ludzi. Podobnie jest z chorobą duszy polegającą na nadmiernym skupieniu się na własnej wizji świata.

Przed operacją kardiologiczną byłem pod kontrolą lekarza specjalisty. Podczas jednej z wizyt lekarz mówił mi o zagrożeniach i o ograniczeniach, jakie powinienem wziąć pod uwagę, kiedy będę planował wakacyjny wyjazd z młodzieżą. Ale na końcu dodał, żebym nie robił z siebie „kaleki”. Ta uwaga była dla mnie cenna, pomogła zachować zdrowy rozsądek i nie skupiać się tylko na swoich ograniczeniach.

Egoizm jest chorobą ducha powodującą skupianie się przede wszystkim na sobie. Tu nie chodzi o to, by lekceważyć zagrożenia. Chodzi o niewłaściwą równowagę, przechylającą szalę w kierunku zaspakajania przede wszystkim własnych potrzeb i zainteresowania się sobą. Egoizm zawsze prowadzi do grzechu i zła. Dlatego Jezus mówi: „Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane, a kto nie ma temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma” Łk 8, 18.

Kierujmy swoje myśli do Boga, by nie zachorować na egoizm. Ks. Kardynał Stefan Wyszyński mówił: „Nie wystarczy mieć serce, trzeba mieć ład serca.” A św. Augustyn w komentarzu do Listu św. Jana napisał: „Bóg pragnie napełnić cię miodem. Lecz jeśli jesteś pełen octu, gdzie złożysz miód? Trzeba wylać dotychczasową zawartość naczynia, trzeba oczyścić naczynie nawet za cenę trudu, za cenę mozołu, by stało się podatne na przyjęcie nowej zawartości.”

W czasie choroby swoje myśli, uwagę koncentrujmy na Chrystusie. Stawiajmy sobie zawsze Boga przed oczy. Szukając wzorów nie naśladujmy żadnego człowieka, nawet człowieka świętego. Naśladujmy tylko Chrystusa. Wtedy nigdy nie upadniemy. On jest naszym wzorem i Jego powinniśmy słuchać i naśladować.

 Jeśli jesteśmy zanurzeni w swoim własnym świecie i stale zajęci własnymi sprawami, to grozi nam, że na modlitwę i realizację Bożych planów będziemy mieć coraz mniej czasu, a być może w ogóle go nie znajdziemy. Gdy Bóg obdarzając kogoś w sposób szczególny wiele od niego oczekuje, a człowiek nie odpowiada w sposób wystarczający na te oczekiwania, powinna się pojawić świadomość wielkiej niewierności – tym większej, im większe są plany Boga.

Jeśli odrzucamy Boga w codzienności, to narażamy się na wielkie niebezpieczeństwo, polegające na napełnianiu swojego serca doczesnością. Bo serce nie znosi pustki, podobnie jak natura. Pole nie doglądane przez rolnika zarasta chwastami. Serce puste zasysa to, czym nie powinno się napełnić: śmieciami, a nawet wszelkim złem. Jeśli w sercu nie ma Boga, to człowiek będzie je wypełniał czymś niegodnym.

 W czasie głodu we Włoszech ludzie bardzo cierpieli, a nie mając co jeść jedli trawę. Napełniali swoje żołądki czymkolwiek, nawet tym, co organizm człowieka nie trawi i często z tego powodu umierali. Głód jest czymś strasznym. Św. Maksymilian Kolbe w celi śmierci cierpiał głód wraz ze swoimi towarzyszami. Ale z pomocą modlitwy przezwyciężył siebie. On chciał zdobyć świat dla Niepokalanej. W obozie modlił się na różańcu. Nie skupiał się na sobie, ale na Bogu, na Jego miłości i Jego planach.

Skupianie się na sobie, to nieliczenie się z Bożym planem. Kogo słuchamy - siebie, czy Boga? Czy pytamy Boga, jak mamy żyć? Panie Boże, jestem Twoim tabernakulum. Powiedz mi, jak mam żyć? Jak mam żyć, by w moim sercu panował ład? Jak mam żyć, by moje serce było wypełnione treścią, a nie sianem?

Człowiek i jego serce jest tak wielkie, że nie można go wypełnić pieniądzmi, sławą, władzą, przyjemnościami, ani żadnym innym dobrem. Człowieka i jego serce wypełnić może tylko Bóg. Potrzebna jest wiara, by nie skupić się na sobie. Wiara zrodzona z miłości daje taką możliwość, bo jak mówił św. Bernard: „wiara, która nie powstała z miłości jest trupem”. Bóg porządkuje nasze serce, kiedy się do Niego zbliżamy. Jezu, ufam Tobie.

Zaufałem Panu. Złożyłem w Panu całą nadzieję; On pochylił się nade mną i wysłuchał mego wołania. Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale i wzmocnił moje kroki. A w usta moje włożył pień nową, pieśń dla naszego Boga. Ps 40, 2-4