mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Tobiasz i Anna: wyniszczajaca codzienność

Nie ma osoby kochającej, która nie zrobiłaby każdej rzeczy dla tego, kogo kocha.* Na skrzydłach tego pragnienia można marzyć o małżeństwie, a następnie zdecydować się na nie. Od chwili ślubu, dzień pod dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, niezliczone są rzeczy, które robi się dla drugiej osoby. Wśród nich na pierwszym miejscu, pod względem czasu i włożonego wysiłku, jest praca. Praca poza domem, od zawsze obowiązek męża, a dzisiaj prawie zawsze również żony, oraz praca w domu, od zawsze obowiązek żony, a dzisiaj zbyt często tylko żony. Właśnie obowiązki domowe, te rzeczy, które wykonuje się bez jakiegoś motywu, lecz tylko ze względu na drugą osobę, stają się często powodem pretensji, nierzadko przyczyną kłótni, a niekiedy motywem separacji. Codzienne kłótnie między mężem a żoną nie są obce Biblii.

Anna w okresie choroby męża Tobiasza (stracił wzrok) podejmuje pracę, aby utrzymać rodzinę. Uczciwy Tobiasz, nazbyt zaangażowany w kwestie prawne, zamiast docenić wysiłki żony, zaczyna ją podejrzewać. Dotknięta tym żona przechodzi do ataku. W tym właśnie czasie żona moja Anna przędła, wykonując kobiece roboty. Odsyłała to wszystko pracodawcom, a oni dawali jej za to zapłatę. Siódmego dnia miesiąca Dystros odcięła przędzę i odesłała ją pracodawcom. Oni dali jej pełną zapłatę i dodali do tego koziołka. Kiedy koziołek szedł do mnie, zaczął beczeć. Zawołałem wtedy żonę i powiedziałem: Skąd ten koziołek? Czy nie pochodzi on z kradzieży? Oddaj go właścicielom! Nie wolno nam bowiem jeść niczego, co pochodzi z kradzieży. A ona mi rzekła: Jest to podarunek dodany mi do zarobku. Ja nie wierzyłem jej i powiedziałem, żeby oddała go właścicielom, i wstydziłem się z tego powodu za nią. A ona odpowiedziała: Gdzie są teraz twoje ofiary, gdzie są twoje dobre uczynki? Teraz jest już wszystko o tobie wiadome! (Tb 2, 11-14).

Bywa, że za ciężką pracę dla dobra rodziny nie słyszy się zwykłego „dziękuję". Często nie jest ona nawet doceniana. Zdarza się nie tylko, że ktoś daje dużo a otrzymuje niewiele, lecz nawet tak, że daje wszystko, nie otrzymując nic w zamian. Miłość małżeńska jest jak lampa oliwna. Świeci tylko wtedy, gdy uzupełnia się wypalony olej, w przeciwnym wypadku gaśnie. Nie można wciąż dawać, nic w zamian nie otrzymując. To stwierdzenie zgadza się z Pismem Św., które przypomina, iż jest większa radość w dawaniu niźli w braniu (Dz 20, 35). Możemy przekazać życie dziecku tylko dlatego, że ktoś wcześniej przekazał je nam. Mąż i żona, chociaż nawet są w sobie zakochani, pozostają zawsze tylko ludźmi, podobnymi do strumyków nie mających źródła. Jeśli nie mają skąd czerpać, a zabraknie początkowego zapału, zaczynają wysychać.

Co pomnaża wzajemną miłość? Co może uchronić świeżość miłości przed zwiędnięciem w bruzdach codzienności? Sakrament małżeństwa jest rzeczywistością, w której miłość ludzka zanurza się w miłości Bożej. Trwanie w kontakcie z miłością Boga, bliskość Kościoła są to źródła najważniejsze, które sprawiają, że miłość ludzka wzrasta dzień po dniu, na zawsze. Na samym początku ich drogi, w głębi serc małżonków, została bowiem złożona łaska Boża. Od nich teraz zależy, w jaki sposób może ona przepływać z jednego serca do drugiego. Do tego potrzeba czasem niewiele, proste „dziękuję", ciepłe spojrzenie, czułość. Nie chodzi o wymyślanie słów i gestów, aby podobać się małżonkowi (choć w tym nie ma nic złego, czyż miłość nie jest dawaniem?). Chodzi raczej o to, aby nie oszczędzać słów, nie unikać prostego „dziękuję", nie wahać się przed czułym pocałunkiem, kiedy jest oczywiste, że współmałżonek zrobił dla nas coś miłego.

Temu też może służyć podjęcie planowanych, regularnych dialogów małżeńskich. Może warto zadbać o nastrój, na pewno rozpocząć modlitwą i przede wszystkim nie bać się, gdyż zawierzając się Maryi znajdujemy się pod Jej płaszczem. Jeśli nawet diabeł w nas coś pokrzywił, Matka Boża wyprostuje, uzdrowi, jeśli Jej wszystko oddamy.

1. Jak próbuję uchronić świeżość miłości przed zwiędnięciem w bruzdach codzienności?

2. Jakie mam doświadczenia dialogu małżeńskiego?

* opr. na podst. Historie miłosne w Biblii, Aristide Fumagalli, Kraków 2003.

Pryscylla i Akwila - Kościół Domowy

Papież Benedykt XVI w katechezie z 7 lutego 2007r. tak mówił o nich:

Chrześcijaństwo wzrastało nie tylko dzięki apostołom, którzy je głosili. Aby mogło się zakorzenić wśród ludu i bujnie rozwinąć, konieczne było zaangażowanie tych rodzin, małżonków, wspólnot chrześcijańskich i wiernych świeckich, którzy przygotowali podłoże dla rozwoju wiary. Kościół zawsze wzrasta tylko w ten sposób. W szczególności ta para pokazuje, jak ważna jest działalność małżeństw chrześcijańskich. Kiedy mają oparcie w wierze i głębokiej duchowości, naturalną koleją rzeczy odważnie angażują się na rzecz Kościoła i w Kościele. (...) Z ich przykładu możemy wyciągnąć jeszcze jedną ważną naukę: każdy dom może stać się małym Kościołem. Zarówno w znaczeniu, że powinna w nim panować miłość chrześcijańska, którą cechuje altruizm i wzajemna troska, jak jeszcze bardziej w znaczeniu, że życie rodzinne oparte na wierze winno być skoncentrowane wokół Jezusa Chrystusa jako jedynego Pana. Nieprzypadkowo w Liście do Efezjan Paweł porównuje więź małżeńską do oblubieńczej komunii, jaka istnieje między Chrystusem i Kościołem (por. Ef 5, 25-33). Co więcej, możemy uważać, że Apostoł pośrednio wzoruje życie całego Kościoła na życiu rodzinnym. Kościół jest bowiem rodziną Bożą. A zatem czcimy Akwilę i Pryskę, bo dali przykład życia małżeńskiego odpowiedzialnie zaangażowanego w służbie całej wspólnoty chrześcijańskiej. Znajdujemy w nich wzór Kościoła, rodziny Bożej po wszystkie czasy.”

Historia Akwili i Pryscylli, żydowskiej pary małżonków należących do jednej z pierwszych wspólnot chrześcijańskich, przybliża nam relację między małżeństwami a Kościołem. Akwila i jego żona Pryscylla byli uciekinierami z Rzymu. Mieszkali w Koryncie, wielkim mieście portowym, którego „słodkie życie" niewiele różniło się od współczesnej swobody obyczajowej. Ich pierwsze spotkanie z chrześcijaństwem nastąpiło w miejscu pracy. Zajmując się produkcją namiotów zatrudnili Pawła, aby miał z czego żyć głosząc jednocześnie Ewangelię. To spotkanie wpłynęło na całe ich późniejsze życie, w którym coraz bardziej byli związani z życiem Apostoła. Pozwolili mu nawet zamieszkać w swoim domu. Ewangelia głoszona przez Pawła pojawiła się zarówno w miejscu pracy, jak też w domu. Religia zatem nie była dla nich już tylko kwestią uczęszczania do świątyni w dzień świąteczny, lecz dotyczy również życia w rodzinie.

W tym klimacie życia rodzinnego nie tylko otrzymuje się przesłanie ewangeliczne, lecz również przekazuje dalej świadectwo wiary. Widać to wyraźnie w postawie Akwili i Pryscylli wobec neofity Apollosa. Gdy Pryscylla i Akwila usłyszeli go, zajęli się nim i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą (Dz 18,26). Gościnność, która jest elementem typowym dla życia rodzinnego, zostaje przez nich podniesiona na wyższy poziom. Staje się szczególnym sposobem ewangelizowania w środowisku rodzinnym. Nie mamy tu do czynienia z jakąś wyjątkową postawą wobec Apollosa - zajęli się nim - podobnie jak to uczynili wcześniej z Pawłem. W rodzinie, bardziej niż gdzie indziej, można nie tylko usłyszeć Dobrą Nowinę, lecz doświadczyć, jak się nią żyje. Tutaj o wiele łatwiej dostrzec, czy deklaracje są wspierane przez czyny. Na bazie stosunków rodzinnych, jakie stworzyli ci małżonkowie, powstaje Kościół rodzinny.

Wdzięczność Apostoła Pawła, który stwierdza w liście do Rzymian Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i Akwilę, którzy za moje życie nadstawili karku i którym winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły nawróconych pogan (Rz 16, 3-4), świadczy o tym, że stanowili oni dla niego wsparcie i środowisko, w którym znalazł zrozumienie i przyjaźń. Podobnie dziś rodziny mogą stanowić środowisko, w którym także kapłani znajdują pomoc i w pewnym sensie rodzinę, gdy jest ona prawdziwym Kościołem Domowym. Apostoł Paweł z pewnością czerpał z tej znajomości nie tylko zachętę, ale i coś więcej, gdyż w swoich listach przesyła im pozdrowienia wielokrotnie. Z pewnością łączyła ich wzajemna miłość i pamięć w modlitwie.

Papież Franciszek, który w zeszłym miesiącu (24 lutego 2014) wydał swój List do rodzin, zwraca się do nich z prośbą o wsparcie modlitewne, gdyż dwa najbliższe Synody Biskupów będą właśnie poświęcone rodzinie. Pierwszy z nich dotyczy ewangelizacji. Wyraźnie więc można dostrzec, że wobec sekularyzacji i spychania Kościoła na margines współczesnego świata, powraca on do rodzin jako swego naturalnego środowiska, w którym skutecznie ewangelizuje i przez który skutecznie ewangelizuje.

(Pytania są tylko pomocnicze, jeśli zrodziły się inne refleksje to tym lepiej!) 

  1. W jaki sposób moja rodzina jest ewangelizowana i jak ewangelizuje?
  2. Czy i jak nasze małżeństwo stanowi oparcie i środowisko dla kapłanów?
  3. Czym jest gościnność w naszym domu, czy jest to dom otwarty?

Bo jak śmierć potężna jest miłość

Jak czytamy we wstępie do Pieśni nad pieśniami zamieszczonym w Biblii Tysiąclecia „jest to jedyna w całym Piśmie świętym księga, w której nie ma mowy ani o Bogu, ani o narodzie wybranym i która nie zawiera żadnej myśli religijnej”. Jest to więc księga w pewnym sensie „świecka” a małżonkowie to ludzie świeccy, dlatego powinna być im szczególnie bliska. Porusza ponadto specyficznie małżeński problem miłości oblubieńczej.

Jest to biblijna „Pieśń chwały” na cześć miłości erotycznej. Opisuje miłość dwojga ludzi poprzez poetycką metaforę ogrodu. Nawiązuje bowiem do wizji raju, jako miejsca rozkoszy, za którą tęskni człowiek (por. Pnp 4,12-13). Intymna relacja wyrażona jest w formie zaproszenia do ogrodu, gdzie mężczyzna może spożywać wyborne owoce. Mężczyzna przyjmuje zaproszenie swej oblubienicy (por. Pnp 4,12-5,1). Gdy są już bardzo blisko siebie, on opisuje jej usta porównując je do wybornego wina, ona zaś przerywając mu, mówi, że „płynie ono delikatnie dla mego ukochanego, zwilżając wargi i zęby” (Pnp 7,10). Mężczyzna całując kobietę opiewa piękno jej warg, które przypominają najsłodszy miód, który można zbierać spod jej języka (por. Pnp 4,11). Ona z kolei wyznaje, że usta jej ukochanego są samą słodkością (por. Pnp 5,16) i pragnie jego pocałunków (por. Pnp 1,2). Oblubieniec porównuje swą ukochaną do drzewa palmowego, na które pragnie się wspiąć, by zrywać z niego dojrzałe owoce, ukryte pośród gałęzi. Mężczyzna zwraca swą myśl ku piersiom ukochanej, które pragnie smakować jak grona winne (por. Pnp 7,9). Gdy mężczyzna sięga po te owoce, kobieta poruszona wyznaje, że zapach jego ciała jest dla niej woreczkiem mirry i henny położonym wśród piersi oblubienicy (por. Pnp 1,13n). Mężczyzna spoczywając u boku ukochanej na łożu pośród zieleni, zachwyca się jej pięknem, wykrzykując w uniesieniu: „O, jak piękna jesteś przyjaciółko moja” (Pnp 1,15). Tych kilka przykładów obrazuje atmosferę Pieśni nad pieśniami pełną subtelnego i delikatnego erotyzmu. Całość intymnego opisu dopełnia pewna tajemniczość pełna niedopowiedzeń, co jeszcze bardziej oddziałuje na czytelnika. „Wypowiadane przez oblubieńców słowa miłości koncentrują się więc na «ciele», nie tyle dlatego że stanowi ono samo dla siebie źródło wzajemnej fascynacji, ale przede wszystkim dlatego, że na nim zatrzymuje się wprost i bezpośrednio owo przejęcie drugim człowiekiem, drugim ─ kobiecym lub męskim ─ «ja», które w wewnętrznym poruszeniu serca inicjuje miłość. Miłość też wyzwala szczególne przeżycie piękna, które koncentruje się na tym, co widzialne, chociaż ogarnia równocześnie całą osobę” [Jan Paweł II, „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. O Jana Pawła II teologii ciała, T, Styczeń (red.), Lublin 1998, s. 84].

Teologia ciała bł. Jana Pawła II wprowadza nas w tajemnicę tej księgi z pozoru nie odnoszącej się do Boga. Otóż w myśli naszego Papieża rodaka człowiek jest obrazem Boga także poprzez swój wymiar cielesny, jako że nie można rozdzielić osoby ludzkiej. Bóg stał się Ciałem i odkupił ludzkie ciało, dlatego mając w pamięci, że jest ono przeznaczone do zmartwychwstania i staje się uczestnikiem sakramentu małżeństwa, możemy patrzeć na nie z zachwytem jako na objawienie Boga. Jest to oczywiście możliwe w „ogrodzie zamkniętym”, przy „źródle zapieczętowanym” (Pnp 4,12b), czyli w kontekście małżeńskiej wyłączności i przysięgi.

Karol Wojtyła już od początków swej posługi duszpasterskiej był przyjacielem ludzkiej miłości, poszukiwał dróg podniesienia jej z pewnego stanu pogardy. Już jako Jan Paweł II wyznaje, że od pierwszych lat swego kapłaństwa czuł jakby wewnętrzne przynaglenie, aby przygotowywać młodych do małżeństwa i uczyć ich miłości. Jako młody kapłan nauczyłem się miłować ludzką miłość. To jedna z podstawowych treści, na których skupiłem swoje kapłaństwo. Tak było, gdy w sposób prekursorski wprowadzał w swej diecezji kursy przedmałżeńskie, gdy pisał pracę naukową o miłości małżeńskiej „Miłość i odpowiedzialność” i gdy pierwszy własny cykl katechez środowych poświęcił tematyce ujętej potem w tytule „Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”. W jego sztuce teatralnej „Przed sklepem jubilera” znajdujemy scenę, w której kobieta zawiedziona w swej miłości do męża oczekuje spełnienia obietnicy, że Oblubieniec będzie wkrótce przechodził ulicą, więc próbuje go odnaleźć w kolejnych przechodniach, ale bezskutecznie. Nagle słyszy głos Oblubieniec nadchodzi – idzie Mu naprzeciw i w twarzy Oblubieńca rozpoznaje rysy swojego męża. Słyszy: Ach, Anno, jak mam ci tego dowieść, że po drugiej stronie wszystkich naszych miłości, które wypełniają nam życie jest Miłość ! (podkr. K. Wojtyła). Ten a także inne fragmenty jego pism wskazują na pojmowanie przez tego świętego człowieka sakramentu małżeństwa oraz samej osoby ludzkiej, jako misterium, czyli Bożą tajemnicę.

Posłuchajmy pewnego świadectwa zamieszczonego w książce „Pochwycona przez Boga" H. Cafarell:

„Czułość ludzka, nawet najgłębsza, najpełniejsza, najbardziej wyłączna, może być dla mnie rzeczywistością tylko w Bogu, bowiem w istocie jest ona tylko odbiciem Bożej miłości. (...) Choć nie mówiliśmy o tym ze sobą, w Bogu znaleźliśmy niewątpliwie związek jeszcze bliższy niż w akcie małżeńskim. Bóg był zawsze kimś trzecim w wielkich chwilach naszego życia, które jeszcze po tylu latach wspomina się ze wzruszeniem. (...) Wielką chwilą każdego roku był miesiąc wakacji. Żyliśmy wówczas całkowicie jedno dla drugiego. Mając te same upodobania nie opuszczaliśmy się nawzajem, a Bóg był zawsze obecny jako trzeci czy to podczas wycieczek po lesie, wspinaczek (czuję się w górach zupełnie w Jego ręku), czy nawet w czasie spacerów we Flandrii, gdzie niebo tak bardzo zlewa się z ziemia, że człowiek czuje się jakby wchłaniany przez Boga. (...) Wierzę, że można sobie wzajemnie przekazywać obecność Boga. Mąż mój, który nie jest zbyt rozmowny w tych sprawach, powiedział mi pewnego wieczoru, że nigdy nie modli się lepiej niż w moich ramionach, jak gdyby dotykał tabernakulum. (…) Obecnie nigdy nie zaśnie, jeśli nie trzyma dłuższy czas mojej ręki i czuję, że wówczas się modli. " (s. 145-146).

  1. W jaki sposób przeżywam bliskość Pana Boga w moich relacjach małżeńskich?
  2. Czym jest dla ciebie zbliżenie małżeńskie?

(Pytania są tylko pomocnicze, jeśli zrodziły się inne refleksje to tym lepiej!)

Tobiasz i Sara - piękna miłość mocniejsza od śmierci

Można powiedzieć, że dzieje „pięknej miłości” rozpoczynają się od pierwszej pary ludzkiej, od Adama i Ewy. Pokusa, której ulegli, oraz grzech pierworodny, który popełnili, nie odebrały im całkowicie zdolności „pięknego miłowania”. Pojmujemy to, czytając na przykład w Księdze Tobiasza, że oblubieńcy Tobiasz i Sara, określając sens swego zjednoczenia, powołują się na wzór pierwszych rodziców — Adama i Ewy (por. Tb 8,6). Jan Paweł II, List do Rodzin, 1994r.

          „Ja jestem Rafał, jeden z siedmiu aniołów, którzy stoją w pogotowiu i wchodzą przed majestat Pański” (Tb 12,15). Tak przedstawił się tajemniczy przyjaciel, który towarzyszył Tobiaszowi w drodze po część majątku i w poszukiwaniu żony. Traktowali się nawzajem jak bracia. Właściwie to on poddał mu myśl, kogo miałby poślubić: „Tę noc musimy przepędzić u Raguela. Człowiek ten jest z twojego rodu i ma córkę imieniem Sara. (…) Jest to dziewczę rozsądne, mężne i bardzo piękne, a i ojca ma dobrego (…) Ja chcę tej nocy pomówić z ojcem o córce, abyśmy dostali ją dla ciebie jako narzeczoną. A kiedy powrócimy z Raga, wyprawimy wesele z nią” (Tb 6,11-13). Archanioł Rafał podjął się funkcji swata. „A kiedy Tobiasz słuchał słów Rafała, że ona jest jego krewną z pokolenia i z domu ojca jego, zapłonął ku niej wielką miłością i serce jego przylgnęło do niej” (Tb 6,19). W czasach biblijnych miłość narzeczonych była w zasadzie wartością drugorzędną. Już zupełnie rzadko jest mowa o uczuciu tak niemęskim jak „przylgnięcie” do kobiety. Tym większa prostota, szlachetność i piękno uczucia Tobiasza. Pokochał on właściwie nie kobietę, ale opowiadanie o niej, wolę Bożą przedstawioną przez anioła… 

Na drodze stała przeszkoda, zły duch, który zabijał mężów Sary w noc poślubną. Pokonanie go wymagało otwartości na słowa towarzysza podróży i zawierzenia mu. Wnętrzności ryby musiały zostać położone na żar węgli by odpędzić złego ducha. Autor natchniony w tej ówcześnie praktykowanej magicznej czynności zawiera prawdę wznioślejszą. To nie wnętrzności ryby odpędziły zło od Sary, ale wiara Tobiasza. W modlitwie nocy poślubnej wzniósł on swą duszę do Boga mówiąc: „A teraz nie z pożądania biorę tę siostrę moją za żonę, ale w prawdzie. Okaż mnie i jej miłosierdzie i pozwól razem dożyć starości”. (Tb 8,7). Ta modlitwa – wyznanie wiary w moc czystej miłości, która według słów św. Pawła ”współweseli się z prawdą” była wyrzeczeniem się cudzołóstwa, przywłaszczenia człowieka, który jest własnością samego Boga. Może on zatem być darem przyjętym tylko z rąk Stwórcy – według Jego woli.

„Jest rzeczą znamienną, że w Kazaniu na Górze Chrystus, nawiązując do szóstego przykazania, powiedział: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,27-28). W stosunku do Dekalogu, który bronił tradycyjnej spoistości małżeństwa i rodziny, słowa te wyrażają ogromne przesunięcie w przyszłość. Jezus wskazuje podłoże i źródło grzechu cudzołóstwa. To źródło leży wewnątrz człowieka. Wyraża się ono w sposobie patrzenia, w sposobie myślenia, w którym dominujepożądanie.Przez pożądanieczłowiek przywłaszcza sobie drugiego człowieka, który nie jest jego, który należy do Boga. Chrystus mówi do współczesnych sobie, ale mówi to jednocześnie do ludzi wszystkich stuleci i pokoleń, a w szczególności do naszego pokolenia i współczesnej cywilizacji konsumpcji i użycia. Jan Paweł II, List do Rodzin, 1994r.

Tak jak Bóg jest panem życia i śmierci (wszyscy mężowie Sary umierali w noc poślubną), tak zarówno jest Panem ludzkiego ciała – świątyni Ducha. Tobiasz i Sara przerwali krąg śmierci dzięki swej czystej miłości zgodnej z wolą Bożą. Tobiasz postąpił zgodnie z radą Archanioła Rafała: „A gdy już będziesz miał z nią się złączyć, powstańcie najpierw oboje i módlcie się, i proście Pana nieba, aby okazał wam miłosierdzie i ocalił was.” (Tb 6,18)

„Wszystko to, co ślubują sobie małżonkowie: „wierność, miłość i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”, możliwe jest tylko w wymiarach „pięknej miłości”, można nauczyć się tego tylko przezmodlitwę.Jest ona bowiem zawsze, używając wyrażenia św. Pawła, jakimś wewnętrznymukryciem z Chrystusem w Bogu— „wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3). Tylko w takim ukryciu może działać Duch Święty, źródło pięknej miłości. On też rozlewa tę miłość. Jak rozlał ją w sercu Maryi i Józefa, tak rozlewa ją w sercach wszystkich oblubieńców, którzy „prawdziwie słuchają słowa Bożego i strzegą go” (por.Łk 8,15). Przyszłość każdej ludzkiej rodziny zależy od tej właśnie „pięknej miłości”, która jest miłością wzajemną małżonków, rodziców i dzieci, a także miłością wszystkich pokoleń. Ta miłość jestźródłem jedności i mocy rodziny.” Jan Paweł II, List do Rodzin, 1994r.

Pytania są tylko pomocą  może  po przeczytaniu zrodziły się inne refleksje.

  1. Jak strzegę i rozwijam „piękną miłość” oblubieńczą w moim małżeństwie?
  2. Jakie widzę przeszkody i zagrożenia dla tej miłości w naszym małżeństwie?