mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Pozwolić Maryi, by posługiwała się nami. Konf. 26.11.2024

Konferencja ks. Janusza Kopczyńskiego

Zacisze, 26 listopada 2024

Pozwolić Maryi, by posługiwała się nami

Pan Jezus przyszedł na ziemię, aby służyć i dla nas jest przykładem służby Bogu.

Bł. Stefan Frelichowski zapisał: „Życie moje tu na ziemi, to służba Bogu. To jest mój sens życia. W każdej chwili, w każdym kroku: służba Bogu. A płynie ona dalej z miłości Boga i dąży do umiłowania Boga”. Otrzymaliśmy dar zawierzenia się Maryi, która sama całym swoim życiem służyła i prowadzi nas w duchu służby. Pozwolimy się prowadzić Maryi, gdy pokora będzie w nas prawem i kiedy z miłością będziemy dążyli do dobra.

Życie na ziemi, to służba Bogu i szukanie sposobności do jej realizacji. Czy chcemy, by Bóg posługiwał się nami? Przede wszystkim trzeba uznać, że możemy Mu służyć z Jego łaski. To jest łaska, że Bóg chce się nami posłużyć. Ale kiedy nie chce, to też jest łaska. To znaczy, że mamy odejść w cień i służyć Jemu tym, że jesteśmy do Jego dyspozycji.

Kiedyś miałem wygłosić konferencję, której tytuł brzmiał: „A oczy wszystkich były zwrócone na Niego”. Tak się złożyło, że tej konferencji nie wygłosiłem, ponieważ nastąpiła zmiana i w czasie przewidzianym na konferencję wystawiono został Najświętszy Sakrament i trwała adoracja. Była to najpiękniejsza konferencja, którą wygłosił do naszych serc sam Pan Jezus.

Bóg może się nami posługiwać na różnorodne sposoby. On ma swoje plany, ale i my też mamy swoje plany. Potrzebna jest postawa pokory, by poddać się Jego planom i być w Jego rękach, tak jak On chce. Matka Teresa z Kalkuty mówiła, że jest : „małym ołówkiem w dłoniach Boga. On jest Tym, który wszystko obmyśla. On jest Tym, który pisze”. Matka Teresa zachęcała, by być „małym narzędziem w jego rękach, aby mógł się posługiwać tobą w każdym czasie, na każdym miejscu. Musimy tylko powiedzieć – tak”. Dalej pisała: Jestem jedynie małym ołówkiem w dłoni naszego Pana. On lubi ten ołówek temperować. Lubi pisać albo rysować, co i gdzie chce. Gdy to, co zostało napisane lub narysowane jest dobre, nie chwalimy ołówka, czy zastosowany materiał, lecz tego, który się nimi posłużył”. Mamy pozwolić Bogu posłużyć się nami, by był On uwielbiony, a nie my. Nasza służba będzie ofiarą dla dobra Kościoła.

Św. Jan Chrzciciel powiedział, że: „Potrzeba, aby On (Jezus) wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30). To wiemy, choć nie jest łatwo usunąć się w cień. Kiedy służymy czasem jesteśmy chwaleni. W odpowiedzi nieraz temu zaprzeczamy. Wydaje się wszystkim, że to jest wyraz skromności, ale może w tym być zakamuflowana potrzeba usłyszenia pochwały jeszcze raz.

Mamy służyć Bogu całym sercem. Jacek Kaczmarek Sługa Boży, tak o tym pisał: „Módlcie się za mnie, by Bóg dał mi siłę do działania, bym był jak świeca, która choć sama się spala, to jednak oświeca, ogrzewa i zapala inne nieużywane i wygasłe świece”. Celem jego posługi było „spalać się” dla innych i dawać swoje życie. Chciał być w pełni człowiekiem. Być człowiekiem, to nie tylko głęboko jednoczyć się z Bogiem, ale być bratem dla każdego człowieka. Być człowiekiem to spieszyć z pomocą bez względu na to, kim on jest. Być człowiekiem, to wyniszczyć siebie w miłości Boga i ludzi”.

To realizuje się tam, gdzie mieszkamy, pracujemy, ale nie tylko na spotkaniach Ruchu. Człowiek „utemperowany” w swoim środowisku przechodzi przez oczyszczenia, uczy się cierpliwości, by Bóg mógł lepiej się nim posługiwać.

Przełożona pielęgniarek przed przejściem na emeryturę otrzymała od swoich koleżanek prezent w formie listu. Było tam napisane: „Spałam i śniłam, że życie jest radością. Obudziłam się i zobaczyłam, że życie jest służbą. Zaczęłam służyć i zobaczyłam, że służba jest radością”.

Postawy służby Bogu uczy nas Matka Boża, której się zawierzamy. Św. Maksymilian Kolbe pisał: „Cała chwała to być narzędziem w ręku Niepokalanej, więc czyń to tylko, co Ona chce; wszystko z Jej ręki przyjmuj. Do Niej jak dziecko do matki we wszystkim się uciekaj; Jej wszystko powierz.
Staraj się o Nią, o Jej cześć, o Jej sprawy, a troskę o siebie i o twoich Jej pozostaw. Nic sobie, ale wszystko uznaj jako otrzymane od Niej. Cały owoc twych prac zależy od jedności z Nią, tak jak i Ona jest narzędziem Miłosierdzia Bożego
”.

Jeśli dajemy Bogu pierwsze miejsce, wtedy cieszymy się pogodą ducha, bo Bóg ma nas w swoich rękach, jak swoje narzędzie, jak naczynie niosące miłość. Róbmy wszystko, by Matka Boża mogła się nami posługiwać. Czyńmy wszystko za przyczyną Matki Bożej.

Gdy modlitwa zawierzenia nabiera charakteru modlitwy kontemplacyjnej. Konf. 19.11.2024

Konferencja ks. Adama Kurowskiego

Zacisze, 19 listopada 2024

Gdy modlitwa zawierzenia nabiera charakteru modlitwy kontemplacyjnej

Wielu z nas doświadczyło wielu łask pociągających, ukierunkowujących nas na Matkę Bożą. Wtedy uważaliśmy, że życie jest niezwykłe, przeżycia cudowne, tak w sferze emocjonalnej jak i poznawczej. Modlitwa nas pociągała ku Matce Bożej. Jednak, kiedy przyszły niezrozumiałe doświadczenia, nie czuliśmy się już tak wspaniale i bezpiecznie.

Donald Trump prezydent – elekt USA niedawno wypowiedział zdanie: Bóg nigdy nie zaczyna, żeby nie skończyć. Słowa te wypowiedział w czasie wiecu wyborczego po nieudanym zamachu na jego życie 13 lipca 2024. Takie słowa w ustach znaczącego polityka światowego mocarstwa mówią wiele o nowym trendzie dającym nadzieję na zwycięstwo dobra i prawdy w świecie, są wyjątkowe na tle ogólnoświatowego przekazu. Bóg daje światełka dające nadzieję, byśmy nie ulegli pokusie zwątpienia i zniechęcenia.

Gdy podejmujemy modlitwę zawierzenia nie czujemy się przez to mocniejsi, atrakcyjniejsi czy młodsi. Zwracamy się do Matki Bożej myślą i modlitwą serca. Fakt zwracania się do Maryi nie sprawia, że smutki zostaną zakryte, lub pokusy znikną. To, że wcześniej byliśmy w cudowny sposób pociągani, doznawaliśmy niezwykłych skutków modlitwy wstawienniczej, to nie znaczy, że nasza modlitwa była lepsza i skuteczniejsza. Z biegiem czasu pojawiać się mogą trudności wewnętrzne i zewnętrzne, choć wcześniej byliśmy pociągani, prowadzeni przez Boga. Choć doznawaliśmy pozytywnych skutków modlitw, zauważaliśmy zmiany naszej postawie, przestawaliśmy się lękać, nie przejmowaliśmy się przemijającymi sprawami.

Przeżywane trudności po tak wspaniałym wcześniejszym okresie choć nie jest łatwe, ale za to jest bezcenne, ponieważ poznajemy siebie i z większą pokorą zwracamy się do Matki Bożej. Zostajemy oczyszczeni, jak „złoto w tyglu”. Jest to dar łaski Jezusa. Oczyszczanie w ogniu i doświadczanie oczyszczania pozwala nam uznać, że jesteśmy prochem. Czujemy, jakby nam coś zabrano, to boli, ufność zanika. Za to zaczyna nas pociągać świat albo tracimy nadzieję. Te doświadczenie nie przeszkadzają nam jednoczyć się z Chrystusem i nawracać się. Kryterium naszej pobożności nie są poruszające medytacje, radość z bycia na Mszy świętej. To jest tylko pomoc, by modlitwa zawierzenia była podejmowana na płaszczyźnie woli. Chcemy się zwracać do Matki Bożej, chcemy, by Matka Boża była z nami w doświadczeniach wewnętrznych i zewnętrznych. Nie musimy domagać się emocjonalnych przeżyć, jasnego rozumienia. Ciemność w trudnościach może być pomocą, by widzieć w Matce Bożej skarb. Skarb w Niej samej.

W dzisiejszej Ewangelii przypomniany był celnik Zacheusz. Jak myślicie: co było większym wydarzeniem tamtego dnia w Jerycho? To, że Zacheusz rozdał swój majątek czy to, że Jezus nawiedził dom Zacheusza? Na pewno największym wydarzeniem było odwiedzenie Zacheusza w jego domu przez Jezusa. Ale nie o tym ludzie mówili. Oni emocjonowali się tym, że Zacheusz rozdaje swój majątek. Ostatnio media społecznościowe podały, że Elon Musk wsparł biednych znaczną sumą pieniędzy. Jednak żadna z tych gazet i stacji nie napisała z jakiego powodu tak się stało. Nie napisali, że multimilioner przeżył spotkanie z Panem Jezusem.

Pan Jezus jest nieskończonym Bogiem, Matka Boża jest niezwykła. Ona jest Niepokalanym Poczęciem. To, co Bóg uczynił w Niej jest największym darem. Reszta darów, to pomniejsze prezenciki. To, co otrzymujemy od Boga w pierwszej fazie naszego oddania się Jemu, takie jak pocieszenie, ulga w cierpieniu, emocjonalne pociągnięcia, to są prezenciki. Prawdziwym darem jest sam Pan Jezus i Matka Boża, która jest pomocą, by odkrywać Jezusa. Matka Boża, gdy zwraca na siebie uwagę, to mówi, że Jej serce jest zjednoczone z sercem Pana Jezusa.

W czasie modlitwy kontemplacyjnej dary, pocieszenia, trudności przestają mieć znaczenie, bo najważniejszym darem nie są rozwiązane problemy, tylko Matka Boża. Będziemy patrzyli na świat tak, jakbyśmy go nie widzieli, bo serca będą otwarte na Matkę Bożą. Najważniejsze to, że Jezus przyszedł na świat, aby uratować to, co zginęło. Bóg jest wielki, a człowiek, cóż...Nie musimy się przejmować łaskami pociągającymi albo trudnymi łaskami. Nie ulegajmy zamętowi, ani się nie zniechęcajmy. Możemy powiedzieć do Matki Bożej: „Widzisz, jaki jestem oschły. Nawet nie jestem ani zimny, ani gorący”. To nas odrywa od naszego trudnego charakteru.

Kiedy Bóg zabiera, to, co wcześniej nas zachwycało, to nie dzieje się nic strasznego. Pan Bóg, Pan Jezus, Matka Boża są prawdziwi, piękni, dobrzy i godni zaufania i uwagi. Reszta nas znudzi, popsuje się czy zniszczy. Chciejmy się zwracać do Matki Bożej całym swoim sercem i wolą. Nie smućmy się, że Jej nie widzimy. Nawet nie widząc Jej możemy się cieszyć Jej obecnością.

Ufność, która prowadzi do komunii z Bogiem przez Maryję. Konf. 12.XI.2024

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 12 listopada 2024

Ufność, która prowadzi do komunii z Bogiem przez Maryję.

Ujawnianie się słabości i niewierności jest powszechnym doświadczeniem. Gdy ktoś nas drażni lub jest powodem złych emocji i uczuć, to często ujawnia się nasza słabość, choć wiemy, że do każdego człowieka powinniśmy się zwracać z miłością i z szacunkiem.

Może tak być, że ktoś pięknie i podnośnie mówi o tym, jak powinno być, ale w życiu codziennym pokazuje się, jak jest skupiony na sobie i nie widzi innych. Gdy spotyka się z podobnym zachowaniem wobec siebie, wtedy okazuje się, że go to boli, kiedy ktoś się z nim nie liczy. Takie sytuacje pokazują naszą własną ograniczoność.

Niektórzy ludzie szczególnie nas drażnią, wtedy łatwo ich oceniamy, osądzamy. Uważamy, że mamy prawo do krytyki w myślach i dzielenia się naszymi spostrzeżeniami z innymi ludźmi. Plotkowanie, wypowiadanie oszczerstw jest niegodne ucznia Chrystusa. Z drugiej strony trudno jest nam się opanować i powstrzymać przed formowaniem krytyki, wypowiadania słów oburzenia i potępienia.

Jeśli się temu poddamy, to schodzimy z poziomu życia duchowego na poziom życia naturalnego. Ta ujawniona słabość jest wezwaniem, aby widzieć siebie i bliźnich w prawdzie. To jest przynaglenie, aby postanowić nie plotkować, nie oceniać, nie potępiać bliźniego, który nas drażni. Kiedy samo postanowienie jest niewystarczające, wtedy nie pozostaje nic innego, jak wołać o pomoc do Maryi: „Ratuj mnie. Żyj we mnie i za mnie, bo inaczej będę postępował nie jak Twój uczeń, ale jak Twój wróg”.

Wołanie o ratunek przypomina wołanie niewidomego Bartymeusza do Jezusa: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Jezus nakazał go przywołać i zapytał się: „Co chcesz, abym ci uczynił”. Ten odpowiedział: „Panie, abym przejrzał”. To ewangeliczne wydarzenie jest zaproszeniem, aby uświadamiając sobie stan zagubienia, oraz nieumiejętnego i niewłaściwego zachowania w reakcjach, w myślach i w słowach – wołać o pomoc: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”.

Pierwszą osobą, którą ujrzał uzdrowiony Bartymeusz był Jezus. W zagubieniu trzeba dostrzec Jezusa. Niekoniecznie wtedy pojawi się sam Jezus, ale dostrzeżemy jaką drogą mamy iść za Jezusem. Odzyskamy wzrok, pozwalający dostrzec blask światła prawdy, zobaczymy swoje braki, i to, że nasze niewłaściwe reakcje są wyrazem naszego wewnętrznego zagubienia. To zaprowadzi do przyjęcia słowa Jezusa, które jest naszym światłem.

Gdy denerwuje nas bliźni mamy dostrzegać nie tylko swoje sprawy, ale też tego bliźniego. Słowo Jezusa prowadzi nas do tego, byśmy widzieli lepiej tego, kto żyje obok nas, by mu okazać szacunek, współczucie i miłość, byśmy nie mieli na względzie tylko swoich spraw, ale zauważali sprawy drugiego człowieka. Słowo Jezusa może zmienić nas, zmienić nasze reakcje, zmienić nasze nastawienie do innych, by nie wypowiadać pochopnych opinii i powierzchownych osądów.

Takie sytuacje skłaniają, by wołać do Maryi: „Ty sama prowadź mnie do mojego bliźniego, który mnie drażni. Bym jemu usłużył, tak jak Ty byś jemu usłużyła, bym zainteresował się jego sprawą”. Takie reagowanie w sytuacji zagubienia i rozdrażnienia prowadzi do pokoju serca, do miłości do tego człowieka. W ten sposób robimy miejsce dla Boga i dla Maryi w naszym życiu.

W dzisiejszym I czytaniu usłyszeliśmy słowa św. Pawła: „Głoś to, co jest zgodne ze zdrową nauką: że starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi, odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, powinny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego. Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom – aby nie bluźniono słowu Bożemu. Młodzieńców również upominaj, ażeby byli umiarkowani; we wszystkim dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem, w nauczaniu okazuj prawość, powagę, mowę zdrową, nienaganną, żeby przeciwnik ustąpił ze wstydem, nie mogąc nic złego o nas powiedzieć”. (Tt 2, 1-8) Sprawdzianem czy rzeczywiście robimy miejsce dla Boga w naszym życiu jest to, czy nie upijamy się, czy nie plotkujemy, czy nie wypowiadamy oszczerstw, czy nasze oceny są wyważone.

Te konkretne wskazania pojawiają się, ponieważ ważny jest punkt odniesienia. Jeśli podstawowe zasady życia chrześcijańskiego są realizowane, wtedy mogą realizować się wyższe, jak komunia życia z Maryją i z Bogiem. Nie będziemy mogli żyć w komunii z Maryją i z Jezusem, jeśli w podstawowych sprawach jesteśmy dalecy od woli Bożej. Dlatego wołajmy i prośmy za Bartymeuszem: „Abym przejrzał”. Byśmy widzieli w prawdzie siebie, bliźnich i to, jak Bóg chce nas prowadzić.

Ufność, która prowadzi do komunii z Bogiem przez Maryję. Konf. 12.11.2024

Konferencja ks. Andrzeja Mazańskiego

Zacisze, 12 listopada 2024

Ufność, która prowadzi do komunii z Bogiem przez Maryję.

Ujawnianie się słabości i niewierności jest powszechnym doświadczeniem w życiu codziennym. Gdy ktoś nas drażni lub jest powodem naszych złych emocji i uczuć, to często ujawnia się nasza słabość, pomimo, że wiemy, że do każdego człowieka powinniśmy się zwracać z miłością i z szacunkiem.

Zdarza się tak, że ktoś pięknie i podnośnie mówi o tym, jak powinno być, ale w życiu codziennym okazuje się, że jest przede wszystkim skupiony na sobie i nie widzi innych. Kiedy sam spotyka się z podobnym zachowaniem innego człowieka wobec siebie, wtedy to go to boli. To ujawnia, jak bardzo jest wrażliwy, kiedy ktoś się z nim nie liczy. Takie sytuacje pokazują naszą własną ograniczoność.

Kiedy ktoś nas drażni, wtedy oceniamy go, osądzamy, nawet uważamy, że mamy prawo do krytyki w myślach, w rozmowach z innymi ludźmi i dzielenia się naszymi spostrzeżeniami o człowieku, który nas drażni. Plotkowanie, wypowiadanie oszczerstw jest niegodne ucznia Chrystusa. Z drugiej strony trudno jest nam się opanować i powstrzymać przed formowaniem krytyki, wypowiadania słów oburzenia i potępienia.

Jeśli się temu poddamy, to schodzimy z poziomu życia duchowego na poziom życia naturalnego. Ta słabość jest wezwaniem, aby widzieć siebie i bliźnich w prawdzie. To jest przynaglenie, aby postanowić nie plotkować, nie oceniać, nie potępiać bliźniego, który nas drażni. Jednak samo postanowienie może być niewystarczające. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak wołać o pomoc Maryi: „Maryjo, ratuj mnie. Żyj we mnie i za mnie, bo inaczej będę postępował nie tak, jak Twój uczeń”.

Wołanie o ratunek przypomina wołanie niewidomego Bartymeusza do Jezusa: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”. Jezus nakazał go przywołać i zapytał się: „Co chcesz, abym ci uczynił”. Ten odpowiedział: „Panie, abym przejrzał”. To ewangeliczne wydarzenie jest zaproszeniem, by uświadamiając sobie stan zagubienia, nieumiejętnego i niewłaściwego zachowania w reakcjach, w myślach i w słowach – wołać o pomoc. To wołanie winno być wyrażone prośbą: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”.

Pierwszą osobą, którą ujrzał uzdrowiony Bartymeusz był Jezus. W zagubieniu trzeba dostrzec Jezusa. Niekoniecznie wtedy pojawi się sam Jezus, ale dostrzeżemy jaką drogą mamy iść za Jezusem. Odzyskamy wzrok, pozwalający dostrzec blask światła prawdy, zobaczymy swoje braki, i to, że nasze niewłaściwe reakcje są wyrazem naszego wewnętrznego zagubienia. To zaprowadzi do przyjęcia słowa Jezusa, które jest naszym światłem.

Gdy denerwuje nas bliźni mamy dostrzegać nie tylko swoje sprawy, ale też tego bliźniego. Słowo Jezusa prowadzi nas do tego, byśmy widzieli lepiej tego, kto żyje obok nas, by mu okazać szacunek, współczucie i miłość. Nie mieć na względzie tylko swoich spraw, ale też by zauważyć sprawy drugiego człowieka. Słowo Jezusa może zmienić nas, zmienić nasze reakcje, zmienić nasze nastawienie do innych, by nie wypowiadać pochopnych opinii i powierzchownych sądów.

Takie sytuacje skłaniają, by wołać do Maryi: „Ty sama prowadź mnie do mojego bliźniego, który mnie drażni. Bym jemu usłużył, tak jak Ty byś usłużyła, bym zainteresował się jego sprawą”. Takie reagowanie w sytuacji zagubienia i rozdrażnienia może prowadzić do pokoju serca, do miłości do tego człowieka i w ten sposób robimy miejsce dla Boga i dla Maryi w naszym życiu.

W dzisiejszym I czytaniu usłyszeliśmy słowa św. Pawła: „Głoś to, co jest zgodne ze zdrową nauką: że starcy winni być ludźmi trzeźwymi, statecznymi, roztropnymi, odznaczającymi się zdrową wiarą, miłością, cierpliwością. Podobnie starsze kobiety winny być w zewnętrznym ułożeniu jak najskromniejsze, powinny unikać plotek i oszczerstw, nie upijać się winem, a uczyć innych dobrego. Niech pouczają młode kobiety, jak mają kochać mężów, dzieci, jak mają być rozumne, czyste, gospodarne, dobre, poddane swym mężom – aby nie bluźniono słowu Bożemu. Młodzieńców również upominaj, ażeby byli umiarkowani; we wszystkim dawaj wzór dobrych uczynków własnym postępowaniem, w nauczaniu okazuj prawość, powagę, mowę zdrową, nienaganną, żeby przeciwnik ustąpił ze wstydem, nie mogąc nic złego o nas powiedzieć”. (Tt 2, 1-8) Sprawdzianem czy rzeczywiście robimy miejsce dla Boga w naszym życiu jest to, czy nie upijamy się, czy nie plotkujemy, czy nie wypowiadamy oszczerstw, czy nasze oceny są wyważone.

Te konkretne wskazania pojawiają się, ponieważ ważny jest punkt odniesienia. Jeśli podstawowe zasady życia chrześcijańskiego są realizowane, wtedy mogą realizować się wyższe, jak komunia życia z Maryją i z Bogiem. Nie będziemy mogli żyć w komunii z Maryją i z Jezusem, jeśli w podstawowych sprawach jesteśmy dalecy od woli Bożej. Dlatego wołajmy i prośmy za Bartymeuszem: „Abym przejrzał”. Byśmy widzieli w prawdzie siebie, bliźnich i to, jak Bóg chce nas prowadzić.