mozaika ZAPRASZAMY

do kościoła Świętej Rodziny w Warszawie ul. Rozwadowska 9/11

29 kwietnia 2025 (wtorek)

19.00 Msza święta
20.00 konferencja

Dyżur liturgiczny pełni grupa parafii św. ojca Pio z Grochowa

Jak modlić się zawierzeniem Matce Bożej w codzienności? Konf. 3.11.2024

Konferencja ks. Kazimierza Sztajerwalda

Zacisze, 3 listopada 2024

Jak modlić się zawierzeniem Matce Bożej w codzienności?

W jakich sytuacjach, okolicznościach powinno się modlić modlitwą zawierzenia? Jaka powinna być dyspozycja duszy? W Biblii ubogich w duchu określa się słowem ptochos. Taka osoba nie szuka innego oparcia, oprócz oparcia się na Bogu i zdaje się wyłącznie na Jego miłosierdzie. Czy chcemy się utożsamiać z ptochos?

Matka Boża była ubogą w duchu, była takim ptochos. Chcemy upodobnić się do Maryi, chociaż nie lubimy czuć się bezradnymi. Podstawową przeszkodą, która nie pozwala nam żyć, jak Maryja, jest nasza pycha. Nie chcemy pójść za Jezusem bez bagażu zabezpieczeń, tego w czym czujemy się mocni. Jeśli nie będzie w nas wołania do Boga, to grozi nam powierzchowność wiary. Kto ma odwagę żyć w prawdzie i przyzna, że wszystko otrzymał od Boga?

Kiedy uczniowie chodzili za Jezusem czuli się mocni. Wśród nich wybuchały spory o pierwszeństwo. Jan z bratem Jakubem wyrazili pragnienie zasiadania na pierwszych miejscach w królestwie Jezusa. Pod krzyżem Jan był już innym człowiekiem. Przygnieciony cierpieniem Jezusa i prawdą o swojej słabości, pragnął więzi z Maryją, potrzebował Jej opieki i bliskości. Pod krzyżem znalazł się nieprzypadkowo. Gdyby Jezus nie zawierzył go Maryi zapewne by zginął. Matka Boża była dla niego ratunkiem.

Nie obawiajmy się sytuacji paraliżujących, powodujących dyskomfort. Skrzywiony obraz Boga powstrzymuje nas przed zawierzeniem. Nie jest najgorsze, że coś się nam nie udaje, czy jesteśmy słabi. Najgorsze jest to, że nie ufamy i nie zawierzamy się Matce Bożej. Nie oddajemy Jej swojego upodobania do złego.

Słowo Boże obnaża prawdę o nas, że nie umiemy kochać, nie umiemy uczestniczyć w Mszy świętej, nie umiemy modlić się. Wtedy możemy zwrócić się do Maryi: Ty za mnie się módl, kiedy nie potrafię. Oddaję Tobie moje serce toporne i twarde, oraz nieskore do wiary. Oddaję moją podejrzliwość, że Bóg może mnie nie kochać, skoro Go zawodzę. Oddaję się Tobie, gdy nie czuję się godzien Jego miłości. Matko Boża, Ty wybierasz małych i ubogich, którzy nie mają w nikim ratunku, którzy nie mają nic. Ty masz upodobanie w małych i ubogich ptochos.

Nie musimy wszystkiego wiedzieć. Wystarczy, że podejmujemy nasze zwykłe obowiązki i pójdziemy za Maryją, za Bogiem. Prozaiczne, codzienne czynności są doskonałymi okazjami, by podejmować modlitwę zawierzenia. Wielkie wydarzenia mogą nas zamykać na łaskę Boga lub powodować lęk. W małych wydarzeniach, codziennych sprawach możemy praktykować modlitwę zawierzenia.

Jesteśmy zawierzeni Maryi i Ona się zobowiązała troszczyć się o nas. Opiekuje się swoimi dziećmi. Ile jest w nas wiary, że Ona jest obecna obok nas? Mamy zdać się na Boga i o nic się nie martwić. Kiedy pojawia się lęk, to mamy oddawać ten lęk Maryi. Przychodząc do Maryi zbliżamy się do Jezusa, doznajemy Jego łaski. Akt zawierzenia się Maryi jest doskonały, więc powinniśmy być spokojni, nawet jeśli pojawią się z naszej strony niewierności. I wierność i niewierność są okazją, by oddać Maryi siebie, sytuacje, inne osoby. Wszystko jest dobrą okazją by oddawać się Maryi.

Jezus jest delikatny, więc jeśli Go nie prosimy, to nie zadziała. Zazwyczaj pozwalamy na Bożą interwencję dopiero wtedy, kiedy już wszystko zawiodło. Ten moment, kiedy ręce opadają jest najlepszy. Bo wtedy nie czujemy się mocni. Kiedy czujemy się słabi, wtedy prawdziwie prosimy o Bożą interwencję. Gdy czujemy się mocni, to ile łask zostaje utraconych, ile napięcia, nieprzespanych nocy, nerwów, popadnięcia w choroby, byleby nie stracić swojego poczucia mocy i pewności siebie. Każda okazja jest dobra do zaufania i do zawierzenia. Nawet niewierność uczy przyjmować pedagogikę Bożą, by zrodziło się zawierzenie.

Matka Boża chce nas prowadzić do zadziwienia się miłością Boga. Ona potrafi zaryzykować i stracić wszystko. Możemy zwrócić się do Maryi: Matko Boża, chcę Cię prosić, byś we mnie żyła nadzieją, odwagą, miłością. To pozwala mi być ewangelicznym ubogim w duchu, ptochosem. Dziękuję Ci, że chcesz posłużyć się taką nicością jak ja.

Akty czystej miłości – owoc komunii życia z Maryją. Konf. 29.10.2024

Konferencja ks. Rafała Leguckiego

Zacisze, 29 października 2024

Akty czystej miłości – owoc komunii życia z Maryją

Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła». (Łk 17, 11 – 19)

Zastanawiając się nad tym fragmentem z Ewangelii wg św. Łukasza, można postawić pytanie: czym jest wdzięczność? Dlaczego wdzięczność jest tak ważna? Wdzięczność wyraża pełnię wiary i pełnię zaufania wobec Boga. Z drugiej strony można zapytać: czym byłaby wiara bez wdzięczności? Byłaby karykaturą wiary, a nawet mogłaby prowadzić do rozpaczy.

Dziesięciu trędowatych przyszło do Jezusa prosząc o uzdrowienie z ciężkiej choroby. Jezus wysyła ich do kapłanów i w czasie drogi trędowaci spostrzegają, że są zdrowi, że nie mają objawów trądu. Jeden z nich zawraca, by podziękować Jezusowi za cud uwolnienia z choroby. Jezus powiedział mu, że jego wiara go uzdrowiła. Czym jest uzdrowienie bez dziękczynienia? Pozostali trędowaci też byli uzdrowieni, więc czym się różnili od tego, który okazał wdzięczność? W nim dokonało się coś więcej niż tylko uzdrowienie ciała. Może został też uzdrowiony wewnętrznie. Może dokonało się w nim większe dobro właśnie przez dziękczynienie.

W listach św. Pawła wiara jest opisywana jako fakt. Gwarantem wiary jest sam Bóg, a On nie może zawieść. Mogą się pojawiać wątpliwości, co do pewności wiary. Nie zawsze jesteśmy przekonani o pewności własnej wiary, szczególnie gdy spojrzymy przez pryzmat naszych doświadczeń życiowych i słabości. Ale jeśli jesteśmy uczciwi, to musimy przyznać, że zawsze mamy za co dziękować Panu Bogu. Patrząc na osobistą słabość i grzeszność mamy, za co przepraszać, ale przede wszystkim mamy za co dziękować.

Dziękczynienie rodzi pewność wiary. Dlaczego jest tak ważne dziękczynienie? Wiemy, że Bóg jest miłością i tą miłością chce dzielić się z nami. Człowiek miał za co dziękować Bogu w raju, a nie czuł się wdzięczny. Potem zrodził się grzech, który był brakiem odpowiedzi człowieka na miłość Boga. Kochający Bóg zaprasza do miłości, a człowiek jest ułomny i mało dziękuje.

Jezus mówił, żeby nie wyrywać chwastów z pola rosnącej pszenicy. Należy zaczekać do żniwa i osobno zebrać chwasty i pożyteczne rośliny. Kiedy jesteśmy wdzięczni, za najmniejsze dobro, to nasze serca zaczynają się rozszerzać. Trzeba być wdzięcznym Bogu najpierw za małe sprawy, a potem za wielkie. Gdy myślimy o dziękczynieniu posługujemy się wielkimi słowami. Mówimy: dziękuję za zbawienie. To słuszne, ale zapominany o podziękowaniu za małe rzeczy, które Pan Bóg dla nas czyni. Możemy okazać wdzięczność za chwilę odpoczynku, jaką mamy po ciężkim dniu pracy.

Dziękując zaczynamy odkrywać głębię prawdy o swojej grzeszności. Grzech jest brakiem odpowiedzi na Bożą miłość i brakiem wdzięczności. Wiele osób myśli: ja nic złego nie zrobiłem, nie zabiłem, nie ukradłem, nie mam grzechów. Może i tak jest. Kiedy nie widzimy swoich grzechów, warto najpierw podziękować. Grzech, to nie tylko widoczna krzywda czy realne zło. Grzechem jest też brak odpowiedzi za to wszystko, co od Boga otrzymaliśmy, i jak to pomnożyliśmy. Gdy człowiek dziękuje, zaczyna widzieć siebie w prawdzie. Rachunek sumienia warto zaczynać od dziękczynienia. Wtedy widząc Bożą miłość dostrzegamy, w czym Go zawiedliśmy. Dziękując Bogu za dobry nastrój, spostrzeżemy, że nikogo nie obdarzyliśmy swoją radością.

Zawsze można dziękować Maryi, za Jej obecność. Ona jest Jego darem dla nas. Czy jesteśmy wdzięczni za Jej obecność w codzienności, przy zwykłych czynnościach, przy obowiązkach, przy odpoczynku. Kiedy dziękujemy Jej za Jej obecność, to Ona bardziej wchodzi w nasze życie.

Mamy za co dziękować Bogu. Możemy przeżywać codzienność w dziękczynieniu. Później może się okazać, że już nie musimy prosić, a później nawet się zdziwić, tym co uczynił dla nas Bóg.

Wdzięczność, która rodzi się z pewności wiary. Konf. 22.10.2024

Konferencja ks. Mieczysława Jerzaka

Zacisze, 22 października 2024

Wdzięczność, która rodzi się z pewności wiary.

W modlitwie zawierzenia przepaść grzeszności i ufności winny prowadzić do przepaści wdzięczności, wyrażającej najwyższy stopień naszego zaufania Bogu – naszą pewność wiary. Jeżeli będziesz żył ze świadomością, że przez ciebie dokonuje się wiele zła, to będziesz chciał wierzyć nie tylko w to, że Maryja, której oddałeś się, to zło naprawi, ale i to, że Ona już je naprawia. A jeżeli twoja ufność stanie się pewnością wiary, to zrodzi się w tobie również wielka wdzięczność.
W sytuacji doświadczania bezmiaru własnej grzeszności możesz ograniczyć swoją modlitwę zawierzenia do samego słowa: dziękuję.
Podejmując modlitwę zawierzenia, staraj się dziękować Maryi za to, że to Ona w tobie żyje Ewangelią, że to Ona w tobie pełni wolę Boga. Wówczas nie musisz już mówić: Maryjo, proszę módl się za mnie. Ty sama oczekuj we mnie na Eucharystię. Ty żyj we mnie. Ale możesz powiedzieć: dziękuję Ci, Maryjo, że we mnie i za mnie modlisz się, że we mnie i za mnie patrzysz z miłością na Syna Bożego ukrytego w Najświętszym Sakramencie, że we mnie i za mnie oczekujesz na Eucharystię i uczestniczysz w niej, że we mnie i za mnie żyjesz.
Skoro Matka Boża jest ci dana jako TA, przez którą Chrystus chce ciebie ocalać, przez którą chce rozlewać na tobą swoje miłosierdzie i zanurzać w swojej Odkupieńczej Ofierze, to nie odtrącaj tej łaski. Niech twoje krótkie, ale częste – możliwie jak najczęstsze – akty strzeliste będą aktami ufności i wdzięczności. Niech będą wyznaniem: Maryjo, Ty widzisz, że jestem przepaścią grzeszności i słabości, ale Ty możesz sprawić, że będzie we mnie również przepaść ufnej wdzięczności. Nie mojej, ale Twojej, Maryjo. Dziękuję Ci, że przez komunię życia ze mną Ty sama ufnie przywołujesz przepaść Bożego miłosierdzia.
Tak więc, gdy mimo doświadczenia dna naszej nędzy zdobywamy się w modlitwie zawierzenia, aby prosić Maryję o ufność i z góry Jej dziękować, nasze działanie może stawać się działaniem Maryi.
(Zeszyt RRN nr 20 Komunia życia z Maryją, rozdz. II. 3 Przepaść wdzięczności)

Jesteśmy pewni siebie w różnych życiowych sytuacjach. Kierowcy są pewni w kierowaniu pojazdem, ponieważ opierają się na swoim doświadczeniu i sprawności pojazdu, którym kierują. Nauczyciele czują się pewnie, kiedy mają wypracowane metody nauczania i wychowawcze. Mniej pewni siebie są maklerzy giełdowi, gdyż nie mogą przewidzieć koniunktury na rynku. Pracownicy służby zdrowia są pewni w siebie, gdy mają odpowiednią wiedzę i doświadczenie, a mimo to zdarzają się sytuacje, że pacjent odchodzi pomimo zastosowania właściwego leczenia. W 1939 roku kilka dni po rozpoczęciu II wojny światowej Polacy wiązali duże nadzieje na jej zakończenie, kiedy sojusznicy Anglia i Francja wypowiedziały wojnę Niemcom. Nie miało to wpływu na proces zajmowania Polski przez niemieckich najeźdźców, bo sojusznicy nie udzielili Polsce pomocy.
Jak to jest z pewnością wiary w Boga? Nikt, kto oparł się na Bogu nie będzie zawiedziony. Będzie miał pewność, że fundament jego życia nie zostanie zniszczony przez wichry i powodzie. Po wielu latach życia taką pewność wiary osiągnęliśmy. W jesieni życia spoglądamy wstecz i przypominamy sobie jakie mieliśmy w młodości plany i ideały. Widzimy jak nasze marzenia zostały zrealizowane. W perspektywie odejścia z tego świata i wieczności poszukujemy pewności wiary w Boga.
Na pewno trudno jest myśleć o śmierci tym, którzy nie wierzą w Boga, albo nie są pewni tego w co wierzą, albo odrzucili wiarę w Boga. Ale jeśli jest w człowieku solidny fundament wiary, to rodzi się wdzięczność, że Bóg na pewno bezpiecznie przeprowadzi nas przez ten etap życia. Chociaż czujemy się słabi i grzeszni możemy ufnie zwrócić się do Matki Bożej, że Ona w nas i za nas żyje, że Ona w nas i za nas kocha Syna Bożego, Ze Ona w nas i za nas patrzy z nadzieją na nas i naszych bliskich. Widząc siebie w prawdzie, tym bardziej zawierzajmy się Matce Bożej: Maryjo, Ty widzisz, że jestem przepaścią grzeszności i słabości, ale Ty możesz sprawić, że będzie we mnie również przepaść ufnej wdzięczności. Nie mojej, ale Twojej, Maryjo. Dziękuję Ci, że przez komunię życia ze mną Ty sama ufnie przywołujesz przepaść Bożego miłosierdzia.
W różnych okolicznościach życia doświadczamy, jak bardzo potrzebujemy pewności wiary. Czasem jesteśmy jej pewni, a czasem tracimy tę pewność. Bóg odbiera nam różne rzeczy i wymaga, byśmy przestali trzymać się zabezpieczeń i poszli za Nim dalej. To jest skok, ale w obecności Boga i zgodny z Jego wolą.

Ogólnopolska inauguracja nowego roku formacyjnego 2024/2025 Ruchu Rodzin Nazaretańskich w Gdańsku Oliwie.

Bazylika archikatedralna w Gdańsku-Oliwie – Wikipedia, wolna ...

Dnia12 października 2024 archidiecezja gdańska była gospodarzem ogólnopolskiej inauguracji nowego roku formacyjnego Ruchu Rodzin Nazaretańskich. Hasło dnia skupienia było zaczerpnięte z wypowiedzi bł. ks. kard. Stefana Wyszyńskiego: Wszystko postawiłem na Maryję.

Do Gdańska przybyliśmy na zaproszenie Ruchu Rodzin Nazaretańskich archidiecezji gdańskiej. Do Gdańska Oliwy przybyły w sobotę kilkaset członków Ruchu Rodzin z całej Polski. Z diecezji warszawsko-praskiej autokarem, samochodami i pociągiem przybyło 70 osób.

Kościół Matki Bożej Królowej Korony Polskiej

Spotkanie w sobotę rozpoczęło się w cysterskim kościele Matki Bożej Królowej Korony Polskiej w Oliwie. Przybyłych gości witał ks. Paweł Jakimcio, moderator RRN archidiecezji gdańskiej. Pierwszym punktem naszego dnia skupienia była modlitwa przed wystawionym w Najświętszym Sakramentem. Następnie wysłuchaliśmy konferencji, którą wygłosił ks. Stefan Czermiński z diecezji katowickiej.

Ks. Stefan w konferencji inaugurującej nowy rok formacyjny powiedział, że wiele osób nabiera z biegiem lat pewną duchową twardość nie pozwalającą im na przyjęcie w prostocie i z otwartością Bożego wezwania. Wszelkie próby zmiany ich postawy są nadaremne i przypominają prostowanie świńskiego ogona, którego nie da się wyprostować, ponieważ co by się nie zrobiło, to on zawsze powraca do swojego poprzedniego kształtu. Jesteśmy wezwani do tego, aby być posłańcami nadziei i ufności, którzy wszystko postawili na Maryję. Ale jak się stać posłańcem nadziei i ufności, który wszystko postawił na Maryję? Nie możemy rozłożyć się na kanapie i oczekiwać, że Matka Boża za nas będzie działać. Mamy stać się w naszych środowiskach synami pocieszenia, którzy podniosą innych na duchu. Czy jest w nas potencjał syna pocieszenia, czy bezradność idąca ku rozpaczy?

Teraz żyjemy w takim świecie,w którym ks. Michał Olszewski znajduje się w areszcie od wielu miesięcy, kiedy wielu młodych ludzi zajęci są tym, co znajdują na swoich komórkach, kiedy prawo naturalne nie jest oczywiste, kiedy Kościół przestaje wystarczać a wiele osób żyje nienawiścią. Można zapytać: skąd ta bezradność? Odpowiedź brzmi: z pogaństwa. Złota zasada ateizmu brzmi: Boga nie ma. Jesteś zdany sam na siebie. Silni wygrywają, a słabi giną. Jak sobie nie poradzisz, to nikt ci nie pomoże. Czy nas coś zaraziło od środka? Prawdziwe zagrożenie nie znajduje się na zewnątrz, tylko w nas. W jakiejś mierze nasze serca są zagrożeniem dla świata. Gdyby serca otworzyłyby się na łaskę, to Bóg by zwyciężył bez jednego wystrzału.

Oficjalnie wierzymy w Boga, a nieoficjalnie wierzymy w siebie. Rzeczywista wiara w Boga odsłania nam pełnię prawdy. Pierwszą prawdą jest to, że Bóg nas kocha miłością miłosierną, podnoszącą na duchu i wszechmocną. Druga prawda jest taka, że nasza słabość znika, jakby wyparowuje w momencie, kiedy włożymy naszą rękę w rękę Boga Ojca lub Matki Bożej. Trzymając się ich ręki możemy się wychylać, podziwiać wspaniałe widoki i być pewnymi, że Matka Boża i Bóg nas uratują. Trzecia prawda, to pewność, że wiara ma sens, bo Bóg tak powiedział, a On nie może się pomylić, ani przejęzyczyć, ani zasnąć.

Bł. Matka Czacka uważała, że jej ślepota jest niezwykłym szczęściem, które ją spotkało. Wiara w siebie prowadzi do kłamstwa, do manipulacji, do gry aktorskiej do udawania, że wszystko jest w porządku, że jesteśmy kimś. Ktoś się zapytał: jak ocalić godność osobistą? My nie jesteśmy godni. Jedyną naszą godnością jest bycie ukochanymi dziećmi Boga. Tej godności nikt nam nie odbierze. Kiedy myślimy wyłącznie o sobie i chcemy sobie sami poradzić, to wtedy rodzą się wojny, zbrodnie, nienawiść.

Jak nie wplątać się w pułapkę samowystarczalności i radzenia sobie bez Boga? Trzeba uważnie obserwować siebie i świat. Pewien człowiek jechał na ważne spotkanie. Zatrzymał się na stacji benzynowej, by zatankować samochód. Wyjeżdżając ze stacji nieumyślnie uszkodził kompresor. Rozejrzał się, czy nikt tego nie zauważył. Widział go inny kierowca, ale odjechał, tylko kamery zarejestrowały zdarzenie. Spieszył się na spotkanie i nie chciał tracić czasu na wyjaśnianie zdarzenia. Już chciał odjechać, ale zastanowił się, pomodlił się i przełamało się coś w nim. Zgłosił wypadek na stacji. Pracownik stacji był zdziwiony, jego postawą. Dlaczego nie uległ pokusie ucieczki od odpowiedzialności? On był zawierzony Maryi, pamiętał o miłości Boga, poznał, że to jest próba wiary. Kiedy podpisywał oświadczenie, na którym podał swoje dane, był już pełen pokoju. Dziękował Maryi, że nie uległ pokusie, że się nie wystraszył. Inny przykład. W czasie podróży samochodem ksiądz zatrzymał się, by zjeść posiłek z przyjaciółmi. Tak się skupił na rozmowie, że wyszedł później z baru nie zapłaciwszy za posiłek. Dopiero po roku przejeżdżając obok baru przypomniał sobie o niezapłaconym rachunku. Podjechał, wyjaśnił, i zapłacił. Nasza pycha i spryt szatana jest tak wielki, że łatwo i szybko uciekamy do łatwiejszych z pozoru rozwiązań. Bóg wie, jak jesteśmy słabi i daje nam doświadczenie miłości, abyśmy się nie bali. Doświadczamy miłości od dzieciństwa. Wzrastamy w wierze, że Bóg nas kocha. Otrzymujemy wiele znaków w życiu, które pomagają nam uwierzyć, aż do momentu, kiedy pojawi się Maryja i tak nas poprowadzi, że się Jej zawierzymy. Ona nie pozwoli, byśmy nie ulegli pokusie, byśmy byli zdolni do przyznania się do winy.

Bł. Carlo Acutis (1991 - 2006), zmarł w wieku 15 lat. Poruszał się z łatwością w internecie. Założył stronę internetową, gdzie umieszczał artykuły o świętych. Mówi, że Eucharystia jest autostradą do nieba. Mówił, że wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako kserokopie.

Gdybyśmy Maryi zawsze mówili: FIAT, to byśmy z biegiem lat stawali się coraz piękniejsi i wszyscy by się za nami oglądali. Jeśli nie mówimy Maryi FIAT, to stajemy się brzydcy, nudni i nieciekawi. Tylko teoretycznie uznajemy, że jesteśmy grzesznikami kochanymi przez Boga. Przecież nasza słabość i szorstkość dodaje nam uroku. Drewniana noga nie przeszkadzała Bogu działać w św. bracie Albercie. Bł. Stefan Wyszyński, po drugim roku uwięzienia, doszedł do przekonania, że słusznie Bóg dopuścił do jego uwięzienia i za to doświadczenie winien jest wyśpiewać Bogu: Te Deum. Uznał, że słusznie Bóg go odtrącił od Kościoła i ołtarza, że obronił owczarnią przed lichym pasterzem. Pisał: „Boże, masz rację, Wszystko słusznie uczyniłeś. Bądź pochwalony”.

Ile to kłopotów spada z głowy, kiedy człowiek uzna się za najgorszego. Kiedy się czujemy najlepsi, to zaczynamy się martwić, by nam „korona z głowy nie spadła”. Kiedy się czujemy najgorsi, to zaczynamy dziękować za wszystko, a godność Jezusa staje się naszą godnością. Jezus nas kocha i chce nas uczynić podobnymi do siebie. Jezus wie, jak nas wyrzeźbić.

Ciężko jest wytrzymać z ludźmi, którzy się uważają za najlepszych. Fryderyk Chopin był wrażliwym człowiekiem. Dobrze wychowany, tęsknił za ojczyzną i widział swoje słabości. Przyjaźnił się z Adamem Mickiewiczem. Wieszcz Adam przychodził do jego domu, siadał w kącie pokoju, prosił, aby mistrz grał. Ta gra była nie tylko ucztą dla ucha, ale też ucztą duchową dla nich dwojga. A Mickiewicz potrzebował kontaktu z Bogiem. Chopin nie wstydził się przyznać do swoich słabości, do grzechów. Był wdzięczny księdzu, który przyszedł go wyspowiadać przed śmiercią.

Kto wyjdzie z dobrym słowem do pogubionych, do gejów, niedowiarków, do wojujących ateistów, do pogubionych polityków. Nie pójdą ci, którzy uważają się za najlepszych. Pójdą ci, którzy czują się najgorsi. Takie serca nie będą osądzać bliźnich. Ich serca nie będą salą sądową, ale ogrzewalnią brata Alberta. Jezus zaprosił na ucztę wszystkich. Nawet bandyta się nawróci, kiedy spotka brata. Wszystkie grzechy są przez Jezusa zapłacone, nie musimy niczego spłacać. Mamy amnestię. Nie musimy mówić, że dopiero pójdziemy do spowiedzi, kiedy się poprawimy. Maryja daje nam wskazówki, zachęca nas, abyśmy odmawiali różaniec, byśmy się modlili i czynili pokutę. Siostra Darowska ze zgromadzenia Niepokalanek pytała Pana Jezusa, dlaczego spotyka jej zgromadzenie tyle cierpień. Jezus jej odpowiedział, że jest o nie zazdrosny. Chce ich doświadczyć, ponieważ, chce je widzieć w niebie. Bł. Alexandrina Maria da Costa uciekając przed gwałcicielem, wyskoczyła przez okno i doznała trwałego uszkodzenia kręgosłupa. Stała się osobą niepełnosprawną. Swoje cierpienia ofiarowała Bogu. Miała łaskę rozmawiania z Matką Bożą i z Panem Jezusem. Widziała jak jej modlitwa jest wysłuchiwana w niebie. Gdy poprosiła Matkę Bożą, o dobre przygotowanie się się do przyjęcia komunii świętej. Zobaczyła mieszkańców nieba i Maryję, którzy przyszli, aby ją przygotować do przyjęcia Pana Jezusa w komunii świętej.

Gdyby nie było trudnych doświadczeń, gdyby nie było trudnych czasów, to nie dowiedzielibyśmy się, jak działa Bóg przez tych, którzy są Jemu oddani. Jezus chce byśmy stali się aniołami pocieszenia, którzy pogubionym ludziom będą mówili o miłości Boga.

Pierwsza część spotkania zakończyła się agapą na terenie przykościelnym. Piękna i słoneczna pogoda sprzyjała w nawiązaniu wspólnotowych relacji.

Katedra oliwska

Druga część spotkania odbyła się w archikatedrze oliwskiej i kurii. Z kapłanami formującymi Ruch Rodzin Nazaretańskich w różnych diecezjach spotkał się w auli Jana Pawła II bp Szlachetka. W tym czasie członkowie wspólnot w archikatedrze oliwskiej wysłuchali koncertu organowego, zwiedzali zabytkowe wnętrze i wysłuchali informacji o historii cysterskiego klasztoru i archikatedry.

O godz. 14.00 rozpoczęła się koncelebrowana liturgia z udziałem dwudziestu kapłanów Ruchu z różnych diecezji, której przewodniczył bp Wiesław Szlachetka. On też wygłosił homilię. Skoncentrował się w niej na postaci Maryi. - W liturgii słowa słyszymy o Matce dobrego i prawego Syna, godnego największej czci. Kobieta, która błogosławi Maryję, postrzega w jej Synu, w Jezusie, przyczynę Jej szczęścia. Jednakże, przyglądając się życiu Maryi, zauważymy, że nie od razu Jej Syn stał się powodem szczęścia - mówił biskup pomocniczy archidiecezji gdańskiej. - To właśnie z powodu Jezusa nie miała łatwego życia, najpierw wśród swoich krewnych, ale także wśród sąsiadów w Nazarecie. Przyczyną ich niechęci do Niej i do męża Józefa stało się zwiastowanie, bo nikt nie uwierzył, że Maryja poczęła z Ducha Świętego. Czegoś takiego w historii jeszcze nie było i już nigdy nie będzie. I te okoliczności, w których zaszła w ciążę, zrodziły u krewnych i sąsiadów wiele podejrzeń, niechęć, a może nawet pogardę wobec Niej.

Wiele było trudnych momentów w życiu Maryi. Chyba największym brakiem szczęścia było dla Niej tych 30 lat codzienności w Nazarecie - ten czas wyczekiwania na spełnienie Bożych obietnic. Otrzymała obietnicę, że Jej Syn będzie wielki, że będzie nazwany Synem Najwyższego, że Pan Bóg da Mu tron Jego praojca Dawida, że Jego panowaniu nie będzie końca. Również pod swoim adresem usłyszała wiele pochwał i obietnic: że jest pełna łaski, że Bóg jest z Nią, że jest błogosławioną (czyli szczęśliwą) między niewiastami, że sławić Ją będą wszystkie pokolenia. A kiedy te wydarzenia związane z cudownym poczęciem Jej Syna się zakończyły, to tak naprawdę nic szczególnego, nic nadzwyczajnego nie zaczęło się dziać.

W jakiejś mierze czegoś podobnego sami doświadczamy. Gdy bierzmy udział w jakichś uroczystych i doniosłych przeżyciach religijnych, to powrót do codzienności staje się trudniejszy. Albo gdy jesteśmy na Mszy św., słyszymy wiele wspaniałych obietnic - że jesteśmy dziećmi Bożymi i dziedzicami nieba, że przygotowane są dla nas nadzwyczajne dobra, w których są wielka chwała i źródło wiecznego zachwytu i szczęścia. Ale gdy wracamy do domu, nic z tych obietnic się nie dzieje. Tylko ta szarość i jednostajna codzienność. Tylko to ciągłe zmartwienie, co będziemy jeść, co będziemy pić, w co będziemy się ubierać.

Na zakończenie ks. Biskup zwrócił się do zgromadzonych. - My, tu zgromadzeni uczestnicy Ruchu Rodzin Nazaretańskich, staramy się tak, jak Maryja słuchać słowa Bożego i je wypełniać. W tym pomagać nam będzie nowy rok duszpasterski, nowy rok formacji. Oby był błogosławiony, czyli prawdziwie szczęśliwy. Oby przygotowywał do wypełnienia Bożych obietnic w naszym życiu, które zadziwią nas takim szczęściem, jakiego teraz nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Święta Rodzino z Nazaretu, módl się za nami - zakończył bp Wiesław.

Na zakończenie liturgii członkowie Ruchu podziękowali moderatorowi krajowemu ks. Dariuszowi Kowalczykowi, moderatorom diecezjalnym i ks. Pawłowi Jakimcio, diecezjalnemu moderatorowi RRN, a także wszystkim, którzy przyczynili się do przygotowania spotkania.

Zapisane wypowiedzi ks. Stefana Czermińskiego i ks. bp Wiesława Szlachetki pochodzą z prywatnych notatek E. Myśliwiec i nie stanowią całości wypowiedzi. Na stronie ogólnopolskiej RRN można wysłuchać pełną nagraną relację z inauguracji nowego roku formacyjnego w Gdańsku.