mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Dlaczego warto pojechać na rekolekcje wakacyjne. Konf. 5.06.2018

Ks. Mieczysław Jerzak

Zacisze, 5 czerwca 2018

Święty Bonifacy

Św. Bonifacy (673 - 754)

Wielu z nas ma bogate doświadczenie w liczbie odbytych rekolekcji. Doświadczenia przeżyć duchowych głęboko wpisały się nam w pamięci i miały wpływ na nasze życie. Wiązały nas z Bogiem i Najświętszą Maryją Panną.

Przed nami nowe rekolekcje wakacyjne. W czasie ich trwania będziemy uczestniczyli w Mszach świętych, w adoracji Najświętszego Sakramentu, w konferencjach, grupach dzielenia, w nabożeństwach Drogi Światła i Drogi Krzyżowej, w czasie porannych medytacji będziemy rozważali słowa Pisma Świętego, a także poznawali nowe lub znane osoby. Te doświadczenia dawać będą nam poczucie bogactwa poznania i wiedzy. Istnieje też niebezpieczeństwo znudzenia się treściami, które już wcześniej poznaliśmy. Może nam się wydawać, że już nic nas nie zaskoczy. Pytamy się siebie: co nowego jeszcze możemy usłyszeć czy poznać? Warto mieć jednak inne spojrzenie na to, co możemy doświadczyć i usłyszeć w najbliższych rekolekcjach.

W jednym z programów radiowych znalazł się wywiad z młodą osobą, której ojciec był uzależniony od alkoholu. To doświadczenie skłoniło ją do podjęcia studiów na wydziale resocjalizacji, które zakończyła napisaniem pracy na temat: „Jak żyć i postępować z osobą uzależnioną w rodzinie”. Po zakończeniu studiów pani magister poznała mężczyznę uzależnionego od alkoholu i wyszła za niego za mąż, choć wiedziała, że związek z osobą uzależnioną nie należy do szczęśliwych i trwałych. Zdobyta wiedza o uzależnieniach i sposobach postępowania z osobami uzależnionymi okazała się niewystarczająca w praktyce jej życia. Okazało się, że nie potrafiła sobie poradzić z tym problemem.

Czy i my nie jesteśmy ludźmi napełnionymi wiedzą o sprawach duchowych? Czy potrafimy tę wiedzę zastosować w życiu? Jednak Bóg i Matka Boża wychodzą nam naprzeciw. Nie myślmy, że jeśli coś wiemy, to znaczy, że tym żyjemy.

Dobrze, że się wybieramy na rekolekcje, ale nasza świętość i zjednoczenie z Bogiem dokonuje się przez nowe wydarzenia, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Ludzie nie lubią poniedziałku, ponieważ zaczyna się nowy tydzień dostarczający nieznanych, nowych doświadczeń burzących nam spokojne zaplanowane życie. W zmieniających się okolicznościach wołajmy do Boga i do Maryi, zawierzajmy się im i podejmujmy nasze zadania. W ten sposób realizuje się nasza świętość.

Św. Bonifacy – Winfryd (673 - 754), patron dzisiejszego dnia, urodził się w Anglii. Został kapłanem w zakonie benedyktynów. Przez wiele lat był kierownikiem szkoły. W roku 718, gdy miał ok. 45 lat porzucił swoje ustabilizowane życie w Anglii i pojechał do Niemiec. Został apostołem Niemców. W krótkim czasie ochrzcił kilkaset tysięcy germańskich pogan. Założył wiele klasztorów. Był organizatorem struktur kościelnych. W wieku ok. 80 lat (kiedy inni podsumowują swoje życie i piszą testameny) wyruszył na misję ewangelizacyjną do Holandii (Fryzja). Tam został zamordowany wraz z 52 towarzyszami. Męczeńską śmiercią uwielbił Boga.

Niech Bóg będzie uwielbiony również przez nasze życie i naszą śmierć. Do świętości potrzebna jest wiedza, ale również doświadczenia, które przyjdą i będą nas motywowały do zawierzenia się Bogu i Matce Bożej. Bóg zaprasza nas do nowych doświadczeń, w których chce nam towarzyszyć. Nie wiemy, co będzie, nie przewidzimy wszystkiego, nie musi się spełnić wszystko, co zaplanowaliśmy. Bóg przychodzi niespodziewanie z wydarzeniami, które mogą nas cieszyć i być wyzwaniem. Ważna jest modlitwa zawierzenia Jezusowi i Maryi. Wielu świętych tak postępowało.

Podobnie postępował św. Juan Diego, którego Maryja prosiła o udanie się do biskupa i przekazanie Jej prośby. Kiedy nie udało mu się przekonać biskupa, prosił Matkę Bożą o wyznaczenie innego, bardziej godnego posłańca, który wypełni zadanie. Maryja oczekiwała ze strony Juana zawierzenia i zaufania. Pomimo zawirowań Juan podjął na nowo misję, mając wizerunek Maryi odciśnięty na płaszczu (choć jeszcze o tym nie wiedział). Podjął się tego zadania ufając Maryi i dał nam przykład modlitwy zawierzenia.

Maryjo prowadź nas w tych dniach rekolekcji, ucz i wspieraj szczególnie wtedy, kiedy będziemy załamani i zniechęceni. Bądź z nami i ucz nas wypełniania woli Bożej. Amen

Czy powinniśmy poznawać własną grzeszność? Konf. 29.05 2018

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 29 maja 2018

Znalezione obrazy dla zapytania poznawanie własnej grzeszności obrazy

Czy jest rzeczą pożądaną zgłębiać własną grzeszność? Można odpowiedzieć, że i tak, i nie. Wszystko zależy od tego, jak patrzymy na siebie i na własną grzeszność. Wiara zakłada przyjęcie prawdy o sobie. A prawdą naszego życia jest to, że jesteśmy grzeszni.

W sytuacji konfliktowej z bliźnim wychodzi często nasza słabość. Złościmy się czy czujemy się zdenerwowani. Mawiamy, że ktoś nam zburzył radość życia. A przecież radość życia wypływa z naszego wnętrza i sprawy zewnętrzne nie mogą jej zniszczyć.

Czy poznanie własnej grzeszności może być powodem do radości? Niektórzy ludzie mają tendndencję do powracania pamięcią do wcześniej wyznanych grzechów. Ciągle nie mogą sobie darować pewnych zachowań, słów. Zapominają, że już spotkali się z miłosierdziem Jezusa darowującego im dawne grzechy. Nie wierzą, że otrzymali przebaczenie, nie dziękują za okazaną przez Jezusa dobroć. Boją się spojrzeć na „dno” własnej duszy. Wydaje się im, że ktoś mógby ich zranić, więc muszą się bronić. Nie oddając wszystkiego Jezusowi i Matce Bożej wpadają w depresję. A pedagogika szatana jest taka, byśmy przeżywali naszą słabość sami, sami, sami. Grzeszność przeżywana w samotności rodzi pychę, a przeżywana z Bogiem rodzi pokorę.

Poznanie głębi grzeszności może być pożyteczne, jeśli będziemy pewni, że na „dnie” znajduje się nieskończona miłość Jezusa. Jemu możemy dziękować, że nas kocha pomimo że jesteśmy słabi. Powinniśmy być szczęśliwi ze spotkania ludzi, którzy doprowadzili do odkrycia naszych zaniedbań czy grzeszności. Gdybyśmy o tym pamiętali, to bylibyśmy im wdzięczni.

Czy mamy zwalniać się z walki z pokusami? Walka z grzechem może dawać zadowolenie z siebie. Ale jeśli pamiętam, że za mój grzech Jezus musi zapłacić swoją krwią, to raczej wolałbym umrzeć niż obrazić Boga grzechem. Już moje zadowolenie nie będzie na pierwszym planie. Nawet za mój najlżejszy grzech Jezus musi zapłacić najwyższą cenę. Jest to z Jego strony ogromne uniżenie, mnie zawstydzające. Jezus umiera za mnie na każdej Mszy świętej. Nie muszę się bać uznawać własną grzeszność, bo spotykam się z miłością Jezusa. Poznając ciągle własną nędzę, tym bardziej będę się powierzać Bogu i Matce Bożej. Jest to proces nieustanny. Poddanie się temu procesowi daje prawdziwą radość, wdzięczność i wolność.

Ci, którzy nie wierzą, sami muszą sobie radzić ze swoją grzesznością. Chociaż mechanizmy obronne pomagają im łagodzić przeżywanie słabości, to jednak grzeszność ciągle do nich powraca i niektórych może doprowadzić do depresji. Bez Boga jesteśmy małostkowi i niemiłosierni dla samych siebie. Adam w raju został oszukany przez diabła. Nie poradził sobie z prawdą o własnej grzeszności. Ukrył się przed Bogiem w krzakach. My nie musimy się ukrywać. Możemy wyjść z „krzaków” i spojrzeć na Jezusa. Nie musimy się bać, oskarżać czy bronić.

Poznawać swoją grzeszność możemy w czasie spowiedzi. Gdy szczerze mówimy o sobie wzrusza się kapłan, wzrusza się Bóg. On się raduje, gdy odkrywamy przed Nim nasze grzechy. Sakrament pokuty odsłania uniżenie i piękno spowiadającej się osoby.

Matka Boża towarzyszy wszystkim, którzy chcą poznać prawdę o sobie. Ona była przy Jezusie do końca, aż do krzyża i nas też nie zostawi.

Nie ważne, co nas spotyka w życiu. Ważne, co z tym robimy. Konf. 22.05.2018

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 22 maja 2018

Podobny obraz

Dzisiaj Kościół wspomina św. Ritę z Cascii, której życie było naznaczone trudem, cierpieniem i bólem. Swoje życie przeżyła w sposób niezwykły. Wszystko, co ją spotkało w życiu odnosiła do Boga.

Już w dzieciństwie chciała poświęcić się Bogu, ale na polecenie rodziców wyszła za mąż. W małżeństwie żyła duchem zakonnym, modląc się za męża i za siebie. Skuteczność jej modlitw uwidoczniła się w chwili śmierci męża, wtedy wyraził skruchę. Gdy dowiedziała się o planowanej przez synów zemście na mordercach ojca, modliła się „zabierz ich Panie, jeśli mają uczynić zło”. To była modlitwa miłującej żony i matki, która wybierała większe dobro dla swoich najbliższych.

Chcąc wstąpić do zakonu, spotykała się z wielokrotną odmową ze strony siostry przełożonej. Dopiero jej cudowne znalezienie się w kaplicy klasztornej pomimo zamkniętych drzwi skłoniło siostrę przełożoną do zaakceptowania jej jako siostry. Na wstępie przełożona poleciła, jak mają się odnosić do Rity inne zakonnice: „nigdy dość jej się sprzeciwiać”. W nowicjacie była źle traktowana, choć była od nowicjuszek starsza. W czasie modlitwy prosiła Jezusa: „Pozwól mi cierpieć, tak jak Ty”. Wtedy jeden z cierniowych kolców Jezusa wbił się jej w czoło. Otrzymała stygmat w postaci ciągle ropiejącej rany.

Co myślimy o stygmatykach? Może uważamy ich za wybrańców Bożych, którzy współcierpią z Jezusem i wstawiają się za nami? Co myślimy o swoim cierpieniu? Nas też dotykają trudne doświadczenia. Jeśli ofiarujemy za kogoś nasze niedogodności, trudności i bóle i złączymy się z cierpiącym Chrystusem, patrząc na wszystko, co nas dotyka z wdzięcznością i z nadzieją, to jesteśmy, jak stygmatycy.

Cierpienie może nas prowadzić do Boga, albo do narzekania i pretensji. Pewna młoda kobieta przebywała w szpitalu. Była umierająca i bardzo cierpiała. Prosiła by przyszedł do niej ksiądz i udzielił jej sakramentu chorych, ale zaznaczyła, by nie brał ze sobą stuły, by nie drażnić rodziny. Ksiądz myślał, że rodzina jest niewierząca. Okazało się, że jej bliscy byli pobożni, ale nie mieli takiej postawy wobec Boga, jak chora. Jej śmierć zrobiła niezwykłe wrażenie nawet na pielęgniarce, która miała dyżur w dniu jej odejścia z tego świata. Skrajne cierpienie i śmierć przeżywała tak, że inni byli zadziwieni.

Czy przeżywając smutek jesteśmy zmotywowani, by zwracać się do Jezusa? Czy potrafimy się wtedy modlić? Chodzi o to, by przyjmować Bożą łaskę. Bez niej nie jesteśmy w stanie wyzwolić się od światowego myślenia. Ojciec Pio nie chciał być znieczulony w czasie operacji, bo miał polecenie przełożonego, by nikt nie oglądał jego stygmatów. Jednak w czasie operacji zemdlał z bólu. Później płakał, zwracając się do Jezusa, że nie był w stanie przyjąć cierpienia. Chodzi o to, byśmy autentycznie zwracali się do Jezusa i otwierali serca na Jego bliskość.

Zapisana konferencja nie stanowi całości wypowiedzi i jest zapisem z notatek własnych E. Myśliwiec

Czuwanie w Wigilię Zesłania Ducha Świętego w Strachówce - relacja

Podobny obraz

Dnia 19 maja 2018 członkowie Ruchu Rodzin Nazaretańskich zostali zaproszeni do kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Strachówce na czuwanie modlitewne w Wigilię Zesłania Ducha Świętego. W małym wiejskim kościele, gdzie proboszczem jest ks. Mieczysław Jerzak zgromadzili się parafianie wraz z przybyłymi członkami RRN.

Czuwanie rozpoczęła godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu. Modlitwa i śpiew z akompaniamentem gitar były prowadzone przez miejscową młodzież.

Po zakończonej adoracji rozpoczęła się Msza święta Wigilii Zesłania Ducha Świętego. Liturgia Słowa tego dnia była poszerzona o cztery dodatkowe czytania i psalmy, a przed Ewangelią śpiewana była Sekwencja do Ducha Świętego. Homilię wygłosił ks. Kazimierz Sztajerwald, w której przybliżył treści usłyszanych czytań mszalnych.

Powiedział m.in., że dzisiejsze Słowo Boże ukazuje życie człowieka, jego niewierności i pychę. Miłość Boga nigdy nie zamyka się na upadłego człowieka. Jezus przynosi nowe życie i daje Ducha Świętego. Duch Święty jest w nas od momentu udzielenia sakramentów chrztu i bierzmowania. Mamy otwierać nasze serca na działanie Ducha Świętego przychodzącego do ubogich serc. Mamy do Niego wołać: „mam tylko Ciebie”. Wszyskie nasze umiejętności są owocem działania Ducha Świętego. Nie jesteśmy bezwolnymi narzędziami. Bóg uczynił nas swoimi przyjaciółmi. Mamy rozeznawać, co mamy czynić i podejmować współpracę z łaską. Bóg nas prowadzi w sposób cichy. Nie oczekujmy nadzwyczajnych znaków. Działanie Ducha Świętego w Świętej Rodzinie dokonywało się w sposób naturalny. Może dziś wielu spraw nie rozumiemy, ale w niebie wszystkie wydarzenia staną się jasne. Wszystko jest ujęte w Bożym planie.

Konferencję po Mszy świętej wygłosił ks. Zbigniew Bigda. Na wstępie zapytał się: czy na czuwanie przychodzimy pełni pokory, czy pychy?

Jezus przedstawił dwie postawy ludzi na modlitwie. Celnik prosił o miłosierdzie i wyznawał grzechy, dlatego do domu wrócił przemieniony i usprawiedliwiony. Faryzeusz był zadowolony z siebie, zaś innymi pogardzał. Po modlitwie wrócił gorszy niż był wcześniej. Dwaj uczniowie Judasz i Piotr popełnili podobny grzech. Okazali się zdrajcami. Judasz wpatrywał się w siebie, w swoją winę i wymierzył sobie ludzką sprawiedliwość, pogrążając się w grzechu. Piotr powierzył siebie miłosierdziu Jezusa. Serce jego zostało przemienione mimo grzechu. Obok ukrzyżowanego Jezusa wisiało dwóch skazanych. Jeden przyjął miłosierdzie. Jego życie zostało uratowane. Drugi nie otworzył się, a jego życie zostało zmarnowane.

W Oziornoje w 1941 roku zesłani Polacy cierpieli głód. Nie mieli żadnych złudzeń, kto im może pomóc. Ich zaufanie Bogu było 100%. Modlili się na różańcu, ich serca były otwarte. Bóg ich ocalił. Cudownie utworzyło się jezioro pełne ryb. Teraz w tej miejscowości ludzie modlą się o pokój na świecie przed Najświętszym Sakramentem. Jest to modlitwa prostych ludzi wierzących, że tylko Bóg może obdarzyć pokojem. Matka Boża ma upodobanie w prostej modlitwie ludzi otwartych na Boga.

W ubiegłym roku, w 100 rocznicę objawień fatimskich cud się powtórzył. Jezioro na nowo się utworzyło i napełniło rybami. Do tego miejsca przyjeżdża wielu pielgrzymów. Przyjechały też samochodem dwa małżeństwa z Polski. Kiedy chcieli wracać, ich samochód uległ awarii i nikt nie potrafił go zreperować. Poradzono im, aby zaczęli się modlić. Uczestniczyli we Mszy świętej, w odprawianych nabożeństwach, odmówili różaniec, potem poświęcili samochód wodą święconą i odjechali. Matka Boża naprawiła im samochód, którego nikt nie porafił zreperować. Ona sprawiła, że ich serca się otworzyły. Tylko Bóg mógł im pomóc. Serca pokorne i otwarte, żyjące w prawdzie oczekują wszystkiego od Boga.

W Kazachstanie ludzie nie mają możliwości, aby się leczyć i nie stać ich na leczenie. Ufają tylko Bogu. Przynoszą całe baniaki wody do poświęcenia i tą wodą święconą się leczą. Woda święcona pomaga, łaska Boża działa, Bóg przychodzi z pomocą. Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym daje łaskę.

Po zakończonej konferencji, ponownie został wystawiony Najświętszy Sakrament. Adorację dziękczynną prowadzili Żaneta i Łukasz Elsnerowie.