mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Modlitwa karmelitańska II - rekolekcje wielkopostne 24.03.2015

METODA KARMELITAŃSKA MODLITWY MYŚLNEJ (2)

 

4. Rozmowa z Panem, dialog miłości

Czwarty etap modlitwy terezjańskiej to miłosna rozmowa z Panem, rozmowa „serce do serca”, dialog miłości, czy kontemplacyjne zapatrzenie! Wszyscy podkreślają, że jest to główny, charakterystyczny i centralny moment modlitwy terezjańskiej. To on powinien zajmować najwięcej miejsca i czasu podczas naszej modlitwy. Ten moment jest decydujący dla kontemplacyjnego ukierunkowana modlitwy karmelitańskiej.

Św. Teresa mówiąc o modlitwie, odwołuje się do ludzkiej przyjaźni. „Modlitwa myślna nie jest niczym innym – moim zdaniem – jak nawiązywaniem przyjaźni, podejmując wielokrotnie nawiązywanie jej sam na sam z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje” (Ż 8,5). Dla niej być człowiekiem modlitwy znaczyło tyle, co być przyjacielem Chrystusa. Akcent osobowy jest bez wątpienia najbardziej rzucającą się w oczy cechą tego określenia. Na modlitwie człowiek nigdy nie jest sam, ponieważ modlitwa zawsze jest relacją, jest przynajmniej trwaniem w obecności Boga.

Na modlitwie mamy przede wszystkim i na wszelkie sposoby okazywać Bogu swoją miłość! To serce terezjańskiej modlitwy!

Nie wszyscy mają wyobraźnię zdolną do medytacji, natomiast wszystkie dusze są zdolne z natury do miłowania” (F 5,2) – pisze św. Teresa. Zresztą jak sama wyznaje, nie dał jej Bóg talentu do rozmyślania za pomocą rozumu, ani zdolności do korzystania z pomocy wyobraźni” (Ż 4,7). Na podstawie własnego doświadczenia stwierdza, że „pożytek duszy nie tkwi w tym, aby wiele rozmyślała, ale w tym aby wielce miłowała” (F 5,2; por. Tw IV 1,7).

Człowiek, który kocha, nie tyle chce jak najwięcej wiedzieć o ukochanej osobie, ale chce przede wszystkim być blisko niej, chce się z nią spotykać. Takie spotkanie oznacza radość, podziw, patrzenie z miłosną uwagę na ukochaną osobę. Miłość z natury dąży do tego, by spotkać się z Umiłowanym, by być w Jego obecności, aby zjednoczyć się z Nim.

Podczas modlitwy należy więc czynić wszystko, co pomaga zachowywać żywy kontakt z Jezusem i podtrzymywać tę miłosną relację: „Czyńcie wszystko to, co bardziej będzie was przebudzać do miłowania” (Tw IV 1,7) – to najważniejsza rada św. Teresy.

Modlić się to odkrywać ciągle na nowo, że jest się miłowanym; to kontemplowanie Boga, który jest Miłością, który mnie miłuje… Świadomość bycia kochanym to istotny element modlitwy, który św. Teresa wprowadza do swojej definicji modlitwy: „modlitwa to relacja przyjaźni….., z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje (Ż 8,5). Modlitwa jest więc nieustannym odkrywaniem, żywym doświadczeniem tego, że Bóg nas kocha… Ta miłość jest tym, co przezwycięża wszelkie opory i trudności, które są wynikiem naszej grzesznej kondycji… Ta teologiczna pewność, że Bóg nas kocha, podtrzymuje nas w modlitwie, pomaga przezwyciężyć zniechęcenie i trudności…

Miłość to pierwsza i najważniejsza rzecz, której uczy nas i objawia nam Jezus, nauczyciel modlitwy.. Całe życie i nauczanie Jezusa jest nastawione na to, aby nas przekonać o miłości, którą nas umiłował…. Wiedzieć, wierzyć, doświadczyć, że jesteśmy kochani! Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam – pisze św. Jan Ewangelista (1 J..). Wbrew pozorom, to nie takie łatwe ani proste zadanie… Nieraz bardzo trudno nam uwierzyć w miłość, że jesteśmy kochani. Jednakże jest to absolutnie konieczne dla każdego, kto pragnie prawdziwie żyć ….„Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa”- te natchnione słowa napisał św. Jan Paweł II w swej pierwszej encyklice Redemptor Hominis.

W modlitwie wszystko musi pozostać ukierunkowane i podporządkowane odkrywaniu tej miłości, jaką Bóg na umiłował.. „ ..zawsze, gdy myślimy o Chrystusie przypominajmy sobie o miłości, z jaką uczynił nam tyle darów”(Ż 22, 14).

Modlitwa, każda modlitwa powinna być ześrodkowana, skupiona na miłości, którą Bóg nas obdarza. Dlaczego św. Teresa tak bardzo na to nalega? Odpowiedź jest prosta i krótka: ponieważ „miłość wyzwala miłość” (Ż 22,14), ponieważ świadomość bycia kochany, pobudza nas do kochania… Świadomość bycia miłowanym rozbudza miłość, otwiera nas na życie…Świadomość bycia miłowanym rozbudza w człowieku, to co w nim najpiękniejsze i najszlachetniejsze…Dlatego rada św. Teresy: „Czyńcie wszystko to, co bardziej będzie was przebudzać do miłowania” (T IV 1,7) – jest najważniejsza. Czy naprawdę można kochać Boga, nie widząc Go i czy można nakazać miłość? - pyta Ojciec św. Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est i odpowiada, że „Bóg nie jest dla nas całkowicie niewidzialny. W Jezusie możemy oglądać Ojca. Istnieje wiele możliwości widzenia Boga: w całej historii Zbawienia, historii Kościoła, w Słowie Bożym, w Sakramentach, w sposób szczególny w Eucharystii. Bóg nieustannie wychodzi nam naprzeciw, miłuje nas jako pierwszy. Możemy odczuć jego obecność i rozpoznać Go w codzienności. On nas kocha i pozwala odczuć Jego miłość, a z tego może narodzić się, jako odpowiedź, nasza miłość”. Z tego doświadczenia miłości, poznania miłości Boga, może w nas narodzić się miłość.

Ten etap modlitwy nazywamy miłosnym zapatrzeniem w Jezusa. Tajemnicą modlitwy karmelitańskiej, która jest całkowicie ukierunkowana na kontemplację, jest właśnie pełne miłości zapatrzenie się w Pana. Teresa pragnie nieustannie wpatrywać się w Tego, którego miłuje. Dlatego pisze do swych córek w Karmelu: Nie żądam od was o Nim rozmyślań ani natężonej pracy rozumu, ani zdobywania się na piękne, wysokie myśli i uczucia - żądam tylko, byście na Niego patrzyły (D 26,3).

To zapatrzenie można porównać do sytuacji, gdy ktoś w trakcie oglądania z uwagą wielu obrazów, zatrzymuje się na jednym z nich, od którego na chwilę nie odrywa oczu i rozmiłowuje się w jego pięknie.

Patrzeć z miłością na Jezusa, patrzeć jak On z miłością spogląda na nas – to tajemnica prostej modlitwy skupienia, ukierunkowanej kontemplacyjnie. Dlatego św. Teresa zachęca: Patrzcie na Pana przy słupie…, patrzcie na Pana obarczonego Krzyżem…, zobaczcie jak spogląda na was tymi pięknymi, litościwymi, łzami zalanymi oczami.. (D 26,4-5).

Istotą tego zapatrzenia nie jest zmysłowe przedstawienie za pomocą wyobraźni, ale intuicyjny akt wiary, skupiający naszą uwagę na Bożej obecności. „Wpatruję się w Niego, a On we mnie” – mówił do swego świętego proboszcza wieśniak z Ars modlący się przed Najświętszym Sakramentem.

Takie kontemplacyjne zapatrzenie, spojrzenie wiary utkwione w Jezusa, należy przeplatać miłosną rozmową. „Pragnijcie nie tylko na Niego patrzeć, ale ukoić własną duszę przez rozmowę z Nim – pisze św. Teresa. Ta rozmowa nie ma się dokonywać „przez recytowanie ustalonych formułek modlitewnych, lecz przez wypowiadanie słów płynących prosto z cierpiącego serca, bo takie On wysoko ceni” (D 26,6).

Bóg bardzo ceni modlitwę szczerą, prostą, spontaniczną. Dlatego nie ma tu mowy o używaniu gotowych formułek, czy o „górnolotnych i uczonych rozważań”. Nasza modlitwa ma być jak najbardziej autentyczna i osobista. Teresa chce nas uchronić od pokusy zakładania „maski” na modlitwie, pokusy ubierania „odświętnego stroju”, czy od pragnienia stawania przed Panem ze „szlachetną twarzą” pomijając to, co jest w nas słabe, nieczyste czy grzeszne.

Na modlitwie mamy stawać w całej prawdzie o sobie, zarówno o tym, co jest w nas piękne i szlachetne, jak również o tym, co jest w nas brzydkie i grzeszne. „Możemy […] mówić do Niego, prosić Go o to, czego nam potrzeba, dzielić się z Nim naszymi trudami, cieszyć się wspólnie z Nim naszym szczęściem, nie zapominając przy tym Jego samego, a w tych rozmowach nie szukać gotowych modlitw, lecz słów zgodnych z naszymi pragnieniami i potrzebami” (Ż 12,2). Osoba modląca powinna otwierać przed Bogiem swoje serce i, często w sposób nieuporządkowany i spontaniczny, przedstawiać to, co się w nim nagromadziło i co dzieje się w danej chwili pod natchnieniem Ducha Świętego…

Wszelka autentyczna modlitwa musi angażować całą osobę, z całym jej światem pragnień, tęsknot, uczuć i lęków. Dlatego nie może odbywać się w izolacji od naszego konkretnego życia. Bóg objawia się i zbawia nas w naszej konkretnej historii. Nie mogę więc uciekać od swojego życia i marzyć o innym. Nie może istnieć podział na doświadczenie życia codziennego, czasem twardego, trudnego, a czasem pięknego i radosnego oraz na doświadczenie modlitwy, ponieważ stanowimy jedność.

Modlitwa życiem polega na włączeniu w dialog z Bogiem tego wszystkiego czym żyjemy, czego pragniemy, za czym tęsknimy i czego się boimy. „Człowiek, który chce zrozumieć siebie do końca – pisał św. Jan Paweł II w Redemptor Hominismusi ze swoim niepokojem, niepewnością, a także słabością i grzesznością, przybliżyć się do Chrystusa”. Z tym wszystkim mamy stanąć przed Chrystusem. Mamy zaprosić Go, aby wszedł w nasze życie, w to wszystko co w nas słabe, kruche i zranione, aby rozświetlał to światłem swojej łaski i przemieniał mocą swojej miłości.

Nasza modlitwa ma być modlitwą w Duchu i Prawdzie, a więc taką, jakiej oczekuje od nas Jezus… Prawda oznacza uczciwość duszy, która nie ukrywa nic ze swojej słabości, pragnień, potrzeb, wiedząc że Pan zna każdy sekret jej serca i kocha ją pomimo wszystko… Ty Panie znasz mnie i przenikasz..- mówi psalmista. Jeśli modlitwa, zdaniem Teresy, nie jest niczym innym, jak nawiązywaniem przyjaźni, to powinna być szczera, prosta i autentyczna, jak rozmowa pomiędzy dwoma przyjaciółmi, którzy się doskonale znają i rozumieją. Dlatego nie muszą niczego przed sobą ukrywać ani udawać.. Nie muszą na każdym kroku uważać, aby się przypadkowo nie zranić, ponieważ wiedzą o wzajemnej miłości i życzliwości.. Na spotkanie z przyjacielem nie układamy gotowych przemówień, nie planujemy przebiegu spotkania, tak jak na oficjalnym spotkaniu urzędowym czy dyplomatycznym… Spotkanie dwóch przyjaciół jest żywe, szczere i spontaniczne. To serce dyktuje im to, co mają mówić.

Miłość, prawda i wolność to trzy najważniejsze cechy - wartości, których wymaga Teresa podczas naszej rozmowy „sam na sam” z Panem.

Mój Bóg – pisze Teresa – nie jest przewrażliwiony, ani przesadnie drobiazgowy[…], przyzwyczaja się do wszystkich naszych zachowań (D 23,3; por. Ż 37,8). Sama rozmawia z Nim w bardzo poufnym i przyjacielskim tonie. „On bardzo lubi, kiedy się do Niego szczerze zwracamy”; kiedy mówimy do Niego prosto i jasno, z pełną szczerością, daje nam zawsze więcej niż to, o co Go prosimy (D 37,4)

Wspaniałym sposobem na przebudzenie własnej woli jest wzbudzanie w sobie od czasu do czasu aktów wysławiania Boga, uwielbianie Go, radowanie się Jego dobrocią, widzenie Go takim, jaki jest, pragnienie Jego czci i chwały” (Tw IV 1,6). – pisze Teresa. Dodajmy jeszcze dziękczynienie.

Rozbudziwszy naszą wolę do miłowania Chrystusa, osiągamy właściwy cel modlitwy i absurdem byłoby pragnąć powrotu do „zwykłej medytacji” (Tw IV 1,6). Przypomnijmy sobie: właściwym celem modlitwy nie jest to by dużo myśleć, czy tym bardziej dużo mówić, ale jest nim rozpalenie serca miłością.

Jak widzimy, cechą wyróżniającą modlitwy terezjańskiej jest jej wyjątkowo elastyczny charakter, pozostawiający każdej osobie ogromną wolność, by czyniła wszystko to, co pobudza ją do coraz większej miłości” (T IV 1,7)

Stąd też w trakcie tej samej modlitwy możemy swobodnie przechodzić z poziomu prostego spojrzenia na poziom rozmowy „serca do serca”, czy też wspomóc się w skupieniu i rozbudzeniu woli czytaniem i rozważaniem fragmentu Pisma Świętego. Te etapy, układ metody terezjańskiej jest tylko pomocą, podpowiedzią. Nie należy ich się trzymać w sposób sztywny i niewolniczy.

To właśnie dla zachowania tej wolności wewnętrznej, tak koniecznej w miłości, Teresa mocno podkreśla, aby nie ciągnąć duszy na siłę, ale prowadzić ją łagodnie, dla jej większego rozwoju” (Ż 11, 6).

5. Dziękczynienie.

Modlitwa skupienia, kontemplacja przechodzi naturalnie w dziękczynienie. Polega ono na uznaniu dobrodziejstw otrzymanych z ręki Boga, do których należą dzieło stworzenia, dzieło odkupienia i inne szczególne dobrodziejstwa.

Wdzięczność jest fundamentalną, naturalną postawą osoby wierzącej. Jest cechą charakterystyczną modlitwy Kościoła. Eucharystia, która jest szczytem modlitwy Kościoła, jest dziękczynieniem.

W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5, 18) – przypomina nam św. Paweł Apostoł. „dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu, w imię naszego Pana Jezusa Chrystusa” (Ef 5, 20). Wdzięczność sprzeczna jest z pychą, chlubieniem się z tego, co mamy. Zakłada, że wszystko, co posiadamy pochodzi od Boga: „Cóż masz, czegoś byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 7). Wdzięczność zakłada pokorę. Pobudza nas do miłości i ufności oraz otwiera na hojność Boga. Nasza wdzięczność porusza serce Boga i pobudza Go do dalszego obdarowania nas łaskami.

6. Prośba

Modlitwa prośby oddaje prawdę o tym, że jesteśmy stworzeniem całkowicie zależnym od Boga; nie jesteśmy panami swego losu, nie my decydujemy o początku naszego istnienia, ani nie stanowimy dla siebie celu.

Prośba o przebaczenie jest pierwszą formą modlitwy. Poprzedza ona właściwą modlitwę, zarówno liturgiczną jak i osobistą. Prośba chrześcijańska skupia się na pragnieniu i poszukiwaniu Królestwa niebieskiego. Istnieje hierarchia próśb: najpierw królestwo Boże, następnie to, co jest konieczne, by je przyjąć i współdziałać w jego przyjściu. Przedmiotem prośby może stać się każda potrzeba. ( KKK 2629-2633).

Prośba powinna być pokorna i ufna. Ten, kto prosi powinien uznać swoją niegodność i swoją słabość oraz to, że nie zasługuje na uzyskanie żadnego daru. Pokorze powinna towarzyszyć ufność, dzięki której nabieramy odwagi do proszenia o to, czego potrzebujemy, zgodnie z tym, co Jezus powiedział: o cokolwiek poprosicie Ojca mojego w imię Moje, będzie Wam dane.

Modlitwa prośby powinna być wytrwała i zaangażowana. Musi jej towarzyszyć żarliwość i płomienne pragnienie uzyskania tego, o co prosimy. Jeśli prosimy w sposób oziębły i obojętny, to znaczy, że nie zależy nam tak bardzo na przedmiocie prośby. Taka obojętność i niezdecydowanie nie zasługuje na to, abyśmy zostali wysłuchani.

7. Zakończenie (postanowienia, ofiarowanie się)

Ostatnia część modlitwy zawiera podsumowanie i postanowienie. Przypominamy sobie to, czym zajmowaliśmy się w trakcie modlitwy, a szczególnie, co najskuteczniej pobudzało naszą wolę i oddziaływało na naszą świadomość. Postanawiamy również praktykować dobre pragnienia, których doświadczyliśmy na modlitwie.

Na tym etapie modlitwy możemy przeprowadzić krótką analizę modlitwy, aby przeprosić Boga za ewentualne rozproszenia i postanowić poprawę w czasie następnej modlitwy oraz aby zapamiętać to, o czym chcemy porozmawiać z kierownikiem duchowym.

Można również przypomnieć sobie słowa, które najskuteczniej oddziaływały na mnie w trakcie modlitwy, aby zapamiętać je i nosić je w sercu oraz powziąć niewzruszone postanowienie wprowadzenia w czyn tego, do czego Pan pobudził mnie na modlitwie.

Podsumowując terezjańską metodę modlitwy myślnej, należy stwierdzić, że może być ona pomocą dla tych, którzy rozpoczynają drogę modlitwy lub przeżywają na niej trudności. Konkretne punkty i etapy należy jednak traktować z dużą wolnością, robiąc na modlitwie wszystko, co pomaga nam bardziej miłować Boga.

Rekolekcje wygłosił ojciec karmelita bosy Roman Hernoga

Modlitwa karmelitańska I - rekolekcje wielkopostne 23.03.2015

KARMELITAŃSKA METODA MODLITWY MYŚLNEJ (1)

 

Istnieją różne metody, różne szkoły modlitwy myślnej, tak jak wielu jest mistrzów życia duchowego. Możemy wiele z nich skorzystać chcąc się nauczyć modlitwy. Trzeba jednak pamiętać, że modlitwa jest faktem całkowicie osobistym i niepowtarzalnym, tak jak każdy z nas jest jedyny i niepowtarzalny. Dlatego każdy człowiek, pragnący się modlić, winien znaleźć swoją, właściwą dla siebie drogę modlitwy. Nie można jej od nikogo skopiować. Jednak inni, zwłaszcza święci, mogą nam pomóc wejść na drogę modlitwy i natchnąć nas w poszukiwaniach osobistej drogi.

Z pewnością taką świętą jest św. Teresa od Jezusa, którą Kościół oficjalnie uznał za mistrzynię życia duchowego i nauczycielką modlitwy. Za kilka dni, dokładnie 28 marca, będziemy obchodzili Jubileusz 500-lecia jej urodzin. Trzeba przyznać, że Teresa nigdy nie zajmowała się przedstawieniem, czy usystematyzowaniem własnej metody modlitwy. Uczynili to dopiero jej uczniowie, pierwsi pisarze Karmelu Terezjańskiego. Starali oni się zebrać, streścić i usystematyzować ogromnie bogate nauczanie płynące z żywego doświadczenia swojej Matki.

Dlatego Karmel, który jest zakonem modlitwy, posiada własny, specjalny sposób modlitwy. W Karmelu modlitwa wewnętrzna zorientowana jest całkowicie na kontemplację. W kontemplacji inicjatywę przejmuje Duch Święty. Stąd też w Karmelu kładzie się duży nacisk na wierność i posłuszeństwo Duchowi Świętemu, natomiast wszelkie metody mają jedynie charakter pomocniczy. Jednak metoda i konkretne podpowiedzi są bardzo przydatne, kiedy uczymy się modlitwy lub kiedy przeżywamy trudności na modlitwie.

Istotne elementy modlitwy karmelitańskiej, które jednak należy traktować z dużą wolnością, są następujące:

1. przygotowanie (dalsze, bliższe, bezpośrednie); 2. czytanie 3. rozmyślanie (medytacja nad tekstem), 4. miłosna rozmowa (rozmowa „serce do serca”), 5. dziękczynienie; 6. prośba; 7. zakończenie ( postanowienia, ofiarowanie się)

Wszyscy komentatorzy podkreślają, że głównym, centralnym punktem modlitwy terezjańskiej jest miłosna rozmowa z Panem, w której modlący wyraża spontanicznie swoją miłość dla Niego. Inne określenia tego etapu to „dialog miłości”, rozmowa „serce do serca”, miłosne zapatrzenie w Pana.

  1. Przygotowanie

a) Przygotowanie dalsze obejmuje w zasadzie całe życie. Święta Teresa bardzo mocno podkreślała ten związek życia i modlitwy. Jej zdaniem bez usilnego ćwiczenia się w cnotach nie postąpimy naprzód na modlitwie. Musimy bowiem pamiętać, że modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ żyjemy tak, jak się modlimy. Jeśli człowiek żyje na co dzień innymi wartościami niż Bóg, to one przesłaniają mu Go na modlitwie. Dlatego niezwykle ważne jest to, czego w ciągu dnia słuchamy, co czytamy, o czym rozmawiamy, co oglądamy. To wszystko nie jest bez wpływu na naszą modlitwę. Stąd też każdy potrzebuje odpowiedniego sposobu życia, który sprzyja rozwojowi modlitwy. Potrzebujemy zatem odpowiedniego klimatu i stylu życia, który pozwala człowiekowi wejść w poufne i przyjacielskiego obcowanie z miłującym Bogiem.

 

b) Przygotowanie bliższe obejmuje znalezienie odpowiedniego miejsca, sprzyjającego skupieniu oraz zajęcie wygodnej pozycji ciała, która by nie przeszkadzała w czasie modlitwy. „Przede wszystkim więc, gdy mamy modlić się, starajmy się o samotność – pisze św. Teresa. Niepodobna… rozmawiać zarazem z Bogiem i ze światem; a przecież tylu jest, którzy chcą dokazać tej rzeczy niepodobnej, modląc się a zarazem przysłuchując się wszystkiemu, co wkoło nich się mówi… Podobnie mówi Jezus: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu.” (Mt 6,6)

 

c) Przygotowanie bezpośrednie, które jest już w zasadzie częścią modlitwy obejmuje zrobienie znaku Krzyża, przyzywanie Ducha Świętego oraz rachunek sumienia

- Znak krzyża, stanięcie w Bożej obecności

Najważniejszy krok na modlitwie polega, zdaniem Teresy, na uświadomieniu sobie żywej obecności Chrystusa. Modlić się to przede wszystkim szukać i stawać w obecności Pana. Dlatego przy rozpoczynaniu modlitwy „znak krzyża jest na pierwszym miejscu” (D 26,1). Wśród wszystkich obecności (sakramentalna, we wspólnocie, w drugim człowieku, w przyrodzie) szczególnie ważna i charakterystyczna dla modlitwy terezjańskiej jest obecność Boga w naszym wnętrzu!

Jest to obecność Boga jako przyjaciela we mnie: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do Niego, i będziemy u niego przebywać (mieszkanie u niego uczynimy)” (J 14, 23).

Jesteśmy czcicielami Boga, który nie tylko przychodzi do nas, który jest blisko, który przebywa pośród nas, ale czcimy Boga, który mieszka w naszym wnętrzu!

Jest to rzeczywistość realna, o której mówi Pismo św. Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w Was? (1 Kor 3,16).

Podstawą wszelkiej modlitwy jest wiara w Boga obecnego w nas; Ten, za którym tęsknimy jest już obecny w naszym wnętrzu. Święty Augustyn mówi, że szukał Boga wszędzie wkoło siebie, aż wreszcie znalazł Go w samym sobie. Podczas modlitwy nie otrzymujemy niczego z zewnątrz, ale docieramy do głębi duszy, gdzie zamieszkuje Bóg.

- Przyzywanie Ducha Świętego

Podstawową postawą osoby pragnącej się modlić się jest postawa ucznia, to pokorne uznanie, że nie potrafię się modlić tak jak trzeba.

To Duch Święty uczy nas modlitwy, prowadzi nas wewnętrznie na modlitwie, uzmysławia naszą nieumiejętność modlenia się: Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8,26). Dlatego przyzywamy Go na początku modlitwy, aby uczył nas modlić się, aby modlił się z nami, aby modlił się w nas. Na początku modlitwy powinniśmy prosić tak jak uczniowie: Panie, naucz nas się modlić! Dlatego św. Teresa zaleca: „Gdy więc usuniemy się na osobność, przedstawmy sobie, że sam Pan uczy nas tej modlitwy” (D 24,5)

- Rachunek sumienia

Stanięcie w Bożej obecności, wewnętrzne otwarcie się na Boga winno zawierać uzmysłowienie sobie, Kim jest Ten, do kogo się zwracamy, i kim jestem ja, który się modli. Dlatego Teresa zaleca, aby rozpocząć modlitwę od „rachunku sumienia”. (D 26,1).

Nazywa to „uwagą” i wyjaśnia: „dusza, która nie zwraca uwagi na to, do kogo się zwraca, o co prosi, kim jest ta, która prosi, i kogo prosi, w moim przekonaniu nie modli się” (T I 1,7).

Aby zbliżyć się do Boga, wejść w relację modlitwy, człowiek musi zdać sobie sprawę z wielkości Boga, z Jego świętości i miłości oraz uznać swoją kondycję stworzenia, swoją nędzę, grzeszność i niegodność.

Dlatego poznanie siebie, które prowadzi do pokory, jest tak ważne na każdym etapie modlitwy: „Starajcie się waszą modlitwę – pisze Teresa – choćby była najwznioślejszą kontemplacją, rozpoczynać i kończyć aktami poznania siebie” (D 39,5).

Uzasadnia to tym, że „poznanie siebie i swych własnych grzechów jest chlebem, z którym potrzeba nam spożywać wszystkie posiłki na drodze modlitwy,.. bez tego chleba nie można przeżyć” (Ż 13, 15).

Na drodze modlitwy, drodze życia duchowego ważne jest aby przejść całą drogę zaczynając od początku, stawiając właściwy fundament. Aby wzrastać bez ryzyka trzeba mieć solidne korzenie. Te korzenie, według Teresy, to właśnie poznanie siebie. Dopiero wtedy, gdy dobrze sobie uświadomimy prawdę, o której mówi Jezus, że sami, tzn. bez Jezusa, nic nie możemy uczynić, wtedy jesteśmy zdolni przyjmować Boże dary, nie niszcząc ich i nie sprawiając sobie szkody.

Poznanie siebie powinno prowadzić do prawdy czyli do pokory, która jest fundamentem modlitwy. Dlatego Św. Teresa usilnie zachęca do nabywania pokory, która jest główną podporą modlitwy i bez której dusza oddająca się modlitwie ani na krok postąpić nie zdoła.. (DD 17,1).

Z jakiej pozycji mówimy w czasie modlitwy? Z wyniosłości naszej pychy i własnej woli czy też z głębokości pokornego i skruszonego serca? – czytamy w KKK Podstawą modlitwy jest pokora. „Nie umiemy się modlić tak, jak trzeba Rz 8, 26). Pokora jest dyspozycją do darmowego przyjęcia daru modlitwy: człowiek jest żebrakiem wobec Boga”. (KKK 2559).

  1. Czytanie

Po tym jak się przygotowaliśmy się aby wejść w modlitwę, wskazane jest, aby przeczytać jakiś fragment Pisma św. lub pobożnej książki. Mając w pamięci wyczytane tam treści będziemy mogli rozważać je za pomocą medytacji. Czytanie zatem ma na celu dostarczyć nam tematu do rozmyślania (medytacji), podczas którego rozważamy tajemnice naszej wiary, a także dary i łaski otrzymane od Boga.

Czytanie można odprawić wieczorem poprzedniego dnia lub bezpośrednio przed modlitwą. Natomiast podczas modlitwy należy w tym miejscu powrócić pamięcią do przeczytanych treści. Również, jeśli ktoś wcześniej usłyszał coś, co go poruszyło np. w czasie kazania lub konferencji, może zatrzymać się nad tymi treściami i uczynić je przedmiotem medytacji. To przypomnienie może posłużyć mu za czytanie.

Czytanie nie powinno być zbyt obszerne, ale raczej krótkie, treściwe, o sprawach istotnych i ważnych. Na czytanie powinniśmy wybrać sobie pewien temat, którym pragniemy się zająć, korzystając z objaśnień i refleksji podanych w Piśmie św. lub książce, aby ułatwić sobie rozważanie.

Wśród pism, które są najbardziej polecane do czytania Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia: Pismo Święte, zwłaszcza Ewangelie, teksty liturgiczne z dnia lub danego okresu liturgicznego, pisma mistrzów duchowych i Doktorów Kościoła, dzieła z zakresu duchowości. W rozmyślaniu-skupieniu mogą nam również pomóc święte obrazy, wielka księga stworzenia czyli piękno natury oraz księga Bożego działania i obecności w historii człowieka.

Czytanie powinno odbywać się na sposób lectio divina. Lectio divina to powolne, uważne czytanie, które prowadzi do modlitwy i właściwie jest już modlitwą. Czytanie wciąż od nowa, przerywane na krótko po to, by móc wsłuchać się w głos Ducha Świętego, aby stanąć w obecności Boga…W taki sposób św. Teresa od Jezusa czytała książki duchowe.

W takim powolnym czytaniu, często przerywanym chwilą milczenia, można znaleźć pomoc w skupieniu się na modlitwie. Tak też czyniła Teresa przez wiele lat. W Drodze doskonałości pisze: „Całe czternaście lat nie byłam zdolna rozmyślać inaczej, jeno czytając z książki” (D 17, 3).

Tak więc takie powolne czytanie może być nam pomocą w skupieniu się na modlitwie i możemy powracać do niego wielokrotnie w trakcie modlitwy. Trzeba wystrzegać się jednak, aby modlitwy nie zamienić w zwykłe czytanie. Samo czytanie nie jest jeszcze modlitwą. Musi być przynajmniej czytaniem połączonym z rozważaniem i trwaniem w obecności Boga. Takie czytanie pomaga skierowywać naszą uwagę na Boga. Może być odskocznią do rozmowy z Jezusem.

W takim czytaniu modlitewnym nie chodzi o przyswojenie sobie czegoś nowego. Wprost przeciwnie, tu zawsze chodzi o sprawy znane i nieraz po wielokroć słyszane. Chodzi o przyswojenie sobie sercem tego, co wcześniej zostało przyjęte przez rozum.

  1. Medytacja, rozmyślanie

Trzeci punkt metody terezjańskiej, to rozmyślanie lub medytacja. Chociaż głównym celem modlitwy jest wzrost w miłości, to jednak aby kogoś pokochać, wpierw trzeba go poznać. To poznanie Boga dokonuje się zwłaszcza poprzez czytanie i medytacyjne rozważanie.

Istotą chrześcijańskiej medytacji jest spotkanie ze Stwórcą, z miłującym Bogiem oraz rozważanie Jego dzieł i tajemnic. Medytacja chrześcijańska jest więc modlitwą myślną (stąd inna nazwa – rozmyślanie), refleksją nad prawdami wiary, przenikaniem w głębię ich wewnętrznego znaczenia.

Medytacja nie jest koncentracją na sobie, na własnych sprawach, przeżyciach czy stanach świadomości, ale na żywym Chrystusie. Również samo myślenie nie jest jeszcze modlitwą. Musi poruszać serce i umysł ku Bogu, musi stawiać nas w obecności Boga żywego.

W Katechizmie Kościoła Katolickiego znajdujemy następujące określenie medytacji: „Rozmyślanie jest modlitewnym poszukiwaniem, które pobudza myśl, wyobraźnię, uczucia, pragnienia. Jego celem jest przyswojenie sobie w wierze rozważanego przedmiotu (tematu), odniesionego do rzeczywistości naszego życia” (KKK 2723).

Medytacja zatem może dokonywać się poprzez pracę umysłu i wyobraźni, które oddziałują na nasze uczucia i pragnienia, aby umocnić wolę na drodze upodobnienia do Chrystusa. Wyobrażenie jest dziełem naszej wyobraźni, która „stwarza” w nas pewien rodzaj obrazu lub przedstawienie tajemnicy, którą chcemy rozważać. Jego celem jest ułatwienie umysłowi pracy: skupienie wyobraźni pomaga skupieniu umysłu.

Wyobrażenie, choć często pożyteczne, nie są konieczne przy medytacji. Dlatego osoby, którym praca wyobraźni sprawia trudność, mogą ją pominąć i zacząć od razu od rozważania. Osoby, które posiadają żywą wyobraźnię i z łatwością tworzą obrazy, niech korzystają z jej pomocy, ale z pewną rozwagą. Nie należy także zbyt dużo czasu poświęcać na tworzenie wyobrażeń.

Św. Teresa w Zamku wewnętrznym daje nam bardzo krótkie, ale zarazem przejrzyste określenie medytacji: Jest to „dłuższe nad daną prawdą zastanowienie się rozumem” (Tw VI 7, 10).

Teresa doskonale zdaje sobie sprawę, że „pomoc rozumu jest często konieczna do rozpalenia własnej woli” (Tw VI 7,7). Proponuje jednak własną, uproszczoną formę medytacji. Możemy ją nazwać rozmową o tematyce ewangelicznej.

Ta metoda polega na rozważeniu konkretnej sceny ewangelicznej, np. Pana Jezusa przy słupie biczowania: „Dobrze jest przez chwilę i przemyśleć udręki, których tam doświadczył, i dlaczego ich doświadczył, i kim jest ten, kto ich doświadczył, i rozważać miłość, z jaką przez nie przeszedł”pisze Teresa (Ż 13, 22).

Nie wystarczy jednak przemyśleć tych wydarzeniem „z zewnątrz”, jakby od strony widza w teatrze, lecz trzeba wejść w tę scenę, która się rozgrywa, wziąć w niej udział, jak ktoś, kto w niej rzeczywiście uczestniczy razem z postaciami z Ewangelii. Należy odczytywać i interpretować słowa Chrystusa tak, jakby były one bezpośrednio kierowane do mnie, tu i teraz. Należy odnieść je do rzeczywistości mojego życia.

Teresa podważa typowy sposób medytacji, polegający na refleksji lub rozważaniu „nad” Chrystusem, „o” lub „na temat” Chrystusa, przy czym serce człowieka pozostaje w pewnym sensie oddalone od osoby Chrystusa. Nalega, aby trwać przy Chrystusie, pozostawać w Jego obecności, nawiązywać z Nim relację.

Aby się modlić, nie wystarczy bowiem medytować „nad”, „na temat” Chrystusa, ale trzeba wejść w osobistą relację z Panem; w relację, w której doświadczymy osobistego kontaktu z Nim, twarzą w twarz. Teresie chodzi przede wszystkim o to, aby traktować Jezusa jako Kogoś obecnego i bliskiego, kto stoi przede mną lub przy mnie, do kogo mogę zwrócić się bezpośrednio po imieniu.

Starałam się, najbardziej jak mogłam, nosić Chrystusa […] wewnątrz mnie obecnego, i taki był mój sposób modlitwy – pisze w Księdze mojego życia (Ż 4,7)

Upodobała sobie rozważanie Pasji Jezusa. Przyznaje, że można wybrać inne fragmenty z Ewangelii, ale trzeba zawsze powracać do tego wydarzenia, z którego „wypłynęło i wciąż wypływa dla nas wszelkie dobro (Ż 13,13). Modliła się w następujący sposób: wyobrażała sobie Pana osamotnionego i zniszczonego cierpieniem w Ogrójcu, siadała obok Niego i cicho przy Nim spędzała czas, pocieszając Go. Myślałam o tym pocie i przygnębieniu, które tam odczuwał. Pragnęłam otrzeć Go z tego tak bolesnego potu, ale pamiętam, że nigdy nie ośmieliłam się zdecydować, aby to uczynić, gdyż uobecniały mi się tak ciężkie moje grzechy (Ż 9,4).

Jak widzimy, te rozważania, którym się oddawała, idą po linii wielkiej poufałości względem Boga.

W tym szczególnym sensie Teresa zaprasza do medytacji. Należy jednak uważać, by nie przedłużać zbytnio tej medytacyjnej rozmowy; „nie trudźmy się nieustannym poszukiwaniem tylko tego” – pisze Święta (Ż 13,22). Odkąd nasze serce zostanie „rozbudzone ku miłowaniu” (por. Ż 22,14), należy przejść do luźnej i spontanicznej rozmowy lub do prostego spojrzenia wiary.

Rozważania są pożyteczne, ale nie stanowią istoty modlitwy. Stanowią jedynie środek, by doprowadzić nas do miłosnego spotkania z Bogiem. Według św. Teresy główne zadanie na modlitwie należy do woli. W ten sposób pojęta modlitwa nie wymaga szczególnych zdolności umysłu, ale leży w zasięgu wszystkich, byle ożywiała ich wiara i miłość!

Kolejnym etapem karmelitańskiej metody modlitwy myślnej jest miłosna rozmowa , rozmowa „z serca do serca”, ale o tym jutro, w kolejnym dniu rekolekcji.

Rekolekcje wygłosił ojciec karmelita bosy Roman Hernoga.

Droga Krzyżowa 2015

 

 

Zacisze 10.03.2015

„PÓJDŹ ZA MNĄ”

WSTĘP:

Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim.

To wezwanie PÓJDŹ ZA MNĄ Jezus kierował do wielu ludzi indywidualnie oraz do słuchających Go tłumów. Także skazany na śmierć i ukrzyżowany nie przestał przyciągać i powoływać uczniów. Teraz zaprasza także mnie - osobiście i po imieniu. Czy ja chcę dziś PÓJŚĆ ZA JEZUSEM?

STACJA I. Pan Jezus na śmierć skazany.

Ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich…Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego człowieka.

Jezus stał przed sądem całkiem samotnie, nie było przy Nim żadnego z wielu powołanych uczniów, a Piotr nawet zaparł się Pana. Nieraz jestem świadkiem, jak ludzie w moim środowisku osądzają Jezusa: odrzucają i wyśmiewają Jego naukę, oczerniają Kościół, biskupów albo kapłanów. Jezus rozgląda się wtedy za swoimi uczniami. Patrzy także na mnie. Czy ja zechcę stanąć po Jego stronie? .

STACJA II. Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona.

Jeślikto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swóji niech Mnie naśladuje.

Kiedy ludzie słyszeli takie słowa Jezusa wielu z nich mówiło „trudna jest ta mowa” i odchodzili. A teraz zobaczyli, że Jezus naprawdę sam wziął krzyż. To była Jego decyzja. Przykład i nowa, mocna zachęta dla tych, którzy chcą być uczniami. Czy ja dzisiaj wziąłem na siebie mój krzyż?

STACJA III. Pan Jezus upada pod krzyżem.

Ojcze… niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie.

Ciężar i ból był zbyt wielki . Krzyż zwalił Jezusa z nóg i przytłoczył do ziemi swoim ciężarem już po kilku krokach. Po ludzku dalszy marsz wydawał się niemożliwy. W codziennym moim zmaganiu z obowiązkami, trudami życia, cierpieniem nieraz przychodzi myśl, że mój krzyż jest za ciężki i chciałbym jakiś inny. Jezus zawsze swoje działanie poprzedzał modlitwą, rozmową z Ojcem, by poznać i pełnić Jego wolę. Czy ja pytam Boga o Jego wolę, czy raczej sam staram się zdecydować co jest słuszne i jak mam postąpić?

STACJA IV. Pan Jezus spotyka swoją Matkę.

Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa.

Jezus najpierw wybrał i powołał Maryję na swoją Matkę, pierwszą, przed wszystkimi innymi uczniami. A Ona Mu odpowiedziała: TAK, chcę Ci służyć Panie. I odtąd Maryja razem z Synem brała i niosła Jego krzyż. Kiedy Jezus upadł, też była przy nim pierwsza. Żeby iść tuż za Jezusem, powinienem być blisko Maryi, podobnie jak apostoł Jan. Czy proszę Maryję o moją bliskość z Jezusem?

STACJA V. Szymon pomaga Panu Jezusowi nieść krzyż

Weźcie moje jarzmo na siebie… jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Kiedy Jezus upadł, żaden z wybranych nie podbiegł, by wziąć Jego brzemię. Więc Jezus upatrzył sobie wśród tłumu człowieka z którym sam chciał podzielić ciężar. I Szymon dostał od Pana tę wielką łaskę, choć z początku nieświadomy, wzbraniał się i został przymuszony przez żołnierzy. Kiedy mnie Pan zaskoczy, może już dziś, nowym zadaniem, kiedy zażyczy sobie, bym nagle zmienił swoje plany, podjął nieznany trud, albo nowe obowiązki, kiedy mnie Pan tak zaskoczy, co Mu odpowiem?

STACJA VI. Weronika ociera twarz Pana Jezusa.

Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku.

Jezus powoływał uczniów łagodnym, pełnym Bożej miłości spojrzeniem i głosem. Także obarczony krzyżem, zakrwawiony i oszpecony nie przestał w ten sposób przyciągać. Weronika nie odwróciła oczu od oblicza Jezusa. Łaska Ducha Świętego pozwoliła jej dojrzeć twarz samego Boga. Dziś Jezus oczekuje na moje miłosierdzie wobec cierpiących – choćby uśmiech, chwilę rozmowy, wsparcie modlitwą… Duch Święty porusza także moje serce. Czy nasłuchuję uważnie Jego cichych, wewnętrznych przynagleń?

STACJA VII. Pan Jezus upada po raz drugi pod krzyżem.

Na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:dlatego opuści człowiek ojca swego i matkęi złączy się ze swoją żoną...Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!

Jezus upadł pod ciężarem naszych grzechów, zdradzony miliony razy przez miliony powołanych. Małżeństwo sakramentalne to droga we dwoje, razem z Jezusem. Właśnie Jezus nas powołuje, byśmy uświęcali się na takiej drodze. To zadanie i łaska od Pana, w praktyce często trudny, codzienny krzyż podjętych zobowiązań. Wielu jednak chciałoby małżeństwa bez krzyża i odchodzi… Odchodzi od Jezusa. Rozwód staje się publiczną demonstracją tej zdrady. Jezus czeka niecierpliwie na nasze powroty do Niego i do małżeńskiej miłości, bo Jego sakramentalne powołanie jest nieodwołalne. Czy pomogę komuś w takim powrocie do Pana?

STACJA VIII. Pan Jezus naucza płaczące niewiasty.

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im.

Jezus w godzinie swojej męki. nie zaprzestał nauczania o Królestwie Bożym. Kiedy spostrzegł niewiasty wyrażające Mu współczucie głośnym płaczem, powiedział do nich: Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi. Dzisiaj jest to nauka dla mnie, bym sobie przypomniał o moim powołaniu ojca (albo matki), powołaniu do dobrego wychowania dzieci. Jezus zna moje starania i wie o co zabiegałem przez lata, ile było troski i modlitwy o wiarę dzieci, o ich czyste serce i bliskość z Jezusem. Czy moje dzieci chcą iść za Jezusem, gdy On je wzywa?

STACJA IX. Pan Jezus upada trzeci raz pod krzyżem.

Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne… Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»  on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony.

Jezus upadł znowu, bo ludzie nie pojęli i nie przyjęli miłości samego Boga. Dzisiaj świat proponuje mi kupno miłości i szczęścia. Więc mogę długo szukać, i szukać upragnionej miłości, płacąc za podróbki, łapiąc co się da, jak okazje i promocje w supermarkecie. Mogę łatwo tracić cenny czas, pozostawiając gdzieś z boku jedyną prawdziwą Miłość Jezusa, miłość za darmo. Pan patrzy teraz na mnie spod belki krzyża. Czy pamiętam tę chwilę, gdy Jezus spojrzał na mnie z miłością i powiedział tylko do mnie: „Kocham cię i nigdy nie zostawię cię samego”?

STACJA X. Pan Jezus z szat obnażony.

Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię.

Wydarzenia, które swoją Osobą naznaczył Jezus posłużyły wypełnieniu miłosiernego planu Boga. Na szczycie Kalwarii Jezus oddał swoje szaty żołnierzom. To były nieprzypadkowe dary od Pana właśnie dla każdego z nich. Jezus pragnął pociągnąć do siebie także pogan, nawet tych którzy się nad Nim znęcali i przybili do krzyża, pozostawiając w ich rękach znaki swojej miłości. Dzisiaj największym widzialnym Znakiem w którym Jezus gromadzi i pociąga za sobą jest On sam obecny w Chlebie Eucharystycznym. Czy rozpoznaję znaki miłości, które otrzymuję od Jezusa każdego dnia?

STACJA XI. Pan Jezus przybity do krzyża

Dziś ze Mną będziesz w raju.

Na szczycie Golgoty Jezus dał ostatnią szansę pójścia za Nim przestępcom przybitym do krzyży. Jeden z nich w pokorze wyznał winy i zaufał miłosierdziu Boga. Stanął też po stronie prześladowanego Jezusa w godzinie największych ciemności. Jakże musiał się Pan ucieszyć, że powołany grzesznik rozpoznał tę chwilę swojego nawiedzenia. Pan pragnie także mojej świętości. Przychodzi i przywołuje mnie wiele razy. Czy dostrzegam i wykorzystuję te krótkie chwile, w których Jezus sam daje się poznać, bym zbliżył się do Niego?

STACJA XII. Pan Jezus umiera na krzyżu.

A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie.

Pod krzyżem Jezusa stało i czekało mnóstwo ludzi, których Pan najbardziej ukochał: arcykapłani, członkowie Wysokiej Rady, uczeni w Piśmie, wszyscy, którzy poprzedniej nocy skazali Jezusa na śmierć, a teraz Mu urągali. Jezus zawsze pragnął ich pociągnąć za sobą, a na krzyżu Jego pragnienie jeszcze się wzmogło. Wołał: Pragnę - waszej miłości! I jeszcze modlił się: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Teraz Jezus patrzy z wysokości krzyża, szuka tych, których powołał i chce ich znaleźć podobnymi do siebie. Czy, ze względu na Jezusa, z serca przebaczam tym, którzy mi źle życzą; czy modlę się o ich zbawienie?

STACJA XIII. Ciało Pana Jezusa zdjęte z krzyża

Niewiasto, oto syn Twój.

Maryja i Jan, wzajemnie sobie powierzeni przez Jezusa podjęli pierwsze wspólne działanie. To była adoracja. Adoracja umęczonego Ciała Pana. Czy znajdę w sobie dość pokory, aby adorować Jezusa razem z Matką Bożą?

STACJA XIV. Ciało Pana Jezusa złożone w grobie.

.Moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w otchłani

Mogłoby się wydawać, że utrudzony Jezus wreszcie odpoczął po ziemskiej tułaczce. Jednak On z radością zszedł od razu do otchłani po tych zaproszonych do Królestwa, którzy oczekiwali na wypełnienie Bożej obietnicy. Teraz dusze zmarłych oczekują na łaskę miłosiernego Jezusa. Nasza troska o te dusze jest naśladowaniem Pana, bo On pierwszy się o nie zatroszczył. Czy modlę się o zbawienie dusz, szczególnie tych za które nikt się nie modli?

ZAKOŃCZENIE:

Dziękuję Ci Jezu, że dzielisz się ze mną codziennie Twoim krzyżem. Udziel mi łaski postępowania Twoimi śladami drogą mojego powołania. Jezu ufam Tobie.

Rozważania przygotował: Tomasz Kosko

PIEŚŃ: Mój Mistrzu

        1. On szedł w spiekocie dnia i szarym pyle dróg, a idąc uczył kochać i przebaczać.
            On z celnikami jadł, On nie znał, kto to wróg, pochylał się nad tymi, którzy płaczą.

Ref: Mój Mistrzu, przede mną droga, którą przebyć muszę tak, jak Ty.
        Mój Mistrzu, wokoło ludzie, Których kochać trzeba, tak jak Ty.
        Mój Mistrzu, niełatwo cudzy ciężar wziąć w ramiona, tak jak Ty.
        Mój Mistrzu, poniosę wszystko, jeśli będziesz ze mną zawsze Ty.

2. On przyjął wdowi grosz i Magdaleny łzy, bo wiedział, co to kochać i przebaczać.
     I późną nocą On do Nikodema rzekł: że prawdy trzeba pragnąć, trzeba szukać. Ref...

3. Idziemy w skwarze dnia i w szarym pyle dróg, a On nas uczy kochać i przebaczać.
    I z celnikami siąść, zapomnieć, kto to wróg, pochylać się nad tymi, którzy płaczą. Ref...

Zacisze 10.03.2015

„PÓJDŹ ZA MNĄ”

WSTĘP:

Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On wstał i poszedł za Nim.

To wezwanie PÓJDŹ ZA MNĄ Jezus kierował do wielu ludzi indywidualnie oraz do słuchających Go tłumów. Także skazany na śmierć i ukrzyżowany nie przestał przyciągać i powoływać uczniów. Teraz zaprasza także mnie - osobiście i po imieniu. Czy ja chcę dziś PÓJŚĆ ZA JEZUSEM?

STACJA I. Pan Jezus na śmierć skazany.

Ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich…Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego człowieka.

Jezus stał przed sądem całkiem samotnie, nie było przy Nim żadnego z wielu powołanych uczniów, a Piotr nawet zaparł się Pana. Nieraz jestem świadkiem, jak ludzie w moim środowisku osądzają Jezusa: odrzucają i wyśmiewają Jego naukę, oczerniają Kościół, biskupów albo kapłanów. Jezus rozgląda się wtedy za swoimi uczniami. Patrzy także na mnie. Czy ja zechcę stanąć po Jego stronie? .

STACJA II. Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona.

Jeślikto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swóji niech Mnie naśladuje.

Kiedy ludzie słyszeli takie słowa Jezusa wielu z nich mówiło „trudna jest ta mowa” i odchodzili. A teraz zobaczyli, że Jezus naprawdę sam wziął krzyż. To była Jego decyzja. Przykład i nowa, mocna zachęta dla tych, którzy chcą być uczniami. Czy ja dzisiaj wziąłem na siebie mój krzyż?

STACJA III. Pan Jezus upada pod krzyżem.

Ojcze… niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie.

Ciężar i ból był zbyt wielki . Krzyż zwalił Jezusa z nóg i przytłoczył do ziemi swoim ciężarem już po kilku krokach. Po ludzku dalszy marsz wydawał się niemożliwy. W codziennym moim zmaganiu z obowiązkami, trudami życia, cierpieniem nieraz przychodzi myśl, że mój krzyż jest za ciężki i chciałbym jakiś inny. Jezus zawsze swoje działanie poprzedzał modlitwą, rozmową z Ojcem, by poznać i pełnić Jego wolę. Czy ja pytam Boga o Jego wolę, czy raczej sam staram się zdecydować co jest słuszne i jak mam postąpić?

STACJA IV. Pan Jezus spotyka swoją Matkę.

Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa.

Jezus najpierw wybrał i powołał Maryję na swoją Matkę, pierwszą, przed wszystkimi innymi uczniami. A Ona Mu odpowiedziała: TAK, chcę Ci służyć Panie. I odtąd Maryja razem z Synem brała i niosła Jego krzyż. Kiedy Jezus upadł, też była przy nim pierwsza. Żeby iść tuż za Jezusem, powinienem być blisko Maryi, podobnie jak apostoł Jan. Czy proszę Maryję o moją bliskość z Jezusem?

STACJA V. Szymon pomaga Panu Jezusowi nieść krzyż

Weźcie moje jarzmo na siebie… jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.

Kiedy Jezus upadł, żaden z wybranych nie podbiegł, by wziąć Jego brzemię. Więc Jezus upatrzył sobie wśród tłumu człowieka z którym sam chciał podzielić ciężar. I Szymon dostał od Pana tę wielką łaskę, choć z początku nieświadomy, wzbraniał się i został przymuszony przez żołnierzy. Kiedy mnie Pan zaskoczy, może już dziś, nowym zadaniem, kiedy zażyczy sobie, bym nagle zmienił swoje plany, podjął nieznany trud, albo nowe obowiązki, kiedy mnie Pan tak zaskoczy, co Mu odpowiem?

STACJA VI. Weronika ociera twarz Pana Jezusa.

Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku.

Jezus powoływał uczniów łagodnym, pełnym Bożej miłości spojrzeniem i głosem. Także obarczony krzyżem, zakrwawiony i oszpecony nie przestał w ten sposób przyciągać. Weronika nie odwróciła oczu od oblicza Jezusa. Łaska Ducha Świętego pozwoliła jej dojrzeć twarz samego Boga. Dziś Jezus oczekuje na moje miłosierdzie wobec cierpiących – choćby uśmiech, chwilę rozmowy, wsparcie modlitwą… Duch Święty porusza także moje serce. Czy nasłuchuję uważnie Jego cichych, wewnętrznych przynagleń?

STACJA VII. Pan Jezus upada po raz drugi pod krzyżem.

Na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę:dlatego opuści człowiek ojca swego i matkęi złączy się ze swoją żoną...Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!

Jezus upadł pod ciężarem naszych grzechów, zdradzony miliony razy przez miliony powołanych. Małżeństwo sakramentalne to droga we dwoje, razem z Jezusem. Właśnie Jezus nas powołuje, byśmy uświęcali się na takiej drodze. To zadanie i łaska od Pana, w praktyce często trudny, codzienny krzyż podjętych zobowiązań. Wielu jednak chciałoby małżeństwa bez krzyża i odchodzi… Odchodzi od Jezusa. Rozwód staje się publiczną demonstracją tej zdrady. Jezus czeka niecierpliwie na nasze powroty do Niego i do małżeńskiej miłości, bo Jego sakramentalne powołanie jest nieodwołalne. Czy pomogę komuś w takim powrocie do Pana?

STACJA VIII. Pan Jezus naucza płaczące niewiasty.

Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im.

Jezus w godzinie swojej męki. nie zaprzestał nauczania o Królestwie Bożym. Kiedy spostrzegł niewiasty wyrażające Mu współczucie głośnym płaczem, powiedział do nich: Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad waszymi dziećmi. Dzisiaj jest to nauka dla mnie, bym sobie przypomniał o moim powołaniu ojca (albo matki), powołaniu do dobrego wychowania dzieci. Jezus zna moje starania i wie o co zabiegałem przez lata, ile było troski i modlitwy o wiarę dzieci, o ich czyste serce i bliskość z Jezusem. Czy moje dzieci chcą iść za Jezusem, gdy On je wzywa?

STACJA IX. Pan Jezus upada trzeci raz pod krzyżem.

Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne… Jezus spojrzał z miłością na niego i rzekł mu: «Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!»  on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony.

Jezus upadł znowu, bo ludzie nie pojęli i nie przyjęli miłości samego Boga. Dzisiaj świat proponuje mi kupno miłości i szczęścia. Więc mogę długo szukać, i szukać upragnionej miłości, płacąc za podróbki, łapiąc co się da, jak okazje i promocje w supermarkecie. Mogę łatwo tracić cenny czas, pozostawiając gdzieś z boku jedyną prawdziwą Miłość Jezusa, miłość za darmo. Pan patrzy teraz na mnie spod belki krzyża. Czy pamiętam tę chwilę, gdy Jezus spojrzał na mnie z miłością i powiedział tylko do mnie: „Kocham cię i nigdy nie zostawię cię samego”?

STACJA X. Pan Jezus z szat obnażony.

Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię.

Wydarzenia, które swoją Osobą naznaczył Jezus posłużyły wypełnieniu miłosiernego planu Boga. Na szczycie Kalwarii Jezus oddał swoje szaty żołnierzom. To były nieprzypadkowe dary od Pana właśnie dla każdego z nich. Jezus pragnął pociągnąć do siebie także pogan, nawet tych którzy się nad Nim znęcali i przybili do krzyża, pozostawiając w ich rękach znaki swojej miłości. Dzisiaj największym widzialnym Znakiem w którym Jezus gromadzi i pociąga za sobą jest On sam obecny w Chlebie Eucharystycznym. Czy rozpoznaję znaki miłości, które otrzymuję od Jezusa każdego dnia?

STACJA XI. Pan Jezus przybity do krzyża

Dziś ze Mną będziesz w raju.

Na szczycie Golgoty Jezus dał ostatnią szansę pójścia za Nim przestępcom przybitym do krzyży. Jeden z nich w pokorze wyznał winy i zaufał miłosierdziu Boga. Stanął też po stronie prześladowanego Jezusa w godzinie największych ciemności. Jakże musiał się Pan ucieszyć, że powołany grzesznik rozpoznał tę chwilę swojego nawiedzenia. Pan pragnie także mojej świętości. Przychodzi i przywołuje mnie wiele razy. Czy dostrzegam i wykorzystuję te krótkie chwile, w których Jezus sam daje się poznać, bym zbliżył się do Niego?

STACJA XII. Pan Jezus umiera na krzyżu.

A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie.

Pod krzyżem Jezusa stało i czekało mnóstwo ludzi, których Pan najbardziej ukochał: arcykapłani, członkowie Wysokiej Rady, uczeni w Piśmie, wszyscy, którzy poprzedniej nocy skazali Jezusa na śmierć, a teraz Mu urągali. Jezus zawsze pragnął ich pociągnąć za sobą, a na krzyżu Jego pragnienie jeszcze się wzmogło. Wołał: Pragnę - waszej miłości! I jeszcze modlił się: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. Teraz Jezus patrzy z wysokości krzyża, szuka tych, których powołał i chce ich znaleźć podobnymi do siebie. Czy, ze względu na Jezusa, z serca przebaczam tym, którzy mi źle życzą; czy modlę się o ich zbawienie?

STACJA XIII. Ciało Pana Jezusa zdjęte z krzyża

Niewiasto, oto syn Twój.

Maryja i Jan, wzajemnie sobie powierzeni przez Jezusa podjęli pierwsze wspólne działanie. To była adoracja. Adoracja umęczonego Ciała Pana. Czy znajdę w sobie dość pokory, aby adorować Jezusa razem z Matką Bożą?

STACJA XIV. Ciało Pana Jezusa złożone w grobie.

.Moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w otchłani

Mogłoby się wydawać, że utrudzony Jezus wreszcie odpoczął po ziemskiej tułaczce. Jednak On z radością zszedł od razu do otchłani po tych zaproszonych do Królestwa, którzy oczekiwali na wypełnienie Bożej obietnicy. Teraz dusze zmarłych oczekują na łaskę miłosiernego Jezusa. Nasza troska o te dusze jest naśladowaniem Pana, bo On pierwszy się o nie zatroszczył. Czy modlę się o zbawienie dusz, szczególnie tych za które nikt się nie modli?

ZAKOŃCZENIE:

Dziękuję Ci Jezu, że dzielisz się ze mną codziennie Twoim krzyżem. Udziel mi łaski postępowania Twoimi śladami drogą mojego powołania. Jezu ufam Tobie.

Rozważania przygotował: Tomasz Kosko

PIEŚŃ: Mój Mistrzu

        1. On szedł w spiekocie dnia i szarym pyle dróg, a idąc uczył kochać i przebaczać.
            On z celnikami jadł, On nie znał, kto to wróg, pochylał się nad tymi, którzy płaczą.

Ref: Mój Mistrzu, przede mną droga, którą przebyć muszę tak, jak Ty.
        Mój Mistrzu, wokoło ludzie, Których kochać trzeba, tak jak Ty.
        Mój Mistrzu, niełatwo cudzy ciężar wziąć w ramiona, tak jak Ty.
        Mój Mistrzu, poniosę wszystko, jeśli będziesz ze mną zawsze Ty.

2. On przyjął wdowi grosz i Magdaleny łzy, bo wiedział, co to kochać i przebaczać.
     I późną nocą On do Nikodema rzekł: że prawdy trzeba pragnąć, trzeba szukać. Ref...

3. Idziemy w skwarze dnia i w szarym pyle dróg, a On nas uczy kochać i przebaczać.
    I z celnikami siąść, zapomnieć, kto to wróg, pochylać się nad tymi, którzy płaczą. Ref...

Prawdziwy Mistrz, Nauczyciel i Ojciec - Jezus Chrystus konf. 3.03.2015

 

Homilia

ks. Kazimierz Sztajerwald

Zacisze, 3.03.2015

Dzisiejszego dnia mszy św. przewodniczył ks. Kazimierz Sztajerwald, który przeczytał Słowo Boże, a następnie wygłosił homilię. Oto slowa z Ew. wg św. Mt 23, 1-12:

Jezus przemówił do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: "Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsce na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Wy zaś nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten, który jest w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo tylko jeden jest wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony".

Ksiądz Kazimierz powiedział, że Jezus każe patrzeć nam na posługę kapłana, spowiednika, kierownika duchowego w sposób nadprzyrodzony. My skupiamy się często na osobie księdza i patrzymy na niego po ludzku. Zwracamy uwagę, czy mówi ciekawie, czy jego słowa nas poruszają. Ojciec Pio zwykł mawiać w takich okolicznościach: „To nie ja, to Matka Boża, lub, to nie ja, to święta Filomena”.

Ja jestem grzesznikiem. Nie nazywajcie mnie swoim mistrzem, nauczycielem czy ojcem. Żaden ksiądz nie jest mistrzem. Tylko Jezus jest prawdziwym Mistrzem, Nauczycielem i Ojcem. Tylko na Jezusie można się oprzeć. Ksiądz jest zwykłym grzesznikiem i potrzebuje nawrócenia. Gdy się potknie, ludzie mogą się dziwić, a nawet zgorszyć. Media mogą go dyskredytować, aby osłabić Kościół.

Słuchaj księdza, ale jego uczynków nie naśladuj, bo jest takim samym grzesznikiem, jak inni. Przebijaj się przez to, co widoczne, by odczytywać Boże Słowo swojego Mistrza, Nauczyciela i Ojca - Jezusa Chrystusa, który cię prowadzi przez księdza grzesznika. Słuchaj Słowa Pana, a nie księdza. Mamy myśleć i mówić: „Panie chcę Ciebie słuchać, prowadź mnie, udzielaj łaski”. Gdy tak to rozumniemy, to nie wbijamy w pychę kapłana. To Jezus jest autorytetem moralnym, nie kapłan. Słuchajcie kapłana, ale uczynków jego nie naśladujcie.

Po Mszy św. złożyliśmy ks. Kazimierzowi życzenia, ponieważ następnego dnia przypadają Jego imieniny. Życzyliśmy Mu wszelkich łask, potrzebnych w wypełnianiu powołania kapłańskiego, aby swoich wiernych prowadził do prawdziwego Mistrza, Nauczyciela i Ojca, którym jest Jezus Chrystus. W życiorysie św. Kazimierza Królewicza czytamy, że był on człowiekiem o czystym sercu, kochał Matkę Bożą i Eucharystię, więc ks. Kazimierzowi życzyliśmy podobnego usposobienia serca i świętości oraz, by opierał swoje życie na Matce Bożej i Eucharystii. Św. Kazimierz nienagannie wypełniał swoje obowiązki polityczne, więc życzyliśmy ks. Kazimierzowi, aby Jego św. Parton wspomagał w wypełnianiu obowiązków proboszcza w nowej parafii św. Izydora w Markach.