mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Pycha - śmiertelny wróg życia duchowego. Konf. 14.09.2021

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 14 września 2021

Pycha jest grzechem pierworodnym, Umiejscowiona jest w głębinach naszej osobowości. Pierwotnie w raju między Stworzycielem a stworzeniem była relacja miłości. Wszystko w człowieku było skierowane ku Bogu. W relacji do Boga nie było pychy. Została ona wzbudzona dopiero przez szatana. Człowiek trzymał się zasady – niedotykania drzewa wskazanego przez Stwórcę.

Jeśli Bóg jest umieszczony w centrum zainteresowania człowieka, to człowiek nie skupia się zbytnio na sobie. Jeśli człowiek stawia siebie i swoje sprawy w centrum, to tak naprawdę stawia w centrum szatana i jego sprawy. Po owocach niewłaściwych wyborów można poznać, że pycha rozkwita. Jeśli człowiek dalej brnie w takie wybory, to następują kolejne odsłony jego egocentryzmu, których nie ma końca.

Człowiek chcący walczyć z własną pychą może dostrzec, że jest ona jak masyw skalny. Pomimo mozolnej pracy nad sobą wydaje się podobny do ludzi pracujących w kamieniołomach. Wali w skałę kilofem, ale masyw pychy jest zbyt wielki, więc praca nie ma końca. Jednak rezygnacja z tej pracy jest zgubna. Pan Bóg zachęca, by bardziej walczyć o relację z Nim, ponieważ tylko On może naprawdę skruszyć olbrzymie pokłady pychy. Bóg widząc pokorne zmaganie się człowieka, który nie zniechęca się, sam pomaga mu dając oczyszczenia bierne.

Mojżesz powiesił na palu miedzianego węża, który przypominał Izraelitom ich grzechy. Spojrzenie na krzyż ma przypominać człowiekowi skutki jego grzechów i ofiarę Jezusa, który te grzechy przebacza i zbawia człowieka. Wystarczy spojrzenia na krzyż i przyznanie: chcę stanąć w prawdzie. To stanięcie w prawdzie ratuje życie. Pokora jest prawdą, a pycha jest kłamstwem.

Jeśli pycha jest śmiertelnym zagrożeniem naszego życia duchowego, to nie są żarty. Bóg walczy z naszą pychą dopuszczając nawet grzech. Osłabia nas, ponieważ nas kocha i nie chce utracić. Walczy o nasze dusze. Patrząc na krzyż widzimy własne grzechy i odnajdujemy życie. Bóg dopuszczając grzechy zabiega o to, by nie utrwaliła się w nas pycha prowadząca do potępienia. Człowiek idąc ku sobie, idzie ku śmierci wiecznej. Bóg dopuszczając słabości, czy grzechy chce doprowadzić do sytuacji, kiedy człowiek uzna i z pokorą powie Bogu: Potrzebuję Ciebie.

W życiu duchowym dokonuje się jedna walka, w której walczą dwie siły: pokora i pycha. To jest front, na którym człowiek dokonuje wybory. Walka polega na uznaniu Boga, uznaniu prawdy o sobie, oddania się Maryi, i tak do końca życia. Jeśli dokonujemy inne wybory, to przychodzi zaciemnienie. Przed każdym uczynkiem należy się pytać, czy jest on miły Bogu.

Kiedy pojawi się grzech, którego nie chcemy, albo który nas zawstydza pycha kieruje nasze myśli w następujące tory: jak mogłem to zrobić, przeze mnie się to stało, pojawia się smutek i zniechęcenie. Pokora kieruje nasze myśli w inne tory: dziękuję Ci Panie, że pokazałeś mi mój grzech, idę do spowiedzi, pójdę do komunii świętej, tu otrzymam uzdrowienie.

Walka z pychą jest walką o pokój, miłość, radość, uwalnia od chorób fizycznych i psychicznych, otwiera na Bożą nieskończoność.

Czy fale morskie mogą zatopić balon? Mogę oddać się Bogu, jak słabe dziecko. Jeśli mamy się czego bać, to przede wszystkim pychy. Lęk przed własną pychą uwalnia od wszystkich lęków. Życie wewnętrzne polega na myśleniu, zastanawianiu się, wyciąganiu wniosków, byśmy nie przyzwyczajali się do odwracania się od Boga.

W chwili śmierci, Bóg widząc nasze zmaganie się z pychą, zmiażdży ją. Wtedy zwycięży skupienie na Bogu i poddanie się Jego woli. Uciekajmy od pokus, oddawajmy się Matce Bożej.

Chęć życia w całkowitej samowystarczalności czyni nas słabymi i bezbronnymi, choć wydawać się może nam, że jesteśmy silni, mocni. Należy odwrócić się od takiego myślenia. Pozwolić działać Bogu i być Mu wdzięcznym. Gdy to zrozumiemy inaczej będziemy patrzyli na narzędzia, jakimi posługuje się Bóg dla naszego zbawienia.

Pokora - bieg po ostatnie miejsce. Konf. 7.09.2021 Reguła św. Benedykta

W pierwszej konferencji wygłoszonej na Zaciszu, która nawiązywała do pierwszego tematu z rekolekcji wakacyjnych: Pokora - bieg po ostatnie miejsce wygłoszonej dnia 7 września 2021 ks. Andrzej Mazański przybliżył Regułę św. Benedykta, rozdział 7 - O pokorze. Poniżej zamieszczony jest oryginalny tekst św. Benedykta

 

Reguła św. Benedykta

Rozdział 7. O pokorze

1Bracia, Pismo Święte woła do nas: Każdy kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony (Łk 14,11). 2Słowami tymi poucza nas, że wszelkie wynoszenie się jest rodzajem pychy. 3Jej to wystrzega się Prorok, który mówi: Moje serce nie pyszni się, Panie, i oczy moje nie patrzą wyniośle. Nie gonię za tym, co wielkie, albo dla mnie zbyt jest wysokie. 4Co by się jednak stało, gdybym nie myślał pokornie, gdybym wynosił moją duszę? Postąpiłbyś z moją duszą, jak z małym dzieckiem na łonie jego matki (Ps 130,2 Wlg.).

5Tak więc, bracia, jeżeli chcemy osiągnąć szczyt wielkiej pokory i jeśli chcemy szybko dojść do tego wywyższenia w niebie, do którego dochodzi się przez uniżenie w życiu ziemskim, 6musimy wstępując do góry po stopniach naszych czynów wznieść ową drabinę, która ukazała się we śnie Jakubowi. Na niej to widział on zstępujących i wstępujących aniołów (Por. Rdz 28,12). 7Nie ulega wątpliwości, że to zstępowanie i wstępowanie oznacza po prostu, iż wynosząc się schodzimy w dół, wstępujemy natomiast ku górze przez pokorę.

8Ustawiona drabina to nasze życie na świecie, które Pan podnosi ku niebu, gdy serce stanie się pokorne. 9Dwoma bocznymi żerdziami tej drabiny są, jak sądzimy, nasze ciało i dusza, a wzywająca nas łaska Boża umieściła w nich różne szczeble pokory i karności zakonnej, po których do góry wstępujemy.

10O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą i gorliwie się stara o niej nie zapominać. 11Zawsze pamięta o wszystkim, co Bóg nakazuje, i ustawicznie w sercu swoim rozważa zarówno ogień piekielny palący tych, którzy Bogiem wzgardzili, jak i życie wieczne przygotowane dla tych, którzy Boga się boją. 12Każdej zatem chwili wystrzega się błędów i grzechów popełnianych myślą, językiem, rękami, nogami, czy to wolą własną; a broni się przed pożądaniami ciała. 13Człowiek powinien być przekonany, że Bóg z nieba patrzy nań zawsze i o każdej porze, a także, iż czyny jego w każdym miejscu rozgrywają się przed oczami Bożymi, aniołowie zaś w każdej chwili donoszą o nich Bogu.

14Tego właśnie chce nas nauczyć Prorok, gdy ukazuje nam Boga zawsze obecnego w naszych myślach, mówiąc: Boże, co przenikasz serca i sumienia (Ps 7,19). 15A w innym miejscu: Myśli człowiecze są Panu znane (Ps 94 [93], 11). 16Gdzie indziej jeszcze: Z daleka myśli moje pojmujesz (Ps 139[138],3) 17i Myśl człowiecza będzie sławić Ciebie (Ps 75,11 Wlg). 18Pragnąc czuwać nad swymi przewrotnymi myślami, niechaj brat „użyteczny” powtarza zawsze w swoim sercu: Wtedy będę wobec Niego bez skazy i winy się ustrzegę (Ps 18[17],24).

19Czynić własną wolę zabrania nam Pismo Święte słowami: Powstrzymaj się od twoich pożądań (Syr 18,30). 20Podobnie też prosimy Boga w modlitwie, by Jego wola w nas się wypełniała.  21Słusznie nas zatem uczą, byśmy nie czynili naszej woli. W ten sposób unikamy tego niebezpieczeństwa, o którym mówi Pismo Święte: Jest droga, co zdaje się słuszna, a w końcu prowadzi do śmierci (Prz 16,25). 22Lękamy się również tego, co zostało powiedziane o niedbałych: Zepsuci są i stali się wstrętni w swoich chęciach (Ps 52,2 Wlg).

23Co do pożądań ciała, to wierzymy, że Bóg jest zawsze przy nas obecny, gdyż Prorok mówi do Pana: Przed Tobą, Panie, wszelkie me pragnienie (Ps 38[37],10). 24Trzeba zatem wystrzegać się złych pożądań, gdyż śmierć stoi na progu rozkoszy. 25Dlatego też poucza nas Pismo Święte: Nie idź za twymi namiętnościami (Syr 18,30).

26Jeżeli więc oczy Pana dobrych i złych wypatrują (Prz 15,3) 27i na synów ludzkich Pan spogląda z nieba, badając, czy jest wśród nich rozumny, który szuka Boga (Ps 14[13],2), 28jeżeli także przydzieleni nam aniołowie codziennie w dzień i w nocy przedstawiają Panu nasze uczynki, 29trzeba zatem, bracia, pilnować się każdej godziny, aby Pan, jak Prorok mówi w psalmie, nie ujrzał nas w jakiejś chwili zwróconych ku złu i bezużytecznych. 30Dziś nas jeszcze oszczędza, bo jest łaskawy i oczekuje nawrócenia ku lepszemu, wówczas jednak musiałby w końcu powiedzieć: Ty to czynisz, a Ja mam milczeć? (Ps 50[49],21).

31Drugi stopień pokory: jeśli nie kochamy już własnej woli i nie znajdujemy przyjemności w wypełnianiu swoich pragnień, 32lecz czyny swoje stosujemy do słów Pana, który mówi: zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który mnie posłał (J 6,39).

33Jest też napisane: „Własna chęć ściąga na siebie karę, związanie [z cudzą wolą] zdobywa wieniec zwycięstwa *”.

34Trzeci stopień pokory: jeśli z miłości do Boga poddajemy się z całkowitym posłuszeństwem przełożonemu naśladując Pana, o którym mówi Apostoł: Stał się posłuszny aż do śmierci (Flp 2, 8).

35Czwarty stopień pokory: jeśli w sprawach trudnych i w przeciwnościach, a nawet doznając jakiejś krzywdy, zachowujemy w posłuszeństwie milczącą i świadomą cierpliwość, 36a znosząc wszystko nie słabniemy i nie odchodzimy, gdyż Pismo mówi: Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mt 24,13), 37a w innym miejscu: Niech się twe serce umocni i wyczekuj Pana (Ps 27[26],14). 38Aby zaś wskazać, że ten, kto jest wierny, powinien znieść dla Pana wszystko, nawet najgorsze przeciwności, Pismo mówi w imieniu cierpiących: Lecz to przez wzgląd na Ciebie ciągle nas mordują, mają nas za owce na rzeź przeznaczone (Ps 44[43],23). 39A cierpiący, bezpieczni w swojej ufności w zapłatę Bożą, dodają, pełni wesela: Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8,37).

40Również w innym miejscu Pismo mówi: Albowiem Tyś nas doświadczył, Boże; badałeś nas ogniem, jak się bada srebro; wprowadziłeś nas w pułapkę; na grzbiet nasz włożyłeś ciężar (Ps 66[65],10—11). 41I aby pouczyć, że powinniśmy żyć pod władzą przełożonego, dodaje: Postawiłeś ludzi nad naszymi głowami (Ps 65,12 Wlg).

42*W przeciwnościach i w niesprawiedliwości przez cierpliwość wypełniają tacy ludzie przykazania Pana: uderzeni w policzek nadstawiają drugi, zabierającemu tunikę oddają płaszcz, ze zmuszającym iść tysiąc kroków idą dwa tysiące, 43z Apostołem Pawłem znoszą fałszywych braci i błogosławią tych, którzy ich przeklinają .

44Piąty stopień pokory: jeśli w pokornym wyznaniu wyjawiamy swojemu opatowi wszystkie złe myśli przychodzące do serca, lub złe czyny w ukryciu popełnione. 45Zachęca nas do tego Pismo mówiąc: Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu (Ps 37[36],5) 46oraz Wyznawajcie Panu, bo dobry, bo na wieki Jego miłosierdzie (Ps 106[105],1 Wlg). 47A Prorok dodaje jeszcze: Grzech mój Tobie wyznałem i nie ukryłem mej winy. 48Rzekłem: Wyznaję nieprawość moją Panu, a Tyś darował winę mego grzechu (Ps 32[31],5).

49Szósty stopień pokory: jeśli mnich zadowala się wszystkim, co tanie i ostatnie, a cokolwiek mu zlecono czynić, uważa siebie [zawsze] za sługę złego i niegodnego, 50powtarzając z Prorokiem: Byłem nierozumny i nie pojmowałem: byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja na zawsze będę z Tobą (Ps 73[72],22—23).

51Siódmy stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko ustami wyznaje, że jest najpodlejszy i najsłabszy ze wszystkich, lecz jest o tym również najgłębiej przekonany, 52upokarza się i mówi z Prorokiem: Ja zaś jestem robak, a nie człowiek, pośmiewisko ludzi i wzgarda pospólstwa; 53wywyższyłem się, zostałem upokorzony i zawstydzony (Ps 22[21],7; 88[87],16). 54A także na innym miejscu: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twych ustaw (Ps 119[118],71).

55Ósmy stopień pokory: jeżeli mnich czyni to tylko, do czego zachęca go wspólna reguła klasztoru i przykłady starszych.

56Dziewiąty stopień pokory: jeżeli mnich powstrzymuje język od mówienia, a zachowując milczenie, nie odzywa się nie pytany, 57gdyż Pismo poucza, że nie uniknie się grzechu w gadulstwie (Prz 10,19) 58i że mąż gadatliwy nie znajdzie kierunku na ziemi (Ps 139,12 Wlg).

59Dziesiąty stopień pokory: jeżeli nie jest łatwy i skory do śmiechu, ponieważ zostało napisane: Głupi przy śmiechu podnosi swój głos (Syr 21,20).

60Jedenasty stopień pokory: jeżeli mnich, gdy nawet otworzy usta mówi powoli i bez śmiechu, pokornie i z powagą, niewiele, ale w sposób przemyślany i nie nazbyt krzykliwie, 61bo jest napisane: Mądry daje się poznać w kilku słowach.

62Dwunasty stopień pokory: jeżeli mnich nie tylko w sercu, ale także w samej postawie okazuje zawsze pokorę oczom ludzi, 63a mianowicie w czasie Służby Bożej, w oratorium, w klasztorze, w ogrodzie, w podróży, na polu, czy gdziekolwiek indziej, bez względu na to, czy siedzi, chodzi, czy też stoi, zawsze niech ma spuszczoną głowę i oczy skierowane ku ziemi. 64Czuje się bowiem w każdej chwili winnym grzechów swoich i uważa, że już staje przed straszliwym Sądem. 65Powtarza też sobie zawsze w sercu to, co mówił ze spuszczonymi ku ziemi oczami ów ewangeliczny celnik: Panie, ja grzeszny, nie jestem godzien podnieść oczu moich ku niebu; 66a także z Prorokiem: Schylony jestem i poniżony ciągle (Ps 38[37],7—9; Ps 119[118],107).

67Przeszedłszy wszystkie owe stopnie pokory, mnich dojdzie wkrótce do tej miłości Boga, która, jako doskonała, usuwa precz lęk (1 J 4,18). 68I co poprzednio tylko z obawy wypełniał, tego wszystkiego będzie teraz przestrzegał bez żadnego trudu, z przyzwyczajenia, niejako w sposób naturalny, 69już nie ze strachu przed piekłem, lecz z miłości do Chrystusa, bo nawykł już do dobrego i znajduje radość w cnocie. 70Oto, co przez Ducha Świętego zechce Pan objawić łaskawie w słudze swoim oczyszczonym z błędów i grzechów.

Konferencje z rekolekcji RRN w Małym Cichym 2021

Małe Ciche 3 lipca 2021, sobota

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Pokora – bieg po ostatnie miejsce

Pokorny żyje pokorą. Człowieka pokornego nie można upokorzyć. Musimy prosić Matkę Bożą, abyśmy mogli iść drogą pokory. Droga pokory, to zmiana myślenia, zmiana stylu życia, przyzwyczajeń. Spójrzmy na rysunek zamieszczony w informatorze. Trzech ludzi biegnie po pierwsze miejsce, ale miny mają smutne. Pierwszy jest smutny, bo czuje oddech na plecach Drugiego. Drugi jest smutny, że nie jest Pierwszy, a jeszcze do tego Trzeci go dogania. Trzeci jest smutny, bo dwaj pozostali są przed nim. Różne są powody smutku, ale jeden cel – pierwsze miejsce. Jest jeszcze Czwarty człowiek, który biegnie w przeciwną stronę, po ostatnie miejsce. Jest szczęśliwy, bo nikt go nie ubiegnie w tej konkurencji.

Czy może być większa pokora niż pokora Jezusa? On czeka na nas nie tam, gdzie można osiągnąć sukces. On czeka na ostatnim miejscu, a Matka Boża patronuje nam w biegu w odwróconym kierunku. Należy przyglądać się swoim myślom i uczuciom, bo to pozwala na głębszą analizę, dlaczego jestem smutny. Po wyrazie twarzy widać, jaki jestem. Kiedy znaleźliśmy się w tłumie, i wiele osób się przepychało – to jakie myśli nam towarzyszyły. Okazji, by zbadać siebie i spojrzeć na siebie w prawdzie jest wiele.

Na olimpiadzie dla niepełnosprawnych biegła grupa sportowców. Każdy chciał być pierwszy, ale gdy jeden z uczestników upadł. Wtedy reszta nie pobiegła dalej, tylko się zatrzymali, wrócili po tego, któremu nie dopisało mu szczęście. Podnieśli go i wszyscy razem z uśmiechem na twarzy doszli do linii mety.

Szukamy sukcesu, zadowolenia z siebie, a obok nas jest ktoś potrzebujący pomocy. Nasza mina zmieni się, gdy zawrócimy z drogi sukcesu, aby podnieść brata. Przyzwyczajają nas, że za każdy sukces czeka nas nagroda, satysfakcja, lepsza ocena. A mało kto nas uczy przeżywać porażkę. Kiedy osiągniemy sukces, kto pamięta, żeby oddać Bogu chwałę, podziękować za zdrowie, za talent, za czas, możliwości i wszystkich, którzy pracowali na nasz sukces. Okazuje się, że nawet sukcesów nie potrafimy przeżywać w prawdzie. Wszystko jest łaską: porażka i zwycięstwo.

Bóg chce nam dać uwolnić od wyścigu, który nas zamęcza. Przypomnijmy sobie Litanię Pokory do Jezusa, którą ułożył św. Tomasz a Kempis. Wezwania z tej Litanii pomogą nam postawić sobie pytania pomocnicze pozwalające zadać sobie pytanie: czy jest w nas pokora?
O, Jezu cichy i pokornego serca, wysłuchaj mnie.
Wyzwól mnie, Jezu z pragnienia aby być cenionym,
z pragnienia aby być lubianym,
z pragnienia aby być wysławianym,
z pragnienia aby być chwalonym,
z pragnienia aby wybrano mnie przed innymi,
z pragnienia aby zasięgano mojej rady,
z pragnienia aby być uznanym,
ze strachu przed poniżeniem,
ze strachu przed wzgardą,
ze strachu przed skarceniem.
ze strachu przed zapomnieniem,
ze strachu przed wyśmianiem,
ze strachu przed skrzywdzeniem,
ze strachu przed podejrzeniem.

I także Jezu, daruj mi te łaskę bym pragnął...
aby inni byli więcej kochani niż ja,
aby inni byli wyżej cenieni ode mnie,
aby w oczach świata inni wygrywali, a ja bym przegrywał,
aby inni byli wybierani, a ja bym był pozostawiony,
aby inni byli chwaleni a ja bym był niezauważony,
aby inni byli we wszystkim uznani za lepszych ode mnie,
aby inni mogli stać się świętszymi ode mnie,
o ile tylko ja będę tak święty jak powinienem, Amen.

Nie wszyscy są animatorami domów, grupy dzielenia. Ale gdyby nas poproszono, to czy przeżywalibyśmy lęk przed kompromitacją. Nie wszystko ode nas zależy. By dobrze przeżywać rekolekcje, ważne jest by we wszystkim widzieć miłość Boga. Gdy nie będziemy żyć tą prawdą, to nie będziemy widzieli Jego uśmiechu. Jedno trudne wydarzenie i już cierpimy. Bóg dopuszcza takie wydarzenia, by skruszyć naszą pychę. Należy patrzeć na wszystko, co nas spotyka oczami Matki Bożej. Choć mogą nas straszyć, co z nami będzie, to Bóg będzie nam kibicował w wyścigu po ostatnie miejsce. Życie wewnętrzne opiera się na pytaniach: Czy idę drogą pokory, czy pychy? Czy pogardzam swoim życiem, czy Bogiem? Tutaj znajduje się front walki wewnętrznej, na który zaprasza nas Bóg. Dlaczego jesteśmy zadowoleni, że nam się udało? Starajmy się cieszyć z tego, że nie jesteśmy zadowoleni z siebie. Spowiedź ma pomóc demaskować próby realizacji siebie.

Pokora ma swoje etapy. Pierwszy ma miejsce, kiedy prosimy Boga, aby pomógł nam przyjąć to, co jest trudne. Drugi, to zdolność dziękowania Bogu za trudności. A trzeci to pragnienie przyjmowania trudnych wydarzeń i upokorzeń. Diabeł wykorzystuje wszystko, by nas zaprowadzić do pychy, a Bóg wykorzystuje wszystko (nawet grzech), by nas doprowadzić do pokory.

Możemy dziękować Bogu za to jacy jesteśmy modląc się Modlitwą Celnika:
Dziękuję Ci Panie za to, że jestem jak inni ludzie. Są pełni wad i złych pragnień – ja także.
Są egoistami, szukają tylko własnych przyjemności i korzyści. Innych po drodze potrącają – ja także.
Są tchórzami, cofają się przed najmniejszą trudnością. Boją się cierpienia, lękają się czynu i wysiłku – ja także.
Są kapryśni. Dzisiaj chcą tego, a jutro o tym zapominają. Obiecują, a nie dotrzymują słowa. Kierują się humorem – ja też.
Są bezbarwni, ociężali. Więcej im się podobają sprawy ziemi niż nieba. Mają tylko słomiany zapał. Ogarnia ich nuda, lenistwo,
niechęć – mnie też.
Są grzesznikami mój Boże – ja też.
Ale ja także składam Ci dzięki.
Bo Ty przyszedłeś do grzeszników, do ludzi mało ciekawych.
Przyszedłeś do ludzi ubogich w miłość, w cnoty.
Do ludzi, którzy nie dają sobie rady sami i potrzebują Ciebie.
Dzięki Ci Boże, że jestem spośród nich.
Gdybym miał piękną duszę, bogatą, cnotliwą,
To chciałbym od razu być na piedestale.
Wysoko nosiłbym głowę.
A Ty patrzysz na dół, na ludzi pokornych, którzy biją się w piersi.
Pozostawiłbyś mnie samego mojej samowystarczalności.
A bez Ciebie – co stałoby się ze mną?
O tak, dziękuję Ci, Panie, że jestem jak inni ludzie.
Zmiłuj się nade mną, bo jestem grzesznikiem.
Amen.

Bóg widzi nas świętymi i patrzy na nas przez rany Chrystusa i pomaga nam szukać ostatniego miejsca.

 

Małe Ciche, 4 lipca 2021, niedziela

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Pycha – śmiertelny wróg życia duchowego

Jezus nauczając uczniów wskazywał, jak mają postępować w życiu, do czego dążyć, ale też pokazywał czego mają się wystrzegać i obawiać w życiu duchowym. W czasie publicznej działalności Jezusa była grupa faryzeuszy, którzy byli Jego przeciwnikami i starali się Go zdyskredytować w oczach ludu. Jezus wskazywał na ich niewłaściwą postawę, fałszowanie prawdy, odrzucanie znaków Bożych nie dlatego, że ich nie lubił, albo, że nie zależało Jemu na nich, ale na ich przykładzie pokazywał uczniom jakiej postawy mają się wystrzegać. Wskazania Jezusa dla uczniów są aktualne również dla nas, ponieważ mamy podobne zagrożenia duchowe, z których pycha jest największa.

Pierwszy grzech główny – pycha jest przeciwieństwem pokory. Daje nam o sobie znać każdego dnia. Jeśli pozwalamy rozwijać się pysze, to stajemy się jej niewolnikami. Warto ją dostrzegać w sobie i od razu reagować. Jak możemy rozpoznać w sobie pychę?

Pycha jest dynamizmem w zakresie wyborów, rozumu, woli i prowadzi do zaniku, a nawet do śmierci życia duchowego. Przeciwstawiając się pysze uczymy się rozpoznawać jej mechanizm. Istotą pychy jest niewiara i odrzucenie Boga.

Pycha jest odcięciem się od źródła życia, prawdy i mądrości pochodzącym od Boga. Odrzucając źródło stawiamy w jego miejsce niewiarę wyrażającą się w odwróceniu od Boga i Jego przykazań.

Pycha jest wyniosłością i pragnieniem bycia samowystarczalnym. Stawia nas ponad innymi ludźmi, a nawet ponad Bogiem. Człowiek pyszny wybiera i ceni bardziej własną wolę. Ogarnięty pragnieniem samowystarczalności, nikogo nie potrzebuje do realizacji swoich zamiarów. Pycha jest okradaniem Pana Boga z Jego darów, ponieważ je sobie przypisuje. Św. Paweł ostrzegając przed taką postawą pisze: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał” (1 Kor 4, 7). Jego słowa demaskują mechanizm pychy i są dla nas pełnym miłości upomnieniem.

Pycha jest nieprawdą, bo chcemy wszystko przypisywać sobie. Prawdą jest, że wszystko zawdzięczamy Bogu i nie mamy prawa sobie przypisywać Jego darów.

Pycha jest marnotrawieniem Bożego życia i strumieni Jego łask. Wody rzeki Jordan są pełne życia. Korzystają z jej zasobów ludzie. Mogą dzięki niej rozwijać i żyć rośliny i zwierzęta. Jednak kiedy wody Jordanu docierają w okolice pustynne Morza Słonego życie, które niesie woda zamiera z powodu wysokiego stężenia soli wywołanego intensywnym parowaniem. Podobnie działa mechanizm pychy, który niszczy i marnuje obficie spływające na nas łaski Boże.

Pycha jest chorobą rozumu. Dusza dotknięta pychą odrzuca Boże działanie. Zaślepia i powoduje, że rozum nie rozpoznaje dobra i prawdy.

Pycha jest chorobą woli, bo wybiera to, co niszczy czy uderza w naszą więź z Bogiem i z ludźmi. Charakterystyczne dla pychy jest poczucie wyższości, co wiąże się z lekceważeniem innych i wydawaniem pochopnych sądów o nich. W spotkaniu z człowiekiem pysznym ponosi się szkodę, tak jakby się zderzylo z twardym masywem skalnym. Obraz Morza Martwego napawa smutkiem, bo pokazuje, że to, co jest Bożym darem może zostać unicestwione.

Pycha jest lekceważeniem troski o dobro i realizację Bożej woli, o które należy się troszczyć, rozwijać je, podtrzymywać i zabiegać, by mogło się zakorzenić.

Jezus po swoim chrzcie w rzece Jordan był kuszony przez szatana trzykrotnie. Jezus postawiony na narożniku świątyni jerozolimskiej, na wysokości 20 metrów był kuszony, by rzucić się w dół, bo przecież: „Bóg rozkaże swoim aniołom, aby chroniły Cię. I będą Cię nosić na rękach,abyś nie skaleczył nogi o kamień”. (Mt 4, 6) Szatan cytuje tu Słowo Boże, by nakłonić Jezusa do bezcelowego działania, nie mającego uzasadnienia w woli Bożej. Jezus odpowiada: „Nie będziesz wystawiał Boga na próbę” (Mt 4, 7) Pokusa nie jest grzechem, ale zakorzeniając się w człowieku, nim się staje, tutaj wykorzystując naturalną potrzeba bycia docenionym, ważnym dla kogoś. To jest pokusa próżnej chwały. Szatan chce, by Jezus rzucając się w dół naraził się na śmiertelne niebezpieczeństwo, do tego lekceważąco podpowiadał: przecież nic się Tobie nie stanie, bo czyż Bóg Cię nie ustrzeże? Tutaj jest ukazany mechanizm pychy. Tylko Bóg chce kochać nas i chronić. Jeśli chcemy robić to, na co mamy ochotę myśląc, że Bóg nas uchroni, to jest to czysta pycha ukryta w wielu wyborach i decyzjach.

Jak możemy uchronić się przed pychą? Czy jest lekarstwo na pychę? Pycha jest jak masyw górski może rosnąć i wypiętrzać się. Jeśli nie sprzeciwimy się pysze może stać się potężna i twarda, jak głaz. Przed pychą chronią nas upokorzenia, jeśli przyjmiemy z wdzięcznością i radością. One są dla nas najlepszym i bezpiecznym lekarstwem. Kiedy przyjmujemy upokorzenia, to masyw skalny pychy jest kruszony. Jeśli nie dziękujemy za upokorzenia, które są lekarstwem, to ulegamy smutkowi, złości, przygnębieniu, użaleniu się nad sobą, rozdrażnieniu i pycha jeszcze bardziej wzrasta. Masyw skalny pychy trudno jest samemu skruszyć kilofem. Potrzebne jest działanie Boże. Ale jeśli nie podejmujemy wysiłku walki z pychą, to Bóg nie skruszy tego masywu wbrew nam. Udzielanie się Boga i Jego łask są związane z naszą otwartością i dobrą wolą. Potrzebne jest zaangażowanie i chociaż próby współpracy z naszej strony, by ułatwić rozkruszanie. Wtedy skała może zostać zamieniona na miękki i delikatny piasek.

Działanie Boże może kruszyć pychę i chronić przed pychą przez upokorzenia przyjęte z wdzięcznością.

 

Małe Ciche, 5 lipca 2021, poniedziałek

Konferencja, ks. Kazimierza Sztajerwalda

Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli

Dlaczego Bóg kocha cnotę pokory? Takie pytanie zadała sobie św. Teresa z Avila. Poznała, że Bóg jest Prawdą najwyższą, a pokora jest chodzeniem w prawdzie. Prawdą jest to, że sami z siebie jesteśmy tylko nędzą i nicością. Sami z siebie nie mamy nic dobrego. Kto to uznaje jest najbliższy Prawdzie najwyższej, czyli najbliższy samemu Bogu.

Tylko Bóg jest dobry, a w nas nie ma nic dobrego. Opis stworzenia świata jest odwołaniem do prawdy o Bogu i o nas. On jest dobry i wszystko co stworzył jest dobre. My zburzyliśmy relację z Nim, okazaliśmy nieposłuszeństwo i odwróciliśmy się od Boga. Ulegliśmy pokusie by nie ufać, być podejrzliwym. Ulegliśmy pragnieniu, by być jak Bóg i decydować o sobie bez Boga lub wbrew Bogu. Gdy zgrzeszyliśmy, zobaczyliśmy swoją nagość, bo bez Boga człowiek nie ma nic. Dlatego ważne jest uznanie, że Bóg kocha – i to daje nadzieję.

Na prawdę o naszej grzeszności możemy patrzeć ze smutkiem i być przygnębionym, albo patrzyć z nadzieją i pozwolić się prowadzić Bogu. Mała Tereska mówiła w takich okolicznościach: Kiedy popełniłam coś, po czym jestem smutna, wiem, że ten smutek jest skutkiem mojej niewierności. Lecz czy myślisz, że na tym poprzestaję? O nie, nie jestem taka głupia. Mówię spiesznie do Boga: „Wiem, mój Boże, że na ten smutek zasłużyłam, pozwól jednak, bym Ci go ofiarowała jako próbę, którą zsyłasz mi z miłości. Żałuję mojego grzechu, lecz cieszę się, że mogę ci ofiarować wywołane nim cierpienie”. Bóg chce widzieć nas świętymi, a nie skupionymi na grzechach i niewiernościach. Prawda może by rozpoznana oczami złego, który popycha nas do oskarżania i potępiania siebie, albo oczami Boga, który zawsze na nas patrzy z miłością. Jeśli nie ma w nas miłości Boga, to zatrzymamy się na drodze uświęcania.

Ktoś opowiedział dalszy ciąg przypowieści o Synu Marnotrawnym. Syn po pewnym czasie od swojego powrotu do domu ojca, znowu wyjechał i powtórzyło się wszystko, co za pierwszym razem. Stracił ponownie to, co otrzymał. I znowu chciał wrócić do ojca. Nie spodziewał się już żadnego przywrócenia praw synowskich. A jednak kiedy wrócił, ojciec powitał go tak samo serdecznie i wyprawił ucztę jeszcze większą niż za pierwszym razem. Historia powtórzyła się kilkukrotnie, a ojciec witał powracającego syna z większą miłością i wyprawiał coraz obfitsze uczty. Starszy syn ciągle się oburzał, bo nie mógł zrozumieć, że można tak kochać. Dlaczego uczty były coraz obfitsze? Ojciec widział walkę w sercu syna i wiedział, że jeżeli będzie surowy, to syn nie odważy się wrócić kolejny raz. Aż wreszcie młodszy syn zrozumiał miłość dobrego ojca i postanowił więcej nie odchodzić, by więcej go nie ranić. Powiedział sobie: nie odejdę więcej, chcę trwać przy ojcu. Dopóki będziemy uważali się za najemników, to będziemy ciągle odchodzili od Boga i grzeszyli. Bóg walczy o nas i wychowuje nas przez wybaczanie i w ten sposób przyzwyczaja do siebie, aż wreszcie zrozumiemy, że jesteśmy Jego dziećmi.

Można mówić o grzechach wiele, ale pokory uczymy się dopiero w konfesjonale. Syn marnotrawny w chlewie ze świniami rozważał swoje życie, ale tam widział tylko siebie, swoją pychę i swoją niegodność. Kiedy powrócił do ojca, doświadczył jego miłości i nauczył się pokory. Miłość Boga zawstydza człowieka. Bóg mówi: Nie wpatruj się w siebie, patrz na Mnie, wtedy zobaczysz siebie tak, jak ja ciebie widzę. Upokorzenia przeżywane bez bliskości kochającego Boga nie budują nas i nie są wyzwalające. Tylko Bóg patrzy z miłością, podnosi i buduje człowieka. Szczyt pokory osiągniemy wtedy, kiedy spotkamy się z Bogiem twarzą w twarz.

Jezusa miał w sobie pokorę w stopniu najwyższym, ponieważ nieustannie przebywał z Bogiem. Ta bliskość z Bogiem uzdalniała Go do przyjmowania upokarzających sytuacji. Pokora jest miarą naszej bliskości z Bogiem. Zakochany w Bogu poznaje, jak bardzo jest umiłowany i unika wszystkiego co prowadzi do grzechu.

Pycha objawia się w szukaniu własnej doskonałości powodującej, że jesteśmy zadowoleni lub niezadowoleni z siebie. Jeśli poznając swoją nędzę ulegamy smutkowi, pamiętajmy, że Bóg nadal patrzy na nas z miłością i nie przestaje kochać. Poznanie prawdy o własnej pysze może stać się okazją do przybliżenia się do Boga.

 

Małe Ciche, 6 lipca 2021, wtorek

Konferencja ks. Ryszard Półtorak

Niewola duchowego narcyza

Mityczny Narcyz był uzdolnionym człowiekiem, cieszył się życiem. Jednak odrzucił wszystkich i zaczął podziwiać siebie. Przeglądając się w tafli wody sadzawki podziwiał swoją twarz i zakochał się w sobie. To spowodowało, że nie mógł oderwać wzroku od swojego odbicia w lustrze wody. Z biegiem czasu przestał być człowiekiem, bo zmienił się w kwiat narcyza. Umarł człowiek, powstała roślina.

Mit jest przestrogą, że miłość własna może w nieuporządkowany sposób doprowadzić do wpatrywania się w siebie w sadzawce pychy względów ludzkich. Staje się tak, jeśli ciągle zwracamy uwagę na to, jak nas widzą inni, i jak oceniają. Ciągle jest w nas rozbudzany taki sposób funkcjonowania. Presja opinii względów ludzkich jest ogromna. Występuje przeciw rozumowi i powoduje rozstanie z wolą Bożą. Presja poprawności jest silna. Nie żyjemy w świecie wychowującym do samodzielnego myślenia. Mamy myśleć tak, jak inni, bo inaczej zostaniemy wyśmiani, napiętnowani, odrzuceni. Zawsze chcemy dobrze wypaść. Nigdy człowiek nie był wolny od pychy względów ludzkich. Należy się liczyć ze zdaniem drugiego człowieka, ale trzeba się przyglądać, czy nie jesteśmy uzależnieni od niego.

Człowiek zakochany w sobie buduje własną wizję Boga i tworzy Ewangelię na własny użytek (chociaż może być pobożny, czytać Pismo Święte, to jego obraz Boga może nie mieć nic wspólnego z Biblią, czy nauczaniem Kościoła).

Ile jest w nas duchowego narcyza? Gdyby Narcyz nie przeglądał się w sadzawce, żył by dalej, wykorzystywał swoje talenty. Ale zmienione zostało jego myślenie. Sadzawka pychy względów ludzkich powoduje, że fałszujemy Ewangelię, zabiegamy by wola Boża zgadzała się z naszą wolą. Człowiek wpada w pułapkę własnej woli i przestaje być człowiekiem gotowym przyjąć i wypełnić wolę Bożą.

Jak można poznać, że mamy do czynienia z wolą Bożą, a nie z własną? W pobożności też może ukrywać przywiązanie. Wolę Bożą powinno się realizować z oddaniem i z oderwaniem, jak najlepiej i bez oczekiwania na owoce, bez presji czy się uda. Człowiek uzależniony od pychy względów ludzkich, jeśli Bóg pozwoli, to zobaczy, że wszystko podporządkowuje sobie. Medytacja Słowa Bożego, Msza święta, adoracja Najświętszego Sakramentu mogą przebiegać według jego woli. Może być na adoracji nawet godzinę, a w tym czasie adorować siebie.

Jak wyjść z sadzawki pychy względów ludzkich? Należy uznać, że się jest w tej niewoli. Prawda wyzwala. Często nie potrafimy się przyznać do prawdy, albo uznajemy tylko część prawdy o sobie. Gdy pojawiają się takie trudności należy prosić: Boże, pomóż mi zobaczyć moje zniewolenie. Gdy mi pomożesz, będę wolny. Warto uświadomić sobie wielką miłość Boga i Matki Bożej. Szukając miłości i akceptacji u innych ludzi, nie widzimy szalonej i bezwarunkowej Bożej miłości. Chodzi tu o absolutny wybór Boga. Sukces, albo porażka są tu bez znaczenia. Bóg zawsze pomaga w uwalnianiu się od pychy względów ludzkich, choć może być to bolesne. Ratunkiem są akty pokory przeciwne pysze. Święci podejmowali tę walkę, aby móc się oczyścić.

Kiedy Bóg odsłania tylko odrobinę prawdy o nas, natychmiast pojawiają się ból, pretensje, żale. Jednak, kiedy uznamy, że On stoi za tymi trudnościami, Ten, który kocha i chce dobra, to możemy zaakceptować wszystko, co wcześniej uznawaliśmy za trudną prawdę. Przyjmiemy to, co niekorzystne, przyjmiemy krytykę, która nam się słusznie należy, a przestrzeń wolności się powiększy. Wolę Bożą należy pełnić z oddaniem, ale i z oderwaniem, ponieważ najważniejszą sprawą jest to, żeby wola Boża się wypełniła. To dobrze, kiedy człowiek akceptuje swoje braki, porażki, a błędy i grzechy uznaje za błogosławioną winę.

Otrzymujemy od Boga szaloną miłość. Co nam więcej potrzeba? Tylko Bóg, a reszta to śmieci. Szukanie woli Bożej, pragnienie, aby wola Boża się realizowała nie jest nasze, ale jest pragnieniem Matki Bożej. Ona nie potrzebowała niczego wielkiego czynić, ale uwielbiała Boga i kochała Go, dlatego jest dla nas największą pomocą w odzyskiwaniu wolności od sadzawki pychy względów ludzkich.

 

Ludźmierz, 7 lipca 2021, środa

Konferencja ks. Dariusza Kowalczyka

Aby Bóg działał w nas i przez nas

„Cóż to jest prawda?” (J 18, 38)– zapytał Piłat. Nasza odpowiedź brzmi: „Pokora jest prawdą”. Wcześniej Jezus powiedział o sobie: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14, 6) Jeśli jesteśmy z Jezusem chodzimy w prawdzie. Na takiej zasadzie Bóg chce w nas działać.

W 1956 roku przypadała 300 rocznica ślubów Jana Kazimierza, króla Polski. Nowy tekst ślubowania napisał ks. Stefan kardynał Wyszyński w 1956 roku w miejscu swojego uwięzienia w Komańczy. Stało się tak, za usilną namową dwóch kobiet: Marii Okońskiej i Janiny Michalskiej. Wcześniej Prymas był przekonany, że tekst Ślubów może napisać, jako człowiek wolny. Zmienił swoje zdanie, gdy od Marii Okońskiej usłyszał, że św. Paweł pisał swoje najpiękniejsze Listy do gmin chrześcijańskich z rzymskiego miejsca odosobnienia. Po nocnej modlitwie rano napisał tekst Ślubów bez skreśleń i poprawek, by przed poranną Mszą świętą przekazać je kobietom, które zawiozły dokument na Jasną Górę.

Moc w słabości się doskonali. Boża moc ukazuje się w pełni tam, gdzie jest zwątpienie i już człowiek zbytnio nie liczy na siebie, bo wie, że jest zbyt słaby.

Przeor Jasnej Góry uznał, że Śluby Jasnogórskie muszą być złożone przez jak największą liczbę wiernych, aby miały rangę Ślubów Narodu Polskiego. Rozesłano zaproszenie do wszystkich parafii w kraju. Dnia 26 sierpnia 1956 roku zgromadziło się wokół klasztoru ok 1,5 mln ludzi pomimo utrudnień ze strony władz państwowych (nie dojeżdżały do Częstochowy pociągi, ani autobusy, nie dostarczano żywności, straszono rozruchami i rozlewem krwi). Kiedy Bóg działa jesteśmy wezwani, by chodzić po wodzie.

Po rozmnożeniu chleba Jezus nakazał uczniom, aby wypłynęli w inne miejsce, a sam pozostał, aby się modlić. W czasie podróży rozpętała się burza na jeziorze. Uczniowie walczylczący z falami ujrzeli Jezusa idącego po wodzie. Do przelęknionych Jezus powiedział: ,,Odwagi, Ja jestem''. Piotr odezwał się: ,,Panie jeśli to Ty, każ mi przyjść do siebie po wodzie". I Jezus mu pozwolił chodzić po wodzie. Nikt nie potrafi chodzić po wodzie, tylko Bóg daje oparcie i podtrzymuje. Przekonał się o tym Piotr, kiedy zwątpił i zaczął tonąć.

Bóg nas stworzył, dał duszę i powołał do nieskończoności, do życia w niebie. Człowiek nie nasyci się tym, co ziemskie. Aby znaleźć się w niebie, trzeba być blisko Boga. Kiedy żyjemy w prawdzie odbija się w nas obraz Boga. Wydaje się nam, że prawda, to jest wiedza. Prawda, to życie zgodne ze swoimi przekonaniami, zgodne z wiarą w Boga, którą się wyznaje. Nie ten jest zdrowy, kto o zdrowiu mówi, ale ten, kto cieszy się zdrowiem. Nie ten jest szczęśliwy, kto o szczęściu marzy, ale ten, kto szczęście przeżywa. Podobnie jest z prawdą.

Pokorą trzeba żyć, tak jak Maryja. Ona mówiła prawdę: „Niech mi się stanie według Twego słowa”. Serce Matki Bożej było pełne łask, pokorne i pragnące służyć Bogu i ludziom. Kiedy ksiądz Prymas posłuchał głosu Bożego przekazanego mu przez Marię Okońską, wykonał tak wspaniałą rzecz, jak napisanie Ślubów, które zostały złożone przez Naród Polski. Tylko pokorny wypełni wolę Bożą. Pyszny myśli tylko o sobie, a kiedy wali mu się świat woła: Panie ratuj! I wtedy Jezus wyciąga rękę do pokornego.

W historii Izraela są zapisane wydarzenia z udziałem wodza Gedeona. Kiedy Bóg go wysyłał na walkę z potężnym przeciwnikiem, nie chciał, aby w wypadku zwycięstwa lud izraelski sobie przypisywał sukces. Polecił zredukowanie armii z kilkuset tysięcy do kilkuset osób, a gdy uznał, że to jeszcze zbyt wiele, zmniejszył liczbę do kilkudziesięciu wojowników. Kryterium doboru nie była waleczność i siła, ponieważ pozostali tylko ci, którzy z rzeki pili wodę, jak zwierzęta, nie nabierając jej do rąk. Po zwarciu z wielotysięczną armią wroga mała garstka izraelskich wojowników, mogła powiedzieć zgodnie z prawdą, że to nie oni zwyciężyli, ale że Bóg zwyciężył.

Bóg chce w nas działać przez wiarę i usuwa to, na czym możemy się oprzeć. Przy wielkich planach Bożych jesteśmy zbyt mali, możemy czekać tylko na cud. Postawa zwątpienia, rozpaczy, lęku, to inna forma pychy. Bóg nas pozbawia oparć, byśmy funkcjonowali opierając się na wierze. Wiara czyni cuda. Ważne jest słowo wsparcia dla człowieka zmagającego się z trudnościami, ale nie można zaniżać poprzeczki i wskazywać drogę na płyciznę.

Próbuje się podważyć Boże powołanie do małżeństwa, próbuje się podważyć sens czystości przedmałżeńskiej, podważyć sens celibatu. Bóg zaprasza do wypłynięcia na głębię, nie po to, by nas tam potopić, ale dać łaskę. Kiedy Bóg osłabia, to znaczy, że chce działać w naszym życiu. Bóg działa przez nasze wyciągnięte i puste dłonie.

Ojcowie założyciele naszego Ruchu: ks. Tadeusz Dajczer i ks. Andrzej Buczel oddawali całych siebie na służbę dla braci. Nie żałowali sił, spowiadali kosztem snu. Nie robili tego dla własnych korzyści czy zaszczytu, ponieważ biegli po ostatnie miejsce.

Może ktoś zadać sobie pytanie: dlaczego w moim życiu nic się nie dzieje? Może nie było zgody na bieg po ostatnie miejsce. Przykrości są dla naszego dobra. Jeśli zgodzimy się na taką postawę, to będziemy chodzić po wodzie. Nie bójmy się poniżenia, bo Boże owoce są niesamowite.

 

Bachledówka, 8 lipca 2021, czwartek

Konferencja ks. Dariusza Kowalczyka

Dlaczego Bóg odsłania wnętrze grobu pobielanego?

Jezus zwracając się do faryzeuszy powiedział: „Podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa”. (Mt 23, 27) Może inni nas chwalą, ale naprawdę może być z nami inaczej. Napomnienie Jezusa nie jest przyjemne, ale ważne. Bóg chce oczyścić nasze serca, by w nich zamieszkać.

Bóg działa tak, że musimy chodzić po wodzie. Jednym z miejsc, gdzie chodzi się po wodzie jest bagno. Po bagnie trzeba chodzić z wiarą, by Bóg objawił się w naszym życiu. Kiedy zbliżamy się do Boga, to nieraz chodzimy po chybotliwym bagnie. Wydaje się płytkie, ale potrzeba wiary, by nas nie wciągnęło.

Patron skautów francuskich Guy de Larigaudie, to uśmiechnięty święty. Kochał śpiew, taniec, ryzyko, ale nade wszystko przeżywał nieustanny rytm przepełnionej wiarą rozmowy z Bogiem. Jako młody człowiek modlił się o czystość relacji między chłopcami i dziewczętami. Napisał, jak bardzo chciał wytrwać w czystych relacjach, dla jedynej miłości Boga. Modlił się nieustannie i w każdych okolicznościach, nawet w czasie tańca, a jego życie było ciągłym poszukiwaniem Boga. Chodził po wodzie, ale i po bagnie, lecz nie pozwolił żadnej pokusie się zrealizować, ze względu na miłość do Boga. Kiedy pokusa okazywała się zbyt silna, uciekał. Człowiek pokorny wie, że jeśli nie ucieknie, to wpadnie w potrzask i bagno go wciągnie. Pokora i modlitwa dają czystość serca. (Rozważania o wierze, s. 196-197)

Bóg chce w nas żyć i oczyszcza naczynie, aby skarb w nim złożony został odkryty. Oczyszcza nas, pokazując prawdę o nas, czyli brud, pychę i opieranie się na sobie, by nie było w nas z obłudnika udającego dobrego człowieka. Taka jest droga do świętości, która nie jest wzrostem ku doskonałości pochodzącej od siebie. Świat proponuje mistykę świecką polegającą na samodoskonaleniu i zdobywaniu energii. Naszym powołaniem jest się zjednoczyć z Bogiem, zjednoczyć z Duchem Świętym.

Bóg prowadzi nawróconego swoimi drogami. Najpierw człowiek sam walczy ze swoimi wadami i grzechami. Nie zawsze udaje mu się je pokonać. Z czasem Bóg daje łaskę i pomaga zerwać z zadawnionymi sprawami. Ale człowiek widząc sukcesy łatwo zapomina, że to Jezus wysłużył mu na krzyżu tę łaskę i przypisuje to własnej pracy. Łatwo jest mu wtedy patrzeć z góry na tych, którzy nie radzą sobie nadal. W każdym z nas żarzy się węgielek, który gdy na to pozwolimy, może wybuchnąć wielkim ogniem grzechu. Pycha nawet kiedy ledwie się ćmi, łatwo się może rozrosnąć i nie damy sobie z nią rady. Tak samo może być z zazdrością (jak reagujemy, gdy sąsiad pobudował sobie ładniejszy dom?), z gniewem (wydaje się nam, że jesteśmy spokojni, ale gdy jesteśmy zmęczeni, to okazuje się jak łatwo wybuchamy). Ulegamy tym samym słabościom, które krytykujemy u innych. Dzięki trudnościom życiowym dowiadujemy się prawdę o sobie. Bóg chroni nas od wejścia w grzech, gdy przyznajemy się do tego, że jesteśmy słabi.

Ludzie mogą nas szanować z powodu naszego stanowiska, pozycji społecznej, zamożności czy pełnionych funkcji. Mogą się do nas zwracać o radę, pytają, liczą się z nami. Wydaje się im, że mają do czynienia z osobą o wyższym poziomie doskonałości. Myślą, że skoro zewnętrzna strona misy wydaje się być piękna, to z naszym wnętrzem jest podobnie. To jest wysoko niebezpieczne, jeśli nie widzimy prawdy o sobie. Bóg nie chce nas kompromitować, chce, byśmy sami uznali prawdę o nas samych. Jeśli boimy się kompromitacji, to tylko z powodu braku pokory.

„Maryjo, Ty we mnie żyj, bo inaczej nie będę dobrym dzieckiem, ani rodzicem, ani dobrym animatorem, ani dobrym pracownikiem, ani sąsiadem. Sam z siebie wpadnę w bagno”. Mamy prawo rzucić się w ramiona Matki Bożej. Ona nas kocha, wie jacy moglibyśmy być, gdyby Bóg nas nie podtrzymywał. Ludzie żyjący w prawdzie mogą być dobrymi narzędziami w rękach Matki Bożej i oddadzą Bogu chwałę.

Bóg może dopuścić porażkę, abyśmy zobaczyli, kim jesteśmy sami z siebie. Taką porażką może być odejście dziecka od wiary. Rodzice bardzo to przeżywają, ale to Jezus patrzy w serce i wie kiedy dziecko nawróci się. Rodzice modląc się za dziecko, nie muszą mieć poczucia sukcesu, gdyby widzieli efekt natychmiastowy modlitwy. Inaczej, myśleliby, że to dzięki nim, dzięki ich działaniom dziecko wróciło do wiary, a nie dzięki Jezusowi. Bóg wielu swoim wyznawcom nie dawał poczucia sukcesu. Mojżesz nie wszedł do Ziemi Obiecanej, tylko ją widział z daleka. ks. Tadeusz Dajczer również miał poczucie porażki. Bóg tylko wiedział, co działo się w jego sercu. Bóg chciał wszystko przeprowadzić po swojemu.

To, co zewnętrzne nie jest istotne. Nie wspaniała organizacja, sprawne działanie, dynamiczni ludzie tylko to, co jest wewnętrzne poddane Panu Bogu. Wszystko ma sens. Ruch to jest dzieło Ducha Świętego i Matki Bożej. Zacznijmy na wszystko patrzeć oczyma Matki Bożej. Musi umrzeć, to co nurza się w błocie. Matka Boża chce, by Jezus nas oczyszczał. Dostrzega piękno Jego dzieła i chce je podnieść ku Bogu.

 

Małe Ciche, 9 lipca 2021, piątek

Konferencja ks. Mieczysław Jerzak

Miłość współweseli się z prawdą (1 Kor 13, 6)

Święty Paweł w jednym ze swoich listów zachęcał pierwszych chrześcijan, aby się współweselili z prawdą. Prawda usłyszana od innych może budzić zaniepokojenie, a nawet oburzać. Wtedy taką prawdę odrzucamy, zamiast się zastanowić, czy na pewno mamy rację. Człowiek broni się przed prawdą, a nawet ucieka jeśli się ujawnia. Jednym ze sposobów ukrywania prawdy, aby w oczach swoich lub innych uchodzić za lepszego jest podnoszenie ocen na zakończenie roku szkolnego. Ocena zamiast odzwierciedlać całoroczny trud włożony w naukę jest podwyższana, by innym zaimponować i nie pokazywać, jak jest naprawdę.

W czasie ostatnich miesięcy relacje z innymi zostały zatrzymane z powodu pandemii. Po zdjęciu restrykcji na nowo można było spotykać się z innymi ludźmi i poznać prawdę na rzeczywistość i o sobie. Relacje z innymi obnażają niemiłą prawdę o nas, z tego powodu często unikamy tych, co mówią prawdę. Powinniśmy się cieszyć z tego, co słyszymy o nas. Tak postępowali święci. Oni cieszyli się z prawdy i upokorzeń.

Św. Tereska z Lisieux w zakonie pełniła funkcję mistrzyni nowicjatu. Miała pragnienie poznania prawdy o sobie. Pewnego dnia jedna z nowicjuszek powiedziała jej, co o niej myśli i jakie ma do niej uwagi. Dla Tereski było to cenne, ponieważ ktoś pomógł jej poznać, chociaż część prawdy dotyczącej jej osoby.

Kiedy poznajemy Słowo Boże poznajemy Prawdę. Ta Prawda pozwala nam kształtować nasze życie.

Bądźmy wdzięczni Bogu i ludziom, którzy nam odsłaniają prawdę o nas samych. Jeśli nie potrafimy przyjąć prawdy, prośmy Boga o jej przyjęcie i o nawrócenie się.

 

Małe Ciche, 10 lipca 2021, sobota

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

On ma wzrastać, ja mam maleć

Święty Jan Chrzciciel rozpoznał Jezusa w czasie chrzcie w rzece Jordan. Usłyszał z nieba głos Boga Ojca: „To jest mój Syn umiłowany”. Boże świadectwo zostało potwierdzone przez Ducha Świętego, który się zaznaczył swoją obecność w postaci gołębicy. Odtąd Jan miał pewność, że ma się umniejszać, aby mógł się objawić Jezus.

Po chrzcie św. Jan daje świadectwo, że Jezus jest Oblubieńcem, a on jest Jego przyjacielem. Jego radość doszła do szczytu, bo zobaczył Jezusa rozpoczynającego działalność publiczną. Dla św. Jana mogło być trudne, że Jezus nie chciał, aby on poszedł za Nim i nie zaprosił go do grona swoich uczniów, tym bardziej, że powołał z grona jego uczniów kilku dla siebie. Później, kiedy Jan już był w więzieniu Jezus korygował jego wyobrażenia o Mesjaszu. To dla nas znak, że kiedy Jezus nie jest dla nas teorią, ale żywą osobą, wtedy możemy wejść na drogę pokory.

W życiu duchowym jest ważne częste przypominanie sobie obecności Boga. Kościół pomaga nam w tym przez sakramenty, które uświadamiają nam obecność Bożą i intensyfikują skutki działania Zbawiciela. Kościół pomaga przez czytanie i wyjaśnianie Słowa Bożego. Matka Boża zabiega, abyśmy „zrobili wszystko, cokolwiek nam powie Jej Syn”. Jeżeli jesteśmy świadomi żywej obecności Jezusa, to droga pokory, czyli droga umniejszania się, aby Jezus mógł wzrastać, jest dla nas możliwa.

Jeśli chcemy, aby nasi bliscy, którzy nie akceptują wiary mogli się otworzyć, to stanie się to możliwe, jeśli wybierzemy drogę pokory i umniejszania się, aby Jezus mógł wzrastać. Jeden akt uniżenia, by Jezus mógł się objawić, więcej znaczy niż usilne prośby i przekonywania. To skuteczny rodzaj apostolstwa, kiedy swoją postawą powodujemy, że Jezus może wzrastać i pojawiać się w życiu naszych bliskich.

W życiu św. Józefa widać było również postawę umniejszania się i pokory. Kiedy Jezus wzrastał św. Józef został zaproszony na drogę uniżenia się. Wolę Bożą przyjmował bez żadnych wewnętrznych oporów. Jego pokora była czynieniem miejsca dla Pana.

Bóg również nas chce prowadzić drogą pokory. W życiu codziennym spotykamy się z różnymi upokorzeniami. W dzisiejszej Ewangelii Jezus wskazuje, jak potrzebne są upokorzenia, niesłuszne oskarżenia, pomówienia, czy krzywdzące oceny. Kiedy jesteśmy niesłusznie oskarżani, to Jezus jest szczególnie blisko. Pojawiające się niesprawiedliwe oskarżenie, to wezwanie, by żyć pełnią obecności Jezusa. Jeśli żyjemy obecnością Jezusa to rozpoznamy, kiedy należy usunąć się z życia drugiej osoby np.: z życia dorosłego dziecka. Wtedy staniemy się podobnymi do św. Jana, bo będziemy cieszyć się, że Jezus wzrasta w jego życiu.

Dziękujmy Bogu za zaproszenie nas na drogę umniejszania się i pokory.

Rekolekcje w Małym Cichym 2023. Relacja

 Słowo Boże ma moc

Temat główny tegorocznych rekolekcji wakacyjnych Ruchu Rodzin Nazaretańskiech: Na szlaku zawierzenia" był zaproszeniem do duchowej wędrówki z naszą Matką, Maryją.

Idąc za Nią, nie zboczysz z drogi.
Modląc się do Niej, nie stracisz nadziei.
Myśląc o Niej, nie pomylisz się.
Jej się trzymając, nie zginiesz.
Kiedy Ona cię strzeże, nie trwożysz się.
Gdy cię prowadzić będzie, nie zmęczysz się.
Kiedy Ona łaskawa ci będzie, dotrzesz do celu.
(Św. Bernard)

Szlak zawierzenia” Bogu przez Maryję, rozpoczyna się u stóp krzyża na Golgocie z woli Pana Jezusa, który powiedział do Jana “«Oto Matka twoja.» I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. Podobnie jak Jan jesteśmy zaproszeni do codziennej komunii życia z Maryją.

Rekolekcje w Małym Cichym koło Zakopanego odbyły się w dniach 30.06. - 8.07.2023. Uczestniczyło w nich 115 osób w tym rodzice z dziećmi, babcie oraz dziadkowie z wnukami, małżeństwa, a także osoby bez rodzin. Zostaliśmy rozlokowanii w pięciu domach, tworząc na ten czas pięć domowych wspólnot, każda pod organizacyjną i duchową opieką animatora.

Każdy uczestnik, od 14 roku życia wzwyż, otrzymał „Informator Rekolekcyjny”, zawierający teksty duchowe oraz informacje organizacyjne dedykowane do kolejnych dni rekolekcji, a rodzice dodatkowo książkę z programem rekolekcyjnym dla dzieci „Z Jezusem w ramionach Maryi”.

Dni skupienia rozpoczęliśmy w piątkowy wieczór Mszą Świętą odprawioną w kościele pw. Św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Małym Cichym. Ks. Kazimierz Sztajerwald, moderator rekolekcji, wskazał w homilii na Maryję, jako naszą nauczycielkę wiary:                            … od Maryi uczymy się zawierzenia i ufności, że Boża moc nas prowadzi. Jesteśmy słabi, ulegamy duchowi świata, używamy tylko rozumu, a nie serca i wiary. Tak jak dzieci uczą się od rodziców, tak my przebywając z Maryją uczymy się postawy wiary. Przebywanie z Maryją, zawierzanie się Jej, przyglądanie się Jej postawie, pozwala nam stawać się podobnymi do Niej. Od małego aktu wiary Bóg uzależnia wielkie łaski.

Każdy dzień rekolekcji rozpoczynał się modlitwą – półgodzinną medytacją fragmentu Ewangelii z liturgii dnia, zwykle w kościele. Tekst do medytacji zamieszczony został w Informatorze (obok tekstu umieszczono obraz przedstawiający rozważane wydarzenie ewangeliczne). Dorośli i młodzież mogli wybrać: medytację w ciszy, kiedy rozmyślamy samodzielnie z pomocą tekstu albo medytację prowadzoną przez animatora. Z kolei dzieci z rodzicami modliły się w domach korzystając z książki dedykowanej dla nich. W Informatorze przedstawiono także schemat modlitwy zawierzenia Miłosierdziu przez pośrednictwo Maryi (znanej także jako „modlitwa czterech przepaści”). Dzięki tej modlitwie, podejmowanej indywidualnie w różnych codziennych sytuacjach, Maryja może kształtować naszą wewnętrzną postawę zawierzenia Bogu. Kolejne stałe punkty dnia rekolekcyjnego to: Msza Święta, konferencja, spotkanie domowe (w grupach dzielenia), spotkania dla dzieci, wieczorna modlitwa dzieci z rodzicami oraz na zakończenie dnia adoracja Najświętszego Sakramentu.

Pierwszego dnia, w sobotę, rozważaliśmy temat: „Dar osobistej więzi z Maryją.” Była to pierwsza sobota miesiąca, okazja do wynagrodzenia Matce Bożej za wszystkie zniewagi i bluźnierstwa, które ranią Jej Serce. Różaniec wynagradzający i 15 - minutową medytację odprawiliśmy w kościele pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny Królowej w Murzasichlu, w sąsiedniej miejscowości, dokąd udaliśmy się pieszo przez las (a ci, co chcieli mogli dojechać na miejsce busem). Po nabożeństwie uczestniczyliśmy w Mszy Świętej, w czasie której homilię wygłosił diakon Marek Chaciński, a konferencję wyjaśniającą temat dnia wygłosił ks. Kazimierz. Przed konferencją dzieci zostały zaproszone na pierwsze zajęcia rekolekcyjne w dwóch grupach wiekowych z animatorami, zgodnie ze swoim programem „Z Jezusem w ramionach Maryi”. Program dziecięcy był realizowany codziennie w czasie konferencji i spotkań domowych. Grupa młodzieżowa miała swoje zajęcia rekolekcyjne z animatorami, czasem z udziałem kapłanów oraz dwa wyjścia na wycieczki w góry. Młodzi uczestnicy rekolekcji podejmowali funkcje w programie ogólnym, czyli: czytania w czasie Liturgii, przygotowanie adoracji, czytanie rozważań Drogi krzyżowej.

W niedzielny poranek, zaraz po śniadaniu, zgromadziliśmy się w sąsiedniej wsi Lichajówka, by uwielbić Pana Jezusa nabożeństwem Drogi Światła. To 14 stacji przypominających Zmartwychwstanie Pana Jezusa i kolejne zbawcze wydarzenia aż do Zesłania Ducha Świętego, wydarzenia rozważane przez Kościół szczególnie w okresie wielkanocnym, a także w każdą niedzielę. Po niedzielnej Eucharystii konferencję wygłosił ks. Dariusz Kowalczyk moderator krajowy RRN. Konferencja była duchowym komentarzem do wyświetlonego wcześniej filmu dokumentalnego „Tajemnica tajemnic”, przedstawiającego wiodącą rolę Matki Bożej w najnowszej, powojennej historii Polski. Matka Boża, Królowa Polski, swoje królowanie realizuje przez dzieci Boże, które się Jej oddają. Film prezentował w tym kontekście dwóch wielkich Polaków błogosławionego Stefana kardynała Wyszyńskiego oraz świętego Jana Pawła II – oddanych Matce Bożej, którzy dokonali wielkich dzieł w Polsce i Kościele nie własną mocą, ale będąc narzędziem w Jej rękach. Maryja kształtuje w nas dziecko Boże” – temat niedzielnego dnia, zachęcał do zawierzenia się Maryi, podobnie jak to uczynili Prymas Polski i Papież. Po obiedzie na łące w pobliżu kościoła – miał miejsce pogodny wieczór. Spotkaliśmy się wszyscy, aby się sobie nawzajem przedstawić, poznać się, zaprezentować swoje wspólnoty domowe. Były występy, konkurs i coś słodkiego, zdążyliśmy ze wszystkim przed deszczem :-).

W poniedziałek – Codzienność w ramionach Maryi” dzień z dużą ilością czasu do samodzielnego zagospodarowania. Po obiedzie wiele osób wybrało się w góry do pobliskiego Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr na Wiktorówkach, inni do Zakopanego, a niektórzy wybrali się na bardziej ambitne górskie szlaki. Wiele osób przystąpiło do Sakramentu Pokuty w tym i innych dniach, szczególnie podczas adoracji w kościele, a także umawiając się z kapłanem na określoną godzinę w dostępnym czasie.

We wtorek rozważaliśmy temat:Maryja przewodniczką w próbach wiary i doświadczeniu pustyni”. Ks. Kazimierz w konferencji mówił o próbach wiary w życiu Maryi, bo Ona jest naszą przewodniczką szczególnie w chwilach trudnych:                                                                              Nie ma przypadkowych wydarzeń. Pustynia i kryzys pochodzą od Boga. On wszystko przewidział i chciał, aby się to wydarzyło w naszym życiu. Trzeba zapamiętać te chwile, z których wyprowadzał nas Bóg obronną ręką, by łatwiej przechodzić kolejne próby. Kiedy myślimy, że sobie nie poradzimy w trudnościach, czujemy się samotni, słabi, ogołoceni, to Bóg jest najbliżej nas. Milczenie Boga na pustyni, to zaproszenie, by wejść na wyższy poziom duchowej relacji z Bogiem i życia duchowego. W ten sposób Bóg wychowuje nas do dojrzałości w wierze. Matce Bożej nieobce były pustynie duchowe. Dlatego możemy się do Niej zwracać, by pomogła nam przejść kryzysy i trudności. Ona jest naszą Matką i chce z nami przechodzić przez te doświadczenia.          Dzień ten, był także okazją do dobrego zaplanowania i wykorzystania czasu po obiedzie. Przez cały okres rekolekcji mieliśmy dobrą pogodę: umiarkowanie ciepło i prawie nie padało :-).

W środę tradycyjnie już odbył się Dzień Wspólnoty Ruchu Rodzin Nazaretańskich w Ludźmierzu, w Sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala. Przy ołtarzu polowym odprawiona została Msza Święta koncelebrowana pod przewodnictwem ks. bp Andrzeja Siemieniewskiego wraz z 22 kapłanami naszego Ruchu przybyłymi do Sanktuarium wraz z uczestnikami rekolekcji RRN z archidiecezji warszawskiej oraz diecezji: płockiej, łomżyńskiej, radomskiej i naszej warszawsko-praskiej, odbywającymi rekolekcje w Tatrach i na Podhalu. Homilię wygłosił ks. biskup Andrzej Siemieniewski, delegat Episkopatu Polski dla RRN, ordynariusz Diecezji Legnickiej. Oto niektóre fragmenty homilii ks. Biskupa:

Przyjeżdżając dzisiaj do Ludźmierza wystawiliśmy się na pewne ryzyko. Na ryzyko, które niesie ze sobą słowo Boże. Bo słowo Boże nie pozostawi nas bezowocnymi, słowo Boże ma nas zaniepokoić, przebudzić i pobudzić.

Abraham miał sto lat, kiedy mu urodził się syn. Każdy, kto ma mniej niż sto lat, z tu obecnych, jest młodszy. Więc się nadaje do tego, aby pełnić wolę Bożą i pełnić Boże powołanie. Do litanii tych, którzy się nie nadają: nie nadawali się ani Mojżesz, ani Abraham, ani Dawid, ani Piotr, ani Paweł, dodajmy jeszcze i Egipcjankę Hagar, która stała się matką wielkiego narodu. „Podnieś chłopca, bo uczynię z niego wielki naród” – to jest punkt dojścia. A punkt wyjścia jaki? Hagar nawet męża nie ma. Ma bukłak wody – to za mało. Idzie na pustynię traci nadzieję. Już siądę pod krzewem, żeby nie patrzeć na mizerny koniec tego wszystkiego, z czym związałam swoje życie. Pan Bóg otworzył jej oczy i nagle ujrzała studnię z wodą, bo studnia tam była, tylko ona jej nie widziała. To jest ten niepokojący aspekt dzisiejszego słuchania Słowa Bożego: myślimy sobie, że Pan Bóg nas wyposażył na naszą wędrówkę przez życie, w rodzinach nazaretańskich, w jakiś bukłak mizerny: może 5 czy 10 litrów wody. Siądę tam sobie z boku i niech życie mija. Niech inni się tym zajmą. Pan Bóg otwiera oczy i pokazuje studnię z wodą. Dobra studnia się nigdy nie wyczerpuje. Tym różni się studnia od bukłaka. Bóg ma plan dla tych, którzy nie są wielcy w oczach tego świata: jak Dawid, jak Mojżesz, jak Abraham jak Piotr, jak Paweł. Bóg ma wielki plan dla tych, których Bóg uczyni wielkimi, a nie dla tych, którzy są wielkimi w punkcie wyjścia.

Mieliśmy dwa dni temu w Legnicy spotkanie na temat: „Po co Kościół?”. Zaczęło się od teoretyzowania: może są jacyś specjaliści w tym Kościele - powinni być świętsi, lepsi, mądrzejsiod rozglądania się: po co są ci, którzy mają w Kościele urzędy i funkcje?”. Ale stopniowo zaczęliśmy wspólnie dochodzić do wniosku, że pytanie „po co Kościół?” można przetłumaczyć na prostsze wyrażenie: „po co my jesteśmy?” Bo co to jest Kościół? - to ci ochrzczeni, którzy są żywymi kamieniami, z których Bóg wznosi swoją świątynię. Pytanie „po co Kościół?” zamienia się nagle w pytanie: „po co my jesteśmy?”. I „po co ja jestem w Kościele?”. Zamienia się nagle w pytanie: „co właściwie miał św. Paweł na myśli, kiedy napisał, że jesteśmy domownikami Boga?”.

Prawdę mówiąc Ruch Rodzin Nazaretańskich ma jeszcze bardziej śmiałą nazwę. To bardzo śmiała nazwa. Gdyby nie to, że żywcem z Pisma Świętego. wzięta, to byłaby „na wyrost”. Jak można się nazwać „rodziną nazaretańską”? To jest na wyrost. Chyba że naprawdę wierzymy w Boże obietnice, że jesteśmy domownikami Boga. Jak domownikami Boga wcielonego była Najświętsza Maryja Panna, święty Józef - rodzina nazaretańska, my też jesteśmy domownikami Boga. Wiemy, jak się zachowują domownicy w domu. Goście, którzy przychodzą do domu mogą sobie mówić: o tu są plamy na suficie i na ścianie jedna plama, idźmy stąd. Ale domownik tak się nie zachowuje. Domownik mówi: o plamy na suficie, trzeba podmalować, o i na ścianie plama - ja muszę to oczyścić. Zaczynamy czuć się jak w domu, gdyż jak za własny dom jesteśmy odpowiedzialni. I nagle okazuje się że to nie jest dobry czas, żeby opuszczać ręce, albo żeby popadać w wakacjeOkazuje się że to dobry czas, żeby słuchać Bożego słowa, żeby na nowo przyjąć to prawie na wyrost przyjęte imię Ruch Rodzin Nazaretańskich. I zdać sobie sprawę, że byłoby na wyrost, gdyby nie to, że rzeczywiście słowo Boże zawiera obietnicę, że tym którzy je przyjęli, słowo dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi. I że rzeczywiście nazwani jesteśmy Bożymi dziećmi, domownikami Boga żywego, a więc w sposób naturalny i oczywisty także domownikami tego samego domostwa w którym zamieszkał Pan Jezus, w którym członkami rodziny była Najświętsza Maryja Panna, święty Józef. I po taką nadzieję dziś do Sanktuarium Ludźmierskiego przybyliśmy, gdyż tu przez obecność Maryi czujemy się w przedsionku domu Rodziny Nazaretańskiej. Czujemy się adresatami i słuchaczami słów, które kiedyś też tak pod gołym niebem, tyle że w Ziemi Świętej, i pod błękitem i chmurkami, tyle że gdzieś tam w Galilei, po raz pierwszy rozbrzmiały, że zrodził nas Ojciec przez słowo prawdy, abyśmy to właśnie my byli pierwocinami Jego stworzeń”.

Konferencję pt: „Maryja wzorem zawierzenia Bogu” wygłosił ks. Dariusz Kowalczyk, który między innymi powiedział:                                                                                                                  W kaplicy na Bachledówce znajduje się witraż z obrazem Zwiastowania i napis pod nim: „Nie musisz wszystkiego rozumieć. Wystarczy, że wszystko, co daje Bóg pokochasz.” Może nie wszystko rozumiemy, ale wiemy, że Bóg nas kocha i idziemy za Nim w ciemno. Ksiądz Dolindo mówił: Nie trzeba się lękać, a Bogu się zawierzyć. On wszystko wie. Oddawać Mu wszystkie trudności, to czego się boimy, co nie udało się. Zawierzam Maryi wszystko. Ufam we wszystko. Ks. Tadeusz Dajczer pisał, że Bóg czeka na dusze, takie jak Maryja. Bóg pragnie dusz, by zlewać na nie łaski, tak jak na Maryję. Akt oddania się Maryi nie zadziała, jeśli nie zamieni się w akt zawierzenia.

W czwartek rozważaliśmy temat Z Maryją otwierać się na Bożą moc w doświadczeniu słabości”. Na Mszę Świętą i konferencję zaprosiła nas do Bukowiny Tatrzańskiej wspólnota rekolekcyjna z archidiecezji warszawskiej. Modliliśmy się w tamtejszym kościele parafialnym Najświętszego Serca Pana Jezusa. Mszę Świętą sprawowali księża z obu warszawskich diecezji, a konferencję wygłosił ks. Lech Sitek.

W ostatnim dniu formacyjnym, w pierwszy piątek miesiąca, rozważaliśmy temat: W ramionach Maryi na drodze krzyża i samotności”. W konferencji ks. Mieczysław Jerzak powiedział:              Człowiek doświadczając drogi krzyżowej w pierwszym odruchu się buntuje, denerwuje i złości. Pyta się: dlaczego spotyka go cierpienie? Jaki ma ono sens? Do tego przychodzi smutek, niepokój o przyszłość, nerwowość. W każdej chwili nasze życie może się odmienić, ale bunt możemy przeżywać w ramionach Maryi, jeśli się do Niej zwrócimy: „Matko, Ty wszystko przeżywałaś w duchu wiary. Otocz mnie swoją opieką, weź w swoje ramiona, bo ja potrafię się tylko zbuntować przeciw Bogu.” Cierpienie może trwać długo lub krótko. Ma ono fundamentalne znaczenie. Kto je przyjmie, wyjdzie na prostą drogę. Kiedyś przyjdzie czas śmierci. Jeśli nie będziemy przygotowani na spotkanie z Bogiem przez cierpienie, to nie będziemy gotowi na niebo i będziemy musieli przejść czyściec. Pilnujmy łaski samotności i cierpienia, współpracujmy z tą łaską, abyśmy byli zbawieni my i nasi bliscy.

Po południu o godzinie 15:00, na drodze z Błocisk do kościoła w Małym Cichym przeżywaliśmy nabożeństwo Drogi Krzyżowej Pana Jezusa. Teksty rozważań nawiązujące do tematu roku duszpasterskiego „Wierzę w Kościół Chrystusowy” czytały uczestniczki z młodzieżowej grupy rekolekcyjnej.

W sobotę na zakończenie rekolekcji w czasie homilii ks. Kazimierz powiedział:                             Po tylu dniach rekolekcji mamy innego ducha. Do naszego serca napływają Boże łaski, jednocześnie zostaniemy narażeni na wpływy świata. Będziemy kuszeni, aby zapomnieć o Bogu i o życiu duchowym. Dzięki łasce Matki Bożej nie musimy się poddawać tym wpływom. Przyjmując Chrystusa mamy świadomość własnej godności dzieci Bożych. Nie czujmy się lepsi od innych. Żyjąc w świecie stajemy się zaczynem, stajemy się solą uświęcającą to, co jest co jest stare i zwietrzałe. Nie nawracajmy nikogo na siłę, nie przeciągajmy na swoją stronę. Nie możemy potępiać innych, za to, że żyją inaczej niż my sobie to wyobrażamy. Świadectwo stanie się czytelne i poruszające, gdy inni zostają pociągnięci do Boga naszym życiem i postawą wobec bliźnich.

Po zakończonej Mszy Świętej odnowiliśmy akt osobistego oddania się Maryi na służbę Kościołowi przed wystawionym Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Na zakończenie rekolekcji Ks. Kazimierz udzielił indywidualnego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem.

Dziękujemy Bogu za rekolekcje, które były dla nas czasem łaski, czasem bliskości Boga i Jego opieki. Dziękujemy Maryi naszej Matce, która nas wciąż sprowadza z manowców i naszych bezdroży na szlak zawierzenia i prowadzi do Pana Jezusa.

Dziękujemy w sposób szczególny kapłanom, którzy nam posługiwali odprawiając Msze Święte, głosząc homilie i konferencje, spowiadając, uczestnicząc w spotkaniach, którzy za nas się modlili: ks. Kazimierzowi Sztajerwaldowi, ks. Mieczysławowi Jerzakowi. Dziękujemy diakonowi stałemu Markowi Chacińskiemu za posługę w czasie Mszy Świętych, adoracji, prowadzenie nabożeństwa pierwszosobotniego, zaangażowanie w wiele działań wspierających kapłanów.

Wyrażamy także wdzięczność kapłanom, którzy odwiedzili naszą wspólnotę na zaproszenie księdza moderatora i włączyli się do programu rekolekcyjnego, głosząc Słowo Boże i sprawując Eucharystię: ks. Dariuszowi Kowalczykowi - moderatorowi krajowemu, ks. Wojciechowi Lipce z diecezji warszawsko – praskiej oraz ks. Arkadiuszowi Wójtowiczowi i ks. Lechowi Sitkowi z archidiecezji warszawskiej.

Dziękujemy wszystkim, którzy podjęli z wielkim zaangażowaniem prowadzenie spotkań z dziećmi i młodzieżą: Małgorzacie Tatarynowicz – koordynatorce działu dziecięcego oraz animatorom dziecięcym: Arturowi Paprockiemu, Gabrieli Chacińskiej, Celinie Ościłowskiej, Annie Burs i Jadwidze Zygmunt, a także animatorom działu młodzieżowego: Edycie i Adamowi Wołosom.

Dziękujemy animatorom domowym za to, że troszczyli się o wszystkich uczestników w swoich domach, by stworzyć atmosferę wspólnoty, a byli to: Iwona Skiba, Maciej Babiński, Adam Kubicki, Bożenna Rakowska i Piotr Burs.

Dziękujemy również animatorowi liturgicznemu Jerzemu Jaworskiemu, Małgorzacie Babińskiej - animatorce muzycznej i Maciejowi Wyrzykowskiemu, animatorowi muzycznemu, a także odpowiedzialnemu za sprawy nagłośnienia i emisji filmu oraz Bogdanowi Boguckiemu, troszczącemu się o dojazdy na Msze Święte, a także z i na stację w Zakopanem :-).

Dziękujemy wszystkim, którzy modlili się za rekolekcje w Małym Cichym i ofiarowali swoje trudności Bogu w intencji dobrych owoców rekolekcji.

                                                                                                               Ela Myśliwiec i Tomek Kosko