mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Spotkanie uczniów ze zmartwychwstałym Panem. Konf. 7.05.2019

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 7 maja 2019

Znalezione obrazy dla zapytania spotkanie z uczniami nad jeziorem Genezaret obrazy

Spotkanie uczniów ze zmartwychwstałym Panem nad jeziorem Genezaret

W ostatnią niedzielę czytana była Ewangelia, w której św. Jan opisał spotkanie uczniów ze Zmartwychwstałym Panem Jezusem. Skierowana w szczególnie do osób, którym grozi zniechęcenie. Nikt nie jest wolny od możliwości zniechęcenia. Wcześniej czy później każdemu grozi takie doświadczenie.

Uczniowie po śmierci i zmartwychwstaniu Pana doświadczali skrajnych emocji. Kilka tygodni wcześniej doznali dramatycznych przeżyć z powodu męki i śmierci Pana Jezusa. Potem wstrząsnęło nimi niezwykłe wydarzenie, jakim było Jego zmartwychwstanie. Na polecenie Jezusa udali się do Galilei i tam przez pewien czas przebywali. Chociaż ich przeżycia były bardzo poruszające, to nie znaczy, że codzienność była piękna i przeniknięta Bożą obecnością. Uczniowie doświadczali zniechęcenia.

Kilku uczniów przebywających w Galilei wybrało się na połów ryb. Byli to: Szymon Piotr, Tomasz, Natanael, Jan, Jakub i dwóch innych nie wymienionych z imienia. Połów ryb był zajęciem wykonywanym przez nich wcześniej zawodowo. Poszli nad jezioro, by wyrwać się z pustki spowodowanej brakiem obecności Jezusa. Całonocna praca nie przyniosła im zadowolenia, bo nic nie złowili. Nad ranem zmęczeni kończyli nieudany połów.

Wtedy na brzegu jeziora pojawił się Jezus, którego w pierwszej chwili nie poznali. Każde Jego pojawienie było celowe. Przychodził punktowo, w charakterystycznym momencie ich życia duchowego. Przychodził, aby nadać sens ich życiu. Wyrywał ich ze zniechęcenia i poczucia pustki. Choć Go nie poznali, skierował do nich słowa pełne serdeczności i czułości: dzieci, macie coś do jedzenia? Gdy usłyszyał, że nie mają, dał konkretną zachętę, by zarzucili sieci po prawej stronie burty. Widzimy tutaj nawiązanie do wcześniejszego połowu ryb, kiedy Jezus rozpoczynał swoją publiczną działalność. Szymon ze współpracownikami po nieudanym nocnym połowie na słowa Jezusa, by wypłynąć na głębię, złowił taką ilość ryb, że musiał prosić o pomoc rybaków z sąsiedniej łodzi. Po tym cudownym połowie Szymon powiedział: Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym.

Po zmartwychwstaniu Jezusa sytuacja się powtórzyła. Uczniowie ponownie nie mogli wyciągnąć sieci z powodu mnóstwa ryb. Pamiętał o tym wcześniejszym wydarzeniu Jan, umiłowany uczeń. Szybciej od innych skojarzył i rozpoznał Mistrza mówiąc do pozostałych: to jest Pan. Szymon doznał olśnienia, zrozumiał kto czeka na brzegu. Pozostawił łódź, kolegów, pełne sieci i rzucił się do wody, by jak najszybciej znaleźć się blisko Pana.

Po pewnym czasie dopłynęli pozostali, ciągnąc z trudem sieci pełne ryb. Wychodząc na brzeg i zobaczyli płonące ognisko, żarzące się węgle, a na nich rybę i chleb. Było to śniadanie przygotowane dla nich przez Pana. Dla zmęczonych i niewyspanych mężczyzn gotowe śniadanie było wielkim zaskoczeniem i niespodzianką. Zaspokoiło głód, dało odpoczynek i rozjaśniło umysły.

Potem policzyli złowione ryby. W sieciach znajdowały się 153 sztuki. W różny sposób jest interpretowana liczba złowionych ryb. Niektórzy tłumaczą, że w jeziorze Genezaret było znanych (w tamtym czasie) 153 gatunków ryb i uczniowie złowili po jednej rybie z każdego gatunku. Inni tłumaczą, że jeśli do liczby 153 doda się jeden, czyli rybę przygotowaną przez Jezusa uzyska się sumę 154. Liczba ta podzielona przez 2 da wynik 77. Dla Szymona liczba 77 jest znakiem przebaczania. Przebaczania zawsze, i jeszcze do tego dwukrotnie więcej. Oznaczała gotowość przebaczenia, dzięki wzmocnieniu i łasce Jezusa.

Następnym krokiem (po znaku serdecznego powitania, znaku przygotowanego posiłku oraz znaku przebaczania) jest dialog pomiędzy Jezusem, a Szymonem Piotrem. Jezus zapytał trzykrotnie ucznia, czy miłuje Go bardziej niż pozostali. Jezus wcześniej Szymonowi nadał nowe imię - Piotr, czyli skała, na której zbuduje swój Kościół. Tutaj powrócił do jego pierwotnego imienia - Szymon, syn Jana. Imię Piotr było związane z funkcją, jaką miał pełnić uczeń w Kościele. Zwrócenie się imieniem Szymon, oznaczało, że nie chodzi o funkcje, ale o osobistą relację, w której uczeń mógłby potwierdzić miłość do Jezusa. Pan pyta o miłość agape, która jest miłością bezinteresowną, ofiarną. Miłością na miarę miłości Jezusa. Piotr zadeklarował miłość niedoskonałą, małą, ludzką, nastawioną na siebie, interesowną. Jezus przyjmuje miłość Szymona, taką jaka jest. Schodzi jakby do poziomu niższego. To zejście oznaczało, że Jezus zaakceptował niedoskonałą miłość ucznia. Ona byławystarczająca, by zajął się tymi, którzy należą do Chrystusa. Nawet jeśli miłował Pana Jezusa w sposób niedoskonały, to nie ma zająć się swoimi winami, ale tymi, którzy wierzą w Chrystusa. Poleca mu: paś owce moje. Piotr rzeczywiście zajął się owcami Jezusa. W tej misji poszedł tam, gdzie nie chciałby być, ale podszedł dla Jezusa do końca.

Ta katecheza ma wielkie znaczenie dla każdego z nas.

Konferencja zapisana przez E. Myśliwiec, nieautoryzowana

 

Przypisy:

Ewangelia św. Jana 21, 1-19 z 5 maja 2019

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili.
A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci.
A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę.
To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.

A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje.
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»

Ewangelia wg św Łukasza, Łk 5, 1-11

Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.

Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: «Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!» A Szymon odpowiedział: «Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i nic nie ułowiliśmy. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci». Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.

Widząc to, Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: «Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym». I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.

A Jezus rzekł do Szymona: «Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił». I wciągnąwszy łodzie na ląd, zostawili wszystko i poszli za Nim.

Pielgrzymka RRN na Jasną Górę 27.04.2019 - relacja

Pielgrzymka RRN na Jasną Górę 27 kwietnia 2019 - relacja

W wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego uczestniczyliśmy w pielgrzymce Ruchu Rodzin Nazaretańskich na Jasną Górę. Hasło pielgrzymki były słowa z Listu św. Pawła do Rzymian: Zło dobrem zwyciężaj. Do Częstochowy przyjechało ok. 1500 członków i sympatyków naszego Ruchu. Z diecezji warszawsko-praskiej było obecnych przeszło 150 osób, którzy przyjechali 3 autokarami, a niektórzy własnymi samochodami.

Pierwsza część pielgrzymki miała miejsce w kościele św. Wojciecha. Proboszcz tej parafii ks. Stanisław Iłczyk powitał nas serdecznie i opowiedział burzliwą historię powstania świątyni, która w tym roku obchodzi 50-lecie istnienia. Przybywające do kościoła grupy witał ks. Stefan Czermiński, moderator RRN z archidiecezji katowickiej.

Gościem naszej wspólnoty był ksiądz biskup Andrzej Siemieniewski, delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. RRN. Ks. biskup wygłosił do nas konferencję.

Zło dobrem zwyciężaj - konferencja ks. bp Andrzej Siemieniewskiego

W kościele św. Wojciecha został zainstalowany nowy witraż nad głównym wejściem do świątyni. Przedstawia on 3 osoby, ważne dla naszej ojczyzny, są to: św. Jan Paweł II, Sługa Boży ks. Stefan kardynał Wyszyński i bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Łączy ich bohaterstwo wiary, a szczególnie zwycięstwo nad złem. Św. Jan Paweł II przeżył zamach na swoje życie, ks. kardynał Stefan był więziony przez 3 lata, a ks. Jerzy był prześladowany i zabity. Czy oni są przegrani? Nie. Oni są zwycięzcami. Mają oblicza triumfujące, wpatrzone w Boga, dawcę zwycięstwa. Choć spotkali się ze złem, to zwyciężyli. Zwyciężyli nie militarnie, lecz siłą ducha. Zło zwyciężyli dobrem. To było zwycięstwo w Bożym stylu, czyli Bożą mocą, mocą Ducha Świętego.

Każdy chrześcijanin jest powołany do zwycięstwa. Zwycięża dobrem. Jeśli ktoś chce złem zwalczać zło, to się przyczynia do pomnażania zła. Wielkie rewolucje nie budowały dobra. Zmiana ustroju, zmiana struktur społecznych, czy politycznych nie pomoże, ponieważ zło kryje się w sercu człowieka i nazywa się grzechem.

Zło ujawniające się w życiu osobistym, społecznym, państwowym porównuje się do ciemności. Jezus jest Światłością. Co mamy zrobić w ciemnej piwnicy, by w niej było jasno? Ciemności ustąpią, jeśli otworzymy okna i drzwi. Tak samo jest ze złem. Nie zwalczymy go buntem czy spiskiem, bo to są metody nieskuteczne. Zło nie ustąpi. Jesteśmy światłością świata. Zwyciężać mamy w Bożym stylu. Zwycięża ten, kto wierzy w Boga, kto przyjmuje Słowo Boże. Kościół udzielający sakramentów jest źródłem światła. Święci pociągają do światła Bożego swoim życiem. Poczet wszystkich świętych, to całość objawienia Bożego. Nikt już nie pamięta tych, co zorganizowali zamach na Ojca Świętego, ani tych co więzili Prymasa, ani tych co prześladowali ks. Jerzego. Oni nie są zwycięzcami. Nastąpiła zamiana miejsc. Bóg czuwa nad nami, by w mrokach i ciemnościach powiedzieć nam: Jestem Zwycięzcą - nie daj się zwyciężyć złu, lecz zło dobrem zwyciężaj.

Procesja na Jasną Górę

Po wyjściu z kościoła św. Wojciecha udaliśmy się procesyjnie na Jasną Górę. W drodze odmawialiśmy część radosną różańca świętego. Przed figurą Matki Bożej odśpiewaliśmy Regina Coeli. Wszyscy skierowaliśmy się do Bazyliki Jasnogórskiej, gdzie uczestniczyliśmy w Eucharystii, której przewodniczył ks. biskup Romuald Kamiński, ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej.

Homilia ks. biskupa Romualda Kamińskiego

Czcigodni bracia i siostry. Przybyliście się umocnić ze względu na Królestwo Niebieskie. Świadectwo naszej wiary ma oddziaływać na cały świat. Nie idziemy swoją mocą, ponieważ jesteśmy uzbrojeni mocą z wysoka. Panu zależy, by nasza cywilizacja była cywilizacją miłości. Wkrótce odbędzie się beatyfikacja Sługi Bożego ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jemu była bliska Matka Boża Częstochowska. My również chcemy być blisko Matki Bożej.

Wczoraj, 26 kwietnia przypadało święto Matki Bożej Dobrej Rady. Do Maryi warto się zbliżać, bo jest dla nas wielkim dobrem. Zbliżając się przytulamy się do Niej w ufnością. A Matka Boża odwzajemnia się dobrą radą. Ostatnie słowa Maryi zapisane w Ewangelii brzmią: Uczyńcie wszystko, co mój Syn wam powie. I to wystarczy.

Jak jest z nami? Wolimy słuchać relacji z ciekawych wydarzeń lub przepowiedni. A mamy słuchać tego, co mówi do nas Jezus. Skąd czerpać wzór takiego życia? Ukazuje go nam Maryja, której życie jest stałym zaufaniem przynoszącym owoce łaski.

Wielkość, mądrość i otwartość Maryi na Boga nie rozpoczęła się z przyjęciem Jezusa do łona. Ona była otwarta na Niego od samego początku, ponieważ była pełna łaski. Otrzymała od Boga propozycję stania się Matką Zbawiciela w wieku 16 – 17 lat. Była młoda i niedoświadczona. Nie było podobnej sytuacji w historii. Podziwiamy Maryję za Jej odpowiedź.

Dlaczego nie było w Niej lęku? Dla nas byłoby to trudne, ale dla Niej nie, bo była pełna łaski. Nie bójmy się zadań, które stawia nam Bóg, ale dbajmy, by nasze wnętrza były napełnione mocą z wysoka. Ojcze niech się stanie Twoja wola. Takie posłuszeństwo jest piękne. Jeśli Ojciec Miłosierny coś poleca, to w pełnej pokorze wypada powiedzieć: niech mi się stanie, według Twojego zamiaru.

Napełniona mocą z wysoka Maryja idzie na służbę do cioci, czyli do swojej krewnej Elżbiety. Idzie podzielić się tym bogactwem, które otrzymała. Nie gromadzi dla siebie. Człowiek, który gromadzi dla siebie jest odpychający, brzydki. Pięknym jest ten, który dzieli się prawdziwym bogactwem. Czy dziś ludzie chętnie podejmują służbę? Czy nie dominuje postawa obojętności?

W relacji Maryi z Józefem było dużo delikatności, służby, miłości. Na takich wartościach powinny opierać się małżeństwa. W Kaliszu w Sanktuarium św. Józefa jest obraz przedstawiający Świętą Rodzinę. Jezus jest szczęśliwy, bo obok siebie ma dwa filary Mamę i Tatę, czyli Maryję i Józefa. Oni trzymają się za ręce. Idą razem do Boga, do świątyni jerozolimskiej.

Maryja daje nam dobrą radę. Jej rada brzmi: zaufaj Bogu i zgódź się z Jego wolą. Niech stanie Twoja wola Panie w moim życiu. Mamy iść do świata i czynić Królestwo Boga. Czynić cywilizację miłości opartej na służbie, przebaczeniu i miłości.

Adoracja Najświętszego Sakramentu w sali o. Kordeckiego

O godz. 15.00 zgromadziliśmy się w sali o. Kordeckiego. Przed wniesionym Najświętszym Sakramencie trwaliśmy na modlitwie. Adoracja prowadzona była połączona z Koronką do Miłosierdzia Bożego i rozważaniem tajemnicy Pięciu Najświętszych Ran Pana Jezusa.

W czasie rozesłania usłyszeliśmy, że inauguracja nowego roku formacyjnego 2019/2020 odbędzie się we Wrocławiu dnia 21 września 2019.

Za organizację pielgrzymki RRN odpowiadały osoby z RRN archidiecezji katowickiej i z RRN diecezji bielsko-żywieckiej. Śpiewy przygotowali i prowadzili muzycy z zespołu z Kargowej.

Relację przygotowała E. Myśliwiec.

Zapisane myśli z konferencji ks. bp Andrzeja Siemieniewskiego i z homilii ks. bp Romualda Kamińskiego nie stanowią całości wypowiedzi. Pełną relację można wysłuchać na stronie internetowej www.rrn.info.pl

 

Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest fundamentem wiary. Konf. 23.04.2019

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze 23 kwietnia 2019

 

Znalezione obrazy dla zapytania Zmartwychwstanie Pana Jezusa obrazy

W Oktawie Zmartwychwstania Pańskiego powinniśmy postawić sobie pytanie: dlaczego zmartwychwstanie Pana Jezusa jest fundamentem naszej wiary? Św. Paweł Apostoł napisał: „Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także nasza wiara.” (I Kor 15, 14)

Wydarzenia formujące naród wybrany i chrześcijan

Dla Izraelitów wydarzeniem fundamentalnym, które miało znaczenie dla uformowania ich jako narodu było wyjście z Egiptu „domu niewoli”, przejście przez Morze Czerwone i wędrówka przez pustynię do Ziemi Obiecanej. To przejście z niewoli do wolności nazywają Paschą. (Pascha – przejście)

Wydarzeniem, które miało fundamentalne znaczenie dla nas chrześcijan jest zmartwychwstanie Pana Jezusa. Nazywamy je również Paschą, ponieważ Jezus przeszedł ze śmierci do Nowego Życia, czyli do nowego sposobu istnienia.

Dwa etapy uznania fundamentu naszej wiary

Pierwszym krokiem w rozpoznaniu fundamentu naszej wiary jest uznanie, że Jezus zmartwychwstał. To jest fakt. Po śmierci został złożony do grobu, który po trzech dniach był pusty. Ewangeliści opisali jak wyglądał pusty grób Jezusa. Były w nim pozostawione dwa przedmioty należące do Jezusa: całun i chusta złożona osobno.

Drugim krokiem jest uwierzyć. Działanie Boga idzie w takim kierunku, by od uznania faktu zmartwychwstania przejść do wiary. Spotkania wielkanocne Pana Jezusa z uczniami rodzą w nich przekonanie, że przez śmierć i zmartwychwstanie dokonało się zbawienie człowieka. Dzięki spotkaniom z Panem widać, jak w uczniach wiara narastała. Powoli uświadamiali sobie, co się dokonało, jakiej rzeczywistości dotykali. Piotr zaczął od pustego grobu, a potem przez wiele dni Jezus oświecał jego umysł, by po zesłaniu Ducha Świętego mógł przekonująco przemawiać, pociągać do wiary ludzi i zachęcać do przyjęcia chrztu.

Konsekwencje uznania faktu zmartwychwstania

Prawda o zmartwychwstaniu domaga się odpowiedzi ze strony człowieka, czyli zmiany postępowania, przyjęcia chrztu świętego, by móc rozwijać w sobie nowe życie. Przez chrzest zostaliśmy zanurzeni w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Przez chrzest mamy umierać dla grzechu. Przez chrzest ma wzrastać w nas nowe życie. Przez chrzest godzimy się na przyjęcie darów Ducha Świętego udzielanych nam przez Boga. Te dary otrzymujemy dlatego, że Jezus umarł i zmartwychwstał. Owoce Ducha Świętego to: miłość, radość pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. (Gal 5, 22-23) Brak tych owoców jest sygnałem, by wrócić do Jezusa.

Pytania dotyczące znaczenia faktu zmartwychwstania Pana Jezusa dla naszego życia

Co jest fundamentem mojego życia? Czy Jezus jest dla mnie Kimś żywym?
Czy wiara prowadzi mnie do osobistej relacji z Jezusem?
Na ile idę drogą nawrócenia?
Czy czerpię duchowe dobra z sakramentu chrztu świętego?
Czy korzystam z daru dziecięctwa Bożego?
Jak pozwalam się prowadzić Duchowi Świętemu?
Czy troszczę się o intensywność współpracy z Bogiem?

Owoce Ducha Świętego są zwieńczeniem procesu duchowego. One nie pozwalają nam zatrzymać się w miejscu. Jezus spotykał się z ludźmi przy posiłkach i w drodze. Jest to dla nas wskazówka, by odczytywać, co służy pogłębieniu naszej więzi z Jezusem Zmartwychwstałym. On jest naszym Zbawicielem. On prowadzi nasz rozwój duchowy na tyle, na ile chcemy być Jego uczniami.

Konferencja zapisana na podstawie notatek własnych E. Mysliwiec. Tekst nieautoryzowany.

Rekolekcje wielkopostne 2019

Zacisze 12, 13 kwietnia 2019

Rekolekcje wielkopostne dla wspólnoty RRN diecezji warszawsko-praskiej prowadził ks. Ryszard Półtorak, Moderator RRN diecezji elbląskiej.

Podobny obraz

Powrót syna marnotrawnego

Homilia, 12 kwietnia 2019

Do wiary dochodzi się przez kryzysy

W dzisiejszym Słowie Bożym mogliśmy usłyszeć, jak różne były postawy ludzi wobec Boga. Pomimo trudnych doświadczeń prorok Jeremiasz okazał Jemu zaufanie. Zaś w Ewangelii Żydzi powątpiewają w prawdziwość słów Jezusa, okazując Jemu nieufność. Jezus jest zdziwiony taką postawą, pomimo tylu dobrych czynów i znaków jakich dokonał dla nich. Żądali wciąż nowych cudów. Także apostołów cuda i znaki Jezusa nie pobudzały do wzrostu wiary. Do zaufania Bogu dochodzi się przez kryzysy. Jeremiasz spotykał się z niechęcią, a nawet z wrogością swoich współbraci. To skłoniło go do aktu zaufania. Konieczna jest próba, by człowiek zdał się na Boga. Słuchając słów Jeremiasza możemy zazdrościć mu wiary i zaufania. W pragnieniach jesteśmy blisko ufności Jeremiasza, ale by się ona ujawniła potrzebne są próby. Ufność jest łaską i nie jest dana raz na zawsze. Jest dana w pewnym momencie.

Miałem pragnienie dobrze przeżyć Jubileusz Roku 2000. Chciałem otrzymać łaski, które pomogłyby mi być dobrym i gorliwym księdzem. W roku Jubileuszu przyszły wydarzenia, które były dla mnie jak „walec”. Byłem organizatorem pielgrzymek w diecezji i z tego powodu cieszyłem się poważaniem. Ale w tym roku pielgrzymki, które organizowałem miały trudności. A to nie dojechały autokary, a to jeden z autokarów spalił się. W czasie pielgrzymki do Częstochowy spadła gałąź na mój samochód. Te i wiele innych wydarzeń spowodowały, że „walec” niemiłych wydarzeń zaczął mnie przygniatać i zacząłem odczuwać wielkie pragnienie Boga. Rok wcześniej nie zgodziłbym się wyjechać na rekolekcje RRN, a po tych doświadczeniach zgodziłem się pojechać i w czasie takich rekolekcji usłyszałem komentarz do swoich trudnych wydarzeń.

Boimy się trudnych doświadczeń, ale jeśli one przyjdą powinniśmy wierzyć, że Bóg za nimi stoi. Kiedy miałem mieć operację miałem wcześniej umówiony termin i lekarzy, którzy mieli się mną zająć. Ale operację trzeba było przeprowadzić wcześniej i żaden z umówionych medyków nie odpowiadał na telefony. To był trudny czas, ale dla mnie cudowny. Było mi dobrze w tym wszystkim, ponieważ miałem świadomość, że Bóg jest ze mną. Miałem pragnienie oparcia się na Bogu. Doświadczałem, jak cierpienie może być słodkie. To był wspaniały czas, choć teraz bym się o niego nie upominał, ponieważ nie mam gwarancji, że przez niego przejdę tak samo. Kryzys w Ruchu jednych zraził i odeszli, a inni zostali umocnieni, bo uchwycili się Maryi.

Bóg buduje wiarę Agnieszki

Towarzyszę w umieraniu pewnej osoby, która jest teraz w hospicjum. Agnieszka jest pełna ufności do Boga. Wcześniej Agnieszka była w trudnej sytuacji rodzinnej. Urodziła syna, który nie miał wykształconych nerek. Przez 10 lat jego życie było zagrożone. Musiała z mężem stworzyć mu odpowiednie warunki w domu. Wzięli kredyt w frankach, wybudowali dom, a w nim specjalny pokój dla dziecka, gdzie można było przeprowadzać zabiegi medyczne, w tym dializy. Chłopiec dobrze funkcjonował, ale raz na jakiś czas jego stan się pogarszał tak, że nie było wiadomo czy przeżyje. Do Boga się zwracała z ufną modlitwą, że zgadza się z Jego wolą bez względu na to, co się wydarzy. Bardzo przeżywała umieranie swojego syna. Jej wiara rodziła się przy łóżku chorego dziecka, szczególnie, jego życie było zagrożone. Później dziecko zostało zakwalifikowane do przeszczepu nerki. Choć pierwszy przeszczep został odrzucony, to drugi się przyjął. I wtedy kiedy wszystko się szczęśliwie ułożyło z synem, ona zachorował na raka, który szybko dał przerzuty. Kiedy ludzie chcą ją pocieszać, ta niezwykła i ufna kobieta mówi: Pan Bóg się nie myli.

Rozmawiam z nią. Gdy martwi się o rodzinę, mówię jej: możesz się troszczyć o rodzinę z nieba. Gdy pyta: jak w niebie znajdę Jezusa? Odpowiadam jej: należysz do Maryi, Ona cię doprowadzi do Jezusa. Przychodzą do niej różne osoby wierzące i niewierzące, by zaczerpnąć od niej siły. Przy jej łóżku dzieją się cuda. Prosi, by jej czytali Ewangelię lub fragmenty z książki Alicji Lenczewskiej. Chce, by zastanawiali się nad znaczeniem przeczytanych słów. Niewierzący czytają i płaczą. Niektórzy proszą, by ich nauczyła modlić się na różańcu. Agnieszka spowiada się co tydzień. Największym jej zmartwieniem jest, by nie zmarnowała cierpienia. Ufność Agnieszki jest owocem Bożego prowadzenia od wielu lat.

Wielu z nas może powiedzieć swoje świadectwo zaufania Bogu. Wielu może potwierdzić, że prawdziwa wiara i prawdziwe uchwycenie się rąk Jezusa i Maryi zaczyna się w chwilach prób, kiedy nic nam nie pozostaje tylko Bóg.

Konferencja, 12 kwietnia 2019

Wołanie krzyża Chrystusa

Od V niedzieli Wielkiego Postu w kościołach postać Jezusa na krzyżu jest zasłonięta. Dlaczego tak się dzieje? Chodzi o to, by zatęsknić za Jezusem. Zatęsknić za nowym spojrzeniem na krzyż. Do pewnego diakona przygotowującego się do sakramentu kapłaństwa przyszedł kleryk pytając się: jak widzisz się w kapłaństwie? Diakon odpowiedział: chciałbym mieć pokój, w którym jest klęcznik i wielki krzyż wiszący na ścianie. Musi być wielki, by mnie wołał. Gdy nie będę słyszał wołania z krzyża, to zginę, bo dobrze siebie znam. W Wielki Piątek w kościołach krzyż zostanie odsłonięty, abyśmy mogli na niego spojrzeć z miłością i adorować ukrzyżowanego Jezusa. Kierujemy spojrzenie na krzyż, by zrozumieć jego wymowę i sens, zrozumieć miłość Jezusa i przytulić się do Niego. Jezus woła: beze Mnie i bez Mojej miłości nic nie możecie uczynić. Krzyż nas woła.

Znaczenie obecności Maryi pod krzyżem

Gdy nie potrafimy się modlić Bóg daje pomoc, by właściwie spojrzeć na krzyż. Tą pomocą jest Maryja. Bez Matki Jezusa trudno by nam było odkryć sens krzyża. Bez Maryi pod krzyżem nie byłoby Jana i garstki kobiet. Na Golgocie było wielu ludzi, lecz tylko Maryja była wierzącą osobą. Wyznanie wiary przez jednego z łotrów byłoby niemożliwe bez obecności i wiary Maryi. Wiara Maryi promieniowała na innych, także na setnika. Dzięki Jej wierze wyznał on wiarę w Jezusa, jako Syna Boga. Promieniująca ufność Maryi dała szansę na nawrócenie się wielu osób.

Trwanie Maryi pod krzyżem Jezusa dało szansę, by zrodziła się wiara u innych ludzi. Obecność Maryi pod krzyżem jest nieodzowna. Jezus potrzebował Jej obecności. Jeśli krzyż do nas przemawia, to dlatego, że patrzymy na niego oczami Maryi. Potrzebujemy oczu wiary i promieniowania Maryi. Zasłonięty krzyż zaprasza do pogłębionego spojrzenia. Zaprasza do spojrzenia oczyma wiary Maryi. Ona zachowała wiarę w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę. Tylko Jej wiara nie zgasła.

Konferencja 13 kwietnia 2019

Wiara jako proces nawracania się.

Nawrócić się trzeba od i do. Mamy pragnienie pogłębiania własnej wiary, ale chcemy być przede wszystkim „w porządku”. Tak jak ewangeliczny młodzieniec, który chciał żyć wiarą tylko trochę, bo nie był w stanie wszystkiego zostawić. Nawrócić się trzeba od czegoś, czyli od grzechów, ich skutków i narosłych przyzwyczajeń. Nawrócić się trzeba do Kogoś. Jeśli nie nawrócimy się do Boga, to zwrócimy się do bożków. Chcemy się nawrócić, ale od czego mamy zacząć? Nasza wiara jest krucha. Jesteśmy wierzący, wypełniamy przykazania, ale czujemy, że czegoś nam brakuje. Potrzebna jest nam żywa wiara, która zapala, zachwyca i pociąga. Ale jest też wiara martwa. Taki człowiek może wypełniać praktyki religijne bardzo dobrze. Może modlić się, uczestniczyć we Mszy świętej, spowiadać się, chodzić na spotkania, a w duszy przeżywa dramat.

Symptomy martwej wiary

Symptomami martwej wiary są: smutek, zniechęcenie, nieufność, narzekanie, lęk, stres, pośpiech, niezadowolenie, narzekanie. Jeśli osobie wierzącej brakuje radości nikogo nie pociągnie do Boga. Martwa wiara wiąże się z dwoma typami mentalności, które dostrzegamy u dwóch braci z przypowieści o Marnotrawnym Synu.

Mentalność najemnika

Młodszy syn (marnotrawny) przywłaszczył majątek ojca i roztrwonił go w lekkomyślny sposób. Później doświadczył życia w biedzie wykonując poniżające prace. Wracając do domu marzył, by pracować w domu ojca jako najemnik. Wraca z powodu korzyści jakich spodziewał się, że będzie miał przynajmniej lepsze warunki pracy niż u obcych ludzi. Ojciec nie zgodził się na to by, by syn został najemnikiem. Chciał mieć syna, nie pracownika.

Mentalność niewolnika

Starszy syn pozostał w domu, był posłuszny ojcu, razem z nim pracował. Kiedy zobaczył, jak ojciec z wielką radością i hojnością przyjął marnotrawnego brata, ujawniła się jego mentalność niewolnika. Ojciec tłumaczył mu, że wszystko, co on ma jest jego, ponieważ jest dziedzicem, a nie niewolnikiem. Może starszy brat po cichu zazdrościł młodszemu, że odważył się na skorzystanie z beztroskiego życia.

Często w nas ujawnia się mentalność najemnika lub niewolnika. Z tego należy się nawracać. Skutki naszych grzechów i ich okoliczności sprawiają, że te dwa typy mentalności stają się przyczyną martwej wiary.

Przyczyny martwej wiary:

Spełnianie tradycji

Spełnianie tradycji z przyzwyczajeń czy z rutyny. Zwyczaje są ważne, ale powinny być trampoliną do spotkania z Chrystusem. Młode pokolenia odchodzą od Kościoła, bo sama tradycja nie wystarczy.

Wypełnianie prawa

Obowiązkowość, przestrzeganie przepisów prawa są ważne, ale jeśli się na tym zatrzymamy to nasza wiara będzie martwa. Młody człowiek myśli: do 18 roku będę wypełniał obowiązki religijne, tak jak rodzice wymagają, ale gdy stanę się dorosły zerwę z tym. Jeśli rodzice nie przekazali swojej wiary żywej, to dziecko nie ma z czego czerpać.

Zastępowanie wiary dobrem

Przekonanie, że wystarczy tylko postępować dobrze, a Bóg, który zbawia nie jest potrzebny. Istotą wiary nie jest bycie dobrym, ale przyjęcie miłości Boga. Samo dobro może mieć różne intencje, może wiązać się z egoizmem, czy z interesem. Jedną z metod działania masonerii jest, której ostatecznym celem jest walka z Bogiem i anty chrześcijaństwo. Jezus powiedział, że tylko Bóg jest dobry. Nie ma dobra poza Bogiem. To, co człowiek uważa za dobro może się obrócić przeciwko niemu, a to uważał za zło może stać się źródłem dobra. Prawdziwa dobroczynność wynika z miłości i miłosierdzia. Według Jana Pawła II miłosierdzie jest wydobywaniem dobra spod różnorodnych pokładów zła. Dobro wynikające z miłości do Boga może przekraczać nasze siły i możliwości, ale tylko Bóg wie jak je wydobyć.

Spełnianie obowiązków

Kiedy wiara zanika, a pozostaje wypełnianie obowiązków. Wynika to z lęku, że żeby inni nie dostrzegli, co się w nas dzieje i by mieć poczucie, że jednak jesteśmy w porządku.

Powinniśmy dostrzegać sprawy, od których powinniśmy się nawracać. Wiara jest dynamiczna. Może wzrastać lub maleć. Kiedy wiara nasza usycha potrzebuje użyźnienia. Powinniśmy o wiarę zabiegać, ponieważ nie jest nam ona dana raz na zawsze. Mentalność najemnika lub niewolnika stale się w nas ujawnia. Czy nas bulwersuje, że źle postępujący ludzie mogą się nawrócić i być zbawionymi? Czy cieszymy, że ktoś, kto prowadził burzliwe życie skończył marnie? Popatrzmy jakie są nasze intencje. Ile jest w nich egoizmu, samozadowolenia z tego, co zdobyliśmy? Co to ma wspólnego z miłością bliźniego? Jeśli nie będzie w nas pragnienia nawrócenia od grzechów, do Boga, to nie doświadczymy owoców przemiany i nawrócenia. Nie możemy się kręcić wokół siebie dziwiąc się, że nic się w nas nie zmienia. Wstydzimy się przyznać do tego jacy jesteśmy. Wolimy to głęboko ukryć. Jednak wydobyta prawda, nazwana, i poznana daje szansę na odkrycie wolności.

Pytanie dla grup dzielenia

Czy odkrywam w sobie mentalność niewolnika i najemnika? Czy widzę w sobie źródła martwej wiary? Czy kogoś moją wiarą zapalam? Czy moja wiara opiera się na poprawności?

Homilia, 12 kwietnia 2019

Bóg chce mieć dzieci, nie służących

Jezus w przypowieści o Synu Marnotrawnym pokazał, że ojciec czeka na okazję, by pomóc synom stać się dziećmi. Starszy syn pomimo że przebywał w domu ojca, pracował z nim nie doceniał jego bliskości. Stworzył dystans, by nie przekroczyć granicy, jaka jest pomiędzy niewolnikiem, a jego panem. Młodszy syn musiał przejść drogę upadku, by odkryć, że jest dla ojca dzieckiem, a nie najemnikiem. Ojciec zabiegał, by synowie poczuli się dziećmi. Tak samo Bóg Ojciec nie chce mieć w nas niewolników lub najemników lecz chce mieć w nas kochane dzieci.

Przykazanie miłości

Bóg pokazuje nam, jak mamy się nawrócić, zachęcając do wypełniania przykazanie miłości, które brzmi:

Będziesz miłował Pana Boga twego
z całego serca swego,
z całej duszy swojej
i ze wszystkich sił swoich,
a bliźniego swego jak siebie samego.

Bóg zmienia znaczenie przykazania. Mówi: Ja, Bóg uzdolnię cię do tego, byś kochał mnie z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego będziesz kochał jak siebie samego. Boże pragnienie jest pierwsze. Bóg dokonuje przemiany, jeśli tego chcemy. Dać chce nam nowe serce i nowego ducha. Odbierze serce kamienne, a da nam serce z ciała. Bóg wychodząc do człowieka robi tysiąc kroków, ale człowiek musi zrobić przynajmniej jeden krok. Krokiem człowieka jest skrucha, przyznanie się do mentalności niewolnika, czy najemnika.

Cechy żywej wiary (powinniśmy je znać, by wiedzieć o co zabiegać)

Życie sakramentem

Człowiek dostrzega, że jego życie jest związane z Bogiem

Życie wdzięcznością

Człowiek dziękuje za życie i uznaje, że Bóg się o wszystko troszczy. Wdzięczność sprzeciwia się postawie niezadowolenia i narzekania. Przez ćwiczenie się we wdzięczności nasze serce się poszerza i dostrzega łaski i dobro Boga. Zmienia się system wartości, bo dostrzega się, co ma prawdziwą wartość, a co jest mniej ważne w życiu za czym nie warto gonić.

Życie ufnością

Człowiek zdobywa się na akty ufności, ponieważ jest pewny, że Bóg jest ponad wszystkim.

Wrażliwość na grzech

W człowieku wzrasta wrażliwość na grzech. Pragnie klarowności w określeniu, co jest dobre, a co złe.

Ewangelizacja

Człowiek pragnie apostołować. Nie dlatego, że musi, czy powinien, ale dlatego, że chce pokazać czym żyje. Żywa wiara nie pozwoli na obojętność wobec bliźniego. Potrzebujemy świadków takich, jak Agnieszka, byśmy sami stali się świadkami. Bóg troszczy się o wiarę apostoła.

Miłość jest cierpliwa, nie działa na siłę.

Pracując w szpitalu jako kapelan chodziłem do chorych pytając się czy nie chcieliby przyjąć sakramenty. Jeden z nich odmówił mówiąc, że był pierwszym sekretarzem partii. Nie widział potrzeby spowiedzi i pojednania się z Bogiem. Gdy wrócił do domu jego żona przyszła z prośbą, abym do niego przyszedł. Przygotował się do sakramentu spowiedzi i przystąpił do niego na drugiej wizycie. Za kilka dni już nie żył. Bóg zatroszczył się o jego przygotowanie do spowiedzi. Mentalność niewolnika, czy najemnika nie musi nam towarzyszyć na zawsze, choć może się czasem odzywać. Dziecko Boga czuje się synem, jest wdzięczne, patrzy na wszystko oczyma Boga, chce innym pokazać, jaki jest Bóg.

Może z nami jest coś nie tak. Może brakuje nam tego Bożego ognia, ale chcemy poddawać się Bożemu działaniu. To znajdujemy na drodze duchowości Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Nie wystarczy jeden raz przeżyć nawrócenie. Potrzebujemy ciągle się nawracać.

Zapisana treść nauk rekolekcyjnych pochodzi z własnych notatek E. Myśliwiec i nie tekstem autoryzowanym.