mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Niszczące działanie grzechu pychy. Konf. 2.04.2024

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 2 kwietnia 2024

Warunki dobrej spowiedzi Cz.1 – Rachunek sumienia – Czas Apostazji

Pycha jest korzeniem wszelkiego zła. Z niej rodzą się inne grzechy. W czasie rachunku sumienia i w czasie przygotowania do spowiedzi skupiając się na drobiazgach niejednokrotnie pomijamy najcięższe grzechy, czyli, że „Boga nie kochasz, bliźniego nienawidzisz, Słowu Bożemu nie wierzysz oraz, że przepełnia cię pycha i ambicja. Te cztery grzechy zawierają w sobie całą otchłań zła i całą deprawację naszego ducha. To one są korzeniami głównymi, to z nich wyrasta cała gęstwina naszych grzechów i upadków”.

Warto się przyglądać sobie, odkrywając kiedy ujawnia się pycha, która niszczy naszą duszę, niszczy relację z Bogiem i relację z innymi ludźmi, a do tego niszczy zdrowie, ponieważ człowiek jest nerwowy i czuje się nieszczęśliwy.

Dlaczego ludzie ulegają grzechowi pychy? Diabeł jest podstępny. Kusi pod płaszczykiem pozornego dobra i oszukuje nas. Diabeł to czysta pycha, zachęca do grzechu sugerując człowiekowi: „Będziesz jak Bóg”, a sam grzech ukrywa, tak że sami nie dostrzegamy własnego upadku.

„Uważnie przyglądając się sobie i obserwując bieg mojego życia wewnętrznego, przekonałem się pośród doświadczeń, że Boga nie kocham, brak we mnie miłości do bliźniego, nie wierzę niczemu z dziedziny religii, i jestem przepełniony pychą i ambicją. Wszystko to rzeczywiście w sobie znajduję rozważając, jakie są moje uczucia i czyny”.

Nie jest łatwo zdemaskować pychę, dlatego należy przyglądać się swoim myślom, tęsknotom i pragnieniom. Warto jest się wgłębić w siebie w codziennym rachunku sumienia. Od tego zależy nasze nawrócenie, działanie Boga i nasze zbawienie. Bóg czasami dopuszcza nawet ciężkie grzechy, by ratować nas od pychy. Pychę można porównać do silikonu, który pokrywając nasze dusze czyni je nieprzepuszczalnymi dla Bożych łask. Pychę można porównać również do Morza Martwego. Do tego zbiornika wodnego codziennie wpływa 6,5 mln ton wody pełnej organizmów żywych, ale nic nie przeżywa z powodu zbyt silnego zasolenia. Podobnie tak wiele łask wylewa się na Kościół i świat, a tak mało wnika w ich wnętrza, z powodu podstępnej, przewrotnej pychy.

Czy możemy coś zrobić z pychą? Bóg sobie z nią poradzi. Bóg zgodził się na zaparcie Piotra, który wtedy czuł się zawstydzony i upokorzony swoją zdradą, ale później stał się bardziej chłonny na łaski. Bóg nie chce grzechu, ale tym bardziej nie chce potępienia człowieka. Dopuszcza grzech, by wyzwolić człowieka z pychy. Zawstydzeni z powodu ujawniającej się pychy starajmy się dziękować Bogu za upokorzenia, za porażki, że coś nam nie poszło po naszej myśli. Podziękujmy za te doświadczenia.

Optymizm w rozwoju życia duchowego opiera się na przekonaniu, że towarzyszy nam nieustanna pomoc Boża, której nigdy nie zabraknie temu, kto pokornie i z ufnością o nią prosi. Św. Bernard z Clairvaux podaje 12 wad, które popychają człowieka ku pysze i odrzuceniu Boga. Możemy rozważyć, które elementy „drabiny ku pysze” mają udział w w naszym postępowaniu, myśleniu i w pragnieniach.

Pierwszy stopień pychy, to ciekawość. To zachowanie polegające na nieświadomym pragnieniu poznania, poszukiwania i badania. Polega na niezdrowym zainteresowaniu sprawami innych, a także na pokusie poznania zła i grzechu. Niezdrowa ciekawość potrafi człowieka narazić na pokusę. Przypomina to sytuację z raju, kiedy Ewa została zwiedziona przez ciekawość poznania dobra i zła. Zawsze istnieje moment, kiedy ciekawość staje się grzechem.

Drugi stopień pychy, to lekkomyślność. To stan, kiedy grzesznik nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji własnych poczynań. Odważny jest ten, kto walczy z własnym strachem, bo odwaga wyzbyta ze strachu jest lekkomyślnością. Odważne wkraczanie w grzech jest lekkomyślnością.

Trzeci stopień pychy, to niestosowna wesołkowatość mająca na celu zwrócenie na siebie uwagi. Niestosowna wesołkowatość kpi sobie z ascezy i umartwienia i jest przykrywką dla duchowej pustki. Wielu ludzi chowa się za maską wesołkowatości. Przesłaniają nią swoje grzechy i wady. Jeżeli grzesznik nie płakał nad swoimi grzechami, to tak naprawdę nigdy ich nie żałował.

Czwarty stopień pychy, to chełpliwość. Objawia się ona w wielomówstwie. Jeśli ktoś jest chełpliwy, to pragnie słuchaczy przed którymi będzie mógł się popisać, aby dowiedzieli się o jego wielkości. Chełpliwy grzesznik ma wygórowane mniemanie o sobie i przecenia swoje zalety. Pod natłokiem słów kryje się duchowa pustka. Takie osoby mają problemy z zachowaniem milczenia.

Piąty stopień pychy, to odrębność rozumiana jako lenistwo w wypełnianiu obowiązków wspólnych, ale za to gorliwość w realizacji wszystkiego, co odróżnia pyszałka od innych członków jego grupy. Lenistwo wydaje się być atrakcyjne, jednak tylko praca pozbawiona egoizmu daje pełne zadowolenie. Uciekanie od pracy na rzecz innych, do pracy dla własnej korzyści lub sukcesu sprawia, że człowiek żyje w przekonaniu, że nie potrzebuje innych, a wszystko zawdzięcza sobie samemu. Postawa taka prowadzi do wykonywania rzeczy tylko na pokaz i przekonania, że ma się zawsze rację, a jeśli nie ma sukcesu, to jest wina innych, którzy się na nim nie poznali.

Szósty stopień pychy, to zarozumiałość. Zarozumiały nosi głowę wysoko i nie potrafi przyznać się do błędu. Uważa, że nigdy nie powinien nikogo i za nic przepraszać. Zarozumiałość to pogarda dla myśli drugiego, to egoizm i nietolerancja dla otoczenia.

Siódmy stopień pychy, to zuchwałość. Grzesznik przez zuchwałość mierzy się z Bogiem, wystawia Go na próbę i udowadnia Bogu poprzez swoje grzechy, że jest On słaby i nie reaguje na zło, które może popełnić człowiek. Zuchwałość sprawia, że człowiek traci zdrowy rozsądek i zaczynają nim kierować namiętności. Człowiek usuwa Boga ze swojego życia, a sam zajmuje Jego miejsce. Sam siebie czyni Bogiem. Chce decydować sam o ludzkim życiu i śmierci, sam określa, co dobre, a co złe, relatywizuje prawdę, ingeruje w zastrzeżone procesy natury.

Ósmy stopień pychy, to obrona grzechów. Grzesznik szuka usprawiedliwienia dla swoich grzechów poprzez racjonalizację i wypieranie wyrzutów sumienia. Twierdzi, że popełnia je pod przymusem, że jest zmuszony wybierać zło zamiast dobra. Usprawiedliwianie grzechu zabija żal, który jest fundamentem nawrócenia i pokuty. Grzesznik nie może być sędzią we własnej sprawie, ale powinien poddawać się pod osąd spowiednika i Boga.

Dziewiąty stopień pychy, to kłamliwe wyznawanie grzechów. Pojawia się gdy nic nie daje uporczywe zaprzeczanie czynów znanych publicznie. Grzesznik nie widząc wtedy innego wyjścia z sytuacji udaje przyznanie się do winy i okazuje fałszywą pokorę. Prowadzi to do świętokradczego korzystania z sakramentu spowiedzi. Wtedy zamiast odpuszczenia grzechów tylko je pomnaża i utwierdza.

Dziesiąty stopień pychy, to bunt. Grzesznik wypowiada posłuszeństwo wobec osób, które mają nad nim przewagę moralną, okazywany zwierzchnikom w pracy, hierarchii kościelnej, najbliższym. Bunt jest agresją skierowaną przeciw dobru. Buntownik może pociągnąć za sobą słabych w wierze do popełniania podobnych grzechów, czyli zbuntować ich. Chwalenie się grzechem i przemocą utwierdza grzesznika w przekonaniu, że walczy w słusznej sprawie i oddaje światu przysługę.

Jedenasty stopień pychy, to swoboda grzeszenia. Człowiek nie boi się kary za grzechy, nie wstydzi się publicznie grzeszyć. Człowiek na tym stopniu pychy jeszcze nie wyzbył się bojaźni Bożej i dopuszcza się grzechów nie bez pewnego wahania. Swoboda grzeszenia jako stopień pychy przypomina diaboliczne zachowanie Lucyfera: „Nie będę Ci służył”. Grzech daje pozorne poczucie wolności, jednak ostatecznie okazuje się potężnym zniewoleniem i prowadzi do nałogu grzeszenia.

Dwunasty stopień pychy, to nałóg grzechu. Jeśli grzesznik nie spotyka się z karą Bożą, to szuka nowych rozkoszy. Rozbudza się jego pożądanie, rozum popada w stan uśpienia, a nawet go traci, bezmyślnie zbliża się do śmierci, czyli do potępienia wiecznego w piekle. Mówi w swoim sercu: „Nie ma Boga”. To antywyznanie jest dowodem, że pycha zawładnęła całkowicie sercem człowieka.

Wymienione wady prowadzą do wielkiego niebezpieczeństwa. Uczmy się je demaskować. Patrzmy jak postępujemy, gdy powoli odsłaniana jest nasza grzeszność. W tym duchu powinniśmy przygotowywać się na Mszę świętą, do spowiedzi, by była owocna. Módlmy się przed Mszą świętą i spowiedzią o łaskę pokory. Tylko pokorny ma relację z Bogiem, a pyszny nie ma relacji z Bogiem, tylko ze sobą.

Prośmy Matkę Bożą, by nas uczyła przeżywać Mszę świętą, uczyła patrzeć na siebie w prawdzie, dziękować za trudne łaski, nie złościć się, bo gdy cierpimy to znaczy, że to pycha cierpi i jest to dla nas dobry znak.

Rekolekcje wielkopostne 2024

Rekolekcje wielkopostne wygłoszone w kościele Świętej Rodziny na Zaciszu przez ks. Jarosława Kukowskiego

Zacisze, 18 marca 2024 homilia

W dzisiejszym pierwszym czytaniu usłyszeliśmy opowiadanie o Zuzannie. Nie wiadomo, czy jest to prawdziwa historia, czy przypowieść. Jaki był cel umieszczenia w księdze natchnionej opowiadania o Zuzannie? Czy jest to nauka o moralności, czy o sile wiary, czy o mądrym Danielu, czy o wiernej kobiecie odpornej na szantaż? O czym jest ta przypowieść?

Gdy Zuzanna była namawiana do grzechu przeciw moralności zrozumiała, że każda decyzja, jaką by nie podjęła nie będzie dla niej dobra. Szantażyści zapewniali, że jeśli im ulegnie, to oni nikomu nic nie powiedzą. Nie miała jednak pewności, czy na pewno nie zmienią zdania, albo czy ponownie nie będą jej szantażować, czy zapewnią jej bezpieczeństwo, gdyby zgodziła się na obcowanie z nimi. Szantażyści zagrozili, że jeśli nie zgodzi się, to poświadczą jako świadkowie, że ona obcowała z nieznanym młodym człowiekiem. Zuzanna postanowiła wybrać drugą opcję, czyli nie ulec namowom dwóch sędziów, nie popełnić grzechu nieczystego, zachować swoją czystość wobec Boga i wobec swojego męża, choć wiązało się to z pewnością ukarania jej śmiercią.

Na rozprawę sądową przyszła Zuzanna, jej mąż, dzieci, krewni, służba, przyjaciele, cała społeczność, która otaczała szacunkiem ją i jej rodzinę. Przeciwko stanęli dwaj kłamliwi starsi świadkowie, którzy pełnili funkcję sędziów z wcześniejszego wyboru tej społeczności. Zapadł wyrok potępiający Zuzannę i skazujący ją na śmierć przez ukamienowanie. Wtedy ona głośno modliła się do Boga biorąc Go na świadka, że jest niewinna. Jednak Bóg nie odpowiada bezpośrednio.

Kiedy rozprawa się zakończyła i wszyscy zaczęli rozchodzić, pojawił się Daniel, który zażądał podjęcia ponownego postępowania sądowego, ponieważ chciał udowodnić, że świadkowie kłamią. Przez obecność i działania Daniela, Bóg zdecydowanie stawia swoje weto, zapobiegając zbrodni sądowej. Dochodzenie Daniela wykazało, że kłamliwi świadkowie mylili się w zeznaniach, a Zuzanna jest niewinna.

To długie opowiadanie jest o tym, że tak naprawdę Bóg „rozdaje karty”. Jego Opatrzność nie jest na zawołanie. On działa i wyraża swoją wolę, albo „przymyka oczy” i dopuszcza grzech, choć go nie chce. W świecie grzechu i złości jest dużo Bożych dopustów. Sprawiedliwy przegrywa, giną dzieci. Dla zbudowania wiary Zuzanny Bóg dopuścił niesprawiedliwy wyrok, ale też zainterweniował przez młodego Daniela.

Ukryte przesłanie, nie wyrażone bezpośrednio w tym opowiadaniu, jest takie, że interwencję Boga sprowokował grzech tej społeczności, która wybrała na swoich sędziów osoby niegodne, które zamiast być obrońcami prawa wykorzystywali swoją funkcję do popełniania niesprawiedliwości. Bóg nie czekał na Sąd Ostateczny. Czasem tak jest, że „bandyci” okazują się po latach żołnierzami niezłomnymi, ktoś umiera jako łotr w opinii powszechnej, a Bóg go widzi jako człowieka prawego. Bóg dopuszcza nieprawość, On daje prawo, panuje nad sytuacją. Szantażyści, kłamcy myślą, że panują nad sytuacją, ale żyją w iluzji.

Ta przypowieść jest o sprawiedliwości Bożej i o Jego Opatrzności. Zuzanna zgodziła się, że przegra sprawę i zginie nie za swoje winy, ale wierzyła, że Bóg na Sądzie Ostatecznym ogłosi, jak było naprawdę. Czasem Boża Opatrzność jest rozwleczona w czasie nawet do Sądu Ostatecznego. Bóg może dopuścić, że nasze imię będzie zszargane. Ale bez cierpienia, ani rusz. Ta historia wygląda na opowieść ewangeliczną. Albo ktoś nas oskarży, albo przyjdzie inne cierpienie. Jednak w tych doświadczeniach nie jesteśmy sami. Bóg jest ponad wszystkim. Bez cierpienia, ani rusz: w dojrzewaniu do nieba, w wierności Bogu, w naśladowaniu Jezusa, w życiu krótkim i przepełnionym bólem. Bóg oczekuje zawierzenia. On nie obiecuje bogactwa, zdrowia, dobra, szczęścia. Cierpienie przyjdzie wcześniej czy później. Może to być choroba, wojna, niesłuszne oskarżenie. Bóg nie jest na posyłki. Nie jest zobligowany, by zapewnić komfort. Coś będzie się jednak działo, ale co, to zobaczymy.

Zacisze, 18 marca 2024 konferencja

Jeśli chcemy się nawracać, to warto przypomnieć sobie historię z Mojżeszem. Zapytać się, z jakiego powodu on i jego brat nie weszli do Ziemi Obiecanej, tylko zobaczyli ją z daleka? Co spowodowało, tak srogi wyrok? Aby to zrozumieć, należy przypomnieć sobie wydarzenie z Massa i Meriba. Tam lud okazał Bogu niewierność.

Mojżesz w młodości zabił Egipcjanina, ale za to nie poniósł kary, ale za Massę i Meribę już tak. Miał na polecenie Boga, wyprowadzić wodę ze skały, ale powiedział słowa nierozważne, bo lud go sprowokował. Wcześniej, gdy ludzie się buntowali Mojżesz szedł do Namiotu Spotkania, modlił się, przedstawiał Bogu problem, potem Jahwe mówił mu, co należy zrobić, czy powiedzieć. Mojżesz wstawał, szedł do ludu i mówił słowa Jahwe. To była reguła we współpracy Mojżesza z Bogiem. Bóg mówił, a Mojżesz powtarzał za Bogiem. Tak było zawsze, aż do tego momentu.

W omawianej sytuacji, gdy lud narzekał, że nie mają wody i cierpią ludzie i zwierzęta, Bóg powiedział do Mojżesza: „Idź, uderz laską w skałę, a woda wypłynie”. Czytając uważnie widzimy rozbieżność między tym, co Bóg powiedział, a modyfikacją, na którą sobie pozwolił Mojżesz. Przekręcił słowa Boga. Zamiast: „Czy Bóg może tą laską wyprowadzić wodę?” Zapytał: „Czy my z Aaronem możemy wyprowadzić wodę ze skały?” Bóg wprawdzie wyprowadził wodę. Jednak Mojżesz okradł Boga z Jego chwały, bo powiedział, że to nie Bóg mówi, ale, że on, Mojżesz może taki cud sprawić. On zinstrumentalizował Boga na własny użytek. Za odebranie Bogu chwały, Mojżesz poniósł karę i nie wszedł do Ziemi Obiecanej.

Człowiek okrada Boga z Jego chwały na różne sposoby. Ziemia Obiecana, Kanaan jest obrazem nieba. Są grzechy, przez które nie wejdziemy do nieba. To są grzechy przeciwko Duchowi Świętemu. Mojżesz powiedział: to nie Bóg, tylko ja, to sprawiłem. Chciał podbudować swój autorytet, by okazali mu posłuszeństwo, przestali się buntować, nie chciał cierpieć z powodu ich powodu. Mojżesz powiedział słowa nierozważne dyskretnie, ale Bóg to zauważył: „O, kochany, za to poniesiesz karę”. To jest dla nas przestroga, aby nie okradać Boga z chwały.

Rozżalony Mojżesz mówił: oni się buntują, a ja cierpię. Był coraz mniej cierpliwy. Gdyby Bóg był bardziej wylewny powiedziałby, że On cierpi bardziej i ma z Izraelitami większy problem, bo to jest Jego lud. Bóg kierował Narodem. On go przeprowadzał przez Morze Czerwone i pustynię. Kiedy Mojżesz mówił, że ma dość, to co mógłby powiedzieć Bóg? To nie Mojżesza odrzucali, ale odrzucali Boga. To Bóg miał problem, a Mojżesz tylko Mu pomagał. Trzeba jednak przyznać, że cała złość ludzi skupiała się na Mojżeszu. Wymuszali na nim ustępstwa, przykładem był list rozwodowy. On nie wytrzymał tej presji i ulegał ich namowom.

Często człowiek zawierzający się Bogu spotyka się z cierpieniem. Źle o nim mówią, zeznają przeciwko niemu. To tylko niektóre, bo jest tysiące powodów, by cierpieć. Należy pamiętać, że Jezus pierwszy dźwigał krzyż, a człowiek ufający Jezusowi jest Jego sługą i ma Go słuchać. Mojżesz doszedł do granicy swojej ufności Bogu. Chciał poprawić swój wizerunek w oczach ludu kosztem Boga.

Jak my okradamy Boga z Jego chwały? Mamy dzieci. Czy wychowywaliśmy je z cierpliwością? Czy nie posługiwaliśmy się wobec nich krzykiem i przemocą? Czy Bóg nas „bije po łapach” jak my dzieci? A tresowanie dzieci? Bóg tak nie czyni z nami. Dalej. Mówimy naród głupi źle wybrał. Bóg jest cierpliwy, więc dlaczego my nie możemy być cierpliwi? Dalej. Mówimy, że po bierzmowaniu dzieci odchodzą od Kościoła. Czy dzieci widziały, jak w swej bezradności zwracamy się do Boga? Bóg jest cierpliwy i łaskawy i czeka, byśmy się nawrócili do Niego, a my nie jesteśmy tak łaskawi. Mówimy, że chrześcijanin pięknie dźwiga krzyż niedogodności, ale kiedy już się pojawiają jakiekolwiek problemy, to narzekamy i chcemy pozbyć się kłopotu. Nie dźwigamy cierpienia i bólu z Bogiem. Gorszymy ludzi okradając Boga z Jego chwały. Nie wierzymy w Jego Opatrzność.

Cierpienie i cierpliwość mają w języku polskim wspólny rdzeń. Cierpliwy umie cierpieć. Jest dobry dla bliźniego i nie sprzeciwia się Bogu. Cierpliwość jest umiejętnością i gotowością znoszenia cierpienia z miłości do Boga. Cierpliwi znoszą krzyże od nieposłusznych dzieci. Miłość jest łagodna i wyrozumiała. Czy miłość ma granice? Jezus powiedział, że kto chce iść za Nim, ma wziąć swój krzyż i naśladować Go. Jeśli jesteśmy wyprowadzeni z równowagi, doprowadzeni do granicy wytrzymałości, to zanim wybuchniemy, zwróćmy się do Boga, by nie pokaleczyć bliskich nam ludzi. Bóg pyta: czy są w tym świecie pełnym złości i niesprawiedliwości świadkowie wiary? Świadek Chrystusa niesie swój krzyż, choć to zawsze jest trudne i bolesne.

Zacisze, 19 marca 2024 homilia

Bóg ma perspektywę szerszą niż ludzie. Potrzebuje świadków. Lud wybrał na kadencję sędziowską dwóch nieodpowiedzialnych i niesprawiedliwych starców. Odbywają oni kadencję sędziowską. Wydają niesprawiedliwe wyroki, sami namawiają innych do wykroczeń za pomocą szantażu. Bóg chciał usunąć sędziów, by przez lata sprawowania urzędu nie doprowadzili do nieładu prawnego i nie „popsuli” ludzi. Czy znajdą się ludzie odpowiedni, gotowi pocierpieć, dzięki którym Bóg usunie niesprawiedliwych sędziów.

Bóg ma sprawę do załatwienia. Chce posłać Syna, by zbawił świat. Czy znajdzie kobietę o stalowych nerwach, taką jak Zuzanna, gotową spełnić powierzone Jej zadanie? Znajduje Maryję, która zgadza się urodzić i wychować Syna Bożego. Czy znajdzie młodzieńca wrażliwego na natchnienia Boże? Znajduje Józefa, wykonującego bez szemrania polecenia Boga, gotowego na cierpienie. Maryja i Józef idą służyć Bogu. Nie wiedzą, przez jakie niespodziewane zwroty życiowe będą musieli przejść. Gdyby Bóg pokazywał kontekst i odkrywał zagrożenia, przez które trzeba przejść, to nie byłoby wielu chętnych.

Dlaczego Bóg niczego nie wyjaśnia? Bóg pracuje z ludźmi, którzy są jak rozkapryszone dzieci. Słyszeliśmy o dwunastu rodach Izraela, o dwunastu patriarchach. Myślimy o nich jako o ludziach statecznych i godnych zaufania, a to byli nieokrzesany bandyci, którzy sprzedali w niewolę swojego brata Józefa. Jak można zdrajcom ujawnić plan. Bóg daje proroctwa, ale co chwila musi wprowadzać modyfikacje, bo ludzie nie chcą współpracować. Dlaczego Bóg nie wyjaśnia do jakiego zadania chce nająć ludzi? Bo spotkają ich trudności, mogą coś stracić, albo umrzeć. Trudności nie są krzywdą, nie ma żadnej straty. Śmierć też nie jest stratą. Zaufanie Bogu wymaga cierpienia i nie jest to łatwe. Nawet Mojżesz się zbuntował i okradł Boga z Jego chwały. Jak Bóg realizuje swoje plany, to ujawnia je pięć minut przed rozpoczęciem, reszty człowiek nie musi wiedzieć.

Maryja nie wiedziała, że urodzi Jezusa w pomieszczeniu dla zwierząt i w połogu będzie musiała uciekać do Egiptu. Bóg wysyłając ich na emigrację wcześniej zapewnił im środki na utrzymanie, których by oni sami nie zdołali zgromadzić własną pracą. Człowiekowi wydaje się, że jak sam nie zadba o siebie, to mu Bóg nie pomoże i koniec z zawierzeniem.

Zacisze, 19 marca 2024 konferencja

Mojżesz, choć zdradził Boga i musiał ponieść tego konsekwencje, to odnajdujemy go w Ewangelii. Na Górze Tabor, w czasie przemienienia Jezusa pojawia się wraz z Eliaszem. Człowiek jest zdradliwy i grzeszny, jest niegodziwy i za dobro odpłaca Bogu złem, ale to nie jest powód – jak mówiła św. Teresa – by Bóg nie kochał człowieka. Kara była po to, by Izraelici pamiętali, że tak nie można grzeszyć. Mojżesz chciał zinstrumentalizować Boga na swój użytek. Bóg tak nie postępuje z człowiekiem. Bóg powołuje i posyła człowieka. Nie manipuluje człowiekiem, ale go zbawia. Mojżesz wykorzystał wierność Boga, by poprawić swój wizerunek w oczach Izraela. Jego niewierność była obrzydliwa w oczach Bożych, dlatego kara była dotkliwa, by nikt go nie próbował naśladować.

Heli miał dwóch synów, Chofniego i Pinchasa, których nie potrafi właściwie wychować. Byli to dobrze ustawieni ludzie, którzy nie dbali o swoje wykształcenie, nie byli pracowici, ani nie byli odpowiedzialni. Nie nadawali się na kapłanów. Bóg widząc, że funkcje kapłańskie mogłyby realizować niewłaściwe osoby, nie dopuścił ich do służby Bożej. Przeprowadzenie tego planu wywołało serię porażek Izraelitów. Zostali zaatakowali przez Filistynów, aby zapewnić sobie zwycięstwo przed silniejszym wrogiem sprowadzili Arkę Przymierza. Sądzili, że sama obecność Arki da im zwycięstwo. Potraktowali Boga instrumentalnie. Gdyby synowie Heliego znali historię Mojżesza, to by wiedzieli, że nie można Go tak traktować. Kto pilnował Arki? Pijani synowie Heliego. Filistyni pokonali Izraelitów, przejęli Arkę, a synowie Heliego zginęli. Ucierpiał na tym cały naród, bo Heli nie posłuchał się i nie zabronił synom zostać kapłanami. Kto nie chce dźwigać krzyża wychowania swoich dzieci, to zło jego rozleje się na cały naród.

Bóg nie wymaga od nas od razu, byśmy byli jak Maryja, czy Zuzanna. Daje nam czas na dojrzewanie, byśmy mogli udźwignąć cierpienia. Nie byłoby takiego Kościoła jak teraz, gdyby nie było dźwigających swój krzyż świętych ryzykujących nawet swoim życiem. Chrześcijanom, którzy dojrzewają do świętości Bóg pozwala umrzeć śmiercią męczeńską albo wypełnić wolę Boga do końca życia.

Przeprowadzono w ośrodku akademickim badania psychologiczne. Podzielono badanych na dwie grupy. Jedna grupa miała ustalić listę cech dziecka, które są wygodne dla rodzica, nauczyciela w wychowaniu, druga grupa miała ustalić listę cech rodziców, nauczycieli, którymi powinni się charakteryzować rodzice, nauczyciele, by dobrze wychować dzieci. Okazało się, że obie listy zawierają jednakowe cechy. Dla rodziców, nauczycieli, nawet katolickich w myśleniu o dzieciach dominuje myślenie, żeby dziecko było wygodne w wychowaniu dla dorosłego, by nie sprawiało kłopotów. Żeby dziecko mogło opanować swój charakter potrzebne jest cierpienie jego rodzica. Jezus mówi: Chcesz pójść za Mną, musisz wziąć swój krzyż. Musisz wziąć swój krzyż dla dobra dzieci, lokalnej społeczności, dla dobra rodziny. Czy dojrzeliśmy do tego, by cierpieć dla dobra innych. Gdybyśmy żyli wiarą, zawierzali się Bogu, to podjęlibyśmy cierpienie dla Boga. Jezus nie przyszedł po to, by było Mu dobrze na świecie. Przyszedł zbawić świat, choć nie miał zbyt wielu ludzi gotowych do współpracy. Kochamy Boga, ale postępujemy inaczej niż On chce. Kto cierpi wychowując dziecko, za kilkanaście lat zobaczy wspaniałe owoce. Dlaczego nie widzimy tej zależności? Potrzebujemy ramion Maryi, by nie robić kardynalnych błędów.

Z Maryją przekroczyć bramę krzyża. Konf. 5.02.2024

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 5 lutego 2024

Tre Fontane (Trzy Źródła) Gloria świętego Pawła.
P
ierwszy męczennik Szczepan przyjmuje w niebie św. Pawła (którego kamieniowaniu towarzyszył jeszcze jako Szaweł) i prezentuje go Świętej Trójcy. Anioł wręcza nowo przyjętemu świętemu palmę męczeństwa.

W czasie homilii usłyszeliśmy, że jeśli znajdziemy się w niebie, to będziemy zdziwieni, kto będzie w nim przebywać z nami. Może być tam osoba, której nie potrafiliśmy wybaczyć przewinienia. Jeśli nie ucieszymy się, że ktoś taki jest w niebie, to znaczy, że niebo nie jest dla nas.

Ks. Andrzej nawiązując do tej myśli, podzielił się z nami wspomnieniem z pielgrzymki, w czasie której nawiedził Bazylikę św. Pawła za murami. Niedaleko Bazyliki znajduje się klasztor trapistów. Tam według przekazu tradycji został ścięty mieczem św. Paweł, a w miejscu, gdzie spadła głowa świętego wytrysnęły trzy źródła. W kościelnej zakrystii surowego, cichego, starego kościoła wybudowanego przy źródłach można zobaczyć namalowany na suficie obraz przedstawiający św. Pawła wstępującego po męczeńskiej śmierci do nieba. Przed otwartymi bramami nieba radośnie go wita ... św. Szczepan, pierwszy męczennik, ukamienowany przed laty w obecności młodzieńca zwanego Szawłem, który później w wyniku niezwykłego spotkania ze zmartwychwstałym Jezusem nawrócił się i przyjmując imię Paweł stał się gorliwym wyznawcą Chrystusa i wielkim Apostołem Narodów.

Brama, to miejsce przejścia z jednego świata do drugiego, ze strefy zewnętrznej do wewnętrznej. Jeśli brama nieba jest zamknięta, to trzeba próbować kołatać, by nam ją otworzono. Jesteśmy zaproszeni do tego, by przekroczyć tę bramę. Ta brama jest bardzo ważna, że warto, jak zapisane jest to w Ewangelii „zaprzeć się samego siebie, wziąć swój krzyż i naśladować Jezusa”. Zaparcie się siebie jest początkiem drogi. Następnie należy rozpoznać, co kryje się za słowem „krzyż”, który należy podjąć. Co jest moim krzyżem? Może to być coś dotkliwego albo bolesne doświadczenie, ból, choroba, samotność. W doświadczeniu krzyża będziemy rozpoznawać oblicze Chrystusa, za którym podążamy. Trudno jest nie zauważyć swojego krzyża. Warto sobie stawiać co pewien czas pytania, co jest moim krzyżem? Tym bardziej, że jest to brama, za którą będę razem z Chrystusem.

Z doświadczeniem krzyża, gdy się go podejmie, wiąże się utrudzenie i obciążenie. Jezus kieruje zaproszenie do pójścia za Nim, do wszystkich, którzy są utrudzeni i obciążeni. Każdy, kto podejmuje krzyż doświadcza utrudzenia i obciążenia. Jednak, jeśli go podejmiemy możemy być pewnymi, że otrzymamy niezwykły dar, jakim jest jezusowe pokrzepienie. Krzyż będący powodem utrudzenia nie zostanie zabrany, ale otrzymamy nowe siły, aby powstawać z upadków i iść dalej.

Ciężar związany z niesieniem krzyża stanie się słodki i lekki. Trudy związane z niesieniem krzyża choć na początku wydają się zbyt ciężkie i gorzkie, to dzięki pokrzepieniu Jezusa staną się lekkie i słodkie, i nie wyniszczą nas. Słowa Jezusa o ciężarze lekkim i słodkim wiążą się z poczuciem, że niesienie krzyża czyni życie sensownym i przynosi dobre owoce. Niesienie krzyża może stać się małym źródełkiem bijącym we wnętrzu duszy przynoszącym ochłodę w udrękach pustyni duchowej.

Niosąc krzyż mamy perspektywę, którą ukazał Chrystus. Jest to perspektywa życia i zmartwychwstania. Niosąc krzyż doświadczamy umierania starego człowieka ze wszystkimi jego przywiązaniami, ze skłonnością do grzechu, stawiającego siebie w centrum, tracącego Jezusa z oczu i ślepego. Idąc drogą krzyża podążamy drogą królewską doświadczamy w sobie umierania starego człowieka.

Jezus na drodze krzyża daje nam pokrzepienie w osobie Maryi, swojej Matki.

Z wiarą przyjmować milczenie Boga – jak Maryja. Konf. 27.02.2024

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 27 lutego 2024

Modlitwa - Malarstwo - Muzeum - Pałac w Rogalinie. Oddział Muzeum  Narodowego w Poznaniu

Frank Spenlove (1864 - 1933) Modlitwa

Muzeum Narodowe w Poznaniu, Pałac w Rogalinie

Z Panem Bogiem chcę nawiązywać relację i mieć z Nim kontakt. Tutaj jednak pojawiają się pewne trudności.

Pierwsza nich dotyczy mojego „ja”. Problem pojawia się, gdy Bóg chce nawiązać kontakt, ale ja nie potrafię porozumieć się z Nim, bo nie słyszę Jego głosu. Nie dociera do mnie to, co On do mnie mówi. Wynikać to może z grzechu, a szczególnie z pychy. Wtedy głos Boży jakby odbija się ode mnie. Wynikać może też z tego, że nie ma we mnie zgody na bycie z Bogiem. Mam swoje wizje, przywiązania do własnego stylu życia, a czasem nie mam ochoty na przebywanie z Bogiem. Bóg mnie wzywa, a we mnie nie ma zgody na wezwanie, jestem zamknięty i nie chcę słuchać. Bóg powołuje mnie do czegoś, albo oczekuje, bym z czegoś zrezygnował, lecz z mojej strony nie ma odzewu, bo moja wola jest Bogu przeciwna. Mogę też w sposób wybiórczy słuchać Boga. Budować w sobie strefy niedostępne dla Niego. Wtedy warto prosić Matkę Bożą, by Ona pomogła mi się przełamać. Ona była otwarta na cały zamysł Boży. Nie było w Niej nic zamkniętego na Boga.

Bóg nie po to kieruje do mnie swoje Słowo, by ono wracało bezowocnie. Nie zrezygnuje ze mnie, będzie pracować nade mną, by moje serce się otworzyło i dało Mu miejsce. Bóg wyprowadza mnie na pustynię, gdzie czuję się niepewnie, ale jest to miejsce formacji, gdzie mogę się zmieniać, zerwać z grzechem i przygotować się na coś więcej, czyli na uczynienie miejsca dla Boga, na działanie Jego łaski. Czasem serce mam gotowe do współpracy, a Bóg milczy. Wtedy potrzebna jest pokora. Bóg wie lepiej, co jest mi potrzebne. Może to jest z Jego strony zaproszenie do czekania, może nie jest jeszcze odpowiedni czas, albo chce inaczej zadziałać niż się spodziewam.

Bóg wyprowadza na pustynię, by w ciszy przemówić do serca, by usunąć nieczystość i to, co zagłusza Jego głos. Bóg zna mnie i chce, bym poszedł dalej w ufności i w wierze. Nie powinienem narzekać, że Bóg milczy, albo nie odpowiada na prośby. On wie lepiej, co jest mi potrzebne. Jego milczenie jest zaproszeniem do pójścia dalej, głębiej. Bóg mówi do mnie: „Mam wobec ciebie większe zamiary, plany pełne pokoju. Chcę cię uczyć pokory, chcę cię formować, oczekuję twojej wierności. Przylgnij do Mnie. Chcę byś Mnie szukał z całego serca, z głębi duszy.” Odmowa Boga nie świadczy o Jego obojętności. Nie jest tym, o czym mam pokusę myśleć. Odmowa Boga jest zaproszeniem do głębszej wiary. Jezus modlił się w Ogrójcu, a Bóg milczał. Jednak Jezus przyjmował wszystko z wiarą.

Kiedyś inaczej było przeżywane kierownictwo duchowe. Istniało przekonanie, że jest w tym ukryta wola Boża, więc i posługa kierownika duchowego też była odczytywana jako wola Boża. Teraz dominuje pewne zamkniecie. Bóg przemawia na miarę otwartości, nawet teraz. W czasie spowiedzi, gdy mam powiedzieć słowo do spowiadającej się osoby, zapala się we mnie jakby „zielona lampka” i wiem, jakie duchowe treści mam przekazać.

Prośmy Maryję, by otwierała nas na „Bożą częstotliwość”, na duchową dojrzałość, byśmy doświadczając milczenia Boga okazali Mu cierpliwość i wierność.