mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Adwentowy dzień skupienia animatorów na Jasnej Górze 28 listopada 2020

Adwentowy dzień skupienia animatorów Ruchu Rodzin Nazaretańskich, organizowany w ostatnią sobotę przed adwentem, w tym roku przebiegał w nadzwyczajnej formule. 28 XI 2020 r. delegacja animatorów udała się na Jasną Górę, aby uczestniczyć we Mszy św. celebrowanej o godz. 11.00 w kaplicy Matki Bożej przez bp. Andrzeja Siemieniewskiego, Delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. RRN. Następnie – na ręce Księdza Biskupa – członkowie delegacji w imieniu wszystkich animatorów ponowili  Akt oddania się Maryi na wyłączną służbę Kościołowi.

Słowa „Na służbę Kościołowi” stanowią hasło tegorocznego skupienia. Wszyscy animatorzy Ruchu mogli się włączyć w to wydarzenie dzięki transmisji online na kanale YouTube jasnogórskiego sanktuarium.

Homilia ks. bp Andrzeja Siemieniewskiego

Dzisiejszego dnia Ruch Rodzin Nazaretańskich wyruszył w drogę duchową na Jasną Górę, by zanosić głosy uwielbienia i chwały do naszego Boga. Dzieje się to w rzeczywistości wewnętrznego poruszenia ze względu na sytuację w Kościele, która jest trudna, wymagająca i związana z kryzysem.

Ten stan można rozważać z pozycji obserwatora lub w duchu proroczym. Obserwator ocenia sytuację z pozycji widza, czytelnika, który czas próby spotykającej Kościół analizuje zgadzając się lub nie zgadzając się z opiniami innych. Ci, którzy są powołani w Kościele do uważnej postawy muszą przyznać za św. Janem Apostołem, że Bóg jest Bogiem duchów proroczych i nie chce byśmy byli obserwatorami lub komentatorami obecnej sytuacji, ale włączyli się w tę rzeczywistość w duchu proroczym.

Punktem wyjściowym jest słowo Jezusa o dniu próby. Wiemy, że przyjdzie dzień ponownego przyjścia Jezusa na ziemię. Ten dzień objawia się w życiu każdego pokolenia, a także teraz. Słyszymy o ograniczeniach obecności w kościołach, słyszymy złe świadectwo o ludziach Kościoła. W takich sytuacjach Jezus prosi, abyśmy modlili się w każdym czasie, abyśmy mogli uniknąć tego, co ma nastąpić. Św. Jan Apostoł podkreśla, że potrzeba, aby sąd rozpoczął się od Domu Bożego. Jezus daje rady na czas trudny i mówi, że jak to się dziać zacznie, czyli konfrontacja ze złym świadectwem ludzi Kościoła i skandale, abyśmy nabierali ducha i podnieśli głowy, ponieważ zbliża się nasze odkupienie.

Nabranie ducha, czyli napełnianie się Duchem Świętym, odnawianie umysłów, nie branie nic z ducha tego świata, umacnianie się przez hymny, psalmy i pieśni pełne ducha. Podnieście głowy, to znaczy podnieść wzrok ku górze. Rzeczą naturalną jest w sytuacji skandalu popaść w przygnębienie, być pochylonym z powodu trudności. Jezus mówi podnieście głowy i oczekujcie dobrej przyszłości, nie rozpamiętujcie tego, co złe. Tak jak nie można wpadać w przygnębienie, tak samo nie powinniśmy się rozglądać dookoła rozważając przyłączenie się różnych opcji np.: lewicowych, czy prawicowych. Nie są to ostateczne propozycje Boże.

Podnieście głowy, to znaczy, że pomoc przychodzi z góry od Tego, który stworzył niebo i ziemię. Św. Jan jest wzorem wpatrywania się w górę. W Apokalipsie wyznaje, że jest prześladowany za wiarę i zesłany wraz z innymi chrześcijanami na wyspę Patmos. Św. Jan nie wpatrywał się w ziemię, nie rozglądał się wokół szukając pomocy w rzymskich stronnictwach politycznych. Słyszy od Boga słowa: Wstąp tutaj, ja Bóg wytłumaczę ci sytuację, w której się znajdujesz. W czasie Mszy świętej słyszymy słowa: W górę serca. Znaczy to, że jest z nami Pan Jezus i mamy podnieść się tam, gdzie jest Bóg, gdzie Jezus zmartwychwstały zasiada na tronie, tam gdzie są chóry aniołów i świętych, śpiewając razem z nimi Święty, Święty, Święty Pan Bóg zastępów. Echo tej pieśni ma się rozlegać tam, gdzie się udajemy, czyli w naszych domach, rodzinach, grupach spotkań. Im trudniej, tym bardziej podnieśmy nasze głowy, bo Zmartwychwstały Baranek żyje w otoczeniu chórów anioł i świętych. Wraz z nimi jest Najświętsza Maryja Panna. Najświętsza reprezentantka Kościoła, która pierwsza uwierzyła i pierwsza otrzymała błogosławieństwo Pana Jezusa.

W dzisiejszej Liturgii Słowa Pan Jezus udziela przestrogę dla każdego pokolenia, że sąd rozpoczyna się od Domu Bożego. Mamy się modlić, abyśmy nie ulegli pokusie w czasach, które mają przyjść. W czasie prześladowania Kościoła św. Janowi ukazał się anioł i przekazał, że jest coś więcej. Ukazał mu rzekę płynącą od tronu Boga i tronu Baranka. Jest to woda łaski, strumienie wody żywej, strumienie darów Ducha Świętego dające siłę do składania świadectwa, do życia Bożego, do służby Kościołowi. Gdy św. Jan zobaczył Boga i Baranka i tych, którzy oddawali chwałę Bogu, wtedy anioł pokazał mu, gdzie dojdzie po czasie prześladowań Kościoła i gdzie będzie przebywać na wieki. A teraz mówi anioł: Wracaj i mów wszystkim, co widziałeś i usłyszałeś, co ma się stać.

Naszym zadaniem jest żyć z podniesionymi głowami, nabieranie ducha. Mamy nasze serca unosić w górę, żyć z Bogiem, żyć z Najświętszą Maryją Panną w komunii, z chórami aniołów i świętych. Mamy nabierać ducha i podnosić głowy, bo zbliża się nasze odkupienie. Taka postawa, znaczy o wiele więcej niż postawa obserwatora i komentatora. Teraz potrzebni są ci, co mają ducha proroczego. Tylko oni właściwie zareagują na sytuację w jakiej jest Kościół. Bóg jest opiekunem proroków i udziela błogosławieństwa tym, którzy strzegą proroctwa Bożej Księgi. Nie powinniśmy spoglądać na rzeczywistość w postawie komentatora lub obserwatora. Naszą postawą jest duch proroczy i reagowanie w duchu chrześcijańskim i maryjnym.

Nie zniechęcać się swoimi błędami. Konf. 24 11.2020

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 24 listopada 2020

Thomas Alva Edison człowiek dzięki któremu zatarła się granica miedzy dniem  a nocą - Systemy Fotowoltaika

Thomas Alva Edison

Przez upadki stajemy się bardziej pokorni i przyznajemy, że dobro jest łaską Bożą. Człowiek, który upadł już wie, że ufność może pokładać tylko w Bogu i w Nim szukać ratunku. Jest takie powiedzenie, że człowiek jest mocny tylko wtedy, gdy zabezpieczy wszystkie swoje słabe strony. Człowiek wierzący wie, że jest tylko wtedy mocny, jeśli jego słabe strony zabezpiecza Bóg, któremu ufa.

Św. Maksymilian Kolbe powiedział: Jak można mieć odwagę być świętym, jeśli jest się słabym grzesznikiem? Jeśli jakiegoś drania Matka Boża podniosła do świętości, o jakiej nawet nie myślał, to i my starajmy się o świętość. Maryjo, jeśli wpadnę do piekła, to i innych do niego pociągnę, a jeśli pozwolisz mi, abym poszedł do nieba, to innych do nieba pociągnę.

Z upadków mamy powstawać, ale w nich nie trwać. Powinniśmy wyciągać do Boga ręce, uczyć się powstawania z upadków i ciągle iść za Jezusem. Św. Faustyna miała swoje słabości, jak wszyscy ludzie, ale potrafiła przeprosić i innych budowała taką postawą. Jeśli myślimy, że święci byli bez grzechu, to się mylimy. Oni chcieli być ratowani przez Boga.

W Psalmie 40 czytamy: „Złożyłem w Panu całą nadzieję, On pochylił się nade mną i wysłuchał mojego błagania. Wydobył mnie z dołu zagłady i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki. Włożył w moje usta śpiew nowy: pieśń dla naszego Boga”. (Ps 40, 1-4)

W walce ze słabościami warto wyznaczać sobie małe odcinki. Pokonanie wszystkiego naraz jest trudne. Jeśli wyznaczamy sobie małe etapy, to możemy dojść do celu. Zimą w górach dwaj turyści pokonywali trudny etap wspinaczki. Nagle jeden z nich złamał nogę. Drugi starał się go dociągnąć do obozu, ale sam zaczął się ześlizgiwać i w końcu odciął linę z kolegą, aby ratować się samemu. Do obozu wrócił ze złamanym sercem. Jednak ranny w cudowny sposób został ocalony. Wracając wyznaczał sobie krótkie odcinki: tylko do tego kamienia, tylko do tej zaspy. Do obozu dotarł żywy. W życiu duchowym też powinniśmy wyznaczać sobie małe etapy, aby dojść do celu.

Kiedy rozpoczęły się ostatnie strajki zastanawiałem się, jak Jezus na nie by zareagował. Przecież On, kiedy był skazywany na śmierć, tłum krzyczał przeciwko Niemu. Jezus widząc skandujący tłum przeciwko Niemu mógł powiedzieć w swoim sercu: „Ojcze jest za kogo umierać. Oni naprawdę potrzebują tej ofiary, by mogli przejrzeć na oczy i zacząć powstawać z upadku. Ofiara Jezusa ma sens, ponieważ On oddał życie, aby każdy człowiek mógł być jedno z Nim.

Bóg nas zna i chce nam okazać pomoc. Nie zobaczymy, jak bardzo potrzebujemy pomocy, jeśli nie poznamy własnych słabości. Jeśli je poznamy, wtedy będziemy mogli krzyczeć, aby nas ratował i pozwolił nam być takimi, jak On.

W proszeniu o pomoc potrzebna jest wytrwałość. Św. Jan Paweł II za św. Michałem Kozalem powiedział, że od przegranej gorszy jest upadek ducha. Wątpiący przestaje być sojusznikiem Boga. Wielu przestaje walczyć, ponieważ nie mają dobrego przewodnika. Edison zanim zbudował żarówkę przeprowadził około 10 tysięcy prób. Ile razy w tym czasie mógł przeżywać zwątpień, ile razy mógł się zdenerwowany. Jednak miał cel i wiedział, że drogą prób osiągnie cel.

Na koniec podzielę się pewną anegdotą – co to znaczy być dzieckiem. Pewna matka przyszła z małym synkiem do zakrystii, aby porozmawiać z siostrą zakonną. Chłopiec widząc kielich, podszedł do niego wziął do ręki hostię i ucałował ją. Zakonnica zwróciła mu uwagę, że hostia jest jeszcze przed konsekracją i nie ma w niej Pana Jezusa. Chłopiec jej odpowiedział: To jeśli jeszcze nie ma tu Jezusa, to mój całus na Niego już czeka.

Niech Matka Boża nas prowadzi, szczególnie w naszych powrotach do Jezusa. Panie chcę przy Tobie trwać i okazywać Ci moją skruchę i wdzięczność. Bądź uwielbiony.

Nie przypisywać sobie cnót. Konf. 10.11.2020

Konferencja, ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze 10.11.2020

Nie bój się być wielkim

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus uczy nas, co to znaczy być małym: uznawać swoją nicość, oczekiwać wszystkiego od Boga, nie gromadzć mienia, nie przypisywać sobie cnót, które się pełni, lecz uważając się za niezdolnego do czegokolwiek uznać, że Bóg składa w ręce swego dziecięcia skarb cnoty, aby się ono nim posługiwało według potrzeby, ale skarb pozostaje zawsze własnością Boga, wreszcie nie zniechęcać się swymi błędami. Ten program św. Teresy to zachęta do walki z naszą pychą. Każde zdanie jest pomocą w tej walce, pomocą w kruszeniu naszej pychy.

Nie przypisywać sobie cnót... W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus mówi, że powinniśmy uznawać, że "słudzy nieużyteczni jesteśmy". Jesteśmy sługami nieużytecznymi, bo robimy to, co do nas należy.

Jakieś cnoty mamy, ale problemem jest: jak na nie patrzymy. Czy one są moim dorobkiem, czy na nich mogę budować moje życie?

Św. Teresa mówi do swojej siostry:

- Nie przestaję powtarzać Panu Bogu: O mój Boże, błagam Cię, zachowaj mnie od tego nieszczęścia, bym Ci była niewierną!

- O jakiej mówisz niewierności?

- O myśli pochodzącej z pychy, nad którą bym się dobrowolnie zastanawiała, na przykład: zdobyłam tę lub ową cnotę, jestem pewna, że mogę ją praktykować...

Pamiętamy, jak święta Teresa z Avila opisała etapy życia wewnętrznego, kolejne "mieszkania"... Możemy się zastanawiać: w którym "mieszkaniu" ja już jestem. To może być pułapka szatana - taka myśl, że: "ja już coś mam, jestem zaawansowany w życiu wewnętrznym"...

W naszych materiałach jest historia prawdziwie świątobliwego brata Zenona, kuszonego przez diabła. Zenon odpierał wszystkie pokusy, wreszcie diabeł podsunął mu myśl: "jesteś święty". Także tę pokusę przez dłuższy czas odpędzał, jednak w końcu zaczał trochę wierzyć we własną świętość - "jestem święty". Wtedy zaczął upadać w kolejne grzechy: nieczyste, zaniedbania modlitwy i gorliwości. Przez jakiś czas walczył i powstawał z grzechów. Te zwycięstwa wzbudziły w nim pychę - "jestem silniejszy od szatana". Ostatecznie jednak szatan zwyciężył - podpowiedział Zenonowi, zawstydzonemu swoimi grzechami inną myśl: "po co się męczysz, po co ci to wszystko, przecież nigdy nie będziesz święty", Zenon uległ tej pokusie, zniechęcił się, zrezygnował z walki...

Taka myśl, że: "ja muszę coś osiągnąć", to może być pułapka szatana...

Można przypisać sobie cnotę i pogubić się...

Jak rozpoznać, czy nie przypisujemy sobie cnót? Jak się zachowujemy, gdy słyszymy krytykę pod swoim adresem?

Ktoś może ci zarzucić "jesteś pijakiem!" albo "jesteś plotkarką!". Możesz być zdenerwowany, oburzona, bo to przecież nieprawda, bo przecież postępujesz właściwie...

Gdybyśmy nie przypisywali sobie cnót, to mimo krytyki zachowalibyśmy pokój w sercu.

Być małym, a to jest przeciwieństwem pychy, która chce żebym był wielki, to jest trud. To nie jest łatwe.

Pan Bóg przez próby wiary oczyszcza nas z naszej pychy. Mamy kierunek działania: nie przypisywać sobie cnót. Jeśli wychodzi jakaś nasza złość, to wiemy dlaczego i musimy nad tym pracować.

Maryja nie przypisuje sobie cnót - jest pełna łaski, opiera się tylko na łasce Boga.

Idąc tą drogą doświadczymy trudu i prób wiary.

Ale wtedy nie przyglądajmy się sobie, wpatrujmy się w naszego Pana, żeby to On mógł w nas żyć.

Żebyśmy dzięki Niemu mogli pełnić cnoty, które nam daje: trzeźwość, roztropność, odznaczali się wiarą, miłością i cierpliwością, skromnością, unikali plotek, uczyli dobrego, jak kochać męża

i dzieci - wszystkie te cnoty, o których pisze do Tytusa św. Paweł w dzisiejszym czytaniu.

Nie gromadzić mienia. Konf. 3.11.2020

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 3 listopada 2020

Komentarz do Ewangelii: Opowieść o bogaczu i Łazarzu - Opus Dei

Kiedy zapytano św. Teresę z Lisieux, jak rozumieć jej radę, aby przed Bogiem być jak dziecko, odpowiedziała, że być małym to: uznawać swoją nicość, oczekiwać wszystkiego od Boga, niczym się nie kłopotać, nie przypisywać sobie cnót, nie zniechęcać się swoimi błędami i nie gromadzić mienia. Gromadzenie mienia sprawia, że nie jesteśmy w stanie oczekiwać wszystkiego od Boga.

Zapewne pamiętamy modlitwę z Księgi Przysłów: „Proszę Cię Panie...nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty nie stał się niewiernym i nie rzekł: «A któż jest Pan?» lub z biedy nie począł kraść i imię mego Boga znieważać.” (30, 7-9)

Porównując Boże Słowo ze słowami św. Teresy dochodzimy do wniosku, że człowiekowi sytemu i z zapasami mienia łatwo grozi oddalenie serca od Boga. Taki mówi: „a któż jest Pan?”, bo Bóg jest jemu niepotrzebny. Zapasy to niszcząca siła sprawiająca, że Bóg staje się człowiekowi obojętny. Człowiek wierzący zabiega o żywą więź z Bogiem i oczekuje wszystkiego od Niego. Jeśli zapasy stają się przeszkodą do realizacji takiej postawy, Bóg może go pozbawić zapasów.

Jest ubóstwo faktyczne, gdy człowiekżyje ubogo i nie ma zapasów i ubóstwo pozorne, gdy człowiek mając zabezpieczenie materialne żyje skromniej. Pewien człowiek, który nie lubił się podkreślać swojego stanu posiadania miał „małego fiata”. Został przez znajomych zachęcony, aby kupił używany samochód „zachodniej” marki, który faktycznie uczyni go ubogim. Samochód okazał się tak kosztowny w naprawie i eksploatacji, że nie tylko pochłonął wszystkie oszczędności, ale jeszcze zmusił do zaciągnięcia długu. Sprawdziła się rada znajomych, że „zachodni” samochód uczynił go faktycznie ubogim pozbawiając zapasów.

Człowiek czuje się bezpieczny finansowo, kiedy pracuje i zarabia pieniądze, a nawet może oszczędzić na zapas. Gdy zbliża się czas emerytury i okazuje się, że wypracowane środki ledwie mogą starczyć na niewielką emeryturę, pojawia się niepokój. Jak się utrzymać, kiedy skurczą się rezerwy? Dopóki jest się zdrowym i silnym można pracować nawet w wieku emerytalnym. Jak będzie jeśli nie będzie można dorobić? Można postawić pytania: czy tylko oszczędności zabezpieczają naszą przyszłość? Myśląc o przyszłości, czy możemy liczyć na tylko na siebie? Doświadczenie wskazuje, że nie warto liczyć wyłącznie na zapasy, które łatwo mogą się stać makulaturą, albo nie będzie można ich podjąć z powodu limitów wypłat. Bóg nie zapomina o swoim dziecku. Nasz stosunek do gromadzonych zapasów jest sprawdzianem, czy rzeczywiście oczekujemy wszystkiego od Boga.

Zapasy dotyczą nie tylko spraw materialnych. Siostra św. Teresy, Celina uskarżała się na swoją słabą pamięć, która nie pozwala jej zapamiętać słów i wersetów z Pisma Świętego i nimi wzmacniać swoją pobożność. Święta jej odpowiedziała: „Chciałabyś mieć bogactwa, zbierać zapasy. Opierać się na tym, to opierać się na rozpalonym żelazie. Zawsze pozostanie znak.”

Chcielibyśmy się oprzeć na określonych dobrach, a nie na Bogu. Jeśli nie opieramy się na Bogu i nie troszczymy się by z Nim nawiązywać więź, to na czy się opieramy? Jeśli nie opieramy się na Bogu, pozostanie w nas rana, jak po dotknięciu rozpalonego żelaza wymagająca leczenia. Tylko oparcie się na samym Bogu uczyni nas rzeczywiście szczęśliwymi.