mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Maryja najlepszą Matką konf. 26.05.2015

Zacisze 26 maja 2015

W czasie Mszy św. usłyszeliśmy homilię wygłoszoną przez ks. Andrzeja Mazańskiego, w której podjął ważną myśl z Ewangelii św. Marka. (Mk 10, 28-31)

Rozmowa Mistrza z uczniami miała miejsce zaraz po odejściu zasmuconego bogatego młodzieńca, który nie potrafił sprzedać swoich dóbr i pójść za Jezusem. Uczniowie stwierdzili, że oni pozostawili wszystko i poszli za Nim. Pozostawienie wszystkiego, by pójść za Jezusem jest ważnym doświadczeniem duchowym. Jezus podkreśla, że wynagrodzi stokrotnie poświęcenie swojego ucznia już tu na ziemi, wśród prześladowań, a także obiecuje życie wieczne.

Jeśli z powodu Jezusa i Ewangelii pozostawimy swoje dotychczasowe ułożone życie dokona się w nas rozszerzenie serca, bo Pan Bóg chce dać nam więcej darów. Ten, kto pozostawia ważne dla siebie relacje otrzymuje w zamian jeszcze więcej relacji z innymi ludźmi. Kto jest wierny w małych sprawach jest zdolny do większych wezwań, darów. Prośmy, by dary potrzebne dla wspólnoty Kościoła mogły być przez nas przyjęte. Byśmy rozszerzali nasze serca, by Bóg mógł nam powierzać dary dla dobra Kościoła i dla nas.

W konferencji ks. Kazimierz Sztajerwald przypomniał o niedzielnej uroczystości Zesłania Ducha Świętego. To jest dzień narodzin Kościoła. Nawiązał też do święta Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła po niedzieli Zesłania Ducha Świętego.

Tego dnia najczęściej jest czytana z Ewangelia św. Jana, w której Pan Jezus z krzyża zawierza ucznia Jana, Swojej Matce. Testament z krzyża odnosi się nie tylko do Jana, ale w jego osobie Maryja obejmuje swoją opieką wszystkich ludzi. Pod krzyżem Maryja została ogłoszona duchową Matką wierzących w Chrystusa. Wyrazem tego była obecność Maryi w Wieczerniku wśród uczniów w chwili Zesłania Ducha Świętego. Tam, gdzie rodzi się Kościół, życie duchowe jest Matka Boża.

Duch Święty działa w naszym życiu, uświąca, prowadzi. Maryja nie jest obok spraw Jezusa, ale jest jednością z Nim. Uczestniczy w tajemnicy odkupienia. Razem z Maryją jest Jezus i Duch Święty, dlatego powinniśmy Ją przyjmować i kochać jako naszą prawdziwą duchową Matkę.

Dzisiejszy dzień, Dzień Matki przypomina nam o tym. Pierwsze doświadczenie człowieka, to doświadczenie miłości, bez niego nie ma rozwoju człowieka, nie tylko duchowego, czy psychicznego ale nawet fizycznego. Ziemska matka chciałaby, aby jej dziecko stawało się coraz bardziej samodzielne, zaradne, a gdy sobie radzi w życiu jest dumna z jego osiągnięć.

Gdyby rodzice ziemscy pragnęli szczęścia wiecznego dla swoich dzieci, uczyliby je przeżywania z Bogiem porażek, bezradności, słabości, zachowania się w sytuacji zagrożeń. Matka Boża widząc bezradność dziecka Bożego jeszcze bardziej się nim zajmuje, otacza Swoją opieką. Ona chce przekonać każdego człowieka, że Bóg kocha i nie trzeba się Go bać.

Św. Bernardetta mówiła o sobie, że gdyby Matka Boża znalazła większą od niej ignorantkę i osobę nie douczoną, mającą problemy z pamięcią, to by taką wybrała. Także św. Juan Diego nie miał o sobie dobrego miemania, sam zalecał Maryi, aby wybrała innego człowieka do Swojej misji, mającego lepszą wymowę, większy autorytet u biskupa.

Maryja daje miłość, która jest akceptacją i która daje siły do podjęcia przemiany wewnętrznej. Gdy żyjemy w komunii z Bogiem i Duchem Świętym znajdujemy się pod wpływem Matki Bożej. A czy my, nawet sobie, potrafimy okazać miłość i akceptację, mimo że się coś nie udało? Bóg i Maryja właśnie wtedy okazują nam swoją miłość i mają nadzieję, że może się zrodzić w nas coś nowego, większego.

Porażki to ratunek dla człowieka. Bez nich mógłby się zagubić w swojej pysze i samozadowoleniu. Maryja chce byśmy się wsłuchiwali się w Słowo Boże, odczytywali intencje i pragnienia Boże. Wgłębiali się w tajemnice serca Bożego. Dotykali Jego miłości. Matka Boża lubi, gdy Jej dziecko podzieli się swoimi radościami i trudnościami. Samo wypowiedzenie się daje dystans do trudnej sprawy. Trzeba przychodzić do Niej ze wszystkim.

Na obrazie Matki Bożej z Guadelupe widać postać Maryi, która skrawkiem swojej sukni dotyka postać męską. Indianie odczytywali ten znak w ten sposób, że Maryja niosąca Boga, całuje końcem swojego ubrania Juana Diego, a w jego imieniu całuje także wszystkich Indian. Oni rozumieli to tak, że do Maryi można przyjść ze wszystkim. Ona nie potępi, nie wyśmieje. Dla Niej, oni Indianie są ważni. Jeżeli kochamy własne matki i one nas, to o ile bardziej kocha nas Matka Boża, która nam nieustannie towarzyszy i robi wszystko, aby w nas rozwinęło się życie Boże. Ona chce nas doprowadzić do całej pełni, do dojrzałości w dziecięctwie Bożym.

Ewangelizować, to dzielić się otrzymanym miłosierdziem konf. 19.05.2015

Ks. Andrzej Mazański

Zacisze 19 maja 2015

Ks. Andrzej odniósł się do treści zawartych w broszurce z prezentacją RRN pt: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie.” Zachęcał do przyjmowania postawy apostolskiej, bo ewangelizować, to znaczy, dzielić się otrzymanym miłosierdziem.

Do takiej postawy zachęcał nas również wielokrotnie ks. bp Andrzej Siemieniewski. Podał m.in. przykład trzech młodzieńców w piecu ognistym. (Ksiega Daniela 3 rozdział) Król Nabuchodonozor sporządził złoty posąg i wydał rozkaz, aby wszyscy poddani oddali pokłon bożkowi. Za niewykonanie rozkazu groziła kara wrzucenia do rozpalonego pieca i śmierć w płomieniach.Trzej młodzi Izraelczycy omówili wykonania rozkazu, tłumacząc królowi, że tylko Bogu, któremu służą oddadzą pokłon, a posągowi nie.

Rozgniewany król rozkazał, aby zostali wrzuceni rozpalonego pieca. Pośrodku płomieni jeden z nich, Azariasz modlił się błogosławiąc Boga i uznając Jego sprawiedliwość względem narodu izraelskiego. Uznał, że Bóg słusznie wtrącił ich naród do niewoli z powodu grzechów i niewierności. Pokorna modlitwa Azariasza przepraszającego za winy swoje i swoich braci i proszącego Boga o łaskę spowodowała, że pośrodku nich znalazł się anioł Boży.Wtedy wszyscy trzej jednym głosem zaczęli wysławiać i wychwalać Boga hymnem znanym do dziś jako „Pieśń trzech młodzieńców”.

Należy zwrócić uwagę na modlitwę Azariasza, który nie narzeka na swój los, ale uznaje swoje winy, bierze na siebie też winy swoich braci, także tych, którzy podporządkowali się rozkazowi króla i oddali pokłon posągowi. Mówi do Boga: „tak zgrzeszyliśmy i popełniliśmy nieprawości opuszczając Ciebie...słusznie odbieramy karę”. Przymuje karę za wszystkich, którzy zgrzeszyli i odstąpili od Boga. Dlatego do pieca zstąpił anioł. Dzięki skrusze zostali uratowani, a król przyjął wiarę w Boga, choć to nie było zamiarem trzech młodzieńców, nawet o tym wcześniej nie pomyśleli.

Kogo mamy ewangelizować, zachęcać, przekonywać do wiary w Boga? Ujawnia się tu pewna logika. Młodzieńcy nie szukają sposobu, nawet nie przyszło im to do głowy, by król uwierzył w Boga. Swoją trudną sytuację przyjęli z pokorą, starając się być tylko wierni Bogu. Nie narzekali, uznawali swoją marność, uznawali, że to co ich spotkało jest słuszne, wzięli na siebie winę swoich współbraci kłaniającym się bożkowi, wielbili i wysławiali Boga. Nie tylko zostali ocaleni, a dodatkowo okazało się, że zmieniony został sposób wartościowania króla, który ich prześladował.

W apostołowaniu ważne jest to, by odczytać, co powinniśmy czynić, by było to realizacją planów Bożych, a nie własnych. Kierowanie się słowami św. Pawła o nastawaniu w porę i nie w porę, może doprowadzić do tego, że staniemy się nieznośni dla otoczenia. Autor tych słów dawał się prowadzić Duchowi Świętemu i był Mu uległy. Duch Święty czasami zabraniał mu mówić lub wchodzić do pewnych miast. Duch Święty kierował go sam do różnych środowisk, ludów i narodów, a św. Paweł był Mu posłuszny.

Duch Święty przekonuje świat o grzechu. Dzięki Niemu trzej młodzieńcy mogli dostrzec swój i swoich braci grzech. Duch Święty zachęcił ich do uwielbienia Boga, uchronił przed narzekaniem, oskarżaniem. Duch Święty, jeśli Mu pozwolimy dokona wielkich dzieł, ale potrzeba byśmy się uniżyli przed Bogiem. Powinniśmy liczyć się z obecnością Boga, bo nasze własne działania i pomysły mogą oddalać nas od Boga lub stają się przeszkodą w realizacji planów Bożych.

Dzieląc się otrzymanym miłosierdziem powinniśmy nadawać słowom właściwą głębię i znaczenie. Z naszych słów wynikają nasze postawy i kryje się rzeczywistość działania Boga, więc uszanujmy, to co za nimi się kryje.

Przypowieść o winnym krzewie konf. 5.05.2015

Ks. Rafał Legucki

Zacisze 5 maja 2015

W V niedzielę wielkanocną usłyszeliśmy Ewangelię św. Jana o winnej latorośli. (J15, 18) W tej Ewangelii nie ma trudnych pojęć teologicznych. Aż osiem razy powtarza się słowo: TRWAĆ. Tekst jest głęboki i medytacyjny. Czytanie z tej niedzieli ma formułę różańcową. „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”.Bez Ciebie Jezu nic nie mogę uczynić, jeśli nie trwam w winnym krzewie.

Obraz winnicy jest bardzo popularny w czasach Jezusa. Wino jest napojem codziennym. Ewangelia niedzielna ma trzech bohaterów:

 

Bóg troszczący się o winnicę jest ogrodnikiem. Troska o uprawę była pracą trudną i absorbująca, a także delikatną. On dba o każdą gałązkę.

Jezus jest winnym krzewem.

My jesteśmy latoroślami.

Słowo TRWAĆ jest powtarzane, jakby było zagrożone niebezpieczeństwami. Jednym z zagrożeń jest: być w winnicy, a nie trwać w winnym krzewie. Inne to: nie przynosić owocu. Jest to obraz chrześcijanina, który nie świadczy. Można modlić się, a nie być wysłuchanym. Bóg chce byśmy byli tymi, którzy dają owoce i rozweselali serca innych. Jezus chce byśmy trwali przy Bogu i owocowali.

Nie raz myślimy: co ja mogę zrobić, jaki mam wpływ na to, co się dzieje wokół mnie, jaki mam wpływ na to, że moje dzieci żyją bez Boga. Nic nie mogę, mogę się tylko modlić. Nie „tylko”, ale „aż mogę się modlić”. Może ta modlitwa jest tą właściwą owocnością.

Jezus zachęca nas byśmy byli przebiegli. Byśmy walczyli orężem miłości, bo zawsze można kochać, zaskoczyć miłością. Czy kochanie człowieka nie jest aktywnością, wydawaniem owocu?

Wiemy, że roślina ciągle nie przynosi owocu, ma swoje pory. Ma czas kwitnienia, owocowania i czas opadania liści. Taka jest natura rozwoju roślin. My też potrzebujemy czasu przygotowania, owocowania i odpoczynku. Jezus chce byśmy trwali w Nim, bo taka postawa zawsze przynosi owoc. Ten, kto nie przynosi owocu zostanie wycięty. Ale ten, kto go przynosi owoc będzie szczęśliwy, będzie miał pokój w sercu. Gospodarz oczyszcza go, aby przynosił owoc jeszcze obfitszy.

Dlaczego Bóg pozwala na trudne doświadczenia? Być owocnym to pozwalać na cięcie sekatorem. Pozwalać na wycinanie pychy, egoizmu, by się uswięcać. Boli nas, gdy "ogrodnik" nas zbyt ostro przycina. Nie przycina się suchej gałązki, tylko żywą, a to boli. Przycina się co pewien czas, a nie raz na zawsze. Tak, jak nie można raz na całe życie się wyspowiadać, namodlić. Nie można być uświęconym raz na całe życie lub nawrócić się raz i myśleć, że to wystarczy. Być uświęcanym, to pozwalać się ciągle przycinać i oczyszczać. Rekolekcje są takim czasem, kiedy pozwlamy się oczyszczać i przycinać, by krzak wydał owoc. Być przycinanym, to nie kara ale nagroda. Jeśli Bóg przycina, to znacży, że chce, by gałązka przynosiła więcej owoców.

Uwierzyć w Zmartwychwstanie Pana Jezusa konf. 28.04.2015

Konferencja

ks. Adam Kurowski

Zacisze 28. 04.2015

Czy Katechizm Kościoła Katolickiego ocenia pozytywnie czy negatywnie brak wiary pierwszych uczniów w Zmartwychwstanie Pana Jezusa? Okazuje się, że pozytywnie. Wiara w Zmartwychwstanie nie była taka prosta. Nigdy takie wydarzenie wcześniej się nie przytrafiło. Świadczy to, o tym, że Zmartwychwstani Pana Jezusa nie było wymysłem samych uczniów.Postawa skrajnego sceptycyzmu, to postawa tych, co Zmartwychwstanie Jezusa całkowicie odrzucili.

Członkowie Wysokiej Rady uwierzyli w Zmartwychwstanie. Potwierdza to ich postępowanie wobec żołnierzy pilnujących grobu Jezusa w poranek Zmartwychwstania. Gdyby nie wierzyli w Zmartwychwstanie nie zapłaciliby łapówki za milczenie żołnierzy, nie płaciliby im za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o tym, że jakoby apostołowie wykradli ciało Jezusa. Nie płaciliby za to, żeby żołnierze mówili kłamstwa przeciwko sobie, jakoby spali na warcie, narażając się na konsekwencje służbowe ze strony swoich przełożonych. Po zapłacie żołnierze zaprzeczali, że Jezus Zmartwychwstał, choć to było dla nich na pewno niezapomniane przeżycie.

Obraz Apostołów i pierwszych uczniów świadczy, że ta prawda jest kluczowa. Trud dochodzenia uczniów do życia w obecności Pana Zmartwychwstałego jest pomocą, byśmy mogli patrzeć z wyrozumiałością na siebie samych i innych. Nie jesteśmy zbytnio mądrzejsi od pierwszych chrześcijan. Uczniowie przeoczyli liczne zapowiedzi swojego Mistrza odnośnie męki, śmierci i zmartwychwstania. Dlatego, gdy to wszystko się spełniło byli zaskoczeni i zadziwieni.

Ciągle nam brakuje jeszcze jednego dowodu, potwierdzenia. Nasze upadki pomagają nam w zrozumieniu, że moc Jezusa jest większa niż nasza niemoc.Najlepiej to widać, kiedy Jezus nam wybacza pomimo naszego niedowiarstwa. Słowa: „pokój mój daję wam”, to jest przebaczenie niedowiarstwa. Wyrażają myśl: nie bójcie się, wiem jacy jesteście i wam wybaczam.

Trud dochodzenia do wiary jest przeżywany namacalnie. Widzimy, że uwierzenie w Zmartwychwstanie nas przerasta, męczymy się. Jezus patrząc na nas nie zniechęca się, tak jak nie zniechęcają się rodzice małego dziecka w czasie jego prób chodzenia. Wiedzą, że dziecko nie od razu nauczy się chodzić i patrzą z wyrozumiałością na jego upadki. My też jesteśmy w sytuacji takiego małego dziecka. Wydaje się nam, że już wreszcie zrozumieliśmy, już wszystko wiemy, już do nas dotarło. A Jezus podpowiada: jeszcze trochę, potrzebny jest jeszcze jeden wysiłek. Jezus daje pokój nie martwiąc się naszymi niepokojami. Bez Jego interwencji żadnego niepokoju nie rozwiążemy. Kiedy ktoś się modli i wszystko, o co się modlił właściwie się potoczyło, myśli: jednak Bóg naprawdę działa. Trud dochodzenia do wiary nie powinien nas zniechęcać, tak jak Jezusa nic nie zniechęca, ani nie niepokoi. Jeśli ktoś się niepokoi, co się wydarzy, powinien spodziewać się interwencji Pana Jezusa. Sami naszego niepokoju i niedowiarstwa nie pokonamy. Mamy oczekiwać, prosić, ufać, że Jezus rozwiąże nasze problemy właściwie.