mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Stać się ubogim (ptochos), aby służyć ubogim. Konf. 28.01.2020

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 28 stycznia 2020

Stać się ubogim (ptochos), aby służyć ubogim.

Znalezione obrazy dla zapytania stać się ubogim, aby służyć obrazy

Powszechne jest mniemanie, że tylko ten, który posiada władzę, pieniądze, wiedzę, czy dobra może podzielić się z potrzebującymi. Czym może się podzielić ten, który nic nie ma? Czy można podzielić się z potrzebującym, tym czego się nie ma? Co mogę dać drugiemu człowiekowi, jeśli wszystko straciłem? Dziecko przychodzi na świat nie mając ze sobą dosłownie nic, a ile dobra wnosi w życie tych, którzy je przyjmują.

Głosząc konferencję wkładany jest wysiłek, aby ją przygotować, wypowiedzieć, ale jeśli Ty, Boże serca nie otworzysz, to mówienie i słuchanie nie przyda się na nic. Kiedy mówiący czuje, że nie może nic przekazać, to Bóg daje Ducha Świętego, który wszystko ubogaca.

Naszym pragnieniem powinno być pozostawanie „ptochos”, czyli ubogim żebrakiem, który wie, że sam nie ma nic, ale wszystko może otrzymać od Boga, jeśli jest taka Jego wola. Łatwo jest śpiewać o „całkowitej zależności od Boga”, ale trudniej jest przeżyć stratę. Kiedy tracimy dobre imię, znaczenie, zdrowie lub dobra materialne trudno jest okazać zaufanie i zachować spokój. Jest to, jakby umieranie. Pewien człowiek został fałszywie oskarżony w wyniku tego stracił majątek. Pomyślał: straciłem wszystko, nie mam nic, więcej już nie stracę. Od teraz może być tylko lepiej. Bóg nie dopuszcza, by Jego ubogi – ptochos nie miał oparcia. Bóg nie chce upadku ubogiego, ale chce jego wolności.

Jezus dla nas stał się ubogim – ptochos. Ubogim przyszedł na świat. Ubogim przeszedł przez życie. I pomimo ubóstwa innych sobą ubogacał. Jezus umierał na krzyżu nie posiadając nic. Pozostaje ubogim w czasie Eucharystii, oddając się w nasze ręce. Prosi o naszą miłość, jak żebrak. Maryja też była ubogą, pokorną Służebnicą Pańską. Bycie ptochos – to jest ideał. To jest punkt wyjścia do rachunku sumienia.

Penes, to człowiek, który ciężko pracuje, by sobie sam jakoś dawać radę. Nie chce całkowicie zależeć od Boga. Jakoś „wiąże koniec z końcem”. Udaje się mu być niezależnym, nawet od Boga.

Jezus dał nam Nowe Życie. Nie jesteśmy sami ze swoimi problemami. Jest Ktoś, kto w nas jest zakochany, podtrzymuje nas, z Nim mamy odwagę wszystko stracić. Zawierzając się Matce Bożej odkrywamy, że Jej możemy wszystko oddać nie obawiając się straty. Wszystko jest Jej, więc wszystko Jej zawierzajmy. To Ona teraz nad wszystkim panuje. Moje problemy nie są tylko moimi problemami, ale przede wszystkim Jej problemami. Nie musimy żyć w lęku, przecież Ona zatroszczy się o zawierzające się Jej dziecko.

Każdy z nas tak naprawdę jest zarządcą, nie właścicielem. Świadomość, że jest się tylko zarządcą uwalnia od ciężarów, przymusu gromadzenia zasług, skarbów. Wykonuję swoje obowiązki nie po to, by się zasłużyć, ale dlatego, że kocham Boga i chcę Jemu służyć. Dałeś mi Panie tak wiele, oddaje Tobie, bo to jest wszystko Twoje.

Jezus daje Nam Nowe Życie, byśmy szli drogą ubóstwa i oczekiwania wszystkiego od Boga. Taka postawa ułatwia odkrycie Nowego Życia. Bóg daje dary, byśmy lepiej otwierali się na Jezusa i byśmy doświadczali Jego prowadzenia. Kiedy mamy ludziom powiedzieć o Bogu, najpierw powinniśmy prosić o myśli, o słowa, które oni potrzebują usłyszeć. Idę do ludzi, nie mam nic, nie wiem, co mam przekazać. Ale proszę Boga o pomoc, o natchnienie. Bóg bierze moją sprawę w swoje ręce. Zawierzam się Matce Bożej. Nie mogę uczynić cudu, ale cudem jest, że oddaję się Bogu, oddaję się Maryi.

Pewien człowiek obudził mnie ze snu. Byłem na niego zły, że przerwał nocny odpoczynek. Całą tę przykrość oddałem Bogu, ale i tak ciągle do niej wracałem myślami. Wreszcie oddałem tę sprawę Matce Bożej i wtedy się dopiero uspokoiłem. Nawet mogłem zasnąć i obudziłem się wypoczęty. Jednak najważniejsze, że złe myśli mnie opuściły.

Codziennie można oddawać Bogu swoje sprawy. Nawet jeśli wydaje się nam, że już wszystko oddaliśmy Bogu, to odkrywamy coraz to nowe przywiązania. Dzieje się tak do końca życia. Gdy trzymamy się kurczowo własnych przywiązań, to zagrożone jest nasze zbawienie. Jeśli nie potrafimy sami oddać naszych przywiązań, to prośmy o to Matkę Bożą, by sama je zabrała.

Przypisy:
W języku greckim człowiek ubogi określany jest dwoma wyrażeniami penes i ptochos.

Penes – ten, kto z braku jakichkolwiek zapasów dóbr zmuszony jest własną mozolną pracą zdobywać środki niezbędne do przeżycia i jest skazany na życie skromne, pełne niewygód i wyrzeczeń.

Ptochos – to nędzarz niezdolny w ogóle do zdobycia środków utrzymania. Nie mając nawet tego, co konieczne, czuje się całkowicie bezradny i zmuszony do żebractwa.

Wiara wyraża się w posłuszeństwie. Konf. 14.01.2020

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 14 stycznia 2020

Znalezione obrazy dla zapytania Wiara wyraża się w posłuszeństwie obrazy

Posłuszeństwo kojarzy się nam ze stosunkiem dzieci do rodziców lub wychowawców. Dzieci okazując posłuszeństwo swoim rodzicom uczą się posłuszeństwa wobec Boga. Poprzez posłuszeństwo kształtuje się ich duchowa postawa w życiu dorosłym. Warto przypomnieć posłuszeństwo apostołów wobec Jezusa, który zażądał od nich aktu wiary przed cudownym rozmnożeniem chleba dla tysięcy ludzi. Jego słowa: „Wy dajcie im jeść” wymagały od apostołów zaufania i posłuszeństwa. Byli zaskoczeni i zastanawiali się, jak mają to zrobić, kiedy nie mają wystarczającej ilości pieniędzy. Kiedy Jezus polecił usiąść ludziom na trawie, zaczęli oni oczekiwać na posiłek. Na polecenie Jezusa apostołowie przynieśli własny zapas żywności, skromny nawet jak na ich potrzeby. Apostołowie czuli, że zaraz nastąpi kompromitacja i okryją się wstydem. Mimo wszystko okazali posłuszeństwo wiary: podali Jezusowi pięć chlebów i dwie ryby do błogosławieństwa, a później zanosili posiłek zgłodniałym ludziom. A ci najedli się do sytości, że nawet pozostały kosze niezjedzonej żywności.

Na czy polega posłuszeństwo wiary? Posłuszeństwo wiary jest formą zaufania Bogu, wznoszącą się ponad ludzkie rozeznanie. Posłuszeństwo wiary okazał Abraham, który zaufał Bogu, że będzie miał syna, choć on i jego żona byli w podeszłym wieku. Podobne posłuszeństwo okazała Anna modląca się o dziecko. Bóg okazał jej łaskę i stała się matką Samuela. Także Maryja okazała posłuszeństwo wiary podczas Zwiastowania.

My również jesteśmy zaproszeni do posłuszeństwa Duchowi Świętemu, który pragnie, by Jezus w nas działał. Duch Święty zaczyna działać w człowieku już od chwili chrztu. W klasie, w której uczę religii dzieci przygotowujące się do pierwszej komunii świętej, było dziecko jeszcze nie ochrzczone. Na tle klasy zachowanie tego dziecka było inne. Było niespokojne, chciało błyszczeć i wyróżniać się od innych. Po pewnym czasie dziecko przyjęło Chrzest Święty i widać było różnicę w jego zachowaniu, bo było spokojniejsze. Małe ochrzczone dziecko w sposób nieświadomy okazało posłuszeństwo Duchowi Świętemu.

My dorośli mamy słuchać Ducha Świętego i świadomie okazywać Mu posłuszeństwo, ponieważ Bóg chce działać w dzisiejszym świecie. Mamy oddawać się Duchowi Świętemu i wznosić się ponad nasze ludzkie kalkulacje. Podejmując się apostolstwa wobec osoby, która oddaliła się od Boga, mamy obawy, co mamy mówić i czy nie spotkamy się z odmową czy dezaprobatą, a rozeznajemy, że powinniśmy taką rozmowę podjąć. Jeśli ta inicjatywa jest od Ducha Świętego, to nasza misja będzie owocna. Musimy się wznieść ponad naturalny lęk, wtedy będzie nam dane, co mamy mówić.

Jeśli odczuwamy ponaglenie, aby pojednać się z pewną osobą, to należy tę sprawę oddać Duchowi Świętemu i pojednać się, nawet jeśli odczuwamy niepokój, jak zostaniemy przyjęci i potraktowani. Nie jest łatwo zdobyć się na gest pojednania na przykład po długim okresie konfliktu, czy przy podziale majątku. Tylko posłuszeństwo Duchowi Świętemu może nas podtrzymać w realizacji takiego postanowienia. Należy zrobić pierwszy krok, przeprosić, choć stary człowiek w nas mówi: to wszystko nie ma sensu, choć przychodzi obawa, że zostaniemy wykorzystani, wyśmiani. Jeśli zaufamy Bogu może On dokonać cudu, jakiego się nie spodziewamy. To co po ludzku jest niemożliwe stanie się rzeczywistością. W miejsce naszych obaw pojawi się rzeczywiste pragnienie pojednania się i pokoju. Jeśli zatrzymamy się na granicy posłuszeństwa wiary to „niemożliwa sprawa” naprawdę nie zrealizuje się, a my staniemy się tymi, którzy sprzeciwili się woli Boga. Silny opór przed posłuszeństwem wiary spowoduje lęk przed kompromitacją i obawę o to, co ludzie powiedzą. Bardzo się boimy komentowania naszego postępowania przez osoby z naszego otoczenia.

Tylko pełne zaufanie Bogu wytrąca siłę argumentów „starego człowieka” w nas. Bóg może zdziałać więcej niż to przewidują ludzkie kalkulacje i obawy. Ufając Bogu można zobaczyć Jego moc. Kto pójdzie za natchnieniem Ducha Świętego zobaczy cuda, które dokonuje Bóg w stosunku do nas, do naszej rodziny, współpracowników, sąsiadów, parafii i Ojczyzny. Maryja w Kanie Galilejskiej wzywała do okazania posłuszeństwa Jezusowi.

Maryjo, prowadź nas taką drogą, byśmy byli posłuszni Duchowi Świętemu, tak jak Ty byłaś Mu posłuszna. Żyj w nas i za nas. Amen

Aby działała w nas moc Bożej miłości. Konf. 7.01.2020

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 7 stycznia 2020

Milosc_Blizniego.jpg
Obraz z Portalu Tezeusz

Mamy wiele sytuacji w życiu, które pobudzają nas do okazania miłości. Jedną z nich jest narodzenie się dziecka. Dziecko jest owocem miłości i gdy przychodzi na świat przynosi radość, otwiera serca, wnosi nową jakość życia w rodzinie. Po prostu prowokuje do okazania miłości.

Zadaniem ewangelizatora jest wzbudzenie w sercach wiary, że Bóg kocha człowieka miłością bezgraniczną, a także zachęcenie do okazania miłości Bogu oraz drugiemu człowiekowi. W człowieku, który uwierzy w miłość Boga i doświadczy jej, zostają pobudzone, dotychczas uśpione, pokłady nowych możliwości. Tak jak widok narodzonego dziecka wzbudza w sercach najbliższych radość i miłość oraz chęć służenia mu, tak podobnie się dzieje w sercu człowieka, który odkrył miłość Bożą.

Bóg nas stworzył na swój obraz; zdolnych do przyjęcia miłości Bożej i zdolnych do okazania miłości. Nie dał nam nic złego. Zły jest tylko szatan. W sercu człowieka miłość może być przysypana, uśpiona. Rolą ewangelizatora jest tę miłość obudzić. Dla miłości tragedią nie jest ani śmierć, ani rozłąka. Dla miłości tragedią jest obojętność. Świat nas prowadzi do obojętności, do okazania rezerwy emocjonalnej bliźniemu. Prowadzi do tego, aby każdy człowiek stał się samotnym i niezdolnym do bliskich relacji. A Bóg stworzył nas tak, by przekaz miłości realizował się w naszym życiu.

Powinniśmy praktykować dobro na co dzień poprzez dobre słowa, dobre uczynki. Jeśli w ciągu dnia nie spełniliśmy żadnego dobrego uczynku wobec bliźniego – to dzień jest zmarnowany. Powinniśmy codziennie zastanowić się: co dobrego zrobiłem, czy nie zraniłem złym słowem, jak się zachowałem, czy wykorzystałem okazję jaką miałem dziś do okazania dobra?

Często mówimy do drugiego: przynieś, po co to robisz, nie zawracaj mi głowy, nie bałagań, przeszkadzasz mi i wiele innych. Rzadziej się zdarza powiedzieć nam: lubię cię, jesteś wspaniały, chodź razem to zrobimy, nie bądź smutny, chcę cię wysłuchać, ładnie wyglądasz. Łatwo nam jest wskazywać bliźniemu jego niewłaściwe zachowanie, trudniej jest powiedzieć mu coś, co go podniesie na duchu. Tylko miłość nas ożywia. Nie znaczy to, że nie powinno się upominać, gdy ktoś źle postępuje, ale w relacji z drugim człowiekiem nie mogą być tylko same upomnienia. Miłość nas ożywia. Św. Teresa z Lisieux mówiła, że sercem Kościoła jest miłość. Kiedy to serce nie będzie ożywiała miłość – świat umrze, bo nie będzie męczenników, ani wyznawców.

Miłość jest nam dana przez Ducha Świętego. Szczególną okazją, by człowiek dostrzegł i przyjął miłość Bożą jest – nawrócenie. Człowiek nawrócony staje się „przezroczystą taflą” przez którą można zobaczyć miłość Bożą i dobro. Staje się świadkiem Bożej miłości. Bóg nas stworzył z miłości i mamy tą miłością promieniować.

Często pycha nie pozwala nam na gesty miłości i mówić „ludzkim głosem” do bliźniego. Jednak pomimo oporów, które w nas są powinniśmy codziennie praktykować dobre uczynki. Nieraz uświadamiamy sobie, że nie potrafimy kochać drugiego człowieka. Staramy się, ale nie potrafimy okazać uczucia. Może to wynikać z wcześniejszych zranień. Nawet jeśli czujemy się bezradni, to Bóg jest wszechmocny. Nie ma takiej sytuacji, aby można było powiedzieć, że nic nie możemy zrobić.

Drobne wydarzenie w historii ludzkości. Na obrzeżach rzymskiego imperium narodziło się Dziecko, które zmieniło życie wielu ludzi, społeczeństw, państw. Może także zmienić nasze dusze. Do Jezusa przyszły tłumy, aby Go słuchać. Żal Mu było puścić głodnych do domów, więc do swoich uczniów powiedział: wy dajcie im jeść. Jak mieli nakarmić ich kilkoma rybami i chlebem. Sami nic nie mogli, ale z Jezusem stało się to możliwe.

Nie ma przypadków, przypadkowych osób. Każde spotkanie z człowiekiem jest zaproszeniem do miłości. Warto zapamiętać, że choć nasze uczynki są mierne, niedoskonałe, może wynikające z niskich pobudek, to jednak ważne, by były podejmowane. Lepsze to niż nic. Małe, mierne uczynki oddawane Matce Bożej nabiorą nowego znaczenia. Ona je wzmocni, tak że staną się pięknym darem. Trzeba dawać wszystko z siebie, nawet jeśli nie widzimy efektu. Matka Boża obróci nasze uczynki w dobre dary. Nawet jeśli zepsujemy, to Matka Boża naprawi nasze błędy. Tak działa miłość.

Siłę do spełniania dobrych uczynków czerpać można z adoracji Najświętszego Sakramentu. Od Jezusa otrzymujemy inspirację do pełnienia dobra. Nawet zastanawiamy się jak to się dzieje, że nasze serca otrzymują dar miłości. Nasze dobre uczynki sprawią, że inni będą chcieli być w naszym otoczeniu. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy pozwolić Bożej miłości działać. Jest to miłość rzeczywista i prawdziwa. Daje żyć i cieszyć się radością nam i naszym bliźnim. Bóg nam jej udziela. Świat jest głodny miłości.

Rekolekcje adwentowe - 20 i 21 grudnia 2019

Rekolekcje adwentowe 2019

prowadzone przez ks. Stefana Czermińskiego z RRN archidiecezji katowickiej

Znalezione obrazy dla zapytania Rekolekcje adwentowe obrazy

Homilia

Tajemnica wiary jest niesamowita. Wydarzenia wskazują, że stało się coś więcej niż co było opowiedziane w przypowieści o Synu Marnotrawnym. W przypowieści syn po dramatycznych przejściach, zagrożony utratą zdrowia, a nawet życia, sam przychodzi do ojca, prosi o przebaczenie i o możliwość pozostania w domu na warunkach służącego. W tajemnicy wcielenia sam Syn Boży prosi Ojca Boga: „Dosyć tułactwa ludzi. Idę do nich, do świata grzechu i rozpusty, żeby ich odnaleźć i przyprowadzić do Twojego Domu. Jeśli znajdę serca otwarte to będę ich nauczał, uzdrawiał. Będę się jednoczył z sercami zagubionymi. Tym bardziej, że już jedno serduszko czeka ma Mnie, to jest serce Mojej Mamy Maryi.

Święty Bernard wygłosił kazanie ku czci Najświętszej Maryi Panny, które możemy znaleźć w Liturgii Godzin z dnia 20 grudnia (Godzina Czytań)

Usłyszałaś, Dziewico, że poczniesz i porodzisz Syna; usłyszałaś, że stanie się to nie za sprawą człowieka, ale z Ducha Świętego. Wyczekuje anioł na odpowiedź, bo trzeba mu już było powrócić do Boga, który go posłał. Oczekujemy i my, o Pani, na słowo zmiłowania, nieszczęśni i przygnieceni wyrokiem potępienia.

Oto jest Ci ofiarowana cena naszego zbawienia: jeśli się zgodzisz, natychmiast będziemy wyzwoleni. Wszyscy zostaliśmy powołani do życia przez odwieczne Słowo Boże, a musimy umierać. Dzięki Twemu słowu mamy zostać odnowieni i przywróceni życiu.

Błaga Cię o to, Panno litościwa, nieszczęsny Adam wygnany z raju razem z nieszczęśliwym swoim potomstwem; błaga Cię Abraham, błaga i Dawid. O to się dopominają wszyscy pozostali święci ojcowie, którzy byli Twoimi przodkami, bo i oni mieszkają jeszcze w cieniu śmierci i mroku. Tego wyczekuje cały świat, do stóp Twoich się ścielący.

I słusznie, ponieważ na Twoich ustach zawisło pocieszenie nieszczęśliwych, odkupienie niewolników, wyzwolenie skazańców; słowem, zbawienie wszystkich synów Adama, całego ludzkiego plemienia, które jest i Twoim plemieniem.

Odpowiedz więc, Dziewico, co prędzej, odpowiedz aniołowi i nie zwlekaj; odpowiedz mu, a przez niego i Panu. Wyrzeknij słowo i przyjmij Słowo; wypowiedz swoje i pocznij Boże; rzeknij słowo, które przemija, a posiądź to, które jest wiekuiste.

Czemu się ociągasz? I czemu się lękasz? Uwierz, wyznaj i przyjmij. Niech pokora nabierze śmiałości, a powściągliwość ufności. Choć nie przystoi, aby dziewica, będąc niewinną, zapomniała o roztropności, to jednak tutaj, Dziewico roztropna, nie lękaj się śmiałości. Miła jest powściągliwość milczenia, lecz teraz bardziej konieczne jest słowo zmiłowania.

O błogosławiona Dziewico! Otwórz Twoje serce dla wiary, usta wyznaniu, a łono Zbawicielowi. Oto upragniony przez wszystkie narody stoi z zewnątrz i kołacze do drzwi Twoich. Jeśli zaś Cię minie, bo się ociągasz, znów zaczniesz, bolejąc, szukać Tego, którego miłuje dusza Twoja. Powstań więc, pobiegnij i otwórz. Powstań przez wiarę, pobiegnij przez oddanie, otwórz przez wyznanie. "Oto, mówi Maryja, ja, służebnica Pańska; niech mi się stanie według słowa twego".

Św. Bernard staje się głosem synów marnotrawnych wołając do Maryi, by zgodziła się przyjąć zwiastowaną Jej Dobrą Nowinę. Woła w naszym imieniu: Zmiłuj się nad nami Maryjo i przyjmij Słowo.

Bóg jest zakochany w nas i nigdy z nas nie zrezygnuje. Od dnia naszego chrztu walczy o nas, jak lew o nasze zbawienie. Bóg ma uczucia oblubieńca, walczy o nas miłością zazdrosną. Robi „sceny zazdrości”. Pyta: Czemu Mnie zdradzasz? Czemu o Mnie zapominasz? Bóg ciągle daje łaski, a nawet płaci za naszą wierność.

Achaz, izraelski władca, o którym słyszeliśmy w I czytaniu, walcząc o zachowanie władzy poprosił Asyrię o pomoc kusząc zapłatą, jaką były złote przedmioty ze świątyni jerozolimskiej. Wcześniej złożył bożkowi pogańskiemu Molochowi ofiarę z życia własnego syna. Bóg kieruje do niego przez proroka słowo: Proś o znak. Nie będę prosił – pada odpowiedź. Nie będę kusił Boga. Czy wcześniej nie postępował obłudnie i nikczemnie, czy nie kusił Boga?

Każda Msza święta jest zaproszeniem do Nazaretu, do ciemności wiary. Jesteśmy zaproszeni do chodzenia w ciemności wiary. Mamy tylko ufać, że Bóg nas nigdy nie opuści.

Kocham tę ciemność i wiem tylko jedno, że Mnie kochasz i chcesz się ze Mną zjednoczyć. Ja nie umiem bez Ciebie żyć.

20 grudnia 2019

Konferencja: Zaproszenie do Nazaretu.

Jezus pyta się nas: „Czy chcecie wejść w ciemność?” Wiara nie jest jasnością, tylko ciemnością. Kroczeniem w ciemności za Bogiem. Wiara jest wsłuchiwaniem się w głos Boga w ciemnościach naszego serca.

Ks. Dajczer był religioznawcą. Uzyskał doktorat badając religie ludów prymitywnych. Określił, jaka jest różnica między wiarą pogańską, a wiarą chrześcijańską. W religiach pogańskich wszystko musi być jasno określone, jest rytuał oczekiwanych zachowań. Kto się temu podporządkuje jest akceptowany, a kto nie, jest przeklęty. Nas Bóg zaprasza do kontaktu ze sobą i do zaufania, byśmy nie wiedzieli na pewno, ale przeczuwali. Daje nam dużo możliwości, nawet daje kierownika duchowego.

Wyróżniamy trzy etapy życia wewnętrznego:

Etap pierwszy
Bóg objawia swoją miłość. Człowiek z radością ją odkrywa i przyjmuje. Nawiązuje osobistą relację z Panem Bogiem, zachwyca się Słowem Bożym. Potem następują wzloty i upadki, ponieważ człowiek jest zawodny.

Etap drugi
Nawrócenie na progu nocy zmysłów. To jest moment, kiedy dużo małżeństw się rozwodzi, kapłani odchodzą, siostry opuszczają zakony. Przychodzi refleksja: czy po to się nawróciłem, aby przechodzić przez taką ciemność. Aby wejść w noc zmysłów potrzebna jest odwaga. Człowiek myśli, że jego droga do nieba się wydłuża, albo wydaje się mu, że ją zgubił. Jest to czas, kiedy Bóg go oczyszcza. Prowadzi surowo, ale konsekwentnie.

Etap trzeci
Nowe nawrócenie, w którym Bóg oczyszcza zmysły, ciało, aby doprowadzić do większego zjednoczenia ze sobą. Niektórzy nie są w stanie przyjąć zjednoczenie z Bogiem na ziemi i staje się to możliwie w czyśćcu. Tylko święci pozwalają się wprowadzić w etap oczyszczenia, ale większość ludzi nie jest do tego gotowa.

Każdy z nas ma cudowną osobowość. Kiedy spotkamy się w niebie zobaczymy, jacy jesteśmy piękni, pięknem samego Boga. Teraz to piękno jest ukryte pod zranieniami. Piękno to miłość, ofiarowanie, zapomnienie o sobie. Dobrze zostało to opisane przez dzieci z Fatimy, którym objawiła się Matka Boża. Otaczało Ją światło, postać wydawała się być prześwietlona promieniami. Ubrana na biało, twarz miała poważną. Rysy nie do opisania, bo od nich bił blask. Prowadziła z dziećmi rozmowę, która kończyła się pytaniem: „Czy chcecie się ofiarować za grzeszników? Musicie wiele wycierpieć, ale łaska Boża będzie z wami.” Mówiąc łaska Boża rozchyliła ręce i widzieliśmy siebie w świetle Bożym. Bóg nas przenika swoim światłem, ale my nie mamy tyle wiary, by to zobaczyć. Człowiek nagle oświetlony może być oślepiony. (Zanim wejdziesz z ciemności do oświetlonego pomieszczenia najpierw zamknij oczy, a potem powoli je otwieraj.) Bóg chce nas oczyścić i włączyć do swojego królestwa miłości, abyśmy byli Jego narzędziami, podobnymi do Maryi.

Bóg prowadzi nas w mroku, aby wyprowadzić z pychy i nauczyć zaufania. Człowiek jest antykoncepcyjny, ponieważ przeszkadza w poczęciu się życia Bożego, blokuje łaskę, zakłada Bogu kajdany. Takiemu pyszałkowi, który sam chce się zbawić i nie jest odporny na pokusy szatan podsuwa grzechy, w tym nieczyste. Wszystkie grzechy są owocem pychy. Naszym powołaniem jest walka i zwycięstwo nad smokiem, który uwodzi pychą. Można ją pokonać pokorą. Tylko zastępy Bożych wojowników utworzone z najmniejszych i najsłabszych mogą zwalczyć smoka. Fatima jest upadkiem fałszywych bożków, które muszą wyjść na jaw i skompromitować się. Bóg potrzebuje najmniejszych. Szatan nie słyszy ciszy, nie widzi „maleńkiej gorczycy”, tylko serca z poczuciem wybujałego „ja”.

21 grudnia 2019

Konferencja: Maryja na drodze człowieka przeżywającego ciemności wiary

W Ewangelii św. Łukasza zapisana jest najważniejsza chwila w historii świata. Mówi o ciemności wiary, jaka ogarniała świat. W tej ciemności Bóg zaprosił Maryję do całkowitego zawierzenia. Ona przeżywała wielką ciemność, bo Bóg burzył Jej plan na życie. Pierwszym sygnałem zmiany kierunku była miłość okazana Jej przez anioła. Mówił Jej, że jest pełna łaski. Dla Niej to powitanie jest niepokojącą ciemnością. Nie przesłania Jej obrazu samej siebie. Ona pamięta, że jest potencjalnym grzesznikiem, który zawsze może zawieść. To speszenie pokazuje, że Maryja była całkowicie otwarta na Boga. Była jak pusty „flet”, na którym Bóg mógł zagrać piękną melodię. Ta „pustka” zadrgała Bożym impulsem. Zwiastowanie dla Maryi było bolesne. Powiedziała, zrobię co chcesz, ale jak to się stanie? Bóg Jej wyjaśnił, że ma Ją zaciemnić Duch Święty, ma począć Syna Bożego mocą Ducha Świętego. Maryja zobaczyła, jak wielka jest miłość Boga, któremu zaufała. Choć tego nie rozumiała, to zgodziła się na wszystko. Nam również Bóg chce dać wszystko, jeśli Jemu zaufamy. Jesteśmy zaproszenie do podobnego związku z Bogiem. Mamy się z Nim złączyć. Poczuć Boga w sobie. Maryja wyznacza nam drogę. Ona sama staje na drodze życia człowieka i mówi: idź za Mną, a zaprowadzę cię do Jezusa.

Jesteśmy przywiązani do pewnych form zachowań, z których Bóg chce nas oczyścić i postawić na nowej drodze z Maryją. Skoro Bóg powierzył się Jej swojego Syna, to i my możemy się Jej powierzyć. Oddanie się Maryi wybija nas z drogi pychy i egoizmu.

Małe dziecko w ciągu pierwszych lat życia otrzymuje od rodziców wiele sygnałów, że jest najważniejsze. Jeśli jest jedynakiem trudno jest go wybić z poczucia wyjątkowości. Nic tak nie uzdrawia dziecka z pychy, jak drugie dziecko i wtedy zaczynają się zbawienne kłopoty. To są konflikty i wykańczające spory. Drugi bliźni jest „wiertłem dentystycznym”, który ujawnia naszą pychę i egoizm. Kiedy Bóg chce nas oczyścić daje Mamę, Maryję. Przy Niej wszystko otrzymuje nowy sens.

Rodzaje pychy

Warto poznać, jakie są rodzaje pychy, byśmy byli świadomi, jakimi jesteśmy grzesznikami i byśmy wiedzieli z czego mamy opróżnić nasze serca.

Pycha koncentracji na sobie,
pycha posiadania rzeczy,
pycha ciała – pragnienie bycia pięknym,
pycha rozumu – ja wiem najlepiej,
pycha woli – ja tu rządzę,
pycha duchowa – im więcej wiesz, tym bardziej jesteś winny. Im bliżej jesteś Boga, tym bardziej boli Go twoja pycha,
pycha opowiadania kawałów – uciążliwy rodzaj pychy,
pycha braku punktualności,
pycha podejrzliwości – co on z tego ma,
pycha manifestowania poświęcenia dla wspólnoty, dla rodziny,
pycha zamartwiania się co będzie – muszę dać radę, nie mogę się skompromitować,
pycha niewdzięczności – proszę o dar od Boga i nie dziękuję za niego,
pycha niecierpliwości,
pycha upominania innych bez litości,
pycha gadulstwa nie liczącego się z innymi,
pycha obrażania się,
pycha ostatniego słowa,
pycha pierwszego miejsca,
pycha wyjątkowości,
pycha ważności swojego statusu społecznego,
pycha względów ludzkich – co inni sobie o mnie pomyślą, to polska cecha,
pycha oczekiwań – żyjemy nadzieją, a coś się nie spełnia, nie udaje. Myślimy, że już Bóg nas nie kocha,
pycha zniechęcenia,
pycha zwątpienia,
pycha rezygnacji – i tak nic nie ma sensu,
pycha strachu przed kompromitacją,
pycha obawy przed trudnościami,
pycha pretensjonalności – wszystkich krytykuje, że nie są doskonali,
pycha przekory – chce mieć inne zdanie niż wszyscy,
pycha przesadnego planowania przyszłości,
pycha wiary w moc modlitwy – Bóg nas musi wysłuchać,
pycha próżności.

Bóg nas nie oskarża, podaje rękę, nie brzydzi się choć nasze ręce są brudne. Juan Diego bardzo przeżył spotkanie z biskupem, który potraktował go jak śmieć. Wewnętrznie czuł się urażony, albo obrażony, ale nie wyrażał tego na zewnątrz. Maryja znając go, jego myśli i uczucia powiedziała: bardzo dobrze. Bardzo dobrze i to chodziło, by nie czuł się ważny. Biskup musiał poddać próbie czasu Juana Diego, by ocenić, czy informacje przez niego przekazywane nie są wewnętrznie sprzeczne. Biskup był zadziwiony logicznością przekazu. Na końcu poprosił o znak. Juan Diego był wielkim grzesznikiem, bo zlekceważył prośbę Maryi, zlekceważył możliwość spotkania się z Nią, dla zająć się swoimi sprawami, czyli opieką nad chorym wujem. (1)

Maryja śpieszy się, by nas znaleźć dla Jezusa, aby nas mógł uratować ten „Boży Ratownik”. Tajemnicą wielkich świętych jest Maryja. Tak o swoim doświadczeniu powiedział św. Jan Paweł II: „Do zamachu na swoje życie wszystkie decyzje podejmowałem sam. Po dniu zamachu, to Maryja gra rolę papieża i działa za mnie.”

Jak nie zapraszać Maryi, która chce prowadzić wszystkie nasze sprawy i nas do Jezusa. Nikt nie kochał Jezusa, tak bardzo jak Matka Boża. My możemy kochać Go Jej sercem, a nawet by Ona sama kochała w nas Jezusa i naszych bliźnich. Jezus chce nas przemieniać przez swoją Matkę. Chce nam dać swoje siły, byśmy nie bali się zobaczyć siebie w prawdzie, nie bali się umierać dla grzechu, nie bali się wyznawać grzechów. Chce, byśmy poczuli się zaproszeni do komunii życia z Maryją.

Powinniśmy uznać, że jesteśmy pod płaszczem Maryi, w Jej ramionach. Uwierzyć, że Ona naprawdę nas kocha. Powinniśmy otworzyć się na Jej miłość. Maryja nas urodziła pod krzyżem i chce, byśmy pozwolili, by Bóg mógł bez przerwy przychodzić na świat. Abyśmy promieniowali miłością Maryi. Aby Ona miała swobodę prowadzenia innych przez nas i byśmy nie gasili w bliźnich światła, które chce dać im Maryja. Św. Maksymilian Kolbe powiedział: Nikt mnie tak nie kocha, jak Niepokalana.

Jezus chce nas kochać przez swoją Matkę.

Zadanie domowe:
Popatrzmy w naszą przeszłość i znajdźmy trzy dowody miłości Maryi, jakie nam okazała w życiu i podziękujmy Jej za nie.
Po obudzeniu się ze snu – uśmiechnąć się do Maryi – na dzień dobry.

Relację przygotowała – Elżbieta Myśliwiec

(1) Na prośbę biskupa o znak czekała Maryja. Powiedziała Juanowi Diego, by przyszedł następnego dnia, ale on już zrezygnował z misji. Już postanowił, że więcej się z Nią nie spotka. Wtedy zachorował wuj. Była to okazja, by prosić o uzdrowienie, ale nie dla Juana Diego. Dla niego choroba wuja była dla niego „usprawiedliwieniem”, „ratunkiem” - przecież miał ważny obowiązek do spełnienia. Dopiero pogarszający się stan zdrowia krewnego zmusił go do wyjścia z ukrycia i udania się po kapłana. O rezygnacji z misji przez Juana Diego świadczy fakt, że wybrał inną drogę, może dłuższą, może trudniejszą byleby mieć pewność, że nie spotka Maryi. Juan Diego był wielkim grzesznikiem, człowiekiem pysznym. Z powodu urażonej pychy wolał zrezygnować ze spotkania z Maryją. Z powodu urażonej pychy mógł zaprzepaścić szansę nawrócenia się własnego narodu i otrzymania potężnego znaku Maryi z Guadelupe. Tylko Maryja, mimo że została zlekceważona, nie obraziła się i dalej prosiła Juana Diego o współpracę – wyjaśnienie od autora relacji)