mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Pójść za Jezusem drogą pokory. Adoracja

                                                                                                                                                                                      Wołomin 23.02.2022
..
Dziś niedziela Chrztu Pańskiego - w liturgii kończy się okres Bożego  Narodzenia | Niedziela.pl

Pieśń: Jesteś tu
Wstęp:
Panie Jezu, Ty nas wszystkich zapraszasz, abyśmy poszli za Tobą drogą pokory. Taką drogą szedłeś konsekwentnie przez całe ziemskie życie przyjmując postawę pokory oraz przyjmując upokorzenia, które Cię spotykały. W ten sposób możemy dojść za Tobą do domu Ojca. Maryjo, Ty pierwsza doszłaś do nieba za Twoim Synem drogą pokory. Strzeż naszych kroków, byśmy nie błądzili po bezdrożach pychy świata.. Pieśń: Pomódl się Miriam 1. W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie.
Pan Jezus upokarza się przed Janem Chrzcicielem: przychodzi do niego jak jeden z wielu grzeszników, nie ogłasza się Mesjaszem wobec ludzi, przyjmuje chrzest Jana, nie kończy także jego misji. Do takiego upokorzenia się przed Bogiem, za pośrednictwem Jego wysłannika zostali wezwani wszyscy Izraelici, ale nie wszyscy posłuchali. Pan Jezus pierwszy idzie drogą pokory, zaprasza na nią nas wszystkich, którzy wciąż jeszcze stoimy z boku. Panie Jezu, czy przyniosłem do Ciebie dziś moje grzechy, ze skruchą i błaganiem o przebaczenie? Udziel mi łaski stawania w prawdzie przed Tobą każdego dnia. Pieśń: Zmiłuj się nade mną Boże 2. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem... przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». J 2, 9-10 Tych słów nie usłyszał Pan Jezus, który uczynił wielki cud. On pozostał na uboczu, zauważony tylko przez nielicznych. Ludzie bawili się dalej, nie wiedząc, jaki dar otrzymali właśnie od Boga. Miłość nie szuka poklasku, nie unosi się pychą... Panie Jezu, naucz mnie w pokorze, w cichości świadczyć dobro innym.
Pieśń: O Jezu cichy i pokorny 3. … uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy». Wtedy Jezus przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach Pan Jezus jest upokarzany przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy, ludzi wyznaczonych przez Boga na przywódców Izraela, którzy mieli rozpoznać i przyjąć Mesjasza. Oni doskonale rozumieją Jego nauczanie w przypowieściach i widzą znaki - dowody tożsamości mesjańskiej.
Jednak odrzucają Go sami i zabraniają przyjęcia Go ludowi, przez oszczerstwa, zakazy, groźby wyłączenia z synagogi.
A On wiele razy, cierpliwie tłumaczy im Boże plany, czeka na opamiętanie swoich wrogów, z uporem zabiega
o ich zbawienie.
Panie Jezu, Ty kochasz swoich zapiekłych wrogów. Usposabiaj mnie do modlitwy o dobro dla moich nieprzyjaciół. Pieśń: Oto stoję u drzwi i kołaczę 4. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy "powstać z martwych". Mk 9, 9-10 Pan Jezus powołał uczniów, aby szli za Nim. Ale oni chociaż Mu towarzyszą fizycznie, duchowo są bardzo daleko. Objawienie Bożej natury Pana na Górze Tabor, wywołuje co najwyżej przestrach, ale nie umacnia ich wiary. Nie pragną Jego komentarza, wyjaśnienia tego, co widzieli, nie zadają istotnych, poważnych pytań, bardziej od słów Pana interesują ich własne opinie - nawet o zmartwychwstaniu rozmawiają tylko między sobą. Wybrani i umiłowani uczniowie upokarzają Pana Jezusa swoją obcością, obojętnością i brakiem wiary. My też tak czynimy, jeśli sami sobie wystarczamy i obywamy się bez Niego. Upokarzamy Pana Jezusa, kiedy chcemy sami wszystko wiedzieć, wszystko zrozumieć, sami odgadnąć Boże zamiary, nawet przechytrzyć samego Boga, a czasem negocjować z Nim, jak równy z równym. Jak trudno jest mi stanąć przed Panem i w prostocie zapytać: czego Ty, Jezu dziś ode mnie oczekujesz? Panie Jezu, daj mi pragnienie poznawania i pełnienia Twojej woli każdego dnia. Pieśń: Jak łania 5. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną». Mk 14, 18 Te słowa prawdy, słowa Pana Jezusa, głęboko dotykają każdego z nich. Każdy protestuje, każdy odrzuca takie przypuszczenie czy zarzut: „Na pewno nie ja, ja nigdy nie zdradzę!” Pan Jezus nie myśli o sobie, nie wyjawia nawet imienia zdrajcy, ale próbuje poruszyć jego serce, aby odstąpił od swoich zamiarów. W pokorze przestrzega swojego zdrajcę przed śmiertelnym grzechem i zostaje upokorzony jego zatwardziałością i pychą. My także, chociaż zdradzamy Pana Jezusa, nie chcemy tego przyjąć do wiadomości; tym bardziej nie przyjmujemy ostrzeżenia przed możliwą zdradą. Także upokarzamy Go, kiedy lekceważymy Jego przestrogi i nakazy. Panie Jezu, daj mi naśladować Twoją cierpliwość i z pokorą zabiegać najpierw o moje nawrócenie,
a potem o nawrócenie bliźnich.
Pieśń: Otwórz me oczy

Rozważania przygotował Tomek Kosko

Pozwólmy się ewangelizować pokorą Pana Jezusa - adoracja 25.01.2022

                                                             ZACISZE, 25 stycznia 2022    WOŁOMIN, 26 stycznia 2022

POZWÓLMY SIĘ EWANGELIZOWAĆ POKORĄ PANA JEZUSA

...

Wstęp: Panie Jezu, Ty przychodzisz na świat przez bramę pokory. Pokory, która może nas fascynować swoją nowością i niezwykłością, ale i niepokoić, bo my zwykle nie jesteśmy pokorni.

Jednak Ty właśnie nas zapraszasz byśmy też przeszli przez tę bramę i weszli na drogę pokory, którą sam idziesz i nam wskazujesz.

W rozważaniach skorzystamy z inspiaracji papieża Franciszka, jego słów, które skierował do nas przy okazji życzeń na Święta Bożego Narodzenia.

... 

1. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

Ewangelie mówią nam o miejscu ubogim, skromnym, nieodpowiednim dla kobiety mającej urodzić.

Maryja i Józef jako pierwsi przechodzą ze swym Synem przez bramę pokory, którą On wybrał. W Betlejem spotykają ich upokorzenia z powodu zatrzaskiwanych przed nimi drzwi, braku miejsca na nocleg, porodu w miejscu przeznaczonym dla zwierząt.

Oboje reagują na tę sytuację, tamtą odpowiedzią Maryi: Oto ja służebnica, niech mi się stanie... Pokornie, także teraz, zgadzają się na Jego wolę.

Panie Jezu, czy stając przed żłóbkiem myślę, że Twoja droga, winna być także moją? Czy jestem w stanie ze względu na Ciebie zapragnąć drogi pokory w moim życiu? Czy jestem gotów na upokorzenia, które Ty przyjmujesz?

2. Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon». Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima.

Król królów przychodzi na świat nie przyciągając uwagi, lecz rozbudzając tajemniczą fascynację w sercach tych, którzy odczuwają poruszającą obecność nowości, która ma zmienić historię ...

Cóż to za Król żydowski, o którym nie wie nikt w Jerozolimie, a do którego z końca świata przybywają uczeni poganie, aby Mu oddać pokorny hołd? Dlaczego poganie przybywają z pokłonem? To budzi zdumienie i przerażenie tych, którzy nie chcą nowego króla, sami nie chcą się przed nowym Królem ukorzyć, choćby był zapowiedzianym Mesjaszem.

Panie Jezu, Ty doznajesz upokorzenia z powodu buntu, sprzeciwu swojego ludu, który woła "nie chcemy Tego za króla". Doznajesz chwały od pogan, którzy dają się prowadzić Duchowi Świętemu.

Czy ja chcę Ci oddać Panie hołd, pokłon, taki, jakiego ode mnie oczekujesz?

3. Herod zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: «W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok ...

Uczeni wszystko wiedzą, bo świetnie znają Pisma, bo są wykształceni, ale nie biegną do Betlejem, choćby sprawdzić prawdziwości wieści o narodzonym Mesjaszu. Bo czyż poganie mogą coś wiedzieć o "naszym" Mesjaszu?

W naszych czasach także jest obecna podobna pokusa, która wdziera się codziennie między nas, zawsze każe nam myśleć o Bogu, który przemawia tylko do niektórych, podczas gdy inni muszą jedynie słuchać i wypełniać polecenia. Tymczasem: wszyscy jesteśmy członkami większego ludu: Świętego wiernego Ludu Bożego, a zatem uczniami, którzy słuchają i właśnie dzięki temu słuchaniu mogą zrozumieć wolę Bożą, która zawsze objawia się w sposób nieprzewidywalny.

Panie Jezu, Ty mnie cierpliwie i wielkodusznie słuchasz zawsze ilekroć do Ciebie się zwracam. Daj mi łaskę pokornego słuchania i rozeznawania Twojego głosu, kiedy zwracasz się do mnie przez drugiego człowieka.

4. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon.

Mędrcy, magowie, którzy badali gwiazdy widzą pierwszy raz w życiu taką gwiazdę, która idzie po niebie - jak żadna inna - i która gdzieś prowadzi. A prowadzi właśnie ich do wielkiego Króla.

Magowie, którzy, pochodzili z zamożnych środowisk upadli na twarz przed Dzieckiem ubogich rodziców. To nie jest tylko gest adoracji, jest to gest pokory. Magowie stają na wysokości Boga, padając na gołej ziemi.

Doświadczają wstrząsającej mocy pokory, okazując pokorę wobec pokornego Dziecka, które jest Królem królów. Mimo, że są poganami, doznają łaski zjednoczenia się z Chrystusem w Jego pokorze. Czyż można doświadczyć większej łaski, większej mocy niż zjednoczenie z Bogiem?

Panie Jezu, pragniesz mnie obdarzyć wstrząsającą mocą pokory. Dlatego prosisz mnie o uniżenie, za przykładem Twojego uniżenia.

Daj mi Panie łaskę zjednoczenia z Tobą na drodze pokory.

5. «Idź, obmyj się siedem razy w Jordanie, a ciało twoje będzie takie jak poprzednio i staniesz się czysty!»

Syryjczyk Naaman, trędowaty dowódca wojsk aramejskich przybywa do proroka Elizeusza w nadziei, że ten uzdrowi go z trądu. Prorok poleca mu prosty akt rozebrania się i obmycia siedem razy w rzece Jordan, jako jedyny warunek jego uzdrowienia z choroby. Dumny wódz Naaman nie tak wyobrażał sobie to leczenie, więc początkowo z gniewem odmawia, lecz po namowach swoich sług poddaje się i w geście pokory zdejmuje swoją zbroję, która ukrywa zniszczone trądem ciało i zanurza się w wodach Jordanu, i zostaje oczyszczony. Pokora obnażenia swojego człowieczeństwa, zgodnie ze słowem Pana przynosi Naamanowi uzdrowienie...

Także my wszyscy jesteśmy trędowatymi, potrzebującymi uzdrowienia. Kiedy zdejmiemy nasze szaty, nasze prerogatywy, role i tytuły, i staniemy przed Panem w pokorze, On nas uleczy.

Panie Jezu, dodaj mi odwagi do wyznania Ci z pokorą calej mojej nędzy, abyś mógł mnie uzdrowić.

6. ... to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę... Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim...                   Flp 3

Szaweł, dumny faryzeusz, przechodzi od pychy, przez bramę pokory, jakby pod przymusem, powalony na ziemię i oślepły. Kiedy pokornie modli się, wyciąga ręce do Pana, żałuje za swoje grzechy i prosi o miłosierdzie, doznaje przemiany serca i mocy Chrystusa dla budowy Kościoła.

Także dziś dotyka nas niebezpieczna pokusa – duchowej światowości, która... jest trudna do zdemaskowania, ponieważ jest przykryta tym wszystkim, co nas zazwyczaj uspokaja: naszą rolą, liturgią, doktryną, religijnością... W tym kontekście umacnia się próżna chwała tych, którzy zadowalają się posiadaniem jakiejś władzy i wolą być raczej generałami pokonanych wojsk niż zwykłymi żołnierzami nadal walczącego oddziału. Ileż razy marzymy o planach apostolskich ekspansjonistycznych, drobiazgowych i dobrze nakreślonych, typowych dla przegranych generałów! W ten sposób przekreślamy naszą historię Kościoła, która jest chwalebna jako historia ofiar, nadziei, codziennej walki, życia spędzonego na służbie, wytrwałości w żmudnej pracy... Tymczasem zabawiamy się chełpliwie, rozmawiając o tym, «co się powinno robić» – jako mistrzowie duchowi i eksperci duszpasterstwa, którzy dają instrukcje innym, sami pozostając na zewnątrz.

Panie Jezu, czy ja chcę pracować pokornie z miłości do Ciebie, czy może nieopatrznie buduję własną, próżną chwałę.

                                                                                                                          Rozważania przygotował Tomek Kosko

Na niebiesko wyróżniono słowa papieża Franciszka zaczerpnięte z przemówienia wygłoszonego do pracowników Kurii Rzymskiej dnia 23 grudnia 2021.

Poniżej cały tekst przemówienia Papieża Franciszka

...

 

 

 

PRZEMÓWIENIE DO KURII RZYMSKIEJ
Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

Czwartek, 23 grudnia 2021 r.

 

____________________________________

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Podobnie jak co roku, mamy okazję spotkać się na kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia. Jest to sposób na wyrażenie otwarcie naszego braterstwa poprzez wymianę świątecznych życzeń, ale jest to także czas refleksji i weryfikacji dla każdego z nas, aby światło Słowa, które stało się ciałem, ukazało nam coraz lepiej, kim jesteśmy i jaka jest nasza misja.

Wszyscy wiemy: tajemnica Bożego Narodzenia jest tajemnicą Boga, który przychodzi na świat drogą pokory. Stało się ciałem: ta wielka synkatabasis. Można odnieść wrażenie, że czas obecny zapomniał o pokorze, albo też – jak się zdaje – zdegradował ją do formy moralizatorstwa, pozbawiając wstrząsającej mocy, jaką jest obdarzona.

Ale gdybyśmy mieli wyrazić całą tajemnicę Bożego Narodzenia jednym słowem, to sądzę, że najbardziej może nam pomóc słowo pokora. Ewangelie mówią nam o miejscu ubogim, skromnym, nieodpowiednim dla kobiety mającej urodzić. Jednak Król królów przychodzi na świat nie przyciągając uwagi, lecz rozbudzając tajemniczą fascynację w sercach tych, którzy odczuwają poruszającą obecność nowości, która ma zmienić historię. Dlatego myślę, i chcę powiedzieć, że pokora była jego bramą wejściową i zaprasza nas, nas wszystkich, abyśmy przez nią przeszli. Przychodzi mi na myśl ten fragment Ćwiczeń: nie można iść naprzód bez pokory i nie można iść naprzód w pokorze bez upokorzeń. I św. Ignacy mówi nam, by prosić o upokorzenia.

Niełatwo zrozumieć, czym jest pokora. Jest ona wynikiem przemiany, której dokonuje w nas sam Duch Święty poprzez historię, jaką przeżywamy, jak to miało miejsce na przykład w przypadku Naamana Syryjczyka (por. 2 Krl 5). W czasach proroka Elizeusza, osoba ta cieszyła się wielką sławą. Był dzielnym generałem armii aramejskiej, który wielokrotnie wykazał się męstwem i odwagą. Ale oprócz sławy, siły, poważania, zaszczytów i chwały, człowiek ten musiał żyć ze strasznym dramatem: był trędowaty. Jego zbroja, ta sama zbroja, która przynosiła mu sławę, okrywa w istocie kruche, zranione, chore człowieczeństwo. Często znajdujemy tę sprzeczność w naszym własnym życiu: czasami wielkie dary są zbroją, która przykrywa wielką słabość.

Naaman rozumie fundamentalną prawdę: nie można spędzić życia, chowając się za zbroją, spełnianą rolą, społecznym uznaniem – ostatecznie to szkodzi. Przychodzi taki czas w życiu każdego człowieka, kiedy ma on pragnienie, aby już nie żyć za osłoną chwały tego świata, lecz w pełni szczerego życia, bez potrzeby noszenia zbroi czy masek. To pragnienie pobudza dzielnego generała Naamana do wyruszenia na poszukiwanie kogoś, kto może mu pomóc, a czyni to dzięki sugestii niewolnicy, żydowskiej branki wojennej, która opowiada o Bogu zdolnym do leczenia takich sprzeczności.

Zaopatrzywszy się w srebro i złoto, Naaman wyrusza w swoją podróż i w ten sposób dociera do proroka Elizeusza. Prorok Elizeusz poprosił Naamana, jako jedyny warunek jego uzdrowienia, o prosty akt rozebrania się i obmycia siedem razy w rzece Jordan. Bez sławy, bez honoru, złota czy srebra! Łaska, która zbawia jest darmowa, nie można jej sprowadzić do ceny rzeczy tego świata.

Naaman opiera się tej prośbie, wydaje się nazbyt banalna, zbyt prosta, zbyt przystępna. Wydaje się, że siła prostoty nie miała miejsca w jego wyobraźni. Ale słowa jego sług sprawiają, że zmienia zdanie: „Gdyby prorok kazał ci spełnić coś trudnego, czy byś nie wykonał? O ileż więc bardziej, jeśli ci powiedział: Obmyj się, a będziesz czysty?” (2 Krl 5, 13). Naaman poddaje się i w geście pokory „zstępuje”, zdejmuje swoją zbroję i zanurza się w wodach Jordanu, „a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony” (2 Krl 5, 14). Jest to wspaniała lekcja! Pokora obnażenia swojego człowieczeństwa, zgodnie ze słowem Pana, przynosi Naamanowi uzdrowienie.

Historia Naamana przypomina nam, że Boże Narodzenie to czas, w którym każdy z nas musi mieć odwagę, aby zdjąć swoją zbroję, zrzucić z siebie szaty pełnionej roli, uznania społecznego, blasku chwały tego świata i podjąć jego pokorę. Możemy to uczynić, wychodząc od przykładu mocniejszego, bardziej przekonującego, bardziej autorytatywnego: od Syna Bożego, który nie uchyla się od pokory „zstąpienia” w dzieje, stając się człowiekiem, stając się dzieckiem, kruchym, owiniętym w pieluszki i położonym w żłobie (por. Łk 2, 16). Zdjąwszy nasze szaty, nasze prerogatywy, role i tytuły, wszyscy jesteśmy trędowatymi, my wszyscy, potrzebującymi uzdrowienia. Święta Bożego Narodzenia są żywą pamięcią tej świadomości i pomagają nam głębiej ją zrozumieć.

Drodzy bracia i siostry, jeśli zapomnimy o naszym człowieczeństwie, żyjemy tylko zaszczytami naszych zbroi, ale Jezus przypomina nam prawdę niewygodną i niepokojącą: „Jaką korzyść stanowi zyskać cały świat, jeśli potem zatracisz samego siebie?” (por. Mk 8, 36).

Jest to niebezpieczna pokusa – a wspominałem o niej przy innych okazjach – duchowej światowości, która w przeciwieństwie do wszystkich innych pokus jest trudna do zdemaskowania, ponieważ jest przykryta tym wszystkim, co nas zazwyczaj uspokaja: naszą rolą, liturgią, doktryną, religijnością. Pisałem w Evangelii gaudium: „W tym kontekście umacnia się próżna chwała tych, którzy zadowalają się posiadaniem jakiejś władzy i wolą być raczej generałami pokonanych wojsk niż zwykłymi żołnierzami nadal walczącego oddziału. Ileż razy marzymy o planach apostolskich ekspansjonistycznych, drobiazgowych i dobrze nakreślonych, typowych dla przegranych generałów! W ten sposób przekreślamy naszą historię Kościoła, która jest chwalebna jako historia ofiar, nadziei, codziennej walki, życia spędzonego na służbie, wytrwałości w żmudnej pracy, ponieważ każda praca jest «potem naszego czoła». Tymczasem zabawiamy się chełpliwie, rozmawiając o tym, «co się powinno robić» – grzech «powinno się robić» – jako mistrzowie duchowi i eksperci duszpasterstwa, którzy dają instrukcje, pozostając na zewnątrz. Pobudzamy naszą wyobraźnię bez granic i tracimy kontakt z trudną rzeczywistością naszego wiernego ludu” (n. 96).

Pokora jest zdolnością przeżywania naszego człowieczeństwa bez rozpaczy, z realizmem, radością i nadzieją; to człowieczeństwo umiłowane i błogosławione przez Pana. Pokora to zrozumienie, że nie wolno nam wstydzić się naszej kruchości. Jezus uczy nas patrzeć na naszą nędzę z taką samą miłością i czułością, z jaką patrzy się na małe, kruche dziecko, które potrzebuje wszystkiego. Bez pokory będziemy szukali pocieszeń i być może je znajdziemy, ale na pewno nie znajdziemy tego, co nas zbawia, co może nas uzdrowić. Pocieszenia są najbardziej przewrotnym owocem światowości duchowej, która ujawnia brak wiary, nadziei i miłości, i staje się niezdolnością do rozeznawania prawdy o rzeczach. Gdyby Naaman kontynuował jedynie gromadzenie medali, aby założyć na swoją zbroję, to w końcu zostałby pożarty przez trąd: pozornie żywy, owszem, ale zamknięty i odizolowany w swojej chorobie. Odważnie poszukuje on tego, co może go ocalić, a nie tego, co go doraźnie zadowala.

Wszyscy wiemy, że przeciwieństwem pokory jest pycha. Werset z Księgi proroka Malachiasza, który mnie bardzo poruszył, pomaga nam zrozumieć przez kontrast różnicę między drogą pokory a drogą pychy: „a wszyscy pyszni i wszyscy czyniący nieprawość będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki” (3, 19).

Prorok używa sugestywnego obrazu, który dobrze opisuje pychę: pycha – mówi – jest jak słoma. Potem, kiedy nadchodzi ogień, słoma staje się popiołem, pali się, znika. I mówi nam również, że ci, którzy żyją polegając na pysze, pozbawiają się tego, co najważniejsze: korzeni i gałęzi. Korzenie mówią o naszej żywotnej więzi z przeszłością, z której czerpiemy soki, aby żyć w teraźniejszości. Gałęzie są teraźniejszością, która nie umiera, ale staje się jutrem, staje się przyszłością. Być w teraźniejszości, która nie ma już korzeni i gałęzi, to przeżywać koniec. Tak więc pyszny, zamknięty w swoim własnym małym świecie, nie ma już przeszłości ani przyszłości, nie ma już korzeni ani kiełków i żyje gorzkim smakiem jałowego smutku, który opanowuje serce jak „najtęższy z eliksirów złego ducha” [1]. Pokorny żyje nieustannie kierując się dwoma czasownikami: pamiętać – korzenie – i rodzić, owocem korzeni i gałęzi, i w ten sposób żyje radosną otwartością owocowania.

Pamiętać oznacza etymologicznie „przywracać sercu”, ri-cordare. Życiodajna pamięć o Tradycji, o naszych korzeniach, nie jest kultem przeszłości, ale wewnętrznym gestem, poprzez który nieustannie przywołujemy do serca to, co nas poprzedziło, co przewinęło się przez naszą historię, co nas przywiodło aż do tego miejsca. Pamiętać nie znaczy powtarzać, lecz cenić, ożywiać i z wdzięcznością pozwolić, by moc Ducha Świętego rozpalała nasze serca, tak jak pierwszych uczniów (por. Łk 24, 32).

Jednak, żeby pamiętanie nie stało się więzieniem przeszłości, potrzebujemy jeszcze jednego czasownika: rodzić. Człowiek pokorny – pokorny mężczyzna, pokorna kobieta – troszczy się także o przyszłość, a nie tylko o przeszłość, bo umie patrzeć w przyszłość, umie patrzeć na gałązki, z pamięcią pełną wdzięczności. Osoba pokorna rodzi, zaprasza i popycha ku temu, co nieznane. Pyszny natomiast powtarza, sztywnieje – sztywność jest dewiacją, jest to dewiacja aktualna – i zamyka się w swojej powtarzalności, czuje się pewnie w tym, co zna, a boi się nowego, bo nie może nad nim zapanować, czuje się przez nie wytrącony z równowagi..., bo stracił pamięć.

Człowiek pokorny akceptuje podważanie jego zdania, otwiera się na nowości, a czyni to, ponieważ czuje się silny tym, co go poprzedza, swoimi korzeniami, przynależnością. Jego teraźniejszość jest opanowana przez przeszłość, która otwiera go na przyszłość z nadzieją. W przeciwieństwie do pysznych wie, że ani jego zasługi, ani jego „dobre nawyki” nie są początkiem i fundamentem jego istnienia; dlatego jest zdolny do zaufania; pyszny tego nie ma.

Wszyscy jesteśmy wezwani do pokory, ponieważ jesteśmy wezwani do pamiętania i do rodzenia, jesteśmy wezwani do ponownego odkrycia właściwej relacji z korzeniami i z gałęziami. Bez nich jesteśmy chorzy i skazani na zniknięcie.

Jezus, który przychodzi na świat drogą pokory, otwiera przed nami drogę, wskazuje nam drogę, ukazuje cel.

Drodzy bracia i siostry, jeśli prawdą jest, że bez pokory nie możemy spotkać Boga i nie możemy doświadczyć zbawienia, to prawdą jest również, że bez pokory nie możemy spotkać naszego bliźniego, brata i siostry, żyjących obok nas.

W dniu 17 października rozpoczęliśmy proces synodalny, w który będziemy zaangażowani przez następne dwa lata. Również w tym przypadku, jedynie pokora może nas właściwie usposobić, abyśmy mogli się spotkać i wysłuchać, prowadzić dialog i rozeznawać, aby modlić się razem, jak wskazywał Kardynał Dziekan. Jeśli każdy pozostaje zamknięty we własnych przekonaniach, we własnych doświadczeniach, w skorupie własnych uczuć i myśli, trudno uczynić miejsce dla tego doświadczenia Ducha, które – jak mówi Apostoł – wiąże się z przekonaniem, że wszyscy jesteśmy dziećmi „jednego Boga i Ojca wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4, 6).

„Wszyscy” nie jest słowem wieloznacznym! Klerykalizm, który jako pokusa – dewiacja – wdziera się codziennie między nas, zawsze każe nam myśleć o Bogu, który przemawia tylko do niektórych, podczas gdy inni muszą jedynie słuchać i wypełniać polecenia. Synod chce być doświadczeniem poczucia, że wszyscy jesteśmy członkami większego ludu: Świętego wiernego Ludu Bożego, a zatem uczniami, którzy słuchają i właśnie dzięki temu słuchaniu mogą zrozumieć wolę Bożą, która zawsze objawia się w sposób nieprzewidywalny. Błędem byłoby jednak myśleć, że Synod jest wydarzeniem zarezerwowanym dla Kościoła jako bytu abstrakcyjnego, dalekiego od nas. Synodalność jest stylem, do którego musimy się nawrócić przede wszystkim my, tu obecni,  doświadczający służby Kościołowi powszechnemu poprzez pracę w Kurii Rzymskiej.

Kuria – nie zapominajmy o tym – jest nie tylko narzędziem logistycznym i biurokratycznym dla potrzeb Kościoła powszechnego, ale pierwszym organem powołanym do dawania świadectwa, i dlatego zyskuje coraz większy autorytet i skuteczność, gdy osobiście podejmuje wyzwania nawrócenia synodalnego, do którego jest powołana także i ona. Organizacja, którą musimy wdrożyć, nie ma charakteru korporacyjnego, lecz ewangeliczny.

Dlatego, jeśli Słowo Boże przypomina całemu światu o wartości ubóstwa, to my, członkowie Kurii, musimy jako pierwsi zaangażować się w nawrócenie na umiarkowanie. Jeśli Ewangelia głosi sprawiedliwość, musimy być pierwszymi, którzy starają się żyć w sposób przejrzysty, bez protekcji i kumoterstwa. Jeśli Kościół podąża drogą synodalności, musimy być pierwszymi, którzy przestawią się na inny styl pracy, współpracy, komunii. A jest to możliwe jedynie na drodze pokory. Bez pokory nie możemy tego zrobić.

Podczas otwarcia zgromadzenia synodalnego użyłem trzech kluczowych słów: uczestnictwo, komunia i misja. I rodzą się z pokornego serca: bez pokory nie można zrealizować ani uczestnictwa, ani komunii, ani misji. Te słowa to trzy wymogi, które chciałbym wskazać jako styl pokory, do którego należy dążyć tutaj w Kurii. Trzy sposoby na to, by droga pokory stała się drogą konkretną, wprowadzaną w życie.

Po pierwsze, uczestnictwo. Powinno ono wyrażać się poprzez styl współodpowiedzialności. Oczywiście, w różnorodności ról i posług, obowiązki są różne, ale ważne byłoby, aby każdy czuł, że jest uczestnikiem, współodpowiedzialnym w pracy, a nie tylko przeżywał depersonalizujące doświadczenie realizacji programu ustanowionego przez kogoś innego. Zawsze jestem poruszony, gdy spotykam się z kreatywnością w Kurii – bardzo mi się podoba -, a nierzadko przejawia się ona przede wszystkim tam, gdzie pozostawia się i znajduje przestrzeń dla wszystkich, nawet tych, którzy hierarchicznie wydają się zajmować miejsce poboczne. Dziękuję za te wzorce i zachęcam do pracy, abyśmy byli w stanie wytworzyć konkretną dynamikę, w której wszyscy będą odczuwali, że aktywnie uczestniczą w misji, którą powinni wypełniać. Władza staje się służbą, gdy jest dzielona, gdy angażuje i pomaga w rozwoju.

Drugim słowem jest komunia. Nie wyraża się ona przez większości czy mniejszości, ale rodzi się w sposób istotny z relacji z Chrystusem. Nigdy nie będziemy mieli stylu ewangelicznego w naszych środowiskach, jeśli nie postawimy Chrystusa w centrum, a nie tę, czy inną partię, tę, czy inną opinię: Chrystus w centrum. Wielu z nas pracuje razem, ale to, co umacnia komunię, to także możliwość wspólnej modlitwy, wspólnego słuchania Słowa, budowania relacji, które wykraczają poza zwykłą pracę, i umacniania więzi dobra, więzi dobra między nami, poprzez pomaganie sobie nawzajem. Bez tego grozi nam, że będziemy po prostu ludźmi obcymi, pracującymi razem, konkurentami starającymi się zająć lepsze stanowisko lub, co gorsza, tam gdzie powstają relacje, wydadzą się one zmierzać bardziej w kierunku zmowy w celu osiągnięcia korzyści osobistych, zapominając o wspólnej sprawie, która nas łączy. Zmowa tworzy podziały, tworzy frakcje, tworzy wrogów. Współpraca wymaga wielkości, jaką jest akceptacja własnych ograniczeń i otwartość na pracę zespołową, nawet z tymi, którzy nie myślą tak jak my. W zmowie jesteśmy razem, aby osiągnąć rezultat zewnętrzny. We współpracy pozostajemy razem, ponieważ leży nam na sercu dobro drugiego człowieka, a zatem całego Ludu Bożego, któremu mamy służyć: nie zapominajmy o konkretnym obliczu osób, nie zapominajmy o naszych korzeniach, o konkretnym obliczu tych, którzy byli naszymi pierwszymi nauczycielami w wierze. Paweł mówił do Tymoteusza: „Pamiętaj o twojej mamie, pamiętaj o babci”.

Perspektywa komunii pociąga za sobą jednocześnie uznanie różnorodności, która w nas istnieje jako dar Ducha Świętego. Ilekroć zbaczamy z tej drogi i przeżywamy komunię i uniformizm jako synonimy, osłabiamy i uciszamy życiodajną moc Ducha Świętego obecnego pośród nas. Postawa służby wymaga od nas, powiedziałbym, że wręcz domaga się od nas, wielkoduszności i hojności, aby uznać i przeżywać z radością wielorakie bogactwo Ludu Bożego, a bez pokory nie jest to możliwe. Lubię odczytywać na nowo początek Lumen gentium, te numery 8, 12…: święty, wierny lud Boży. Powracanie do tych prawd, to tlen dla duszy.

Trzecim słowem jest misja. Jest ona tym, co ratuje nas przed zamknięciem się w sobie. Ten, kto jest zamknięty w sobie,  „spogląda z wysoka i z daleka, odrzuca proroctwo braci, dyskwalifikuje stawiającego mu pytania, podkreśla nieustannie błędy innych i jest obsesyjny na punkcie wyglądu. Skierował swe serce ku zamkniętemu horyzontowi swojej immanencji oraz swoich interesów i w rezultacie nie wyciąga nauki ze swoich grzechów ani nie jest prawdziwie otwarty na przebaczenie. To są dwa znaki osoby „zamkniętej”: nie uczy się na swoich grzechach i nie jest otwarta na przebaczenie. Jest to straszliwa korupcja pod pozorem dobra. Należy jej unikać, kierując Kościół na drogę wyjścia poza siebie, misji skoncentrowanej na Jezusie Chrystusie i zaangażowania na rzecz ubogich” (Evangelii gaudium, 97). Tylko serce otwarte na misję sprawia, że wszystko, co robimy ad intra i ad extra, jest zawsze naznaczone odnawiającą mocą powołania Pana. A misja zawsze wiąże się z umiłowaniem ubogich, to znaczy „wybrakowanych”: tych, którym „brakuje” czegoś nie tylko w sensie materialnym, ale także duchowym, uczuciowym i moralnym. Ci, którzy łakną chleba i ci, którzy łakną sensu, są tak samo ubodzy. Kościół jest zaproszony, by wyjść naprzeciw wszystkim biedom i jest wezwany do głoszenia Ewangelii wszystkim, ponieważ wszyscy, w taki czy inny sposób, jesteśmy ubodzy, czegoś nam brakuje. Ale Kościół wychodzi na spotkanie z nimi także dlatego, że nam ich brakuje: brakuje nam ich głosu, ich obecności, ich pytań i dyskusji. Osoba o sercu misjonarza czuje, że brakuje jej brata i z postawą żebraka idzie mu na spotkanie. Misja czyni nas delikatnymi – to ładne: misja czyni nas delikatnymi -, pomaga nam pamiętać o naszym statusie uczniów i pozwala nam wciąż na nowo odkrywać radość płynącą z Ewangelii.

Uczestnictwo, misja i komunia są cechami charakterystycznymi Kościoła pokornego, który słucha Ducha i umieszcza swoje centrum poza sobą. Henri de Lubac powiedział: „Kościół, podobnie jak jego Pan, traktowany jest przez świat jak sługa. I w «postaci sługi» istnieje tu na ziemi [...] Kościół nie jest akademią uczonych, kołem ludzi przebywających na wyżynnych uduchowienia, czy zgromadzeniem geniuszy. Wręcz przeciwnie – garną się do niego wszelkiego rodzaju chromi, ułomni, ubodzy oraz mnóstwo  ludzi przeciętnych [...]. Natomiast człowiek naturalny, nie «nawrócony» jeszcze w tajnikach swego wnętrza, może z trudem – jeśli w ogóle może – rozpoznać w podobnym fakcie spełnienie zbawczej Kenozy, i godny uwielbienia ślad «Bożej pokory»” (Medytacje o Kościele, Kraków 1997, s. 248).

Na zakończenie chciałbym życzyć wam, a przede wszystkim sobie samemu, abyśmy pozwolili się ewangelizować pokorą, pokorą Bożego Narodzenia, pokorą szopki, ubóstwem i prostotą, w jakiej Syn Boży przyszedł na świat. Nawet Magowie, którzy, jak można sądzić, pochodzili z bardziej zamożnych środowisk niż Maryja i Józef, czy pasterze betlejemscy, oddają pokłon, gdy znajdują się przed Dzieciątkiem (por. Mt 2, 11). Upadli na twarz. To nie jest tylko gest adoracji, jest to gest pokory. Magowie stają na wysokości Boga, padając na gołej ziemi. I ta kenoza, to zstąpienie, ta synkatabasis jest tym samym, którego Jezus dokona w ostatni wieczór swojego ziemskiego życia, kiedy  „wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do misy. I zaczął obmywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany” (J 13, 4-5). Konsternacja spowodowana tym gestem wywołuje reakcję Piotra, ale w końcu sam Jezus daje uczniom właściwy klucz do zrozumienia: „Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem» i «Panem», i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wy powinniście sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem” (J 13, 13-15).

Drodzy bracia i siostry, pamiętając o naszym trądzie, unikając logiki światowości, która pozbawia nas korzeni i gałęzi, pozwólmy się ewangelizować pokorze Dzieciątka Jezus. Jedynie służąc i jedynie myśląc o naszej pracy jako o służbie, możemy być naprawdę użyteczni dla wszystkich. Jesteśmy tutaj – ja jako pierwszy – aby nauczyć się klęczeć i wielbić Pana w Jego pokorze, a nie innych panów w ich pustym przepychu. Jesteśmy jak pasterze, jesteśmy jak Magowie, jesteśmy jak Jezus. Oto lekcja Bożego Narodzenia: pokora jest wspaniałym stanem wiary, życia duchowego, świętości. Niech Pan obdarzy nas tym darem, poczynając od pierwotnego przejawu Ducha w nas: pragnienia. Możemy przynajmniej zacząć pragnąć tego, czego nie mamy. I prosić Pana o łaskę pragnienia, o to, żeby stać się mężczyznami i kobietami wielkich pragnień. A pragnienie jest już Duchem działającym w każdym z nas.

Życzę wam wszystkim dobrych Świąt Bożego Narodzenia! I proszę, abyście się za mnie modlili. Dziękuję!

Na pamiątkę tych Świąt chciałbym zostawić jakąś książkę... Ale żeby ją przeczytać, a nie zostawiać w bibliotece, dla naszych tych, którzy otrzymają spadek! Przede wszystkim jedną wielkiego teologa, nieznanego, bo zbyt skromnego, podsekretarza Kongregacji Nauki Wiary, prałata Armando Matteo, która traktuje o zjawiskach społecznych i o tym, jak one prowokują duszpasterstwo. Nosi tytuł Nawrócić Piotrusia Pana. O losie wiary w tym społeczeństwie wiecznej młodości [Convertire Peter Pan. Sul destino della fede in questa società dell’eterna giovinezza]. To prowokacyjne, jest dobre. Druga, to książka o drugorzędnych lub zapomnianych postaciach Biblii, autorstwa ks. Luigiego Marii Epicoco: Kamień odrzucony [La pietra scartata], z podtytułem: Kiedy zapomniani są zbawieni [Quando i dimenticati si salvano]. To ładne. Do medytacji, do modlitwy. Gdy to czytałem, przyszła mi na myśl historia Naamana Syryjczyka, o której mówiłem. A trzecia jest autorstwa Nuncjusza Apostolskiego, Fortunatusa Nwachukwu, którego dobrze znacie. Podjął refleksję nad plotkarstwem i podoba mi się to, co ukazał: że plotkowanie powoduje „roztopienie się” tożsamości. Zostawiam wam te trzy książki i mam nadzieję, że pomogą nam wszystkim iść naprzód. Dziękuję! Dziękuję za waszą pracę i waszą współpracę. Dziękuję.

I prosimy Matkę pokory, aby nauczyła nas być pokornymi: "Zdrowaś Maryjo..."

[Błogosławieństwo]


[1] G. Bernanos, „ Pamiętnik wiejskiego proboszcza”, tłum. Wacław Rogowicz, Warszawa 1961, s. 112.

 

Posłańcy, którzy przygotowują mnie na spotkanie z Panem - adoracja

Zacisze, 21 grudnia 2021

Święci od potomstwa - Opiekun - Dwutygodnik Diecezji Kaliskiej

Pieśń: Witaj Panie

Wstęp: Oto posyłam mojego wysłańca przed Tobą, aby przygotował Ci drogę. Łk 7,27

Panie Jezu, dziękujemy Ci, że pozwalasz nam do siebie przychodzić. W adwencie zapraszasz nas do przygotowania naszych serc na spotkanie z Tobą. Sami tego nie potrafimy uczynić. Dlatego posyłasz każdemu i każdej z nas specjalnych, odpowiednich posłańców - zwiastunów, którzy starają się skłonić nasze serca do Ciebie. Czy rozpoznaję tych Twoich posłańców, Panie Jezu, pośród tysięcy innych - posłańców świata? Czy daję im wiarę i posłuch, skoro w Twoim imieniu przychodzą?

Pieśń: Otwórz me oczy

1. «Nie bój się Zachariaszu! Twoja prośba została wysłuchana. Łk 1

Do Zachariasza zostaje posłany Anioł Pański, aby mu zwiastować narodzenie syna.

Ale stary już kapłan czuje się ukarany przez Boga, który przez wiele lat nie wysłuchał jego prośby.

Dlaczego? Czyżby to jego rodzice tak ciężko zgrzeszyli? Żył z tym piętnem wśród zdziwionych sąsiadów, skąd taka wielka kara dla świątobliwego, przykładnego sługi Pana.

Gdy urodzenie dziecka przez Elżbietę stało się już niemożliwe, nieprawdopodobne - przestał prosić.

Teraz jest przerażony zjawieniem anioła: czy to nie zapowiedź nowej kary? Czyż anioł mógłby kpić z jego hańby? Zagubiony, nie wierzy w Bożą obietnicę. I rzeczywiście, spada na niego nowa niedola - traci mowę. Zachariasz potrzebuje drugiego posłańca, aby wyprostować drogę dla Pana...

Ja jestem podobny do Zachariasza, kiedy przestaję wierzyć w Twoją moc i miłość, zamykam się i zostaję sam ze sobą. Ty potrzebujesz mojej walki o wiarę i wołania... Ratuj mnie, Panie Jezu!

Pieśń: Nim świt obudzi noc

2. Potem żona jego, Elżbieta, poczęła i pozostawała w ukryciu przez pięć miesięcy. «Tak uczynił mi Pan - mówiła - wówczas, kiedy wejrzał łaskawie i zdjął ze mnie hańbę w oczach ludzi» Łk 1,24

Bezpłodność, która dotknęła Elżbietę, uchodziła wśród ludzi za karę Bożą i hańbę.

Do niej posłany zostaje najpierw jej mąż, sam walczący w ciszy o swoją wiarę. Zapewne pisząc na tabliczce, przekazał jej dobrą nowinę otrzymaną w Najświętszym Miejscu światyni. Jednak Elżbieta ukrywa się przed ludźmi przez 5 miesięcy ciąży, nie dowierzając temu, co się dzieje w jej wnętrzu. Czy to naprawdę dziecko, czy może śmiertelny, rosnący w brzuchu guz, co zdarzało się nieraz innym kobietom? Elżbieta potrzebuje drugiego posłańca.

I oto jest! Porusza się w jej wnętrzu! Z dnia na dzień, coraz mocniej się rozpycha - jej dziecko upragnione. To Jan, posłany najpierw do swoich rodziców, jeszcze w łonie swej matki, aby przywrócić im wiarę…

Wtedy Elżbieta przestaje się ukrywać. Już wie, że to sam Pan Bóg zdjął z niej hańbę, zaświadcza o tym przed ludźmi. Elżbieta jest już gotowa na przyjście Pana. Jeszcze nie wie, że On przyjdzie już za chwilę, po prostu zapuka do ich domu...

Panie Jezu, Ty do mnie posyłasz różnych ludzi, aby mnie mobilizowali do walki o moją wiarę. Pozwól mi ich rozpoznać i przyjąć to słowo, które jest od Ciebie.

Pieśń: Jesteś blisko mnie

3. «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię.

Archanioł Gabriel posłany zostaje także do Maryi. A ona w odpowiedzi zadaje mu zaskakujące pytanie o męża. To pytanie pokazuje, że Maryja bardzo się boi. Bo doskonale wie, co stanie się z nią i dzieckiem, jeśli urodzi je jako samotna panna. Prawo nie dawało im żadnych szans: albo śmierć albo wykluczenie ze społeczności, chyba, że sam Bóg cudownie zadziała, jak wtedy, gdy usłyszał skargę wygnanej Hagar i jej dziecka na pustyni.

Jak stanowi przepis Prawa Pańskiego: Nie wejdzie syn nieprawego łoża do zgromadzenia Pana.

Lęk Maryi ustępuje po wyjaśnieniu, że to Bóg zajmie się wszystkim. Jest spokojna i już się nie boi ludzi, godzi się cierpieć upokorzenia, jeśli przyjdą, chce tylko służyć Panu. Maryja ufa słowu posłańca, jest już gotowa na przyjście Pana... I Pan przychodzi do Niej natychmiast:

Oblubienica Józefa staje się Oblubienicą Ducha Świętego i Matką Boga.

Maryjo, Ty z woli Boga jesteś do mnie posłana jako Matka, żebyś zasiała i pielęgnowała małe ziarenko wiary w moim sercu. Przygotuj mnie do spotkania z Panem Jezusem.

Pieśń: Pomódl się Miriam

4. «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Mt 1,20

Do Józefa najpierw zostaje posłana Maryja, jego żona, która mówi mu, że oczekuje Dziecka i co objawił Jej Anioł Pański. Czy Józef uwierzył Maryi?

Sprawiedliwy Józef może jedynie uratować ich przed karą śmierci i to czyni. Jak miałoby jednak wyglądać Jej potajemne oddalenie, jakie byłoby ich dalsze życie? Józef ma wielki problem, a ludzie patrzą, co on uczyni z tą hańbą, która spadła na dwie rodziny z królewskiego rodu Dawida...

I wtedy przychodzi do Józefa drugi posłaniec, który potwierdza słowa Maryi, przychodzi we śnie i przekazuje życzenie, a właściwie prośbę samego Boga:

Józefie, weż tę hańbę Maryi i Jezusa na siebie, weź ich do twojego domu i ochroń ich przed wrogami. Nie bój się ludzi, bo Jezus jest Synem Bożym.

Józef wierzy, że sen i posłaniec, i polecenie jest od Boga. Teraz jest gotowy na przyjście Pana Jezusa - przyjmuje Go do swojego domu.

Panie Jezu, daj mi odwagę przyjmowania z wiarą tych małych niedogodności i trudności, które mi dajesz dla mojego uświęcenia.

Pieśń: Miłość daje nam Pan

5. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: «Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy - Jezusa, syna Józefa z Nazaretu». Rzekł do niego Natanael: «Czyż może być co dobrego z Nazaretu?»

Wysłańcy Pana przychodzą do nas bardzo osobiście, często skrycie, z indywidualną misją.

Natanael spotkał kiedyś takiego wysłańca, którego nikt inny nie widział, tylko on. O tym spotkaniu nikomu też nie powiedział, tylko nosił i rozważał otrzymane przesłanie w swoim sercu; może wahał się, co ma uczynić...

I wtedy jego kolega Filip, okazuje się niespodziewanie kolejnym wysłańcem Pana, który opowiada mu o Mesjaszu, który właśnie przyszedł, o Jezusie. Wszyscy z okolicy dobrze znają Jezusa z Nazaretu, a jeszcze lepiej zapamiętali jego ojca Józefa, bo zasłużył sobie na fatalną reputację w oczach ludzi i okrył hańbą całą rodzinę. Przez niego i do Jezusa podchodzą z dystansem, podejrzliwie, bo nikt nawet nie wie, gdzie i kiedy się urodził, ani kto naprawdę jest Jego ojcem.

Tylko Natanael idzie za Filipem, bez uprzedzeń i podstępu prosto do Jezusa, aby Go naprawdę osobiście poznać. Przygotowany w sercu to na spotkanie, doznaje łaski niezwykłego poznania prawdy - istoty Pana Jezusa. Natanael woła w zachwyceniu i wyznaje prawdę: Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym...!

Jezus rzeczywiście nie jest synem Józefa. On jest Synem samego Boga!

Panie Jezu, udziel mi daru rozeznawania wydarzeń, abym poznał prawdę, którą Ty objawiasz, abym poznał Ciebie.

Pieśń: Boże mój Boże, szukam Ciebie

 

Rozważania przygotował: Tomasz Kosko

Aby posiąść Wszystko trzeba utracić wszystko. Adoracja 16.11.2021

Adoracja 16.11.2021

Biblia w obrazach bezpłatnie :: Jezus spotyka Zacheusza :: Jezus spotyka  Zacheusza, przełożonego celników (Łukasza 19:1-10)

Aby posiąść Wszystko trzeba utracić wszystko.

1. Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Mk 10

Młodzieniec sam nie odczuwa żadnego braku, czuje się w porządku według Prawa, jest bogaty i poważany w społeczeństwie. Pan Jezus go chwali za wierność Prawu Bożemu i dlatego spogląda na niego z miłością. Takiemu, dobrze przygotowanemu duchowo, Pan Jezus proponuje jeszcze więcej: skarb w niebie i drogę do nieba w swoim towarzystwie. Jednak młodzieniec nie rozumie, dlaczego miałby ze wszystkiego rezygnować. Proponowaną możliwość bliskości z Jezusem oraz wiarygodność obietnicy Nauczyciela wycenia niżej niż już posiadany własny majątek i pozycję. Nie przyjmuje nieznanej Miłości. Odchodzi  smutny, jakby wyczuwając swoją stratę. Zostaje mu łaska dobrego smutku, jakby zapowiedź drugiej szansy, którą może jeszcze otrzymać, by ostatecznie pójść za Panem.

Panie Jezu, daj mi nową szansę nawrócenia, jeśli odrzucam Twoje wezwanie.

2. Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło». Łk 19

Zacheusz, celnik, jest uznawany za grzesznika i z tego powodu odrzucany przez ludzi porządnych. Dlatego niespodziewana wizyta Pana Jezusa w jego domu jest ogromną radością i szczęściem. Zacheusz jest wdzięczny i odpowiada na miłość Pana uniżeniem serca, skruchą i miłosierdziem. Hojnie, jakby rozrzutnie rozdaje swoje dobra; my możemy się dziś zastanawiać, czy w ten sposób rozdał wszystko, czy jeszcze mu coś zostało? W zamian za dobrowolne ogołocenie Zacheusz zyskuje nieskończenie więcej - zbawienie wieczne dla siebie i dla całego swojego domu.

Panie Jezu, proszę Cię o łaskę zbawienia dla mnie i moich bliskich.

3. Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie». Mk 12

Niezrozumiały jest ten czyn wdowy, jakaś szalona ufność w Bożą Opatrzność. Ta ufność może być przejawem wdzięczności wobec Boga i Pana Jezusa, Mesjasza który właśnie przed chwilą w swojej mowie ujął się za wdowami, zauważył ich niedolę: cały lud słyszał, jak napiętnował uczonych w Prawie, którzy objadają domy wdów. Może usłyszała i uwierzyła Jego nauce, gdy mówił: nie troszczcie się zbytnio o to co macie jeść, czym się przyodziać albowiem wie Ojciec wasz czego wam potrzeba i waszym potrzebom zaradzi.

Panie Jezu, brakuje mi wiary w Twoje słowo, dziękuję za próby wiary, które mi dajesz, aby mnie ratować.

4. «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go!» I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa.

Niewidomy żebrak na głos Mesjasza, który go przywołuje, zostawia gdzieś na drodze, w ogromnym tłumie wszystko co ma wartościowego, czyli płaszcz, zapewne także i to, co użebrał. Biegnie rozradowany do Pana Jezusa, pewny że będzie wysłuchany. Potem uradowany idzie za Nim drogą, zapewne nie szuka już w tłumie płaszcza. Płaszcz? Nieważne. Znalazł Pana, który go wyzwolił z ciemności! A Pan zadba i o ten drobiazg: znajdą się tacy, świadkowie cudu, którzy Bartymeusza przedtem uciszali, co ten płaszcz mu odnajdą i przyniosą.

Panie Jezu, udziel mi radosnej wolności serca i wdzięczności, że mogę iść za Tobą.

Rozważania przygotował Tomasz Kosko