mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Zwyczajna codzienność przeniknięta duchowością. Konf. 4.02.2020

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 4 lutego 2020

Znalezione obrazy dla zapytania: robótki na szydełku obrazy

W Dzienniczku św. s. Faustyna Kowalska w punkcie 961 zapisała swoje świadectwo: + Dziś rano, kiedy odprawiłam swoje ćwiczenia duchowne, zaraz wzięłam się do roboty szydełkiem. Czułam cicho w sercu swoim – czułam, że Jezus odpoczywa w nim; ta głęboka, a słodka świadomość obecności Bożej pobudziła mnie do tego, że rzekłam do Pana: O Trójco Przenajświętsza, mieszkająca w sercu moim, proszę Cię, daj łaskę nawrócenia tylu duszom, ile dziś ściegów zrobię tym szydełkiem. – Wtem usłyszałam w duszy te słowa: Córko Moja, za wielkie są żądania twoje.Jezu, przecież Tobie jest łatwiej dać wiele niż mało. – Tak jest, łatwiej Mi jest dać duszy wiele niż mało, ale każde nawrócenie grzesznej duszy wymaga ofiary.A więc, Jezu, ofiaruję Ci (304) tę szczerą pracę swoją; nie wydaje mi się ta ofiara za małą za tak wielką liczbę dusz; przecież Ty, Jezu, przez trzydzieści lat zbawiałeś dusze taką pracą, a ponieważ święte posłuszeństwo zabrania mi pokut i umartwień wielkich, dlatego proszę Cię, Panie, przyjmij te drobiazgi z pieczęcią posłuszeństwa jako rzeczy wielkie. – Wtem usłyszałam głos w duszy: Córko Moja miła, czynię zadość prośbie twojej.

W tym fragmencie możemy odczytać wiele wskazań. Podkreślone jest, że prozaiczne czynności są okazją, by otworzyć się na dar obecności Jezusa. Święta podejmując pracę rozpoznała Jego obecność. Jest to dla niej okazją, aby podjąć się apostolstwa. Mając świadomość obecności Jezusa nie zamierza odpoczywać, ale czuje, że ma prawo prosić o bardzo wiele. Nawet o zbawienie dusz uwikłanych w grzech. Gdy ktoś jest dotknięty grzechem nie wystarcza tylko modlić się za niego nawet wiele lat. Nawrócenie człowieka wymaga ofiary. Faustyna ma odwagę, gdy Jezus wskazał jej na konieczność ofiary, dalej prosić o nawrócenie grzeszników. Ofiara nie musi być wielka, może być bardzo drobna, jak jedno oczko na szydełku. Może dla Faustyny był to wielki wysiłek, ponieważ jako osoba chora była zwolniona z prac, pokut i umartwień. Jezus uznaje drobne wyrzeczenie Faustyny i obiecuje udzielić łask, o które prosi. Cóż może być większego, niż łaska nawrócenia, dla osób będących daleko od Boga. Wart wracać do tego fragmentu Dzienniczka, aby przeżywać owocniej własne prozaiczne czynności.

W ostatnią niedzielę, dnia 2 lutego 2020, przeżywaliśmy Święto Ofiarowania Pańskiego. W Ewangelii opisane zostało spotkanie Świętej Rodziny z Symeonem i Anną w świątyni jerozolimskiej. (Łk 2, 22 - 40)

Znalezione obrazy dla zapytania: ofiarowanie w świątyni obraz

Giovanni Bellini "Ofiarowanie w świątyni"

W postawie Symeona zostało podkreślone wytrwałe oczekiwanie i pragnienie spotkania ze Zbawicielem narastające przez lata jego życia. Żył obietnicą Bożą, że nie umrze, dopóki nie zrealizuje się to pragnienie. Chcemy, by Bóg działał w życiu naszych bliskich. Możemy tego pragnąć przez całe życie, a mimo to nie widzimy efektu. Postawa Symeona pokazuje, że należy być wytrwałym. Długo trwające niezrealizowane pragnienie, choć była złożona obietnica Boża, tak ukształtowało Symeona, że był uległy wobec Ducha Świętego, który Go prowadził. O tej uległości świadczą następujące słowa tej Ewangelii: „Duch Święty spoczywał na nim”, „jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego”, „za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni”, za natchnieniem Ducha wypowiadał słowa uwielbiające Boga. Duch Święty przez Symeona kieruje do Maryi przesłanie. Zostaje Jej przybliżone, kim będzie Jezus i dowiaduje się, jakie doświadczenie Ją dotknie: „Twoją duszę miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu”. Nasze serca są zamknięte na łaskę i miłość Bożą. W tych sercach może być wiele zła. Cierpienie Maryi będzie ocaleniem dla dusz zamkniętych, aby otworzyły się na Zbawiciela i Pana.

Anna, prorokini i wdowa, wiele lat spędziła w świątyni służąc Bogu na modlitwie i postach. Anna miała odwagę mówić o Bogu wszystkim. W chwili spotkania ze Świętą Rodziną błogosławiła Boga. Tylko człowiek, który uwielbia Boga jest w stanie mówić o Nim wszystkim ludziom.

Nie bez powodu Pan Bóg daje nam poznać takie osoby, jak Symeon i Anna. Przez nich dokonuje się przekaz międzypokoleniowy. Maryja i Józef z Dzieciątkiem przychodzą do świątyni, a Symeon i Anna przybywają, by Święta Rodzina mogła wypełnić wolę Bożą. Postawa Symeona i Anny jest wskazaniem, że przez nas Bóg chce mówić do młodszego pokolenia.

Stać się ubogim (ptochos), aby służyć ubogim. Konf. 28.01.2020

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 28 stycznia 2020

Stać się ubogim (ptochos), aby służyć ubogim.

Znalezione obrazy dla zapytania stać się ubogim, aby służyć obrazy

Powszechne jest mniemanie, że tylko ten, który posiada władzę, pieniądze, wiedzę, czy dobra może podzielić się z potrzebującymi. Czym może się podzielić ten, który nic nie ma? Czy można podzielić się z potrzebującym, tym czego się nie ma? Co mogę dać drugiemu człowiekowi, jeśli wszystko straciłem? Dziecko przychodzi na świat nie mając ze sobą dosłownie nic, a ile dobra wnosi w życie tych, którzy je przyjmują.

Głosząc konferencję wkładany jest wysiłek, aby ją przygotować, wypowiedzieć, ale jeśli Ty, Boże serca nie otworzysz, to mówienie i słuchanie nie przyda się na nic. Kiedy mówiący czuje, że nie może nic przekazać, to Bóg daje Ducha Świętego, który wszystko ubogaca.

Naszym pragnieniem powinno być pozostawanie „ptochos”, czyli ubogim żebrakiem, który wie, że sam nie ma nic, ale wszystko może otrzymać od Boga, jeśli jest taka Jego wola. Łatwo jest śpiewać o „całkowitej zależności od Boga”, ale trudniej jest przeżyć stratę. Kiedy tracimy dobre imię, znaczenie, zdrowie lub dobra materialne trudno jest okazać zaufanie i zachować spokój. Jest to, jakby umieranie. Pewien człowiek został fałszywie oskarżony w wyniku tego stracił majątek. Pomyślał: straciłem wszystko, nie mam nic, więcej już nie stracę. Od teraz może być tylko lepiej. Bóg nie dopuszcza, by Jego ubogi – ptochos nie miał oparcia. Bóg nie chce upadku ubogiego, ale chce jego wolności.

Jezus dla nas stał się ubogim – ptochos. Ubogim przyszedł na świat. Ubogim przeszedł przez życie. I pomimo ubóstwa innych sobą ubogacał. Jezus umierał na krzyżu nie posiadając nic. Pozostaje ubogim w czasie Eucharystii, oddając się w nasze ręce. Prosi o naszą miłość, jak żebrak. Maryja też była ubogą, pokorną Służebnicą Pańską. Bycie ptochos – to jest ideał. To jest punkt wyjścia do rachunku sumienia.

Penes, to człowiek, który ciężko pracuje, by sobie sam jakoś dawać radę. Nie chce całkowicie zależeć od Boga. Jakoś „wiąże koniec z końcem”. Udaje się mu być niezależnym, nawet od Boga.

Jezus dał nam Nowe Życie. Nie jesteśmy sami ze swoimi problemami. Jest Ktoś, kto w nas jest zakochany, podtrzymuje nas, z Nim mamy odwagę wszystko stracić. Zawierzając się Matce Bożej odkrywamy, że Jej możemy wszystko oddać nie obawiając się straty. Wszystko jest Jej, więc wszystko Jej zawierzajmy. To Ona teraz nad wszystkim panuje. Moje problemy nie są tylko moimi problemami, ale przede wszystkim Jej problemami. Nie musimy żyć w lęku, przecież Ona zatroszczy się o zawierzające się Jej dziecko.

Każdy z nas tak naprawdę jest zarządcą, nie właścicielem. Świadomość, że jest się tylko zarządcą uwalnia od ciężarów, przymusu gromadzenia zasług, skarbów. Wykonuję swoje obowiązki nie po to, by się zasłużyć, ale dlatego, że kocham Boga i chcę Jemu służyć. Dałeś mi Panie tak wiele, oddaje Tobie, bo to jest wszystko Twoje.

Jezus daje Nam Nowe Życie, byśmy szli drogą ubóstwa i oczekiwania wszystkiego od Boga. Taka postawa ułatwia odkrycie Nowego Życia. Bóg daje dary, byśmy lepiej otwierali się na Jezusa i byśmy doświadczali Jego prowadzenia. Kiedy mamy ludziom powiedzieć o Bogu, najpierw powinniśmy prosić o myśli, o słowa, które oni potrzebują usłyszeć. Idę do ludzi, nie mam nic, nie wiem, co mam przekazać. Ale proszę Boga o pomoc, o natchnienie. Bóg bierze moją sprawę w swoje ręce. Zawierzam się Matce Bożej. Nie mogę uczynić cudu, ale cudem jest, że oddaję się Bogu, oddaję się Maryi.

Pewien człowiek obudził mnie ze snu. Byłem na niego zły, że przerwał nocny odpoczynek. Całą tę przykrość oddałem Bogu, ale i tak ciągle do niej wracałem myślami. Wreszcie oddałem tę sprawę Matce Bożej i wtedy się dopiero uspokoiłem. Nawet mogłem zasnąć i obudziłem się wypoczęty. Jednak najważniejsze, że złe myśli mnie opuściły.

Codziennie można oddawać Bogu swoje sprawy. Nawet jeśli wydaje się nam, że już wszystko oddaliśmy Bogu, to odkrywamy coraz to nowe przywiązania. Dzieje się tak do końca życia. Gdy trzymamy się kurczowo własnych przywiązań, to zagrożone jest nasze zbawienie. Jeśli nie potrafimy sami oddać naszych przywiązań, to prośmy o to Matkę Bożą, by sama je zabrała.

Przypisy:
W języku greckim człowiek ubogi określany jest dwoma wyrażeniami penes i ptochos.

Penes – ten, kto z braku jakichkolwiek zapasów dóbr zmuszony jest własną mozolną pracą zdobywać środki niezbędne do przeżycia i jest skazany na życie skromne, pełne niewygód i wyrzeczeń.

Ptochos – to nędzarz niezdolny w ogóle do zdobycia środków utrzymania. Nie mając nawet tego, co konieczne, czuje się całkowicie bezradny i zmuszony do żebractwa.

Wiara wyraża się w posłuszeństwie. Konf. 14.01.2020

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 14 stycznia 2020

Znalezione obrazy dla zapytania Wiara wyraża się w posłuszeństwie obrazy

Posłuszeństwo kojarzy się nam ze stosunkiem dzieci do rodziców lub wychowawców. Dzieci okazując posłuszeństwo swoim rodzicom uczą się posłuszeństwa wobec Boga. Poprzez posłuszeństwo kształtuje się ich duchowa postawa w życiu dorosłym. Warto przypomnieć posłuszeństwo apostołów wobec Jezusa, który zażądał od nich aktu wiary przed cudownym rozmnożeniem chleba dla tysięcy ludzi. Jego słowa: „Wy dajcie im jeść” wymagały od apostołów zaufania i posłuszeństwa. Byli zaskoczeni i zastanawiali się, jak mają to zrobić, kiedy nie mają wystarczającej ilości pieniędzy. Kiedy Jezus polecił usiąść ludziom na trawie, zaczęli oni oczekiwać na posiłek. Na polecenie Jezusa apostołowie przynieśli własny zapas żywności, skromny nawet jak na ich potrzeby. Apostołowie czuli, że zaraz nastąpi kompromitacja i okryją się wstydem. Mimo wszystko okazali posłuszeństwo wiary: podali Jezusowi pięć chlebów i dwie ryby do błogosławieństwa, a później zanosili posiłek zgłodniałym ludziom. A ci najedli się do sytości, że nawet pozostały kosze niezjedzonej żywności.

Na czy polega posłuszeństwo wiary? Posłuszeństwo wiary jest formą zaufania Bogu, wznoszącą się ponad ludzkie rozeznanie. Posłuszeństwo wiary okazał Abraham, który zaufał Bogu, że będzie miał syna, choć on i jego żona byli w podeszłym wieku. Podobne posłuszeństwo okazała Anna modląca się o dziecko. Bóg okazał jej łaskę i stała się matką Samuela. Także Maryja okazała posłuszeństwo wiary podczas Zwiastowania.

My również jesteśmy zaproszeni do posłuszeństwa Duchowi Świętemu, który pragnie, by Jezus w nas działał. Duch Święty zaczyna działać w człowieku już od chwili chrztu. W klasie, w której uczę religii dzieci przygotowujące się do pierwszej komunii świętej, było dziecko jeszcze nie ochrzczone. Na tle klasy zachowanie tego dziecka było inne. Było niespokojne, chciało błyszczeć i wyróżniać się od innych. Po pewnym czasie dziecko przyjęło Chrzest Święty i widać było różnicę w jego zachowaniu, bo było spokojniejsze. Małe ochrzczone dziecko w sposób nieświadomy okazało posłuszeństwo Duchowi Świętemu.

My dorośli mamy słuchać Ducha Świętego i świadomie okazywać Mu posłuszeństwo, ponieważ Bóg chce działać w dzisiejszym świecie. Mamy oddawać się Duchowi Świętemu i wznosić się ponad nasze ludzkie kalkulacje. Podejmując się apostolstwa wobec osoby, która oddaliła się od Boga, mamy obawy, co mamy mówić i czy nie spotkamy się z odmową czy dezaprobatą, a rozeznajemy, że powinniśmy taką rozmowę podjąć. Jeśli ta inicjatywa jest od Ducha Świętego, to nasza misja będzie owocna. Musimy się wznieść ponad naturalny lęk, wtedy będzie nam dane, co mamy mówić.

Jeśli odczuwamy ponaglenie, aby pojednać się z pewną osobą, to należy tę sprawę oddać Duchowi Świętemu i pojednać się, nawet jeśli odczuwamy niepokój, jak zostaniemy przyjęci i potraktowani. Nie jest łatwo zdobyć się na gest pojednania na przykład po długim okresie konfliktu, czy przy podziale majątku. Tylko posłuszeństwo Duchowi Świętemu może nas podtrzymać w realizacji takiego postanowienia. Należy zrobić pierwszy krok, przeprosić, choć stary człowiek w nas mówi: to wszystko nie ma sensu, choć przychodzi obawa, że zostaniemy wykorzystani, wyśmiani. Jeśli zaufamy Bogu może On dokonać cudu, jakiego się nie spodziewamy. To co po ludzku jest niemożliwe stanie się rzeczywistością. W miejsce naszych obaw pojawi się rzeczywiste pragnienie pojednania się i pokoju. Jeśli zatrzymamy się na granicy posłuszeństwa wiary to „niemożliwa sprawa” naprawdę nie zrealizuje się, a my staniemy się tymi, którzy sprzeciwili się woli Boga. Silny opór przed posłuszeństwem wiary spowoduje lęk przed kompromitacją i obawę o to, co ludzie powiedzą. Bardzo się boimy komentowania naszego postępowania przez osoby z naszego otoczenia.

Tylko pełne zaufanie Bogu wytrąca siłę argumentów „starego człowieka” w nas. Bóg może zdziałać więcej niż to przewidują ludzkie kalkulacje i obawy. Ufając Bogu można zobaczyć Jego moc. Kto pójdzie za natchnieniem Ducha Świętego zobaczy cuda, które dokonuje Bóg w stosunku do nas, do naszej rodziny, współpracowników, sąsiadów, parafii i Ojczyzny. Maryja w Kanie Galilejskiej wzywała do okazania posłuszeństwa Jezusowi.

Maryjo, prowadź nas taką drogą, byśmy byli posłuszni Duchowi Świętemu, tak jak Ty byłaś Mu posłuszna. Żyj w nas i za nas. Amen

Aby działała w nas moc Bożej miłości. Konf. 7.01.2020

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 7 stycznia 2020

Milosc_Blizniego.jpg
Obraz z Portalu Tezeusz

Mamy wiele sytuacji w życiu, które pobudzają nas do okazania miłości. Jedną z nich jest narodzenie się dziecka. Dziecko jest owocem miłości i gdy przychodzi na świat przynosi radość, otwiera serca, wnosi nową jakość życia w rodzinie. Po prostu prowokuje do okazania miłości.

Zadaniem ewangelizatora jest wzbudzenie w sercach wiary, że Bóg kocha człowieka miłością bezgraniczną, a także zachęcenie do okazania miłości Bogu oraz drugiemu człowiekowi. W człowieku, który uwierzy w miłość Boga i doświadczy jej, zostają pobudzone, dotychczas uśpione, pokłady nowych możliwości. Tak jak widok narodzonego dziecka wzbudza w sercach najbliższych radość i miłość oraz chęć służenia mu, tak podobnie się dzieje w sercu człowieka, który odkrył miłość Bożą.

Bóg nas stworzył na swój obraz; zdolnych do przyjęcia miłości Bożej i zdolnych do okazania miłości. Nie dał nam nic złego. Zły jest tylko szatan. W sercu człowieka miłość może być przysypana, uśpiona. Rolą ewangelizatora jest tę miłość obudzić. Dla miłości tragedią nie jest ani śmierć, ani rozłąka. Dla miłości tragedią jest obojętność. Świat nas prowadzi do obojętności, do okazania rezerwy emocjonalnej bliźniemu. Prowadzi do tego, aby każdy człowiek stał się samotnym i niezdolnym do bliskich relacji. A Bóg stworzył nas tak, by przekaz miłości realizował się w naszym życiu.

Powinniśmy praktykować dobro na co dzień poprzez dobre słowa, dobre uczynki. Jeśli w ciągu dnia nie spełniliśmy żadnego dobrego uczynku wobec bliźniego – to dzień jest zmarnowany. Powinniśmy codziennie zastanowić się: co dobrego zrobiłem, czy nie zraniłem złym słowem, jak się zachowałem, czy wykorzystałem okazję jaką miałem dziś do okazania dobra?

Często mówimy do drugiego: przynieś, po co to robisz, nie zawracaj mi głowy, nie bałagań, przeszkadzasz mi i wiele innych. Rzadziej się zdarza powiedzieć nam: lubię cię, jesteś wspaniały, chodź razem to zrobimy, nie bądź smutny, chcę cię wysłuchać, ładnie wyglądasz. Łatwo nam jest wskazywać bliźniemu jego niewłaściwe zachowanie, trudniej jest powiedzieć mu coś, co go podniesie na duchu. Tylko miłość nas ożywia. Nie znaczy to, że nie powinno się upominać, gdy ktoś źle postępuje, ale w relacji z drugim człowiekiem nie mogą być tylko same upomnienia. Miłość nas ożywia. Św. Teresa z Lisieux mówiła, że sercem Kościoła jest miłość. Kiedy to serce nie będzie ożywiała miłość – świat umrze, bo nie będzie męczenników, ani wyznawców.

Miłość jest nam dana przez Ducha Świętego. Szczególną okazją, by człowiek dostrzegł i przyjął miłość Bożą jest – nawrócenie. Człowiek nawrócony staje się „przezroczystą taflą” przez którą można zobaczyć miłość Bożą i dobro. Staje się świadkiem Bożej miłości. Bóg nas stworzył z miłości i mamy tą miłością promieniować.

Często pycha nie pozwala nam na gesty miłości i mówić „ludzkim głosem” do bliźniego. Jednak pomimo oporów, które w nas są powinniśmy codziennie praktykować dobre uczynki. Nieraz uświadamiamy sobie, że nie potrafimy kochać drugiego człowieka. Staramy się, ale nie potrafimy okazać uczucia. Może to wynikać z wcześniejszych zranień. Nawet jeśli czujemy się bezradni, to Bóg jest wszechmocny. Nie ma takiej sytuacji, aby można było powiedzieć, że nic nie możemy zrobić.

Drobne wydarzenie w historii ludzkości. Na obrzeżach rzymskiego imperium narodziło się Dziecko, które zmieniło życie wielu ludzi, społeczeństw, państw. Może także zmienić nasze dusze. Do Jezusa przyszły tłumy, aby Go słuchać. Żal Mu było puścić głodnych do domów, więc do swoich uczniów powiedział: wy dajcie im jeść. Jak mieli nakarmić ich kilkoma rybami i chlebem. Sami nic nie mogli, ale z Jezusem stało się to możliwe.

Nie ma przypadków, przypadkowych osób. Każde spotkanie z człowiekiem jest zaproszeniem do miłości. Warto zapamiętać, że choć nasze uczynki są mierne, niedoskonałe, może wynikające z niskich pobudek, to jednak ważne, by były podejmowane. Lepsze to niż nic. Małe, mierne uczynki oddawane Matce Bożej nabiorą nowego znaczenia. Ona je wzmocni, tak że staną się pięknym darem. Trzeba dawać wszystko z siebie, nawet jeśli nie widzimy efektu. Matka Boża obróci nasze uczynki w dobre dary. Nawet jeśli zepsujemy, to Matka Boża naprawi nasze błędy. Tak działa miłość.

Siłę do spełniania dobrych uczynków czerpać można z adoracji Najświętszego Sakramentu. Od Jezusa otrzymujemy inspirację do pełnienia dobra. Nawet zastanawiamy się jak to się dzieje, że nasze serca otrzymują dar miłości. Nasze dobre uczynki sprawią, że inni będą chcieli być w naszym otoczeniu. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy pozwolić Bożej miłości działać. Jest to miłość rzeczywista i prawdziwa. Daje żyć i cieszyć się radością nam i naszym bliźnim. Bóg nam jej udziela. Świat jest głodny miłości.