mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny Warszawa ul Rozwadowska 9/11

16 grudnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni Grupa Medyczna

Nowenna przed złożeniem Aktu zawierzenia RRN Matce Bożej

NOWENNA

Nowenna poniższa była propozycją modlitwy dla członków RRN przed pielgrzymką na Jasną Górę na adwentowy dzień skupienia i złożeniem Aktu zawierzenia RRN Matce Bożej dnia 30-11-2013 r.

1. dzień

Jednym z najwznioślejszych przejawów duchowości św. Ludwika Marii Grignion de Montforta jest utożsamienie człowieka wierzącego z Maryją w Jej miłości do Jezusa i służbie Jemu. Rozważając znany tekst św. Ambrożego: „Niechaj w każdej (duszy) będzie dusza Marii, aby wielbiła Boga; niech w każdym (duchu) będzie duch Marii, aby radował się w Bogu”, Ludwik Maria pisze: „Jakże szczęśliwa jest dusza, która… cała jest opanowana i owładnięta duchem Maryi, który jest słodki i mocny, gorliwy i roztropny, pokorny i mężny, czysty i płodny” (Traktat, 258). Mistyczne utożsamienie się z Maryją jest ukierunkowane całkowicie na Jezusa, jak wyraża to w modlitwie: „W końcu, moja najdroższa i najukochańsza Matko, spraw, jeśli to możliwe, abym nie miał innego ducha, jak tylko Twojego, do poznania Jezusa Chrystusa i Jego boskiej woli; abym nie miał innej duszy, jak tylko Twoją, do chwalenia i wysławiania Pana; abym nie miał innego serca, jak tylko Twoje, do kochania Boga miłością czystą i żarliwą jak Ty” (Tajemnica Maryi, 68)

Jan Paweł II, List do rodzin montfortańskich, 8.12.2003, nr 5

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

2. dzień

Najświętsza Maryja Panna jest Matką pełną łagodności i miłosierdzia, której nikt nie zdoła prześcignąć w miłości i hojności. Gdy Ona widzi, że ktoś oddaje się Jej całkowicie, by Ją czcić i Jej służyć, ogołacając się ze wszystkiego, co mu najdroższe, by Ją tym przyozdobić – również i Maryja oddaje się całkowicie i w sposób niewysłowiony temu, kto Jej oddaje wszystko.

Zanurza go w morzu swych łask; przyozdabia go swymi zasługami; wspiera go swoją potęgą; oświeca go swym światłem; napełnia swoją miłością; udziela mu swych cnót: pokory, wiary, czystości itd.; staje się jego rękojmią, dopełnieniem i jego „wszystkim” u Jezusa. Wreszcie, ponieważ taka osoba należy zupełnie do Maryi, to i Maryja należy całkowicie do niej, tak, iż o takim doskonałym słudze i dziecku Maryi można rzec to, co św. Jan Ewangelista mówi o sobie, iż obrał Najświętszą Dziewicę jako całe swe dobro: uczeń wziął Ją do siebie.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 144

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

3. dzień

Skąd bowiem bierze się to, iż większość nawróconych grzeszników nie potrafi wytrwać? Skąd bierze się to, że tak łatwo znów popadamy w grzech? Skądże pochodzi, że większa część sprawiedliwych, zamiast postępować w cnocie i wzrastać w łasce, częstokroć traci tę odrobinę posiadanych cnót i łask? Jak wykazałem poprzednio, nieszczęście to pochodzi stąd, że człowiek – przecież tak bardzo skażony, słaby i niestały – przecenia siebie samego, opiera się na własnych siłach i sądzi, że sam zdoła zachować skarb łask, cnót i zasług.

Przez to nabożeństwo Najświętszej Dziewicy, która jest wierna, powierzamy wszystko, co posiadamy; uznajemy Ją za Powiernicę wszelkich naszych dóbr natury i łaski; zawierzamy Jej wierności; opieramy się na Jej potędze, na Jej miłosierdziu i miłości, ażeby to Ona zachowała i pomnażała nasze cnoty i zasługi – wbrew diabłu, światu i ciału, czyniących wszystko, by je nam odebrać. Człowiek mówi do Maryi jak dziecko do matki, jak wierny sługa do swej pani: Strzeż depozytu mego. Moja dobra Matko i Pani, uznaję, że dotąd za Twoją przyczyną otrzymałem więcej łask od Pana Boga, niż na to zasługiwałem, a smutne doświadczenia, jakie zdobyłem, pouczyły mnie, że skarb łaski noszę w bardzo kruchym naczyniu i że jestem zbyt słaby i nędzny, by go sam zachować… Błagam Cię więc: wszystko, co posiadam weź w depozyt, i zachowaj Swą wiernością i potęgą. Jeśli Ty będziesz się mną opiekować, nie stracę nic; jeśli Ty mnie podtrzymywać będziesz, nie upadnę; jeśli Ty mnie osłaniać będziesz, uchronię się przed nieprzyjaciółmi.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 173.

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

4. dzień

Należy spełniać swe uczynki przez Maryję, to znaczy, trzeba we wszystkim i we wszelkich okolicznościach życia być posłusznym Najświętszej Dziewicy i pozwolić kierować się we wszystkim Jej duchowi, którym jest Duch Święty… Powiedziałem, że duch Maryi jest Duchem Bożym, gdyż Maryja nigdy nie kierowała się własnym duchem, lecz jedynie Duchem Bożym, który tak Ją opanował, że stał się Jej własnym. Dlatego mówi św. Ambroży: Niech dusza Maryi będzie w każdym z nas, by wielbić Pana; duch Maryi niech będzie w każdym z nas, by radować się w Bogu.

Aby duszą kierował duch Maryi, powinna ona zanim cokolwiek postanowi, wyrzec się własnego ducha, własnego światła, własnej woli…, gdyż słabość naszego rozumu, złośliwość naszej woli i naszego postępowania, gdybyśmy się nimi kierowali, stawiłyby zapory duchowi Maryi, choćbyśmy je nawet uważali za dobre.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 258n

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

5. dzień

Bóg Duch Święty… z Nią i w Niej, i przez Nią ukształtował swe Arcydzieło – Boga Wcielonego i aż do końca świata codziennie kształtuje wybranych i członki Mistycznego Ciała Chrystusa. Toteż, gdy odkrywa On Maryję, swą umiłowaną i nierozłączną Oblubienicę, w jakiejś duszy, tym silniej i skuteczniej działa na nią, by ukształtować w owej duszy Jezusa Chrystusa, a duszę w Jezusie Chrystusie. (20)

Jednym z powodów, dla których tak mało dusz dochodzi do pełni wieku Chrystusa, jest to, że Maryja, która była i jest zawsze Matką Syna i Oblubienicą Ducha Świętego, nie jest dostatecznie ukształtowana w ich sercach. Kto chce mieć owoc dojrzały i o pięknym kształcie, powinien mieć drzewo, które go rodzi. Kto chce mieć owoc życia, Jezusa Chrystusa, powinien mieć drzewo życia, którym jest Maryja. Kto chce doznać w sobie działania Ducha Świętego, powinien być zjednoczony z Jego wierną i nierozłączną Oblubienicą, z Najświętszą Maryją, która Go czyni urodzajnym i płodnym, jak to już wcześniej zostało dowiedzione. (164)

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny.

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

6. dzień

Ponieważ cała nasza doskonałość polega na tym, by upodobnić się do Jezusa Chrystusa, zjednoczyć się z Nim i Jemu się poświęcić, dlatego najdoskonalszym nabożeństwem jest bezsprzecznie to, które najwierniej upodobnia nas do Jezusa, najściślej z Nim jednoczy i poświęca nas wyłącznie Jemu. A ponieważ ze wszystkich ludzi najbardziej podobna do Jezusa jest Najświętsza Maryja Panna, stąd wynika, że spośród wszystkich innych nabożeństw, nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny najbardziej jednoczy z Panem Jezusem duszę naszą i sprawia, że staje się Jemu najbardziej podobna. Im bardziej dusza poświęcona jest Maryi, tym bliższa jest Panu Jezusowi.
I dlatego doskonałe poświęcenie się Panu Jezusowi to nic innego, jak doskonałe i całkowite poświęcenie się Najświętszej Dziewicy. I takie właśnie jest nabożeństwo, które głoszę i które w istocie swej stanowi tylko doskonałe odnowienie ślubów i przyrzeczeń złożonych na Chrzcie św…

Z powyższego wynika: Ofiarujemy się równocześnie Najświętszej Maryi Pannie i Jezusowi Chrystusowi: Najświętszej Maryi Pannie jako doskonałemu sposobowi, który Pan Jezus wybrał chcąc zjednoczyć się z nami, a nas z Sobą, i Zbawicielowi, jako ostatecznemu naszemu celowi, któremu zawdzięczamy wszystko, czym jesteśmy, jako naszemu Odkupicielowi i Bogu.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 120.125

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

7. dzień

Przez nabożeństwo to bowiem ćwiczymy się bardzo skutecznie w miłości bliźniego, oddając przez ręce Maryi naszym bliźnim to, co mamy najdroższego, co stanowi wartość wynagradzającą i wstawienniczą wszystkich naszych dobrych uczynków, nie wyłączając najmniejszego nawet przebłysku dobrej myśli lub najdrobniejszego cierpienia…

Czyż nie jest to doskonała miłość bliźniego? Czy nie tak powinien postępować prawdziwy uczeń Chrystusa, którego po miłości bliźniego poznaje się? Czyż nie jest to doskonały środek nawracania grzeszników - bez obawy narażania się na niebezpieczeństwo próżności - i wybawiania dusz z czyśćca, przy czym: nie robi się prawie nic ponad to, co każdy w swym stanie czynić powinien?...

Należy jednak zauważyć, że nasze dobre uczynki dzięki przejściu przez ręce Maryi nabierają większej czystości, a tym samym, większej zasługi oraz wartości zadośćczyniącej i wstawienniczej. Gdy idzie o pocieszenie dusz w czyśćcu lub o nawrócenie grzeszników, są one skuteczniejsze niż gdyby nie przechodziły przez dziewicze i szczodre ręce Maryi. Ten niewielki dar, który dajemy przez Najświętszą Dziewicę dobrowolnie i z bezinteresownej miłości, staje się w rzeczywistości dobrem tak potężnym, że uśmierza gniew Boga i sprowadza Jego miłosierdzie. I, być może, w chwili śmierci okaże się, iż osoby bardzo tej praktyce wierne w taki sposób uwolniły niejedną duszę z czyśćca, nawróciły niejednego grzesznika, choć niby spełniały tylko najprostsze obowiązki związane ze swym stanem życia.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 171

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

8. dzień

Wybrani są ulegli i posłuszni Najświętszej Dziewicy, swej ukochanej Matce, na wzór Jezusa Chrystusa, który z trzydziestu trzech lat, jakie przeżył na ziemi, poświęcił trzydzieści, by przez doskonałe i całkowite posłuszeństwo swej świętej Matce wielbić Boga swego Ojca. Są Jej posłuszni i postępują dokładnie według Jej wskazówek, jak mały Jakub wobec Rebeki, gdy do niego powiedziała: Synu mój, posłuchaj mego polecenia, lub jak słudzy na godach w Kanie Galilejskiej, do których Najświętsza Dziewica zwróciła się ze słowami: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Dzięki temu, że był posłuszny Matce, Jakub otrzymał błogosławieństwo w sposób zaiste cudowny, jakkolwiek naturalnym biegiem rzeczy nie powinien był go otrzymać. Podobnie słudzy w Kanie Galilejskiej, którzy usłuchali wskazania Najświętszej Dziewicy, dostąpili zaszczytu ujrzenia pierwszego cudu Jezusa Chrystusa, który na prośbę Matki Najświętszej przemienił wodę w wino. Tak samo wszyscy ci, którzy do końca czasów będą otrzymywać błogosławieństwo Ojca Niebieskiego i godni będą cudów łask Bożych, otrzymają je nie inaczej, jak tylko dla doskonałego posłuszeństwa względem Maryi.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 198

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

9. dzień

Po pierwsze, że Maryja otrzymała od Boga wielką władzę nad duszami wybranych. Inaczej nie mogłaby w nich czynić sobie mieszkania, co nakazał Jej Bóg Ojciec; nie mogłaby ich kształtować, karmić i jako Matka rodzić do życia wiecznego; nie mogłaby uważać ich za swoje dziedzictwo, nie mogłaby kształtować ich w Jezusie Chrystusie ani Jezusa Chrystusa w nich, nie mogłaby zapuszczać w ich sercu korzeni swoich cnót i być nierozłączną towarzyszką Ducha Świętego we wszystkich dziełach łaski; nie mogłaby Ona, powtarzam, czynić tego wszystkiego, gdyby nie miała prawa i władzy nad duszami mocą osobliwej łaski Najwyższego, który dając Jej władzę nad swoim Jedynym i rodzonym Synem, dał Jej także władzę nad swymi przybranymi dziećmi, nie tylko co do ciała, bo niewiele by to znaczyło, ale także co do duszy.

Maryja jest Królową nieba i ziemi dzięki łasce, podobnie jak Jezus Chrystus jest ich Królem ze swej natury i jako zdobywca. Królestwo Jezusa Chrystusa istnieje głównie w sercu i we wnętrzu człowieka, według słów Pisma Świętego: Królestwo Boże pośród was jest, tak samo i Królestwo Najświętszej Dziewicy rozwija się głównie we wnętrzu człowieka, to znaczy w jego duszy. Dzięki temu, Maryja otrzymuje wraz z swym Synem więcej chwały w duszach niż we wszystkich stworzeniach widzialnych. Dlatego wraz ze świętymi możemy Maryję nazywać Królową serc.

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 37n

Duchu Święty, udziel mi głębokiej pobożności i wielkiej miłości do Maryi, mocnego oparcia na Jej matczynym łonie i łaski nieustannego uciekania się do Jej miłosierdzia, abyś poprzez Nią ukształtował Jezusa w moim wnętrzu.

Tobiasz i Anna: wyniszczajaca codzienność

Nie ma osoby kochającej, która nie zrobiłaby każdej rzeczy dla tego, kogo kocha.* Na skrzydłach tego pragnienia można marzyć o małżeństwie, a następnie zdecydować się na nie. Od chwili ślubu, dzień pod dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, niezliczone są rzeczy, które robi się dla drugiej osoby. Wśród nich na pierwszym miejscu, pod względem czasu i włożonego wysiłku, jest praca. Praca poza domem, od zawsze obowiązek męża, a dzisiaj prawie zawsze również żony, oraz praca w domu, od zawsze obowiązek żony, a dzisiaj zbyt często tylko żony. Właśnie obowiązki domowe, te rzeczy, które wykonuje się bez jakiegoś motywu, lecz tylko ze względu na drugą osobę, stają się często powodem pretensji, nierzadko przyczyną kłótni, a niekiedy motywem separacji. Codzienne kłótnie między mężem a żoną nie są obce Biblii.

Anna w okresie choroby męża Tobiasza (stracił wzrok) podejmuje pracę, aby utrzymać rodzinę. Uczciwy Tobiasz, nazbyt zaangażowany w kwestie prawne, zamiast docenić wysiłki żony, zaczyna ją podejrzewać. Dotknięta tym żona przechodzi do ataku. W tym właśnie czasie żona moja Anna przędła, wykonując kobiece roboty. Odsyłała to wszystko pracodawcom, a oni dawali jej za to zapłatę. Siódmego dnia miesiąca Dystros odcięła przędzę i odesłała ją pracodawcom. Oni dali jej pełną zapłatę i dodali do tego koziołka. Kiedy koziołek szedł do mnie, zaczął beczeć. Zawołałem wtedy żonę i powiedziałem: Skąd ten koziołek? Czy nie pochodzi on z kradzieży? Oddaj go właścicielom! Nie wolno nam bowiem jeść niczego, co pochodzi z kradzieży. A ona mi rzekła: Jest to podarunek dodany mi do zarobku. Ja nie wierzyłem jej i powiedziałem, żeby oddała go właścicielom, i wstydziłem się z tego powodu za nią. A ona odpowiedziała: Gdzie są teraz twoje ofiary, gdzie są twoje dobre uczynki? Teraz jest już wszystko o tobie wiadome! (Tb 2, 11-14).

Bywa, że za ciężką pracę dla dobra rodziny nie słyszy się zwykłego „dziękuję". Często nie jest ona nawet doceniana. Zdarza się nie tylko, że ktoś daje dużo a otrzymuje niewiele, lecz nawet tak, że daje wszystko, nie otrzymując nic w zamian. Miłość małżeńska jest jak lampa oliwna. Świeci tylko wtedy, gdy uzupełnia się wypalony olej, w przeciwnym wypadku gaśnie. Nie można wciąż dawać, nic w zamian nie otrzymując. To stwierdzenie zgadza się z Pismem Św., które przypomina, iż jest większa radość w dawaniu niźli w braniu (Dz 20, 35). Możemy przekazać życie dziecku tylko dlatego, że ktoś wcześniej przekazał je nam. Mąż i żona, chociaż nawet są w sobie zakochani, pozostają zawsze tylko ludźmi, podobnymi do strumyków nie mających źródła. Jeśli nie mają skąd czerpać, a zabraknie początkowego zapału, zaczynają wysychać.

Co pomnaża wzajemną miłość? Co może uchronić świeżość miłości przed zwiędnięciem w bruzdach codzienności? Sakrament małżeństwa jest rzeczywistością, w której miłość ludzka zanurza się w miłości Bożej. Trwanie w kontakcie z miłością Boga, bliskość Kościoła są to źródła najważniejsze, które sprawiają, że miłość ludzka wzrasta dzień po dniu, na zawsze. Na samym początku ich drogi, w głębi serc małżonków, została bowiem złożona łaska Boża. Od nich teraz zależy, w jaki sposób może ona przepływać z jednego serca do drugiego. Do tego potrzeba czasem niewiele, proste „dziękuję", ciepłe spojrzenie, czułość. Nie chodzi o wymyślanie słów i gestów, aby podobać się małżonkowi (choć w tym nie ma nic złego, czyż miłość nie jest dawaniem?). Chodzi raczej o to, aby nie oszczędzać słów, nie unikać prostego „dziękuję", nie wahać się przed czułym pocałunkiem, kiedy jest oczywiste, że współmałżonek zrobił dla nas coś miłego.

Temu też może służyć podjęcie planowanych, regularnych dialogów małżeńskich. Może warto zadbać o nastrój, na pewno rozpocząć modlitwą i przede wszystkim nie bać się, gdyż zawierzając się Maryi znajdujemy się pod Jej płaszczem. Jeśli nawet diabeł w nas coś pokrzywił, Matka Boża wyprostuje, uzdrowi, jeśli Jej wszystko oddamy.

1. Jak próbuję uchronić świeżość miłości przed zwiędnięciem w bruzdach codzienności?

2. Jakie mam doświadczenia dialogu małżeńskiego?

* opr. na podst. Historie miłosne w Biblii, Aristide Fumagalli, Kraków 2003.

Pryscylla i Akwila - Kościół Domowy

Papież Benedykt XVI w katechezie z 7 lutego 2007r. tak mówił o nich:

Chrześcijaństwo wzrastało nie tylko dzięki apostołom, którzy je głosili. Aby mogło się zakorzenić wśród ludu i bujnie rozwinąć, konieczne było zaangażowanie tych rodzin, małżonków, wspólnot chrześcijańskich i wiernych świeckich, którzy przygotowali podłoże dla rozwoju wiary. Kościół zawsze wzrasta tylko w ten sposób. W szczególności ta para pokazuje, jak ważna jest działalność małżeństw chrześcijańskich. Kiedy mają oparcie w wierze i głębokiej duchowości, naturalną koleją rzeczy odważnie angażują się na rzecz Kościoła i w Kościele. (...) Z ich przykładu możemy wyciągnąć jeszcze jedną ważną naukę: każdy dom może stać się małym Kościołem. Zarówno w znaczeniu, że powinna w nim panować miłość chrześcijańska, którą cechuje altruizm i wzajemna troska, jak jeszcze bardziej w znaczeniu, że życie rodzinne oparte na wierze winno być skoncentrowane wokół Jezusa Chrystusa jako jedynego Pana. Nieprzypadkowo w Liście do Efezjan Paweł porównuje więź małżeńską do oblubieńczej komunii, jaka istnieje między Chrystusem i Kościołem (por. Ef 5, 25-33). Co więcej, możemy uważać, że Apostoł pośrednio wzoruje życie całego Kościoła na życiu rodzinnym. Kościół jest bowiem rodziną Bożą. A zatem czcimy Akwilę i Pryskę, bo dali przykład życia małżeńskiego odpowiedzialnie zaangażowanego w służbie całej wspólnoty chrześcijańskiej. Znajdujemy w nich wzór Kościoła, rodziny Bożej po wszystkie czasy.”

Historia Akwili i Pryscylli, żydowskiej pary małżonków należących do jednej z pierwszych wspólnot chrześcijańskich, przybliża nam relację między małżeństwami a Kościołem. Akwila i jego żona Pryscylla byli uciekinierami z Rzymu. Mieszkali w Koryncie, wielkim mieście portowym, którego „słodkie życie" niewiele różniło się od współczesnej swobody obyczajowej. Ich pierwsze spotkanie z chrześcijaństwem nastąpiło w miejscu pracy. Zajmując się produkcją namiotów zatrudnili Pawła, aby miał z czego żyć głosząc jednocześnie Ewangelię. To spotkanie wpłynęło na całe ich późniejsze życie, w którym coraz bardziej byli związani z życiem Apostoła. Pozwolili mu nawet zamieszkać w swoim domu. Ewangelia głoszona przez Pawła pojawiła się zarówno w miejscu pracy, jak też w domu. Religia zatem nie była dla nich już tylko kwestią uczęszczania do świątyni w dzień świąteczny, lecz dotyczy również życia w rodzinie.

W tym klimacie życia rodzinnego nie tylko otrzymuje się przesłanie ewangeliczne, lecz również przekazuje dalej świadectwo wiary. Widać to wyraźnie w postawie Akwili i Pryscylli wobec neofity Apollosa. Gdy Pryscylla i Akwila usłyszeli go, zajęli się nim i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą (Dz 18,26). Gościnność, która jest elementem typowym dla życia rodzinnego, zostaje przez nich podniesiona na wyższy poziom. Staje się szczególnym sposobem ewangelizowania w środowisku rodzinnym. Nie mamy tu do czynienia z jakąś wyjątkową postawą wobec Apollosa - zajęli się nim - podobnie jak to uczynili wcześniej z Pawłem. W rodzinie, bardziej niż gdzie indziej, można nie tylko usłyszeć Dobrą Nowinę, lecz doświadczyć, jak się nią żyje. Tutaj o wiele łatwiej dostrzec, czy deklaracje są wspierane przez czyny. Na bazie stosunków rodzinnych, jakie stworzyli ci małżonkowie, powstaje Kościół rodzinny.

Wdzięczność Apostoła Pawła, który stwierdza w liście do Rzymian Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i Akwilę, którzy za moje życie nadstawili karku i którym winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły nawróconych pogan (Rz 16, 3-4), świadczy o tym, że stanowili oni dla niego wsparcie i środowisko, w którym znalazł zrozumienie i przyjaźń. Podobnie dziś rodziny mogą stanowić środowisko, w którym także kapłani znajdują pomoc i w pewnym sensie rodzinę, gdy jest ona prawdziwym Kościołem Domowym. Apostoł Paweł z pewnością czerpał z tej znajomości nie tylko zachętę, ale i coś więcej, gdyż w swoich listach przesyła im pozdrowienia wielokrotnie. Z pewnością łączyła ich wzajemna miłość i pamięć w modlitwie.

Papież Franciszek, który w zeszłym miesiącu (24 lutego 2014) wydał swój List do rodzin, zwraca się do nich z prośbą o wsparcie modlitewne, gdyż dwa najbliższe Synody Biskupów będą właśnie poświęcone rodzinie. Pierwszy z nich dotyczy ewangelizacji. Wyraźnie więc można dostrzec, że wobec sekularyzacji i spychania Kościoła na margines współczesnego świata, powraca on do rodzin jako swego naturalnego środowiska, w którym skutecznie ewangelizuje i przez który skutecznie ewangelizuje.

(Pytania są tylko pomocnicze, jeśli zrodziły się inne refleksje to tym lepiej!) 

  1. W jaki sposób moja rodzina jest ewangelizowana i jak ewangelizuje?
  2. Czy i jak nasze małżeństwo stanowi oparcie i środowisko dla kapłanów?
  3. Czym jest gościnność w naszym domu, czy jest to dom otwarty?

Bo jak śmierć potężna jest miłość

Jak czytamy we wstępie do Pieśni nad pieśniami zamieszczonym w Biblii Tysiąclecia „jest to jedyna w całym Piśmie świętym księga, w której nie ma mowy ani o Bogu, ani o narodzie wybranym i która nie zawiera żadnej myśli religijnej”. Jest to więc księga w pewnym sensie „świecka” a małżonkowie to ludzie świeccy, dlatego powinna być im szczególnie bliska. Porusza ponadto specyficznie małżeński problem miłości oblubieńczej.

Jest to biblijna „Pieśń chwały” na cześć miłości erotycznej. Opisuje miłość dwojga ludzi poprzez poetycką metaforę ogrodu. Nawiązuje bowiem do wizji raju, jako miejsca rozkoszy, za którą tęskni człowiek (por. Pnp 4,12-13). Intymna relacja wyrażona jest w formie zaproszenia do ogrodu, gdzie mężczyzna może spożywać wyborne owoce. Mężczyzna przyjmuje zaproszenie swej oblubienicy (por. Pnp 4,12-5,1). Gdy są już bardzo blisko siebie, on opisuje jej usta porównując je do wybornego wina, ona zaś przerywając mu, mówi, że „płynie ono delikatnie dla mego ukochanego, zwilżając wargi i zęby” (Pnp 7,10). Mężczyzna całując kobietę opiewa piękno jej warg, które przypominają najsłodszy miód, który można zbierać spod jej języka (por. Pnp 4,11). Ona z kolei wyznaje, że usta jej ukochanego są samą słodkością (por. Pnp 5,16) i pragnie jego pocałunków (por. Pnp 1,2). Oblubieniec porównuje swą ukochaną do drzewa palmowego, na które pragnie się wspiąć, by zrywać z niego dojrzałe owoce, ukryte pośród gałęzi. Mężczyzna zwraca swą myśl ku piersiom ukochanej, które pragnie smakować jak grona winne (por. Pnp 7,9). Gdy mężczyzna sięga po te owoce, kobieta poruszona wyznaje, że zapach jego ciała jest dla niej woreczkiem mirry i henny położonym wśród piersi oblubienicy (por. Pnp 1,13n). Mężczyzna spoczywając u boku ukochanej na łożu pośród zieleni, zachwyca się jej pięknem, wykrzykując w uniesieniu: „O, jak piękna jesteś przyjaciółko moja” (Pnp 1,15). Tych kilka przykładów obrazuje atmosferę Pieśni nad pieśniami pełną subtelnego i delikatnego erotyzmu. Całość intymnego opisu dopełnia pewna tajemniczość pełna niedopowiedzeń, co jeszcze bardziej oddziałuje na czytelnika. „Wypowiadane przez oblubieńców słowa miłości koncentrują się więc na «ciele», nie tyle dlatego że stanowi ono samo dla siebie źródło wzajemnej fascynacji, ale przede wszystkim dlatego, że na nim zatrzymuje się wprost i bezpośrednio owo przejęcie drugim człowiekiem, drugim ─ kobiecym lub męskim ─ «ja», które w wewnętrznym poruszeniu serca inicjuje miłość. Miłość też wyzwala szczególne przeżycie piękna, które koncentruje się na tym, co widzialne, chociaż ogarnia równocześnie całą osobę” [Jan Paweł II, „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. O Jana Pawła II teologii ciała, T, Styczeń (red.), Lublin 1998, s. 84].

Teologia ciała bł. Jana Pawła II wprowadza nas w tajemnicę tej księgi z pozoru nie odnoszącej się do Boga. Otóż w myśli naszego Papieża rodaka człowiek jest obrazem Boga także poprzez swój wymiar cielesny, jako że nie można rozdzielić osoby ludzkiej. Bóg stał się Ciałem i odkupił ludzkie ciało, dlatego mając w pamięci, że jest ono przeznaczone do zmartwychwstania i staje się uczestnikiem sakramentu małżeństwa, możemy patrzeć na nie z zachwytem jako na objawienie Boga. Jest to oczywiście możliwe w „ogrodzie zamkniętym”, przy „źródle zapieczętowanym” (Pnp 4,12b), czyli w kontekście małżeńskiej wyłączności i przysięgi.

Karol Wojtyła już od początków swej posługi duszpasterskiej był przyjacielem ludzkiej miłości, poszukiwał dróg podniesienia jej z pewnego stanu pogardy. Już jako Jan Paweł II wyznaje, że od pierwszych lat swego kapłaństwa czuł jakby wewnętrzne przynaglenie, aby przygotowywać młodych do małżeństwa i uczyć ich miłości. Jako młody kapłan nauczyłem się miłować ludzką miłość. To jedna z podstawowych treści, na których skupiłem swoje kapłaństwo. Tak było, gdy w sposób prekursorski wprowadzał w swej diecezji kursy przedmałżeńskie, gdy pisał pracę naukową o miłości małżeńskiej „Miłość i odpowiedzialność” i gdy pierwszy własny cykl katechez środowych poświęcił tematyce ujętej potem w tytule „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. W jego sztuce teatralnej „Przed sklepem jubilera” znajdujemy scenę, w której kobieta zawiedziona w swej miłości do męża oczekuje spełnienia obietnicy, że Oblubieniec będzie wkrótce przechodził ulicą, więc próbuje go odnaleźć w kolejnych przechodniach, ale bezskutecznie. Nagle słyszy głos Oblubieniec nadchodzi – idzie Mu naprzeciw i w twarzy Oblubieńca rozpoznaje rysy swojego męża. Słyszy: Ach, Anno, jak mam ci tego dowieść, że po drugiej stronie wszystkich naszych miłości, które wypełniają nam życie jest Miłość ! (podkr. K. Wojtyła). Ten a także inne fragmenty jego pism wskazują na pojmowanie przez tego świętego człowieka sakramentu małżeństwa oraz samej osoby ludzkiej, jako misterium, czyli Bożą tajemnicę.

Posłuchajmy pewnego świadectwa zamieszczonego w książce „Pochwycona przez Boga" H. Cafarell:

„Czułość ludzka, nawet najgłębsza, najpełniejsza, najbardziej wyłączna, może być dla mnie rzeczywistością tylko w Bogu, bowiem w istocie jest ona tylko odbiciem Bożej miłości. (...) Choć nie mówiliśmy o tym ze sobą, w Bogu znaleźliśmy niewątpliwie związek jeszcze bliższy niż w akcie małżeńskim. Bóg był zawsze kimś trzecim w wielkich chwilach naszego życia, które jeszcze po tylu latach wspomina się ze wzruszeniem. (...) Wielką chwilą każdego roku był miesiąc wakacji. Żyliśmy wówczas całkowicie jedno dla drugiego. Mając te same upodobania nie opuszczaliśmy się nawzajem, a Bóg był zawsze obecny jako trzeci czy to podczas wycieczek po lesie, wspinaczek (czuję się w górach zupełnie w Jego ręku), czy nawet w czasie spacerów we Flandrii, gdzie niebo tak bardzo zlewa się z ziemia, że człowiek czuje się jakby wchłaniany przez Boga. (...) Wierzę, że można sobie wzajemnie przekazywać obecność Boga. Mąż mój, który nie jest zbyt rozmowny w tych sprawach, powiedział mi pewnego wieczoru, że nigdy nie modli się lepiej niż w moich ramionach, jak gdyby dotykał tabernakulum. (…) Obecnie nigdy nie zaśnie, jeśli nie trzyma dłuższy czas mojej ręki i czuję, że wówczas się modli. " (s. 145-146).

  1. W jaki sposób przeżywam bliskość Pana Boga w moich relacjach małżeńskich?
  2. Czym jest dla ciebie zbliżenie małżeńskie?

(Pytania są tylko pomocnicze, jeśli zrodziły się inne refleksje to tym lepiej!)