mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Braterskie upomnienie. Konf. 12.09.2017

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 12 września 2017

Podobny obraz

W niedzielnej Liturgii Słowa usłyszeliśmy Ewangelię o braterskim upomnieniu:Gdy brat twój zgrzeszy, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik! Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. (Mt 18,15-20)

Upominanie jest związane z niedoskonałościami i brakami innych osób. Jezus poleca, aby kiedy dostrzeżemy taki stan u naszego bliźniego, najpierw zwrócili się do niego osobiście. Jeśli upomnienie będzie nieskuteczne, wtedy możemy prosić o pomoc inne osoby, a gdy nie zmieni swojego postępowania, można zwrócić się o interwencję wspólnoty Kościoła. Gdy upomnienie wspólnoty nie przyniesie skutków, to, jak to powiedział Jezus: niech ci będzie jak poganin i celnik. Poganie i celnicy, kobiety cudzołożne czy trędowaci w czasach Jezusa, nie były uznawani za dobrych ludzi, wzbudzali niechęć i pogardzano nimi. Jednak to właśnie osoby z tej grupy społecznej do Jezusa lgnęły i doświadczały w pierwszej kolejności miłosierdzia. Sytuacja bycia odsuniętym, wyizolowanym, osamotnionym stwarza okoliczności, by otwierać się na miłosierdzie Boże. Dlatego właśnie oni mieli wyjątkowe warunki, by otworzyć się na Boże działanie.

Słowo Boże nie kończy się na potępieniu opornego na upomnienia, jest dalsza możliwość działania. Jezus wzywa do modlitwy, do wspólnej i zgodnej modlitwy za człowieka niesłuchającego głosu innych. Cała „procedura” upominania ma swoje ostateczne rozwiązanie w modlitwie do Boga.

Ewangelia powyższa dotyczy nie tylko innych, ale też mnie osobiście. Mogę najpierw samego siebie upomnieć, a gdy będzie to bezowocne może dostrzec moją sytuację ktoś z boku i zwrócić mi uwagę. Gdy go zlekceważę, co raz więcej osób może widzieć mój problem. Gdy i ich nie posłucham, pozostaje jeszcze modlitwa do Boga, który  może podnieść z upadku.

Dzisiejsze czytania zachęcają nas do zakorzenienia się w Panu Jezusie (podobnie, jak kiełkująca roślina zanim wyrośnie najpierw wypuszcza korzenie, aby mieć skąd czerpać siły do wzrostu). Powinniśmy ze wszystkim zwracać się najpierw do Pana Jezusa. Bez Jego pomocy nasze działania nie przyniosą efektu. Udzielanie dobrych rad, napominanie nie zmieni naszego bliźniego, jeśli nie będziemy prosić o interwencję Jezusa. Nie jest istotne to, że jesteśmy niedoskonali. Najważniejsze jest byśmy zwracali się do Pana Jezusa. Chodzi o autentyczne życie z Nim, autentyczne pragnienie Jego obecności, czyli o zakorzenienie się w Nim.

Możemy okazywać się obojętni na wady innych. Myślimy: to nie mój problem, nie moje życie, nie obchodzi mnie to. Próbujmy popatrzeć na wydarzenia, które daje nam Bóg, nie jako coś, co zaburza nam święty spokój, ale jako na pomoc w naszym nawracaniu się. Chodzi o to, byśmy rzeczywiście zwracali się do Niego, doświadczali Bożego działania, życia i obecności.

Posyłam anioła przed tobą. Konf. 5.09.2017

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 5 września 2017

Podobny obraz

Leonardo da Vinci - Zwiastowanie (1470 - 1473) Galeria Uffizi

Bóg objawia swoją miłość w różnorodny sposób. Przejawem tej miłości jest między innymi dar zapowiedziany w Starym Testamencie w Księdze Wyjścia, a dokładnie w najstarszej jej części – w Księdze Przymierza. Zapisana została tam Boża obietnica wobec tych, co zachowają przymierze z Bogiem. Oto treść tej obietnicy: „Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. Szanuj go i bądź uważny na jego słowa. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się tak do ciebie.” (Wj 23, 20-22) Prawdziwości i realności tych słów w sposób szczególny doświadczyła Święta Rodzina.

Bóg posłał anioła Gabriela do Maryi. Ona uszanowała słowa, które od niego usłyszała i przyjęła je w pokorze. Uznała, że Bóg jest obecny w tym posłaniu. Nie tylko uważnie wysłuchała, wyrażając swoją zgodę, ale też w twórczy sposób odniosła się co usłyszała. Anioł dla podkreślenia mocy Bożego Słowa, powiedział, że Jej starsza krewna znajduje się w stanie błogosławionym. Twórcza współpraca Maryi wyraziła się w gotowości odwiedzenia krewnej i udzielenia jej pomocy. Maryja ruszyła natychmiast mając do pokonania drogę ok. 130 km. Podróżowała prawdopodobnie sama, choć być może towarzyszył Jej Boży wysłannik.

Święty Józef doświadczył kilku Bożych interwencji w chwilach ważnych dla Świętej Rodziny.

Pierwsza interwencja związana była z jego wahaniem, jaką decyzję powinien podjąć, gdy spostrzegł, że Maryja jest w stanie błogosławionym po powrocie z kilkumiesięcznego przebywania w Ain Karim. Kiedy już podjął decyzję o Jej oddaleniu, w czasie snu ukazał się mu Anioł mówiąc: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło.” (Mt 1, 20) Józef potraktował poważnie usłyszane słowa. Spotkanie z aniołem zmieniło Józefa i jego nastawienie do Maryi. Zmienił decyzję i od razu przyjął Maryję.

Druga interwencja miała miejsce w Betlejem po narodzeniu Jezusa. Józef słysząc o zagrożeniu życia nowonarodzonego Dziecka, natychmiast w środku nocy wyrusza w drogę wyznaczoną przez anioła do dalekiego Egiptu. Józef potraktował na serio jego słowa i okazał posłuszeństwo udając się do obcego kraju.

Po kilku latach Bóg zainterweniował po raz trzeci posyłając anioła do Józefa przebywającego wraz z Rodziną w Egipcie. Posłaniec nakazuje powrót do kraju. Rodzina mogła wrócić bezpiecznie, ponieważ umarł Herod, który zagrażał życiu Jezusa. Na wezwanie anioła Józef natychmiast udaje się wraz Maryją i Jezusem w drogę powrotną.

Czwarta interwencja ma miejsce, kiedy powstał dylemat, gdzie konkretnie Rodzina ma się osiedlić. Anioł skierował Rodzinę do Nazaretu w Galilei .

Na przykładzie doświadczeń Świętej Rodziny widzimy, że Bóg jest wierny swoim zapewnieniom. Kiedy posyła swojego anioła przestrzega, aby szanować jego słowa. Maryja i św. Józef byli posłuszni aniołowi i szanowali jego słowa. Ich odpowiedź była pełna. Dzięki pomocy anioła dotarli do miejsca, które im Bóg wyznaczył.

Również do nas Bóg posyła swojego anioła, by nas strzegł i prowdził na drogach ziemskiego pielgrzymowania. Pomoc otrzymujemy nie tylko w wymiarze doczesnym, ale także w wymiarze duchowym. Kiedy nasze zbawienie jest zagrożone na skutek naszego zniechęcenia, buntu czy sprzeciwu wobec Boga, to otrzymujemy anielską pomoc, która jest wyrazem szczególnej Bożej troski i miłości o nas. Interwencje mają także miejsce w szczególnych zagrożeniach czy niebezpieczeństwach mogących nas zniszczyć.

Pan Jezus powiedział: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie.” (Mt 18, 10) Aniołowie w niebie wpatrują się w oblicze Boga, by na Jego polecenie, natychmiast interweniować w sytuacji zagrożenia najmniejszych. Słowo Boże warto rozważać, aby dostrzec, jak Bogu zależy na każdym człowieku, a zwłaszcza najmniejszym. Bóg chce, by każdy otrzymał pomoc i doszedł do miejsca, które mu On wyznacza.

Czego nam potrzeba w życiu wewnętrznym, byśmy byli gotowi do podejmowania współpracy z naszym aniołem? Nie zawsze jest to proste i oczywiste, jak było dla Świętej Rodziny. Anioł stróż pomaga przez całe życie, nie tylko w dzieciństwie, dlatego szanujmy go, bo jest dany nam ku pomocy, słuchajmy i bądźmy mu posłuszni.


Teksty na I, II, III i IV spotkanie grup dzielenia - wrzesień 2017

    Kim jest Maryja

4. W szkole Maryi, najdoskonalszej uczennicy Chrystusa

Maryja przez trzydzieści lat niejako chłonęła Bożą obecność swojego Syna. Dlatego też Jej oblicze w sposób najdoskonalszy odtworzyło Oblicze Chrystusa, i to jest Jej wielkość. Jak bardzo musiało Chrystusowi zależeć na tym, by stworzyć to Arcydzieło - najdoskonalszy swój obraz - skoro poświęcił Maryi aż trzydzieści lat. Ona stale chłonęła Jego myśli, Jego pragnienia i Jego wolę, stając się przez to coraz bardziej jedno ze swoim Synem.

Powinieneś więc też, tak jak Maryja, chłonąć Jego myśli i pragnienia, aby później nimi żyć. Powinieneś całkowicie i do końca naśladować Maryję w otwarciu się na to wielkie Chrystusowe dzieło kształtowania każdego z nas na Jego podobieństwo.

On pragnie również w tobie ukształtować swoje Oblicze, tak jak zrobił to ze swoją umiłowaną Matką (1).

Jan Paweł II wskazuje na słowa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, który „opisuje, jak wspaniała jest jedność między Synem i Matką: «Jest Ona do tego stopnia przemieniona w Ciebie przez łaskę, iż już nie Ona żyje, nie Ona jest, jedynie Ty jeden, o mój Jezu, który żyjesz i królujesz w Niej (...). Ach, gdyby znano chwałę i miłość, jakie odbierasz w tej istocie cudownej (...). Maryja jest tak dogłębnie z Tobą zjednoczona (...), albowiem płomienniej Cię miłuje i doskonalej sławi niźli wszystkie inne stworzenia społem»” (2).

Dlatego święty papież w Liście o różańcu naucza, że mamy iść do Chrystusa w „szkole Maryi”: „Chrystus jest Nauczycielem w całym tego słowa znaczeniu, jest objawiającym i samym Objawieniem. Nie chodzi jedynie o nauczenie się tego, co głosił, ale o nauczenie się Jego samego. Jakaż nauczycielka byłaby w tym bieglejsza niż Maryja? Jeśli ze strony Boga to Duch Święty jest wewnętrznym Nauczycielem, który prowadzi nas do pełnej prawdy o Chrystusie (por. J 14,26; 15,26; 16,13), wśród istot stworzonych nikt lepiej od Niej nie zna Chrystusa; nikt nie może, tak jak Matka, wprowadzić nas w głęboką znajomość Jego misterium” (3).

Tę prawdę potwierdzają święci. Św. Faustyna powiedziała o Maryi: „Ona mnie nauczyła wewnętrznie kochać Boga i jak we wszystkim pełnić Jego świętą wolę. Radością jesteś, Maryjo, bo przez Ciebie Bóg zszedł na ziemię [i] do serca mego” (4).

Św. Maksymilian Kolbe uczy: „Przez Maryję idzie się do Jezusa i właśnie ta droga jest najpiękniejsza, najmilsza i najpewniejsza. Powierzywszy się Sercu Matki, takiej Matki, dochodzi się do Serca Syna (...) i Maryja sama Go nam przynosi i w sposób nadzwyczaj pocieszający, w sposób, jakiego tak bardzo potrzebujemy” (5).

I dodaje:

„Przez kogo Jezus przyszedł na ten świat? Kto wychował Pana Jezusa? Komu był On posłuszny? Wychowała Go Matka Najświętsza, Ona to własną piersią Go karmiła. Jej był posłuszny nawet w ciągu trzechletniej swej pracy apostolskiej i niejednokrotnie podkreślał, iż pełni wolę Ojca swego. Pan Jezus narodził się z Matki najświętszej, potrzebował Jej pomocy. Ona Go wykarmiła, wychowała i wiele się dla Niego natrudziła.

Cóż nam pozostaje?

Pozwolić się wychować Matce Najświętszej na wzór Pana Jezusa. Widzimy stąd, że jasna jest tu rola Matki Najświętszej. Święci czasów minionych czyż nie dlatego zostali świętymi, że wychowywała ich troskliwie Najlepsza Matka – Maryja? Wszyscy święci wychowywali się na rękach Matki Najświętszej, gdyż wszystkie łaski, które w życiu dla uświęcenia swego otrzymali, przeszły przez ręce Niepokalanej Pośredniczki wszelkich łask” (6).

Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort wyjaśnia: „Cała doskonałość nasza polega na upodobnieniu się do Chrystusa Pana, na zjednoczeniu z Nim i poświęceniu się Jemu”, zaś „ze wszystkich stworzeń najpodobniejsza do Chrystusa Pana jest Matka Najświętsza”. Dlatego „Bóg Syn pragnie się codziennie kształtować w swoich członkach i niejako wcielać przez ukochaną swoją Matkę” (7).

(1) Por. Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze, III.4.3. Rola Słowa Bożego w modlitwie; (2) Św. Ludwik Maria Grignion de Montfort, Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP, 63 w: Jan Paweł II, List do Braci i Sióstr z rodzin montfortiańskich (2003), 4; (3) Jan Paweł II, List o różańcu Rosarium Virginis Mariae, 14; (4) Dzienniczek, 40; (5) Pisma, 1211; (6) Konferencje, 25; (7) Traktat o prawdziwym nabożeństwie do NMP, 120, 31.

 

3. Wiara Maryi jako postawa dziecięctwa

„W Liście apostolskim Novo millennio ineunte napisałem, – uczy św. Jan Paweł II – że «do Jezusa nie można dotrzeć inaczej jak tylko przez wiarę» (p.19). Taka była właśnie droga, którą postępowała Maryja przez całe swe ziemskie życie, i jest to droga Kościoła pielgrzymującego aż do końca czasów” (1).

Życie Maryi to nieustanne zawierzanie siebie Bogu. Pomiędzy Maryją a Bogiem dokonywała się stale przedziwna komunia osób, zbudowana na ufności, na całkowitym i stale ponawianym zawierzeniu (2).

Św. Jan Paweł II powie: „Maryja uczy nas pokornego uznawania «niezbadanych wyroków» i «niezgłębionych dróg» Boga”. Ta, „która z odwiecznej woli Najwyższego znalazła się – rzec można – w samym centrum owych «niezgłębionych dróg» oraz «niezbadanych wyroków» Boga, poddaje się w półcieniu wiary, przyjmując całkowicie i z sercem otwartym to wszystko, co było przewidziane w planie Bożym” (3).

Gdy rozważamy postawę Tej, która prowadzi nas „w pielgrzymce wiary”, nasuwa się pytanie: gdzie tkwi tajemnica tak wielkiego zawierzenia Maryi i Jej tak doskonałego poddania się woli Bożej?

Szukając odpowiedzi spróbujmy spojrzeć na życie Maryi w świetle jednego z Chrystusowych wezwań: „Uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: «Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?» On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego»” (Mt 18, 1-3).

W zawierzeniu Maryi uwidacznia się bardzo wyraźnie Jej postawa dziecka.

W momencie Zwiastowania, kiedy stanęła w obliczu wielkiej Bożej tajemnicy, zadaje tylko jedno, i to najprostsze z pytań, jakie miała przecież prawo stawiać: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34).

Maryja jako bardzo młoda, kilkunastoletnia wówczas dziewczyna zapewne nie miała jeszcze takiej wiedzy, jaką mieli uczeni w Piśmie. Stąd też wynikała prostota Jej zachowania. W chwili Zwiastowania wiedziała tylko, że Bóg oczekuje na Jej zgodę – i Ona od razu godzi się.

Jej „tak”, powiedziane Bogu bez wahania, świadczy, że patrzyła Ona na wysłańca Bożego oczami ewangelicznego dziecka.

Dziecko, choć nie ma ani rozległej wiedzy, ani doświadczenia, nie potrzebuje zbyt wielu wyjaśnień, bo jego pełne ufności i nadziei serce wszystkiemu wierzy. Maryja też nie potrzebowała dokładnego i wyczerpującego uzasadnienia.

Kiedy dokonywało się Wcielenie i kiedy dotykała jednej z najgłębszych Bożych tajemnic, rozważała ją w ciszy serca, godząc się jednak na to, że pozostanie ona dla Niej tajemnicą.

Tę postawę dziecięcej ufności wobec Boga widzimy w całym Jej życiu, zwłaszcza w wydarzeniach, które były dla Niej najtrudniejszymi próbami wiary (4).

Cechą charakterystyczną drogi do świętości jest przechodzenie przez próby wiary – przez doświadczenia, które mogą być niekiedy bardzo trudne, ponieważ w momencie ich przeżywania nie zawsze będziemy w stanie zrozumieć zaistniałą sytuację. Jeżeli otrzymamy łaskę pewnego zrozumienia niektórych prób, to najczęściej dopiero po ich przejściu. Wcześniej na ogół odnosimy wrażenie, że znajdujemy się w sytuacji bez wyjścia (5).

Maryja przechodziła przez szczególnie trudne próby zawierzenia Bogu. Jej „pielgrzymowanie” w wierze było nieustannym przeżywaniem coraz to nowych sytuacji przekraczających ludzkie możliwości zrozumienia. I wtedy okazywała Ona „pełną uległość rozumu i woli wobec Boga” (Sobór Watykański II, Dei Verbum, 5) (6).

(1) List do Braci i Sióstr z rodzin montfortiańskich (2003), 7; (2) „Oto Matka twoja”, 1.2.Próby wiary w Jej życiu; (3) Redemptoris Mater, 14 (4) „Oto Matka twoja”, 1.5.Duchowe dziecięctwo Maryi; (5) Tamże, 1.1.Próby wiary; (6) Tamże, 1.2.Próby wiary w Jej życiu.

 

Spotkanie 2.

Pokorna Służebnica Pańska

Bóg wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy, mówi Magnificat, bo Ona, będąc Niepokalaną, pełną łask, uważała się za najmniejsze stworzenie na świecie, mniejsze niż proch. I tak żyła. Bóg zachwycił się Nią i dlatego Ją wybrał, wybrał Jej łono na miejsce, gdzie począł się nasz Zbawiciel. Z powodu Jej małości, z powodu świadomości, że znaczy mniej niż proch, w najdoskonalszy sposób mógł Ją zamieszkać. W Magnificat Maryja śpiewa historię ludzkości, śpiewa, że Bóg „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (1).

Pan, „cichy i pokornego serca” (Mt 11, 29), woli prostaczków, którym objawione jest królestwo Boże (por. Mt 11, 25); oni są wielcy w Jego oczach i na nich patrzy (por. Iz 66, 2). Otacza ich szczególną miłością, ponieważ sprzeciwiają się „pysze tego życia”, która pochodzi ze świata (por.
1 J 2, 16). Maluczcy mówią Jego językiem – językiem pokornej miłości, która wyzwala. Dlatego Bóg powołuje ludzi prostych i gotowych, by byli Jego rzecznikami i im powierza objawienie swojego imienia i tajemnic swego Serca (2).

Maryja króluje przez świadomy wybór bycia „niewolnicą Pańską”. Ma Ona tylko jedno pragnienie – spełnić wolę Tego, który jest dla Niej wszystkim. Swoją postawą stale powtarza Bogu – „fiat”; przyjmuje każdą formę objawienia się woli Bożej jako najcenniejszy dar. Tak przechodzi przez życie Ta, która jest pierwszą wśród wszystkich stworzeń.

Maryja w niczym nie szuka siebie. Całym swoim życiem służy, choć jako Matka Syna Bożego będzie powołana na Królową wszelkiego stworzenia.

W Nazarecie była uważana za zwyczajną kobietę i matkę. Jako żona cieśli nie miała żadnego liczącego się miejsca w hierarchii społecznej.

Ta, która jest Matką Boga, znika w tłumie zwyczajnych ludzi. Niczego dla siebie nie pragnie. Całą swoją postawą stwierdza: Jestem „niewolnicą Pańską”, mnie nic się nie należy. Oczekuję jedynie tego, co wynika z woli Bożej.

Królowanie Maryi wyraża się niezmiennie służbą. Chce Ona być niewidoczną, chce zniknąć – aby ludzie kierowali swój wzrok na Tego, który jest jedyny i najważniejszy (3).

W okresie publicznej działalności Chrystusa Maryja pozostaje całkowicie w cieniu Syna i nadal żyje swoim „fiat”. Żyje w ukryciu, by nie przesłaniać Jezusa. Jest dyskretna nawet w swoim współcierpieniu z Synem, kiedy stojąc pod krzyżem w pełni się z Nim jednoczy. (…)

Po Wniebowstąpieniu Jezusa Maryja służy tworzącemu się Kościołowi. Towarzyszy mu w najważniejszych wydarzeniach, razem z nim przeżywa Zesłanie Ducha Świętego. Żyje jednak w cieniu ustanowionej przez Chrystusa hierarchii Kościoła, w cieniu Apostołów. Oni zaś szanują to Jej szczególne pragnienie pozostania ukrytą (4).

Bóg, gdy ma kogoś wybrać, zawsze wybiera maluczkich. (…) Tak stało się również z ustanowieniem narodu wybranego – najmniejszego spośród narodów. (…) Tak też było z namaszczeniem dokonanym przez Samuela, któremu Bóg zalecił: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”. I tak wybrany został najmłodszy, Dawid, ten, którego nawet nie było w domu przy ojcu, bo musiał pilnować owiec.

My wszyscy na mocy Chrztu zostaliśmy wybrani przez Pana. (…) Chrześcijańska wierność, nasza wierność, polega po prostu na zachowywaniu tej naszej małości, by móc podjąć dialog z Panem. – Trzeba strzec tej małości. Dlatego pokora, cichość, łagodność są tak ważne w życiu chrześcijanina, bo jest to ochrona naszej maleńkości, która podoba się Panu. I tak będzie zawsze dialog między naszą małością a wielkością Boga (5).

(1) Kuszeni mirażem tronu. I. W świetle prawdy; (2) Papież Franciszek, Homilia na Mszy św. z okazji 1050.rocznicy chrztu Polski, Częstochowa, 28.07.2016; (3) Wezwanie do życia w duchu błogosławieństw, II.3. Królować znaczy służyć;
(4) Tamże, II.4. Nigdy nie przesłaniała Boga;
(5) Papież Franciszek, homilia w domu św. Marty, 21.01.2014.

Spotkanie 1
 
W pełni oddana Bogu

Maryję, która jest dla nas wzorem zawierzenia, można by nazwać Matką Bożą Akceptacji, Matką Zawierzenia, ponieważ Ona wciąż mówiła Bogu: „niech się tak stanie, jak Ty chcesz”. Najważniejsze wydarzenie w dziejach świata dokonało się w ciemności nocy w Getsemani. Tym wydarzeniem było Chrystusowe – „tak” wypowiedziane do Ojca. Najważniejsze wydarzenia twojego życia dokonują się wtedy, gdy tak jak Maryja wybierasz drogę przyzwolenia. U Niej przyzwolenie rozciągało się na całe życie, podobnie ma być i u ciebie. Twoje życie składa się z nieustannych zwiastowań, rozumianych jako wezwania łaski i jako próby wiary. Czas jest bezcenny, bo jest obecnością Boga. Chwila obecna jest kierowanym do nas wezwaniem i próbą wiary, jest ze strony Boga oczekiwaniem – „czy powiesz Mi tak”? Nasze życie wiarą sprowadza się do tego – „tak”. Istota chrześcijaństwa to ustawiczne mówienie Bogu: „bądź wola Twoja”. Matka Boża wciąż powtarzała Bogu te słowa – czy można kochać więcej? (1)

Moglibyśmy pytać, dlaczego Jezusowi tak zależy, byśmy szli Jej śladami, byśmy szli ku Niemu drogą Maryjną. Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest radykalizm Matki Bożej, radykalizm oddania się Bogu (…).

Bóg oddaje się duszy w miarę, jak ona oddaje się Jemu. Jak bardzo więc Słowo musiało oddawać się Maryi, skoro Ona tak całkowicie stała się darem dla Niego. Maryja to typ duszy, którą Jezus ukochał za Jej pełne oddanie. Jezus chce, byśmy szli drogą Maryjną, ponieważ chce, byśmy realizowali się w tym typie duszy, którą On tak kocha za pełne oddanie. Jego gorącym pragnieniem jest, by znajdować dusze podobne do Niej, które poszłyby za Nim do końca, by mógł przelewać na nie nieskończone zdroje swojej miłości i swoich łask. Pragnienie znajdowania takich dusz jest Jego „głodem", który pozostaje w Nim ciągle niezaspokojony. On powołuje cię na drogę Maryjną, by ci ukazać wielkość swych pragnień wobec ciebie.

Jeśli będziesz naśladował Maryję, jeśli będziesz stawał się coraz bardziej do Niej podobny, wówczas Jezus będzie mógł na miarę twojego oddania ukochać cię taką miłością, jaką Ją ukochał (2).

Przylgnąć do Chrystusa to poddać własną wolę Jego woli. Życie wewnętrzne dokonuje się w ciągłym napięciu między wolą Boga i wolą człowieka. Napięcie to wypływa z faktu, że my ciągle obracamy się wokół własnej woli, wokół tego, co nam jest wygodne, podczas gdy wiadomo, że zakres naszych planów i pragnień, zakres tego, czego my chcemy, nie pokrywa się z tym, czego chce Bóg. Człowiek broni się przed przekreślaniem własnych pragnień. Broni się bądź świadomie, odmawiając Bogu podporządkowania się Jego woli, bądź jest to proces nieświadomy, który często przybiera formę obronnego mechanizmu racjonalizacji. Mechanizm ten ukazuje, jak wiele jest w naszych pragnieniach i działaniu szukania samego siebie. (…) Mówiąc językiem potocznym powiedzielibyśmy, że do tego, co robimy, by zrealizować własne pragnienia i zamiary, dorabiamy pewną samousprawiedliwiającą teorię, która nas uspokaja. (...)

Mówimy – przecież muszę odpocząć, nie mogę się tym zająć, przecież mam prawo do tego, przecież skrzywdzono mnie, muszę się bronić itd. Możesz nawet bardzo oddawać się rzekomej miłości, apostolstwu, szlachetnym zainteresowaniom, a u źródeł tego wszystkiego może leżeć ukryty i nieświadomy egoizm.

To egoizm sprawia, że nasze życie wewnętrzne toczy się w ramach nieustannego napięcia między naszą wolą i wolą Boga. Jeżeli życie wiarą oznacza przylgnięcie do Chrystusa i Jego woli, to w tym kontekście należy podkreślić, że szukanie własnej woli jest czymś najgorszym. Jest ono źródłem zła i grzechu, źródłem naszego nieszczęścia i zniewolenia. Przylgnięcie do Chrystusa i Jego woli oznacza, że wtedy, gdy Jego wola jest niezgodna z naszą, my godzimy się, by On zburzył nasze plany, by je pokrzyżował.

(1) Ks. Tadeusz Dajczer, Rozważania o wierze. II.3.3. Próby wiary w życiu Maryi; (2) Tamże; (3) Tamże, I.2.2. Wola Boża a nasza wola.

JESTEM PRZY TOBIE - konferencje, Małe Ciche 2017

"Oto Ja Służebnica Pańska."

Kim jest Maryja?

Małe Ciche,1 lipca 2017

ks. Andrzej Mazański

Jezus postawił pytanie swoim uczniom: za kogo ludzie Go uważają? Po usłyszeniu odpowiedzi, skierował do nich drugie pytanie: za kogo oni Go uważają? Takie pytania musiał sobie zadawać również św. Jan Chrzciciel, którego święto obchodziliśmy kilka dni temu (24 czerwca – Narodzenie św. Jana).

Św. Jan wzrastał na pustyni umacniany przez Boga, aby mógł wypełnić powierzoną misję. Swoim uczniom wskazywał na Jezusa, jako na Tego, który jest mocniejszy od niego. W czasie udzielania chrztu w Jordanie, usłyszał słowa: To jest mój Syn umiłowany. Wydawało się, że Jan był przekonany, co do osoby Jezusa. Jednak, kiedy znalazł się w więzieniu, pytał się na nowo: czy Jezus jest na pewno Tym, który miał przyjść? W kontekście więzienia prawda o Zbawicielu, jaką w sobie nosił była niewystarczająca. Musiał skorygować obraz Jezusa w sobie i na nowo odkryć sens swojej misji. Dlatego Jezus odpowiedział Janowi, jakby nie wprost: niewidomi widzą, głusi słyszą, chromi chodzą, a ubogim jest głoszona dobra nowina. Taka odpowiedź powinna wystarczyć Janowi.

Każdy może być postawiony w sytuacji trudnej, by skorygować w sobie obraz Jezusa, a także obraz Maryi. Przez pryzmat doświadczenia Jana możemy spojrzeć na naszą relację z Maryją, z którą więź ośmielamy się nazywać – komunią. Możemy sobie postawić pytanie: kim jest dla mnie Maryja?

Ona powiedziała o sobie: Oto Ja Służebnica Pańska, czyli niewolnica, gotowa zrobić wszystko, co Bóg rozkaże. Wybrana przez Boga, zgodziła się, by w Niej począł się Syn Boży. Św. Ludwik Grignion de Montfort nazwał Ją formą Bożą, w której Bóg ukształtował człowieczeństwo Swojego Syna. Naszym powołaniem jest upodobnić się do Chrystusa. Drogą prowadzącą do tego upodobnienia jest jedność z Maryją. Bóg może każdego z nas ukształtować na wzór Syna, byśmy byli jak Chrystus. Kościół nazywa Maryję „krzakiem gorejącym”. Matka Boża ukazuje Swojego Syna i pozwala, by był On rozpoznawalny przez wszystkich ubogich w duchu. Kiedy się z Nią spotykamy Ona objawia Chrystusa.

Przyjrzyjmy się naszej historii życia. Czy spotkaliśmy Maryję? Jakie były skutki tego spotkania? Dziękujmy Bogu za dar Maryi. 

 

"Oto Matka twoja."

Duchowe macierzyństwo Maryi.

Małe Ciche, 2 lipca 2017

ks. Kazimierz Sztajerwald

Słowa „Oto Matka Twoja” mają wielką wartość dla wierzącego, ponieważ były wypowiedziane przez umierającego Zbawiciela. W oczach Boga mamy wielką wartość, gdyż jesteśmy przez Niego wybrani i uznani za dzieci. Wierzymy, że te słowa właśnie do nas kieruje. Jako dzieci Boże odkrywamy swoją wartość przez osobę kochającej nas Bożej Matki.

Maryja jest naszą duchową Matką, która chce, by w nas narodził się Jezus. Daje nam Jezusa w porządku duchowym. Kiedy brakuje nam wiary, nadziei i miłości powinniśmy się do Niej zwracać. Ona stała się naszą Matką w chwili Zwiastowania. Na Kalwarii dokonała się ofiara także Maryi. W chwili chrztu świętego stajemy się dziećmi Bożymi. Matka Boża daje nam łaski, Ducha Świętego i przez Maryję Chrystus rodzi się w naszym sercu.

W rodzinie pp. Łaszewskich narodziło się dziecko, za którym wcześniej tęsknili, modlili się o nie. W chwili jego narodzenia „świat się zawalił”, ponieważ dziecko okazało się niepełnosprawne. Wszystkie plany, marzenia runęły. Bóg dał im inne życie, nie takie, jakie sobie wyobrażali. Dziecko niepełnosprawne zawłaszczyło całą miłość matki, zajęło całe serce i czas.

Jako grzesznicy jesteśmy podobni do tego niepełnosprawnego dziecka. Wprawdzie mamy możliwość wyboru dobra lub zła, jednak brakuje mam siły, by wybierać dobro. Tylko dzięki Matce otrzymujemy dobro. Bez Niej nic nie możemy uczynić. Duchowo powinniśmy czuć się, jak dzieci niepełnosprawne wołające do Mamy. Zabiegając o to, by Matka nas ciągle pociągała, pobudzała i brała za rękę. Jest to wspaniały plan Boży, któremu powinniśmy się poddać. Matka Boża zawsze się troszczy się o nas i walczy o nas. Matka Boża patrzy się na nas ciągle zatroskana. Choć jesteśmy nieposłuszni, to widzi w nas dobro. Wierzy w nas i nie przestaje kochać. Patrzy na nas z miłością i nadzieją. Powinniśmy ciągle wracać do Jej spojrzenia i w ten sposób patrzeć na swoich najbliższych. Maryja swoją miłością dodaje nam odwagi do podjęcia zadań, do przyznania się do grzechu.

Jezus, Syn Boży daje nam Matkę, a my mamy Ją wziąć do siebie. Mamy Jej wszystko oddać, wszystko ofiarować. Ona na nas czeka, ma dla nas czas. Jesteśmy Jej zawierzeni. Nie mamy innej drogi, niż oddać się Jej. Z Nią wszystko się uda. Maryja się cieszy, gdy okazujemy Jej zaufanie i gdy Ją prosimy o pomoc.

Może nie mieliśmy świętych matek i trudno nam przyjąć Maryję jako Matkę, nie szkodzi. Ona wszystko zastąpi. Nauczy nas pełnić wolę Bożą, nauczy nas wiary. Matka Boża rozważała Słowo Boże i chce rozważać Słowo w naszym życiu. Wiele spraw nie rozumiemy. Ona, gdy nie rozumiała rozważała w swoim sercu, zadawała pytania, szukała odpowiedzi. Zatroskana o nasze życie wewnętrzne i życie codzienne czeka na zaproszenie. Kiedy Jej nie zapraszamy i nie prosimy, ranimy Ją. Ona czeka, byśmy się do Niej zwracali.

 

"Wziął Ją do siebie."

Cały Twój.

Małe Ciche, 3 lipca 2017

ks. Dariusz Kowalczyk

Na Golgocie, na krzyżu Jezus wypowiedział do Jana słowa: „Oto Matka twoja”. Wtedy rozpoczęło się duchowe macierzyństwo Maryi, podjęte przez Nią wobec każdego człowieka. Duchowe macierzyństwo Maryi jest niepowtarzalnym związkiem osób, niepowtarzalną relacją. Każdy z nas jest kochany przez Nią w wyjątkowy sposób.

Matka kocha każde dziecko w sposób jedyny i niepowtarzalny. Jezus nie mówi do Niej w liczbie mnogiej - oto Twoje dzieci, ale pojedynczej - oto syn Twój, aby każdy z nas przeżył wyjątkowe i osobiste doświadczenie bycia dzieckiem Maryi, aby zobaczył, że Maryja wszystko wie i zna nasze sprawy. Ufamy, że otrzymaliśmy łaskę, by poczuć, że Maryja kocha każdego z nas osobiście.

Maryja w Guadalupe zwróciła się do Juana Diego po imieniu. Nas także woła po imieniu, bo Jezus uczynił Ją naszą Matką. Czy mieliśmy okazję doświadczyć Jej uśmiechu, odczuć Jej miłość? Dar Matki to najbardziej osobisty dar Jezusa.

Każda miłość wymaga relacji obustronnej. Mama dziecka uśmiecha się do niego i czeka na odwzajemnienie spojrzenia, by nawiązać kontakt. Maryja również czeka na naszą odpowiedź. Jan, przejmując opiekę nad Maryją, wziął Ją do siebie, w ten sposób odpowiedział na miłość Matki. Każdy z nas jest wezwany do takiej odpowiedzi na miłość Maryi.

Jeżeli Maryja jest cała dla mnie, to i moja odpowiedź powinna być całkowita. Wszystkie moje sprawy i samego siebie mam oddać Jej na dziecięcy sposób. Czy tak chcemy postępować? Czy jesteśmy na to gotowi? Tego oczekuje od nas Jezus. Taka jest wola Kościoła, abyśmy weszli w zbawczy zasięg miłości Matki Bożej. Mamy wprowadzać Ją we wszystkie własne sprawy.

Jak dzielić z Maryją całe życie i pozwalać, by Ona je prowadziła? Maryja czeka i Chrystus czeka, byśmy w taki sposób budowali osobistą relację z Matką Bożą. Ona chce nam towarzyszyć we wszystkich sprawach. Jako dzieci bardzo jej potrzebujemy. Nie ma spraw, które nie mogłyby być objęte Jej opieką.

Trzeba Ją zaprosić do życia wewnętrznego, do modlitwy, do relacji z Bogiem, na Mszę świętą. Maryja najlepiej ugości Jezusa, jeśli z Nią będziemy przyjmować komunię świętą.

Mamy dać się prowadzić Maryi. Dzieci będące pod wpływem rodziców naśladują ich i odtwarzają ich gesty, słowa. Kiedy przyjmujemy Maryję nasiąkamy Jej usposobieniem, zaczymnamy powoli patrzeć na świat i ludzi Jej oczyma. Zaczynamy myśleć po Bożemu, nie po ludzku. Podobnie zaczynamy ufać jak Ona, myśleć jak Ona. Dialog z Maryją sprawi, że w Jej obecności upodobnimy się do Niej i podobnie jak Ona otworzymy się na dary Boże. Bóg przygotował dla nas wiele darów, ale nie wszystkie są przez nas podjęte. Niech Ona to prowadzi. Trzeba zaprosić Maryję do swoich sakramentów, niech Ona otworzy te zamknięte kufry, abyśmy mogli z nich w pełni korzystać. Maryja doskonale korzystała z darów Bożych i nam pomoże korzystać w pełni z naszych. Dlaczego spowiedź, komunia święta nas nie zmienia? Bo jest w nas blokowana. Najlepiej zrobimy, jeśli zaprosimy Matkę Bożą do naszego życia wewnętrznego.

Św. Ludwik Grignion de Montfort tłumaczył, że Maryi powinniśmy oddać nasze ciało, naszą duszę, dobra zewnętrzne i wewnętrzne, zasługi dawne i obecne. Wszystko Jej oddać bez zastrzeżeń. Mamy prawdziwie się oddać, nie tylko odmówić formułkę. Kiedy pytano papieża Benedykta XVI, czy zawierzy świat Matce Bożej, odpowiedział, że trzeba zacząć żyć aktem zawierzenia i urzeczywistnić go w sobie. W czasie rekolekcji możemy oddać wszystko Maryi. Ona na to oczekuje. Serce dziecka musi się otworzyć. Maryja pyta: czy chcesz być moim dzieckiem? Jeśli oddajemy się Chrystusowi, zaprośmy Maryję, by Ona włączyła się do naszego życia wewnętrznego. Warto zapraszać Matkę Bożą ciągle. Totus Tuus – cały Twój. Cały Twój Maryjo.

 

 

"Czyż nie jestem przy tobie?"

Dar duchowej obecności Maryi.

Zakopane – Krzeptówki, 4 lipca 2017

ks. Andrzej Mazański

Na weselu w Kanie Galilejskiej obecność Matki Bożej była dla gospodarzy i gości weselnych brzemienna w skutki. Sytuację braku zamieniła w sytuację nadmiaru. Podobnie Jej przybycie do domu św. Elżbiety okazało się brzemienne w skutki. Została nawiązana duchowa więź pomiędzy Jezusem i Janem. Obecność Matki Bożej jest dynamiczna i można porównać ją do obecności Boga wśród Izraelitów, kiedy przeprowadzał ich z Egiptu przez Morze Czerwone i przez pustynię do Ziemii Obiecanej. Obecność Matki Bożej w naszym życiu również jest widoczna poprzez wydarzenia, przemianę wewnętrzną i nawrócenie.

Św. Jan Paweł II mówiąc o obecności Maryi wskazywał na miejsca, gdzie Maryja promieniuje szczególnym światłem i pociąga ludzi do Siebie. Są to sanktuaria Maryjne. Do takich miejsc zaliczyć możemy m.in. sanktuarium w Fatimie (gdzie w czasach, kiedy wielu ludzi odchodziło od Boga, Matka Boża przez swoje przyjście uchroniła wielu ludzi przed potępieniem i piekłem) i sanktuarium w Guadalupe (gdzie obecność Maryi doprowadziła do pojednania wrogo do siebie nastawionych narodów: zwycięskiego – hiszpańskiego i podbitego – azteckiego).

Obecność Maryi miała wpływ również na samego Juana Diego. Kiedy biskup mu powiedział, aby przyszedł innym razem, by wysłuchać prośby Matki Bożej, on zniechęcił się i nie chciał ponownie pójść. Matka Boża uwolniła Juana z pychy względów ludzkich, a biskup uznał swoją niewiarę. Na tych dwóch osobach Bóg oparł cud nawrócenia 9 milionów Indian. Matka Boża przychodząc przynosi nadmiar Bożych owoców.

Obecność Matki Bożej na naszej drodze ma swój zamysł i cel. Przyjmując sakramenty święte otrzymujemy łaski, którymi nie zawsze potrafimy żyć. Są one podobne do skarbów zamkniętych w kufrach. Przywołując Maryję otrzymujemy pomoc, by sakramenty były owocne (przykładem może być sakrament małżeństwa – potrzebujemy wielu cudów, by budować wspólnotę małżeńską, podążać do świętości, aby dzieci były prowadzone do poznania Boga).

Juan Diego potrzebował obecności Maryi kiedy czuł się odrzucony i osądzony przez biskupa i narastała w nim niechęć do podejmowania kolejnych prób rozmowy z dostojnikiem Kościoła. Kiedy my doświadczamy niezrozumienia ze strony innych osób, również potrzebujemy obecności Matki Bożej. Kiedy Juan Diego, unikając spotkania, wybrał inną drogę, Maryja pojawiła się tam, ponieważ Ona przychodzi tam, gdzie jest Jej wybrany syn. Maryja pamięta o nas nawet wtedy, kiedy Ją pomijamy lub o Niej nie pamiętamy.

Maryja powiedziała do Juana, aby nie bał się tego, co ostre i bolesne. Słowa te są ważne dla wszystkich. Kiedy pojawiają się sprawy, których wolelibyśmy unikąć, Maryja mówi nam, abyśmy się ich nie bali, bo Ona wyprowadzi z tych trudności coś cennego. Matka Boża otwiera w nas zamknięte kufry, abyśmy mogli żyć w pełni łaskami sakramentów. Te skarby powinny być wydobyte z kufrów i puszczone w ruch, aby przemieniały nas i nasze otoczenie.

 

 

"Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie."

Wewnętrzne posłuszeństwo Maryi.

Ludźmierz, 5 lipca 2017

ks. Dariusz Kowalczyk

Konferencję można odsłuchać na stronie ogólnopolskiej RRN: www.rrn.info.pl

 

"Wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej."

Zrobić w sobie miejsce na działanie Ducha Świętego przez Maryję.

Małe Ciche, 6 lipca 2017

ks. Mieczysław Jerzak

Jeśli zapraszamy Matkę Bożą do naszego życia, wtedy Ona może na nie wpływać. Przykładem może być nawiedzenie św. Elżbiety. Przybycie Maryi miało wielkie znaczenie dla starszej krewnej oraz dla jej rodziny.

W dzisiejszym I czytaniu usłyszeliśmy historię z życia Abrahama, który miał złożyć ofiarę. Abraham miał poświęcić Bogu ukochanego syna Izaaka, ponieważ Bóg takiej ofiary od Abrahama zażądał. Tutaj skrzyżowały się dwie drogi. Droga pragnienia Abrahama posiadania potomka i droga woli Bożej. Abraham podjął walkę z własną wolą, by zrealizować wolę Bożą i to było mu poczytane za sprawiedliwe. Stał się ojcem wiary dla wszystkich wierzących.

Podobnie w życiu wewnętrznym krzyżuje się nasza wola i pragnienia z wolą Bożą, jaką On ma wobec nas. Bóg pragnie, byśmy Jego wolę odczytywali i realizowali we własnym życiu. Pomijanie woli Bożej, a realizowanie własnych pragnień określane jest jako czynność własna. Kiedy Abraham podjął walkę z własną wolą i złożył w ofierze czynność własną, wtedy zainterweniował Bóg uwalniając Izaaka.

Juan Diego uciekał przed Matką Bożą, ponieważ jego misja u ks. biskupa poniosła fiasko. Pojawił się konflikt między planami Matki Bożej, a tym, co chciał zrobić Juan wycofując się z powierzonego zadania, kiedy plany Boże stały się dla niego zawadą. Nie pytając o zdanie Maryi zaczął realizować własne pragnienia, które wydawały się słuszniejsze i pilniejsze. Nie wiedział, że powinien wyrzec się siebie, aby stać się Jej narzędziem.

Każdy chce pracować według własnego upodobania. Trzeba być narzędziem w Jej rękach, a nie według własnego upodobania. Słowa św. Maksymiliana Kolbe (chyba nie dokładnie zapisane przeze mnie): Nie jest ważne, co będziemy czynić; istotne jest to, czy robimy to z miłości własnej, czy z miłości do Boga. Czy badając własne sumienie, podejmując zadania szukamy woli Bożej, czy własnej? Św. Maksymilian powtarzał swoim braciom: „Potrzeba by Niepokalana żyła w naszej duszy, a my byśmy byli Jej posłuszni bez zastrzeżeń”.

Jak być posłusznym woli Bożej? Jak być narzędziem w rękach Niepokalanej? Sami z siebie nie jesteśmy do tego zdolni. Niepokalana musi sama przyjść do nas. Stąd są nasze akty oddania się Matce Bożej, zawierzenia się Jej przed sakramentem pokuty, przed Mszą świętą, przed modlitwą, przed każdą decyzją i podjęciem pracy. Wtedy skrzyżowania woli Bożej z naszymi pragnieniami i planami nie będą dla nas ostre, ani bolesne.

Rozważmy słowa wypowiedziane przez Maryję w hymnie Magnificat. W słowach tam zawartych czytamy, jak Ona we własnym wnętrzu podejmuje się spełnienia woli Bożej. Nie rozumie, ale podejmuje się ją wypełnić. Idzie za słowem usłyszanym od anioła i wybiera się do krewnej Elżbiety. Gdyby była dziennikarką, prokuratorem to za pomocą własnych narzędzi badałaby sprawę, czy jest zgodna z prawdą. Ona przyszła do krewnej i mówi słowa uwielbienia Boga, wyrażając przekonanie, że słowa usłyszane w Nazarecie uważa za wolę Bożą. Daje się nieść Bogu. Podejmuje słowa uwielbienia Boga za Jego wolę wobec Niej.

 

 

"Ja jestem twoim wybawieniem."

Matka Miłosierdzia.

Małe Ciche, 7 lipca 2017

ks. Mieczysław Jerzak

Tytuł Maryi jako Matki Miłosierdzia jest doświadczeniem Kościoła i ludzi dążących do zbawienia. Oni często wzywali Maryi, jako Matki Miłosierdzia. Najłatwiej jest nam przyjąć miłosierdzie Matki, gdy jesteśmy zagubieni w grzechach, czy planujemy zło. W historii ludzkości Matka Boża objawiała się uwypuklając miłosierdzie Boga.

Czy do nas może również przyjść? Czy możemy wzywać Ją jako Matkę Miłosierdzia? Do św. Juana Diego mówiła: Ja jestem twoim wybawieniem, kiedy czuł się pozostawiony ze swoimi problemami i nie widział dla siebie nadziei. Maryja przychodząc ukazała mu miłosierdzie Boże względem niego, jego wuja i całego jego narodu. Ratunek i wybawienie Juan znalazł w Maryi okazującej mu miłosierdzie Boże. Taki ratunek był dla niego łatwiejszy do przyjęcia, ponieważ pochodził ze strony Matki.

Kiedy Matka Boża w obrazie wizerunku z Jasnej Góry nawiedzała parafie zobojętniałe w wierze, ludzie mobilizowali się i garnęli do modlitwy. Miłość Miłosierna Boga przychodziła do nich ze strony Matki.

Po spowiedzi podejmujemy szczere zobowiązania do życia lepszego, wyrzekając się naszych grzechów i złych przyzwyczajeń. Jednak po pewnym czasie nasza wola słabnie i dobre zobowiązania już nas nie pociągają. Chcemy wybierać wolę Bożą, a wybieramy własną. Chcemy kierować się miłością bliźniego, a jesteśmy egoistami. Chcemy być ofiarni, a jesteśmy obojętni. Chcemy przylgnąć do Boga, a stajemy się niewolnikami ciała. Chcemy się modlić, a mamy wiele rozproszeń. Taka modlitwa jest „cudzołożeniem z bożkami i obraża Boga. Stając z pustymi rękami czujemy się bezradni. Owładnięci duchem tego świata potrzebujemy Matki Miłosierdzia. Wtedy jak balsam brzmią słowa Maryi: Czyż nie Ja jestem twoim wybawieniem?

Ofiarujmy naszą nędzę Matce Miłosierdzia. Wołajmy do Maryi o Jej obecność przy nas i w nas. Kiedy pozwolimy Maryi być z nami, spełnią się w nas słowa: żyję już nie ja, żyje we mnie Maryja i dopełnia we mnie to, co powinno być miłe Panu Bogu.

Szatan może zastawić na nas zasadzkę, abyśmy popełnili błąd. Kiedy pojawi się grzech mamy odruch, aby ukryć się przed Bogiem, uciec od Niego, ponieważ czujemy się nie godni. Postanawiamy wtedy, że sami z siebie się poprawimy i będziemy lepsi. Będziemy lepsi tylko dzięki Bożej interwencji, bo Matka Boża stanie w naszej sprawie i będzie się za nami wstawiała. Kiedy upadniemy, wzywajmy Matki Bożej, jako tej, która przynosi nam miłosierną miłość Boga. Obecność Maryi jest dla nas wybawieniem, kiedy nie wiemy jak wybrnąć z grzechu.

 

"Błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia."

Wprowadzić Ją do wszystkich serc.

Kalatówki, 8 lipca 2017

ks. Kazimierz Sztajerwald

Wolą Boga jest, by Maryja była uwielbiona. Wolą Bożą jest, by zbawienie przyszło ptrzez Maryję, a także, by Ją wprowadzić do wszystkich serc.

Troszczymy się o wiele spraw, czujemy się pogubieni w tym świecie, zaś serca mamy puste, ponieważ nie żyjemy w bliskiej relacji z Bogiem. Nasi bliscy, o których się troszczymy, naprawdę najbardziej potrzebują Boga. Najkrótszą drogą do zjednoczenia z Bogiem jest Maryja. Powinniśmy odkryć Maryję.

Pewien biskup dyskutował z komunistą o sprawach wiary. Wszystkie argumenty były odpierane. Wreszcie biskup powiedział: „dosyć, teraz porozmawiajmy o Maryi”. Gdy Jej imię zostało wezwane, rozmowa miała inny przebieg.

Nabożeństwo do Matki Bożej otwiera serca. W Meksyku ewangelizacja napotykała na opór tubylców, którzy nie chcieli przyjmować wiary najeźdźców. Wszystko się zmieniło, kiedy ukazała się Matka Boża w Guadalupe. W obrazie na tilmie odkryli Boga, w nim znaleźli symbole i znaki, które były czytelne dla ich kultury i tradycji. Maryja przyniosła im Chrystusa i Ewangelię.

Potomstwo Niewiasty miażdży głowę węża. Maryja ma pokonać demona. Powinniśmy pozwolić Jej posługiwać się nami i być uległym narzędziem w Jej ręku. Mamy być apostołami i wprowadzać innych w sprawy Boże. Jeżeli będziemy się zajmowali sprawami Bożymi, to wiele trosk będzie nam odjętych i rozwiązanych przez Maryję. Nie musimy się zbytnio martwić. Nasze serca powinny być poddane i uległe Matce Bożej, mamy się wyrzec własnych planów. Nie zawsze wszystko robimy z Nią. A mamy pozwolić, by opanowała całą naszą istotę, nasze serca. Oto nasz ideał. Skutecznie ewangelizować i wprowadzić Ją do serc innych ludzi możemy tylko z Nią. Potrzebujemy obecności Matki Bożej, życia w komunii z Nią, by ewangelizować innych. Warto wspominać to, co wydarzyło się w naszym życiu dzięki Maryi. Warto jej zaufać i być otwartym na Jej natchnienia.

Jakiego sposobu mamy użyć, by świat poznał Maryję? Mamy być pełni miłości do Niej i dla bliźnich. Mamy się troszczyć o tych, których Bóg stawia na naszej drodze, a będziemy wiedzieć jak głosić Maryję. Dokonuje się to przez wiele środków.

Pierwszy, to niech wszyscy dowiedzą się, że kochasz Maryję. Noszenie medalika, modlitwa na różańcu, przychodzenie na uroczystości maryjne są tego zewnętrznymi oznakami. Można wspomnieć imię Maryi w czasie rozmowy, zachęcać, by inni w potrzebie się do Niej zwracali. Nawet kiedy doznajemy lęku czy bezradności albo nie umiemy mówić, to Bóg chce naszej bezradności. Maryja nie wybiera doskonałych, lecz słabych. Wybiera nas i chce, byśmy byli Jej narzędziami przez pokorę, ufność, życzliwość.

Drugi sposób, to modlitwa. Czasem myślimy, że modlitwa jest dla słabych, dla starszych. A modlitwa to broń apostolska. Bez modlitwy nie powinniśmy nic zaczynać. Jeśli chcemy, by ktoś poszedł do spowiedzi, modlił się, to nie przekonamy go słowami. Nie skłonimy go sami z siebie do czynów nadprzyrodzonych. Bóg czeka na otwarte serca, uniżone i oddane Matce Bożej, by prawda o świętości i odkupieniu mogła dotrzeć do innych.

Trzeci sposób, to przyjęcie cierpienia. Cierpienie ofiarowane Jezusowi ma 100 razy większą wartość niż wiele modlitw. Często przyjęte cierpienie jest pomocą w nawróceniu innych. Umierająca żona ofiarowała swoje cierpienie za męża, który od niej przed laty odszedł. Niemożliwe jest, aby taka modlitwa nie była wysłuchana przez Boga.

Czwarty sposób, to głoszenie ewangelii życiem. Bądźmy uczciwi, nie naśladujmy innych, lecz patrzmy, jak żył Jezus, jak żyła Maryja. Niech ci, co nie podzielają naszej wiary będą zbudowani naszym postepowaniem. Słowa uczą, przykłady pociągają.

Powinniśmy ewangelizować na różne sposoby i pamiętać, że to nie my działamy, lecz Bóg działa i Matka Boża działa. Im zależy najbardziej na ewangelizacji. Bóg współpracuje z nami. Ci, którzy przychodzą do Boga i do Maryi i pozwalają się prowadzić są piękni i wszystko będzie im służyło do zbawienia siebie i innych.